Dzisiaj mija dwusetna rocznica urodzin Charlesa Dickensa.
Dawno temu przeczytałam "Opowieść wigilijną", "Oliwera Twista" i "Davida Copperfielda". Jego powieści podobały mi się, ale nie ekstatycznie. W roku 2008 przyszła pora na "Wielkie nadzieje", które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Kilka postaci i scen - do zapamiętania na zawsze. Oglądałam też luźną adaptację filmową z Gwyneth Paltrow i Christianem Slaterem, ale nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Czytelnikom, którzy mają ochotę zawrzeć bliższą znajomość z Dickensem, bardzo polecam "Wielkie nadzieje".
Z zazdrością obserwuję obchody okrągłej rocznicy Dickensa w Wielkiej Brytanii. Świetna strona internetowa, liczne wydarzenia, wystawy, publikacje. Marzyłoby mi się, żeby nasz Józef Ignacy Kraszewski, który w lipcu również będzie świętować dwusetne urodziny, doczekał się choć drobnej cząstki takich honorów i atencji. Chwilowo jeszcze cisza. A propos, wciąż serdecznie zapraszamy do udziału w akcji 200/200. Brakuje nam 109 recenzji, a czas płynie nieubłaganie.
Tymczasem wyszperałam kilka ciekawostek z życia Dickensa:
- Pracę pisarza zgrabnie łączył z rolą ojca dużej rodziny - miał dziesięcioro dzieci. Oto lista:
- Charles Culliford (Charley) Dickens (1837-1896)
- Mary (Mamie) Dickens (1838-1896)
- Kate Macready (Katie) Dickens (1839-1929)
- Walter Savage Landor Dickens (1841-1863)
- Francis Jeffrey (Frank) Dickens (1844-1886)
- Alfred D'Orsay Tennyson Dickens (1845-1912)
- Sydney Smith Haldimand Dickens (1847-1872)
- Henry Fielding (Harry) Dickens (1849-1933)
- Dora Annie Dickens (1850-1851)
- Edward Bulwer Lytton (Plorn) Dickens (1852-1902)
- Miał zwyczaj nadawać zabawne przezwiska nie tylko swoim bohaterom, ale również potomstwu:
Charles Jr., “Charley”
Mary, “Mamie”
Kate, “Lucifer Box”
Walter, “Young Skull”
Francis, “Chickenstalker”
Alfred, “Sampson Brass” lub “Skittles”
Sydney, “The Ocean Spectre” lub“The Admiral”
Henry, “Mr. H”
Dora (zmarła wkrótce po urodzeniu)
Edward, “Plorn”
- Spośród wszystkich swoich dzieł najbardziej lubił i cenił "Davida Copperfielda".
- Powieści Dickensa ukazywały się w odcinkach. W Bostonie w niecierpliwym oczekiwaniu na statek, który wiózł siedemdziesiąty pierwszy rozdział "Magazynu osobliwości", w porcie zgromadził się zniecierpliwiony tłum (podobno cztery tysiące osób!). Gorączkowo wypytywano kapitana, czy ciesząca się uwielbieniem czytelników Nell nie żyje. Kiedy kapitan potwierdził tę smutną wiadomość, rozległ się ponury, zbiorowy jęk.
- Podobno Edgar Allan Poe był jedynym czytelnikiem, który potrafił z wyprzedzeniem przewidzieć, jak rozwiną się skomplikowane wątki powieści Dickensa.
- Szkolna edukacja pisarza trwała w sumie cztery lata i zakończyła się, gdy ukończył piętnaście lat.
- Charles sprawiał wrażenie neurotyka. Miał zwyczaj ciągle przeczesywać włosy i przeglądać się w lusterku. Cierpiał na epilepsję. Kilku bohaterów jego książek też zmagało się z tą chorobą, na przykład przyrodni brat Oliwera Twista.
- W gabinecie Dickensa znajdowały się sekretne drzwi, które wyglądały jak biblioteczka wypełniona tomami o dziwnych tytułach.
- Pisarz blisko przyjaźnił się z Hansem Christianem Andersenem, który zadedykował mu jedną z książek. Co nie zmienia faktu, że kiedy Duńczyk lekko nadużył jego gościnności, został za to żartobliwie skarcony: na lustrze pojawiła się karteczka z wydrukowanym napisem: "Hans Andersen sypiał w tym pokoju przez pięć tygodni, które dla rodziny zdały się WIECZNOŚCIĄ".
- Charles bardzo interesował się hipnozą i mesmeryzmem. Wykorzystywał niekonwencjonalne metody lecząc żonę-hipochondryczkę i dzieci.
- W roku 1865 przeżył poważną katastrofę kolejową. Wagon, w którym się znajdował, jako jedyny z ośmiu nie wpadł do rzeki. Pisarz nie doznał poważnych obrażeń, ale wydarzenie zdruzgotało go psychicznie.
Miłośników soczystej prozy, barwnych postaci i wielowątkowych powieści zachęcam do sięgnięcia po książki Dickensa. Nie tylko w roku okrągłej rocznicy. Sama też zamierzam to uczynić.
Zastanawiam się, czy do końca doceniamy wpływ, jaki autor "Klubu Pickwicka" wywarł na rozwój powieści? Czy nie traktujemy go troszkę protekcjonalnie, uznając za sympatycznego nudziarza?
Mam nadzieję, że lektura jego kolejnej książki pozwoli mi znaleźć odpowiedź na te pytania, a w każdym razie się do niej zbliżyć. Cieszę się, że za kilka dni dotrze do mnie wysoko oceniana biografia pisarza zatytułowana po prostu "Charles Dickens: A Life", autorstwa Claire Tomalin, która dziś napisała do niego piękny list.
Charles Dickens. |
Bardzo ciekawe informacje "wygrzebałaś".
OdpowiedzUsuńPudełko Lucyfera jak tak można o córce?! ;)
Karolek chyba był neurotykiem, bo podobno sprawdzał pokoje dzieci i w przypadku najdrobniejszych przewinień porządkowych delikwentowi zostawiał liścik z pouczeniem. Że też miał czas na takie rzeczy przy takiej ilości dziatwy.
OdpowiedzUsuńPoza tym cierpiał na epilepsję i chorobą tą "obdarował" kilku bohaterów swoich powieści.
Andersen (mimo że sam trudny w użyciu;)podczas tej samej wizyty był dość nieładnie traktowany także przez synów Dickensa.
Brzmi to jak złośliwe plotki, ale wyczytałam te historie na stronach angielskich poświęconych pisarzowi.
~ American Corner
OdpowiedzUsuńDzięki, myślę, że jest ich jeszcze mnostwo. Mam nadzieję, że kolejne znajdę w biografii.
To prawda, Pudełko Lucyfera jest lekko wstrząsające! :) Zresztą Chickenstalker też nie brzmi szczególnie słodko. :)
~ Ania
Mnóstwo ciekawostek, dzięki! W ogóle liściki z pouczeniami i przestrogami to była chyba jego specjalność. :) Rzeczywiście, musiał je pisywać hurtowo. Ciekawie, czy do żony też je pisywał.
Dla mnie szokujące jest zestawienie Dickens & Andersen! :) Wydawać by się mogło, że woda i ogień. A raczej ziemia i powietrze. :)
Jak dla mnie ogień i lód;)
UsuńNo ładnie, to zapewne skutki lektury powieści Vesaasa. :D
UsuńA ja już nie pamiętam, kiedy czytałem ostatnio Dickensa:P Pickwick mnie nudził, lepsi byli Twist z Copperfieldem. A Opowieść o dwóch miastach miała doprawdy krwawe momenty. Od pewnego czasu z wyrzutem patrzy z półki Mała Dorrit, akurat dla uczczenia rocznicy:)
OdpowiedzUsuńJa pamiętam, ale nie ma się czym chwalić.;(
UsuńJak miło wiedzieć, że innych Pickwick również nie oczarował.
Wydaje mi się, że jego książki w ogóle były dość przerażające. Dawka przemocy - dość znaczna.
A do mnie "Mała Dorrit" właśnie idzie, oczywiście w obowiązkowym granatowym, płóciennym ubranku, a w dodatku z ilustracjami. :) Lada dzień przytransportuje ją pani listonoszka.
UsuńPo tym bostońskim portowym epizodzie bardzo zaciekawił mnie też "Magazyn osobliwości", skoro wywoływał zbiorową histerię. :)
Pickwick jest irytującym głupkiem, chociaż wszędzie trąbią, że to uosobienie humanizmu i dobroci:P Dorrit mam w granatowym wydaniu, a jakże, zbieram je sobie powoli, bo Dickens nie ma u mnie priorytetu. A cena Samotni jest skandaliczna:P
UsuńNo, no. Widzę, że Pickwick zalazł Ci za skórę.;)
UsuńZaraz tam zalazł, raczej irytował. Nie wiem, kto wymyślił, że to wcielenie dobroci. Raczej naiwności:P A co do przemocy - wiadomo, że seks i przemoc sprzedają się najlepiej. Dickens o seksie pisać nie mógł, więc mu tylko krwawe epizody zostały. Temat rewolucji francuskiej dał mu wyjątkowe pole do popisu:)
UsuńMam nadzieję, że wznowią znowu jego książki w Polsce! "Samotnia" na allegro osiąga krocie, to skandal!
OdpowiedzUsuńcieszę się, że dziś o nim napisałaś:)
pozdrawiam serdecznie
Słyszałam, że niektóre powieści są bardzo trudno dostępne, a nawet te popularniejsze w lepszych wydaniach bywają rozchwytywane.
UsuńTo dziwne, przecież twórczość Dickensa to stuprocentowa domena publiczna. Może chodzi o prawa autorskie do przekładów.
Dzięki i przesyłam serdeczności.
A ja chyba przeczytam właśnie "Wielkie nadzieje". Na razie znam tylko "Magazyn osobliwości" i "Opowieść Wigilijną" :)
OdpowiedzUsuń"Wielkie nadzieje" bardzo polecam! Jak wspominałam, byłam zachwycona tą powieścią. Mnie nęci "Magazyn osobliwości". Już sam tytuł intryguje. :)
UsuńPlanuję przeczytać "Magazyn osobliwości" oraz "Małą Dorrit". Ja tam zawsze go lubiłam i nigdy mnie nie nudził :)
OdpowiedzUsuńJa mam "Małą Dorrit" w najbliższych planach. Jak wspominałam, czekam na przesyłkę. A "Magazyn osobliwości" i "Samotnię" w trochę dalszych. :)
UsuńTrudno nie lubić Dickensa, choć nie wszyscy chyba się do tego przyznają. :)
Posypały się o nim posty :)
OdpowiedzUsuńPozwoliłam sobie podlinkować Twojego u siebie, skoro zebrałaś trochę ciekawostek :)
Za mną Oliver Twist, którym przeprosiłam się z Dickensem po źle wspominanej Opowieści wigilijnej. W dzień jego urodzin zaczęłam Davida Copperfielda, a do końca roku jeszcze 4 tytułu są w kolejce. Jak świętować, to świętować :)
Zaraz będę nadrabiać zaległości w lekturze. Widziałam, że na blogach angielskich też mnóstwo notek na ten temat.
UsuńBardzo mi miło, że podlinkowałaś mój tekst. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej ponoć znakomitej biografii będę miała do dodania wiele kolejnych ciekawostek, którymi oczywiście nie omieszkam się podzielić.
Masz ambitne plany związane z powieściami Dickensa. Będę trzymać kciuki za ich powodzenie i uważnie obserwować Twoje poczynania. :)
Dla mnie najlepszą jego ksiązką są "Wielkie nadzieje". A może w związku z tą rocznicą utworzyć by jakiegoś bloga wyzwaniowego, bo widzę, że masę tekstów powstało jak grzyby po deszczu w jednej chwili. Można by to zebrać do kupy. Co wy na to?
OdpowiedzUsuńGdybym miała wybrać tę, która podobała mi się najbardziej, też wskazałabym na "Wielkie nadzieje". :)
UsuńNiestety, z moich obserwacji wynika, że blogi "wyzwaniowe" po fali entuzjazmu na początku powoli zamierają i z czasem coraz mniej osób na nie zagląda. Oczywiście tak nie musi być zawsze.
Mam trochę inny pomysł związany z powieścią Dickensa, ale muszę poczekać aż mi się skrystalizuje. :)
Trzymam kciuki za pomysł i czekam na krystalizację:) Jeżeli jest to coś do czego można się przyłączyć lub wziąć udział to fajnie, chętnie coś rozwiążę (mam na myśli zagadkę, konkurs czy inny teleturniej miast):-)
UsuńWprawdzie o teleturnieju miast nie myślałam, ale pomysł również godny rozważenia. :)
UsuńBędę informować w miarę krystalizacji idei. :)
Uwielbiam "Opowieść Wigilijną", czytam ją w każde święta. Autora także bardzo cenię ;)
OdpowiedzUsuńWyczytałam, że wydanie "Opowieści wigilijnej" mniej więcej zbiega się w czasie z początkiem tradycji dekorowania choinek i wysyłania kartek z życzeniami. Trudno o bardziej świąteczną opowieść. :)
UsuńOj, Andersenowi przyłożył nieparlamentarnie.
OdpowiedzUsuńCiekawa uwaga o protekcjonalnym odbiorze. Jest coś na rzeczy. I może dlatego nie ciągnie mnie do Karola. Ale przeszkadza mi trochę, że nie znam "Klubu Pickwicka". Ten tytuł brzmi jak zadany/niezrealizowany. I podsłuchuję powyższe komentarze, gdzie Anka i Zacofany ziewają nad Pickwickiem, i myślę sobie: no nie mam zdania.
Gdybym sięgnęła, to właśnie po ten tytuł.
Dorzucę jeszcze dość powszechnie znaną frazę Szymborskiej ("Możliwości"): "Wolę Dickensa od Dostojewskiego". To nie jest moje "wolę", ale z szacunku dla W.Sz., mogę je potraktować jak ostrogę. Do czytania.
Pozdrawiam!
Moja przygoda z Pickwickiem miała taki porządek: najpierw była inscenizacja z Kaczorem w T. Powszechnym i z braku zachwytu postanowiłam poszukać go w pierwowzorze lit. Było jeszcze gorzej.;(
UsuńNaturalnie nie znaczy to, że Tobie się nie uda odkryć uroku tej powieści.;)
Byłem na tym przedstawieniu, nie było najgorsze:P Przynajmniej się tak nie ciągnęło jak książka, którą już wtedy miałem za sobą:P
UsuńTamaryszku, u mnie wynik meczu Dickens contra Dostojewski to 3:0. :) Niestety, mimo wielu usilnych prób nie byłam w stanie zmóc żadnej książki Dostojewskiego, a próbowałam różne. Może to nie był dobry czas i powinnam znowu spróbować. W każdym razie przyznaję się bez bicia. :)
UsuńWe mnie się budzi duch przekory i coraz bardziej Pickwick mnie intryguje. :)
Przypuszczam, że główną atrakcję stanowią liczne anegdotki, ale w takich dwutomowych ilościach mogą okazać się lekko niestrawne. :)
Bardzo jestem ciekawa, jak udało się z tak obszernej powieści zrobić przedstawienie teatralne, ale najwyraźniej pomysł na adaptację się pojawił.
Niestety muszę się zgodzić z zmoimi szlachetnymi przedmówcami. "Klub Pickwicka" jest ckliwy, łzawy, śmieszny (w tym sensie, że ktoś mógł coś takiego napisać) i nidny. Jedyne co sensownego można w nim znaleźć to włąśnie anegdoty. nijak nie mogę zrozumieć dlaczego ta książka cieszy/ła się takim powodzeniem, co w niej takiego, może mi jakaś dobra dusza wyjaśni.
UsuńW takim razie może tylko przeskanuję pod kątem anegdot. :)
UsuńDuch przekory odzywa się coraz głośniej, ale rozsądek nakazuje mi jednak rozważenie licznych głosów krytycznych. Niestety, nie mogę sobie przypomnieć, gdzie czytałam zachwyty nad tą książką, jako krynicą ciepłego poczucia humoru.
Piszą tak w opracowaniach literatury angielskiej, biografiach Dickensa, wstępach, przedsłowiach, posłowiach i opracowaniach Klubu oraz na okładkach:) To zdaje się taki dogmat, który się narzuca czytelnikowi, a ten ma potem drgawki, że nie poznał się na arcydziele i w związku z tym coś jest z nim nie tak. Rzuca czytanie i idzie się upić albo rzucić z mostu:)
Usuń:D :D :D Jeśli kiedyś przeczytam "Klub...", będę skrupulatnie obserwować swoje reakcje. :) Mam nadzieję, że do skoków z mostu nie dojdzie, będą miały miejsce jedynie skoki z radości. Że takie dobre, albo że w wreszcie skończyłam. :)
UsuńCzytałam "Klub Pickwicka" i o ile sam pan P. nieco mnie irytował, to już jego służący Sam był cudny. Z tym swoim zdrowym podejściem do świata...
OdpowiedzUsuńI jest to książka, która udowadnia, że nie tylko nasi rodacy nadużywają napojów wyskokowych. A te stosy jedzenia... W każdym razie cały czas byłam głodna przy tej książce.
Oczywiście znam "Opowieść wigilijną" i jeszcze nowelkę "Świerszcz za kominem". A i przeczytałam "Wielkie nadzieje" - zasadniczo mi się podobały, ale męczyłam się z nimi coś ze trzy miesiące...
Czyli chyba nie najgorzej się w temacie twórczości Dickensa orientuję;)
Służący sam natychmiast skojarzył mi się z "Władcą pierścieni". :) Kto wie, może to było celowe nawiązanie Tolkiena. Zdrowe podejście też jak najbardziej by pasowało!
UsuńKulinaria jeszcze bardziej mnie zachęcają do Pickwicka.
Przed chwilą zaglądałam, bo mam go na półce i początek faktycznie takki lekko rozwlekły. :(
Mnie "Wielkie nadzieje" bardzo pochłonęły. Pamiętam, że czytałam je w pociągu i świat dosłownie przestał istnieć. :)
Sam Weller ratuje "Klub", ale jest go dość mało w porównaniu z rozwlekłymi tyradami Pickwicka.
Usuń"wielkie nadzieje" są znakomite nawet i za drugim razem, zwłaszcza kiedy wiedziałem już pewne rzeczy o tej książce, że nazwiska odgrywają rolę, Dickensowscy doubles, czyli pary bohaterów przeciwstawnych sobie, i inne wymyslone przez niego motywy, tematy, symbole. Wcześniej czytałem inne jego powieści i dopiero przy tej otworzyły mi sie ze zdziwienia oczy, nie podejrzewałem Dickensa o takie główkowanie, myślałem trochę o jego powieściach jak o przygodowych.
UsuńA służący Sam ściągnięty od Dickensa występuje także w "Kochanicy Francuza" Johna Fowlesa, w końcu to postmodernista.
Zapomniałam o "Kochanicy Francuza". To jedna z moich najulubieńszych książek wszech czasów.
UsuńCzytając "Wielkie nadzieje" miałam właśnie wrażenie, że przy pozorach staroświeckiej, tradycyjnej powieści ona jest bardzo współczesna. Chętnie przeczytałbym sobie jakieś krytyczne opracowanie.
Mam zamiar przeczytać też książkę Lloyda Jonesa "Mr Pip", która podobno mocno nawiązuje do "Wielkich nadziei" i ogólnie zapowiada się nieźle.
Klub Pickwicka zaczął się sprzedawać dopiero po wprowadzeniu postaci Sama, którego publiczność uwielbiała. I jak widać przez lata nic się nie zmieniło:P
UsuńCzyli Sam został dodany tak jakby na życzenie publiczności? Właśnie wyczytałam, że w jego wypowiedziach jest mnóstwo cockneyu. Tłumacz tym razem też nie miał łatwego zadania.
UsuńRaczej dorzucony jako rozpaczliwa próba poprawienia wyników sprzedaży:P Cockneyem się w polskiej wersji nie posługuje, raczej chyba takim trochę Wiechem mówi, o ile pamiętam:)
UsuńDorzut okazał się przebojem. :) Musiały być chyba jakieś zawirowania z przekładem, bo w moim egzemplarzu jest informacja, że tłumaczył Włodzimierz Górski, a uzupełnili Zofia i Wiktor Popławscy. Widzę, że trafiają się ciekawe słowa jak na przykład "rzezignat". :) I natknęłam się na bardzo aktualną, urokliwą sentencję na początku II tomu: "Piękny czas dla tych, co mają ciepłe ubranie, jak mówił biały niedźwiedź ślizgając się na łyżwach" :)
UsuńAnek ma rację, oni się ciągle objadają! :P
Strzelam w ciemno, że to jakieś podrasowane tłumaczenie przedwojenne:) Oni także pili, nie tylko jedli:P
UsuńNajpewniej tak właśnie wygląda sprawa tego przekładu. A propos picia właśnie znalazłam kolejny aforyzm: "wódka "Pod Błękitnym Lwem" jest zanadto dobra, by móc się z nią tak prędko rozstać". :)
UsuńJa sobie na kindla ściągnęłam całego Dickensa za grosze i obiecałam jednemu z szefów, że coś przeczytam, bo on Dickensa uwielbia. Ja znam tylko właściwie Pickwicka i pół Małej Dorrit. Pół dlatego, że tom drugi mnie zawsze znudził strasznie... A u nas w bibliotekach będą odczyty, wykłady, może jakieś zajęcia plastyczne dla dzieci, wystawy książek - wszytsko w temacie. Poza tym byłyśmy z Padmą na wystawie Dickensa w Museum of London - polecam jej wpis na blogu... Bardzo ciekawa wystawa.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę:-\
UsuńOj, to zła wiadomość, że drugi tom "Małej Dorrit" rozczarowuje. :( Ciekawe, jakie na mnie zrobi wrażenie. Bo ogólnie rzecz biorąc mam coraz większe nadzieje związane z Dickensem. :)
UsuńJa też bardzo Ci zazdroszczę możliwości udziału w tych imprezach. Naprawdę interesujące propozycje. Relację z wystawy czytałam z wielką przyjemnością, jak tylko się pojawiła.
Jako nastolatka czytałam Davida Coperfielda i Klub Pickwicka. Zdanie mam podobne do twojego. Podobało się, ale bez ekstazy. Niedawno w ramach wyzwania klasyka przeczytałam Opowieść wigilijną i Oliwera Twista. Wrażenia - znowuż podobne. Bardziej podobał mi się musical Opowieść wigilijna, a raczej film z muzyką w tle. Ponieważ nie poddaję się jeszcze, sięgnę po zachwalane przez ciebie Wielkie nadzieje.
OdpowiedzUsuńJak zwykle u Ciebie - interesujący wpis i ciekawe informacje.
Znając Twoje zainteresowania muzyczne, nie dziwię się, że ta wersja "Opowieści wigilijnej" wywołała u Ciebie większe zainteresowanie.
UsuńDo przeczytania "Wielkich nadziei" namawiam Cię z wszystkich sił. Mam nadzieję, że Cię nie rozczarują.
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa.
Wstyd mi, w szkole podstawowej przeczytałam "Davida Copperfielda", potem obejrzałam "Olivera Twista" i na tym moja znajomość Dickensa się kończy. Wprawdzie z okazji okrągłej rocznicy miałam zamiar nadrobić zaległości, ale na zamiarze się skończyło. No cóż... A do JIKa wracając - "Ładową pieczarę" męczę. :-)
OdpowiedzUsuńMonotemo, ja tam żadnych powodów do wstydu nie widzę. :) Rok jeszcze się nie skończył i wszystkie plany rocznicowe można jeszcze zrealizować. Skoro męczysz tę JIKową "Pieczarę", to nie wygląda mi na szczególne arcydzieło. Czuję się ostrzeżona. :)
UsuńNie lubie ani Copperfielda ani Pickwicka, a Wielkie nadzieje straszliwie mnie wynudzily czyli sztandarowe dziela Dickensa chyba nie sa dla mnie. Ale Samotnia rzadzi, a Opowiesc wigilijna to jak powracajacy motyw muzyczny w moim zyciu, uwielbiam :) Pamietam jak czytalam Wyklady o literaturze Nabokova i jego wyklad o Samotni wlasnie. Czlowiek odnosil wrazenie, ze do tej pory po prostu sie ludzil, ze umie czytac i ze przeczytal Samotnie. Nabokov to mistrz, wszystkim ktorzy uznaja Dickensa za sympatycznego nudziarza polecam ten wyklad :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei odnioslam wrazenie, ze Dickens naprawde nie znosil Andersena w goscinie. Staram sie go zrozumiec - to musialo byc trudne dla wszystkich przestajacych z Hansem Christianem - on po prostu naprawde na wielu poziomach zachowal emocjonalna intensywnosc i potrzebe bezwzglednej akceptacji malego dziecka, ktora u doroslego przejawia sie niekiedy rozpaczliwie i strasznie uciazliwie dla otoczenia. Ale mimo wszystko - Dickens byl okropny dla Andersena.
Cieszę się bardzo, że "Samotnia" tak wysoko została przez Ciebie oceniona, bo jest to jedna z książek Dickensa, które bardzo chciałabym przeczytać.
UsuńA Wykłady o literaturze muszę koniecznie poznać - ostatnio osoby, których gust bardzo cenię, często się do nich odwołują. Kiedyś czytałam tylko tekst Nabokova o Don Kichocie (przeczytanie tej książki to moje kolejne marzenie :) i byłam zachwycona, choć powieści Nabokova nie wywołują u mnie żywszego bicia serca. Szczególnie cieszę się z tego, że Nabokov napisał właśnie o "Samotni", o której nie wiem zbyt wiele.
Moje plany obejmują autobiografię i biografię Andersena i wątek przyjaźni/znajomości z Dickensem będę mieć na uwadze. Nie bronię Dickensa, ale może, ale biorąc pod uwagę, zobowiązania wobec wydawców, przedłużający się pobyt przyjaciela mógł być dla niego irytujący.
A propos tych zobowiązań, nie wyobrażam sobie życia pod taką presją, to czekanie wydawcy na kolejne odcinki, konieczność dostarczania ich w określonym czasie bez względu na nastrój, stan zdrowia, okoliczności rodzinne, a te przy dziesięciorgu dzieci na pewno obfitowały w niespodzianki nie do przewidzenia. Wcale się nie dziwię, że w czasie druku i pisania kolejnych odcinków "Lalki" Prus zniknął na kilka miesięcy i był kłopot ze zlokalizowaniem go i zmobilizowaniem go do dalszej pracy. :) Stres, który towarzyszy współczesnym autorom cykli powieściowych, to przypuszczalnie nic w porównaniu z tym, co przeżywali autorzy drukowanych miesiącami powieści w odcinkach.
Witam!
OdpowiedzUsuńPrzyznam się skrycie, że nie przepadam za Dickensem. Za młodu za to wręcz go uwielbiałam, szczególnie wszystkim znaną "Opowieść wigilijną", ale wydaje mi się, że po prostu się przejadłam.
W każdym razie cieszę się, że pojawiło się u Ciebie choć notka wspominającego tego autora. ;)
Pozdrawiam!
Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się u mnie również recenzja powieści Dickensa.
Usuń"Opowieść wigilijna" jest chyba najbardziej wyeksploatowanym utworem, pojawia się co roku w wersji filmowej, ale jak widać z powyższych osób, niektórym czytelnikom trudno jest wyobrazić sobie Święta bez tej książki.
Może za jakiś czas zrobisz kolejne podejście do twórczości Dickensa i będziesz bardziej zadowolona z tego spotkania. :)
Z przyjemnością przeczytałam kiedyś Klub Pickwicka, nie udało mi się za to przebrnąć przez Davida Copperfielda. To ciekawe, że Dickens, tak kiedyś popularny, tak się zestarzał, podczas gdy współczesnych mu Poe i Hawthorne'a nadal bardzo dobrze się czyta.
OdpowiedzUsuń