Paul Cesar Helleu, Czytelniczka. [Źródło] |
Zamiast wpadać w lepkie macki jesiennej depresji, wybierzmy się lepiej na kolejną przechadzkę po Internetowej Plaży Muszli. Zapraszam i przypominam o ciepłych skarpetkach i szalikach.
*
Na początek garstka ciekawostek o pisarzach i ich pupilach. Nie tylko czworonożnych, czasem kończyn bywało więcej!
Z góry przepraszam za ewentualne powtórki - podobne informacje znalazłam kilka miesięcy temu w magazynie Książki. Ja posiłkowałam się tekstem znalezionym tutaj.
•
Dziewiętnastowieczny francuski poeta Gerard De Nerval hodował homara i
co noc udawał się z nim na przechadzkę, używając wstążki jako smyczy.
• Na biurku, przy którym pracował Charles Baudelaire, znajdowała się klatka, a w niej nietoperz.
• Na biurku, przy którym pracował Charles Baudelaire, znajdowała się klatka, a w niej nietoperz.
Edith Wharton. [Źródło] |
• Skoro mowa o ekstrawaganckich mieszkańcach biurek literatów, Henryk Ibsen hodował na nim skorpiona.
• Alfred Tennyson miał kucyka, który zwykle ciągnął unieruchomioną na wózku inwalidzkim żonę pisarza
• Alfred Tennyson miał kucyka, który zwykle ciągnął unieruchomioną na wózku inwalidzkim żonę pisarza
• Robert Burns pisywał wiersze o ulubionej owieczce.
• Wszelkie rekordy bije chyba lord Byron - był posiadaczem niedźwiedzia, dziesięciu koni, sześciu psów, trzech małp, pięciu kotów, orła, papugi, wrony, sokoła i pięciu pawi.
• Josephowi Conradowi czasami dotrzymywała towarzystwa jego małpka.
• Antoni Czechow miał oswojonego żurawia, który nie odstępował go na krok.
• Ulubionym zwierzakiem Roberta Louisa Stevensona był osioł.
• Ciekawą menażerią mógł pochwalić się Dante Gabriel Rossetti. Wśród jego domowych ulubieńców były koty, psy, małpy, zebry, kruki, wombaty, pawie, opos, szopy i pancernik.
• Wszelkie rekordy bije chyba lord Byron - był posiadaczem niedźwiedzia, dziesięciu koni, sześciu psów, trzech małp, pięciu kotów, orła, papugi, wrony, sokoła i pięciu pawi.
• Josephowi Conradowi czasami dotrzymywała towarzystwa jego małpka.
• Antoni Czechow miał oswojonego żurawia, który nie odstępował go na krok.
• Ulubionym zwierzakiem Roberta Louisa Stevensona był osioł.
• Ciekawą menażerią mógł pochwalić się Dante Gabriel Rossetti. Wśród jego domowych ulubieńców były koty, psy, małpy, zebry, kruki, wombaty, pawie, opos, szopy i pancernik.
Tutaj więcej przykładów z ilustracjami.
A tutaj zdjęcia i cytaty.
Tu jeszcze więcej zdjęć.
*
Okazuje się, że w potocznym języku angielskim są wyrazy, które wymyślili pisarze. Tutaj ciekawe zestawienie. Miła niespodzianka: jedno z moich ulubionych angielskich słówek, a mianowicie serendipity, również zalicza się do tej kategorii.
Gdyby
powstała podobna lista wyrazów w języku polskim, a mam wielką nadzieję,
że ktoś ją stworzy, na pewno kilka razy pojawiłoby się nazwisko
Melchiora Wańkowicza.
*
Wprawdzie do karnawału jeszcze kilka miesięcy, ale czytelniczki, które zdecydują się na taką kreację...
[Źródło] |
...czeka naprawdę wiele pracy, więc można już wybierać książki, które trzeba będzie poświęcić.
*
Tutaj znalazłam informacje na temat oryginalnej kampanii przeciwko analfabetyzmowi we Francji.
*
A propos pomysłowych kampanii, teraz przenosimy się do Izraela. Powstała tam seria zabawnych reklam promujących sieć księgarni, zaprojektowana przez agencję ACW Grey pod hasłem Ksiązka zawsze dotrzyma Ci towarzystwa.
[Źródło] |
*
Miłośników fotografii vintage może zainteresować ciekawa galeria zdjęć, przedstawiających osoby czytające w przeróżnych sytuacjach i okolicznościach.
*
Teraz o szczególną uwagę proszę miłośników książek Beatrix Potter, do których zresztą sama się zaliczam, czemu wyraz kiedyś dałam tu.
Mam
dla Was dwie wiadomości. Dobrą: właśnie powstaje serial na podstawie
opowiastek o Piotrusiu Króliku i jego przyjaciołach. I wiadomość zła:
zobaczcie, jak wygląda wersja unowocześniona subtelnych rysunków Potter -
uwaga, wskazane jest założenie okularów przeciwsłonecznych:
Mimo zapewnień producentów, że do oryginału podeszli z ogromną dbałością, według mnie to już nie jest Beatrix Potter. To są landrynki.
[Źródło] |
Od razu przypomniała mi się przepaść między Kubusiem Puchatkiem w wersji Shepparda a Disneyowską adaptacją.
*
Sądząc
po wyszukiwanych słowach kluczowych, na blogi książkowe bardzo często
trafiają namiętni poszukiwacze streszczeń. Interesuje ich wszystko,
począwszy od lektur pierwszej klasy szkoły podstawowej po klasyków.
Wychodząc naprzeciw ich potrzebom, podaję link do graficznej
rekapitulacji cyklu powieściowego J. K. Rowling, The Summharry. Wystarczy tylko kliknąć obrazek, żeby go powiększyć.
I jeszcze bonus w postaci mapy Hogwartu.
*
Do obszernej listy zalet Colina Firtha niniejszym dopisujemy zainteresowanie literaturą. Oto dowód:[Źródło] |
*
Pora na krótki kurs układania książek po japońsku. Poglądowe zdjęcia znajdziecie tutaj. Bardzo dziękuję Ani (Czytanki Anki) za link.
Dziękuję Wam za kolejny spacer i serdecznie zapraszam na następne!
*
Na zakończenie spaceru - niespodzianka. Zapraszam na degustację unikalnej serii piw,
zaprojektowanej specjalnie z myślą o bibliofilach. Zresztą zobaczcie
sami.
[Źródło] |
Wprawdzie
te piwa naprawdę nie istnieją, to tylko artystyczny projekt, ale dla
miłośników fikcji literackiej to na pewno nie będzie żaden problem.
Dziękuję Wam za kolejny spacer i serdecznie zapraszam na następne!
Najbardziej spodobała mi się kampania Ksiązka zawsze dotrzyma Ci towarzystwa:) Czytam teraz listy Lema i Mrożka, nie zmieściliby się w naszym łóżku. Zwłaszcza, że pies śpi w poprzek!
OdpowiedzUsuńA układanie książek po japońsku zaraz poćwiczę:)
W takim razie panowie musieliby spać w pozycji wertykalnej, a to raczej nie przypadłoby im do gustu. :) U nas w ogóle byliby bez szans, bo psy wprawdzie śpią wzdłuż, ale są aż dwa. :)
UsuńUdanych ćwiczeń, mam nadzieję, że nie wywołasz efektu domina. :)
Nowa filmowa wersja opowiastek pani Potter budzi grozę. Jak to dobrze, że nakręcono też wersję wierniejszą oryginałowi, u nas w domu oglądaną swego czasu wielokrotnie:)
OdpowiedzUsuńU nas się układanie książek po japońsku nie przyjmie, pierwszy klient bezbłędnie wyciągnąłby tom, który trzyma całą konstrukcję:P Za to dojrzałem japońską wersję Trafnego wyboru JK Rowling:)
Też widziałam tę starszą wersję opowiastek Potter, zdecydowanie bardziej mi się podobała. Ta jest stanowczo zbyt słiiiiiit.
UsuńWydaje mi się, że japońskie konstrukcje książkowe nie ulegają zagładzie przede wszystkim dzięki wewnętrznej dyscyplinie klientów. :) Mimo rozpaczliwych prób nie udało mi się rozszyfrować żadnego tytułu poza Rowling. :)
Ciekawe, czy poza tym, że bardziej słit, będzie to również wersja bardziej poprawna politycznie i żadne kociaki nie będą dostawać w skórę od mamusi ani służyć za kolacyjną roladę:PP
UsuńCo do Japonii - to z pewnością jakieś lokalne bestsellery:D
Albo moja pamięć wyparła roladę z kociaków, albo oglądałam jakąś inną część, bo jako żywo takich scen gorszących nie pamiętam. Może to inwencja reżysera tej pierwszej adaptacji, który chciał zdynamizować subtelności. Bo gdyby w oryginale były jakieś wychowawcze perwersje, pani Musierowicz nie podjęłaby się przekładu.
UsuńCiekawe, jak długo wytrzymują te książkowe spiętrzenia w japońskich księgarniach. :)
Opowieść o panu Samuelu Baczko i roladzie jest jak najbardziej kanoniczna:) http://en.wikipedia.org/wiki/The_Tale_of_Samuel_Whiskers_or_The_Roly-Poly_Pudding
UsuńI jeszcze tekst: http://www.gutenberg.org/ebooks/15575
UsuńWielkie dzięki, te rysunki Potter są po prostu obłędne! Przeraziłam się najpierw, że to mamusia chce zrobić z kociąt roladę, bo na rysunku, na którym wsadza potomka do kredensu ma złowieszczą minę, ale okazało się, że to szczurki. :) Ciekawe, jak temat przemocy został rozegrany w tej nowej wersji, może tę historyjkę po prostu pominięto. :)
UsuńMamusia to chyba tylko spuszczała lanie Tomkowi Kociakowi:P Przypuszczam, że ten epizod ulegnie całkowitemu przerobieniu, ciekawe tylko, czy w stronę landrynkową, czy wręcz przeciwnie, zmieni się w naturalistyczny horror:P
UsuńTen obrazek świadczy o tym, że wersji a la Stephen King wykluczyć nie możemy, ale stylistyka nowej wersji zapowiada chyba jednak coś innego Może zamiast zbrodniczej rolady będą muffinki z różowym lukrem. :)
UsuńDo muffinek Tomek musiałby zostać poćwiartowany:P I wolę nie wnikać, co zabarwiłoby lukier na różowo:D
UsuńO matko, o tym nie pomyślałam. Teraz muffinki będą we mnie wywoływać odruch wymiotny. :) To nie byłaby Beatrix Potter tylko upiorna historyjka na Halloween. Trzeba by było tylko szczurkom dorysować wampirze ząbki i pelerynki a la Dracula. :)
UsuńNie daj się ponosić wyobraźni, dobra muffinka nie jest zła:))
UsuńTak, pod warunkiem, że nie szukasz w niej nerwowo śladów kociej sierści. :P
UsuńUwierz praktykowi: kocia sierść nie jest trująca i zazwyczaj można ją bez trudu wydłubać z dowolnej potrawy:)
Usuń:D Mogę się odwzajemnić praktycznymi uwagami o sierści szetlandów, która wprawdzie raczej nie trafia do potraw, ale jest dosłownie wszędzie w formie małych, mięciutkich kulek. :)
UsuńPrzynajmniej masz pod dostatkiem wełny szetlandzkiej, to chyba dość szlachetny gatunek :P
UsuńNo tak, robi się z niej takie gryzące sweterki. :P Ale to jest wełna z owiec szetlandzkich, niestety nie z owczarków, choć gryźć też lubią. :)
UsuńJakby ją tak uprząść i wydziergać sweterek, to nikt by się nie zorientował:P
UsuńZaczynam od jutra, nucąc "U prząśniczki siedzą jak anioł dzieweczki". :D
UsuńTeż lubię słówko "serendipity" :-) Ciekawa jestem, czy oglądałaś film pod takim tytułem?
OdpowiedzUsuńA`propos tekstu spod linka na ten temat, ciekawi mnie, jakie słówko wymyśliłby Tolkien dla określenia Hobbita w trudnym wieku lat 30 :-)
Piotruś Królik w wersji filmowej rzeczywiście daje po oczach, postaci nijak się mają do delikatnych, pastelowych ilustracji książkowych.
Nie oglądałam tego filmu, ale przed chwilą znalazłam trailer i poczułam gwałtowną potrzebę nadrobienia braku, tym bardziej, że w opowieści chyba dość istotną rolę odgrywa książka. :) Chyba sympatyczna historia. No i jest jeszcze John Cusack, którego lubię. :)
UsuńZnając Tolkiena, na pewno wymyśliłby coś trafnego i niezwykłego zarazem. :)
Lekko psychodeliczny nowy Piotruś Królik podzielił los nie tylko Kubusia Puchatka, ale i Muminków, które też bardzo "upiększono" w kreskówce. :(
izraelska kampania urocza choć boję się sobie wyobrażać jakby zilustrowali mój ulubiony Szklany klosz ;).
OdpowiedzUsuńMnie też się bardzo podoba i wymyślam sobie, jak zilustrowano by różne tytuły. Masz rację, że ze "Szklanym kloszem" mogłyby być małe problemy. Spore wyzwanie to też na przykład "Trzej muszkieterowie", "Czterej pancerni i pies", "Emancypantki" lub "Moby Dick". :)
UsuńObraz nie tylko w czytelniczym temacie ale piękny.
OdpowiedzUsuńRównież archiwum ciekawe.
Japończycy bija nas na głowę w pomysłowości.
Cieszę się, że Tobie też spodobał się obraz Helleu.
UsuńMyślę, że u nas klienci księgarni są bardziej niesubordynowani i takie misterne piramidy raczej nie miałyby szans. :)
Och, spacer internetową plażą muszli uratował moją ponurą niedzielę. Tonę w papierzyskach, ale wizja spaceru z homarem sprawiła, że życie stało się lepsze :)
OdpowiedzUsuńA teraz mnie wizja Grendelli promenującej po jesiennym parku z homarem na wstążce zdecydowanie poprawiła humor, lekko nadwątlony kończącym się weekendem. :)
UsuńGrendella z rozwianym blond włosem i wielki homar drepczący za nią - to jest to! Gdzie ja żywego homara w Polsce mogę znaleźć???
UsuńMógłby drepcząc dostojnie, wykonywać jakiś skomplikowany układ taneczny, ale to już wersja ekstremalna. :)
UsuńZ nabyciem homara w charakterze zwierzęcia hodowlanego mogą być kłopoty logistyczne, ale zapytam w sklepie zoologicznym. :D
Wprawdzie podstępnie ukryłaś źródło pochodzenia zdjęcia Colina, wiedz jednak, że prawdziwa fanka i tak je wytropi, o!:P
OdpowiedzUsuńPiwa znakomite, ale ta niedziela (a zła to niedziela jest, oj, zła) stoi u mnie zdecydowanie pod znakiem "alkohol to zło, czemu zapomniałam o tym wczoraj!", dlatego też pomyślę o nich jutro...
Mogę natomiast patrzeć na sukienki - choć proponowana kreacja książkowa jest niezwykle zachwycająca, to jednak podczas nadchodzących słotnych dni z pewnością lepiej sprawdzi się suknia Edith Wharton. Bufy przy jej rękawach z pewnością są bowiem sprytnie ukrytym dwustronnym parasolem!:PP
Źródło Colina zostało już ujawnione. :) A przy okazji natknęłam się jeszcze na taki wariant, oj, chyba jeszcze lepszy. :)
UsuńZapewniam, że prezentowane piwa są całkiem bezpieczne, ponieważ tak naprawdę ich nie ma. :) Autor pomysłu zaprojektował etykiety i na tym najprawdopodobniej się skończyło. No ale skoro w Polsce jest wódka "Pan Tadeusz", to właściwie można spodziewać się i takich atrakcji.
Rękawy Edith Wharton muszą mieć rzeczywiście solidną konstrukcję, skoro są postumencikami dla jej pupilków. Gdybym dojeżdżała do pracy autobusem, niezwłocznie zamówiłabym sobie podobne odzienie, bo przepychanie się łokciami przy takich bufach jest na pewno bardzo skuteczne. :)
Oby poniedziałek był lepszy od złej niedzieli! Uściski.
Bardzo dziękuję za interwencję u źródeł:) Po namyśle uznałam, że preferuję jednak pierwszą wersję. Ale druga depcze jej po piętach. Z trzecią byłoby z pewnością tak samo. I z czwartą, i setną:P
UsuńMi dziś szkodzi nawet alkohol, którego nie ma, dlatego szczegóły etykiet zgłębię jutro. Dla pewności zrobię to po trzynastej.
Już widzę te wywieszki w autobusach: zabrania się przewożenia na plecach plecaków, zaś na ramionach - buf! I te wszystkie starsze panie, pozieleniałe z zazdrości, że ktoś wynalazł skuteczniejszy sposób niż stosowane przezeń nagminnie podstępnie dźganie parasolką pod żebra!:P
Mam nadzieję, że poniedziałek weźmie sobie Twoje życzenia do serca. Ściskam odwrotnie:))
Wersje Colina są niestety tylko dwie, więc ewentualne problemy decyzyjne mamy z głowy. :) A skoro mowa o CF, w najnowszej części cyklu H. Fielding Bridget Jones ma być wdową, co oznacza brak naszego ulubieńca w adaptacji filmowej. :( Miejmy nadzieję, że pojawi się chociaż na chwilę w jakichś reminiscencyjnych przebitkach, najlepiej w zwolnionym tempie. :P
UsuńA propos etykiet u nas taki piwny żart z portretami Żeromskiego, Prusa,Konopnickiej, etc, niechybnie zostałby uznany za szarganie świętości.
Pod wpływem naszej rozmowy przewiduję renesans buf, trzeba będzie śledzić najnowsze trendy. Naprawdę uważam, że powinnyśmy wspólnie założyć blog szafiarski z literaturą w tle, z akcentem na porady praktyczne! Pierwszy post: strój idealny do autobusu w godzinach szczytu, inspirowany kreacją Edith Wharton w połączeniu ze strojem bramkarza hokejowego! :D
Miłego dnia!
Co za przemiły spacer w dość ciepłą jak na październik niedzielę! Tylko zapomniałam zabrać homara ;-) ;-)
OdpowiedzUsuńMieć wombata - urocze i bezcenne, zawsze o tym, marzyłam, ech...
Pozdrawiam złotojesiennie!
Nic się nie stało. :) To jest spacer po plaży, więc istnieje spore prawdopodobieństwo znalezienia kolejnego homara, oswojenia go i błyskawicznego wdrożenia do dreptania na smyczy. :)
UsuńWombaty są cudne, od dawna jestem fanką. Na przykład ten! :D W przeciwieństwie do Rossettiego na hodowczynię się nie piszę, bo natychmiast rozbrajałby mnie spojrzeniem.
Serdeczności.
Nerval z homarem na spacerze bije wszystkich na głowę.;)
OdpowiedzUsuńSkorpion na biurku Ibsena też musiał robić niezłe wrażenie. :)
UsuńNa pewno, ale na spacer nie był chyba wyprowadzany.;)
UsuńSkorpion Ibsena mógł mieć zamiast spacerów tor przeszkód na biurku w ramach rozwijania tężyzny fizycznej. :)
UsuńSpacer z Tobą to czysta przyjemność. Najbardziej trafił mi do wyobraźni Czechow ze swoim żurawiem. Czechow pisał opowiadania, a ptak mu przez ramię...zapuszczał żurawia;)
OdpowiedzUsuń:D Kolejna cudna wizja, od której nie będę mogła się uwolnić przez najbliższe dni! :) Aż dziw, że Czechow napisał "Mewę", a nie umieścił swojego pupilka w tytule sztuki. :)
UsuńChętnie przytuliłbym ten sześciopak :)
OdpowiedzUsuńA mnie by bardziej zainteresował taki zestawik białych win. :)
UsuńHong Kong OfficeHong Kong Property租寫字樓寫字樓出租Hong Kong Apartment老人院安老院Event PlanningMusic Production醫學美容激光去班寫字樓出租
OdpowiedzUsuń