Kwiaty wiśni za mgłą
"Ani na jawie, ani we śnie nie było nam dane się spotkać,
a smutek ani na jawie, ani we śnie nie mija.
Jakże wielka jest moja miłość do Ciebie,
choć widziałem Cię, jak przez mgłę dostrzega się w górach kwiaty drzew wiśni."
choć widziałem Cię, jak przez mgłę dostrzega się w górach kwiaty drzew wiśni."
Ki no Tsurayuki[1]
Jeśli nie utonęliście w powodzi walentynkowych serduszek i różowych pluszaków, zapraszam na kolejną przejażdżkę wehikułem czasu. Tym razem celem naszej podróży będzie Japonia w epoce Heian (VIII-XII wiek naszej ery).
Choć książka "Japońska miłość dworska" Iwony Kordzińskiej-Nawrockiej jest opracowaniem naukowym, nabrzmiałym od przypisów i cytatów, pochłonęłam ją z zapałem, błyskawicznie i z dużą przyjemnością. Nie dajcie się zwieść przyciężkawemu wstępowi! Kolejne rozdziały są fascynujące. Komentarze i interpretacje autorki prowokują do myślenia, ale jeszcze bardziej oczarowały mnie przywoływane przez nią we fragmentach przykłady japońskiej literatury z okresu Heian.
Iwona Kordzińska-Nawrocka skupiła się na rekonstrukcji miłosnych zachowań bohaterów literackich oraz przedstawiła środki wyrazu składające się na wzorzec miłości dworskiej. Gatunki, które poddane zostały szczegółowej obserwacji, to opowieści dworskie, pamiętniki intymne i szkice literackie.
To co uderzyło mnie szczególnie, to fakt, że literatura japońska w VIII-XII wieku była tak rozwinięta i wysublimowana. Niektóre fragmenty czyta się jak dzieła współczesne. Nie mogłam uwierzyć, że powstały dziesięć wieków temu. My omdlewamy z zachwytu nad "Rozmową mistrza Polikarpa ze śmiercią", podczas gdy w Japonii powstawały dzieła o niebo subtelniejsze.
Zachwyciło mnie to, że delektowanie się literaturą w epoce Heian było w wyższych sferach czymś naturalnym. Co ciekawe czytelnicy nie występowali tylko w roli biernych konsumentów. Wspólna lektura, powielanie i wykonywanie ilustracji, przepisywanie tekstu z wprowadzonymi przez siebie modyfikacjami stanowiły nie tylko formy spędzania wolnego czasu, ale wręcz zalecano je jako narzędzie edukacji młodych kobiet.
Dla zaostrzenia Waszego apetytu kilka słów o ludziach żyjących w epoce Heian. Dominuje wówczas poligamia. Autorka cytuje Fujiwarę Michinagę, który namawiając syna do kolejnego mariażu, konstatuje z oburzeniem: "Czy to normalne, żeby mężczyzna miał tylko jedną żonę? Przecież to głupota".[2] Kobiety akceptują ten stan rzeczy z filozoficznym spokojem i nie oczekują od partnerów wierności. Wśród pań obowiązuje hierarchia. Najważniejsza jest "pierwsza żona" zwana też "główną". Często starsza od męża, posiada majątek i koneksje. Bynajmniej nie musi być niewiastą urodziwą. Kolejne miejsce zajmuje druga żona, zwana "późniejszą" lub "następną". Najczęściej rówieśniczka męża. Jej zadanie to prowadzenie domu i interesów. Trzecia żona, młoda i piękna, pełni funkcję lekarstwa na długowieczność. Do tego dochodzi tłumek pozostałych małżonek, kochanek, nałożnic i osobistych służących. Tu sytuacja była dynamiczna, a niektóre znajomości miały charakter przelotny.
Mężczyzna mieszka z żoną główną, zaś pozostałe wybranki odwiedza sporadycznie i bez zapowiedzi. Kobiety czekają i tęsknią. Na szczęście dla nas przelewają swoje cierpienia na papier, pozostawiając teksty piękne i wzruszające: "Zniknąłeś jak ta rosa. Rękawy mych szat są mokre od łez. Niebo pokrywały dziś chmury. Jak bardzo mi źle!" (Michitsuna no Haha).[3]
Autorka szczegółowo i sugestywnie opisuje dworskie obyczaje ślubne: zaloty i ceremonię małżeńską. Życie erotyczne arystokracji miało charakter subtelnej, wyrafinowanej gry, w której nadrzędną wartość stanowiły dworska elegancja, miyabi, u której podłoża leżał kult piękna. Wytworne konwenanse wpływały na styl zachowań miłosnych.
Większość środków poetyckich wyrażających miłość odwoływała się do piękna przyrody, zmian pór roku, liczne były symbole zwierzęce i roślinne. Na przykład:
robaczek świętojański - gorąca namiętność;
chryzantema - zmienność w uczuciach;
niezapominajka - przemijanie;
jesień - melancholia, nuda;
kukułka - smutek miłosny.[4]
Uczucie rozwijało się według ściśle określonego scenariusza: etap I - miłość poszukiwana, etap II - miłość spełniona, etap III - miłość utracona. Rytuały miłości dworskiej były wprawdzie wyrafinowane i eleganckie, ale jednocześnie wydają mi się sztuczne i wyzute ze spontaniczności.
Bardzo ważną rolę odgrywała miłosna epistolografia. W japońskim świecie kultury dworskiej list miłosny podniesiono do rangi sztuki, Na jego wartość składało się mnóstwo elementów: gatunek papieru, jego kolor i zapach, charakter pisma, sposób złożenia arkusza, dołączony kwiat lub gałązka, pora doręczenia, osoba, która list przekazała. W cenie były pomysły oryginalne. Książę Genji otrzymał list od ukochanej na wachlarzu, a poeta Ariwara Narihira wysłał wiersz miłosny na skrawku swojej szaty z wytłoczonym wzorem kwiatu paproci.
W epoce Heian niepodzielnie króluje kult piękna, dążenie do zaspokajania wyrafinowanych potrzeb estetycznych. Do ulubionych rozrywek zaliczają się turnieje malarskie i poetyckie, konkursy robienia perfum, koncerty, bale, podziwianie piękna kwiatów śliwy, wiśni, glicynii, czerwonej barwy klonu, pełni księżyca.
Przydałoby się choć trochę miyabi przenieść do naszego świata. Coraz mniej mamy czasu na to, by wpatrywać się w krople rosy. Szkoda, bo można w nich zobaczyć tak wiele: To twoją postać ujrzałam dzisiaj, odbijającą się w pokrytych rosą płatkach powoju.[5]
____________
[1] Iwona Kordzińska-Nawrocka, "Japońska miłość dworska", Wydawnictwo TRIO, 2005, s. 95.
[2] Tamże, s. 3.
Bardzo spodobała mi się Twoja recenzja. Także książka mnie zaintrygowała i wpisuję ją sobie na listę.
OdpowiedzUsuńKultura chińska jest mi bliższa, ale nawet z ciekawości chętnie poznałabym i japońskie zwyczaje i życie w dawnej epoce:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Wzbudziłaś moje ostrożne zainteresowanie. Przy najbliższej okazji rozejrzę się za książką.:)
OdpowiedzUsuńJa jestem na początku drogi ku zgłębianiu kultury japońskiej. Jeszcze się waham, czuję fascynację, a jednocześnie dystans (to za sprawą Murakamiego) – ale Twoja recenzja sprawiła, że zapytuję: czemu nie? :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
Zachwycił mnie ostatni etap miłości: "utracona". To takie oczywiste i wykalkulowane :-) Jeśli natomiast chodzi o kunkszt dawnej literatury japońskiej a nasze podwórko, to moja "pani od Poetyki" powtarzała, że nie możliwe jest, aby "Bogurodzica" powstała w X czy XI wieku, bo Polacy to mogli co bynajmniej umówić się jak zapolować na niedźwiedzia :) Serdeczności
OdpowiedzUsuńSwiaty minione, ach... ta lista kwiatów to niczym odpowiedź dla Ofelii, której dzisiaj też nikt bez przypisów już nie zrozumie :(
OdpowiedzUsuńzawsze sie zastanawialam KTO czyta takie ksiazki - a teraz juz wiem! ;-)
OdpowiedzUsuńwyrafinowanie zycia dworskiego b mi sie podoba (a smialas sie jak chcialam do japonii po lekturze vargs llosy), natomiast wielozenstwo jakby mniej. ogladam z zapalem "big love" o wspólczesnej rodzinie amerykanskich mormonów i jestem nawet w stanie dostrzec pewne zalety - ale to nie dla mnie. czy autorka pisala co sie dzialo z nadwyzka mezczyzn? gineli na wojnie (o co moze nietrudno jak sie zapatrza w krople rosy zamiast miec sie na bacznosci)?
wyrafinowie - tak, prosze!
OdpowiedzUsuńwielozenstwo - nie, dziekuje!
ogladalam wlasnie co tydzien nastepny sezon "big love" o wspólczesnych mormonach w USA. bohater ma trzy zony, a o maly wlos nie ozenil sie wlasnie z czwarta. to nie j takie bezproblemowe jakby sobie ktos wymarzyl...
czy autorka pisze moze co sie dzialo z nadwyzka mezczyzn? czy gineli marnie, zapatrezni w zachód slonca odbijajacy sie w kropelce rosy??
Zanosi się na ciekawą lekturę;) Lubię japońską prostotę.
OdpowiedzUsuńNatychmiast skojarzyła mi się książka PIWu o Indiach i fragment dot. umiejętności wymaganych od bajader - to była b. długa lista.
Sama radość czytać takie recenzje!
OdpowiedzUsuńTej książki - wstyd - nie czytałam^^'''
Dziękuję i pozdrawiam!^^
lirael, wybacz podwójny wpis! ten pierwszy mi wcielo - a przynajmniej tak mi twój blog powiedzial. czy blogspot bawi sie ze mna w kotka i myszke? :o
OdpowiedzUsuńMnie również interesuje, co działo się z nadwyżką mężczyzn? Bo rozumiem, że kobiety nie miały prawa do niewierności? Trochę mi to przypomina "Zawieście czerwone latarnie"...
OdpowiedzUsuńPolecam "Opowieść Murasaki" - Lizy Dalby ;)
OdpowiedzUsuńJako że lubię opracowania naukowe, chyba ją poszukam - książkę pani Iwony, znaczy się... - przy następnych odwiedzinach biblioteki :)
pozdrawiam serdecznie :)
~ Alannada
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję. Książkę polecam. Nawet dla japonistycznego laika takiego jak ja była pasjonującą lekturą.
~ kasandra_85
Ja też interesuję się kulturą chińską, ale Japonia fascynuje mnie równie silnie.
~ Moreni
Ostrożności nigdy nie za wiele, ale tym razem można z niej zrezygnować na rzecz spontanicznego zanurzenia się w japońską literaturę sprzed wieków. :) W moim przypadku była to podróż ciekawa.
~ Jolanta
Ja na tej drodze raczkuję. :) Podoba mi się coraz bardziej i będę nią wędrować na pewno. Murakami jeszcze przede mną. Znam dopiero jedną powieść i szczerze mówiąc nie uległam zachwytowi.
~ the_book
Dowcipny tekst pani od poetyki w obliczu tego, co znalazłam w "Japońskiej miłości dworskiej", pasuje idealnie!:) Dosłownie nie wierzyłam własnym oczom czytając długie fragmenty, napisane potoczystym, nasyconym emocjami stylem, jakiego nie powstydziłby się pisarz nam współczesny.
~ Pemberley
Fragment op kwiatkach mnie też zafascynował. Obawiam się, że masz rację i przypis o Ofelii byłby konieczny. już widzę oczami duszy mojej taką adnotację w mojej ulubionej edycji lektur szkolnych...
Na pewno byłyby jeszcze ikonki!:)
~ blog sygrydy dumnej
Dziękuję Ci za komentarze, są zawsze bardzo mile widziane, zwłaszcza, że ciągle borykamy się z kłopotami technicznymi. :( Mam nadzieję, że coś z tym w końcu zrobią.
Wyrafinowana estetyka mnie też zachwyciła, nie podobają mi się natomiast te sztywne reguły. W każdym razie siebie w takim narzuconym scenariuszu zupełnie nie widzę.
Za ten cudny fragment o wojownikach i rosie wybaczam Ci kalumnie, jakie rzucasz na Juli Zeh. :D
~ czytanki.anki
To była udana lektura.
Bardzo zaintrygowałaś mnie kodeksem bajadery. :) Mam pewne obawy, czy sprostam warunkom, ale będę musiała się przekonać. Indie interesują mnie ogromnie, tak więc mam nadzieję, że do książki, o której wspominasz już niedługo dotrę.
~ owarinaiyume
Cieszę się, że recenzja Ci sę spodobała, a do przeczytania tej książki namawiam.
~ czara
Niestety, o nadwyżce mężczyzn nie ma w książce mowy. :) Temat dotyczy arystokracji, a te przeróżne nałożnice oraz osobiste służące wywodziły się z niższych sfer, więc siłą rzeczy proporcje były w dużym zarysie chyba zachowane. A może było tak, jak pisze Sygryda o wojownikach i kropelkach?:) W każdym razie temat będę zgłębiać w trakcie kolejnych japonistycznych lektur.:)
~ Barbara Silver
Bardzo Ci dziękuję za polecenie tej powieści. Zapowiada się bardzo ciekawie. Tym bardziej, że o Murasaki jest wielokrotnie mowa w "Japońskiej miłości dworskiej"!
Moc serdeczności.
Może być, że niższe męskie klasy cierpiały na niedobór kobiet lub też je współdzielili. Tak naprawdę właśnie sobie zdaję sprawę, jak mało wiem o Japonii, może wyzwanie japońskie to zmieni, mam nadzieję :)
OdpowiedzUsuń~ czara
OdpowiedzUsuńAutorka podkreśla, że panowała wówczas swoboda obyczajowa, więc Twoja hipoteza o współwłasności żon/konkubin jest jak najbardziej realna.
Może w związku ze skąpą liczbą mężczyzn te kobiety były tak zdesperowane i zgadzały się na dziwny układ?
Ja również planuję pielęgnować swoje japonistyczne zainteresowania niczym drzewko bonsai. :) Też wiem na ten temat niewiele.
Przeczytałam i wróciłam żeby powiedzieć, że mi się podobało. Poleciłam nawet znajomym, ale nie wiem, czy po nią sięgną. Dzięki wielkie za Twoją recenzję, bez niej nie poznałabym takiej fajnej książki
OdpowiedzUsuń~ Alannada
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Ci za tę świetną wiadomość! Cieszę się, że nie dałaś się zwieść nudnawemu wstępowi tej książki i że jesteś zadowolona. Moc serdeczności.