Dziewczynka, która schowała się do szafy
Dlaczego piszę o zwykłych ludziach? Wielkimi zajmuje się historia, a ci "normalni" ludzie mają często więcej do przekazania światu... Najwyraźniej te słowa przyświecały Hannie Krall również w czasie pisania najnowszej książki, "Biała Maria". Przeczytałam ją może bez zachwytu, ale z dużym wzruszeniem. Porcelanowe motywy przywodziły mi na myśl "Utza" Bruce'a Chatwina.
Opowieść składa się z trzech części, a one z kolei z wielu podrozdziałów o różnej długości. Miałam wrażenie, że oglądam okruchy i odłamki rozbitej porcelany, które pozostały jako ślad po tych, którzy bezpowrotnie odeszli, zmiażdżeni przez tryby historii. W czasie wojny, która demaskowała najbrudniejsze zakątki ludzkiej duszy, luksusowy, śnieżnobiały serwis Rosenthala, przewijający się konsekwentnie przez karty książki Hanny Krall, prezentuje się absurdalnie. Tę dziejową ironię pisarka oddała bardzo sugestywnie.
Zbiór bohaterów jest pozornie pozbawiony wspólnego mianownika: "czarniutka" żydowska dziewczynka, Krzysztof Kieślowski, Krzysztof Piesiewicz, UB-ek, Franz Kafka, Milena Jesenska, Sprawiedliwa wśród Narodów Świata pensjonariuszka domu opieki, Rosenthal, niemiecka hrabianka Gizela, zabójcy skazani na śmierć, alchemik Augusta II Mocnego, żona Stalina i wiele innych osób. Marie przewijają się przez książkę Hanny Krall jak przez żywot Sienkiewicza. Jest Maria Frank, słynny serwis Rosenthala Biała Maria, marmur z Szydłowca Biała Marianna, Marynia z "Domu opieki".
Mimo skąpych rozmiarów książki odniosłam wrażenie dusznego nadmiaru. Wątków jest moim zdaniem zbyt wiele. Bohaterowie krążą po krótkich alejkach wytyczonych przez linijki tekstu, wpadają na siebie, tłoczą się, próbując przyciągnąć uwagę czytelnika. Bardziej podobała mi się "Wyjątkowo długa linia", która była spójniejsza, mniej rozedrgana. Odniosłam wrażenie, że w "Białej Marii" forma była chwilami ważniejsza niż treść.
Problemów i pytań też pojawia się mrowie. Próba oddania pokłonu tym, którzy zginęli, kwestia winy niezarzucalnej, relacje między katem a ofiarą, okrucieństwa wojny. Temat dominujący to bolesne polsko-żydowskie zaszłości. Krall stara się być obiektywna: z jednej strony portretuje osoby szlachetne, jak Marynia, która zaryzykowała wszystko, by uratować Jadwigę i jej córkę. Z drugiej - rodaków, których niepomiernym zdumieniem napawał fakt, że Żydzi i Polacy zostaną pochowani w tym samym miejscu. Według Krzysztofa W. "jak tylko człowiek dotknie żydowskiej sprawy, czysty z tego nie wyjdzie. Tylko patrzeć, jak zacznie się nieszczęście w rodzinie. Tylko przyglądać się - co jeszcze spadnie na człowieka."[1]
Czytelników przywiązanych do narracji ciągłej i schludnie uporządkowanej "Biała Maria" raczej zirytuje. To zbiór wspomnień, wrażeń, spostrzeżeń, w których czas jest pojęciem względnym. Pojawiają się reminiscencje z odległej przeszłości, a czasami relacjonując wydarzenia, narratorka informuje nas, co stanie się z bohaterami w przyszłości.
Miłośnicy charakterystycznego stylu Hanny Krall na pewno nie będą rozczarowani. Cenię go za lapidarność, celność, brak czułostkowości. Wrażenie autentyzmu opowiadanych wydarzeń wzmagają świetnie dobrane fotografie. Książka została wydana bardzo starannie, jej szata graficzna przyciąga uwagę pomimo burej tonacji okładki.
W radiowej rozmowie z Wojciechem Tochmanem Hanna Krall wyznała: "Biała Maria" to moja książka na pożegnanie. Odniosłam wrażenie, że autorka ma wciąż tyle pomysłów, a jej pamięć zaludnia tak wielu bohaterów zasługujących na literackie uwiecznienie, że o żadnym rozstaniu nie może być mowy!
_________________[1] Hanna Krall, "Biała Maria", Świat Książki, 2011, s. 17.
Piękna recenzja!
OdpowiedzUsuńJak tylko wpadnie mi w łapki, to sięgnę :)
~ Oleńka
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję, a do lektury zachęcam, choć momentami jest emocjonalnym wyzwaniem. Niektóre sceny straszne, a tym potworniejsze, że oparte na faktach.
Z chęcią przeczytam w niedalekiej przyszłości:)). Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńJa lubię tę pisarkę, ale abym za nią przepadał? Niekoniecznie :-)
OdpowiedzUsuńOgromnie, ale to naprawdę ogromnie dziękuję za recenzję "Białej Marii". Od dnia premiery planuję zakup tej pozycji, niestety - czas nie pozwala na realizację planów. Twoja recenzja - szczera i bez upiększeń pokazuje , że to, za to za co tak ogromnie cenię pisarstwo Krall - właśnie ten lapidarny, na pozór pozbawiony emocji styl - także i tutaj nie zawiedzie. Szczerze dziękuję za Twoje spojrzenie na "Białą Marię". Dla mnie bardzo cenne.
OdpowiedzUsuńRecenzja jest piękna, ale ja podchodzę do twórczości tej autorki z ogromnym dystansem, ciężko mi się czyta.
OdpowiedzUsuń~ kasandra_85
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz zadowolona z tej decyzji. :)
~ Pisanyinaczej
Znam takich, a raczej takie, które naprawdę przepadają, więc wolałam uprzedzić. :) Ja też lubię sposób pisania Hanny Krall.
~ Nemeni
Cała przyjemność po mojej stronie, to ja bardzo Ci dziękuję za tyle ciepłych słów!
Stylem naprawdę nie powinnaś być rozczarowana. Ta pisarka potrafi w dwóch krótkich, pozornie beznamiętnych zdaniach opowiedzieć czyjeś życie i to tak, że jesteśmy głęboko poruszeni! To naprawdę rzadki talent.
"Biała Maria" na pewno zasługuję na lekturę i mam nadzieję, że wkrótce ją przeczytasz, a potem zrecenzujesz. Niezapomnianych chwil z tą książką!
~ Domi
OdpowiedzUsuńZa komplement bardzo Ci dziękuję.
Rozumiem, że masz obiekcje wobec przygnębiającej tematyki? Na pewno nie jest łatwa, niektóre wydarzenia są takie, że trudno się z nimi uporać. Moim zdaniem nie ma sensu się zmuszać do twórczości pisarza, który budzi Twoje opory. Jest tyle ciekawych alternatyw! :)
Zatrzymałem się dawno temu na "Hipnozie", "Oknach" i "Tańcu na cudzym weselu". Styl poruszający, szczególnie odpowiada mi jego lapidarność właśnie, o której piszesz. No i to, że Krall doskonale wie, o czym pisze, jako "dziewczynka kopiąca kamień" przez całą okupację.
OdpowiedzUsuńuwielbiam Krall, przeczytam na pewno!
OdpowiedzUsuńhm, najbardziej przemówila do mnie biala marianna i alchemik. bylam w misni i zwiedzalam zamek gdzie alchemil augusta mocnego byl wieziony. biedaczek, wysmazyl porcelane, a mial nakazane...zloto. ale jak sie zwiedzilo muzeum porcelany w zwingerze mozna mu bylo wybaczyc.
OdpowiedzUsuńzas biala marianna mial sobie wylozyc taras jeden warszawiak. za czasów PRL byl to synonim luksusu
wlasnie to j problem z krall, ze ona WIE o czym pisze - i nawet jak sie czytalo setki podobnych relacji trudno jej ksiazki odlozyc
Krall jest bardzo dobra pisarka, jednak z książki na książkę delikatnie obniża poziom.
OdpowiedzUsuńCzekałam na tę książkę , i oto jest! Lirael, cudna recenzja. Ja także sądzę, "że o żadnym rozstaniu [z pisarką] nie może być mowy!". Nie wyobrażam sobie, że niczego już nie napisze. To niemożliwe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńMnie się wraziła w duszę wspominana "Wyjątkowo długa linia", może też za sprawą lubelskich realiów.
Jest w tym jej pisaniu naprawdę coś magicznego. W "Białej Marii" jest na przykład spis przedmiotów przekazanych Muzeum Polskich Żydów. Wydawałoby się, że to będzie zwykła lista inwentarzowa, a w jej wykonaniu robi się z tego prawie wiersz.
Albo historia o Marii Frank i Rosenthalu, który na jej cześć nazwał serwis. Ktoś inny opisałby to w trzech tomach. Ona potrzebuje 25 linijek!
~ bluedress
Mam nadzieję, że niedługo przeczytam Twoją recenzję. Oby Cię nie zawiodła.
~ blog sygrydy dumnej
Tak tę historię przedstawia właśnie Krall, wyjaśniając genezę intensywnej bieli kompletu.
Nawiasem mówiąc nie tylko marmurowa Marianna jest luksusowa. Ceny "Białej Marii" mnie zmroziły, mówię oczywiście o poszczególnych elementach. Bałabym się chyba dotknąć tych cennych naczyń.
Zastanawiają mnie jeszcze zdjęcia Krall. Sprawia wrażenie osoby tak spokojnej i pogodnej. Tak jakby udało się jej przez to wszystko przejść bez wewnętrznych strat. Musi być wspaniałą osobą. Może literatura pozwala jej przynajmniej trochę się z tym wszystkim uporać.
~ dr Kohoutek
To jest dopiero druga książka Krall, jaką czytałam, więc trudno mi się wypowiadać o jej twórczości globalnie. Myślę, że za jakiś czas po inną pozycję jej autorstwa znowu sięgnę.
~ Jolanta
Przypuszczałam, że już niecierpliwie wyczekujesz na tę książkę. Pamiętam Twoją niesamowitą recenzję "Król kier znów na wylocie"!
Mam nadzieję, że ta wypowiedź o rozstaniu była wyrazem chwilowego nastroju pisarki.
Moc serdeczności.
@Lirael: spis przedmiotów niczym wiersz:) To prawie jak u Gałczyńskiego:
OdpowiedzUsuń"Hej, panowie, paniusie,
bracia-siostry w Chrystusie,
kupcie ode mnie coś:
Mam lalki od miłości,
maści od samotności
i Polikarpa kość...
Hej, paniusie, panowie,
kupcie u mnie cokolwiek -
z febry od rana drżę!
Ocet siedmiu złodziei
i babiloński kleik,
i poudre de pourlimpimpim..."
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńGałczyński jest niesamowity! Teraz nie będę mogła zasnąć, bo będę się zastanawiać, co to jest "poudre de pourlimpimpim". :)
Zestawienie u Krall jest zdecydowanie bardziej surowe, pozornie wyprane z uczuć. Wygląda na pierwszy rzut oka jak taki typowy spis muzealny.
Najlepiej będzie, jak go zeskanuję razem ze zdjęciami i dodam do recenzji.
@Lirael: a czy słyszałaś, jak "poudre de pourlimpimpim" wyśpiewuje Jacek Wójcicki?
OdpowiedzUsuńhttp://w688.wrzuta.pl/audio/8MtXi8QZOoG/jacek_wojcicki_-_kryzys_w_branzy_szarlatanow
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję!!!!! Nigdy wcześniej nie słyszałam! A wyśpiewuje tak, że aż się dostaje gęsiej skórki. Wspaniałe wykonanie, które wydobywa z tego wiersza takie rzeczy, jakich na pierwszy rzut oka nie widać.
Dziś na śniadanie zjem chyba babiloński kleik, choć nie wiem, co to jest. :) A poudre de pourlimpimpim to po prostu poudre de pourlimpimpim i basta! :)
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać, że skany wczoraj dołączyłam do recenzji. Choć nie są idealne, tekst da się odczytać.
@Lirael: spis rewelacyjny, faktycznie niemal proza rytmiczna:) Tylko ortografia dziwna: Kołomyji? Chaji? Powiedz, że to nie Krall, tylko jakiś muzealnik pisał:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba Wójcicki. Polecam cały album "Live Character", a na dzisiejszy upał szczególnie pieśń masową pt. "Marszałek Koniew":D http://w303.wrzuta.pl/audio/0ICyVwlcPVT/jacek_wojcicki_-_marszalek_koniew
Czekałam na recenzję i oto jest, dziękuję Ci :). Bardzo lubię styl Krall i "Białą Marię" mam na liście do zakupu od dawna, potrzebowałam tylko odpowiedniego bodźca ;)
OdpowiedzUsuńtez mi sie tak zdawalo, ze obrazków wczoraj nie widzialam! przejmujace sa te zdjecia - takie okruchy zycia, uparcie przypominajace o ludziach, kt usilowano wymazac z kart historii
OdpowiedzUsuńtak na marginesie - nie moge sobie dzisiaj znalezc miejsca, bo to w moim bylym liceum uczniowie mierzyli sobie dlugosc nosa. horror i obrzydliwosc!
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńNa mnie też ten tekst zrobił duże wrażenie.
Dokładnie te same wątpliwości ortograficzne zwróciły moją uwagę, ale pomyślałam sobie, że to może licentia poetica i chęć stylizacji na dawniejszą pisownię? Dziwne. Krall pisała na pewno, przypuszczalnie korzystając z jakiegoś istniejącego spisu.
Album Wójcickiego postaram się zdobyć na pewno! W ogóle to bardzo dawno o nim nie słyszałam. Chyba nie jest szczególnie hołubiony przez media.
Pieśń masowa wysłuchana z należną czcią. Ryknęła mi po włączeniu pełną piersią! Na szczęście kolejne okienko (klasa na wycieczce) i pacholąt na zawał nie naraziłam. :) Dziś cały dzień będę sobie nucić:
"Koniew, Marszałek Koniew
Wielki jest
Wielki jest!"
:D
Tekst rewelacja, wykonanie mistrzowskie!!!
Koniew to ten od manewru oskrzydlającego, prawda?
wójcicki wywodzi sie z piwnicy. w krkowie mielismy nawet aleje koniewa, przy kt miescila sie przychodznia alademicka i w ogóle o rzut beretem od akademików. wiec koniew to zdecydowanie TEN! nota bene podobno zadnego manewru nie bylo...
OdpowiedzUsuń~ Isabelle
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że wstrzeliłam się w oczekiwania. :) Mam nadzieję, że bodziec będzie na tyle silny, że na książkę się skusisz. I co najważniejsze, że dostarczy Ci niezapomnianych emocji.
~ blog sygrydy dumnej
Obrazki pojawiły się później niż recenzja. Zgadzam się z Tobą, że zdjęcia wywołują silne uczucia. Na mnie działają na pewno o wiele silniej niż nawet najbardziej wymowne statystyki.
To wspaniale, że są ludzie, którzy nad tymi odłamkami się pochylają i uwieczniają na kartach książek. I w słowach, i na zdjęciach.
Sytuacja, o której wspominasz, jest rzeczywiście okropna: http://wyborcza.pl/1,75478,9695139,Po_co_zabawy_w_mierzenie_nosow.html
To przede wszystkim zasługa rodziców tego osobnika, którzy, jak sugeruje artykuł, nie reagują na jego dziwne zainteresowania, a wręcz ma ich poparcie. Smutne.
~ blog sygrydy dumnej
OdpowiedzUsuńTo ciekawe - przejść do historii jako pomysłodawca manewru, którego tak naprawdę nie było! :D
Rozumiem, że aleja Koniewa przestała istnieć i została przemianowana?
Od dawna korci mnie twórczość p. Krall i chyba nadszedł moment, w którym powinnam sięgnąć, po którąś z książek.
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja.
Pozdrawiam,
Kass
~ Kass
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci i zachęcam do sięgnięcia po książki Hanny Krall. Na początek radziłabym Ci sięgnąć po którąś z wcześniejszych książek tej pisarki, bo ta, jak wspominałam w recenzji, trochę przytłacza.
Pozdrowienia.
@Lirael: marszałek Koniew to ten od manewru:) Czy doczytałaś, co oni tak naprawdę tak z zapałem wyśpiewują?
OdpowiedzUsuńJeśli nie dotrzesz do płyty Wójcickiego, to służę pomocą:)
zostala przemianowana. tylko nigdy nie pamietam jak sie teraz nazywa - podobnie zreszta jak spora ilosc innych ulic
OdpowiedzUsuńco do antysemityzmu to napisalam wlasnie do zaremby proponujac mu sprzedaz ze znizka "higienistów" uczniów tej klasy, zeby wiedzieli do czego takie myslenie prowadzi. zobaczymy co on na to? ;-)
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że w roli tekstu występuje artykuł o wzmiankowanym marszałku?
No i znalazłam objaśnienia! :)
http://www.lamelli.com.pl/podstrona.php?str=pismo/l_07_011
Hurrraaaa!!! Nareszcie mam "Live Character"!!! Wysłuchałam już sobie całości, rewelacja. Bezapelacyjnie najbardziej podoba mi się jednak poznany wcześniej "Kryzys w branży szarlatanów". :)
A "Dumka Jontka" - też genialna! :D I inne utwory też.
Wszechstronność Wójcickiego wprowadziła mnie w osłupienie. Tak rożne są te piosenki!
Dziękuję!!!
~ blog sygrydy dumnej
W Lublinie też były liczne zmiany nazw ulic, ale Koniew chyba jako patron nie występował. :)
Sygrydo, wybacz wieczorną opieszałość mojego umysłu, ale nie zrozumiałam, o czym ten list do Zaremby?
to ja sie spieszylam na koncert - stad zwiezlosc (nadmierna)
OdpowiedzUsuńzaremba wydal ostatnio w PL ksiazke "higienisci". czytalam jej szwedzka wersje, a polska j jeszcze poglebiona. w latach 90-tych zaremba wyciagnal sprawe przymusowych sterylizacji w SE. jak sie okazalo, nie tylko tam mialy miejsce. to byl news swiatowy. w kazdym razie to wszytsko zaczelo sie od eugeniki i myslenia rasowego. szkola powinna cos robic, zeby zapobiegac szerzeniu sie antysemityzmu. zaremba pokazal wyraznie jak sie konczy mierzenie glów i nosów. uwazam, ze móglby dac znizke na swoja ksiazke uczniom mojego szacownego liceum - a na pewno tej klasie. oni go powinni sami zaprosic - bo latwiej sprawe wytlumaczyc za pomoca innego kraju
@Lirael: to dla dopełnienia zachwytu Wójcickim zdobądź sobie "Ostatni dzwonek" w reż. Magdaleny Łazarkiewicz:)
OdpowiedzUsuń~ blog sygrydy dumnej
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wyjaśnienia. W temacie Zaremby jestem całkowitym laikiem - nie czytałam żadnej jego książki, choć w "Polskiego Hydraulika" zaopatrzyłam się po wielu entuzjastycznych opiniach.
Ciekawa jestem, jaką otrzymasz odpowiedź. Obawiam się, że misja miałaby szanse na powodzenie, gdyby z prośbą do autora zwróciła się dyrekcja szkoły, zacne grono pedagogiczne albo sami uczniowie. Informuj o rozwoju wypadków, dobrze?
Na szczęście z artykułu wynika, że problem dotyczył tak naprawdę jednego ucznia. Smutne jest to, że koledzy w bardziej stanowczy sposób nie zareagowali na to, co wyprawiał młody faszysta, choć z ich wypowiedzi wynika, że ich denerwował.
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńO dziwo jeszcze nie ogladałam, a tak wiele osób poleca.
@Lirael: no to koniecznie:) DVD wędrowało po rozmaitych wyprzedażach, poszukaj:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńSkoro warto, będę wypatrywać. :)
Boże, jak ja uwielbiam tę kobietę, pomimo iż często wyciska z mych oczu łzy, tak jak Roma Ligocka sprawia, że się uśmiecham, uważam, że przez pani Hanny polska literatura byłaby o niebo uboższa... A poza tym, ma cudownie ciepły uśmiech, ubiera się podobnie do mnie, ma twarz anioła, choć nie unika trudnych tematów.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że zwykli ludzie zasługują na uwagę, zwykłymi ludźmi jesteśmy my wszyscy, każdy kto zmaga się z życiem, z bliźnimi, z samym sobą. Dzięki za ten wpis, za przypomnienie, że znów muszę przeczytać coś pani Hani. Tym razem nie zapomnę :) Pozdrawiam.
@Lirael: warto:D
OdpowiedzUsuń~ Barbara Silver
OdpowiedzUsuńJa też bardzo ją lubię. Wydaje mi się, że w życiu prywatnym musi być serdeczną i uśmiechniętą osobą. Twarz anioła? Naprawdę coś w tym jest, choć skrzydlatych posłańców kojarzy raczej z pszenicznymi włosami.
Proszę, nie dziękuj, dla mnie dużą przyjemnością było przeczytanie tej książki i przekazanie swoich wrażeń. Tym większą, że spora część wydarzeń miała miejsce w okolicach Lublina, który też zresztą na chwilę się pojawia, ale w bardzo smutnych okolicznościach.
Basiu, życzę Ci zapadającego w pamięć spotkania z "Białą Marią"!
~ zacofany.w.lekturze
Dykcja i ekspresja tego człowieka wywołują dreszcze. Coś niesamowitego!
http://youtu.be/XPme1TRtMdw
na razie adresat nie byl w stanie otworzyc linka (nieszczesliwie przykleil sie apostrof na koncu). wyslalm mu prawidlowy i czekam na reakcje merytoryczna, o kt bezzwlocznie cie poinformuje :-)
OdpowiedzUsuń~ blog sygrydy dumnej
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za powodzenie akcji. Mam dobre przeczucia, skoro reakcja była tak błyskawiczna!
@Lirael: bo to jest wielki, zupełnie niewykorzystany talent. I ponoć szaleńczo lubi ABBĘ, to tak a propos dyskusji o "Mamma Mii":)
OdpowiedzUsuńTu dowód, niestety w żałosnej jakości: http://www.youtube.com/watch?v=4PYX2Rk-NB8
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńNa miejscu ABBY poczułabym się zazdrosna! Kapitalne wykonanie tej piosenki. Wydawałoby się, że do tak oklepanego hitu trudno dodać coś nowego od siebie, a jemu się udało, i to jak!
Filmik był chyba kręcony z ukrycia, stąd te lekkie wstrząsy. A może osoba nagrywająca dygotała z wzruszenia, stąd drobne usterki? :)
@Lirael: prędzej dygotała ze strachu, żeby jej ochroniarze aparatu nie wyrwali:D
OdpowiedzUsuńWójcicki jest genialny, ale to już chyba uzgodniliśmy:D
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńAle dzięki filmikowi rozdygotana piratka przeszła do historii! :)
@Lirael: nie przesadzajmy z tą historią:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńW każdym razie do historii YouTube. :)
@Lirael: to prędzej:) Plus zyskała ciepły kącik w sercach wielbicieli JW:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńCały rozległy apartament, nie tylko kącik! :)
@Lirael: aż tak?:P Niech Ci będzie:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuń...z tarasem i widokiem na przewód pokarmowy! :D
@Lirael: ten widok to mało komfortowy:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńEfekty dźwiękowe z akcentem na bulgotanie chyba też specyficzne. :)
@Lirael: czyli w każdym wypadku wątpliwy honor dla zaszczyconej nim piratki:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńPiratka z narażeniem życia nagrała, a ja beztrosko sobie z niej dworuję! Nie fair. :)
@Lirael: ot, wdzięczność niewieścia:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej samokrytykę złożyłam. :)
@Lirael: jak piratka Ci wybaczy, to ja się czepiał nie będę:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńPiratka może i wybaczy, ona i tak zapewne już sobie wypoczywa na Karaibach i jest jej wszystko jedno, ale czy wybaczy mi historia?! :)
@Lirael: przeczytaj Szajnochę i będziesz miała wybaczone:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńSzajnocha już do mnie idzie! :) Powinnam dostać w przyszłym tygodniu, ku niezmiernej radości pani listonoszki. :)
Mam problem z "Wszystko dla pań": chcę w edycji, którą masz Ty (płócienny PIW), a w tej chwili jest do wyboru albo brudna okładka, albo dedykacja, albo podpis właściciela. :[ Zoli na miękko (też PIW) pod dostatkiem. Trzeba będzie cierpliwie poczekać, a w międzyczasie zrobić risercz ;] w okolicznych bibliotekach.
@Lirael:no to podziwiam samozaparcie, Szajnochy przecież są dwa ogromne tomiszcza. Moje nauki w kwestii wyboru odpowiedniej edycji nie poszły, jak widzę, w las:) Ja bym ryzykował dedykację, lubię takie rzeczy w książkach:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTo są podobno w sumie cztery tomy, wydane po dwa. Sprawdziłam, bo obawiałam się, że to jakaś niekompletna edycja.
Ja dedykacji nie lubię, w przeciwieństwie do różnych dziwnych rzeczy znajdowanych w książkach, typu pocztówki sprzed dwudziestu lat, listy zakupów, skasowane bilety, etc. Zdarzają się rzadko, ale rozpalają wyobraźnię do białości. :)
@Lirael: nie podobno, tylko tak:) Stoją nieczytane na półce od lat, objętość mnie odstrasza. A ja uwielbiam dedykacje, ekslibrisy, autografy, pieczątki, tylko zasuszone kwiatki mnie denerwują, bo się kruszą i odbarwiają strony:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńZasuszone kwiatki są cudne i niech sobie niszczą, co tylko chcą! :)
Okazało się, że ten egzemplarz Zoli z podpisem to jest wydanie Książki i Wiedzy, więc sobie darowałam, a ta wybrudzona okładka wyglądała naprawdę obleśnie, więc ostatecznie zdecydowałam się na wariant z dedykacją. Bo w przyszłym tygodniu i w następnym na biblioteczne kwerendy nie będę miała czasu (liczne rady pedagogiczne).
A może chodzi o to, że sprzedający bezinteresownie i spontanicznie wpisuje dedykację dla kupującego? :D
@Lirael: moja ulubiona dedykacja w książce z antykwariatu: "Tow. H. Antonina w nagrodę za wyróżniające ukończenie Zakładowego Kursu Szkolenia Masowego dla członków RM ZZ Metro":) Dostała kobiecina "Nad Niemnem":D Rok był 1953.
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuń:D :D :D To jest hit!
Wyobrażam sobie, jaka była zachwycona nagrodą. :)
No to teraz nie będę się mogła doczekać mojej książki z dedykacją! :) To jest "Wszystko dla pań", więc stawiam na jakąś wyróżniającą się w załodze Ženę za pultem!
@Lirael: musiała traktować książkę jak relikwię, bo kiedy kupiłem ją 40 lat później, nie wyglądała na zaczytaną:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńNo wiesz, taki Zakładowy Kurs Szkolenia Masowego dla członków RM ZZ to nie przelewki. Potem trzeba było nowo poznane treści wdrażać, a nie oddawać się burżuazyjnym rozrywkom literackim! :)
@Lirael: no i jeszcze 350% normy wyrobić:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTo prawda! :)
Zachodzę w głowę, co to było "RM ZZ Metro". "Metro" mi brzmi tak lekko burżuazyjnie... Czy to aby na pewno była poprawna ideologicznie placówka?
RM to Rada Miejscowa, później zwana chyba Radą Zakładową:) A towarzyszka Antonina mogła budować warszawskie metro:D
OdpowiedzUsuńJeśli oni takie opasłe tomy fundowali załodze, to trudno się dziwić, że metro powstawało tyle lat. :) Pracownicy zagłębiali się w lekturze, nie w wykopach! :)
OdpowiedzUsuń@Lirael: to na pewno:) Poza tym te nagrody im drogo wychodziły i dlatego rząd postanowił zrezygnować z inwestycji:)
OdpowiedzUsuńW efekcie możemy obserwować wpływ Elizy Orzeszkowej na system komunikacji miejskiej w Warszawie. :)
OdpowiedzUsuń@Lirael: biedna Eliza, dopiero jej się oberwie:D
OdpowiedzUsuńŻycie i tak Elizy nie rozpieszczało. Niech za to przynajmniej nie obrywa. :)
OdpowiedzUsuńNo nie rozpieszczało. I księgarnia jej zbankrutowała:(
OdpowiedzUsuńNa pewno przeżyła też ten przegrany pojedynek z Henrykiem S. o Nobla. Tym bardziej, że chyba zasugerowali, że może dostać następnym razem, a nie dostała. Przypadła kolej na kraj zaczynający się od innej litery.
OdpowiedzUsuńDowiedziałam się właśnie, że obmyślała powieść w najdrobniejszych szczegółach spacerując. Siadała do pisania, jak już miała kompletną wizję. Przed "Nad Niemnem" to chyba przepromenowała liczbę kilometrów zbliżoną do długości równika! :)
Znaczy była perypatetyczna:) Ja tam wolę myśleć na siedząco:D
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy w ogóle wiedziała o tym, że jest kandydatką, bo może była utrzymywana w nieświadomości i nie musiała spazmować z powodu przegranej:) Chociaż ona akurat nie wygląda na skłonną do spazmów i globusa:P
Wikipedia donosi, że "Jej kandydaturę zgłosił Aleksander Brückner, ówczesny profesor uniwersytetu berlińskiego", więc przypuszczalnie o nominacji wiedziała. Absolutnie nie sprawia wrażenia osoby skłonnej do reakcji neurotycznych, więc spazmów raczej nie było, choć na pewno czuła się rozczarowana. Wydaje mi się, że w Noblu dla Sienkiewicza wszyscy widzieli ważny symbol i może p. Eliza nawet nie była o niego szczególnie zazdrosna.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, na jaki język przetłumaczono jej dzieła, żeby komisja mogła się z nimi zapoznać. Przypuszczam, że na francuski.
@Lirael: zaspokajam Twoją ciekawość:
OdpowiedzUsuń"Od pewnego czasu dość często atakowaną jestem o upoważnienie na przekłady powieści moich na język francuski i niemiecki. Długo jednak nie brałam tego na serio mniemając, że trudności towarzyszące robotom tego rodzaju przezwyciężonymi nie zostaną i że są to tylko dobre chęci, których nie uwieńczą żadne poważne następstwa. Tymczasem, jak widać z załączonych listów, rzecz się ma nieco inaczej. Kilka przekładów rzeczywiście już lada dzień wyjdzie we Francji i Niemczech, a niemiecka szczególniej tłumaczka okazuje się pełną zapału i żąda stanowczo wyłącznego, jej jednej udzielonego upoważnienia. Otóż kto wie? wszystko na świecie jest możliwym, może więc i piśmidła moje, wbrew wszelkim moim spodziewaniom, otrzymają w tych wielkich krajach jakie takie powodzenie". http://pl.wikisource.org/wiki/Listy_Orzeszkowej_do_Erazma_Piltza
Poza tym oczywiście przekłady rosyjskie.
Bardzo ciekawy fragment!!! Zastanawiam się, jakie wrażenie zrobiły jej "piśmidła" na obcokrajowcach. Mam złe przeczucia. Skoro rodacy nie są wielkimi fanami jej twórczości... "Nad Niemnem" nie lubię. Dziwię się, że zamiast tej powieści w szkołach nie są omawiane utwory typu "Marta" czy "Cham". To są całkiem niezłe książki, zwłaszcza ta ostatnia mimo średnio przyjemnego tytułu. :) Szkoda, że Wacława marna. :(
OdpowiedzUsuńPrzed Wacią lojalnie uprzedzałem, czyż nie?:) A Nad Niemnem uwielbiam. Moim zdaniem O. miała niejakie szanse na rynkach zagranicznych, była w końcu dość typową przedstawicielką epoki i wpisywała się w gust ogólny plus nutka egzotyki ze wsi podgrodzieńskiej:)
OdpowiedzUsuńMoże ktoś napisał pracę magisterską albo doktorską o recepcji Orzeszkowej na świecie. Bardzo chętnie bym się zapoznała. Z informacji na Wikipedii wynika, że na komisji zrobiła duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że w czasie wycieczki szkolnej do Oblęgorka wielkie wrażenie zrobiła na mnie kolekcja dzieł Sienkiewicza w przeróżnych językach świata. :)
Myślę, że ktoś napisał taką pracę, też bym poczytał. Pewnie informacje są we wstępie do wydania Nad Niemnem w serii BN:P
OdpowiedzUsuńCzy dotarła informacja od Izy o JIKu?
O matko, nie wyobrażam sobie edycji "Nad Niemnem" w serii BN! :D To ze trzy tysiące stron! :) Na pewno każde ziółko wymienione przez Orzeszkową jest objaśniane w wielolinijkowych przypisach z uwzględnieniem genezy nazwy, jej wersji łacińskiej, leczniczych walorów rośliny, jej obecności w roli literackiego symbolu od czasów biblijnych po współczesność, etc. :D
OdpowiedzUsuńInformacja dotarła, bez pośrednictwa udręczonej pani listonoszki. :)
Jak subtelnie napisałaś o tej książce! Teraz widzę, jak ostro ją sama potraktowałam. Nic na to nie poradzę, mocno zagrała mi na emocjach;(
OdpowiedzUsuńWkleję, co napisałam u siebie:
Kiedyś Krall mówiła, że chce opowiadać o epizodach z Zagłady, żeby śmierć ofiar nie poszła na marne. Że póki ona/ktoś pamięta, te osoby trwają, zostały ocalone od zapomnienia. To rozumiem. Ale może warto zamieścić takie świadectwa w Muzeum Żydowskim?
~ czytanki.anki
OdpowiedzUsuńAniu, jeszcze raz podkreślam, że nie wyobrażam sobie pisania o książce, która się nie podoba w superlatywach, to byłoby wręcz nieuczciwe.
W porównaniu z poprzednią książką Krall, jaką czytałam, to jest jednak w moim odczuciu uskok, nie przepaść. Mimo potknięć o których wspominałam, a Zacofany w lekturze zauważył nawet uchybienia ortograficzne, książka podobała mi się.
Wydaje mi się, że w Muzeum Żydowskim takich świadectw jest bardzo dużo. Zasięg publikacji jest jednak większy niż stacjonarnego muzeum. Które notabene bardzo chciałabym kiedyś zwiedzić. Odpowiednik w Berlinie pod względem ekspozycji i sposobu oddziaływania na zwiedzającego to najlepsze muzeum, jakie kiedykolwiek widziałam. Bardzo polecam.
Uskok, powiadasz. Hm, mając w pamięci wcześniejsze książki Krall (ok. 6 tytułów) dla mnie to jest ostatnio równia pochyła, niestety.
OdpowiedzUsuńNiemniej szanuję zachwyty innych i z ciekawością czytam, co w "Białej Marii" znajdują;)
Muzeum bardzo chciałabym zobaczyć i pewnie kiedyś tam trafię.
Szukałam kiedyś ksiazki, która w bibliotece miała numerek pit38. no i niejak nie mogłam jej znaleźć, nawet pani bibliotekarka miała problem. Ale w końcu się udało. Taka historia.
OdpowiedzUsuń