3 lutego 2011

Jon Katz, "A Dog Year" ("Psi rok")



 Dla swego psa każdy jest Napoleonem. 
To powód nieustającej popularności psów. 
Aldous Huxley

W języku polskim przymiotnik "psi" nie wywołuje szczególnie miłych skojarzeń. Psi los, psi obowiązek, psie pieniądze... Czy można spodziewać się czegoś dobrego po "Psim roku"?

Do przeczytania "A Dog Year" skłoniła mnie niezawodna Sygryda swoją wzmianką o adaptacji filmowej. Byłoby świetnie, gdyby każdy, kto rozważa powiększenie swojej rodziny o czworonoga, zapoznał się z tą pozycją. Uważam, że hodowcy psów rasy border collie powinni zalecać lekturę książki Katza potencjalnym nabywcom szczeniaczków, a następnie ich z niej przeegzaminować.

Zacznijmy od początku. Jon Katz, pisarz i dziennikarz, prowadzi życie sielankowe. Mieszka w malowniczej okolicy Nowego Jorku wraz z żoną, Paulą, i dwoma zdyscyplinowanymi labradorami, Juliusem i Stanleyem, które wywołują ogólną sensację swoim przemiłym charakterem, łagodnością i posłuszeństwem. Życie płynie leniwie i rozkosznie według ustalonych reguł.

Idealną harmonię zakłóca tornado o imieniu Devon. Jest dwuletnim psem rasy border collie, najbardziej neurotycznym psem, z jakim prawdopodobnie mieliście kiedykolwiek do czynienia. Już spektakularna gonitwa na lotnisku w czasie pierwszego spotkania z nowym właścicielem stanowiła zapowiedź tarapatów.

Jon postanowił adoptować Devona, o którym dowiedział się od hodowczyni. Ma do czynienia z psem po przejściach, najprawdopodobniej ofiarą przemocy fizycznej ze strony poprzedniego właściciela. Po latach uporządkowanej idylli w domu Jona następuje era chaosu, bo okiełznanie żywiołowego temperamentu bordera to nie lada wyzwanie. Tym bardziej, jeśli to jest border z zaawansowanym ADHD i inteligencją z piekła rodem. Książka poświęcona jest perypetiom autora, który za wszelką cenę usiłuje ucywilizować hiperaktywnego neurotyka na czterech łapach. Po pewnym czasie do stadka dołączy pewien wyjątkowy szczeniaczek o imieniu Homer. Oczywiście też border collie.

Jestem pod wrażeniem dobroci, jaką autor okazał Devonowi, zdecydowanie nie podoba mi się natomiast droga, jaką czasami wybierał , by okiełznać temperament  swojego bordera. Są to metody oparte na teorii dominacji Johna Fishera, który nawiasem mówiąc pod koniec życia sam uznał ją za błędną. Zżymałam się w momentach, gdy Katz wrzeszczał na psa, dawał mu klapsy, rzucał w niego łańcuszkami. Na szczęście pod koniec książki w charakterze ciekawej nowości pojawiła się informacja o szkoleniu pozytywnym, tak więc mam nadzieję, że autor teraz wybiera bardziej pracochłonną, ale przynoszącą znacznie lepsze rezultaty metodę.

Historia cywilizowania Devona dowodzi, że cierpliwość, konsekwencja, a przede wszystkim serce potrafią zamienić histeryczny kłębek nerwów w niezawodnego przyjaciela na śmierć i życie. Jon Katz zdecydowanie zalicza się do tych, którzy biorą pełną odpowiedzialność za to, co oswoili. "Psi rok" porusza też bolesny temat ostatecznego rozstania z naszymi czworonożnymi przyjaciółmi. Być może pamiętacie, że dla nas od maja to problematyka bardzo aktualna. 

Na okładce "Psiego roku" znajduje się informacja, że Katz zainspirował powstanie książki "Marley i ja". Johna Grogana. Obydwie pozycje weszły do żelaznego kanonu kynologicznych lektur. Silnie działają na emocje czytelnika, prowokując i do głośnego śmiechu, i do rzęsistych łez. Pod względem literackim książka Katza wydała mi się trochę mniej udana, aczkolwiek ton jego opowieści jest bardziej szczery i naturalny.

"A Dog's Year" nie dotyka tylko sfery uczuć. Prowokuje też do poszukiwania odpowiedzi na kilka pytań. Czy mamy prawo narzucać swoją pasję bliskiej osobie? Żona Katza niejednokrotnie daje do zrozumienia, że kynologia nie stanowi treści jej życia. Uratowanie psa po traumie jest wspaniałym gestem. Co ze zwierzętami, które są już naszymi domownikami? Odnosiłam wrażenie, że to, co zdarzyło się z Juliusem i Stanleyem, mogło mieć związek ze zmianami wywołanymi wytargnięciem w ich życie Devona. Kiedy nadchodzi właściwy moment, by podjąć decyzję o uśpieniu psa? Co jest wtedy ważniejsze, nasze emocje czy dobro i godność czworonożnego przyjaciela?

Jeśli kochacie psy, ta ciepła i wzruszająca historia umocni was w tym uczuciu. Jeśli ich nie znosicie, może kilka godzin w towarzystwie szalonego Devona, Homera, Stanleya, Juliusa i ich przyjaciół sprawi, że spojrzycie na nie łaskawszym okiem. Mam nadzieję, że Wasz psi rok będzie trwał znacznie dłużej niż dwanaście miesięcy.

P.S.
Książkę przeczytałam w oryginalnej wersji językowej.

Moja ocena: 4
 
 
Okładka polskiego wydania

Jon Katz i jego Bedlam Farm

16 komentarzy:

  1. Kocham psy, więc chętnie książkę przeczytam w wolnym czasie:). Miałam cocker spaniela (angielskiego) i był to cudowny przyjaciel i członek rodziny...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś interesowałam się kynologią, ale mi przeszło, więc nie wiem czy akurat jest to książka dla mnie. Aczkolwiek lubię opisy stosunków pies-człowiek :) .

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Jak już jesteśmy przy neurotycznych psach, to ktoś mógłby moją filę opisać - to jest dopiero element :))

    Bardzo lubię psy i psie książki. Mnie 'psi' przymiotnik kojarzy się dobrze. Takie 'psie serce' np. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nabieram ostatnio ochoty na jakieś zwierzęce książki.:) Najnowsza powieść Trouta już co prawda czeka w kolejce, ale i tą sobie dopisuję, a co.;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako miłośniczka psów nie odpuszczę sobie tej lektury :) A Tobie polecam jeśli jeszcze nie czytałaś "Psy, Rachel i cała reszta" - jest świetna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. no nie mówilam, ze idziesz jak burza? fajnie, ze ci wersja ksiazkowa przypadla do serca. po obejrzeniu filmu czytalam gdzies pozytywy o rasie boarder collie - ze albo najbardziej inteligentne, albo ze rozumieja najwiecej slów (co w sumie pewnie na jedno wychodzi)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach, Grogan byl okropny niekiedy wobec Marleya. Chociaz moze to po prostu amerykanskie podejscie i mozna umierajacego psa zostawic w "psim domu opieki" zeby pojechac sobie na wakacje do Disneylandu..

    Ale ta ksiazka mnie ciekawi. Nawet bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ kasandra_85
    Polecam, jest sympatyczna, zwłaszcza dla psiarzy-praktyków.:) A spaniele bardzo lubię. Mają takie mądre i wierne spojrzenie.

    ~ MONIKA SJOHOLM
    Ja też lubię koty, ale w tym przypadku odpowiada mi bardziej związek na odległość. :)

    ~ Elina
    W moim przypadku kynologa jest pasją nieuleczalną, od najmłodszych lat. niestety, jako dziecko nie mogłam mieć psa, więc teraz nadrabiam zaległości w dwójnasób. :)

    ~ Futbolowa
    Od dawna interesuję się filami, są niesamowite, fascynuje mnie ich siła charakteru i niezależność, choć u nas w Lublinie rzadko spotykane. Pamiętam, że kiedyś w czasie wakacji w Karpaczu zaskoczyłam właścicielkę fili identyfikując rasę. Podobno zdarza się to rzadko.
    Może dobrze, że nie zaliczają się do psów ras popularnych, bo nieuczciwi hodowcy prawdopodobnie "produkowaliby" file na potęgę.
    Przekaż liczne głaski swojej kruszynce!:D

    ~ Moreni
    Dopisz, dopisz!:) Z zainteresowaniem przeczytam Twoją recenzję.

    ~ toska82
    Wobec tego życzę Ci miłych wrażeń z lektury. Nie jest to wprawdzie nowość i jak wspominałam w niektórych aspektach rzecz już nieaktualna, ale daje sporo radości i wzruszeń.
    Bardzo dziękuję Ci za polecenie powieści "Psy, Rachel i cała reszta". Już ją kupiłam i zapowiada się miło.

    ~ blog sygrydy dumnej
    Dziękuję Ci za polecenie tej pozycji!
    Bordery są bardzo specyficzne. Z jednej strony niesamowita bystrość umysłu i pracoholizm, z drugiej nadaktywność i potrzeba silnej więzi z człowiekiem. Zdecydowanie nie polecałabym początkującym.
    Nasza szetlandka to też pies pasterski, więc taki border kieszonkowy. :)

    ~ Hannah
    Muszę Ci powiedzieć, że u mnie Grogan wywołał oburzenie dokładnie za to samo. :(
    Nie byłam w stanie tego zrozumieć kilka lat temu, a teraz, patrząc na naszą prawie dwunastoletnią jamniczkę(notabene w rewelacyjnej formie), to co robił Grogan, nie mieści mi się w głowie. Gdyby to jeszcze były wyjazdy w jakichś dramatycznych sprawach rodzinnych...
    Ciekawa jestem bardzo, jakie wrażenie zrobi na Tobie Katz. Przypuszczam, że moja "książka życzeń i zażaleń" pod wieloma względami pokrywać się będzie z Twoimi obserwacjami.
    Co nie zmienia faktu, że kilka razy ryczałam jak bóbr w czasie lektury.

    OdpowiedzUsuń
  9. moze one cierpia na borderline disorder? ;-

    OdpowiedzUsuń
  10. ~ blog sygrydy dumnej
    :D
    Nomen omen!

    OdpowiedzUsuń
  11. Już wcześniej miałam napisać komentarz, ale blogi na blogspocie strasznie długo mi się ładują (a nie mam przecież tak słabego neta) i co chwilę powodują błąd w przeglądarce (@_@)

    Pierwsze - świetnie, że przeczytałaś tę książkę w oryginale! Muszę brać przykład!
    Drugie - moja wielka sympatia do psów każe mi poszukać tej publikacji xDD

    Interesujące, jak dla mnie, spostrzeżenia. Pozdrawiam^^

    OdpowiedzUsuń
  12. ~ owarinaiyume
    Jeśli lubisz psy,, sądzę, że polubisz książkę Katza. :)
    Chciałabym czytać zdecydowanie więcej po angielsku, to było jedno z moich noworocznych postanowień. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. lirael - wlasnie wpadlam na to DLACZEGO autor zyl z devonem jak pies z kotem: przeciez on sie KATZ nazywa! nomen omen. czyli powiniem hodowac koty, a nie psy

    rozmawialysmy na temat wplywu imienia na losy czlowieka - a co dopiero nazwisko!

    OdpowiedzUsuń
  14. ~ blog sygrydy dumnej
    Interpretacja rewelacyjna! Jestem zdecydowanie za.
    Jeszcze jedno.
    Niemiłe przygody z Devonem wywoływały u niego na pewno moralnego kaca/katza. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Devon to wypisz wymaluj nasza Lara - tez border collie, tez po przejściach. Była u nas ponad pół roku zanim mogła pójść do adopcji - co przeżyliśmy to nasze!Do tej pory cierpię, że nie mogła zostać z nami na stałe. Niestety moja sunia jej nie zaakceptowała. Wyjście było więc tylko jedno - wyprowadzić na prostą, wyleczyć i znaleźć dom. Ale mamy kontakt. A Devon, jego wygląd i zachowanie - dokładnie to samo. Tylko, ze my nie rzucaliśmy niczym w łobuza... Ale styl książki mi się nie podobał. Już bardziej filmowa adaptacja.

    OdpowiedzUsuń