11 lutego 2011

Nigel Barley, "Niewinny antropolog"


Obcy swój

Właśnie wróciłam z Kamerunu.

Egzotyczna podróż nie była efektem bilokacji, bądź też środków halucynogennych. Przeniosłam się do Afryki za sprawą książki "Niewinny antropolog".

Jeśli lubicie ludzi z pasją, którzy potrafią o niej opowiadać ciekawie, barwnie i dowcipnie, Nigel Barley bez wątpienia podbije Wasze serca.

Autor jest antropologiem. W książce relacjonuje swój pobyt w Afryce. Towarzyszymy mu w badaniach poświęconych plemieniu Dowayów, zamieszkującemu góry w północnym Kamerunie. Najczęściej spotkania naukowców z tubylcami obfitują w niespodzianki. Kiedy jednak badacz jest osobą młodą i niedoświadczoną, a w dodatku obdarzoną poczuciem humoru i zdrowym dystansem do własnej osoby, wiadomo już, że jego perypetie będą nas nieustannie zaskakiwać i wywoływać uśmiech.

Barley patrzy na Kameruńczyków z lekkim przymrużeniem oka, ale szanuje ich i nigdy nie traktuje przedmiotowo, jakby byli preparatem pod mikroskopem. On się z nimi po prostu zaprzyjaźnił. Stwierdza, że stali się "jego Dowayami na dobre i na złe."[1]

Dzięki "Niewinnemu antropologowi" dość dokładnie poznamy obyczaje tego plemienia. Nie zdradzę zbyt wielu szczegółów, by nie psuć wam radości  płynącej z ich odkrywania.

Zainteresowały mnie na przykład  kwestie lingwistyczne. Dowayowie znają zwykle dwa lub trzy języki. Skąd te poliglotyczne umiejętności? Nie wykonują żmudnych ćwiczeń koniugacyjnych. Uczą się... w czasie spotkań towarzyskich. Ta metoda na pewno zachwyciłaby moich gimnazjalistów. :)

Mowa Dowayów sprawia ogromne trudności Europejczykom. Jest to język tonalny - wysokość głosu podczas wymawiania wyrazu wywiera duży wpływ na jego znaczenie. W większości języków afrykańskich występują dwa tony. U Dowayów aż cztery. Mimo to antropolog heroicznie postanawia się nauczyć tego języka. Lingwistyczna edukacja Barleya obfituje w mnóstwo komicznych sytuacji, wywołanych niewłaściwym doborem słowa lub tonu. Jedna z najbardziej spektakularnych pomyłek miała miejsce wówczas, gdy  niewinne stwierdzenie "Pójdę już, bo właśnie gotuję mięso" z powodu błędnej intonacji w jego ustach zabrzmiało: "Pójdę już, bo właśnie kopuluję z kowalem."[2]

Być może ucieszyliście się, że przecież ojczyzna Dowayów to oficjalnie kraj dwujęzyczny, francusko-angielski, i w związku z tym w razie ewentualnej podróży poradzicie sobie świetnie, gdyż znacie któryś z tych języków? Nie chcę Was martwić, ale sytuacja nie wygląda różowo: Kameruńczycy dość kreatywnie podchodzą do prawideł angielskiej gramatyki i wymowy. "Jeśli na dawnych terytoriach brytyjskich ktokolwiek zagadnie cię w języku całkowicie niezrozumiałym, w którym nawet podstawowe dźwięki brzmią obco, będzie to prawdopodobnie angielski."[3] Gdyby Nigel Barley kiedyś postanowił przeprowadzić badania terenowe w  niektórych krajach europejskich, obawiam się, że mógłby odnieść podobne wrażenia.

Niepokojąco swojsko brzmi też fragment poświęcony szkołom w Kamerunie. Są obciążone niewyobrażalnym aparatem biurokratycznym. "Czas spędzany na zawiłym obliczaniu średniej wedle tajemnego przepisu jest co najmniej równy czasowi spędzanemu w klasie."[4] Na koniec mozolnej procedury dyrektor arbitralnie orzeka, że stopnie są za niskie i... podwyższa je wszystkim bez wyjątku!

Podczas pobytu w Kamerunie Barleya interesował głównie symbolizm kulturowy i świat wierzeń Doweyów. Zauważył, że mają skłonność do przesadnego oddawania czci, autorytetom. Pozwoliło mi to lepiej zrozumieć mechanizm "ubóstwienia" Kurtza w "Jądrze ciemności" Conrada. "Afrykanie we wszystkim mocno przesadzają. Ludzie przypochlebiają się i płaszczą, padają na kolana i biją pokłony w sposób trudny do do zaakceptowania przez człowieka Zachodu; jednak lekceważenie podobnych zachowań uważane jest za za skrajną niegrzeczność."[5]

Książka Barleya pogłębiła moje zainteresowanie Czarnym Lądem. Wynika z niej jednoznacznie, że tak naprawdę istnieją dwie Afryki. Pierwsza, "cywilizowana", skupiona w miastach, opiera się na łapówkach i biurokracji. Instytucje pracują opieszale, na przykład telegram wędruje przez dwa tygodnie, a ulokowane w banku pieniądze przy odrobinie szczęścia można odzyskać po pięciu miesiącach. Ponadto ceny są absurdalnie wysokie, a każde działanie poprzedza wypełnianie sterty formularzy. Urzędnicy to aroganccy, agresywni formaliści, łasi na przekupstwa. Druga Afryka, którą poznajemy dzięki Doweyom, jest zupełnie inna. To kraina prostolinijnych, gościnnych ludzi żyjących w zgodzie ze sobą i naturą. Tam "myśli się porami roku, a dni nie mają nazw".[6]

Książka zawiera też sporo informacji o pracy antropologa. Wniosek jest prosty. Żeby napisać skrząca się dowcipem książkę relacjonującą przebieg badań, trzeba przeżyć prawdziwą mordęgę, łącznie z atakami malarii i rozstrojem żołądka. Antropologowie nie tylko "siadują u stóp kapłanów hinduizmu, oglądają cudzych bogów i plugawe rytuały, odważnie udają się tam, dokąd przed nimi nikt nie dotarł. Otacza ich aura świętości i boskiego oderwania się od spraw przyziemnych."[7] Popularny, efektowny wizerunek przedstawicieli tego zawodu tuszuje pewne wstydliwe szczegóły. Antropologowie przez całe miesiące nie korzystają z bieżącej wody, odżywiają się rzeczami, których nie cierpią, tęsknią za najbliższymi, borykają się z dziesiątkami trudności dnia codziennego. Co nie zmienia faktu, że z dreszczem rozkoszy wyruszają w kolejną podróż.

Jest jeszcze jeden aspekt pracy antropologa, o którym nie myślimy zbyt często, a mianowicie nieuchronna konieczność licznych pożegnań. "Każde rozstanie pozostawia po sobie uczucie pustki i jest jak muśnięcie kosmicznej samotności."[8] Na szczęście z Barleyem nie rozstajemy się ostatecznie. Dalszy ciąg afrykańskich perypetii sympatycznego naukowca znajdziemy w książce "Plaga gąsienic: Powrót do afrykańskiego buszu".

---
[1] Nigel Barley, "Niewinny antropolog: Notatki z glinianej chatki", tłum. Ewa T. Szyler, Prószyński i S-ka, 1997, s. 13.
[2] Tamże, s. 64.
[3] Tamże, s. 17.
[4] Tamże, s. 152.
[5] Tamże, s. 53.
[6] Tamże, s. 204.
[7] Tamże, s. 9.
[8] Tamże, s. 202.

Moja ocena: 4+
A skoro mowa o antropologach...

10 komentarzy:

  1. j jeszcze trzecia strona afryki - bieda, a czesto wrecz nedza, konflikty zbrojne, rabunkowa gospodarka, postepujace zniszczenie srodowiska itp. mam przed oczami fragment ogladanego niedawno reportazu o wydobywaniu w kongo koltanu, kt wszyscy mamy w komórkach i innych elektronicznych urzadzeniach. w wodzie po pas stoi para - inzynier metalurg oraz jego zona. plucza blotnista skale, starajac sie natknac na ziarnka koltanu. wieczorem srzedaja urobek posrednikowi za jednego dolara, który musi starczyc na utrzymanie pary oraz ich szóstki dzieci

    OdpowiedzUsuń
  2. To ja też chcę do Kamerunu!! Nie dość, że Afryka to moje marzenie, to jeszcze mogę połączyć swoje pasje - książki i podróże. Zapisuję:))
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje recenzje są zawsze takie na poziomie i to z dziesięciu stron, z różnego punktu widzenia i tak wnikliwe na tyle sposobów.Naprawdę podziwiam. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale mnie zainteresowałaś! Świetna recenzja Lirael (jak wszystkie zresztą ) . Już sobie zapisuję, gdyż przepadam wprost za wszystkimi podróżami na Czarny Ląd.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś chciałam ją przeczytać, a później kompletnie o niej zapomniałam...;D dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam kilka pozycji z tej serii, ale tej akurat nie. Opis zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~ blog sygrydy dumnej
    Autor jest skupiony na badaniach, a plemię, którym się zajmuje, nie jest jeszcze skażone urokami cywilizacji, więc problemy, o których piszesz, nie zostały przez Barleya omówione.
    Wspomnianego przez Ciebie reportażu nie ogladałam. Musiał być wstrząsający.
    W niesamowitej "Śmierci człowieka pracy" jedna z części poświęcona była rzeźni na targu w Nigerii. Była porażająca.

    ~ kasandra_85
    Kamerun jest dość mało znany przez turystów, bo graniczy z państwami, w których sytuacja polityczna nie sprzyja odwiedzinom. Na szczęście dzięki literaturze możemy tam swobodnie podróżować. :)

    ~ MONIKA SJOHOLM
    Moniko, z całego serca dziękuję Ci za miłe słowa. Cieszę się, że moje recenzje odbierasz pozytywnie.

    ~ Elina
    Mam nadzieję, że liczne komplementy nie uderza mi do głowy niczym woda sodowa. :)
    Wielkie dzięki!
    Książkę Barleya warto przeczytać. Może być problem z upolowaniem w bibliotece, w każdym razie ja czekałam bardzo długo, ale mam nadzieję, że ją wypożyczysz.

    ~ Scathach
    Nie ma za co! :)
    Powodzenia w poszukiwaniach i miłej lektury.

    ~ Procella
    Seria jest fajna! Szkoda, że chyba przestali ją wydawać. A "Niewinnego antropologa" polecam, choć na pewno obraz Afryki różni się od aktualnego. Książka powstała w 1983 roku.

    OdpowiedzUsuń
  8. w nigerii sa podobno najgorsze wiezienia w calej afryce - takie sredniowieczne lochy. chyba trzeba sie trzymac z daleka...

    OdpowiedzUsuń
  9. ~ blog sygyry dumnej
    Straszny był ten film, a praca ludzi w nim przedstawiona koszmarna. Dużą część części nigeryjskiej przesiedziałam z zamkniętymi oczami, dopytując się męża, czy już koniec. Film składa się z kilku odrębnych historii dziejących się w różnych częściach świata, ta nigeryjska rzeźnia to był jeden z epizodów.
    Bardzo Ci polecam "Śmierć człowieka pracy"(pełnometrażowy dokument).

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam tę książkę, byłam szczęściara, która miała za zadanie ją przeczytać i zreferować w ramach zajęć. Wraz z całą grupą świetnie się bawiłam. Polecam też drugą część.

    OdpowiedzUsuń