24 maja 2013

W ognistym kręgu (Zofia Nałkowska, Niedobra miłość)


W ognistym kręgu
Tak autorkę „Niedobrej miłości”wspomina Rafał Malczewski:
„Spływała w Zakopane Zofia Nałkowska, mająca zawsze ja­kiegoś podopiecznego artystę, jak Bruno Schulz i jak tam innym by­ło, niebieskooka i o wielkiej sztucznej prostocie, jak i jej proza.”[1]

„Wielka sztuczna prostota” – ten sarkastyczny oksymoron doskonale streszcza moje wrażenia po przeczytaniu powieści, którą sama pisarka nazywa romansem. Dodam, że jest to romans obficie upudrowany psychologią i uszminkowany filozoficznymi dywagacjami oraz namaszczony patosem.

Tło dramatycznych wydarzeń, które z okrucieństwem mitologicznej Parki autorka spiętrzyła przed bohaterami, to senne miasteczko na Kresach. Jeszcze nie ucichły echa pierwszej wojny światowej, a Polska jest w trakcie przeobrażeń politycznych i obyczajowych. Na przykład wśród elit daje się zauważyć masowa moda na zastępowanie dawnych żon nowymi.

Przyjazd młodego małżeństwa, Agnieszki i Pawła Blizborów, najpierw tylko leciutko „zakołysał układem równowagi”[2] w prowincjonalnej społeczności, a potem wywołał łańcuszek dramatycznych wypadków. Głównie miłosnych. Ich kronikarką jest narratorka „Niedobrej miłości”, pani z wyższych sfer, powiernica bohaterek, która składa im popołudniowe wizyty i gorliwie uczestniczy w życiu towarzyskim. Uważnie podpatruje dramatis personæ.

Pomijając egzaltację i niedociągnięcia, powieść Nałkowskiej jest przejmującym studium związku, który w dzisiejszych czasach bez wahania nazwalibyśmy toksycznym: 
Ona to przecież, Agnieszka, żyła od dwóch lat w tym pierścieniu z ognia — kochana, jak nie myślała, że można być kochaną.

Od pierwszej chwili tak się stało, że nie miała wolności, że zaprzedane było wszystko — myśli, chcenia, przyjaźni, wspomnienia. Ta miłość Pawła, wyłączna, zazdrosna, dzika, posępna, tkliwa i niezmierzona — odgrodziła Agnieszkę od reszty świata.”[3]
Ognisty krąg okazał się zabójczy dla uczucia Blizborów. Czytając o rozpadzie ich małżeństwa, cały czas myślałam o tym, że Nałkowska opierała się na własnych bolesnych doświadczeniach, bo w tej dziedzinie los obchodził się z nią bezlitośnie. Piszą o tym autorzy szkiców wspomnieniowych na jej temat, a zwłaszcza Nadzieja Drucka. Tym razem nie miałam wrażenia, że nurkujemy z pisarką w odmętach totalnej abstrakcji, jak na przykład w Wężach i różach czy Kobietach.

Miłość, jej różne oblicza i etapy to główny temat tej powieści. Gdyby autorka skoncentrowała się tylko na tym, wyszłoby to książce na dobre. Ambicje Nałkowskiej sięgały wyżej i w efekcie czytelnik ugina się pod ciężarem eseistycznych dociekań z dziedziny etyki i psychologii, wątków pobocznych i misternych analiz postaci drugoplanowych. Jak już wspominałam, jest też sporo kwestii społecznych. Autorka między innymi krytykuje rząd za to, że nie robi nic, by pomóc ziemiańskim rodzinom na Kresach.

Upchnięcie tego wszystkiego na 259 stronach niewielkiego formatu było pomysłem ryzykownym. Fabuła sprawia wrażenie materiału na kilka opowiadań, który dość chaotycznie został wrzucony do jednego worka. Myślę, że pisarka miała znacznie większe predyspozycje do drobnych form prozatorskich, a w powieści wcale nie czuła się najlepiej.

W książce dominuje teoretyzowanie psychologiczne, które wychodzi Nałkowskiej przednio, ale trochę gorzej z kreacją postaci. Na przykład zdumiał mnie fragment, w którym po uczuciowym kataklizmie, jaki właśnie dotknął głównych bohaterów, panowie Walewicz i Słuczański spokojnie sobie rozmawiają, rozważając kwestie historiozoficzne. 

Tło obyczajowe powieści jest dość bogate, na co szczególnie zwracam uwagę osobom pasjonującym się międzywojniem, a mam wrażenie, że ostatnio jest ich coraz więcej. „Niedobra miłość” dość obszernie dokumentuje życie codzienne i towarzyskie w tamtych czasach. Nie da się ukryć, w powieści naprawdę króluje „wielka sztuczna prostota”, ale zdarzają się też fragmenty naprawdę piękne, jak na przykład lekko oniryczny opis jazdy na łyżwach po zamarzniętych rozlewiskach (s. 50-54). Po raz kolejny Nałkowska mistrzowsko maluje też przyrodę. 

Irytowała mnie natomiast maniera niedbałego wtrącania słów angielskich, na przykład „zrobili sobie przestronny home dla nich dwojga”[4]. Czasem efekt był prawie humorystyczny: „Mania powiedziała, że nie czytała tego interviewu”[5]. Wszystko wskazuje na to, że Nałkowska miała ciągotki do anglicyzmów, bo to kolejna powieść, w której występują.

Czytając „Niedobrą miłość”, przeżyłam niemiłą przygodę. Podczas emocjonującego zawirowania fabuły okazało się, że mój egzemplarz jest uszkodzony i brakuje w nim stron 209-240. To był drugi dzień świąt, więc wizyta w bibliotece nie wchodziła w rachubę. Z nadzieją rzuciłam się w otchłań internetu, ale okazuje się, że nie istnieje wersja cyfrowa powieści Nałkowskiej. Ostatnią deską ratunku okazał się archiwalny audiobook w wykonaniu Stelli Weber. Jej głos idealnie komponuje się z lekko zblazowaną prozą i pozą Nałkowskiej. Na szczęście udało mi się wysłuchać brakującego fragmentu. Przypadkiem trafiłam też na ślad przedstawienia Teatru Telewizji z 1999 roku w reżyserii A. Łapickiego, w ciekawej obsadzie (między innymi D. Landowska, M. Cielecka, J. Frycz, J. Trela). Mam nadzieję, że kiedyś je obejrzę.
__________
[1] Rafał Malczewski, Pępek świata: wspomnienia z Zakopanego, Wydawnictwo LTW, 2010, s. 84.
[2]  Zofia Nałkowska, Niedobra miłość, Książka i Wiedza, 1975, s. 13.
[3] Tamże, s. 128.
[4] Tamże, s. 33. 
[5] Tamże, s. 27.  

Moja ocena: 3+
Zofia Nałkowska. [Źródło]

23 komentarze:

  1. O sobie pisała, i o Gorzechowskim tyranie, który ją wywiózł na prowincję i chciał panią oficerową zrobić. Poznała problemy Kresów, stąd te odgłosy o tamtejszej sytuacji. Znakomicie ten związek opisała w swoich dziennikach. W tamtym okresie działała też w towarzystwie opieki nad więźniami i napisała Ściany świata, na poły reportaż, na który sobie ostrzę zęby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We wspomnieniach dominują ponure opinie o drugim mężu Nałkowskiej. Chociaż według relacji pewnej pani, która ich wtedy znała, Gorzechowski wcale nie był potworem, ale coś mi się wydaje, że ta pani też czuła do niego miętę, więc świadectwo może być nieobiektywne. :)
      "Niedobra miłość" świadczy o tym, że Nałkowska rzeczywiście bardzo interesowała się tym, co się działo na Kresach. Za wielki nietakt rządu uważała to, że tamtejsze ziemiańskie rodziny zostały pozostawione właściwie same sobie, a to dzięki nim polskość tam przetrwała.

      Usuń
    2. Nałkowska zakochała się chyba w wojennej legendzie, która się okazała tępym żołdakiem. Coś jak pierwsze małżeństwo Lilki Kossak. Orlica i kura:P Życiem lokalnym musiała się siłą rzeczy interesować, mąż jej do Warszawy nie puszczał, pisać nie pozwalał - no wściec się z nudów i frustracji.

      Usuń
    3. Najwyraźniej jednak magia munduru działa na niektóre panie. :) A ornitologiczna metafora cudna!
      Choć Gorzechowski w relacjach znajomych i samej Nałki robi zdecydowanie antypatyczne wrażenie, myślę, że wina nie leżała wyłącznie po jego stronie. Nie wierzę, że wielkie różnice charakterów objawiły się dopiero po ślubie. Wychodząc za "Jura", Nałkowska nie była dzierlatką, a dwudziestoośmioletnią rozwódką.

      Usuń
    4. Metafora należy do Magdaleny Samozwaniec, o ile ją poprawnie zacytowałem.
      A Nałkowska w kwestiach romansowych chyba nigdy nie zachowywała się szczególnie dojrzale. Ciekawe, co o tym związku napisała Kirchner.

      Usuń
    5. Kwestie romansowe chyba dość szczelnie wypełniały jej jaźń, więc nie było już miejsca na rozsądek i dystans. :) Mam nadzieję, że w wakacje przeczytam biografię Kirchner. Zdam sprawozdanie, również z wątku "Jura".

      Usuń
    6. Czytaj, czytaj, bo ja wciąż tkwię w ostatnim tomie Dzienników.

      Usuń
    7. Może po prostu nie chcesz, żeby się skończyły. :)

      Usuń
    8. A wiesz, że coś w tym jest:)) Szczególnie jak pomyślę, że powinienem coś potem o dziennikach napisać. A cóż ja, biedny żuczek, wobec Dzieła? :P

      Usuń
    9. Mnie też Dzieło paraliżuje. :) Nie wyobrażam sobie recenzji ze wszystkich tomów jednocześnie. Chyba trzeba by było oddzielnie napisać o każdej części. A jeszcze oddzielnie o genialnych przypisach. Tym bardziej, że wcieleń Nałkowskich jest sporo. Nałka-rozegzaltowana pensjonarka a Nałka-kobieta fatalna to dwa różne światy.

      Usuń
    10. Owszem, to byłoby najrozsądniejsze wyjście. Ale ponieważ chwilowo dziennik i tak leży odłogiem, to o sprawie pomyślę jutro:P

      Usuń
    11. Skoro były powieści w odcinkach, może być też recenzja w odcinkach. :) A odłóg czasem działa bardzo korzystnie. :)

      Usuń
    12. W odcinkach? To chyba byłaby przesada:)

      Usuń
    13. W tym przypadku przesada w pełni uzasadniona.

      Usuń
    14. Z pierwszych tomów pamiętam tyle, że mnie autorka doprowadzała do wściekłości, obejdzie się bez dzielenia:)

      Usuń
    15. To może przynajmniej kilka wielopakowych odcinków. :) Zapewne im bliżej ostatniego tomu, tym mniej Nałka była irytująca.

      Usuń
    16. W szóstym tomie znów się zrobiła irytująca:)

      Usuń
  2. Zapraszam, jeśli masz ochotę do kolejnej zabawy, tym razem nie trzeba pisać o sobie, a o blogach http://guciamal.blogspot.com/2013/05/liebster-award-czyli-nowa-zabawa.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i już pędzę do Ciebie czytać, o co chodzi. :)

      Usuń
  3. Czy cała książka jest utrzymana w stylu cytatu nr 3?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie. :) Ale zdarzają się takie ogniste kwiatki. Rażą szczególnie na tle niedbale wplecionych traktacików psychologicznych.

      Usuń
    2. Chyba przejrzę "Granicę", żeby sprawdzić, czy coś mi w szkole z tego stylu nie umknęło.;)

      Usuń
    3. W "Granicy" chyba ognista jest już tylko miłość, żadnych kręgów, tudzież innych metaforycznych wzlotów. :) Zostawiam ją sobie na deser.

      Usuń