23 lutego 2011

Virginia Woolf, "Flush: Biografia"

 Za nic 
Jeśli musisz mnie kochać, niech to będzie za nic,
Jedynie dla miłości.
 Elizabeth Barrett Browning

Kim była Elizabeth Barrett Browning? Dla nas postacią encyklopedyczną, dziewiętnastowieczną angielską poetką, autorką jednego z najpopularniejszych wierszy miłosnych wszech czasów, "How Do I Love Thee?".  Dla swojego spaniela o imieniu Flush była wszystkim. Tak napisała pod jego portretem: "byłby moją znakomitą podobizną, gdyby nie to, że wart jest więcej ode mnie".[1] Dzięki powieści Virginii Woolf mamy okazję przekonać się, że był on psem zaiste wyjątkowym.

Autorka "Własnego pokoju" lubiła  czytać w ogrodzie. Często sięgała po listy miłosne Elizabeth i Roberta Browningów. Jej uwagę przykuł ich pies i postanowiła tchnąć w niego życie za sprawą książki. Prototypem Flusha był też spaniel Pinker, którego pisarka otrzymała od Vity Sackville-West.  

Dziewiętnastowieczna Anglia plus poezja Browning plus tematyka kynologiczna plus pióro Virginii Woolf... W moim przypadku ten zestaw nastrajał bardziej niż entuzjastycznie! Wielkie nadzieje nie zostały zawiedzione. Powieść jest urocza i dowcipna, a chwilami głęboko wzrusza.

Powieściowy portret Flusha to jeden z najbardziej udanych psich wizerunków w literaturze. Spaniel Elizabeth ma liczne zalety. Jego uczuciowość, wierność, zdolność do empatii w połączeniu z łobuzerskim urokiem nie mają sobie równych. Jego uczucie do Elizabeth pełne jest wyrzeczeń, co widać szczególnie dobitnie, gdy z własnej woli towarzyszy chorej pani zamiast harcować na dworze. Jeszcze większym dowodem bezgranicznego przywiązania jest historia jego burzliwej znajomości z Browningiem. Jedyną wadą Flusha jest to, że nie potrafi mówić. Ale czy tak naprawdę to jest wada? "Czy słowa mówią wszystko? Czy słowa mogą cokolwiek powiedzieć? Czyż słowa nie niszczą symboli, które leżą poza ich zasięgiem?" [2]

Forma "Flusha" żartobliwie nawiązuje do dzieła naukowego. Na początku znajdziemy rozważania o genezie słowa "spaniel", natomiast na końcu zamieszczono odautorskie przypisy. Narrator podkreśla, że to nie jest czcza beletrystyka: "Tu zatem biograf musi z konieczności zamilknąć."[3]

W centrum zainteresowania znajduje się rezolutny psiak, ale dzięki niemu towarzyszymy też losom właścicielki. Były niezwykle romantyczne, jak na epokę przystało. Początkowo poznajemy chorą, bezsilną Elizabeth, zdominowaną przez ojca i liczne rodzeństwo. Wszystko zmienia się w chwili, gdy nasza melancholijna trzydziestodziewięcioletnia dama poznaje Roberta Browninga - zupełnie obcego człowieka, który zachwycił się tomikiem jej wierszy i postanowił za wszelką cenę poznać ją osobiście. Najpierw wymieniają listy, później spotykają się. Dalsze wydarzenia mogłyby posłużyć jako kanwa dramatycznego filmu (ucieczka z domu, potajemny ślub, podróż do Włoch). Wraz z Flushem obserwujemy przemianę anemicznego  bluszczu w świadomą swojej kobiecości, dojrzałą osobę.

Książka Virginii Woolf na pewno ucieszy miłośników jej niepowtarzalnego stylu. Miłym odkryciem była dla mnie wyraźna sympatia autorki do psów i jej wiedza na temat upodobań, sposobu postrzegania świata, charakterystycznych zachowań czworonogów: "Flush żył przede wszystkim w świecie zapachu. Miłość była głównie zapachem; kształt i barwa były zapachem; muzyka i architektura, prawo, polityka i nauka."[4].

Podobał mi się dość wszechstronny obraz dziewiętnastowiecznego Londynu, oglądanego z psiej perspektywy. Odniosłam wrażenie, że przepisy były dość liberalne. Elizabeth zabiera swojego pupila wszędzie - do parku, na zakupy, a nawet podróżuje z nim pociągiem.

Nie wiem, jak potoczyły się losy Wydawnictwa Alkazar, które opublikowało przeczytany przeze mnie egzemplarz, ale mam złe przeczucia. Wypożyczona przeze mnie książka roiła się od literówek.
_____________
[1] Virginia Woolf, "Flush: Biografia", tłum. Maria Ryć, Wydawnictwo Alkazar, 1994, s. 36.
[2] Tamże, s. 36.
[3] Tamże, s. 117.
[4] Tamże, s. 117.

Moja ocena: 4+
Rysunek z roku 1843 przedstawiający Elizabeth z Flushem, wykonany przez brata poetki, Alfreda Barreta.

13 komentarzy:

  1. Czemu nie, zwłaszcza że uwielbiam psy:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię psy, nawet bardzo.
    I bardzo jestem ciekawa tej autorki.
    Nawet zachęca mnie część czynników, o których wspominasz, ale jakoś nie potrafię przekonać się do tego, aby sięgnąć po tę pozycję. Może zacznę od innych książek Woolf, a potem powoli nakieruję się na 'Flusha' :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Alkazar" wyzionął ducha po wydaniu kilkunastu książek; mam wrażenie, że było to pierwsze z kilku wydawnictw nader blisko związanych z Joanną Chmielewską.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie również "Flush" zachwycił, a styl Woolf chyba równie mocno, jak sama opowiedziana historia. Od tego momentu chcę przeczytać coś więcej pani Virginii, ale trochę boję się rozczarowania. W końcu "O kotach" Doris Lessing też mnie zachwyciło, a kiedy sięgnęłam po inne książki autorki, czar prysł...

    OdpowiedzUsuń
  5. o elisabeth i historii jej milosci czytalam b ladna ksiazke w dziecinstwie. psa albo pominieto albo go sobie nie przypominam. natomiast z rudasowata spanielka mieszkalam kiedys. wielka milosniczka ksiazek i duzoformatowych fotografii... virginie lubie w filmie godziny albo kontekscie bloomsbury - natomiast nie moge jej czytac (dzielac idee wlasnego pokoju dla kobiet). poczytalabym tez o jej relacji z siostra nesa, kt to relacja byla, jak mawiaja szwedzi, nieortodoksyjna - chyba nawet byla ksiazka na ten temat?

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się, że "Flush" to urocza książka i wydaje mi się, że byłby dobrym startem dla każdego, kto chciałby się z twórczością Virginii zapoznać, a nie wiedziałby, od czego zacząć. Jest lżejszy od innych jej powieści jak choćby "Fale" czy nawet moje ukochane "Do latarni morskiej", a styl urzeka i sprawia, że chce się więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też, ja też. Znakomita rekomendacja. Biografia poetki intrygująca, do tego pióro i specyficzne poczucie humoru Woolf. Tego nie mogę przegapić. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa okładka ;) Jakoś tak przyzwyczaiłam się już do ten 'Znakowej' ;) A książka miła i przyjemna ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam i chyba nawet przyznam się nie słyszałam:) Będę szukać:) dziękuję za recenzję:)

    OdpowiedzUsuń
  10. ~ kasandra_85
    Wydaje mi się, że Ty jako właścicielka spaniela znajdziesz w tej książce szczególnie dużo wzruszeń. Bardzo polecam.

    ~ Futbolowa
    Flush nie jest wprawdzie filą, ale mam przeczucie, że mimo wszystko zaprzyjaźnicie się. :)
    Z tego, co pisze naia wynika, że wskazana jest odwrotna kolejność: najpierw "Flush", potem inne dzieła Woolf.
    Nawiasem mówiąc mając takie nazwisko jak Virginia, nie można było nie lubić psów. :)

    ~ zacofany.w.lekturze
    Właśnie tego się obawiałam. To jedno z wydawnictw-efemeryd.
    We "Flushu" była reklama innych pozycji przez nich wydawanych i oferta wydała mi się niepokojąco eklektyczna: i Wolf, i Deotyma, trochę fantastyki, no i w dodatku... "Opisanie świata" M. Polo! :)

    ~ Moreni
    Mnie też język Wolf oczarował dokumentnie, byłam nim zachwycona.
    "O kotach" Lessing czytałam i gdyby nie to zabijanie wszystko byłoby w porządku. :(
    Podobało mi się "Piąte dziecko", a "Podróż Bena" już mniej.

    ~ blog sygrydy dumnej
    W sumie to dziwne, że w wersji biografii dla dzieci psa pominięto, na pewno stanowiłby atrakcję.
    Poszperałam trochę w sieci i wydaje mi się, że musiałaś przeczytać tę powieść: "Elizabeth: powieść o życiu Elizabeth Barrett - Browning" autorstwa węgierskiej pisarki E. Kertesz, ilustrowała Anna Włoczewska, przełożyła Ilona Szilagyi.
    Rozumiem, że zainteresowanie Twojej zaprzyjaźnionej spanielki zdjęciami i książkami miało charakter konsumpcyjny?:)
    Nieortodoksyjna relacja z siostrą - kolejne świetne określenie! :) - była subtelnie zasugerowana w "Godzinach".
    Mam zamiar przeczytać jakąś biografię VW.

    ~ naia
    Jak wspominałam ja też jestem pełna zachwytu dla języka powieści Wolf. Jest niesamowity i nieporównywalny.
    Moje spotkania z twórczością tej pisarki na pewno będą kontynuowane!

    ~ Scathach
    Będzie mi miło, jeśli Flush podbije również Twoje serce.

    ~ Jolanta
    Jolu, przeczytaj koniecznie. I dla Elizabeth Barret Browning, i dla Virginii Woolf, i dla samego Flusha, który jest uroczy. Niektóre fragmenty mogą zainteresować również Tatiankę.

    ~ Justyna K.
    Ja też byłam mocno zdziwiona,. kiedy natknęłam się na taką edycję w bibliotece. Sądziłam, że wydanie Znaku jest jedynym dostępnym. Wydaje mi się, że ta nowsza, popularniejsza okładka bardziej wpada w oko, jest po prostu subtelniejsza i ładniejsza.

    ~ montgomerry
    Na ile zdążyłam poznać Twój literacki gust, to sądzę, że rozczarowania być nie powinno. Ksiązka jest bardzo sympatyczna w lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  11. O, inna okładka! ;) A widziałaś/kupiłaś może to wydanie z 2009? Jest ładne i (stosunkowo) niedrogie. I wciąż dostępne.
    Odkąd napisałaś u mnie, że czytałaś "Flusha", planowałam poszukać twojej recenzji. Wreszcie znalazłam chwilę, by to zrobić - i bardzo się z tego cieszę, bo twój wpis jest znakomity! Przyjemnie się go czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa.
      To był egzemplarz biblioteczny. Okładka nowego wydania podoba mi się znacznie bardziej. Z dostępnością ostatnio chyba nie jest najlepiej. Marzy mi się również przeczytanie tej książki w oryginale. Dzięki, że ją przypomniałaś swoją recenzją.

      Usuń