11 września 2011

Zofia Nałkowska, "Kobiety"

Pocałunek o smaku róż więdnących
Gdybym miała skondensować wrażenia z lektury „Kobiet”, debiutanckiej książki Zofii Nałkowskiej, w jednym zdaniu, brzmiałoby ono tak: pretensjonalna powieść o dusznej atmosferze, która pomimo bijącego od niej chłodu oraz irytacji, jaką we mnie ciągle wywoływała, zasługuje na uwagę. Poniżej zapis moich zmagań z młodopolskim wampirem energetycznym.

Główna bohaterka książki to Janka Dernowiczówna. Wokół jej perypetii uczuciowych osnuta jest fabuła. Choć autorka opowiada o dojrzewaniu emocjonalnym młodej osoby, to stworzyła dość okrojony Bildungsroman, ponieważ obejmuje on właściwie tylko jedną sferę życia: poza miłosnymi konkwistami i rozterkami doprawdy niewiele spraw zajmuje pannę Janinę. Atmosfera powieści również przesycona jest erotyzmem. Obfituje w zmysłowe opisy, które nie grzeszą naturalnością: „uczułam na wargach przesłodką czarę jego ust o smaku róż więdnących… I piłam szkarłatne wino jego pocałunków mocne jak śmierć…”[1] 

Postać Janki zachłannie przesłania cały powieściowy świat. Wyraźnie widać, że Nałkowska darzy Dernowiczównę wielką sympatią. Cóż, mamy prawo przypuszczać, że autorka dała swojej bohaterce wiele własnych cech. Uważam, że przesadziła w swej hojności. Skutek jest taki, że szwankuje prawda psychologiczna. W przeciwieństwie do pisarki Janka jest bowiem córką murarza, która zdobyła wykształcenie i samodzielnie się utrzymuje. Pracuje jako urzędniczka w biurze, co budzi w niej niechęć: „większą część dnia spędzam nad wyjaławiającym umysł sumowaniem nieskończonych kolumn cyfr”[2]. Najpierw mieszka kątem u przyjaciółki, Marty, której w ramach rekompensaty uwodzi męża, potem otrzymuje kolejną lukratywną ofertę lokalową. 

Życie prywatne Janki upływa na okresowym popadaniu w melancholię i nastroje dekadenckie, zakochiwaniu się i odkochiwaniu się. Dziewczyna całkowicie odcina się od swoich korzeni, nie ma ani słowa o jakichkolwiek kontaktach z rodziną. Czy na początku dwudziestego wieku samotna kobieta, która musiała liczyć wyłącznie na siebie, nie korzystała z finansowej pomocy rodziców ani wielbicieli, mogła sobie pozwolić na  obracanie się w wielkim świecie, bywanie w restauracjach, seanse narkotyczne? Czy miała czas na dogłębne autoanalizy, rozważanie każdego drgnienia duszy? Odnosiłam wrażenie, że Janka obserwuje świat zza grubej szyby. Problemy doczesne nie mają dla niej znaczenia. Nie wiem, ile zarabiały przedwojenne urzędniczki z działu księgowości, ale obawiam się, że na co dzień nurtowały je sprawy o wiele bardziej przyziemne niż tristesse de vivre

Janka, określana przez Nałkowską mianem kobiety zupełnej, jest osobą bardzo zarozumiałą. Pewnością siebie mogłaby obdzielić całą pensję układnych panienek. Mężczyźni za nią wprost szaleją: „Janusz z głośnym krzykiem pada twarzą na dno łodzi. Przyciska czoło do mych nóg, pantofle moje okrywa pocałunkami zanosi się spazmatycznym łkaniem.”[3] Narcyzm panny Dernowiczówny nie zna granic. Dziewczę przypomina samochwałę z wiersza Brzechwy: „cudnie tańczę”[4], „umiem myśleć mądrze, jestem subtelna, wykwintna”[5], „przekonania moje i w ogóle cała filozofia życiowa jest własną moją zasługą”[6]. Wszystkie jej gesty i pozy sprawiają wrażenie wystudiowanych. Wydaje się, że nieustannie zerka w lustro kontrolując, czy aby prezentuje się wystarczająco powabnie. W moim odczuciu jest osobą zimną, zmanierowaną i straszliwie pretensjonalną. Sama zresztą zauważa: „sztuczne jest we mnie wszystko, od ukłonu do uczesania.”[7] 

Na pierwszy rzut oka panna Dernowiczówna sprawia wrażenie silnej, samodzielnej, wyemancypowanej. Czy taka właśnie jest? Po odejściu Witolda Janka z rozdzierającym płaczem rzuca się na ziemię, nasłuchuje echa jego kroków i szepcze błagalnie: ”Wróć… wróć… weź mię…”[8] Pod maską zadufanej w sobie, lodowatej i nieprzystępnej intelektualistki kryje się bowiem rozdygotane dziewczątko, które tylko czyha, by wdzięcznie kogoś opleść na wzór bluszczu. Książka Nałkowskiej mówi bowiem o pozorach, które boleśnie mylą, o dotkliwej potrzebie bliskości. Niestety, „jesteśmy w myślach dalecy od siebie, jak gwiazdy.”[9]

Książka na pewno ucieszy miłośników wątków feministycznych w literaturze. Nałkowska dużo miejsca poświęca tej tematyce, ale moim zdaniem widzi ją w barwach czarno-białych. Jej zdaniem  kobieta to subtelna sylfida o bogatym życiu wewnętrznym, mężczyzna zaś przypomina lubieżnego fauna, którym kierują żądze. Trudno się zgodzić z Grażyną Borkowską, która we wstępie do powieści stwierdza, że opisy Nałkowskiej nie faworyzują żadnej z płci[10]. Tymczasem w portretach panów dominują rysy prymitywne i zwierzęce. Mężczyzna poznany przez Janinę w restauracji to „młody, rosły samiec”, który „białymi zębami ze smakiem gryzł homara”. Jego twarz jest "obca, świeża, bydlacka". A kiedy dorzucimy do tego „gorący oddech z rozwartej, błyskającej przepyszną emalią zwierzęcych kłów gęby” oraz „świecące, zielone z żądzy ślepia”[11] i konterfekt Czołhańskiego: „zaniedbany, obrośnięty, brudnawy, pretensjonalny, ma czarne paznokcie i wilgotne ręce"[12], natychmiast pryskają wątpliwości, po czyjej stronie opowiada się Nałkowska w tak zwanej odwiecznej wojnie płci.
Edward Burne-Jones, Merlin
Pod względem stylu „Kobiety” są zdecydowanie bardziej ascetyczne niż „Węże i róże”. Zdarzają się młodopolskie wtręty typu: "we mnie wstąpiło jakieś obłąkanie ekstazy"[13], czy "oto wstaje dusza moja, która zdeptała moje kwiaty i idzie po śnieżnym bezmiarze, dumna smutnym swym zwycięstwem, śpiewająca tryumfalnie podniosły hymn śmierci."[14], ale nie rażą aż tak jaskrawo. Można się obruszać na słowotok i pretensjonalność stylu Nałkowskiej ale doprawdy trudno przejść obojętnie obok takich fragmentów jak poetycki opis rytmu walca (s. 27-28)

Powieść jest realistyczna, ale obrazy z marzeń Janki są symboliczne i baśniowe. Kojarzyły mi się z obrazami  prerafaelitów:
Rycerze jacyś, w zbroję zakuci, jadą na białych ko­niach przez cudny, odwieczny las. Niebotyczne dęby o czarnej korze i granatowych liściach, muskularne, poskręcane, krają korzeniami ziemię. Spośród mala­chitu mchów wyrastają seledynowe koronki paproci. Między drzewami tańczą wesołe rusałki i śmiech dzwo­niący sypią wkoło siebie, jak perły. A w dali, po za­klętym, czarnym jeziorze płynie cicho łabędź zamyślo­ny - w jasny, prześwietlony dziwną, zimną jasnością zmierzch... [15]
Przeczytane niedawno "Węże i róże” Zofii Nałkowskiej rozczarowały mnie, ale sprowokowały całą gamę emocji. „Kobiety” natomiast, choć wielokrotnie zachwycały pięknem języka, często wywoływały też znużenie i zniecierpliwienie, zwykle za sprawą egzaltowanej Janki. Mimo to zdecydowanie przewiduję kolejne spotkania z twórczością autorki "Medalionów". Wampir energetyczny ukąsił dość mocno.
_________________
[1] Zofia Nałkowska, „Kobiety”, Prószyński i S-ka, 2010, s. 167.
[2] Tamże, s. 68.
[3] Tamże, s. 36.
[4] Tamże, s. 27.
[5] Tamże, s. 68.
[6] Tamże, s. 54.
[7] Tamże, s. 42.
[8] Tamże, s. 184.
[9] Tamże, s. 46. 
[10] Tamże, s. 10.
[11] Tamże, s. 174.
[12] Tamże, s. 180.
[13] Tamże, s. 183.
[14] Tamże, s. 66.
[15] Tamże, s. 77.
 
Moja ocena: 4-
Zofia Nałkowska

26 komentarzy:

  1. Książkę czytałam kilka miesięcy temu. Pamiętam ciekawość, zdziwienie, również chwilami irytację. Pięknie opisałaś. Tak było...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tej książki nie znam, ale z chęcią przeczytam. Podejrzewam, że główna bohaterka będzie mnie bardzo denerwować, ale mimo tego mam ochotę powieść przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~ Ksiażkowiec
    Widzę, że mamy bardzo podobne wrażenia. Mimo mankamentów dobrze, że tę książkę wydano w ubiegłym roku z ciekawą okładką i efektownym wstępem. Widzę, że inne książki Nałkowskiej w bibliotekach, które nie są lekturami, nie cieszą się szczególną popularnością.

    ~ Dosiak
    Polecam, przeczytaj koniecznie, choć uprzedzam, że Janka działa na nerwy od początku do końca, chwilami nawet bardzo. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słowo harcerki - przeczytałam całą recenzję, choć odniosę się tylko do samego początku ;)
    Efekt czytania w stanie Przed Pierwszą Kawą jest taki, że po przeczytaniu w pierwszym akapicie, że poniżej znajduje się zapis Twoich zmagań z młodopolskim wampirem energetycznym, główną bohaterką książki została Janka Demonowiczówna :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze przyznam, że obawiam się takich lektur. Bohaterki, które, albo popadają w depresję i melancholię, bo nie ziszczają się ich sny o księciu z bajki, albo też oczarowują męski świat, który ściele się u ich stóp mogą doprowadzić mnie do zejścia z powody śmiertelnego znużenia. I zastanawiam się zawsze, czy jeśli bohaterka mnie irytuje, to znaczy, że autor w mistrzowski sposób dokonał analizy psychologicznej postaci, czy też jest to efekt uboczny pisania. Nie mniej twoja rekomendacja i książkowca zachęca do lektury i podjęcia tego ryzyka "zejścia". Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że czytam za mało nowości, teraz dochodzę do wniosku, że czytam za mało klasyki polskiej, właściwie w ciągu ostatniego roku nie przeczytałam nic polskich pisarzy. Czas na zmiany, albo chociaż postanowienie poprawy. Wróć- czytam Kraszewskiego (uff- uratowana, dzięki wyzwaniu). Trzeba sprawdzić, jak pisarz polski ma w 2013 rocznicę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz rację co do autobiografizmu powieści. Janka to Zofia, jak wymalowana - dokładnie taka sama jest w ówczesnych dziennikach. Tyle że nie pracowała na etacie, a jedynie chałturzyła sobie niekiedy:) Ponieważ ledwo zdzierżyłem dzienniki z tego okresu, Kobiety bez żalu skreślę z planów czytelniczych:P

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoja recenzja ,,Węży i róż,, niesamowicie zachęciła mnie do przeczytania chociażby jednej mniej znanej pozycji Nałkowskiej. Wypożyczyłam ,,Niedobrą miłość, ale nie mam czasu nawet do niej zajrzeć :)
    Feminizm w literaturze, ani mnie grzeje, ani mnie pali, jednak coś czuję, że tą książkę ominę przypadkowo w moich poszukiwaniach ciekawej lektury :D

    OdpowiedzUsuń
  8. egzaltowana bohaterka raczej nie zachęca :D odnoszę wrażenie, że pokrewną duszą Janki jest pani Bovary

    OdpowiedzUsuń
  9. podobnie jak VIV odczytałam nazwisko bohaterki jako : Demonowiczówny, może to nie przypadek, tylko celowe podobieństwo:)?

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, LATO czas zamknac do nastepnego lata ;)!
    Lirael, znow wspaniala recenzja ksiazki. Chetnie odnajde Twoj glos w dyskusji o Pani Bovary w Klubie. Ja do kompletu nurtu feministycznego dodalam kasiazke Kate Chopin 'The Awakening'. Trzy rozne sposoby narracji. Czy tylko narracji?
    Pozdrowienia - Guliwer

    OdpowiedzUsuń
  11. Może posądzisz mnie o profanowanie wizerunku wspaniałej pisarki, ale opisywana tutaj Janka nieodparcie przywodzi na myśl blogaskowe Mary Sue - nieodzowną postać w tworzonych przez nastoletnie autoreczki w celu chyba li tylko podnoszenia poczucia własnej wartości... A recenzja jak zwykle świetna.:)

    OdpowiedzUsuń
  12. *Miało być "tworzone przez", a nie "w tworzonych przez"...

    OdpowiedzUsuń
  13. ~ viv
    :D Wierzę na słowo, że przeczytałaś do końca, choć recenzja niemiłosiernie długa. :)
    Janka Demonowiczówna brzmi rewelacyjnie, ale Nałkowska zdecydowała się na wariant bardziej prozaiczny. :) Nimfy i faun to jedyne postacie mityczne, jakie można przelotnie spotkać na kartach tej powieści. Obecności demonów nie stwierdziłam. :)

    ~ guciamal
    To ciekawy temat do rozważań: czy fakt, że bohater lub bohaterka doprowadzają czytelnika do szału, to powód do dumy dla autora, czy raczej dowód jego porażki? Trudno orzec, na pewno pisarzom nie jest miło, jeśli postacie literackie, zwłaszcza takie, w których zostawił cząstkę samego siebie, nie wywołują żadnych reakcji, pozostawiają odbiorcę kompletnie obojętnym.
    W moim odczuciu dobór lektur jest rzeczą tak subiektywną, że nie ma sensu niczego sobie narzucać. Jeśli nie czujesz potrzeby czytania książek polskich autorów, myślę, że nie ma potrzeby się do tego zmuszać. Jeśli mimo to poczujesz potrzebę powrotu do klasyki polskiej i sięgniesz po "Kobiety", ostrzegam, że dość trudno polubić Jankę. :)

    ~ Zacofany.w.lekturze
    Jeśli Nałkowska z tamtego okresu wywoływała Twoje zniecierpliwienie, "Kobiety" rzeczywiście lepiej skreślić, bo to istna orgia samozachwytu i egzaltacji. :)
    Ze wstępu Borkowskiej wynika, że autorka sportretowała w "Kobietach" nie tylko samą siebie, bo można się doszukać pierwowzorów innych bohaterów w osobach, które Nałkowska znała. Borkowska potwierdza również Twoje przypuszczenie, że Imszański to Leon Rygier.

    OdpowiedzUsuń
  14. ~ biedronka
    Wydaje mi się, że to pominięcie nie będzie dla Ciebie jakąś kosmiczną katastrofą. :) Ale do czytania Nałkowskiej bardzo zachęcam.
    Lektura "Niedobrej miłości" wciąż przede mną, jednak wydaje mi się, że akurat ta powieść mogła przetrwać próbę czasu.
    Ze zbioru wspomnień o Nałkowskiej, który niedawno czytałam, dowiedziałam się, że w tej książce autorka opisuje związek z drugim mężem, który przebiegał nader burzliwie. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów z historii tego kompletnie nieudanego małżeństwa, żeby nie psuć Ci przyjemności z lektury, ale wydaje mi się, że możemy oczekiwać powieści psychologicznej na przyzwoitym poziomie, a co najważniejsze opartej nie na abstrakcyjnych rojeniach autorki, a własnych przeżyciach. W każdym razie przeczytam ją na pewno.

    ~ bluedress
    W przypadku alergii na egzaltację i peany na własną cześć, "Kobiety" raczej odradzam. :)
    Bardzo interesujące skojarzenie z panią Bovary. Różnica jest taka, że Emma nigdy nie wydała mi się śmieszna czy żałosna, podczas gdy Janka wielokrotnie doprowadzała mnie do nerwowego chichotu w momentach szczególnie dramatycznych, co nie było zgodne z intencjami autorki.

    ~ Iza
    Bardzo możliwe. Odkąd na spotkaniu autorskim dowiedziałam się, że Jacek Dehnel planuje powieść o zombie, absolutnie nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. :) Śmiertelnie znużona pseudorozterkami i zmyślonymi problemami Janki, byłabym skłonna przeczytać jej nazwisko raczej jako Durnowiczówna. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ~ Guliwer
    Ja bym chętnie nie zamykała "Lata" i lata przez cały rok. :)
    Dziękuję za rekomendację książki Kate Chopin "The Awakening". Jestem pewna, że ją mam w polskiej wersji, wydaną w serii Koliber. Oby udało mi się ją tylko znaleźć wśród książkowych stosów. :)
    Flauberta uwielbiam, więc mam nadzieję, że uda mi się zabrać głos w dyskusji. I cieszę się ogromnie, że recenzja "Kobiet" Ci się spodobała.
    Mam nadzieję, że w Dolinie Muminków tegoroczne przejście z lata do jesieni przebiegnie łagodnie, pięknie i słonecznie.

    ~ Moreni
    Bynajmniej nie posądzę, bardzo lubię takie skojarzenia. Blogaskowe asocjacje jak najbardziej na miejscu: narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, więc można odczytać "Kobiety" jako rodzaj pamiętnika.
    Wydaje mi się, że różnica między Janką a tymi autoreczkami, o których wspominasz, polega na tym, że ona jest wręcz przeintelektualizowana, w każdym razie stwarza takie pozory, podczas gdy one sprawiają wrażenie osób dość pustych.
    Dzięki za miłe słowa.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zrazilam się do tej autorki dzięki naszemu rodzimemu szkolnictwu i mam wrażenie,że ta książka nie pomogłaby mi jej polubić.

    OdpowiedzUsuń
  17. ~ Alannada
    To smutna wiadomość, że się zraziłaś, tym bardziej, że spotkałam się z opiniami, że "Granica" Nałkowskiej to jedna z niewielu lektur, które czyta się w miarę bezboleśnie. Mam nadzieję, że mimo mało zachęcających wspomnień, dasz kiedyś tej pisarce szansę.

    OdpowiedzUsuń
  18. @Lirael: "Byli sobie Zofia i Rygier, bardzo irytujący oboje..." Co przecierpiałem przy dziennikach, to moje. Natomiast związek z Gorzechowski to faktycznie materiał na jędrną powieść. Kuszą mnie coraz bardziej powstałe w tamtym okresie "Ściany świata".

    OdpowiedzUsuń
  19. ~ Zacofany.w.lekturze
    Bardzo mnie intryguje "Niedobra miłość", bo już te fakty, które zdradzono we wspomnieniach, zapowiadają silne emocje, plus Nałkowska pisząca o czymś, co dotykało ją do żywego. A "Ściany świata" mogą mieć dokładnie te same walory.

    OdpowiedzUsuń
  20. "Ściany" akurat nie o mężu:) ZN jako przykładna oficerska żona oddawała się pracy charytatywnej, bo mąż jej pisać zabronił i wizytowała lokalne więzienie. To mają być takie opowiadania stamtąd.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ależ Lirael - moje postanowienie zgapiłam od autorki pewnego blooga - ciekawe, czy poznajesz, czyje to słowa? "Zaskoczeniem był dla mnie fakt, że proporcje wyglądają następująco: w tym roku przeczytałam 5 książek autorów polskich, 55 autorów zagranicznych. Pierwsze zobowiązanie noworoczne: czytać więcej utworów pisarzy rodzimych". :) A zatem polskich pisarzy więcej- ale może niekoniecznie takie denerwujące lektury. Masz rację, jeśli postać ani nie irytuje, ani nie budzi sympatii to porażka :(

    OdpowiedzUsuń
  22. ~ Zacofany.w.lekturze
    Pamiętam, że tematyka nie była małżeńska, tylko więzienna, bo we wspomnieniach opublikowano szkic pani, która była świadkiem odwiedzin Nałkowskiej w więzieniu. Dziwiły ją pozorna obojętność, spokój i chłód pisarki. W tę obojętność nie wierzę, na pewno Nałkowska przeżywała usłyszane historie i mam nadzieję, że opisała je bez górnolotnych wtrętów.

    ~ Guciamal
    Słowa poznaję jak najbardziej. :) Miło mi bardzo, że je zapamiętałaś.
    Zaczęło się od luźnej uwagi. Co ciekawe, bez szczególnego wysiłku udaje mi się postanowienie realizować, bo w tegorocznym podsumowaniu tytułów polskich będzie więcej. Dodam jeszcze, że bardzo poważną kandydatką do mojej książki roku 2011 jest książka polska. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. @Lirael: zdecydowanie przesunę te Ściany w górę listy:)

    OdpowiedzUsuń
  24. ~ Zacofany.w.lekturze
    Decyzję o przesunięciu Ścian popieram w całej rozciągłości. :) Ja jeszcze się nie zastanawiałam nad następną książką Nałkowskiej, ale na pewno wkrótce coś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  25. "Życie prywatne Janki upływa na okresowym popadaniu w melancholię i nastroje dekadenckie, zakochiwaniu się i odkochiwaniu się." - Swietne! :)

    Lirael podziwiam Cie za Twoja cierpliwosc do Nalkowskiej, przyznam, ze kilka z zacytowanych przez Ciebie fargmentow wystarczyloby, bym zniechecila sie do ksiazki ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. ~ katasia_k
    Wydaje mi się, że zgodnie z intencją autorki Janka miała być postacią mroczną i targaną namiętnościami, ale wyszło troszkę inaczej. :)
    mimo rzeczy, które mnie u Nałkowskiej denerwują, jest w tych powieściach czar, któremu trudno się oprzeć. W planie kolejne dzieła, ale muszę nieco odpocząć. :)

    OdpowiedzUsuń