19 października 2013

Cięgi dla ciągów (dalszych) (Krystyna Siesicka, "Pejzaż sentymentalny", "Zatrzymaj echo")


Cięgi dla ciągów (dalszych)
Wyobraźcie sobie, że po wielu latach spotykacie przyjaciół z podstawówki. Najpierw wzruszenie odbiera Wam głos i jesteście zachwyceni tym, że w końcu udało się Wam zobaczyć. Jednak podczas rozmowy powoli dociera do Was smutna prawda: tak lubiane kiedyś osoby teraz wydają się pretensjonalne, nieszczere i powierzchowne. Szybko kończą się wspólne tematy i rozstajecie się z uczuciem gorzkiego zawodu. Ostatnio przeżyłam właśnie takie spotkanie. Na szczęście tylko literackie. 

Pod koniec szkoły podstawowej uwielbiałam książki Krystyny Siesickiej. „Zapałka na zakręcie” to już w ogóle był szał zachwytu. Wtedy przeczytałam tę powieść kilka razy, zawsze z wielkim wzruszeniem. Dopiero niedawno odkryłam, że powstały dwa kolejne tomy. Pierwszy z nich to „Pejzaż sentymentalny”, wydany trzydzieści trzy lata po części pierwszej. Dowiedziałam się też, że ostatnio pisarka publikowała co roku nową książkę, a czasem nawet dwie. To powinno było mnie lekko zaniepokoić, ale radość z rychłego spotkania z Madą i Marcinem była silniejsza.

Tych, którzy podobnie jak ja mieli bzika na punkcie „Zapałki na zakręcie”, ostrzegam: nie warto sięgać po „Pejzaż sentymentalny”, bo będzie bolało. Przede wszystkim jest to książka o niczym. Razem z bohaterami jałowo drepczemy w kółko, najczęściej w pamiętnej Osadzie. Szare komórki czytelnika ulegają stopniowej hibernacji w rytm dźwięku saksofonu, na którym grywał Kacper. Nie pomogło ani motto z „Portretu damy” Jamesa, ani refleksja o książkach Iris Murdoch, ani powiew egzotyki w osobie pana Achmeda, ani nawet aromat wykwintnej herbaty. Powieść jest mdła, jej styl manieryczny, a postacie sprawiają wrażenie bladych kalkomanii.

Od momentu, w którym rozstaliśmy się z bohaterami części pierwszej, upłynęło wiele lat. Mada i Marcin są już dorosłymi ludźmi, mają kilkunastoletnie dzieci. Choć zakończenie „Zapałki na zakręcie” sugeruje happy end, ich drogi rozeszły się  dramatycznie. Mada, tłumaczka literatury francuskiej, wyszła za Dawida, himalaistę, który zginał w Tybecie. Marcin jest dobrze sytuowanym chirurgiem plastycznym. Ożenił się z demoniczną Mariolą, która w  pierwszym tomie skutecznie sprowadzała go na złą drogę. Ich małżeństwo zakończyło się fiaskiem. 

Mada i Marcin rozstali się dawno temu, teraz obydwoje są samotnymi rodzicami. Nawet bez umiejętności dedukcyjnych Sherlocka Holmesa odgadniemy, że córka Marcina, Tina, i syn Mady, Kacper, spotkają się przypadkiem, który pod koniec powieści znienacka okaże się chytrze zaplanowaną intrygą. A resztę doprawdy nietrudno odgadnąć.

„Pejzaż sentymentalny” kończy się tuż przed pierwszym spotkaniem Mady i Marcina po latach. Licząc na promyk nadziei, desperacko przeczytałam też tom trzeci, „Zatrzymaj echo”, napisany dziesięć lat później. Tym razem wkracza do akcji sama autorka. Książka niewiele różni się od części drugiej poza tym, że jest jeszcze słabsza i bardziej nijaka.

Tak więc boleśnie przekonałam się o tym, że czasem lepiej nie wiedzieć, co stało się dalej. A nawiązując do osobliwych okładek powieści Siesickiej, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. To, co bylo kiedyś wartkim potokiem, może okazać się mętnym bajorkiem.
_________
Krystyna Siesicka, Pejzaż sentymentalny, Akapit-Press, [2010].
Moja ocena: 2

Krystyna Siesicka, Zatrzymaj echo,  Akapit-Press, [2009].
Moja ocena: 1
Krystyna Siesicka. [Źródło]

58 komentarzy:

  1. Ja już nie wracam do książek z mojej młodości, książek młodzieżowych chociaż wówczas czytałam je namiętnie, w tym właśnie Siesicką czy Snopkiewicz. I nie wiem czy nawet nie kupiłam tej drugiej części ale dla córki. Sama nie będę po nią sięgać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samej "Zapałki..." nie odważyłam się przeczytać po tych traumach. :) Może kiedyś, ale boję się, że czar pryśnie całkowicie. A książki młodzieżowe z tamtych czasów bardzo lubię, choć widzę, że powroty mogą być ryzykowne. :)

      Usuń
  2. Tego jeszcze nie było, żebyś wystawiła książce jedynkę:) Streściłaś "Zapałkę", a ja w ogóle nic sobie nie przypomniałem. Siesicka to jednak nie była moja bajka, może tylko Beethovena i dżinsy lepiej wspominam, chociaż też już pojęcia nie mam o czym to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Streściłam "Pejzaż sentymentalny", to druga część "Zapałki...". Druga i kompletnie zbędna. :(
      W liceum to już też nie była moja bajka, wtedy nastała era Musierowicz. :) Siesickiej chyba niezły był "Fotoplastikon", bo tam bodajże były jakieś elementy humoru, a te wszystkie "Jeziora osobliwości" melodramatycznie poważne, co wtedy mi się ogromnie podobało. :)

      Usuń
    2. Nie no, napisałaś: Mada, Marcin, romans, Osada, słowa kluczowe, a mnie się żadna klapka nie otworzyła:P
      Moja koleżanka stwierdziła przy okazji plebiscytu, że Siesicką się czytało, ale nie zapamiętywało. W moim przypadku to święta prawda. "Fotoplastikon" to o dziewczynce ze złamaną nogą?

      Usuń
    3. Właśnie uzupełniłam, bo to rzeczywiście wyglądało jak opinia o "Zapałce...". Słowem kluczowym był również tenis, bo Mada grywała. :)
      Dziewczynka ze złamaną nogą to moje jedyne wspomnienie z "Fotoplastikonu", a czytałam na pewno. :)

      Usuń
    4. Aa, czyli nie jest ze mną tak źle, coś mi zostało w głowie. Jak na taką idolkę młodocianych czytelników (czytelniczek, nie ukrywajmy:P) to jednak zaskakująco mało.

      Usuń
    5. Pamiętam, że podobały mi się też jej książki wydane w serii Portrety: "Agnieszka", "Łukasz" i "Katarzyna", ale tu już w ogóle czarna dziura, kompletnie nic nie pamiętam. :( Obawiam się, że te jej liczne nowe powieści pozostawiają jeszcze mniej śladów.

      Usuń
    6. Serii portretowej chyba w ogóle nie czytywałem, mam wrażenie, że nią gardziłem, bo lektury było na góra godzinę, a ja miałem fazę na grubsze tomy:P

      Usuń
    7. A ja lubiłam tę serię i dziwię się, że nikt nie przypomina, ale one mogły po prostu nie przetrwać - te książki po prostu się rozsypywały, w każdym razie pamiętam takie rozłażące się biblioteczne egzemplarze.

      Usuń
    8. Wszystkie ówczesne książki się rozsypywały w rękach, taka technologia :( Nakłady na pewno były masowe i chyba można coś nabyć na allegro, ale w ciemno nie będę ryzykował.

      Usuń
    9. Widzę, że mam jakieś mroczne wspomnienia, bo na przykład "Agnieszka" Sisickiej na Allegro prezentuje się w całkiem niezlanym stanie. :)
      Tutaj pełna lista Portretów. Jestem w szoku, że tych książek było aż tyle! O większości w ogóle nie wiedziałam.

      Usuń
    10. Egzemplarze biblioteczne rozsypywały się szybciej niż prywatne:) Według uczestników plebiscytu warto się zainteresować Grażyną i Krzysztofem Minkowskiego.

      Usuń
    11. "Krzysztofa" na pewno czytałam i był niezły, ale jakoś szczególnie mnie nie zachwycił. "Grażynę" pamiętam tylko w wersji Mickiewicza i to niezbyt ostro. :)

      Usuń
    12. Właśnie przeczytałem streszczenie Krzysztofa i uznałem, że może być niezły, chociaż nie bardzo wierzę w psychologiczne pisarstwo Minkowskiego.

      Usuń
    13. Moim zdaniem "Gruby" był naprawdę dobry, ostatnio sobie o nim z przyjemnością przypomniałam dzięki recenzji Marlowa. Ale poza tym nie byłam miłośniczką książek Minkowskiego.
      O matko, właśnie sobie obejrzałam listę jego książek i tam jest coś takiego: "Encyklopedia nastolatki: No boys!". :D

      Usuń
    14. jakoś trzeba było dorabiać do skromnej literackiej emerytury:P

      Usuń
    15. W każdym razie to bardzo współczesne dzieło, z 2009 r. :)

      Usuń
    16. Mam kilka Portretów i chyba je wykopię z zakamarków regału do przeczytania teraz. Ciekawa jestem, z jakimi wrażeniami. :)

      Usuń
    17. Wykop koniecznie, po przeczytaniu tej listy widzę, że to może być bardzo ciekawa kolekcja. Kilka nazwisk naprawdę dobrze wróży. :)

      Usuń
    18. A ja pamiętam serię portrety, lubiłam i ostatnio na Allegro kupiła sobie te, których nie czytałam. W całkiem dobrym stanie są.
      Siesicka miała dla nas znaczenie, bo nie mówiło się z rodzicami o uczuciach, a do chłopaka to juz w ogóle, nie zwierzało się z problemów, po prostu nie było takiej mody. Rodzic to rodzic, a my byliśmy odrębnym światem. My w sensie młodzież.
      Starsza jestem, więc pewnie moje doświadczenia z jej powieściami tez inne. Jezioro Osobliwosci to była też książka kultowa, film oglądałam chyba z 20 razy.
      Kurczę, szkoda, że tak zjechałaś, bo miałam ochotę na obie, a teraz to juz sama nie wiem

      Usuń
    19. Muszę Ci powiedzieć, że mnie też te Portrety bardzo nęcą, z tym, że ewentualne zakupy będą większe, bo o niektórych tytułach pierwszy raz słyszę, a uważałam się za koneserkę tej serii. :)
      Z niemówieniem o uczuciach i traktowaniem dorosłych jako odrębny gatunek, z którym człowiek chciałby mieć jak najmniej wspólnego, to raczej bez zmian, ciągle aktualne. :) W każdym razie co roku obserwuję to u gimnazjalistów, a najbardziej w drugiej klasie. Zdarzają się sytuacje kiedy kontakt dziecko-rodzic jest nawet wtedy świetny, ale niezbyt często.
      Świat książek Siesickiej wydaje mi się teraz trochę nieprawdziwy również przez to, że ci dojrzali emocjonalnie bohaterowie prawie nigdy się nie śmieją, tam wszystko jest bardzo na poważnie, a to jest trochę zafałszowany obraz młodości.
      Przykro mi, że tak zwalcowałam te książki, ale naprawdę straszliwie mnie rozczarowały i chciałabym tego oszczędzić czytelnikom, którzy uwielbiali "Zapałkę..." podobnie jak ja. Jeśli przeczytasz, napisz o nich koniecznie, bo może coś ważnego umknęło mojej uwadze.
      Swoją drogą "Zapałka..." zostałaby teraz zapewne uznana za wysoce niepoprawną politycznie - wszak Mada powinna całą energię inwestować w siebie a nie w toksyczny związek z młodocianym przestępcą. :)

      Usuń
  3. Wygląda na to, że książki dla dzieci i młodzieży są książkami tylko dla dzieci i młodzieży i dorośli nie powinni do nich sięgać :-) Miałem zamiar przypomnieć sobie "Zapałkę na zakręcie" bo pamiętam ją w serii "Biblioteka młodych" ale widzę, że szkoda czasu :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnie z tym bywa. Wydaje mi się, że są takie książki dla dzieci i młodzieży, które rosną wraz z nami i warto je czytać w każdym wieku. Dzieła pani Siesickiej najwyraźniej nie zaliczają się do tej kategorii. :(
      "Zapałki..." nie powtarzałam sobie ostatnio, przeczytałam tylko ten dwutomowy ciąg dalszy. ale przeczucia mam nie najlepsze. :(
      Może mi przywrócisz wiarę w "Zapałkę...", więc żebraczo upraszam, przeczytaj koniecznie, choć znając Twój gust może być różnie. :)

      Usuń
    2. Nie ma sprawy, tyle że Siesicka musi poczekać bo na tapecie mam "Diossosa", który już wystarczająco długo odstał swoje w poczekalni. I przepraszam! sugerujesz, że coś moim gustem jest nie tak?! :-)

      Usuń
    3. Dobra, niech poczeka, byle nie za długo i niech się doczeka. :) I mam nadzieję,że zemsta za ewentualnie zmarnowany czas mnie nie dosięgnie. :)
      O nie, z Twoim gustem wszystko jest w jak najlepszym porządku, obawiam się raczej o swój!

      Usuń
    4. To może ustalmy co znaczy dla Ciebie "nie za długo" :-) Co do gustów - czyżbyś sugerowała jakieś seksistowskie, niepoprawne polityczne rozróżnienie?! :-)

      Usuń
    5. To znaczy po "Diossosie" i ewentualnie jeszcze trochę. :)
      Ostatnio Zacofany w lekturze zaintonował pieśń "Bo wszyscy blogerzy to jedna rodzina...", więc sobie będę powtarzać w celu wyrugowania wrogiego seksizmu z moich wypowiedzi. :)

      Usuń
    6. Co za precyzja w określeniu czasu, zrobiłabyś karierę w polityce jeśli chodzi o realizację obietnic wyborczych :-)

      Usuń
    7. Chyba się przebranżowię. :) Muszę tylko jeszcze opracować poprawny politycznie program partii, ale to już drobiażdżek. :)

      Usuń
    8. Program - a po co?! przecież i tak nie ma znaczenia! wystarczy parę haseł, które ludzi chcą usłyszeć i w które uwierzą :-)

      Usuń
    9. Właśnie. To w takim razie jeszcze tylko efektowna nazwa dla partii i już jesteśmy w domu! :) Dziękuję za inspirację, na pewno wymienię Cię w przemówieniu dziękczynnym po wygranych wyborach. :)

      Usuń
    10. Jak zapomnisz to Ci przypomnę :-) a nie wątpię, że byś je wygrała biorąc pod uwagę, to jak Ci się udało nie odpowiedzieć na pytania :-)

      Usuń
    11. Z góry dzięki, już sobie zacznę spisywać listę osób do wyrazów wdzięczności, bo wynik wyborów pewny.:D

      Usuń
  4. Ja nadal lubie i regularnie czytam Siesicka, choc jej ostatnie ksiazki zawodza. (Ta zupelnie ostatnia, ktorej tytulu znamiennie zapomnialam wkurzyla mnie nieziemsko bo konczyla sie tam, gdzie sie powinna zaczynac/rozpedzac). Mysle ze na zdjecie zlego czaru przydadza sie Falbanki, Woalki i Wachlarze, to taka trylogia, ktora przypomina dawna Siesicka a rownoczesnie jest przyjemnie wspolczesna. Uwazam ze Siesicka ma ciekawy glos i perspektywe, dar tworzenia swiatow (Musierowicz na przyklad utknela w kuchni Borejkow i nie chce sie stamtad ruszyc), choc jej (Siesickiej:) ksiazki bywaja irytujaco szkicowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę tempo pracy Siesickiej nie spodziewam się, żeby to były książki dopieszczone w najdrobniejszych szczegółach tak jak jej pierwsze powieści, które były na tyle spójne, że powstawały według nich filmy. Właśnie dziś się dowiedziałam, że był serial według "Zapałki...", ale pod innym tytułem. Jak ja mogłam coś takiego przegapić.
      Kiedy emocje opadną, postaram się dotrzeć do "Falbanek", "Woalek", etc, choć tytuły natrętnie kojarzą mi się z "Frywolitkami" Musierowicz. :) A propos tytułów, ostatnie książki Siesickiej to czysty postmodernizm, np. "- ?... - zapytał czas". :)
      W "Pejzażu sentymentalnym" i "Zatrzymaj echo" świat jest generalnie ten sam co w "Zapałce...", tylko widziany oczami dorosłych osób, ale większych zaskoczeń nie było. Szczerze mówiąc wolę kuchnię państwa Borejków niż melancholijną Osadę. :)
      To kończenie się tam, gdzie wszystko powinno się rozpędzać, to chyba firmowa cecha nowszych książek Siesickiej, w każdym razie właśnie tak jest w "Pejzażu sentymentalnym"! :) Też mnie to zirytowało.

      Usuń
  5. Świetny tytuł wpisu, bardzo mi się podoba! A pierwszy akapit doskonale opisuje, dlaczego boję się sięgnąć po niektóre powieści czytane w dzieciństwie (na przykład, takiego Niziurskiego, którym zachwycałam się w podstawówce; niby to było niedawno, ale wiele się od tego czasu zmieniło). W pewnym momencie zaczęłam bardziej krytycznie podchodzić do książek i nie chciałabym zniszczyć sobie wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Czasem bywają kłopoty z tytułem, a ten pojawił się tak sam z siebie. :)
      Mam teraz dokładnie takie same obawy jak Ty i z literatury młodzieżowej czytam głównie te rzeczy, które ominęły mnie w dzieciństwie. Ale muszę Ci powiedzieć, że zdarzają się też miłe niespodzianki. Kiedy czytałam "Słoneczniki" H. Snopkiewicz po raz pierwszy w liceum, uznałam je za ksiązkę beznadziejną. Kilka tygodni temu zrobiłam sobie powtórkę - wystąpiły jako uzupełnienie innej powieści, której akcja toczyła się dokładnie w tym samym czasie. Choć nadal nie rzuciły mnie na kolana, a już zwłaszcza w porównaniu z tą książką, tym razem zobaczyłam w nich znacznie więcej. Na szczęście pojawiają się też przyjemne odkrycia. :)

      Usuń
  6. Lubiłam Siesicką, ale teraz chyba słusznie trzymam się z daleka. Co było w młodości, niech zostanie w młodości;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal nie tracę nadziei, że istnieją książki uniwersalne, które można czytać wielokrotnie, nie narażając się na stres. :) Jeśli kiedyś poczujesz potrzebę przeczytania powieści Siesickiej, to niestety odradzam te dwie.

      Usuń
  7. Pamiętam fazę w szkole na "Zapałkę...". Razem z dziewczynami z klasy strasznie przeżywałyśmy tą książkę i gdy tylko dowiedziałyśmy się o kolejnych częściach, bardzo chciałyśmy je przeczytać. Niestety (bądź stety), jakaś osoba przez cały rok przetrzymywała tą książkę i nawet nie miałyśmy okazji. Mimo wszystko, jednak nadal chciałabym przeczytać o dalszych losach Mady i Marcina. Obawiam się, jednak zawodu, który dotknął podczas czytania ciebie. Słaba ocena oraz niezbyt pozytywna recenzja mnie jakoś nie zniechęca. Mam przeczucie, że się zawiodę, jednak ciekawość bierze w tym wypadku górę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja naprawdę nie mam pojęcia, jak to się stało, że nie dotarła do mnie wiadomość o kolejnych częściach "Zapałki...". Na wiele lat straciłam panią Siesicką z oczu, choć jak się okazuje to był bardzo bujny okres w jej twórczości, powstało wiele książek.
      Z drugiej strony może dobrze, że przeczytałam "Pejzaż..." i "Zatrzymaj..." z poślizgiem, bo między drugim a trzecim tomem było 9 lat przerwy, a drugi kończy się tak jak odcinek serialu. Tak jak słusznie wyżej napisała Hannah ta część "kończyła sie tam, gdzie sie powinna zaczynać/rozpędzać", więc wyobrażam sobie irytację czytelników, którzy przez 9 lat czekali na kontynuację. Jeśli sympatia do Mady i Marcina weźmie u Ciebie górę, co wcale mnie nie zdziwi, bo tak było w moim przypadku, proszę, koniecznie podziel się wrażeniami.

      Usuń
  8. Lirael, trafiłaś w samo sedno! Czytałam "Pejzaż sentymentalny" kilka miesięcy temu. Zaczynałam pełna dobrych chęci i optymizmu (też byłam gorącą fanką Siesickiej w podstawówce:-), ale mina zrzedła mi bardzo szybko. Idiotyczne postaci, sztuczne dialogi, beznadziejne wątki - dokładnie tak, jak napisałaś. To kolejny już dowód na to, że sentymenty z młodości warto, owszem, pielęgnować, ale raczej tylko w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idiotyczność postaci nasila się zwłaszcza w przypadku mężczyzn i chłopców, nie ma mowy o jakimś bohaterze o ciekawej i silnej osobowości! Może Dawid takki był, ale cóż z tego, skoro autorka uśmierciła go w Tybecie. Wśród dziewczyn i pań jest ciut lepiej, ale też beznadziejnie. :(
      Nie chcę spoilerować, więc napiszę oględnie: kiedy została pod koniec wyjaśniona perfidna intryga jednej z bohaterek, po prostu ręce mi opadły. Przebiegły plan wydał mi się kompletnie wydumany.
      Może za jakiś czas przeczytam samą "Zapałkę...", ale na razie mówię sobie dość. :)

      Usuń
  9. Jakoś nie doczytałam się o kontynuacjach "Zapałki...", a teraz chyba nie mam chęci na ich przeczytanie. Jak większość dziewczyn czytałam książki Siesickiej i wtedy miałam z tego powodu wielkie kompleksy. Wydawało mi się, że to młodzież taaka mądra, taka intelektualna, a ja im nie dorastam do pięt. Pamiętam, jak dobiła mnie szybkość i łatwość w rozwiązaniu krzyżówki w "Przekroju". To właśnie chyba Mada - "uporałam się z nią dość szybko". Mam te książki na półce i wydawało mi się, że dobrze pamiętam ich treść (skoro tyle razy je czytałam). Ale... czytałam jako nastolatka, a teraz po trzydziestu kilku latach jakoś treść wyleciała z głowy.
    Kiedy widzę w koszmarnej reklamie pogrzebowej babcię dziubiącą na drutach, która równie marnie pokazała się przed laty w filmowym "Jeziorze osobliwości" jako Marta, to jeszcze bardziej mi żal minionego czasu i tamtych lektur.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To identycznie jak ja! Przypuszczam, że książki pani Siesickiej po prostu nigdy nie wymagały szczególnej reklamy w bibliotekach i księgarniach oraz nagłaśniania w mediach, dlatego też nie dotarła do nas informacja o kolejnych tomach. Swoją drogą kiepska promocja słowa pisanego to u nas raczej norma. Przykro mi, kiedy czytam o różnych pomysłowych kampaniach na świecie.
      Świetnie napisałaś o bohaterach Siesickiej, ze mną było identycznie! Ja też czułam się niedouczona i w dodatku straszliwie infantylna. Postacie w jej książkach sprawiają wrażenie niesamowicie dojrzałych emocjonalnie, co wtedy mnie bardzo deprymowało, a jednocześnie pociągało. I masz rację w kwestii tych wyżyn intelektualnych! Właśnie w tym momencie przypomniałam sobie, że Mada w "Zapałce..." czytała na wakacjach Faulknera. Tak po prostu. O ile dobrze pamiętam "Absalomie, Absalomie". To wtedy był dla mnie kosmos. :)
      Oglądałam "Jezioro osobliwości" i pamiętam, że byłam rozczarowana. Nie skojarzyłam Marty z panią z reklamy. :(

      Usuń
    2. Właśnie - przypomniałaś mi tego Faulknera, wtedy dla mnie kompletnie abstrakcyjna lektura. Bardzo mnie pocieszyło (nawet po tylu latach!), że nie tylko ja ja miałam takie poczucie niższości wobec bohaterów Siesickiej.
      Filmowe "Jezioro osobliwości" już wtedy mi się nie podobało, w końcu oglądałam swoich rówieśników na ekranie i mogłam oceniać grę młodych aktorów z tego samego poziomu wiekowego. Filmowa Marta była beznadziejna i nie chodzi mi już nawet o stronę aktorską, ale o dziwną wymowę. Po tym zresztą ją poznałam po latach.

      Usuń
    3. Obawiam się, że właśnie to poczucie niższości połączone z nabożnym podziwem dla bohaterów, to był mechanizm napędzający popularność książek Siesickiej.
      W "Pejzażu..." i "Zatrzymaj..." autorka próbuje stosować te same zabiegi, ale na mnie już nie działają. :)
      Zgadzam się z Tobą, że aktorzy w wersji filmowej "Jeziora osobliwości" są okropnie sztuczni, ale teraz zastanawiam się, na ile to była kwestia nienaturalnych dialogów, a na ile niedostatku umiejętności aktorskich. W przypadku pani grającej Martę to mogła być kombinacja, no i jeszcze ta specyficzna wymowa. :(

      Usuń
  10. Kiedy ja czytałam "Zapałkę...", druga część była już wydana i leżała na bibliotecznej półce. Pamiętam, że zachwycona pierwszą częścią, od razu sięgnęłam po "Pejzaż..." i w ogóle nie zastanawiałam się, czy ta książka jest dobra, podejrzewam, że mało mnie to interesowało, tak bardzo chciałam przedłużyć moją znajomość z bohaterami. Zdziwiłam się, że między pierwszą a drugą częścią była tak długa przerwa. Chyba lepiej dla mnie, że sięgnęłam po nią w momencie, kiedy nie byłam aż tak krytyczna. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że na tym właśnie polega istota sukcesu książek Siesickiej: czytelnik tak mocno przywiązuje się do ich bohaterów, że traktuje ich prawie tak jak autentyczne osoby, w każdym razie tak było ze mną pod koniec podstawówki. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że kontynuacja "Zapałki..." kiedykolwiek powstanie, bo powieść ma raczej zamkniętą formę. Ciekawe, co skłoniło autorkę do napisania tych dwóch tomów, może nagabywania czytelniczek. :)
      33 lata to rzeczywiście długa przerwa i niestety ziejąca przepaść, kiedy porównamy poziom tych książek - przy optymistycznym założeniu, że moja pamięć nie idealizuje "Zapałki...". :)

      Usuń
  11. tez kiedyś czytałam i do tej pory nie mogę zrozumieć co właściwie miał znaczyć okrzyk uważaj, zapałka na zakręcie ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed chwilą rozmawiałam na ten temat z mamą i pytałam, czy w tamtych czasach było takie slangowe powiedzonko, ale twierdzi, że nigdy z czymś takim się nie spotkała.
      Z moich wspomnień z "Zapałki..." wynika, że to był chyba tekścik, którym chłopcy zaczepiali dziewczyny. ale widzę, że niektórzy dopatrują się w nim treści niemalże metafizycznych. :)

      Usuń
    2. Potwierdzam. Czytając "Zapałkę..." nie znałam wcześniej tego hasła. Wtedy miałam swoją wersję, że był to miejscowy tekst, nie znany w innych częściach Polski.
      A teraz mam wersję, że wymyśliła go sama autorka.

      Usuń
    3. Mama obiecała, że popyta wśród koleżanek, więc w razie jakichś odkryć, dam znać. :)
      W sieci spotkałam się między innymi z teoriami, że chodzi o los, który szykuje nam niespodzianki w najmniej oczekiwanym momencie, tudzież z innymi filozoficznymi rozwinięciami tematu.

      Usuń
  12. I Zapałkę i Jezioro kiedyś uwielbiałam! Jednak teraz chyba nie miałabym odwagi sięgnąć po nie i przeczytać po x latach ponownie. Żeby się nie rozczarować. Dzięki za ostrzeżenie - kontynuacji nie będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak ja. :) Obawiam się, że mogłoby dojść do brutalnego zszargania czytelniczych wspomnień, więc chwilowo powstrzymam się od powrotu do źródeł. A czasu na drugi i trzeci tom "Zapałki..." według mnie po prostu szkoda.

      Usuń
  13. Czyli nic nie straciłam na tym, że również nie wiedziałam o dalszych częściach! :) Bo także nie miałam pojęcia, że powstały, a także uwielbiałam "Zapałkę..". Ba, nadal mam słabość do kilku książek Siesickiej (chociażby "Zapachu rumianku" czy "Fotoplastykonu"). Serii z imionami też nie znam. Wygląda na to, że sporo przegapiłam..;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo możliwe, że inne książki Siesickiej zrobiłyby na mnie zupełnie inne wrażenie, ale to chyba raczej te dawniejsze. Być może kiedyś zaryzykuję, ale chwilowo raczej sobie odpuszczę, a już zwłaszcza "Zapałkę...", bo tu zawód byłby straszliwie bolesny. :(
      Seria z imionami kiedyś bardzo mi się podobała, trzeba będzie zweryfikować wspomnienia. :)

      Usuń