26 lutego 2012

Konkurs lutowy: Literackie syndromy. Ogłoszenie wyników.

Po raz kolejny okazało się, że jesteście niezawodni i lutowy konkurs skończył się już po kilku godzinach! :)
Wielkie podziękowania za udział, poświęcony czas i bezsenną lub prawie bezsenną noc, bo wiem, że niektórzy trudzili się do późna.
Zapraszam do lektury tekstu, który zainspirował mnie do konkursu. Dla utrudnienia konkursowe definicje zostały skrócone.

Czas na ogłoszenie wyników. 
Zwycięzcą konkursu został...
...który zdobył 10 na 10 możliwych punktów.
Fanfary i oklaski dla laureata, którego bardzo proszę o kontakt w sprawie nagrody.
Wielkie podziękowania i brawa również dla Ruczka, Tamaryszka, Kasi (Ktrya) i Sardegny, którym brakowało bardzo niewiele do maksymalnej liczby punktów. 

Serdecznie zapraszam Was na kolejny, marcowy konkurs. :)

Oto poprawne odpowiedzi:
1. Syndrom Alicji w Krainie Czarów - " Alicja w Krainie Czarów" Lewis Carroll)

2. Syndrom Roszpunki - "Roszpunka" Wilhelm i Jacob Grimm

3. Syndrom Kopciuszka - "Kopciuszek" bracia Wilhelm i Jacob Grimm lub wersja Charlesa Perrault'a

4. Syndrom Piotrusia Pana - "Piotruś Pan" James Matthew Barrie

5. Syndrom Doriana Graya - "Portret Doriana Graya" Oscar Wilde

6. Syndrom Otella - "Otello" William Szekspir

7. Syndrom Pollyanny - "Pollyanna" Eleanor H. Porter

8. Syndrom Mowgliego - "Księga Dżungli" Rudyard Kipling

9. Syndrom Hucka Finna - "Huckleberry Finn" Marka Twaina

10. Syndrom Nowych szat cesarza - "Nowe szaty cesarza" H. Ch. Andersen 

25 lutego 2012

Konkurs lutowy: Literackie syndromy

Mal. Nom Kinnear King.
UWAGA, KONKURS JUŻ JEST ZAKOŃCZONY! ZA CHWILĘ WYNIKI. :)
Serdecznie zapraszam do udziału w lutowym konkursie Literackie syndromy.
Psychiatria, psychologia i literatura często wędrują tymi samymi ścieżkami. Okazuje się, że niektóre terminy stosowane przez psychiatrów i psychologów mają rodowód literacki - w ich nazwach pojawiają się imiona książkowych bohaterów lub tytuły utworów.  
Zadanie konkursowe polega na tym, żeby na podstawie krótkiego opisu odgadnąć nazwy dziesięciu syndromów (to imię bohatera lub tytuł utworu), podać tytuły książek, z których pochodzą oraz autorów.  
Podobnie jak ostatnio proszę o nieumieszczanie odpowiedzi w komentarzach, a wysłanie ich mejlem na mój adres: lirael@pro.wp.pl Pamiętajcie też o podaniu swojego nicku lub imienia. Wygra osoba, która jako pierwsza poda poprawne rozwiązania, więc pośpiech jest wskazany. :)
Jeśli się okaże, że nikt nie wytypował właściwych nazw - w co, znając Was, szczerze wątpię - zwycięzcą zostanie ten, kto przyśle najwięcej poprawnych rozwiązań do północy w niedzielę.
Nagrodą dla zwycięzcy jest dowolna książka z internetowej księgarni w cenie do 35 zł.
W konkursie mogą uczestniczyć również osoby, które mieszkają za granicą, a również czytelnicy nieposiadający blogów.
Zadania konkursowe:
1. Syndrom ___
Osoby cierpiące na syndrom ___ postrzegają swoje części ciała i inne przedmioty w niewłaściwych rozmiarach i proporcjach.
2. Syndrom ___
Nazwa pochodzi od imienia księżniczki o pięknych i zaskakująco długich włosach. Syndrom ___ to rzadka choroba wywołana potrzebą zjadania włosów.
3. Syndrom ___
Związany jest z lękiem kobiet przed niezależnością i podświadomym pragnieniem, aby być pod opieką osób silniejszych, jak na przykład metaforyczna dobra wróżka lub książę.
4. Syndrom ___
"Nie chcę dorosnąć!" - tak można by najkrócej scharakteryzować ten syndrom. Dotyczy dorosłych, którzy mają tendencję do unikania odpowiedzialności.
5. Syndrom ___
Osoby cierpiące na syndrom ___ cechuje nadmierny niepokój o wygląd zewnętrzny. Nie radzą sobie ze zjawiskiem starzenia się. Często wykazują cechy narcystyczne i są silnie uzależniene od zabiegów i produktów kosmetycznych.
6. Syndrom ___
Osoby cierpiące na syndrom ___ charakteryzują się intensywną i często urojoną nieufnością wobec partnerów. Zespół ten jest nazywany również chorobliwą zazdrością.
7. Syndrom ___
Został nazwany na cześć ___ , postaci z bestsellerowej powieści dla dziewcząt. Syndrom ___ jest zjawiskiem psychologicznym, w którym człowiek staje się irracjonalnie optymistyczny.
8. Syndrom ___
W nazwie tego syndromu występuje imię dziecka, które było wychowywane przez zwierzęta. Dzieci z tym zespołem najczęściej przeżyły ogromny stres z powodu braku opieki i trudnych warunków życiowych.
9. Syndrom ___
Nazwa pochodzi od imienia dziecięcego bohatera, który stał się ulubieńcem czytelników. Osoby uskarżające się na ten syndrom w dzieciństwie unikały odpowiedzialności i obowiązków, co prowadzi do częstych zmian pracy i w wieku dorosłym. 
10. Syndrom  ___
W nazwie tego syndromu jest tytuł utworu. Ludzie, którzy mają syndrom ___ twierdzą, że wiedzą coś, nawet jeśli tak nie jest, aby nie uznano ich za głupców.
Życzę powodzenia!

22 lutego 2012

Powitanie z Marią

Maria Kuncewiczowa.
Z podziękowaniem dla wszystkich, którzy postanowili w marcu związać swoje czytelnicze losy z Marią Kuncewiczową (Marzec z Marią) i pod rozwagę tym, którzy się jeszcze wahają, przedstawiam fragmenty wywiadu z pisarką. Rozmowę przeprowadził Wojciech Wiśniewski.
- Napisała  pani  w  swojej  książce „Natura": „Moje marzenia były zawsze bezprzedmiotowe". Czy pani marzenia z okresu młodości spełni­ły się?
- Mówiąc „marzenia bezprzedmiotowe", myślę o marzeniach, które nie mają za przedmiot spraw i rzeczy konkretnych, takich jak na przykład dom, mąż czy kochanek, kariera czy podróż na południe. Jako dziecko i młoda kobieta marzyłam o „szczę­ściu” i o tym, żeby „wszystkim było dobrze”. Takie marzenia się nie spełniają, ale pomagają żyć twór­czo.
 - Pani definicja szczęścia?
- Zgoda na sie­bie i świat, czyli osiągnięcie takiego stanu, kiedy los własny i los świata przestaje być straszny - przeciwnie: budzi zachwyt. Ale to są chwile. Dla mnie najczęściej związane z radością, że jest aż tak pięknie. Z kimś czy z czymś. Na przykład z jakimś człowiekiem czy z ogrodem, czy z lasem i rzeką, czy ze słońcem na blacie stołu. Wiele szczęścia zawdzię­czam przyrodzie, architekturze i przedmiotom. Także poczuciu, że jestem niektórym ludziom potrzebna do szczęścia. Ale to jest zawsze pomieszane ze zdziwie­niem i z obawą; „czy sprostam”.
- „Fantomy i „Na­tura” to eseistyka i reportaż, autobiografia i publi­cystyka. Wspomnienia z czasów młodości, dzieciń­stwa splatają się z rzeczywistością i teraźniejszo­ścią. Czy to prawda, że z upływem lat pamięta się tylko dobre chwile?
- Chyba to nieprawda. Pamię­tam mnóstwo złych chwil i często o nich pisałam w „Fantomach" i w „Naturze", i we wszystkich innych moich książkach. Każde odejście, każde rozstanie, każdy zawód, każda klęska publiczna czy osobista jest złą chwilą. Każde życie jest chwilą. O tyle do­brą, o ile człowiek nie dał się złym chwilom.
- Co z lat szkolnych utkwiło pani najbardziej w pamię­ci?
Doskonale pamiętam tę złą chwilę, kiedy po­walałam farbą olejną najnowszą swoją sukienkę, l tę dobrą chwilę, kiedy „pani od polskiego” po­chwaliła moje wypracowanie o wiewiórce, która nie należała ani do lasu, ani do starego wiewióra, tylko  do  samej  siebie.  Więc  czyja  była  ta  wiewiór­ka? — swoja własna.
-  Jeden  z  krytyków  omawiając  „Naturę"   napisał: „Autobiografia   literacka   nie jest  dokumentem  życia, lecz jego artystyczną stylizacją. Wypowiedzenie pełnej prawdy o sobie, nawet jeśli postuluje się bezwzględną szczerość, jest  niemożliwe,  nigdy bowiem  nie osiąga się doskonałego samopoznania, a każda próba zrozu­mienia i przekazania własnej biografii staje się krea­cją z  pogranicza  prawdy i wyobraźni”.  Czy pani  się z tym zgadza?
-  Całkowicie   się   zgadzam.   Autor,   tak  jak   każdy człowiek, nawet najbardziej uważny i świadomy, mało wie  o  sobie  „na   zapas”,  więc  sam  dla   siebie  jest wieczną niespodzianką. Raczej stwarza siebie od wy­padku   do   wypadku,   wedle   każdorazowej   potrzeby. Więc i autoportret jest aktem twórczym zależnym od nastroju i od potrzeby artystycznej portrecisty. Są ma­larze, którzy obsesjonalnie — przez całe życie —  ma­lują autoportrety i te obrazy ogromnie się od siebie różnią. Czasami  model,  którym jest sam artysta, wy­stępuje w  przebraniu,  którego ten  artysta  nigdy  nie posiadał. Co do mnie, w mojej autobiografii starałam się  uczciwie  mówić  prawdę.  Ale wiadomo,  jak wiele twarzy ma każda prawda.
[...]
- Czy pani zdaniem istnieje obecnie takie zjawisko, jak literatura kobieca?
-  Tak  długo,  jak  istnieją  kobiety,   będzie  istniała literatura kobieca. Nie należy jednak w każdym cza­sie   historycznym   przypisywać  jej   tych   samych   cech. Była   sentymentalna  w  epoce   rozkwitu   sentymentów. Była drapieżna (na przykład Gabriela Zapolska) w epo­ce naturalizmu, i tak dalej, i tak dalej. Słowo „kobie­ca” jest wieloznaczne i w żadnym wypadku nie może mieć ujemnego sensu. Tak samo, jak słowo „męski”. Ani kobiety, ani mężczyźni nie mają monopolu na od­wagę czy na czułość. Więc literatura jest przede wszy­stkim  dobra  albo zła,  bez względu   na   płeć autora. I nie  może być przeznaczona  dla czytelników jednej płci. Kobiety przecież piszą o mężczyznach, a mężczy­źni o kobietach. Co z tego wynika, jest interesujące i jako informacja, i jako dzieło sztuki, l tylko tak może być sądzone. Świadczą o tym, między innymi, listy — bardzo  obfite  —  jakie  otrzymuję od   czytelników  obu płci.
-  W „Cudzoziemce" dużo nastroju wprowadza mu­zyka. Muzycznym leitmotivem tej powieści jest koncert skrzypcowy D-dur Brahmsa i pieśni Schumanna. Dla­czego wybrała pani właśnie te utwory muzyczne?
-   Nie  jest tajemnicą,  że  prototypem  Cudzoziemki była moja matka, a w jej życiu Brahms i Schumann odegrali rolą dominującą.
-  Osiem lat prowadziła pani wykłady na Wydziale Literatur Słowiańskich uniwersytetu w Chicago. Pisała pani sporo o tym w „Naturze”, ale proszę nam po­wiedzieć, czy któryś z pani studentów w Ameryce zro­zumiał tak naprawdę te nasze  polskie „rozdarte so­sny”, „walkę z szatanem”, chochoła, romantyczne tę­sknoty i nostalgie?
-  Jeśli student obiera sobie za przedmiot literaturę obcego języka, zakłada się,  że posiada  pewną dozę wyobraźni,   że   ciekawi   go   obcy   kraj,   obyczajowość i  psychika jego mieszkańców. Czy moi  studenci  „tak naprawdę” zrozumieli   na   przykład   metaforę  Żeromskiego o rozdartej sośnie albo taniec chochoła, albo tęsknotę w Paryżu do Soplicowa, albo sarkazmy „Beniowskiego” — zależało od stopnia i rodzaju ich wy­obraźni. Ale zrozumieć, nie znaczy jeszcze: współczuć. Można   zrozumieć   Polaka,   pozostając  Amerykaninem czy  Szwedem,   i  dalej  czuć wyłącznie  tak,  jak czują Amerykanie albo Szwedzi.
-  Podobno nie lubi pani czytać swoich książek?
-   Rzeczywiście   nie   lubię.   Zawsze   uderzają   mnie błędy i niedopowiedzenia. Zawsze chciałabym to po­wiedzieć inaczej.
-  Napisała   pani   „Tristana   1946"   i   „Gaj   oliwny" po angielsku. Czy był to w pewnym sensie podświa­domy przekład z języka polskiego?
-  O, nie. Właśnie dlatego pisałam te dwie książki także po angielsku, że ci ludzie — mała Pat i jej ro­dzice  w   „Gaju   oliwnym",   Kathleen   i   jej   otoczenie w „Tristanie” - mówili do mnie po angielsku. Słysza­łam ich głosy, ich akcent, ich melodię.
-  Jak to się stało, że pani zaczęła pisać?
-  Od początku pisałam tylko dlatego, że nie chcia­łam zwariować z nadmiaru wrażeń i uczuć.
-  Czy pani jest bardzo zaabsorbowana swoją pra­cą, kiedy pani pisze?
- Tak. Bardzo. Nie znoszę drugiej osoby w pokoju, w którym piszę.
- Jak pani  rozumie określenie „idealny czytelnik”, bohater snów wszystkich pisarzy?
-  Idealny czytelnik — dla  mnie — to taka  osoba, która nie tylko rozumie, ale i współczuje.
Wojciech Wiśniewski, Tego się nie dowiecie w szkole, Nasza Księgarnia, 1981, s. 154-159.

20 lutego 2012

Drugie blogowe urodziny, czyli papierowe gody :)

Dokładnie dwa lata temu, 20 lutego 2010 roku o godzinie 10.10, na moim blogu pojawił się pierwszy wpis. Druga rocznica w terminologii ślubnej nazywana jest papierową, co akurat pasuje do książkowej tematyki Lektur Lirael. :)
Pisząc nieśmiało notkę numer jeden, nie wiedziałam, jak ważny stanie się dla mnie blog i ile będzie mi dawać radości. Dzięki niemu nie tylko dowiedziałam się o wielu znakomitych książkach, na które być może nigdy nie zwróciłabym uwagi, ale poznałam też cudownych ludzi, którzy są dla mnie latarnią blogowej zaczarowanej dorożki.
Wiem, że są różne teorie na temat blogów i czytelników. O mojej napiszę krótko: bez Was to nie miałoby sensu.
Paul Octavious, 51 Love Stories
Serce na zdjęciu zostało wykonane z pięćdziesięciu jeden książek o miłości.

18 lutego 2012

Romans z antykwariatem i konserwy z ozorkiem (Helene Hanff, "84, Charing Cross Road")


Romans z antykwariatem i konserwy z ozorkiem
Czy można zakochać się w antykwariacie? Otóż uprzedzam Was, że jest to możliwe! Zwłaszcza w przypadku pisarki, pasjonatki literatury i kolekcjonerki książek. Przekonała się o tym Helene Hanff, która taki romans z przeżyła i opisała w zabawnej powieści w listach, „84, Charing Cross Road”. To pożywny, ciepły rosołek dla duszy bibliofila.

5 października 1949 roku okazał się ważną datą w życiu Helene,  scenarzystki z Nowego Jorku i pracowników londyńskiego antykwariatu, o czym zainteresowani wówczas nie mieli pojęcia. Tego dnia Hanff napisała pierwszy list do Marks & Co. Pilnie potrzebowała książek, które w Stanach Zjednoczonych były wtedy drogie, natomiast w Wielkiej Brytanii kupowało się je za bezcen. Helene znalazła reklamę w gazecie, przygotowała listę poszukiwanych pozycji i przesłała ją do rzeczonego antykwariatu, mieszczącego się na Charing Cross Road w Londynie. Okazało się, że to był początek wieloletniej przyjaźni Helene z pracownikami sklepu, a zwłaszcza Frankiem Doelem i jego rodziną.

Stopniowo korespondencja przestała brzmieć oficjalnie i nie dotyczyła już tylko zamówień, ale również książek i literatury (między innymi edycji „Dzienników” Samuela Pepysa) oraz blasków i cieni życia codziennego. W jednym z listów jest szczegółowy przepis na Yorkshire pudding. Sieć angielskich korespondentów Helene poszerzyła się się o członków rodziny pracowników księgarni, a nawet emerytowaną sąsiadkę-hafciarkę. Helene wyrażała rosnącą sympatię do personelu Marks & Co. nie tylko słowami. Wielokrotnie wysyłała im  paczki żywnościowe.  

Powieść składa się wyłącznie z korespondencji, a pisarka powstrzymała się od wszelkich komentarzy. Nawet malowniczy opis „ślicznego sklepiku rodem z Dickensa”[1], wypełnionego niekończącymi się rzędami półek, pojawia się w książce za sprawą relacji Maxine, koleżanki Helene, która osobiście odwiedziła Marks & Co. Na podstawie korespondencji czytelnik samodzielnie składa elementy obrazu głównych postaci, ich osobowości, zainteresowań, sytuacji rodzinnej. Świetnie jest rozegrany kontrast między impulsywną, bezpośrednią i serdeczną Amerykanką, Helene, a dystyngowanym Frankiem, Anglikiem o nienagannych manierach, widoczny w stylu ich listów, a nawet w interpunkcji.

Nie tylko książkami żyje człowiek i w powieści Hanff jest mnóstwo prozaicznych szczegółów dotyczących życia w powojennym Londynie. Domyślałam się, że sytuacja była dramatyczna, ale nie sądziłam, że aż tak. Żywność racjonowano jeszcze w latach pięćdziesiątych, a na nowy samochód trzeba było czekać 5-7 lat. Kulinarnym przebojem wspomnianych paczek od Helene okazały się konserwy z ozorkiem. „84, Charing Cross Road” to kopalnia historycznych i obyczajowych ciekawostek dla osób, które, podobnie jak ja, pasjonują się tym okresem w historii Wielkiej Brytanii. W kolejce do przeczytania czekają następne pozycje o podobnej tematyce, więc wkrótce do niej wrócę.

Czytelnicy przepadają za powieścią Helene Hanff, o czym świadczy chociażby duża liczba wydań. Książka doczekała się też adaptacji filmowej z Anne Bancroft i Anthonym Hopkinsem w rolach głównych. Tutaj obejrzycie nastrojowy trailer. Niestety, u nas jeszcze nikt nie zainteresował się żadną wersją „84, Charing Cross Road”. Zdumiewa mnie to, że polscy wydawcy, z drobnymi wyjątkami, uparcie ignorują fakt, że czytelnicy uwielbiają napisane z pasją książki o książkach. Maria Pruszkowska, Barbara N. Łopieńska, Jan Tomkowski, Anne Fadiman – to nazwiska autorów najbardziej poszukiwanych pozycji w serwisach aukcyjnych. Polscy wydawcy najwyraźniej troszczą się o lingwistyczne kompetencje obywateli i w taki oto sposób zachęcają do nauki języków obcych. W przypadku „84, Charing Cross Road” mam dobrą wiadomość: z angielskim tekstem poradzi sobie czytelnik średniozaawansowany, nawet z akcentem na „średnio”. Język powieści jest bezpretensjonalnie łatwy.

Jeśli macie ochotę na prostą, krzepiącą opowieść z mnóstwem bibliofilskich smaczków, która wywoła i uśmiech, i łzę, sięgnijcie po „84, Charing Cross”. Wydaje mi się, że magia tej książki Was też urzeknie. A jeśli zaliczacie się do grupy czytelników maniakalnych, którzy niczym Helene przeliczają ceny zabiegów dentystycznych na liczbę książek, które można by za tę sumę kupić, albo czekają tygodniami, żeby użyć w zdaniu jakieś fascynujące słowo znalezione w czytanym dziele (w przypadku Helene to był na przykład wyraz „varlet” - szelma, hultaj), przypuszczalnie wpadniecie w tę historię po uszy. 

Z radością dowiedziałam się o tym, że Hanff napisała drugą część powieści, „The Duchess of Bloomsbury Street”. Jak się zapewne domyślacie, planuję ją przeczytać. A jeśli kiedyś znajdę się w Londynie, na pewno powędruję na Charing Cross Road i ze wzruszeniem odnajdę numer 84.
Marks & Co., 84, Charing Cross Road, Londyn.
__________
[1] Helene Hanff,  84, Charing Cross Road, [w:] The Helene Hanff Omnibus, Warner Books, 1995, s.177.

Moja ocena: 5
Helene Hanff.

16 lutego 2012

Marzec z Marią - lista lektur

Maria Kuncewiczowa w okresie studiów w Nancy.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zgłosili chęć udziału w projekcie Marzec z Marią. Rozważających taką możliwość bardzo proszę o decyzję do końca lutego i przypominam, że ma tylko 29 dni. :) Tutaj znajdziecie wszystkie informacje. 
Z wielką radością donoszę, że powstała już pierwsza recenzja! Koczowniczka podzieliła się wrażeniami po lekturze Dwóch księżyców. Tekst jest bardzo ciekawy i zachęcam do lektury oraz komentowania.
Z góry wielkie dzięki za informowanie pozostałych osób w komentarzu do tego posta o nowych notkach. 
Lista uczestników jest uzupełniana na bieżąco. Wahających się nie wpisałam, żeby nie wywierać presji. :) Listek [❧] oznacza, że na tym blogu już znajdziecie tekst o książce Kuncewiczowej lub o samej pisarce.
Zgodnie z obietnicą przedstawiam książki Marii Kuncewiczowej:

Powieści:
  • Twarz mężczyzny (mikropowieść, "traktująca o wpływie erotyzmu na rozwój kobiety"), 1928.
  • Cudzoziemka, 1936. Opinia Brunona Schulza: „Cudzoziemka” Kuncewiczowej należy do książek, które nie kończą się na swych okładkach, lecz wykraczają z nich, próbując przenieść w nas swe życie i rozgałęzić w nas swoją problematykę. [...]Kuncewiczowa zna wszystkie tajemnicze drogi, kręte przesmyki i ścieżki złości, wszystkie jej manifestacje i wybuchy, cała biedna, wysilona perfidia nieszczęśliwego, zaplątanego w siebie charakteru podpatrzona jest i oddana z niesłychaną maestrią."
  • Dni powszednie państwa Kowalskich (pierwsza polska powieść radiowa, część odcinków była emitowana przez Radio Wolna Europa), 1938. 
  • Kowalscy się odnaleźli, (później powstali jeszcze Kowalscy w Anglii), 1938.
  • Zmowa nieobecnych, 1946. "Największą chyba wartością tej powieści jest ukazanie spowodowanego przez konflikt wojenny chaosu zarówno historyczno-politycznego, jak i tego dotykającego życie jednostek".
  • Leśnik, 1952. "Akcja rozgrywa się w latach poprzedzających Powstanie Styczniowe, w czasie powstania i w pierwszym po jego upadku okresie - przynosi bowiem wiele motywów głęboko związanych z tradycjami życia Polski dziewiętnastowiecznej". "Jest "Leśnik" jako powieść psychologiczna rzeczą o samotności człowieczej. O owym zarazem więzieniu i mikrokosmosie, jakim jest każdy byt ludzki".
  • Gaj oliwny, 1961. "Wojna ukazana przez pryzmat psychiki małego dziecka, na której ówczesna rzeczywistość pozostawiła nieusuwalne ślady. Dzieło charakteryzuje się bogatą symboliką oraz poetyckim stylem". "Autorka wabi nas złudnie w czarującą wiosnę francuskiej Riwiery... Wydaje się nam, że nic się tu nie zdarzy - najwyżej skończy się lato. I niecierpliwy albo obojętny czytelnik, nie spodziewając się doniosłych lub podniecających faktów, może łatwo prześliznąć się przez ten słoneczny pejzaż i odłożyć książkę, nie zdając sobie sprawy, że trzymał w ręku arcydzieło"("Chicago Tribune"). Pierwsza wersja ukazała się w języku angielskim. Wiemy, że powstanie jej zawdzięczamy notatce prasowej z przebiegu procesu kryminalnego.
  • Tristan 1946, 1967. "Książka ta zawiera historię miłosną wzorowaną na średniowiecznej legendzie, lecz przeniesioną w realia powojenne". "Kuncewiczowa o swej książce powiedziała: "W mojej powieści została podeptana poezja mitu".
Opowiadania:
  • Przymierze z dzieckiem (tytułowe opowiadanie wywołało kontrowersje, autorka porusza "temat narodzin, macierzyństwa i zawiązanych z nimi przeżyć"), 1927. "Analizuje intymne doświadczenia kobiety w ciąży. Ma odwagę opisać złe emocje związane z tym  stanem".
  • Dwa księżyce, 1933. Opinia Andrzeja Barańskiego, reżysera adaptacji filmowej: "W zbiorze jej nowel znalazłem to, co ogromnie cenię. Zmysł obserwacyjny, wyczulony na językowe niuanse słuch, wyjątkową znajomość opisywanego środowiska i doskonale nakreślone portrety psychologiczne."
  • Przyjaciele ludzkości (opowiadania dla młodzieży), 1939.
  • Zagranica, 1939.
  • W domu i w Polsce, 1939.
  • Serce kraju. 1939.
  • Nowele i bruliony prozatorskie, 1985. "Retrospektywny wybór nowel, szkiców i fragmentów większych całości."
Eseistyka:
  • Dyliżans warszawski,1935. "Seria reportaży z przedwojennej Warszawy, poświęconych problematyce społeczno-obyczajowej, wychylonych jednak w stronę eseju". Swoje kolejne książki eseistyczno-wspomnieniowe Kuncewiczowa nazywała dyliżansami
  • Miasto Heroda. Notatki palestyńskie (zapiski z podróży do Palestyny), 1939. "Notatki z wycieczki do Ziemi Świętej zorganizowanej przez hebrajski PEN-Club w 1938 r.".
  • Odkrycie Patusanu (szkice i reportaże), 1958. "Opowiadania, felietony i szkice literackie, rozproszone po czasopismach krajowych i zagranicznych w latach 1924-1957". "Kuncewiczowa porusza problem swej twórczości: sprawę samotności ludzkiej, potrzebę posiadania własnego Patusanu, "kraju, którego z nikim nie można podzielić". Dla pisarki Patusanem jest Kazimierz, nadwiślańskie miasteczko, oświetlone jej lirycznym wspomnieniem. Jest nim przyjaźń i miłość ludzka, ale także obcowanie z książkami, które pozwala na wspólne - autora i czytelnika - "dobre przeżycie dnia".
  • Don Kichot i niańki (szkice z podróży do Hiszpanii), 1965. "Łączą elementy reportażu, eseju historyczno-kulturalnego i intymnego dziennika".
  • Fantasia alla Pollacca (studia o Stanisławie Przybyszewskim), 1979. "Zbiór esejów inspirowanych osobą i twórczością Stanisława Przybyszewskiego. Styl rozważań jest jednak beletrystyczny, nie zaś naukowy".
  • Przeźrocza. Notatki włoskie, 1985. "Tomik ten zawiera reminiscencje literackie z wielokrotnych pobytów we Włoszech, dokąd od 1970 roku jesienią pisarka wyjeżdżała wraz z mężem i przebywała aż do wiosny, chroniąc się przed chłodami polskiej zimy. "Przezrocza" należą, wraz z wcześniejszymi "Fantomami" i "Naturą", do nurtu jej esejów autobiograficznych, uważanych przez część krytyków za jej szczytowe osiągnięcie. Kuncewiczowa (...) zaklasyfikowała "Przezrocza", nazywając je "podróżą przez miejsca i czasy". W roku 2010 opublikowano pełną wersję, wcześniejsze były "pocięte przez cenzurę".
Dramat:
  • Miłość panieńska, 1932.
  • Thank you for the rose, 1950.
Inne:
  • Klucze (dziennik), 1943. "Klucze to książka wspomnienie, opowiadająca historię wojennej tułaczki Marii Kuncewiczowej. Po opuszczeniu Kazimierza, autorka przemierzała Europę w poszukiwaniu swojego miejsca. Poprzez Wołyń, Huculszczyznę, Bukareszt, Francję a skończywszy na Anglii, szukała schronienia, mając w sobie ciągle obraz Polski. Nawet na obczyźnie, nie zapominała o kraju, jego barwach i smakach i tęskniła".  "Gdy w roku 1939 wybuchła II wojna światowa, Maria Kuncewiczowa była uznaną pisarką, rozpieszczaną żoną wziętego adwokata i polityka, dumną matką syna, który wkrótce miał zaciągnąć się do angielskiej marynarki wojennej, przyjaciółką wielu sławnych polskich przedstawicieli cyganerii i nie mniej znanych intelektualistów europejskich. Przyszła na świat w Samarze, studiowała w Nicei; teraz zaczęła się jej droga na emigracji: Rumunia, Francja, Wielka Brytania i wreszcie USA, prawie pół wieku na obczyźnie, zanim jako obywatelka Stanów Zjednoczonych wróciła do Polski. Ta książka to "klucze" do jej mieszkań, krajów, które ją przyjęły, wydarzeń politycznych i reakcji przyjaciół, osobowości syna i własnego "ja".
  • Fantomy (proza autobiograficzna), 1972. "Pełna wspomnień, refleksji, odznaczająca się wyszukanym, urokliwym stylem. To książka powstała z nostalgii za krajem, za czymś, co bliskie, za domem w Kazimierzu nad Wisłą, tym jedynym prawdziwym domem na wielkim świecie, który autorka zdołała poznać".
  • Natura (proza autobiograficzna), 1975. "Natura, podobnie jak i wcześniej wydane Fantomy, to właściwie dwie części jednej księgi poświęconej polskości. A przede wszystkim jej miejscu w świecie i próbie określenia, czym w końcu we współczesnych warunkach ma być ta polskość". 
  • Rozmowy z Marią Kuncewiczową (zbiór wywiadów), 1983.
  • Listy do Jerzego (książka poświęcona zmarłemu mężowi), 1988. "Książka wyciszona, a zarazem niepokorna, wyzwanie rzucone przemijaniu przez nieposkromioną młodość i miłość nie uznającą śmierci". 
Opracowania:
  • Alicja Szałagan, Maria Kuncewiczowa: monografia dokumentacyjna: 1895-1989, Instytut Badań Literackich, 1995.
  • Barbara Kazimierczyk, Dyliżans księżycowy: Opowieść o twórczości Marii Kuncewiczowej, Instytut Wydawniczy Pax, 1977.
  • O twórczości Marii Kuncewiczowej, red. Lech Ludorowski, UMCS, 1997.
  • Stanisław Żak, Maria Kuncewiczowa. Portrety współczesnych pisarzy polskich, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1973.
  • Katarzyna Szeloch, Kuncewiczówka: Dom poza czasem, Oficyna Wydawnicza Agawa, 2006.
Listę opracowałam między innymi na podstawie stron: 

Decyzja chyba nie będzie łatwa, ale mamy na nią jeszcze dwa tygodnie. Życzę Wam dużo radości przy rozważaniu, wybieraniu i czytaniu! :)

12 lutego 2012

Marzec z Marią


Serdecznie zapraszam Was do udziału w moim blogowym projekcie Marzec z Marią, o którym myślę już od wielu tygodni. Nadeszła pora na czyny. :)
Główny cel to zachęcenie Was do sięgnięcia po książki Marii Kuncewiczowej (1895-1989), jednej z moich ulubionych polskich pisarek. Dzięki adaptacjom filmowym „Cudzoziemka” i „Dwa księżyce” zdobyły popularność, ale pozostałe dzieła pokrywa kurz zapomnienia. A szkoda.
Przepadam za książkami Marii Kuncewiczowej. Cenię je za wnikliwe portrety psychologiczne postaci, nastrojowość i piękną polszczyznę.

Kilka słów o projekcie.
Kto?
Do udziału zapraszam posiadaczy blogów, ale nie tylko. Również osoby, które mają ochotę poznać twórczość niesłusznie zapomnianej pisarki i zechcą się podzielić wrażeniami w komentarzach lub mejlach.

Kiedy?
Jak sama nazwa wskazuje Marzec z Marią będzie trwał od 1 do 31 marca 2012 roku.

Jak?
Bardzo proszę o zgłoszenie chęci udziału w projekcie w komentarzach do tego posta do 29 lutego. Byłabym też wdzięczna za pobranie banera.
Na bieżąco uzupełniana lista uczestników będzie dostępna w tym poście, wraz z linkami do Waszych blogów.
Zadanie jest naprawdę proste. Wystarczy przeczytać jedną książkę Marii Kuncewiczowej lub pozycję poświęconą jej życiu, twórczości lub... jej domowi. Tak, Kuncewiczówka też doczekała się oddzielnego opracowania.  
Następnie trzeba napisać o tej książce notkę – recenzję, opinię, esej. Forma jest całkowicie dowolna. Oczywiście książek i notek może być znacznie więcej! :)
W marcu na moim blogu będą pojawiać się informacje o Marii Kuncewiczowej, ciekawostki, przewidziany jest też konkurs dla uczestników, rzecz jasna z nagrodami. :)

O Marcu z Marią w skrócie:
  • W najbliższych dniach robimy rozpoznanie w domowych księgozbiorach, u rodziny i przyjaciół, bądź też w bibliotekach publicznych pod kątem książek Marii Kuncewiczowej. Dodam tylko, że ich ceny w znanym serwisie aukcyjnym zaczynają się od złotówki. Za 2-3 złote można kupić egzemplarze w twardej oprawie. Żeby ułatwić Wam wybór, wkrótce opublikuję spis utworów pisarki z krótkim komentarzem sygnalizującym temat książki. 16 lutego dodałam listę, znajdziecie ją tutaj.
  • Do 29 lutego w komentarzu do tej notki deklarujemy chęć udziału w Marcu z Marią, a jeśli mamy ochotę, na swoim blogu umieszczamy baner z linkiem do tego posta.
  • Między 1 a 31 marca czytamy książkę Marii Kuncewiczowej lub pozycję poświęconą jej życiu lub twórczości i ją recenzujemy.
  • W komentarzu do tej notki informujemy pozostałych uczestników o swoim wpisie i podajemy do niego link. Gorąco zachęcam Was do odwiedzania blogów, czytania i komentowania tekstów pozostałych uczestników Marca z Marią.
Lista uczestników oraz linki do ich tekstów o Marii Kuncewiczowej będą w tym poście. Postaram się na bieżąco je uzupełniać.

Serdecznie zapraszam Was do udziału w projekcie Marzec z Marią i życzę Wam wiele radości i wzruszeń przy lekturze książek Marii Kuncewiczowej.

Banery mojego autorstwa do pobrania:
I wariant mniejszy:

Lista uczestników projektu Marzec z Marią ( oznacza, że na blogu pojawiła się notka o książce Marii Kuncewiczowej lub samej autorce):
Lirael

Ania (Czytanki Anki)
Recenzja Tristana 1946
Recenzja Gaju oliwnego 

Zacofany w lekturze
Recenzja Cudzoziemki
Cudzoziemka w ocenie Marii Dąbrowskiej
Telewizyjna adaptacja Cudzoziemki

Książkozaur
Recenzja Przymierza z dzieckiem

Agnesto
Recenzja Dwóch księżyców
Recenzja Cudzoziemki i reminiscencje
Recenzja Fantomów


Florentyna 
Recenzja Dni powszednich państwa Kowalskich



❧ Ag.Ma.
Recenzja Listów do Jerzego


Książkowiec

Sardegna
Recenzja Cudzoziemki


Panna Marchewka

Iza (Filety z Izydora)
Recenzja Dni powszednich państwa Kowalskich


Guciamal 
Recenzja Twarzy mężczyzny
Recenzja Tristana 1946


Book-erka

Namiot
Recenzja Tristana 1946 


Natanna 
Recenzja Tristana 1946

 Koczowniczka
Recenzja Dwóch księżyców 
Recenzja Tristana 1946

Karolina 
Recenzja Leśnika

Anek7 
Recenzja Dyliżansu warszawskiego

Ktrya 

Skarletka 

Patrycja 

❧ Nemeni
Recenzja Fantomów
Recenzja Kluczy 
Recenzja Natury oraz Don Kichota i nianiek
B. (Los Caramelos)
Recenzja Dni powszednich państwa Kowalskich oraz winogronowy wisiorek inspirowany powieścią
Recenzja Gaju oliwnego oraz naszyjnik i kolczyki inspirowane powieścią
Recenzja Rozmów z Marią Kuncewiczową oraz zakładka inspirowana książką

Milla 
Recenzja Tristana 1946
Recenzja Leśnika
Recenzja Dwóch księżyców
Recenzja Dni powszednich państwa Kowalskich

Katasia_k

Kahlan84

Dabarai 
Recenzja Cudzoziemki


Senstatoro
Recenzja Kluczy
Recenzja Fantasii alla polacca
Recenzja Gaju oliwnego

Anetapzn

Magia życia

Bluedress  

Karolka 

Kaye
Recenzja Dyliżansu warszawskiego

10 lutego 2012

Internetowa Plaża Muszli - odcinek dwudziesty

Obraz Alberta Josepha Moore.
Zapraszam na kolejną wycieczkę po Internetowej Plaży Muszli. Wprawdzie pogoda nie sprzyja spacerom, ale mam nadzieję, że wyprawa dostarczy Wam miłych wrażeń. W związku z jubileuszowym dwudziestym odcinkiem przewidziane są rytmiczne pląsy przy ognisku, więc mam nadzieję, że nikt nie zmarznie. :)
*
Przyszli rodzice, którzy zastanawiają się nad wyborem imienia dla dziecka, powinni koniecznie rozważyć nazwanie potomka na cześć ulubionego bohatera literackiego. Oto lista aktualnie najpopularniejszych imion dla dzieci inspirowanych literaturą:
Atticus - na cześć bohatera "Zabić drozda" Harper Lee. 
Darcy - co ciekawe imię bohatera "Dumy i uprzedzenia" Jane Austen jest ostatnio nadawane również dziewczynkom.
Esme - bohaterka opowiadania J.D. Salingera "For Esme: With Love and Squalor" i sagi "Zmierzch".
Gatsby - nazwisko bohatera powieści Fitzgeralda cieszy się dużą popularnością, która z pewnością jeszcze wzrośnie pod wpływem filmu z Leonardo DiCaprio.
Holden - imię bohatera "Buszującego w zbożu" cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem, podobnie jak powieść.
Katniss - Katniss Everdeen to bohaterka kultowej trylogii Suzanne Collins, "Igrzyska śmierci".
Rhett - coś dla wielbicieli "Przeminęło z wiatrem".
Oto lista zalecanych imion inspirowanych literaturą, filmem i muzyką w podziale na różne kategorie, na przykład zachęcam do obejrzenia imion na cześć bohaterów książek Jane Austen.
Zastanawiam się, czy gdyby w Polsce nie obowiązywały restrykcje imiennicze, szkolne klasy roiłyby się od Balladyn, Boromirów, Cirilli i Harrych Potterów? :)
*
Miłośników twórczości sióstr Brontë na pewno ucieszyłby komplet ich dzieł wydany w tak malowniczy sposób:
Niestety (na szczęście?) nie wiem, ile kosztuje.
*
Nie wiem również, czy nadal można kupić dom Trumana Capote na Brooklynie, ale oferta była nader interesująca. Jeśli chcecie zamieszkać we wnętrzach, w których powstało "Śniadanie u Tiffany'ego" i "Z zimną krwią", musicie dysponować kwotą czternastu milionów dolarów. Cóż to znaczy dla prawdziwego miłośnika literatury! :)
*
Bardzo dziękuję Ani za podzielenie się linkiem do ciekawej strony, na której znajdziecie liczne gadżety, wywołujące przyspieszone bicie serca u każdego bibliofila. Szkoda, że rodzimi producenci jeszcze nie wpadli na pomysł ozdabiania parasolek, kubków i torebek fizjonomiami naszych mistrzów pióra. Deszcz pod parasolką z portretem JIKa byłby całkiem znośny, a herbata sączona z kubka ozdobionego podobizną Lema na pewno smakowałaby kosmicznie. :)
*
Żałuję, że nie mieszkam w Łodzi, gdzie odbywa się właśnie interesująca wystawa książek zakazanych. Podobno w szkołach kalifornijskich obowiązuje zakaz czytania "Czerwonego Kapturka" z powodu wina w koszyku. W niektórych amerykańskich szkołach nie wolno omawiać też "Przeminęło z wiatrem" ze względu na rasistowskie słownictwo.
Tutaj znajdziecie listę dziesięciu książek zakazanych z krótką informacją, dlaczego trafiły na czarną listę. Obecność niektórych tytułów mnie zaskoczyła.
A dzięki Charliemu Librarianowi podaję link do strony, na której znajdziecie ciekawe informacje o Tygodniu Zakazanych Książek w Polsce oraz listę zakazanych ksiąg, z wyjaśnieniami po polsku.
*
Jak się okazuje, ciekawe efekty daje policyjne oprogramowanie do tworzenia portretów pamięciowych w rękach miłośnika literatury. Twórca strony The Composites tworzy portrety pamięciowe skrupulatnie wykorzystując opisy bohaterów powieści. Tak jego zdaniem wyglądałaby Emma Bovary.
Interpretacja wydaje mi się dość swobodna. :) Ale i tak bohaterka powieści Flauberta prezentuje się ponętnie w porównaniu z Edwardem Rochesterem z "Jane Eyre".
Trudno się dziwić załamaniu nerwowemu pani Rochester.
*
Bardzo podoba mi się realizowany program "Poczytaj psu" realizowany w amerykańskich bibliotekach. Dzieci doskonalą umiejętność głośnego czytania, a w roli słuchaczy występują odpowiednio wyszkolone psy. Mam nadzieję, że polskie biblioteki zaczną realizować podobny projekt.
Terapia z psem w Oshkosh Public Library
w stanie Wisconsin w USA.
Obawiam się, że nasza Nela nie byłaby w stanie wysłuchać nawet najbardziej fascynującej opowieści dłużej niż minutę. :)
Niestety, nic mi nie wiadomo o czytelniczej terapii z udziałem kotów.

*
Książki służą nie tylko do czytania. Można z nich na przykład zbudować wannę.
Zapraszam Was do obejrzenia imponujących 22 rzeczy, które wykonacie, twórczo wykorzystując księgozbiór. :)
*
Ostatnim punktem programu naszej wycieczki będzie wizyta w dwudziestu najpiękniejszych księgarniach świata. Żeby przenieść się w kolejne miejsce wystarczy kliknąć Next,niepotrzebne są bilety i wizy. :) 
Na mnie największe wrażenie zrobił sufit w belgijskiej księgarni Cook&Book. Natomiast przy całym szacunku dla nowoczesnych architektów pod względem nastroju Shakespeare&Company w Paryżu nie ma sobie równych w tym zestawieniu.
Księgarnia Shakespeare&Company.
Na pewno nie zachwyci miłośników sterylnego porządku na półkach z książkami.Mnie się bardzo podoba. :)
A propos planuję umieścić poniższą ilustrację w kilku punktach mieszkania.

Bardzo dziękuję Wam za kolejny spacer po Internetowej Plaży Muszli i zapraszam na kolejną wyprawę. :)

7 lutego 2012

Och, Karol, czyli dwusetne urodziny Dickensa

Dzisiaj mija dwusetna rocznica urodzin Charlesa Dickensa. 
Dawno temu przeczytałam "Opowieść wigilijną", "Oliwera Twista" i "Davida Copperfielda". Jego powieści podobały mi się, ale nie ekstatycznie. W roku 2008 przyszła pora na "Wielkie nadzieje", które bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Kilka postaci i scen - do zapamiętania na zawsze. Oglądałam też luźną adaptację filmową z Gwyneth Paltrow i Christianem Slaterem, ale nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Czytelnikom, którzy mają ochotę zawrzeć bliższą znajomość z Dickensem, bardzo polecam "Wielkie nadzieje".
Z zazdrością obserwuję obchody okrągłej rocznicy Dickensa w Wielkiej Brytanii. Świetna strona internetowa, liczne wydarzenia, wystawy, publikacje. Marzyłoby mi się, żeby nasz Józef Ignacy Kraszewski, który w lipcu również będzie świętować dwusetne urodziny, doczekał się choć drobnej cząstki takich honorów i atencji. Chwilowo jeszcze cisza. A propos, wciąż serdecznie zapraszamy do udziału w akcji 200/200. Brakuje nam 109 recenzji, a czas płynie nieubłaganie.
Tymczasem wyszperałam kilka ciekawostek z życia Dickensa:
  • Pracę pisarza zgrabnie łączył z rolą ojca dużej rodziny - miał dziesięcioro dzieci. Oto lista:
Charles Culliford (Charley) Dickens (1837-1896)
Mary (Mamie) Dickens (1838-1896)
Kate Macready (Katie) Dickens (1839-1929)
Walter Savage Landor Dickens (1841-1863)
Francis Jeffrey (Frank) Dickens (1844-1886)
Alfred D'Orsay Tennyson Dickens (1845-1912)
Sydney Smith Haldimand Dickens (1847-1872)
Henry Fielding (Harry) Dickens (1849-1933)
Dora Annie Dickens (1850-1851)
Edward Bulwer Lytton (Plorn) Dickens (1852-1902)
  • Miał zwyczaj nadawać zabawne przezwiska nie tylko swoim bohaterom, ale również potomstwu:
Charles Jr., “Charley”
Mary, “Mamie”
Kate, “Lucifer Box”
Walter, “Young Skull”
Francis, “Chickenstalker”
Alfred, “Sampson Brass” lub “Skittles”
Sydney, “The Ocean Spectre” lub“The Admiral”
Henry, “Mr. H”
Dora (zmarła wkrótce po urodzeniu)
Edward, “Plorn”
  • Spośród wszystkich swoich dzieł najbardziej lubił i cenił "Davida Copperfielda".
  • Powieści Dickensa ukazywały się w odcinkach. W Bostonie w niecierpliwym oczekiwaniu na statek, który wiózł siedemdziesiąty pierwszy rozdział "Magazynu osobliwości", w porcie zgromadził się zniecierpliwiony tłum (podobno cztery tysiące osób!). Gorączkowo wypytywano kapitana, czy ciesząca się uwielbieniem czytelników Nell nie żyje. Kiedy kapitan potwierdził tę smutną wiadomość, rozległ się ponury, zbiorowy jęk.
  • Podobno Edgar Allan Poe był jedynym czytelnikiem, który potrafił z wyprzedzeniem przewidzieć, jak rozwiną się skomplikowane wątki powieści Dickensa.
  • Szkolna edukacja pisarza trwała w sumie cztery lata i zakończyła się, gdy ukończył piętnaście lat.
  • Charles sprawiał wrażenie neurotyka. Miał zwyczaj ciągle przeczesywać włosy i przeglądać się w lusterku. Cierpiał na epilepsję. Kilku bohaterów jego książek też zmagało się z tą chorobą, na przykład przyrodni brat Oliwera Twista.
  • W gabinecie Dickensa znajdowały się sekretne drzwi, które wyglądały jak biblioteczka wypełniona tomami o dziwnych tytułach.
  • Pisarz blisko przyjaźnił się z Hansem Christianem Andersenem, który zadedykował mu jedną z książek. Co nie zmienia faktu, że kiedy Duńczyk lekko nadużył jego gościnności, został za to żartobliwie skarcony: na lustrze pojawiła się karteczka z wydrukowanym napisem: "Hans Andersen sypiał w tym pokoju przez pięć tygodni, które dla rodziny zdały się WIECZNOŚCIĄ".
  • Charles bardzo interesował się hipnozą i mesmeryzmem. Wykorzystywał niekonwencjonalne metody lecząc żonę-hipochondryczkę i dzieci.
  • W roku 1865 przeżył poważną katastrofę kolejową. Wagon, w którym się znajdował, jako jedyny z ośmiu nie wpadł do rzeki. Pisarz nie doznał poważnych obrażeń, ale wydarzenie zdruzgotało go psychicznie.
Miłośników soczystej prozy, barwnych postaci i wielowątkowych powieści zachęcam do sięgnięcia po książki Dickensa. Nie tylko w roku okrągłej rocznicy. Sama też zamierzam to uczynić.
Zastanawiam się, czy do końca doceniamy wpływ, jaki autor "Klubu Pickwicka" wywarł na rozwój powieści? Czy nie traktujemy go troszkę protekcjonalnie, uznając za sympatycznego nudziarza?
Mam nadzieję, że lektura jego kolejnej książki pozwoli mi znaleźć odpowiedź na te pytania, a w każdym razie się do niej zbliżyć. Cieszę się, że za kilka dni dotrze do mnie wysoko oceniana biografia pisarza zatytułowana po prostu "Charles Dickens: A Life", autorstwa Claire Tomalin, która dziś napisała do niego piękny list.
Charles Dickens.

4 lutego 2012

Najpiękniejsza dziewczynka we wszechświecie (Oh Jeonghui, "Ptak")


Najpiękniejsza dziewczynka we wszechświecie 
Nazwisko autorki „Ptaka”, Oh, przypomina westchnienie. Było nad czym wzdychać, czytając tę powieść. Bardzo przejęłam się losami bohaterów i  czułam podziw dla talentu koreańskiej pisarki.

„Ptak” pozwala nam spojrzeć na świat oczami dwunastoletniej dziewczynki, która powoli przestaje być dzieckiem. Dorosłość wymusza na niej nie tylko biologia, ale również dramatyczna sytuacja rodzinna. Po odejściu matki U-mi oraz jej młodszy brat U-il trafiają do babci, a po jej śmierci wychowaniem rodzeństwa zajmuje się niezrównoważona psychicznie ciotka, dla której opieka nad dziećmi jest ponurym obowiązkiem. Pewnego dnia pojawia się ojciec, który zabiera córkę i syna do Seulu. Zamieszkują wraz z nim i jego nową partnerką w pokoju bez wygód. Książka opowiada o ich siermiężnej egzystencji, która staje się jeszcze trudniejsza, gdy sfrustrowana macocha ucieka, a ojciec wyrusza na jej poszukiwanie. Dzieci zostają same. Wprawdzie nawiązuje z nimi kontakt opiekunka społeczna, ale jej pomoc polega na tym, że regularnie spotyka się z dziewczynką i czyta jej dziennik. Kiedy U-mi niczym Genowefa alias Aurelia w „Opium w rosole” Małgorzaty Musierowicz pojawia się na progu mieszkania opiekunki, zostaje przyjęta chłodno. 

Czytając „Ptaka” często myślałam o „Zabić drozda” Harper Lee. Nie tylko ze względu na motywy ornitologiczne w tytule. Podobnie jak Scout, narratorka powieści Oh wychowuje się bez matki. Ona też jest uważną obserwatorką świata dorosłych. Niestety, jej ojciec w niczym nie przypomina Atticusa. Jest agresywny i nie radzi sobie z emocjami, a szczególnie z zazdrością.

W „Ptaku” baśniowość splata się z realizmem, jawa ze snem. Chciałoby się dodać „marzenia z rzeczywistością”, ale U-mi nie marzy, ona tylko walczy o przetrwanie. Ma ciało dwunastolatki, a twarz starej kobiety. Nie spełniło się życzenie mamy, która nadała córce i synkowi takie piękne imiona:
Mam na imię U-mi. „U” oznacza wszechświat, a „mi - piękna - jak się urodziłam, byłam najpiękniejszą dziewczynką we wszechświecie. Mój brat ma na imię U-il - „U” tak samo oznacza wszechświat, a „il” jeden. Nasza mama tak go nazwała, ponieważ miał stać się jedynym najprzystojniejszym chłopcem na ziemi. [1]
Z książki wyłania się smutny obraz Korei Południowej. To kraj, w którym osoby słabe i biedne skazane są na samotność. Mimo technicznych nowinek silna jest wiara w ludowe mądrości: podczas snu dusza ludzka ulatuje z ciała, wiatr można przechytrzyć jedząc kacze jaja nasączone moczem małego chłopca, a po ugryzieniu przez psa trzeba na ranie umieścić spaloną sierść, a winowajcę zjeść oraz wiele innych zaleceń i przestróg, które nadają opowieści magicznego charakteru. 

Wprawdzie akcja toczy się głównie w mieście, rytm życia bohaterów wyznacza przyroda i pory roku, podobnie jak w pięknym filmie Koreańczyka, Ki-duk Kima: 
Minęła zima, wiosna, lato i jesień. Potem przyszła kolejna zima, wiosna, lato i jesień. Śnieg, deszcz, wiatr i promienie słoneczne wymazały twarz matki z naszej pamięci. [2]
Postać U-mi pisarka kreśli z wielką empatią, ale nie czułostkowo. Jednocześnie słowami chłodnymi jak skalpel przedstawia wpływ, jaki ma skażona agresją rodzina na psychikę i życie dzieci, które w niej dorastają. Mimo trudnych tematów w książce jest też wiele fragmentów urzekających pełnym prostoty liryzmem:
Ciocia Yun-sook opowiedziała mi o rzeczach, które zawsze trwają. Światło gwiazd musi przebyć bardzo długą drogę zanim dotrze na Ziemię, ale i tak można odczytać z nich wiele sekretów z przeszłości. Jej ślady odradzają się w teraźniejszości i przyszłości, w osobie, która na nas będzie czekać pewnego dnia. Skały, które zostały wypłukane i stały się miękkie, ubiegłoroczne liście, mały robak, który pełza po trawie, zostawiając wilgotne ślady, kwitnące drzewa - wszystko jest miłością. Tęsknota za nią pcha nas do życia. Mówi się, że wiatr dotyka serca drzew w taki sam sposób, jak piosenka dotyka serc ludzi. Rosa nocna zamienia się w mgłę o wschodzie słońca, a potem w chmury. [3]
Czy naprawdę powieść delikatna i poetycka może być jednocześnie do bólu przejmująca? Odpowiedzi na to pytanie udzieli Wam „Ptak” Oh Jeonghui.

Recenzując „Zaproszenie na kimchi” Leny Świadek nie szczędziłam zgryźliwych uwag wydawnictwu Kwiaty Orientu. Choć kupowałam „Ptaka” z niepokojem, tym razem powstrzymam się od sarkazmu, bo wizualna strona książki bardzo mi odpowiada, a zwłaszcza subtelna okładka. Zdziwił mnie natomiast brak nazwiska tłumaczki na stronie tytułowej.
________
[1] Oh Jeonghui, Ptak, tłum. Marzena Stefańska, Kwiaty Orientu, 2010, s. 118.
[2] Tamże, s. 9.
[3] Tamże, s. 63

Moja ocena: 4+
Oh Jeonghui

2 lutego 2012

Szare eminencje zachwytu (Mikołaj Łoziński, "Książka")

Szare eminencje zachwytu
W czasie lektury „Książki” towarzyszyło mi wrażenie, że mógłby ją napisać każdy. Wystarczyłoby tylko trochę czasu i cierpliwości, żeby wysłuchać rodzinne opowieści, a potem przelać je zgrabnie na papier. Tak jak zrobił to autor, Mikołaj Łoziński.  Podobnie jak w wielu polskich rodzinach nieszczęśliwych po swojemu losy jej członków były zagmatwane, chwilami wręcz dramatyczne. Wiele postaci wymyka się łatwym ocenom.

Konstrukcja powieści oparta jest na krótkich fragmentach tworzących poszczególne rozdziały. Autor często rezygnuje z układu chronologicznego i swobodnie przemieszcza się w czasie. Kanwą wspomnień o bliskich są bardzo prozaiczne przedmioty, a ich nazwy stanowią tytuły rozdziałów. Miron Białoszewski w  wierszu „Szare eminencje zachwytu” opiewał łyżkę durszlakową i piec, natomiast Łoziński troskliwie pochyla się między innymi nad obrączką, telefonem, ekspresem do kawy, zeszytem. Każda rzecz prowokuje do snucia ciekawych historii i jest rekwizytem wyzwalającym silne emocje.

Podobało mi się to, że bohaterowie mają wpływ na kształt powieści. Autor czasami oddaje im głos. Żeby wyodrębnić i zaakcentować te fragmenty, umieszczono je na czarnych stronach. Członkowie rodziny komentują napisane rozdziały. Wyrażają dezaprobatę, zgłaszają prośby. Narrator to rodzinny paparazzi. Jego ojciec stwierdza: „Synku, stałeś się niebezpieczny. Trzeba przy tobie uważać na każde słowo, każdą rodzinną historię”[1]. 

Uderzający jest brak imion i nazwisk postaci. Uwagę zwraca też minimalistyczny tytuł. Nie mam wątpliwości, że był to zabieg celowy. Być może autor chciał nadać opowieści charakter uniwersalny. Efekt jest ciekawy, ale chwilami miałam kłopot z odróżnianiem babć, dziadków i innych członków rodziny.

Powieść oparta na wątkach autobiograficznych i dziejach rodziny autora niezwłocznie przywiodła mi na myśl „Lalę” Jacka Dehnela, który jest nie tylko prozaikiem, ale również malarzem oraz poetą. I to w jego książkach widać. Natomiast mocne strony Łozińskiego to na pewno fotograficzny zmysł obserwacji, klarowny język, naturalne dialogi, surowa forma, przypominająca scenariusz filmowy, która ma na celu wydobywać ukryte sensy z bohaterów i wydarzeń, a nie odciągać od nich uwagę. Mimo to odebrałam „Książkę” jako powieść nierówną. Dwa fragmenty szczególnie mnie poruszyły i uważam je za najlepsze: „Szufladę” i „Klucze”. Przeczytałam je z zapartym tchem i żałowałam, że pozostałe rozdziały wypadają na ich tle bladziej.

Jednym z bohaterów „Książki” jest czas. "Można być tylko w czasie. Nawet tobie, kochanie, nie uda się go wyprzedzić.[...] Czas zawsze będzie pierwszy”[2]. Pod płaszczykiem całkiem zwyczajnych familijnych opowieści kryją się mądre i dojrzałe przemyślenia o przemijaniu, ludzkiej naturze i historii, która płata ironiczne figle. Trudno uwierzyć, że to dopiero druga książka Łozińskiego, ale tak właśnie jest. Oby ciąg dalszy nastąpił.
___________
[1] Mikołaj Łoziński, „Książka”, Wydawnictwo Literackie, 2011, s. 177.
[2] Tamże, s. 171.

Moja ocena: 4
Mikołaj Łoziński
[Źródło zdjęcia]