Bardzo dziękuję Emocji (Mam pytanie...) za zaproszenie do zwierzeń na temat tytułu mojego bloga.
W moim przypadku opowieść jest krótka i bardzo zwyczajna. Słowo Lirael, które oczywiście zobaczyłam na okładce książki, bardzo mi się spodobało i mocno zapadło mi w pamięć. Trudno mi wyjaśnić, dlaczego. Najwyraźniej zagrała podświadomość. :)
Lubię je w wersji i mówionej, i pisanej. Przepadam za ładnymi czcionkami - ta na okładce książki "Lirael" w moim odczuciu taka właśnie jest.
Być może zaskoczy Was fakt, że trylogii Nixa jeszcze nie czytałam, choć ją mam od dawna. Mam nadzieję, że moja literacka patronka nie jest postacią szczególnie irytującą. :) Wiem, że była bibliotekarką, co wróży dobrze. Istotną rolę w jej życiu odegrało niejakie Podłe Psisko (Disreputable Dog), co też brzmi ciekawie. :)
Lektury w tytule bloga pojawiły się po to, by podkreślić książkowy charakter blogowych zwierzeń.
Oczywiście będzie mi bardzo miło, jeśli Wy też zechcecie napisać o genezie tytułów Waszych blogów, u siebie lub w komentarzu.
Udanego i słonecznego nowego tygodnia!
Może to dobry pomysł? Pisać o genezie powstania własnego bloga...
OdpowiedzUsuńByła bibliotekarką? To dobrzy ludzie z reguły ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś poruszyłam niebo i ziemię, żeby dla siostry znaleźć wydanie tej trylogii z tą wersją okładkową ;D
OdpowiedzUsuńKsiążek jeszcze nie czytałam, ale siostrze się podobały.
~ pisanyinaczej
OdpowiedzUsuńW imieniu Emocji zapraszam do imienniczych zwierzeń. :)
~ the_book
Tak też właśnie sobie pomyślałam i ucieszyłam się, że związek z literaturą jak najbardziej istnieje. :)
~ Viconia
Cieszę się, że misja zakończyła się powodzeniem i że serię zdobyłaś. :) To świetnie, że siostra potwierdza pozytywną opinię o tym cyklu. Mam nadzieję, że niedługo zaległości nadrobię. :)
A ja się zastanawiałam skąd owe Lirael:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
@Lirael: i tyle? Żadnej analizy numerologicznej? Kabalistycznej? Zodiakalnej? Eeeee... :D
OdpowiedzUsuńKiedy powstawal moj blog tytul bloga mial zupelnie inne znaczenie niz to, ktorego nabral dzisiaj. Jakis proroczy byl chyba ;D
OdpowiedzUsuńP.S. Twoja strona ciagle generuje reklamy przy kliknieciu na komentarze:/
Geneza naszego bloga jest prosta, pisałyśmy o niej w pierwszej notce:)
OdpowiedzUsuńhttp://ksiazkimojejsiostry.blox.pl/2010/07/Jakby-tu-zaczac.html
Mój nick natomiast pochodzi od Grendela, potwora z "Beowulfa". Zamieniłam go na wersję żeńską z kilku powodów. Po pierwsze, "Beowulfa" bardzo lubię. Po drugie, żeby podkreślić moje zamiłowanie do starej literatury angielskiej (no może troszkę nowszej, bo średniowieczna leży mi bardziej). A po trzecie, bo potwór czasem ze mnie wychodzi ;)
Świetny pomysł na pisanie o genezie nicków. Twój mnie od dawna intrygował :)
Lirael :) dziekuje Ci bardzo za odpowiedz na moje pytanie! Fajnie,ze zachecilas innych,czyli zabawa trwa;)ciesze sie,ze innym blogowiczom pomysl sie spodobal;)
OdpowiedzUsuńTwoj nick to byl wlasnie jeden z tych,ktorego nie odgadlam,bylam wiec ciekawa niezmiernie:) zastanawialam sie przez chwile,czy to imie bedzie miec cos wspolnego z lawenda:)
Odwaznie ten nick wybralas nie znajac w ogole bohaterki...hahahah mnie tez czasem zauroczy okladka,ladnie napisany tytul,jakis intrygujacy rysunek:)
przeczytalam komentarz grendelli,bardzo ciekawa odpowiedz,interesujacy pomysl:)
pozdrawiam!
Mnie dzwoneczki dzwoniły przy Twoim nicku od dawna, bo trylogię Nixa czytałam i bardzo mile ją wspominam. A choć mój własny blog nosi bardzo jednoznaczną nazwę, bo ja właściwie zawsze gdzieś między książkami żyję, to mam z kolei podobnie do Grendelli zanurzone w fantastyce pochodzenie nicka. Urshana to postać, którą stworzyłam w grze, orcza szamanka do której jestem bardzo przywiązana, żeńska wersja imienia Ur Shak, które z kolei pojawia się w innej grze u szamana orków. A trylogię o nekromantach Nixa polecam każdemu, bo warto.
OdpowiedzUsuń~ montgomerry
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że ujawniłam zakulisowe sekrety. :)
~ zacofany.w.lekturze
Niestety, tylko tyle. :) Żadnych sensacyjnych symboli ani pleśniawek. Kiedy już przeczytam trylogię Nixa i okaże się, że Lirael to zła kobieta była, zmienię sobie tytuł bloga na enigmatyczny ciąg liter i cyfr, który będzie alegorią chaosu wewnętrznego. :)
~ bookfa
Ciekawa historia z proroczą nazwą, bardzo chętnie ją przeczytam!
Bardzo mi przykro z powodu tych irytujących reklam. :( Nie mam pojęcia, skąd się biorą. Podobno po wprowadzonych zmianach było lepiej. U mnie przestała wyskakiwać nawet natrętna gra internetowa. Wkrótce planuję blogowy remont i może uda mi się pozbyć tego wrednego skryptu. Tylko o który może chodzić? :(
~ grendella
Dziękuję za obszerne i ciekawe wyjaśnienia! Przeczuwałam, że Grendella ma korzenie boewulfowe. :)
Wspominany potwór wewnętrzny na blogu nie ujawnił się ani razu, więc z pewnością jest jedynie fikcją literacką. :)
Cieszę się, że pomysł Emocji spodobał Ci się.
~ Emocja
To ja bardzo Ci dziękuję za zaproszenie. Jak widzisz, pomysł wywołał spore zainteresowanie.
Na szczęście okazało się, że w moim przypadku wybór bohaterki był trochę proroczy, choć wiedziałam o niej naprawdę niewiele.
Z lawendą łączy mnie niestety tylko pierwsza litera. :) Zresztą w pierwszym, zielonkawym szablonie była zupełnie nieobecna.
Mam nadzieję, że kolejne osoby zechcą uchylić rąbka tajemnicy.
Mnie również podoba się słowo "Lirael" brzmi i wygląda bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuń@Lirael: to mam nadzieję, że to dobra kobieta była, głupio byłoby się do Ciebie zwracać per R2D2 albo C-3PO:P
OdpowiedzUsuńA to mnie rozbroilas. Ja oczywiscie wiedzialam skad Lirael - zalozylam jednak ze znasz te ksiazke :) Bo to jedna z moich ulubionych fantasy dla tzw. mlodych doroslych. I jedna z ulubionych bohaterek - od zawsze mam slabosc do tzw. z angielska misfitow i outsiderow. Wlasciwie moglabys ja polecac swoim gimnazjalistkom chyba...
OdpowiedzUsuńTo jeden z bardzo nielicznych przypadkow kiedy tom srodkowy trylogii jest najlepszy w calej serii.
Moze cie zacheci krotki opis? Lirael nie moze znalezc sobie miejsca w spolecznosci w ktorej dorasta i wskutek splotu roznych dramatycznych okolicznosci zostaje asystentka w Bibliotece.
Biblioteka Clayr jest gleboka i otchlanna - miesci sie w pieczarach wykutych w lodowcu - i nikt nigdy jej do konca nie zglebil. W tych otchlaniach kryja sie ksiegi pelne magii i nikt nie wie, co jeszcze. W zwiazku z tym na standardowym wyposazeniu bibliotekarek sa miecze (Glowna Bibliotekarka ma jeden z najpotezniejszych magicznych mieczy znanych w tym swiecie), harpuny i inne bojowe narzedzia, rozne systemy ostrzegania itp. Nikt nie wie, co sie wydarzy, jesli sie zapusci w glebsze poziomy... no i oczywiscie Lirael to wlasnie robi :)
A Disreputable Dog sam stwierdza, ze jest Disreputable Bitch to be exact :)
OdpowiedzUsuń~ Urshana
OdpowiedzUsuńDzwoneczki dzwoniły we właściwym rytmie. :) To dobra wiadomość, że cykl Nixa nie jest totalną grafomanią, bo tego bym chyba nie przeżyła. :) Z not wydawcy wynikało, że jest to fantasy na całkiem przyzwoitym poziomie i super, że to potwierdzasz.
W Twoim przypadku związek z postacią, od której pochodzi Twój nick, jest zdecydowanie bliższy i ciekawszy, bo sama ją stworzyłaś. Urshana też brzmi ładnie i intrygująco!
~ Dosiak
Dziękuję za miłe słowa o Lirael. :) Cieszę się bardzo, że Tobie też się podoba.
~ zacofany.w.lekturze
R2D2 to jeden z moich ulubionych bohaterów "Gwiezdnych wojen", więc pomysł podoba mi się bardzo. :)
Rozważam też awaryjną zmianę "Lirael" na nazwę walijskiej miejscowości: Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch (istnieje naprawdę: http://teachingtreasures.com.au/student-projects/Llanfair.htm) Mógłby wystąpić problem ze zdrobnieniem, ale coś by się wymyśliło. :)
@Lirael: Llanfairusia:)
OdpowiedzUsuń~ Hannah
OdpowiedzUsuńBohaterka literacka o takim imieniu po prostu nie mogła być niesympatyczna i kamień spadł mi z serca, że wspominasz ją ciepło. :) Miałam spore szczęście, bo jednak istniało prawdopodobieństwo, że to jakiś nieciekawy wytwór wyobraźni Nixa. :)
Twój opis Lirael jest bardzo zachęcający i myślę, że zaprzyjaźniłabym się ze swoją imienniczką. Łączy nas między innymi zainteresowanie książkami i kynologią. :D
Rzeczywiście, w przypadku trylogii tom drugi bywa zwykle mniej udaną rozgrzewką przed efektownym finałem. To dobrze, że nie zawsze. :)
Twój opis powieści bardzo mnie zaciekawił. Opowieść zapowiada się intrygująco. Ze szczególnym uwzględnieniem tajemniczej Disreputable Bitch! :)
Kiedyś czytałam sporo książek fantasy, ale po "Gildii Magów" nie odważyłam się sięgnąć po nic więcej. To było ponad rok temu. Powieść nie podobała mi się bardzo, odnosiłam wrażenie, że stworzył ją program komputerowy, a nie żywa pisarka. Od tamtej pory nie sięgnęłam po żadną pozycję z tego gatunku, choć kilka czeka sobie cierpliwie w kolejce. Mam nadzieję, że wkrótce mi przejdzie. :)
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńJak ładnie!
Opcja bardziej przyziemna to Siliogogogocha, ale obawiam się, że to "sili" mogłoby być odbierane jako "silly". :)
@LIrael: Jeszcze Wyrndrobcia aka Drobcia:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńKusząca wersja! :)
Niezła jest też Gyllgogercia i Wllllantysia, o ile ktoś potrafi w jednym ciągu wykląskać cztery "L". :)
@Lirael: zwracano by się do Ciebie per Wllll, a Ty byś się obrażała za każde brakujące/nadmiarowe L:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńMyślałabym, że ten ktoś się zadławił, a już wiesz, że z pierwszą pomocą jestem na bakier. :D
Wllllantysię wykreślam! :)
przyznam sie, ze tez cie kiedys "sprawdzalam" na necie. najpierw w ogóle myslalam, ze lirael to slowo z jezyka elfów (mój syn oraz znajomy rodesian ridgeback maja elfie imiona). w kazdym arzie lirael brzmi swietlicie (jak dla mnie)
OdpowiedzUsuńgeneza mojej ksywki blogowej znajduje sie na stronie - na wszelki wypadek wolalam wytlumaczyc od razu
@Lirael: nie rezygnuj tak łatwo, zapewne PCK w Twojej okolicy organizuje jakieś przyspieszone kursy pierwszej pomocy:)
OdpowiedzUsuń~ blog sygrydy dumnej
OdpowiedzUsuń"Świetliście" - to słowo brzmi jeszcze ładniej niż Lirael.
Z elfami Lirael rzeczywiście może się kojarzyć, chyba za sprawą tolkienowskiej Tinuviel.
http://en.wikipedia.org/wiki/L%C3%BAthien
Cieszę się, że elfie imiona zyskują na popularności, zarówno w świecie ludzkim, jak i psim. :)
Wyjaśnienia na temat Sygrydy przeczytałam od razu, jak się tylko pojawiły. Postać wydała mi się bardzo ciekawa.
~ zacofany.w.lekturze
Ja już kiedyś miałam coś takiego w ramach szkolenia BHP, więc chyba sobie daruję, choć efektywność kursu, jak widać, nader wątpliwa. :)
na szczęście mamy w szkole panią pielęgniarkę, więc miejmy nadzieję, że moja wątła wiedza pozostanie wyłącznie w sferze teorii. :)
@Lirael: cóż za brak pędu do samodoskonalenia i podnoszenia kwalifikacji:P Niech no to Twoja pani dyrektor przeczyta, stracisz w jej oczach, a może i wpis w aktach Ci zrobi:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńJestem oburzona bezecnym pomówieniem o brak pędu! Jako że stosowny certyfikat już posiadam, ustępuję miejsca na takim szkoleniu tym, którzy go jeszcze nie ukończyli. To wielkie poświęcenie z mojej strony i jestem przekonana, że zostanie docenione. :D
Sama natomiast będę pogłębiać swoją ubogą wiedzę w tej materii w ramach tzw. samokształcenia za pomocą kompletu broszur uzyskanych od pani higienistki. :D
@Lirael: mam nadzieję, że te broszurki są na wyższym poziomie niż te, które zapamiętałem z dziecięcych wizyt w przychodzi. Na zmianę eksponowano "choroby brudnych rąk" w kolorze brudnego różu i - z przeproszeniem obecnych dam - rzęsistka na papierze w zjadliwie zielonkawoniebieskim kolorze:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTeraz wywieszają tylko barwne plakaty firm farmaceutycznych, nie to co dawniej. Róż był może brudny po to, by wywołać podprogowe skojarzenie z niemytą skórą. :) Z kolei te utrzymane w chłodnych barwach, ostrzegawcze broszury miały w podświadomości oglądającego na zawsze spleść się z obrazem rzęsistych łez potencjalnych ofiar rzęsistka.
@Lirael: może coś w tym jest, chociaż zawsze raczej mi się wydawało, że to kwestia kiepskiej poligrafii czasów kryzysu:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy lektura tych broszur kogoś autentycznie przed chorobą uratowała, czy pełniły li tylko funkcję ozdobną.
z opisu książki 'Marzyciel' McEwana :)
OdpowiedzUsuń@Lirael: mnie na ten przykład:) Jako inteligentne dziecko najpierw wyczytywałem ulotkę, a potem robiłem z niej samolocik albo piekło-niebo:)
OdpowiedzUsuń~ bluedress
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twoją opinię o "Marzycielu". To musi być piękna opowieść. Ja jeszcze nie czytałam żadnej książki McEwana, ale słyszałam o nim dużo dobrego.
~ zacofany.w.lekturze
Ja lubiłam robić kapelusiki dla lalek. :) A za piekłem-niebem przepadałam, tak fajnie się tym kłapało. :) U nas funkcjonowała jeszcze wersja z wróżbami, tam się coś wpisywało, ale szczegółów nie pamiętam.
@Lirael: u nas też była z wróżbami, czort wie, co się tam wpisywało:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńZupełnie nie kojarzę szczegółów, ale to było fajne. Tym piekłem-niebem kłapało się chyba zgodnie z wyliczanką albo liczbą liter w wyrazach.
Znalazłam filmik instruktażowy i zrobiło mi się ciepło na duszy i nostalgicznie. :)
http://www.spryciarze.pl/magiel/zobacz/jak-zrobic-pieklo-niebo-origami
@Lirael: :D Jeszcze sobie powinnaś założyć taki zeszycik z pytaniami, naród się wpisywał, zaklejał kartki albo składał je w taki trójkąt:P Oblepiając całość naklejkami:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTAK!!! To się nazywało "Złote myśli", u góry były pytania, na każdej stronie inne i trzeba było się wpisywać pod tym samym numerkiem. Pytania były różne, od neutralnych, typu "twój ulubiony kolor", po bardziej ekscytujące, typu "czy masz chłopaka". :D
@Lirael: owszem, poza nazwą Złote myśli nazywało się toto też ABC, zupełnie nie wiedzieć czemu:P Własnego nigdy nie miałem, wpisywałem się tylko w cudze. Trochę szkoda, miałbym teraz pamiątkę jak hoho:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńJa miałam, ale niestety gdzieś zapodziałam. :( Zachowałam natomiast taki typowy pamiętnik z wierszowanymi wpisami koleżanek i kolegów i obrazkami własnoręcznie namalowanymi. :) W ostateczności naklejka mogła być.:) I te zaginane rogi z napisem "sekret", a pod spodem na przykład "Kto zagląda w sekreciki, ten jest małpka z Ameryki". :) Albo "Kto ciekawy, niech wsadzi nos do kawy". Bo oczywiście i tak wszyscy tam zaglądali. :D
@Lirael: taki pamiętniczek to i ja gdzieś mam. A sekreciki to był taki test socjologiczno-psychologiczny, który wszyscy oblewali:) U nas się malowało maszkarona i podpisywało "Tak wyglądasz" :D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńU nas podobnie: był napis "Kto tu zagląda, ten tak wygląda", no i oczywiście rysunek jakiegoś potworka. :)
Obawiam się, że teraz takie pamiętniki odeszły w zapomnienie, wyparte przez blogaski z księgą gości i komciami.:) Gimnazjaliści nie mają ich na pewno, może dzieci z pierwszych klas podstawówki pozostały im wierne. Ale skoro już pierwszaki szukają w internecie streszczeń czytanek z podręcznika i lektur, to wersja wirtualna jest bardziej prawdopodobna. :)
@Lirael: już niedługo się przekonam, jaka moda pamiętnikowa panuje w pierwszych klasach, niestety:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńWtedy to już będą tylko laptopiki zamiast zeszytów, książek, pamiętników, etc. :) Różowe/lawendowe dla dziewczynek, błękitne/moro dla chłopców. :)
Nie znam tej książki. A o jeśli bohaterka Cię zdenerwuje, kompletnie nie bedzie Ci odpowiadała?? A przecież może tak się zdarzyć. Czekamy na recenzję książki "Lirael" - mam nadzieję, że nie bedziesz zawiedziona książką.
OdpowiedzUsuńNad nazwą bloga długo myślałam, co chwila zmieniałam koncepcje. Nie chciałam by nazwa odsyłała do konkretnego tytułu czy autora, ale by była taka "moja". W nazwie bloga jest moje prawdziwe imię, ulubiony kolor oraz słowo kojarzące mi się z książkami, które kocham :)
~ Aneta
OdpowiedzUsuńNota wydawcy, którą wcześniej przeczytałam, wyraźnie sugerowała, że postać jest ciekawa i nie wywołuje negatywnych emocji. Temu zaufałam. :) Jeżeli będzie mnie denerwować, jak uprzedzałam, rozważę zmianę nazwy bloga na bardziej neutralną. :)
W kwestii fioletowego jest miedzy nami pełna zgodność, choć mam kilka innych kolorów, które lubię.
Dzięki za wyjaśnienie.
@Lirael: tia, i wszystko to z kieszeni zaharowanych tatusiów:(
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńWcale niekoniecznie! W ubiegłym roku była akcja pod hasłem "laptop dla każdego ucznia" czy coś w tym rodzaju. Obiecywano, że każde dziecko otrzyma ten cudowny wynalazek. Warunkiem było to, że nauczyciele z danej szkoły musieli ukończyć kurs, co ochoczo uczyniliśmy, dowiadując się rzeczy porażająco odkrywczych, typu "elementy składowe zestawu komputerowego", etc. Niestety, wszystko rozwiało się we mgle i żadnych laptopów dzieci nie dostały.:( Dostali natomiast sowite wynagrodzenie panowie prowadzący szkolenie, w każdym razie tak przypuszczam. No ale wiedza pozostała na zawsze. :)
@Lirael: a Ty znowu narzekasz, że musiałaś dodatkową wiedzę zdobywać:) Takie akcje służą wyłącznie temu, żeby kolesie decydentów mogli przedstawić fakturę w kasie, a laptopy, jak zwykle, tatusiowie...:(
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńDomyślałam się, że mój opór wobec bezcennej wiedzy zostanie surowo wytknięty!:D Problem w tym, że ja już wiedziałam, jak się włącza komputer. :)
@Lirael: :D Na pewno włączałaś go zupełnie odruchowo i bez stosownego namaszczenia, prztykając palcem we włącznik. A na pewno trzeba to robić konkretnym palcem skierowanym pod konkretnym kątem i wywierającym odpowiednio wyliczony nacisk, żeby się styki nie wyrabiały:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuń:D :D :D Fakt, wcześniej to była totalna amatorszczyzna. Teraz jest zupełnie inaczej. Na podorędziu mam kalkulatorek, żeby to sobie wszystko dokładnie wyliczyć, no i oczywiście kątomierz. :D Tak z pół godzinki schodzi na tym włączaniu, ale przynajmniej wiem, że to robię profesjonalnie. :)
@Lirael: czyli nauka nie poszła w las i panowie warci byli każdego grosza, który wyszarpali z naszych podatków:) Serce rośnie, jak się widzi, że to nie był grosz zmarnowany:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńJestem żywym dowodem, mogą moje wypowiedzi wykorzystywać w broszurach reklamowych. :) Odkąd wiem, jak włączać komputer, życie nabrało nowego sensu. :D
@Lirael: to życzę kariery w wielkim świecie reklamy:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTen kontrakt mam z głowy, bo na pewno firma przestała istnieć po zakończeniu kursu: rozwścieczeni rodzice dzieci uczestniczących w akcji "laptopy pod strzechy" puściliby jej siedzibę z dymem, gdyby obietnice nie zostały spełnione, a były absurdalne.
@Lirael: może ci rodzice puszczą tropem firmy jakichś detektywów (może por. B. się zgodzi wziąć sprawę), a potem urządzą fajerwerk. Chyba zacznę oglądać wiadomości:) Żal byłoby przegapić:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTu (jeszcze) nikt nikogo nie zamordował, więc B. taką sprawa na pewno się nie zainteresuje.
Do protestów dołączą się wzburzeni nauczyciele, którzy musieli spędzić wiele godzin na beznadziejnym kursie. Szykuje się spory ferment społeczny. :)
@Lirael: stróż prawa ma nie tylko odnajdywać przestępców, ale również zapobiegać zbrodni, myślę więc, że B. byłby jak najbardziej na miejscu:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńOn przy pozorach cynicznego luzaka jest karierowiczem, więc takie mało widowiskowe sprawy go nie kręcą. Chyba, że zechce podpatrując gimnazjalistów, wysubtelnić sobie wrażliwość dziecka. :)
@Lirael: ale może zechcieć upozować się na obrońcę sierotek, niewinnych dziatek i krzywdzonej budżetówki:) A potem na zbitym kapitale politycznym zostanie radnym na waszym osiedlu:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTo jest świetna scena na plakat wyborczy: B. na tle milczącego tłumu dzieci, rodziców i nauczycieli, oskarżająco wskazujący palcem na laptop, do którego ręce wyciągają gimnazjaliści z niemą rozpaczą w oczach.
@Lirael: o matko, przejmujący szalenie obrazek:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńW słusznej sprawie będzie wykorzystany! :)
@Lirael: kredki w dłoń i rysuj, rysuj:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńŁatwo powiedzieć "Rysuj"! Odkąd dziś rano wzrosła moja świadomość kolorystyczna, to już nic nie jest takie proste. Godzinami zastanawiałabym się, czy oczy porucznika powinny być marengo czy może raczej lapis-lazuli? :D
@Lirael: zawsze możesz użyć ołówka albo węgla, odpadną Ci kolorystyczne dylematy:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńSławomir jest taki trochę ziemisty, więc jakby się go jeszcze ołówkiem albo węglem naszkicowało, to nie byłoby mu do twarzy. :) Zresztą plakaty wyborcze są zwykle jaskrawe.
@Lirael: można szkic ołówkowy drukować na kolorowym papierze. Różowy byłby idealny:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńRóżowy sugeruje marzycielskość i sentymentalizm. Proponuję odcienie chłodne i kojarzące się z barwą milicyjnego munduru dla zwiększenia poczucia bezpieczeństwa wyborców. :D
@Lirael: Ty tu rządzisz:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńKiedy ta nierzetelna firma zobaczy przeszywające spojrzenie porucznika na plakacie, znajdą się laptopy nawet dla pań woźnych! :)
@Lirael: czego paniom woźnym szczerze życzymy:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńZapomniałam o panach konserwatorach, pani od szkolnego sklepiku i pani higienistce. Im też się należy! :)
@Lirael: oczywiście, a ja im nie żałuję:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńOni są płacowo sfrustrowani, więc chętnie się przyłącza do akcji. :)
@LIrael: a kurs zaliczyli? Żeby umieli prawidłowo te laptopy włączać, jak już dopadniecie drani i wyciśniecie z nich sprzęt:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńNie zaliczyli! Odpadają z gry. :(
@Lirael: a to już nie nasza wina, chcieliśmy dobrze:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńMogą sobie zrobić korespondencyjnie! :)
@Lirael: ale skoro firma-krzak zniknęła, to musieliby pisać na Berdyczów:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńBerdyczów jest chyba zasypywany korespondencją! :) Współczuję pracownikom tamtejszej poczty. :)
@Lirael: Na pewno mają dużą wprawę, a poza tym na podwórku stoi spychacz, którym nadmiar korespondencji jest spychany do Hniłopiatu, który jest dopływem Teterewy, prawego dopływu Dniepru:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuń...a tam już czekają Kozacy Chmielnickiego! :D Jak ich ta niechciana korespondencja zasypuje, to stają się jeszcze bardziej butni i łupieżczy. :D
"Hniłopiat" jednoznacznie kojarzy mi się ze zgnilizną. :/
@Lirael: nie postponuj miejsca, albowiem bardzo lubił okolicę J.I. Kraszewski: http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_III/84
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńKraszewski sobie tam urządzał wycieczki artystyczne! I nawet ma malowniczą skałę nazwaną swoim imieniem, której widokiem się lubował! Może w tym właśnie ustroniu obmyślił swoje 232 powieści...
A w dodatku tam są mnogie horodyszcza!
Świetny ten słownik!!! Wielkie dzięki. O Lublinie też sobie poczytałam. :)
http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_V/421
@Lirael: świetna rzecz, gnębili nas tym "Słownikiem" na studiach:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńNie tylko liczne ciekawostki (np. dowiedziałam się, że w Lublinie był "szpital dla syfilitycznych"), ale jeszcze jakim językiem to wszystko napisane!!!
@Lirael: no a jakim miało być pisane pod koniec XIX wieku? Jako ciekawostkę powiem, że hasła pisali "korespondenci miejscowi" i przesyłali do redakcji warszawskiej. Rozmaici lokalni pasjonaci się trafiali:D Lublin chyba pisał ten pan: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bronis%C5%82aw_Chlebowski, akurat z redakcji warszawskiej.
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńAle ja nad tym językiem pieję z zachwytu! Jest cudowny! Porównać ze współczesnymi bezbarwnymi encyklopediami...
Chlebowski robi wrażenie postaci bardzo zacnej, w dodatku powstaniec styczniowy.
@Lirael: wiem, że piejesz z zachwytu, ale ten język to jakby norma i standard epoki:) Jakim stylem się wtedy dzieła historyczne pisało, ho ho:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńJakieś nazwiska??? Mam na myśli tych historyków szczególnie złotoustych. Z góry wielkie podziękowania!
Bo ja właśnie czytam kolejnego JIK-a i dostaję bzika! :D
@Lirael: JIK? To brzmi jak odgłos czkawki w amerykańskiej kreskówce:P
OdpowiedzUsuńZłotouści, proszę uprzejmie: Szajnocha "Jadwiga i Jagiełło", chociaż on wcześniejszy trochę (1861) - "Wrażenie, jakie to dzieło wywarło, i jego poczytność były niezwykłe. Czytali je z zainteresowaniem, a niekiedy wprost z zachwytem zarówno ludzie uczeni, jak i najszersze koła mniej wyrobionych odbiorców. Popularność Szajnochy na niwie historii przypominała popularność Henryka Sienkiewicza na niwie literackiej" (to z Wiki, ale prawda). Bobrzyński "Dzieje Polski w zarysie", pesymistyczny, ale pisać umiał. Wojciechowski "Szkice historyczne XI wieku", nudziarstwo okropne, ale jak pisane:) Szajnocha wisi w necie, możesz zerknąć sobie:)
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuń:D :D :D
Ja tu chcę spersonalizować tego Kraszewskiego, zdjąć z niego odium śmiertelnego nudziarza, wprowadzić element ludyczny, a tu czkawka, w dodatku z amerykańskiej kreskówki! :D
Dziękuję Ci bardzo za nazwiska, zapowiadają się prawdziwe delicje!!! Najbardziej zainteresował mnie Szajnocha, a co do Wojciechowskiego to nie wierzę, że o XI wieku może być nudnie! :) Wykluczone! A skoro pisane przednio to i nudziarstwa zdzierżę. :) Jeśli Bobrzyński tchnie pesymizmem, to zachowam ostrożność, żeby nie popaść w melancholię, ale też rokuje bardzo ciekawie!
@Lirael: uważam, że skojarzenie Kraszewskiego z amerykańską kreskówką bardzo go spersonalizuje:)
OdpowiedzUsuńPróbka stylu Bobrzyńskiego: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/66984/dzieje-polski-w-zarysie
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTo jest wyśmienity pomysł!:D Już widzę liczne gadżety z wizerunkiem Kraszewskiego między breloczkami, piórnikami, ołówkami i koszulkami z Hello Kitty, Mickey Mouse, Tomem & Jerrym, etc. :D
Styl Bobrzyńskiego nader urokliwy, a w dodatku w pełni popieram jego poglądy o niedołężnej formie, która czytelnika zniechęca. :)
@Lirael: ale to należałoby JIKa podrasować, tak jak podrasowano Skłodowską na plakat Nocy Muzeów:D http://4.bp.blogspot.com/-xaOakFW1w_w/Tchzd20CRUI/AAAAAAAAD5U/0AouRAjOLcE/s1600/noc_muzeow_2011_warszawa_plakat.jpg
OdpowiedzUsuń:D Super! Ale żeby JIK-a utrzymać w klimacie kreskówek, trzeba by go chyba jaskrawo ubarwić. :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam wprawdzie karykaturę, ale ona średnio śmieszna mi się wydaje, zwłaszcza mina Kraszewskiego:
http://esensja.pl/obrazki/ilustracje/57643_Tar2-400.jpg
@Lirael: faktycznie kiepściutka:) Może domalowanie wielkiego jęzora w stylu Rolling Stonesów by coś dało:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTu jęzor nie pomoże, on ma minę człowieka w ostatnim stadium neurastenii! :[ Zresztą chyba na wszystkich portretach wygląda tak groźnie i posępnie. Sprawa jest beznadziejna, o ile nie użyjemy Photoshopa. :)
@Lirael: może trzeba znaleźć zdjęcie, na którym nie jest takim dziadygą:) Na przykład z dzieciństwa, JIK jako bobasek:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńPo obejrzeniu wielu zdjęć JIK-a mam niejasne podejrzenia, że on już się urodził z bujną brodą i zrozpaczoną miną! :D
@Lirael: gotów jestem Ci przyznać rację co do tej brody:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńDaj znać, proszę, jeśli kiedyś natkniesz się na jego zdjęcie niemieszczące się w brodatym i depresyjnym schemacie. :)
@Lirael: jeśli nie ma zdjęć z niemowlęctwa, to będzie ciężko, w tamtej epoce panowie zaczynali zapuszczać brodę zaraz po tym, jak im się zaczął wąs sypać:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńSienkiewicz też miał brodę, a nie wyglądał tak potępieńczo. :)
@Lirael: ale Sienkiewicz woził się po świecie otoczony wianuszkiem wielbicielem, a JIK gorzkniał sobie w tym swoim Dreźnie, pisząc bestsellery, po które już prawie nikt nie sięga:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńW sumie to nie wiem, co lepsze: gnuśnieć w Dreźnie, czy opędzać się od neurotycznych wielbicielek, w dodatku o tym samym imieniu. :)
@Lirael: po minie JIKa chyba widać, co by wolał:)
OdpowiedzUsuńDotarł "Kufer Kasyldy", boję się otworzyć paczkę, bo mam masę pilnej roboty:)
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńMiny JIKa nie widać. Zasłania ją broda.
Otwórz, otwórz, choć na krótką chwilkę! :P
A ja właśnie wyruszam na pocztę z kolejnym awizo! :D
@Lirael: będę twardy, nie otworzę:)
OdpowiedzUsuńPrzed pocztą na wieść o Twoim nadejściu pewnie już wykopali wilcze doły, a może i barykadę zrobili gustowną:D
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTylko nie to! Ja mam i tak opory przed zbliżeniem się do poczty, a teraz wizja wilczych dołów! Dodajmy do tego jeszcze wycieńczoną, słaniającą się panią listonoszkę na barykadzie i nie zbliżę się na kilometr do szacownego urzędu! :[
Tym razem to była jedna mała przesyłeczka, więc obyło się bez sensacji. :)
@Lirael: dobrze, że byłem twardy, bo gdy już rozpakowałem "Kufer", z trudem się od niego oderwałem. Dziękuję:) Zapowiada się rozkoszne dzieło:)
OdpowiedzUsuńPani listonosz prowadząca pocztowców na barykady:) Nie uwolnię się od tej wizji:P
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńMnie grozi ujrzenie tej dramatycznej sceny na własne oczy. :) Takie małe "piekło pocztowe". :)
Śmiejmy się, śmiejmy. Już wkrótce pani listonoszka przedstawi mi rachunek za kosztowne leczenie.
"Kufer..." jest cudowny i można w nim zatonąć! :)
@Lirael: "Zatonąć w kufrze"? Hmm, czyżbym miał tytuł do (przyszłej) recenzji? :D
OdpowiedzUsuń"Piekło pocztowe" to się rozpęta po wejściu innych operatorów za kilka lat:) Wtedy to i barykady, i palenie opon...:P
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńBędzie mi bardzo miło, jeśli wykorzystasz ten tytuł, ale znając Ciebie, wymyślisz ładniejszy!
Ja już dostaję rachunki telefoniczne dostarczane przez innego operatora, które wyposażone są w tajemniczy metalowy element. :)
@Lirael: "Kufer" na razie czeka na sprawdzenie pod kątem notek do "Płaszcza", a potem będzie czas na smakowanie tych miodów:D
OdpowiedzUsuńJeśli sprzedaż złomu z kopert nie stanowi istotnej pozycji w Twoim budżecie, to przejdź na faktury elektroniczne:)
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTeż myślałam o "Kufrze" w kontekście "Płaszcza". :) Przypuszczam, że znajdziesz sporo ciekawych wpisów.
Nie wpadłam na pomysł spieniężania blaszek, dzięki za inspirację. :D Otrzymuję jedną miesięcznie więc perspektywy finansowe są kiepskie. Po dziesięciu latach zbieractwa będzie mnie stać na jakiegoś pożółkłego JIKa z Allegro. :D
@Lirael: Niestety w "Kufrze" fragmentów dzienników nie za dużo, ale i tak już mi oko padło na kilka smaczków:P
OdpowiedzUsuńSkoro nie bogacisz się na złomie, to faktury elektroniczne będą odpowiednie. Chociaż jak nie mam kawałka papieru w ręku, to beztrosko zapominam je zapłacić:P
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńJakoś tak dziennikowo zapisał się "Kufer" w mojej pamięci, ale czytałam go dość dawno temu.
Mój operator traktuje klientów jako potencjalnych oszustów: nie tylko faktury ze złowrogo brzęczącą blaszką, to jeszcze budujące napięcie SMSy, że wtedy a wtedy upływa data wpłaty.
Czy rozważasz możliwość wydania polskiej wersji "Płaszcza" ze swoim wyborem tekstów? Jeśli na tym etapie nie powinno się o tym dyskutować, to oczywiście pytania nie było. :)
@LIrael: Wydania? O czym my mówimy? Dwa odcinki poszły, sześć kolejnych czeka w
OdpowiedzUsuńautomacie. Licząc osiem odcinków miesięcznie, to daje 96 rocznie,
czyli 4 lata zajmie wrzucenie po jednej notatce na każdy
dzień roku. W oryginale jest 5-6 na jeden dzień:P
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńCzymże są cztery lata, czy nawet dwadzieścia naprzeciw wieczności?! :)
Pomyśl o determinacji JIKa, który stał się dla mnie wzorcem osobowym. To chyba się nawet zbiegnie w czasie: ja przeczytam wszystkie powieści Kraszewskiego, Ty zgromadzisz wystarczającą liczbę notek. :D
@Lirael: no drobiazg zupełny:P U niego to nie była determinacja, tylko walka o byt, jeśli mówimy o pędzie do pisania:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńFakt, on raczej nie planował pobić rekordu Guinnessa (o ile wtedy już były). Będę musiała przeczytać jego biografię. Życiorys miał dość obfity w wydarzenia, niekoniecznie miłe. Kiedy on te 600 tomów w ogóle napisał? Może wcale nie spał w nocy? :) Musiał jednak prowadzić raczej higieniczny tryb życia, bo umarł w dość późnym wielu jak na owe czasy.
@Lirael: a może miał stadko murzynów-ghost writerów?:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńOn się chyba borykał z kłopotami finansowymi, więc to musieliby być hobbyści. :)
@Lirael: no to może, zwyczajem wielu dzisiejszych wydawnictw, ogłaszał casting na sekretarza i kazał przygotować próbkę prozy. Potem te próbki sklejał, lekko podrasowywał i do drukarni:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTo jest myśl. Do tego dorzućmy rodzinę i przyjaciół, którzy przypuszczalnie też byli w ten proceder wciągnięci. :)
Nie pozostaje mi nic innego jak zdobyć biografię JIKa i "Pamiętniki", ale w nich może być ucukrowana wersja wydarzeń. :)
@LIrael: może między wierszami da się coś wyczytać:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że od czasu do czasu coś mu się wypsnie na ten temat. :)
@Lirael: w mowie ezopowej zapewne:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuń"Pamiętniki" są w edycji BN, więc nie ma szans, żeby cokolwiek umknęło uwadze. :)
@Lirael: no to spokojnie możesz przeczytać tylko wstęp:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńJeszcze przejrzę przypisy, na pewno zajmują 80 procent każdej strony. :)
@Lirael: pewnie tak:) Podobnie jak w ich wydaniu "Pana Tadeusza", tam potrafi być linijka wiersza i resztę stanowią przypisy:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony myślę, że z ich wstępu dowiem się więcej, niż z całej biografii.
@Lirael: w każdym wypadku odniesiesz korzyść edukacyjną, a i nas oświecisz:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńPrzekażę wszystkie pikantne szczegóły! Już teraz czytam książkę, w której jeden rozdział poświęcono JIKowi, więc będę trochę bardziej oświecona. :)
@Lirael: jak widzę, poważnie wzięłaś się za doszkalanie:) Ona jest słuszna, ta koncepcja:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńPragnę zauważyć, że wbrew Twoim wcześniejszym insynuacjom, drzemie we mnie silny pęd do doszkalania się. :)
@Lirael: no właśnie widzę i zwracam honor:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńDziękuję. Właśnie założyłam koło samokształceniowe im. JIKa. :)
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńJeszcze jedno. Skoro JIK wraca do Ciebie czkawką, to może Dżejajkej? :D
@Lirael: dokształcanie w temacie "JIK życie i twórczość" czy ogólnorozwojowe?:P
OdpowiedzUsuńMoże Dżik?
OdpowiedzUsuń:D :D :D
OdpowiedzUsuńNiestety, kojarzy mi się z odyńcem, ale bynajmniej nie Antonim Edwardem. :)
@Lirael: zawsze możesz o nim pieszczotliwie per "Józuś":D
OdpowiedzUsuńJakoś mi to do niego nie pasuje. :)
OdpowiedzUsuńMoże "Józinek"? Albo "Józwa"? :D
Doszkalanie aktualnie w temacie "JIK życie i twórczość", ale ogólnorozwojowe też będzie. Od czegoś trzeba zacząć. :)
Pochwalam. Znaczy doszkalanie, bo nie wiem, czy koniecznie z tematu "Józinek":)
OdpowiedzUsuńTemat "Józinek" to rzeka. :) Mam nadzieję, że nie utonę i będę mogła kontynuować intensywne doszkalanie w innych, równie fascynujących dziedzinach. :)
OdpowiedzUsuń@Lirael: jeśli utoniesz, zawsze będziesz mogła zaśpiewać "Józek, nie daruję ci tej nocy". Natomiast po zgłębieniu dzieł wszystkich JIKa za Violettą Villas zanucisz; "Józek Józek Józek Józek wszystko wie":D
OdpowiedzUsuńSkoro mowa o utonięciu, to zaśpiewam "Jožin z bažin"! :) Wykonam też właściwy układ taneczny.
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie, szczególnie na układ taneczny. Na terenie podmokłym do tańca sugeruję wodery w kolorze różowym, wykończone tiulem od góry:D
OdpowiedzUsuń:D :D :D
OdpowiedzUsuńWprawdzie wodery trochę krępowałyby ruchy i uniemożliwiałyby mi pełną ekspresję taneczną a la "Jožin z bažin", ale kolor różowy oraz tiul przeważają szalę! :P
Myślę, że do wyrażenia ekspresji tego utworu wodery będą akurat:) Plus wędkarski kapelusik:P
OdpowiedzUsuńPod warunkiem, że rondko też będzie obszyte tiulem! :)
OdpowiedzUsuńW celu urozmaicenia tańca można dodać dynamiczną żonglerkę świeżo złowionymi karpiami i szczupakami. :)
W tiul na rondku możesz sobie powpinać haczyki i błystki:) Naszyjnik z żywych dżdżownic na szyję i możesz hasać:)
OdpowiedzUsuńHaczyki i błystki będą ładnie lśniły w słońcu. :)
OdpowiedzUsuńNa dżdżownice nie zgodzę się za żadne skarby, choć kolorystycznie świetnie harmonizowałaby z woderami. :D
Ależ dlaczego nie??! Gdyby któraś przypadkiem wpadła Ci za kołnierz, szalenie podniosłoby to dynamikę tańca, a zapewne i podkład wokalny by się pojawił:D
OdpowiedzUsuńBrrrr.... Dynamika wzrosłaby na pewno, podkład wokalny natomiast przybrałby formę przenikliwych ultradźwięków. :)
OdpowiedzUsuńPo przejściu w ultradźwięki dodatkowo obsiądą Cię nietoperze:P
OdpowiedzUsuńBłagam, tylko nie to!!!!! :( :( :(
OdpowiedzUsuńJuż sobie wyobrażam jak mi się wplątują we włosy! :(
Ultradźwięków jednak nie będzie! :D
Właściwie za anatomię kasztana należą Ci się nietoperze, ale będę szlachetny:D
OdpowiedzUsuńTo kamień spadł mi z serca. :)
OdpowiedzUsuńDżdżownice bym chyba zniosła, ale nietoperzy to już chyba nie. :)
Nietoperki są śliczne:)
OdpowiedzUsuńTylko na logo Batmana. :)
OdpowiedzUsuńE tam:) Słodziaki takie: http://www.se.pl/s/pics/thumbnails/2010/10/01/EN_nietoperze_300x250_crop.jpg
OdpowiedzUsuńNiestety, nie mogę w tej chwili stanąć na rękach, żeby je dokładnie obejrzeć, ale mają dość sympatyczne różowe pyszczki i stópki. :)
OdpowiedzUsuńI na pewno mięciutkie futerko:)
OdpowiedzUsuńNa pewno! W ogóle wyglądają przyjaźnie. Zaczynam walczyć ze swoją chiropterofobią. :)
OdpowiedzUsuńWalcz:) Najlepsze są okłady z nietoperków przed snem:)
OdpowiedzUsuńAle one chyba właśnie późnym wieczorem się uaktywniają? :) Nici z okładów. Trzeba by te nietoperze jakoś przybandażować, żeby nie uciekały. :) Obwoje bandażem dzielimy na:
OdpowiedzUsuń1. koliste
2. wężowe
3. śrubowe
4. śrubowo-zaginane
5. kłosowe
Jak sądzisz, który obwój będzie najlepszy do tych nietoperzy? :)
P.S.
Odrobina właściwej motywacji i już pogłębiłam swoją wiedzę z zakresu pierwszej pomocy! :)
Kłosowy, zdecydowanie. Tylko skrzydełka musisz na boki im porozkładać:)
OdpowiedzUsuńDobrze, będę ćwiczyć kłosowy. Ze skrzydełkami bardzo delikatnie. Może przynajmniej krótki odcinek śrubowym? Byłyby wtedy bardziej nieruchome. :)
OdpowiedzUsuńMoże być śrubowym. Ale łebki obowiązkowo czepcem Hipokratesa:)
OdpowiedzUsuńAle będą ślicznie wyglądać w takich czepeczkach! :D Na czubku łebków koniecznie kokardki.
OdpowiedzUsuńI nie zapomnij o spineczkach z biedronką:D
OdpowiedzUsuńBiedroneczki mogą być uznane za przysmak i schrupane z chrzęstem. :)
OdpowiedzUsuńBiedne małe ząbki:( Na wszelki wypadek zapoznaj się z metodami zakładania plomb oraz protetyką nietoperzy:D
OdpowiedzUsuńPlombowanie zdecydowanie wykracza poza program kursu pierwszej pomocy. :) Zastanawiam się, jakie protezki będą dla nich bardziej twarzowe (raczej pyszczkowe :) - złote z diamencikami czy platyna. :)
OdpowiedzUsuńZresztą wydaje mi się, że uśmiech szczerbatego nietoperza ma mnóstwo naturalnego uroku. :)
Ciekawe, czy ten szczerbaty nietoperz podzieli Twoją opinię o naturalnym uroku, jak nie będzie się mógł w owoc wgryźć:) Jeśli chodzi o protezki: to platyna z brylancikami, żeby rzucała demoniczne blaski w mroku jaskini:D
OdpowiedzUsuńUważasz, że one są wegetarianinami i żywią się owocami? Nie jestem pewna. W jednym z podręczników do angielskiego był tekst o vampire bats, które podstępnie zakradają się do krów i szczerze mówiąc one mi wcale nie wyglądały na klientów barów sałatkowych. :)
OdpowiedzUsuńA te demoniczne blaski w mroku jaskini - istne cudeńko!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ::D :D :D
Można będzie organizować imprezy z cyklu "Światło i dźwięk". :)
Taka na przykład rudawka wielka http://pl.wikipedia.org/wiki/Rudawka_wielka konsumuje owocki. Nie wiem, kto się tam do krów zakrada:P
OdpowiedzUsuńDo imprezy "ŚiD" będzie jeszcze trzeba nietoperkom bransoletki na nóżki pozakładać. Z dzwoneczkami:P
Dzwoneczki wyłącznie hiszpańskie. :)
OdpowiedzUsuńhttp://www.jackiemorris.co.uk/images/april08/bluebell.jpg
W sumie można by im zrobić z nich fajne kapelusiki, jak czepce Hipokratesa już się znudzą. :)
Rudawka doprowadziłaby widzów do ataku histerii: 150 cm rozpiętości skrzydeł!!!
Kwiatuszki możeszim w grzywy wpleść. A do nóżek dzwoneczki do tańca moreska http://www.dailyinfo.co.uk/guide/morris/bells.jpg
OdpowiedzUsuńŁadnie im będzie z tymi dzwoneczkami. :)
OdpowiedzUsuńO moresce nigdy wcześniej nie słyszałam. To musi świetnie wyglądać. :)
U Pratchetta są tancerze morris, to z grubsza to samo:)
OdpowiedzUsuńDomyślam się, jaki pomysł wykorzysta w kolejnej powieści Mankell. :)
OdpowiedzUsuńMyślisz, że tym razem detektyw usłyszy na miejscu zbrodni echo dzwoneczków tancerzy morris??
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tym pomyślałam. Na miejscu zbrodni usłyszy tajemnicze dźwięki, które w ułamku sekundy skojarzą mu się z dzwoneczkami tancerzy morris. Wprawdzie nigdy wcześniej ich nie słyszał, ale to taki drobny, nieistotny szczegół, on po prostu usłyszy i będzie wiedział, że to jest właśnie to. :)
OdpowiedzUsuńW końcu detektyw musi mieć intuicję:P
OdpowiedzUsuńU Mankella ma nadludzką. :)
OdpowiedzUsuńBo on niby taki antyfaszysta, a kryptonadludzi lansuje:D
OdpowiedzUsuńW ośmiu słowach ująłeś istotę poważnego problemu. :) Nadludzie u Mankella mają tylko szokujące przebłyski tej nadludzkości, bo generalnie przedstawieni są jako sympatyczni "swojacy", borykający się z codziennością i własnymi problemami.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w kolejnej powieści już innych będzie lansował. :)
Minimum słów, maksimum efektu:D Też mam taką nadzieję, bo mi się po Twojej recenzji ten nauczyciel tańca nie podoba
OdpowiedzUsuńTo prawda.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o poziom książek, to u Mankella jest chyba trochę rozhuśtany. Przeczytałam kilka i różnice są spore.
Na tę akurat powieść moim zdaniem szkoda czasu.
Też mam za sobą parę tomów i wiem, że jest nierówny. Mam jeszcze ze trzy Wallandery, więc do nauczyciela pchał się nie będę:)
OdpowiedzUsuńCzy odradzasz któryś przeczytany Wallanderowy tom szczególnie? Ja zdecydowanie "Psy z Rygi". :(
OdpowiedzUsuńPodobno świetne jest natomiast "O krok", ale jeszcze nie znam.