13 maja 2013

Gwatemalska złodziejka książek (Rodrigo Rey Rosa, "Severina")

Gwatemalska złodziejka książek
Kilka razy zdarzyło mi się przeczytać książkę, która pod koszmarną okładką kryła nieprzebrane skarby literackie. Tym razem było inaczej. Wibrujące kolory „Severiny” zachwyciły mnie, natomiast sama powieść już zdecydowanie mniej. Poczułam się tak, jakby wydawnictwo Wielka Litera poczęstowało mnie cukierkiem w pięknym, jaskrawym papierku, który okazał się pusty. 

Rozczarowującą „Severinę” można zawsze wykorzystać w charakterze energetyzującego elementu wyposażenia wnętrza – jako inspirację polecam Wam świetną, zabawną notkę na ten temat u Peek-a-boo  - ale z czytaniem tej powieści nie ma co się spieszyć. Piszę to z przykrością, bo uwielbiam książki o książkach i dlatego gwatemalski pisarz, Rodrigo Rey Rosa, miał u mnie duży kredyt zaufania.

„Severina” to opowieść o aspirującym do miana literata współwłaścicielu księgarni Entretenida, który zakochuje się w swojej klientce. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wzmiankowana pani jest złodziejką: podczas każdej wizyty potajemnie przywłaszcza sobie jakiś tom. Jej bezczelność, ale również olśniewająca uroda robią piorunujące wrażenie na księgarzu. 

Dziewczyna jest bardzo tajemnicza. Jak nietrudno zgadnąć, stopniowo rozpala ciekawość naszego poczciwego bohatera, który jak detektyw usiłuje rozwikłać jej sekrety. Rodrigo Rey Rosa wciąga w tę grę również czytelnika, który do ostatniej strony głowi się nad tym, czy mamy do czynienia ze sprytną oszustką, czy bibliofilką, której miłość do książek wymknęła się spod kontroli.

Severina alias Ana Severina Bruguera – tak ma na imię zagadkowa złodziejka – pojawia się i znika, a do bohatera docierają sprzeczne informacje na jej temat. Do tej pory jest znośnie. W momencie, kiedy zaczynają się piętrzyć tajemnice, pojawiają się liczne sensacje, a nawet trup, straciłam serce do tej opowieści. Zapewniam, że jestem świadoma gorzkiej ironii autora oraz jego zabawy konwencjami i oczekiwaniami czytelnika. Mimo to nie zaiskrzyło. Przeszkadzało mi też duże podobieństwo nieprzewidywalnej Severiny do niegrzecznej dziewczynki Llosy. To niejedyny aż nadto wyraźny trop literacki.

„Severina” to sprawnie napisana, zmysłowa, a chwilami liryczna błahostka literacka, która pozostawia wrażenie niedosytu. Wróżę jej jednak spore powodzenie, nie tylko za sprawą sentymentu polskich czytelników do literatury latynoamerykańskiej. Z niewiadomych przyczyn wydaje się u nas niewiele książek o książkach, więc na bezrybiu i rak ryba, a zwłaszcza rak w efektownym ubranku.  Szkoda tylko, że nie wiemy, kto je uszył – wydawnictwo nie uznało za stosowne podać nazwiska autora projektu okładki.

Fragmenty poświęcone książkom to według mnie największe zalety „Severiny”. Wątpię, czy jakiś mól książkowy będzie w stanie oprzeć się urodzie takich słów: 
Książki to żywe stworzenia, rozedrgane i pomrukujące, jak mawiał jeden z moich wspólników, poza tym poeta, facet inteligentny (choć mniej, niż mu się wydawało) i dość sympatyczny. Coś w tym jest, bo trzy ksią­żeczki ustawione na półce obok, rozedrgane i po­mrukujące, przez wiele dni zachowywały wspo­mnienie o niej - a ona nie wracała.[1]
Dziwię się, że nie zostały przetłumaczone tytuły książek, które kradła Severina. Na pewno nie były przypadkowe.

Wyraźnie widać, że sam Rosa jest wielkim miłośnikiem literatury i zdeklarowanym bibliofilem, który z uwagą wsłuchuje się w pomruki i drgania zgromadzonych woluminów. Niewątpliwie autor podpisuje się pod wyznaniem swojego bohatera, które polecam Waszej uwadze: „przynależność do plemienia żyjącego wyłącznie książkami i dla książek napełniała mnie radością i zarazem pychą”[2].
________
[1] Rodrigo Rey Rosa, Severina, tłum. Barbara Jaroszuk, Wielka Litera, s. 17.
[2] Tamże, s. 127.  

Moja ocena: 3+
Rodrigo Rey Rosa. [Źródło zdjęcia]

32 komentarze:

  1. Tylko 3+? Myślałam, że będzie chociaż 4-.;)
    A na serio: szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale okładka faktycznie bardzo bardzo, kiedyś były takie bieżniki w Cepelii, łowickie. Tu chyba raczej jakiś motyw lokalny.
      A ze streszczenia tak mi zapachniało Cieniem wiatru...

      Usuń
    2. Mnie okładka tak uwiodła, że książkę kupiłam.;( Dobrze, że w promocyjnej cenie.

      Usuń
    3. Na mnie odstraszająco działa hasło "książki o książkach". Na szczęście nie bardzo wiem, co to mają być za książki, więc pewnie zdarza mi się je czytać niekiedy. I może nawet mi się podobają:)

      Usuń
    4. Bo przeważnie są to gnioty.;( Z wyjątkiem np. "Auto da fe" Canettiego. "Dom miłości" Krauss też jest niezły, ale to zupełnie inny poziom.

      Usuń
    5. Dom książek (Dom z książek?) był taki sobie. Jak to okrzyczany bestseller:)

      Usuń
    6. ~ Ania
      No, może trzy i trzy czwarte plusa. :)
      Powieść jest wprawdzie cieniutka (128 stron), ale wydawnictwo Wielka Litera udowadnia, że można w Polsce pięknie wydać książkę w twardej oprawie w przyzwoitej cenie - na okładce widnieje kwota 19,90 zł. Od razu przypomniały mi się kryminały WAB-u za prawie 50 zł. :(
      "Auto da fe" Canettiego koniecznie muszę przeczytać.

      ~ Zacofany w lekturze
      Też miałam łowickie déjà vu, ale to chyba jednak nawiązanie do tkanin gwatemalskich. :)
      W porównaniu z "Cieniem wiatru" to drobiażdżek na jedno popołudnie, ale Twoje skojarzenia wędrują we właściwym kierunku. :)
      Z czystym sumieniem polecam książki o książkach, które według mnie mają u Ciebie naprawdę spore szanse: "Ex libris: Wyznania czytelnika" Anne Fadiman, cykl Marii Pruszkowskiej, "Howard's End Is on the Landing" Susan Hill.

      Usuń
    7. Wolałbym Pruszkowską kwalifikować jako książkę obyczajowo-humorystyczną, a pozostałe panie przypisać do esejów, na przykład. Termin "książki o książkach" ma chyba świeżą metrykę i kojarzy mi się nieprzyjemnie marketingowo:)

      Usuń
    8. Termin jest nieostry, lepszy byłby "książki, w których ważną rolę odgrywają książki", ale nie brzmi szczególnie zgrabnie i jest ciut za długi. :) Zgadzam się, że to są powieści, eseje, etc, ale łączy je wspólny temat.
      Skojarzenia marketingowe?! W Polsce takich książek jest jak na lekarstwo. Mam wrażenie, że wydawcy sugerują się statystykami i wychodzą z założenia, że skoro i tak prawie nikt nie czyta, prawdopodobieństwo sięgnięcia przez przeciętnego czytelnika po książki o literaturze jest zerowe. Pruszkowska przez całe lata osiągała kosmiczne ceny na Allegro, zanim ktoś łaskawie wydał. To samo pierwsze wydanie Fadiman. Hill nadal nieprzetłumaczona, o polskiej edycji "84 Charing Cross Road" chyba można zapomnieć.

      Usuń
    9. @ zwl

      Może masz na myśli "Dom z papieru" Domingueza? Bardzo mnie rozczarował.

      Usuń
    10. @Ania: to właśnie. Niezły pomysł, wykonanie nijakie
      @Lirael: dziwne, miałem wrażenie, że mnóstwo książek tak jest określanych, wystarczy, że bohater czyta, ma bibliotekę, odwiedza księgarnię itp.

      Usuń
    11. ~ Zacofany w lekturze
      Nie wiem, jak ten termin rozumieją inni, ale według mnie wartościowych książek na ten temat jest u nas bardzo mało, a poluję na nie dość intensywnie. Dla porównania lista "Books about books" z Amazon. A tutaj wersja dla dzieci.
      Czy u nas w ogóle jest jakaś książka dla maluchów o radości z czytania, o książkach, o bibliotece?

      Usuń
    12. Jest pewna różnica pomiędzy tym co można czy powinno się tak oznaczać, a tym, co pod tym szyldem faktycznie się sprzedaje, niestety.
      O radości czytania dla dzieci? Nie spotkałem się.

      Usuń
    13. Problem dotyczy nie tylko książek o książkach, na przykład tak zwane "książki o Toskanii" też czasem wołają o pomstę do nieba.
      Jednak jest. Przypomniał mi się "Mały pokój z książkami" Eleanor Farjeon, o którym dowiedziałam się dzięki Paren. Rok wydania: 1971.

      Usuń
    14. No właśnie, na siłę wciska się rozmaitości do popualarnych szufladek, byle sprzedać:( A o Małym pokoju nie słyszałem, już tytuł brzmi intrygująco. O książkach i bibliotece jest też poniekąd Zaczarowane miasto Nesbit.

      Usuń
    15. U Paren możesz przeczytać dwa fragmenty, tutaj i tutaj. Jednak tematyka książkowa dotyczy właściwie tylko wstępu.
      A o "Zaczarowanym mieście" będę pamiętać, dzięki.

      Usuń
    16. Wtrącę się do tematu i podsunę jeszcze tytuł Natalii Usenko "Książka, przecinek i kropka...". O czytaniu dla maluchów, bardzo ładnie wydane, świetnie ilustrowane i - nikt nie uwierzy - przedszkolaki dostają takie egzemplarze w ramach jakiejś akcji empiku.

      Usuń
    17. Maioofko, jestem Ci ogromnie wdzięczna, bo mam zamiar temat drążyć, a ogólnie rzecz biorąc posucha. :(
      Nazwisko autorki "Książki, przecinka i kropki..." bardzo dobrze mi się kojarzy, to może być urocza historyjka. Wytropiłam, że są przynajmniej dwa wydania z różnymi ilustracjami.
      Akcja Empiku bardzo sympatyczna! Mam nadzieję, że trafi też pod lubelskie strzechy.
      A wczoraj odkryłam coś takiego. :)

      Usuń
  2. Ubranko tej książki jest faktycznie efektowne. Jedna z ładniejszych okładek jakie kiedykolwiek widziałam.
    Mimo Twojej mało pochlebnej opinii nabrałam ochotę na tę książkę. Jeśli mi się nie spodoba, najwyżej będzie ładną ozdobą pokoju :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem zachwycona tą okładką, a jednocześnie zdumiona, że wydawca nie był uprzejmy podać nazwiska autora projektu. Sprawdzałam we wszystkich możliwych miejscach.
      A w roli ozdobnika wnętrza "Severina" na pewno spisze się na medal. :)

      Usuń
  3. To ja chyba będę wyjątkiem, któremu okładka ani trochę się nie podoba. Wnętrze również niezaciekawe, dlatego książkę sobie odpuszczę, chociaż muszę przyznać, że podobnie jak Ty lubię książki o książkach;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzecz gustu, mój mąż też nie jest zachwycony i stwierdził, że ta okładka jest przekombinowana. :)
      Do lektury "Severiny" szczególnie nie namawiam, bo jest wiele książek bardziej zasługujących na uwagę.

      Usuń
  4. Jeśli idzie w kierunku Cienia wiatru to ja podziękuję. Jakoś niespecjalnie przypadł mi do gustu, może oczekiwania były zbyt wygórowane, bo całe otoczenie zachwycało się tą książką. Może i u ciebie ta piękna okładka podniosła poprzeczkę oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skojarzenie z "Cieniem wiatru" dotyczy raczej atmosfery, rozedrganego nastroju. Zaczynając czytać "Severinę", nie miałam szczególnie wysokich oczekiwań, bo o autorze nie wiedziałam kompletnie nic poza lakoniczną notą na okładce. To jego pierwsza powieść wydana w Polsce.

      Usuń
  5. jaka szkoda ze będzie tylko zdobić i jedynie okładka cieszyć. Liczyłam jednak i na wrażenia czytelnicze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Tobie się spodoba. Niewiele czasu trzeba, żeby się przekonać, czyta się błyskawicznie. :) A uciechy wizualne faktycznie gwarantowane, nawet jeśli u Ciebie też ta powieść nie wzbudzi entuzjazmu. Powiedziałabym, że w rzeczywistości okładka jeszcze ładniejsza niż na zdjęciach. :) Autor projektu powinien być wściekły, że nie podano jego nazwiska, w każdym razie w moim egzemplarzu brak.

      Usuń
  6. fakt, okładka przyciąga. Ale sama fabuła juz nie. Tym bardziej po recenzji ;b

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ładnie, występuję w roli odstraszacza. :) Według mnie fabuła niestety wtórna i nijaka.

      Usuń
  7. Okładka niezwykle energetyczna; chyba zakupię egzemplarz przed jesienią i przezimuję go na moim nocnym stoliku!
    W sieci wszyscy zachwyceni i oczarowani "Severiną" od pierwszego rzutu oka; doprawdy, wstydź się, że się nie poznałaś na Dziele!:P
    Mam nadzieję, że Wielka Litera na tej książce nie poprzestanie. Pan Rodrigo najmłodszy wszak nie jest i całkiem sporo jak dotąd stworzył. Na inne języki go tłumaczą, więc może warto byłoby dać mu jeszcze choć jedną szansę po polsku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozważam nabycie kilku "Severin" i rozmieszczenie ich w kilku strategicznych punktach w czasie listopadowych słot. :)
      Niestety, pozostałam bezczelnie obojętna na liczne walory Dzieła. Z tekstów z okładki tym razem zdumiał mnie "barwny obraz Gwatemali", podczas gdy ta historia mogłaby dziać się właściwie wszędzie, tzw. kolorytu lokalnego praktycznie brak.
      Biorąc pod uwagę spektakularny sukces tej powieści(vide wzmiankowane zachwyty), na pewno możemy spodziewać się kolejnych książek Rodriga Reya Rosy w Polsce. Mam nadzieję, że projektant okładki nie obrazi się na wydawnictwo za gafę z nazwiskiem, a raczej jego brakiem, i będą znowu atrakcje wizualne.

      Usuń
  8. Książek o książkach nie jest wcale tak mało! Sama właśnie przeczytałam taką powieść, to i zaczęłam szukać następnych. Zauważyłam, że większość z nich (np. "Dom z papieru") ma dobre recenzje na blogach, chociaż niektóre zostały gorzej przyjęte (widziałam kilka niepochlebnych recenzji "Ostatniego czytelnika"). Zamierzam kiedyś je przeczytać i samemu ocenić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko według mnie mogłoby by ich być znacznie więcej. :) Oczywiście mam na myśli te dobre i ciekawe.
      Przeważają recenzje pozytywne, bo mole książkowe raczej lubią taką autotematyczną literaturę.

      Usuń