11 września 2012

Agata tym razem wymiata (Agatha Christie, "Crooked House" - "Dom zbrodni")



Agata tym razem wymiata
Na pytanie, czy lubię książki Agathy Christie, odpowiem natychmiast „Tak!”, jednak po spontanicznym okrzyku nastąpi wyliczanka „ale”. Bo portrety psychologiczne zwykle niedopracowane i tak naprawdę pamiętam tylko Miss Marple i Hercule Poirota, a pozostali bohaterowie zlewają się w mojej pamięci w monolit. Bo zdarzają się niezbyt prawdopodobne zawirowania w fabule. Bo po wielu książkach Christie widać, że powstawały w pośpiechu, co biorąc pod uwagę obfitość jej dorobku literackiego w sumie nie powinno dziwić. Nazywam to efektem JIKa  - pisarz, który publikuje hurtowo, zwykle nie jest w stanie dać książkom z siebie tyle, ile potrzebują.
 
Dotychczas jedna powieść Christie podobała mi się bez żadnego „ale”: „I nie było już nikogo” (w czasach niepoprawności politycznej tytuł brzmiał: „Dziesięciu małych Murzynków”). Uprzejmie donoszę, że od lipca są już dwie takie książki. Ta druga to „Crooked House” (nie najszczęśliwszy tytuł polski to „Dom zbrodni”), którą przeczytałam po angielsku. Na jej trop wpadłam dzięki biblionetkowej Madame Senece. Nałogowo buszuję po jej ocenach przeczytanych książek, znajdując tam liczne inspiracje. Już wielokrotnie okazywało się, że mamy zbliżone upodobania literackie. Gust Madame Seneki jest dla mnie jednym z ważniejszych kompasów w podróży po książkowym oceanie. Kierując się jej opiniami, jeszcze nigdy nie osiadłam na mieliźnie. Tak było również tym razem.

We wstępie Agatha Christie wyznaje, że praca nad „Crooked House” była dla niej czystą przyjemnością i zastanawia się nad tym, czy czytelnicy są w stanie to odgadnąć. Moim zdaniem tę przyjemność widać jak na dłoni, od początku do końca książki.

Miłośnicy kryminałów Christie znajdą w niej wiele ulubionych motywów: tytuł nawiązujący do wierszyka dla dzieci, lata czterdzieste w Londynie, rodzinna posiadłość, niesnaski między bliskimi ludźmi. Jednak pod wieloma względami „Crooked House” to powieść wyjątkowa. Zastanawiam się nad tym, co sprawiło, że po napisaniu czterdziestu ośmiu (!) kryminałów autorka postanowiła dokonać sporych zmian. W jej czterdziestej dziewiątej książce nie pojawia się ani Poirot, ani Miss Marple! Podświadomie wyczekiwałam momentu, w którym otworzą się drzwi i do akcji wkroczy ekscentryczny detektyw lub dociekliwa starsza pani. Dopiero po kilkudziesięciu stronach uświadomiłam sobie, że moje nadzieje były próżne. Jednak pisarka zaludniła świat „Crooked House” tak ciekawymi postaciami, że wkrótce przestałam tęsknić za moimi ulubieńcami.

Agatha Christie nieczęsto czyniła bohaterami swoich powieści dzieci. Poza pensjonarkami w„Kocie wśród gołębi” nie przypominam sobie żadnych podlotków. Tymczasem w „Crooked House” dwunastoletnia dziewczynka odgrywa nader istotną rolę. Zwróćcie uwagę na zaledwie kilka, bodajże sześć, scen, w których występuje Josephine – jak gąbka pochłania całą uwagę czytelnika! To bardzo specyficzna osóbka. Pada nawet określenie „upiorne dziecko”.[1] 

Josephine natychmiast skojarzyła mi się z Flavią de Luce. Obydwie dziewczynki czują się samotne i niedoceniane przez rodzinę, są ponad wiek rozwinięte intelektualnie i mają zainteresowania detektywistyczne. Różnica między nimi jest dość istotna, ale nie zdradzę jej, bowiem osoby, które planują przeczytać „Crooked House”, mogłyby mi tego nie wybaczyć, a nie chciałabym zniknąć w tajemniczych okolicznościach, inspirowanych powieściami Agathy Christie. Wprawdzie nie planuję rejsu po Nilu, spotkania w Bagdadzie ani podróży Orient Expresem, ale strzeżonego…
 
Zdziwiło mnie to, że jeszcze nie sfilmowano „Crooked House”. Znalazłam informację, że w ubiegłym roku podjęto decyzję o ekranizacji w reżyserii Neila La Bute, a jedną z gwiazd obsady miała być Julie Andrews. Zobaczymy, czy plany zostaną zrealizowane.

Podobno Agatha Christie proszona o wymienienie ulubionych powieści swojego autorstwa, podawała dwa tytuły:  „Crooked House” i  Ordeal by Innocence (polski tytuł: Próba niewinności”). Niech to będzie ostateczną rekomendacją dla tych, którzy jeszcze się zastanawiają, czy warto przeczytać „Dom zbrodni”.

____________
Agatha Christie, Crooked House, Fontana/Collins, 1989, s 69.

Moja ocena: 5
Agatha Christie.
[Źródło zdjęcia]

80 komentarzy:

  1. To jeden z nielicznych tytułów Agaty , który nei myli mi się po latach z innymi:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie, u mnie też zapewne będzie tak samo. Pozostałe wspominam jako bezkształtną masę. :(

      Usuń
  2. "Domu zbrodni" nie czytałam, zapisuję sobie na listę. A zdjęcie z "dwiema wieżami Agaty" jest świetne! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapisz koniecznie. Ja też nigdy wcześniej nie zetknęłam się z tą książką i szczerze mówiąc polski tytuł raczej by mnie nie zachęcił do sięgnięcia po nią.
      Mnie urzekło spojrzenie Agaty, która wpatruje się w dwie wieże z lekką zgrozą. :) Skąd ja to znam? :)

      Usuń
    2. Ja też znam. :-) Ale od czasu, jak mi się podobna wieża zawaliła, czyniąc spustoszenie na stojącym obok kwietniku, buduję murki. :-)

      Usuń
    3. U nas ze względu na bezpieczeństwo Bonisławy pionowe konstrukcje też chwilowo zniknęły, ale murki rosną w takim tempie, że wkrótce chyba zamienią się w kolejne wieże. :D

      Usuń
    4. Panmika w oczach raczej dotyczy faktu, że wieże wyglądają dość chwiejnie.
      P.s. Gdyby nie to, że skandalicznie zapuściłam blog agatowy, pewnie bym Ci podstępnie wysłała zaproszenie. A tak to mi wstyd:(.

      Usuń
    5. A może Agata uzmysłowiła sobie ogrom własnego dzieła, bo zapewne te piętrzące się tomy to jej powieści. :)
      O ile dobrze pamiętam, to uzgodniłyśmy, że będę aplikować o zaproszenie dopiero po zrecenzowaniu dwu książek Christie, żeby nie nawiedzały mnie autodestrukcyjne wyrzuty sumienia, więc absolutnie nie miej skrupułów. :)

      Usuń
    6. Dwu? O tym detalu zapomniałam:).
      Pewenie to rzeczywiście jej dzieła, tym bardziej spojrzenie warte głębszej analizy:).

      Usuń
  3. To jeden z nielicznych tytułów Agaty, którego nie kojarzę:P Ale stał sobie spokojnie na półce, to go wyjąłem, niech leży na wierzchu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, i tak go zaraz zasypie, zawieje, zostanie przygnieciony kolejnymi nowymi książkami. :) Niech nie leży na wierzchu, tylko w Twoich rękach. :)

      Usuń
    2. Wrzuciłem na półeczkę z przeznaczony do natychmiastowej lektury w ciągu najbliższego kwartału:)

      Usuń
    3. To już zdecydowanie lepiej! :D
      Ale jakby tak od niechcenia przeskoczyła na półeczkę z napisem "najbliższy miesiąc", byłabym w siódmym niebie. :)

      Usuń
    4. I miałbym sobie strzelić w stopę, próbując napisać cokolwiek po Twojej recenzji? :D

      Usuń
    5. Proszę bez takich. :) To raczej ja sobie przez ten miesiąc wybiorę jakiś fragment anatomiczny do odstrzału. :)

      Usuń
    6. Nie omieszkam powiadomić. Jestem pewna, że po lekturze "Chirurgów" w razie problemów z odstrzelonym elementem, udzielisz mi fachowych wskazówek. :)

      Usuń
    7. Oczywiście, ale kup sobie na wszelki wypadek bandaż i dużo plastra z opatrunkiem:)

      Usuń
    8. Właśnie tworzę listę zakupów. :)

      Usuń
    9. P.S. Wydaje się, że w chirurgach podstawowy surowiec to eter. ale to możiwe, że dopiero w drugiej cześci, a w pierwszej na żywca raczej...

      Usuń
    10. Eter i chloroform, a na początku pewnie, że na żywca:P

      Usuń
  4. Ja nie pochwalę się nawet dobrą znajomością Agaty Christie .Kilka jej książek przeczytałam dawno , czyli były te wcześniejsze , jak właśnie "10 małych murzynków" czy "Arszenik i stare koronki", który był znakomitym kryminałem na wesoło.
    Ostatnio przeczytałam dwie i może jeszcze jakieś przeczytam, może nawet tę , o której piszesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jestem ekspertem, przeczytałam tylko część jej bogatego dorobku. :) Co ciekawe, zauważyłam, że zmieniają mi się literackie zainteresowania, a do książek Agaty wracam niezmiennie od lat.
      "Arszeniku i starych koronek" nie popełniła Agata, to sztuka Josepha Kesselringa, która ponoć miała świetną adaptację w naszej telewizji, ale niestety nie oglądałam. :(

      Usuń
    2. nic straconego: http://www.youtube.com/watch?v=y3kE_uyVsBY jest całość:)

      Usuń
    3. A w podobnym klimacie jest "Upiór w kuchni":)

      Usuń
    4. Super! Wielkie dzięki. Obsada boska!
      Czy "Upiór..." też jest w wersji teatralnej?

      Usuń
    5. Upiór jest w dwóch wersjach, bo mi się kojarzy, że grała Śleszyńska z Kwiatkowską: http://www.tvp.pl/kultura/teatr/teatr-telewizji/archiwum/upior-w-kuchni/592562, wersja wcześniejsza 1976.

      Usuń
    6. Bardzo Ci dziękuję! Niestety, nie przepadam za Śleszyńską, ale obadam temat. :)

      Usuń
    7. To się przemogę, tym bardziej, że Kwiatkowską wręcz uwielbiam, więc zaspokoi ewentualne deficyty. :)

      Usuń
  5. Ja właśnie parę dni temu przeczytałam swoja drugą książkę Christie w życiu. Nie wiem dlaczego do tej pory było mi z autorką średnio po drodze - od czasu do czasu po kryminał sięgnąć lubię, to co przeczytałam mi się podobało. No ale w sumie nie da się czytać wszystkiego na raz, na wszystko musi przyjść właściwy moment ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Agata powraca jak refren, z różną częstotliwością. Muszę sprawdzić w Twoich recenzjach, jakie jej książki przeczytałaś. :) A "Crooked house" powinien Ci się spodobać.
      Podobnie jak Ty wychodzę z założenia, że nie ma sensu się zmuszać do pisarzy, którzy nie do końca nam odpowiadają, ale rzeczywiście warto co jakiś czas przeprowadzać testy. :)

      Usuń
    2. Na razie jeszcze nie pisałam o żadnej jej książce - jedna czytałam dość dawno temu, zanim prowadziłam bloga, a o drugiej jeszcze nie zdążyłam napisać, bo zaległości w pisaniu o przeczytanych książkach zamiast mi maleć, zawsze mi narastają ;-) Ale niebawem napiszę!

      Usuń
    3. No właśnie tak mi się wydawało, że nic Agatowego u Ciebie jednak nie było. Cierpliwie poczekam. A co do niepokojąco narastających zaległości to u mnie jest identycznie. :)

      Usuń
  6. Ja uwielbiam kryminały (prawie wszystkie) Agaty, między innymi za tą ich przewidywalność.. A znasz jej książki, których bohaterami są Tommy i Tuppence? Nabrałam nagle ochoty na ich przeczytanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie znam. :( To znaczy słyszałam o tej parze, ale nie czytałam jeszcze żadnej książki, w której występują. A wiesz, że ta Twoja ochota jest zaraźliwa! Szczególnie po zobaczeniu i przeczytaniu tego . :)

      Usuń
    2. A mnie T&T denerwują tak, że już chyba wolę Poirota:P

      Usuń
    3. Jak to już chyba?! Poirot jest boski.

      Usuń
    4. Jestem zagorzałym marpleistą, ten pan mnie niewymownie irytuje:)

      Usuń
    5. Dla mnie Poirot wygląda jak David Suchet i go uwielbiam! Panna Marple...hm... powiedzmy, że ostatnio się do niej przekonałam :))

      Usuń
    6. ~ Zacofany w lekturze
      Ja też jestem marpleistką, co nie wyklucza bycia jednocześnie poirotystką (nie mylić ze spirytystką). :)

      ~ B.
      Ja przepadam za Poirotem nawet w wersji bezcielesnej, tylko autorsko wyobrażonej. :) A Miss Marple jest po prostu rewelacyjna.

      Usuń
    7. To jest jak jang i jing! :)

      Usuń
    8. Dla mnie panna Marple jest z jingjangowana z Sherlockiem Holmesem, ot co:)

      Usuń
    9. Hmm, ciekawe zestawienie, ale wydaje mi się, że ona by Sherlocka denerwowała swoją pozorną nieporadnością. :)

      Usuń
    10. Też tak myślę. Sherlock lubił tylko siebie. Nawet Watson go irytował :D

      Usuń
    11. Ona by się nie przejmowała, tylko rozgryzła tego pozera Szerloka, porównując go do Andy'ego Smitha, pomocnika rzeźnika ze swojej wioski. Jeszcze by jej podziękował za cenne życiowe rady:P

      Usuń
    12. Obawiam się, że życiowych rad musiałby wysłuchiwać Watson, a Sherlock by się zręcznie wykręcał. :) Miss Marple na pewno zaprzyjaźniłaby się z Mrs Hudson i szturm na Sherlocka zacząłby się od kuchni. :)

      Usuń
  7. Niektóre z książek czytałam po kilka razy, do tego dochodzą filmy z Davidem Suchetem, Peterem Ustinovem czy Margaret Rutherford, ale nie umiałabym chyba opowiedzieć żadnego z kryminałów Agathy Christie. Nigdy nie pamiętam, kto zabił... "Dom zbrodni" na pewno stoi na półce, ale chyba go nie czytałam.
    Twoja recenzja jest tak inspirująca, że w najbliższym czasie przeczytam na pewno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja - nie wiedzieć czemu - nie jestem wielką miłośniczką adaptacji filmowych książek Christie, choć wiem, że bywają znakomite. Jeśli potwierdzą się informacje o adaptacji "Crooked House", obejrzę na pewno.
      Komentarz Izy świadczy o tym, że tę książkę jednak zapamiętuje się trochę inaczej niż pozostałe.
      Cieszę się, że zainspirowałam Cię do przeczytania i proszę o łagodny wymiar kary, jeśli Ci się nie spodoba. :)

      Usuń
    2. Chciałabym ją zapamiętać i myślę, że tak się stanie :) Twój gust jest świetny, więc już wiem, że książka mi się spodoba :))

      Usuń
    3. Bardzo Ci dziękuję i niecierpliwie czekam na Twoje wrażenia z lektury. :)

      Usuń
  8. Kilka lat temu zrobiłem sobie maraton z Christie. Przesadziłem tak bardzo, że odtruwanie trwa do tej pory :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ramach odtrutki proponuję "Crooked House", w którym zresztą pewna substancja chemiczna odgrywa ważną rolę.
      Nie dziwię Ci się, bo biorąc pod uwagę bliźniacze podobieństwo wielu powieści Christie, przedawkowanie może się skończyć zniechęceniem. :)

      Usuń
    2. Mam skłonności do przesady. Kiedyś z kumpli nasmażyliśmy i zjedliśmy frytki z wiaderka ziemniaków :)

      Usuń
    3. też mam takie wspomnienie, jaki to był piękny dzień:))

      Usuń
    4. Day after był gorszy. Tym bardziej, że droga do szkoły prowadziła koło budy ze smażeniną :(

      Usuń
    5. Ha, myśmy mieli tę orgię w wakacje:) Za to fryteczki były na smalcu i wtedy po raz pierwszy w życiu łupnęła mnie wątroba:P

      Usuń
    6. Mąż opowiadał mi, że w czasach studenckich był na imprezie, której clou stanowiły placki ziemniaczane przygotowywane wspólnie w gigantycznej miednicy. :)

      Usuń
    7. Jeżeli to była próba wyciągnięcia z wyżej podpisanych wspomnień na temat studenckich fanaberii, to no łej :P
      PS. Po krótkim zastanowieniu - no łej odnosi się do mnie, jak ZWL chce, niech zdradza :D

      Usuń
    8. Ja nie mam więcej nic do zdradzania:(

      Usuń
    9. ~ Bazyl
      Zaznaczam, że w miednicy były tylko ziemniaki, nie biesiadnicy, w każdym razie taka jest wersja oficjalna. :)
      To była niewinna uwaga mimochodem, z nadzieją, że może jednak się podzielisz choć jednym maleńkim wspomnieniem. :)

      ~ Zacofany w lekturze
      Yasne. :) Zaraz włączymy wariograf. :)

      Usuń
    10. Raczej przygotujcie szpilki do wbijania pod paznokcie i rozpalone żelazo do przypiekania pięt:)

      Usuń
    11. Stanowczo nie zgadzam się na to, żebyś w najbliższym czasie przeczytał drugą część Chirurgów lub coś w tym stylu, bo medyczna literatura inspiruje Cię do makabrycznych praktyk. :)

      Usuń
  9. To ja w zasadzie nie mam już nic do dodania:((
    Agatha zajmuje u mnie półtora rzędu, ale coś mi się wydaje, że tej akurat książki tam nie ma. Błąd, jak widać!
    Aha, chciałam też opowiedzieć się zdecydowanie po stronie zwolenników Poirota! Mój zachwyt jego osobą po obejrzeniu paru ekranizacji z Davidem Suchetem przerodził się w bałwochwalcze uwielbienie i nic nie jest w stanie tego zmienić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książek Christie jest tak wiele, że trudno zapamiętać wszystkie tytuły. Dla mnie ten również był niespodzianką.
      Obejrzałam sobie zdjęcia Sucheta w roli Poirota i rzeczywiście obsadowy strzał w dziesiątkę! :) Te zabójcze wąsiki! :)

      Usuń
  10. Jeżeli mam wybrać, czy Panna Marple czy Poirot, to wybiorę Tuppence i Tommego. Młodzi, bystrzy i bez dziwactw ;p
    Czytałam wszystkie kryminały AC wydane po polsku, a szczegółowo pamiętam tylko "Dom zbrodni". Zupełnie niepodobny do innych. Reszta się zlewa w niezbyt czytelną masę. Chociaż "Zło czai się wszędzie", "Smierć na Nilu", "Morderstwo w Orient Expressie" i jeszcze kilka innych też pamiętam dość dokładnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że zdania na temat T&T są podzielone. :) Nie pozostaje mi nic innego, jak przekonać się osobiście.
      Ciekawe, dlaczego występują w tak niewielu powieściach. Widocznie było społeczne zapotrzebowanie na rozmaite natręctwa ekscentryczne dziwactwa. :)
      "Zło czai się wszędzie" muszę przeczytać, pozostałe wymienione przez Ciebie tytuły znam.
      To prawda, masa jest nieczytelna, ale całkiem sympatyczna i warto co jakiś czas sięgnąć po któryś klonik. :)

      Usuń
    2. Lirael, zdziwiłam się, że T&T nie zapadli Ci w pamięć, ale w komentarzach doczytałam, że ich nie znasz. Moim zdaniem nie ma czego żałować - Tuppence jest wkurzająca, a Tommy'emu brak charakteru. ;)

      A co do ekranizacji, to wyczytałam gdzieś w internecie, że współautorem scenariusza jest Julian Fellowes, współtwórca "Gosford Park", więc wiele sobie obiecuję po atmosferze. :)

      Usuń
    3. T&T obili mi się tylko o uszy, ale chyba leciutko, bo nie zapadli w pamięć. Widzę, że wywołują krańcowe reakcje, więc z chęcią przeczytam i przetestuję na sobie. :)
      To film zapowiada się jeszcze lepiej, niż sądziłam! Martwi mnie tylko zanik informacji na jego temat i obawiam się, że mogło skończyć się na zaawansowanych planach. :(

      Usuń
    4. @Marigolden: w kwestii T&T popieram całkowicie:)

      Usuń
  11. Lirael, zgadzam się z Twoją ogólną oceną powieści Agaty. Portrety pyschologiczne bohaterów faktycznie rzadko są pogłębione, do tego stopnia, że bohaterowie poszczególnych kryminałów zaczynają niebezpiecznie przypominać siebie nawzajem. Pewnie dałoby się sporządzić listę kilkunastu ogólnych typów postaci, które pojawiają się w każdej z książek :) Za to panna Marple to jedna z moich ulubionych bohaterek literackich z czasów licealnych. Do dziś mam do niej olbrzymi sentyment.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomysł z listą kilkunastu ogólnych typów postaci przedni, myślę, że bez większego problemu udałoby się ją sporządzić. Na szczęście kilku bohaterów "Crooked House" wymyka się z szufladek. :)
      A Miss Marple jest niesamowita i nie dziwi mnie ogromna sympatia czytelników. Podobno powstała nawet jej biografia w oparciu o informacje zawarte w książkach Christie.

      Usuń
    2. Powstała, Herkulesa również; żadna nie powala.

      Usuń
    3. Właśnie, pamiętam, że kiedyś wyrażałeś się o tej poświęconej Miss Marple bez entuzjazmu.

      Usuń
    4. Ta o Herkulesie też nie wzbudziła entuzjazmu, ale przynajmniej autorka biografii miała więcej materiału. A przy okazji podsunęłaś mi pomysł na jutrzejszą notkę:)

      Usuń
    5. Ale z Ciebie suspensiarz, teraz umieram z ciekawości, co to będzie, ale spokojnie poczekam jak na pierwszą gwiazdkę. :)

      Usuń
  12. A i jeszcze - to bardzo ciekawa informacja, że ocenzurowano tytuł "Dziesięciu małych Murzynków"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tytuł "Dziesięciu małych Murzynków" chyba nie wywoływał niezdrowych emocji, ale w wersji oryginalnej brzmiał mniej neutralnie, "Ten Little Niggers". Najpierw zmieniono go w USA, a potem w Europie.

      Usuń