Najpiękniejsza dziewczynka we wszechświecie
„Ptak” pozwala nam spojrzeć na świat oczami dwunastoletniej dziewczynki, która powoli przestaje być dzieckiem. Dorosłość wymusza na niej nie tylko biologia, ale również dramatyczna sytuacja rodzinna. Po odejściu matki U-mi oraz jej młodszy brat U-il trafiają do babci, a po jej śmierci wychowaniem rodzeństwa zajmuje się niezrównoważona psychicznie ciotka, dla której opieka nad dziećmi jest ponurym obowiązkiem. Pewnego dnia pojawia się ojciec, który zabiera córkę i syna do Seulu. Zamieszkują wraz z nim i jego nową partnerką w pokoju bez wygód. Książka opowiada o ich siermiężnej egzystencji, która staje się jeszcze trudniejsza, gdy sfrustrowana macocha ucieka, a ojciec wyrusza na jej poszukiwanie. Dzieci zostają same. Wprawdzie nawiązuje z nimi kontakt opiekunka społeczna, ale jej pomoc polega na tym, że regularnie spotyka się z dziewczynką i czyta jej dziennik. Kiedy U-mi niczym Genowefa alias Aurelia w „Opium w rosole” Małgorzaty Musierowicz pojawia się na progu mieszkania opiekunki, zostaje przyjęta chłodno.
Czytając „Ptaka” często myślałam o „Zabić drozda” Harper Lee. Nie tylko ze względu na motywy ornitologiczne w tytule. Podobnie jak Scout, narratorka powieści Oh wychowuje się bez matki. Ona też jest uważną obserwatorką świata dorosłych. Niestety, jej ojciec w niczym nie przypomina Atticusa. Jest agresywny i nie radzi sobie z emocjami, a szczególnie z zazdrością.
W „Ptaku” baśniowość splata się z realizmem, jawa ze snem. Chciałoby się dodać „marzenia z rzeczywistością”, ale U-mi nie marzy, ona tylko walczy o przetrwanie. Ma ciało dwunastolatki, a twarz starej kobiety. Nie spełniło się życzenie mamy, która nadała córce i synkowi takie piękne imiona:
Mam na imię U-mi. „U” oznacza wszechświat, a „mi” - piękna - jak się urodziłam, byłam najpiękniejszą dziewczynką we wszechświecie. Mój brat ma na imię U-il - „U” tak samo oznacza wszechświat, a „il” jeden. Nasza mama tak go nazwała, ponieważ miał stać się jedynym najprzystojniejszym chłopcem na ziemi. [1]
Z książki wyłania się smutny obraz Korei Południowej. To kraj, w którym osoby słabe i biedne skazane są na samotność. Mimo technicznych nowinek silna jest wiara w ludowe mądrości: podczas snu dusza ludzka ulatuje z ciała, wiatr można przechytrzyć jedząc kacze jaja nasączone moczem małego chłopca, a po ugryzieniu przez psa trzeba na ranie umieścić spaloną sierść, a winowajcę zjeść oraz wiele innych zaleceń i przestróg, które nadają opowieści magicznego charakteru.
Wprawdzie akcja toczy się głównie w mieście, rytm życia bohaterów wyznacza przyroda i pory roku, podobnie jak w pięknym filmie Koreańczyka, Ki-duk Kima:
Minęła zima, wiosna, lato i jesień. Potem przyszła kolejna zima, wiosna, lato i jesień. Śnieg, deszcz, wiatr i promienie słoneczne wymazały twarz matki z naszej pamięci. [2]
Postać U-mi pisarka kreśli z wielką empatią, ale nie czułostkowo. Jednocześnie słowami chłodnymi jak skalpel przedstawia wpływ, jaki ma skażona agresją rodzina na psychikę i życie dzieci, które w niej dorastają. Mimo trudnych tematów w książce jest też wiele fragmentów urzekających pełnym prostoty liryzmem:
Ciocia Yun-sook opowiedziała mi o rzeczach, które zawsze trwają. Światło gwiazd musi przebyć bardzo długą drogę zanim dotrze na Ziemię, ale i tak można odczytać z nich wiele sekretów z przeszłości. Jej ślady odradzają się w teraźniejszości i przyszłości, w osobie, która na nas będzie czekać pewnego dnia. Skały, które zostały wypłukane i stały się miękkie, ubiegłoroczne liście, mały robak, który pełza po trawie, zostawiając wilgotne ślady, kwitnące drzewa - wszystko jest miłością. Tęsknota za nią pcha nas do życia. Mówi się, że wiatr dotyka serca drzew w taki sam sposób, jak piosenka dotyka serc ludzi. Rosa nocna zamienia się w mgłę o wschodzie słońca, a potem w chmury. [3]
Czy naprawdę powieść delikatna i poetycka może być jednocześnie do bólu przejmująca? Odpowiedzi na to pytanie udzieli Wam „Ptak” Oh Jeonghui.
Recenzując „Zaproszenie na kimchi” Leny Świadek nie szczędziłam zgryźliwych uwag wydawnictwu Kwiaty Orientu. Choć kupowałam „Ptaka” z niepokojem, tym razem powstrzymam się od sarkazmu, bo wizualna strona książki bardzo mi odpowiada, a zwłaszcza subtelna okładka. Zdziwił mnie natomiast brak nazwiska tłumaczki na stronie tytułowej.
________[1] Oh Jeonghui, Ptak, tłum. Marzena Stefańska, Kwiaty Orientu, 2010, s. 118.
[2] Tamże, s. 9.
[3] Tamże, s. 63
Moja ocena: 4+
Oh Jeonghui |
Czytałam i jak na początku zobaczyłam, że jest to powieść pisana z punktu widzenia dziewczynki to trochę się zniechęciłam.
OdpowiedzUsuńTeraz wydaje mi się, że właśnie przez to, powieść była tak dosadnie smutna(tak ja ją odebrałam).
Ja bardzo lubię książki z dziecięcym narratorem, więc ten pomysł autorki odebrałam jako zaletę książki. Na pewno dzięki niemu opowieść ma ton bardziej osobisty. Co do smutku w pełni się z Tobą zgadzam.
UsuńJa nie chcę czytać smutnej książki, nie teraz...
OdpowiedzUsuńW takim razie nie namawiam, bo to smutna książka.
UsuńBardzo mnie zainteresowałaś, tylko same ciężkie książki wszędzie ostatnio...
OdpowiedzUsuńObawiam się, że niewiele osób słyszało o "Ptaku", a szkoda. Lekka nie jest na pewno. Trudno zapomnieć o tym, co przytrafiło się U-mi i jej bratu.
UsuńPojęcia nie miałem, że w ogóle się u nas wydaje jakąkolwiek koreańską literaturę, skłonny byłem wręcz przypuszczać, że tam nijakiej literatury nie ma:P Klimat raczej nie mój, niestety.
OdpowiedzUsuńJestem zagorzałą miłośniczką książek azjatyckich autorów, choć ostatnio rzadziej po nie sięgałam i stąd zainteresowanie między innymi literaturą koreańską. Zaznaczam, że pod wpływem powieści nie planuję palić sierści naszych psów, ani tym bardziej ich konsumować. :)
UsuńKonsumpcja nasączanych kaczych jaj też pewnie w grę nie wchodzi?:) Za mało znam orientalnych książek, żeby się wypowiadać, bo to, że Oe mi nie podszedł o niczym nie świadczy.
OdpowiedzUsuńNie wchodzi, choć babcia dziewczynki je konsumowała, bo bardzo bała się wiatru.
UsuńJa też czytałam jeszcze niewiele, ale Azja mnie bardzo intryguje. Mam pewne przeczucia co do pisarzy, których książki mogłyby Ci się spodobać i może kiedyś przeprowadzę indoktrynację. :)
Rozumiem, że kacze jaja namaczane też w grę nie wchodzą?:P Bardziej niż smutek odstręcza mnie poetyckość, proza poetycka to nie jest to, co zacofani lubią najbardziej:)
OdpowiedzUsuńKacze jaja nasączane też zdecydowanie sobie odpuszczę. :) Poetyckość w powieści jest bardzo dyskretna i nie sądzę, żeby wywołała u Ciebie jakieś negatywne reakcje. :)
UsuńJestem wyjątkowo alergicznym przypadkiem, mnie nawet czasem drażniła zbytnia poetyckość Muminków:P
UsuńNo to już są prawdziwe herezje! :) Zamarłam czytając te bluźniercze słowa. :)
UsuńMuminkowa poetyckość mnie zawsze roztkliwia.
Tak myślałem, że zaczniesz krzesło rąbać, żeby mnie spalić na stosie:P Ale przez większość życia czytałem Muminki dla akcji, a poetyckość doceniłem czytając książeczki na głos dziecku, wtedy to dopiero zabrzmiało odpowiednio:D
UsuńNic nie zaczęłam rąbać, bo wprost skamieniałam ze zgrozy! :)
UsuńSzkoda, że wykonanie Kowalewskiego nie jest najlepsze, bo wersja audio rzeczywiście mogłaby uwypuklić uroki prozy Jansson.
Zastanawiam się, kto by dobrze przeczytał Muminki i właściwie trudno mi kogoś wskazać. Zastanawiam się nad Anną Seniuk, ale wydaje mi się, że to powinien być ktoś o cieplejszym i spokojniejszym głosie.
Kowalewski i poezja, no ja Cię bardzo przepraszam:P Poetyczność Muminków bardzo dobrze wydobyła Senna kołysanka Krystyny Prońko ze starodawnego słuchowiska na podstawie bodajże Lata M.:) A o poezji w M. pisała Małgorzata Musierowicz i dzięki niej w ogóle zwróciłem uwagę na ten element Muminków. Zresztą zawsze najbardziej lubiłem Dolinę, a tam tej poezji jakby najmniej, co innego Filifionka, która się bała katastrof albo Mama M w namalowanym ogrodzie.
UsuńPamiętam, że kiedyś wspominałeś o tym słuchowisku.
UsuńKowalewski miał zapewne akcentować elementy zabawne, których też jest sporo, ale poezji raczej nie spodziewałabym się.
Musierowicz pisała o Muminkach?! Będę musiała odnaleźć ten tekst. Mam nadzieję, że znalazł się w wersji książkowej "Frywolitek".
Uosobieniem poezji jest dla mnie Włóczykij. On nie musi mówić o poezji, on nią jest.
Kowalewski to głównie błędnie akcentował zdania:P Musierowicz jest wielką fanką Muminków i tekst jest w książkowych Frywolitkach, a jakże:) Zresztą nawet nie wiem, czy jeden, czy kilka. Ja jestem fanem Mamy Muminka, podziwiam jej zimną krew i klasę w każdej sytuacji:)
UsuńTo świetnie, poszukam we "Frywolitkach".
UsuńJeśli mogę spodziewać się kilku tekstów o Muminkach, to tym lepiej. :)
Mama Muminka jest wspaniała, jej umiejętność zapanowania nad ekscentryczną czeredką zawsze mnie zdumiewała. Plus olimpijski spokój i bardzo mądra filozofia życiowa. :)
Mama Muminka jest idealnym wcieleniem mądrości Marka Aureliusza, którą kiedyś cytowałem u Padmy:) No i smaży świetne naleśniki:)
UsuńMama Muminka robi też pyszne konfitury. :)
UsuńJak dotychczas znalazłam jeden tekst Musierowicz o Muminkach. To jej relacja z konferencji w Gdańsku poświęconej twórczości Tove Jansson. Rzeczywiście, widać, że jest oczarowana Muminkami. :)
Ta relacja z Gdańska to tekst zasadniczy, reszta to jakieś krótsze lub dłuższe wzmianki i odniesienia, o ile pamiętam.
UsuńTo świetnie, z przyjemnością sobie pobuszuję w poszukiwaniu trolli! :) Właśnie uświadomiłam sobie, że niektórych frywolitkowych tekstów MM zupełnie nie pamiętam.
UsuńWięc miłej powtórki życzę:)
UsuńDzięki. :)
UsuńCoś urzekło mnie w tej recenzji, więc zagłębię się w treść książki, a tym bardziej, że powieść jest osadzona w klimacie kultury orientalnej - a to może zaskoczyć każdego Europejczyka.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję Piegusko. Moim zdaniem to książka jest urzekająca, choć dość przygnębiająca. Tak dużo się teraz publikuje książek o Chinach, Japonii, Indiach, a kultura tych państw jest dla nas nadal zagadkowa. Bardzo chciałabym tam kiedyś pojechać.
UsuńLirael, Twoja recenzja sprawiła, że mam ochotę przeczytać tę książkę pomimo, że wcale nie mam ochoty na taki klimat. W ogóle mało czytałam literatury wschodu, a jeżeli już to raczej z Indii. Mam wrażenie, że to niesamowicie klimatyczna książka.
OdpowiedzUsuńGrendello, powieść jest zwiewna i melancholijna, choć losy U-mi nastrajają dość pesymistycznie. Są w tej opowieści i kruchość, i przejmujące emocje.
UsuńLiteratura z Indii i tworzona przez hinduskich emigrantów zajmuje u mnie miejsce szczególne, ale przekonuję się, inne rejony Azji też warto literacko spenetrować.
A "Ptak" może do Ciebie pofrunąć razem z wiadomą książką, kiedy ją w końcu przeczytam. :)
Lirael, książka wydaje się fantastyczna! Bardzo podoba mi się zwłaszcza obecność ludowych mądrości. Smutny obraz Korei Południowej - jako kraju samotnych ,zdemoralizowanych ludzi - przedstawiają również koreańskie filmy, spośród których wstrząsnął mną jakiś czas temu doskonały obraz "Poezja" Lee Chang-donga.
OdpowiedzUsuń"Poezji" nie ogladałam, a już sam tytuł bardzo do tego zachęca, choć jak piszesz, film raczej nie wprowadzi mnie w radosny nastrój. Samotność jest wszechobecna w "Ptaku". Chociaż ludzie są straszliwie stłoczeni, tak naprawdę czują się wyobcowani. Obrazują to losy nie tylko głównych bohaterów, ale również ich sąsiadów. To galeria malowniczych postaci.
UsuńJeszcze straszniej musi wygladać życie dzieci z takich rodzin w Korei Północnej. :(
Poczekam, aż przyjdzie wiosna, z natury rzeczy mniej depresyjna niz zima, i może sie wezmę za "Ptaka". Recenzja nie pozostawia mi wyboru:).
OdpowiedzUsuńDzięki. :) Zdecydowanie mroźne ciemności nie sprzyjają lekturze tej książki.
Usuńksiazka "Zabic drozda" mnie kiedys zachwycila,wiec moze i ta tez...zapisuje na liste -przeczytac,kupic,pozyczyc;)
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam "Zabić drozda", również w wersji filmowej. Bardzo popieram dodanie "Ptaka" do rzeczonej listy. :)
UsuńBardzo podobają mi się cytaty, które podałaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sol
Bardzo dziękuję, mam nadzieję, że zachęciły Cę do sięgnięcia po książkę.
Usuń