12 marca 2011

Annika Idström, "Listy do Trynidadu"

Miłość jest przezroczysta
W przyszłą sobotę wyruszam do Finlandii, pomyślałam więc, że warto zapoznać się z kolejną książką z Suomi. Wybór padł na "Listy do Trynidadu" Anniki Idström. Moja wiedza na temat ojczyzny Muminków nie pogłębiła się zbytnio, bo akcja powieści toczy się głównie w Izraelu, ale lektura była dość udana.

Kiedy powiem Wam, kto jest bohaterem tej książki, przypuszczalnie wzruszycie ramionami. Czy przeciętny pracownik helsińskiego urzędu skarbowego, Seppo Sirén,  zasługuje na uwiecznienie w powieści? Właśnie skończył czterdzieści lat. Ma żonę i upośledzoną, piętnastoletnią córkę. Wspólnie wyruszają na grupową wycieczkę-pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Nie nastawiajcie się jednak na krajoznawcze ciekawostki. Bohaterowie wędrują też w głąb siebie i swojej przeszłości. To co tam znajdą, doprowadzi do tragicznych wydarzeń.

Wbrew ascetycznej, surowej okładce powieść pulsuje erotyzmem. W życiu bohaterów seks odgrywa ogromną rolę. Jest mroczną siłą, która wywołuje irracjonalne zachowania. Jednocześnie stanowi jedną z niewielu form komunikacji międzyludzkiej. 

Annika Idström bezkompromisowo rozprawia się ze współczesnością. Jej zdaniem nasze relacje podszyte są fałszem, tak naprawdę nie wiadomo, kto jest katem, a kto ofiarą. 

Bohaterowie pogrążeni są w uczuciowej atrofii. Tragiczne wydarzenia, które opisane zostały w powieści, Seppo określa jako "drobne kłopoty", a winę zrzuca na Elisabet: "W większości spowodowała je moja żona, ale nie żywię do niej urazy"[1]. Dla Siréna, dowodem jego delikatności jest fakt, że nie mowi żonie o swoich zdradach. 

W  "Listach do Trynidadu" zagubieni, samotni ludzie rozpaczliwie bronią się przed tkliwością, przed wszelkimi emocjami. Tylko egzystencja wyprana z uczuć jest bezpieczna. Na tym przekonaniu Seppo buduje swoją filozofię. Sądzi, że życie i tak jest pełne dramatu, więc kiedy odrzuci się emocjonalne uniesienia, to stanie się ono znośne i będzie miało jakąś wartość. Tylko świat uczuciowo aseptyczny daje poczucie bezpieczeństwa. Nie prowadzi się w nim szczerych rozmów, jedynie pisze listy i maile, a od czasu do czasu uprawia seks, wykorzystując go również w celach manipulacyjnych.

Gorzkim smutkiem napawa to, że diagnozę rzeczywistości głosi Ursula, upośledzona piętnastolatka. Jej zdaniem miłość "otacza nas cały czas, a nie umiemy jej odnaleźć. Miłość jest przezroczysta i dlatego jej nie widać. Zgubiliśmy mapy, nikt nie potrafi wskazać drogi. Gdzieś znajduje się kompas, ale ma złamaną wskazówkę."[3] "Listy do Trynidadu" to smutna, niepokojąca książka, która pod maską  rozbuchanego erotyzmu kryje cierpkie przemyślenia o współczesności. O tym, że zatraciliśmy umiejętność widzenia sercem, a najważniejsza jest pogoń za mrzonkami.

Nie przypadkiem trasa wycieczki wiedzie przez Ziemię Świętą. Wydaje mi się, że Idström w sposób ironiczny kontrastuje uświęcone, proste wartości z pogmatwaną, współczesną obyczajowością. Szyderczym absurdem jest fakt, że prowadzący perwersyjne gierki są uczestnikami pielgrzymki, a Elisabet  kojąca uczestników religijnymi śpiewami, była kochanką pastora.

Powieść rozpoczyna się w formie realistycznej opowieści, by niepostrzeżenie przeobrazić się w historię pełną realizmu magicznego i sennych wizji. Pod koniec znowu wracamy do rzeczowego stylu. Odebrałam to jako kompozycyjne pęknięcie. Według mnie autorka zdecydowanie pewniej stąpa po gruncie realistycznym. Nawet historie banalne, jak na przykład znajomość Seppo z Soile, potrafi opowiadać w sposób przejmujący.

Mam zastrzeżenia do realizmu psychologicznego. Wiem, że Skandynawia kojarzy się z bezpruderyjnością, ale mimo to sytuacja, w której małżeństwo z dzieckiem wyjeżdża na pielgrzymkę i pewnego dnia żona prosi męża, by przez kilka dni mieszkał w oddzielnym pokoju z córką, bowiem do niej przyjeżdża kochanek (pomocnik kucharza z Maroka), na co wzmiankowany mąż godzi się uprzejmie, wydaje mi się przerysowana i nieprawdopodobna.

Zdecydowanie odpowiada mi natomiast styl Anniki Idström, pozbawiony ozdobników, lecz działający silnie na zmysły czytelnika. Lubię, kiedy pozornie proste, nijakie słowa aż drżą od skrywanych emocji.
_________________
[1] Annika Idström, "Listy do Trynidadu", tłum. Bożena Kojro, Wydawnictwo Punkt, 2002, s. 6.
[2] Tamże, s. 94. 
[3] Tamże, s. 135-136.

Moja ocena: 4

14 komentarzy:

  1. Z wielką przyjemnością sięgnę po tę lekturę, zapowiada się interesująco;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ci zazdroszcze, ze jedziesz do Finlandii, stesknilam sie juz za tym krajem..:(
    Milej podrozy. A co do recenzji- jak zawsze sumienna, szeroka i precyzyjna.

    OdpowiedzUsuń
  3. sadzac z nazwiska autorka to tzw.finlandssvesnka - finlandia dlugo byla de facto kolonia szwedzka. finlandssveskar zyja tam nadal i uwazaja sie za cos innego niz zarówno szwedzi jak i finowie. jak bedziesz w FIN to sie przy okazji zapytaj - ciekawa sprawa

    sadzac z twojej znakomitej recenzji idström znakomicie uchwycila przejawy rozpadu wspólnot spolecznych, kt zdecydowanie charakteryzuja skandynawie. zapewniem cie, ze przytoczona przez ciebie sytuacja (kochanek z maroka) j najzupelniej prawdopodobna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaintrygowałaś mnie swoją recenzją. Bardzo chciałabym tę książkę przeczytać a póki co, wpisuję ją na listę:)
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Kilka razy przeglądałam tę książkę w księgarni z podejrzeniem, że może być niezła. Teraz wiem, że warto poszukać w bibliotece. Podoba mi się okładka: zdjęcie, ale z pomysłem.
    Miłej wyprawy;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Podpisuję się również pod uczuciem zazdrości. Finlandia :) Rewelacja! Dobrej podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak gdzieś zauważę, to zajrzę do środka :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Już dawno mam tę książkę "na oku" - teraz utwierdziłam się w przekonaniu, że koniecznie muszę ją przeczytać

    Udanej podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lirael,
    a gdzie ten Trynidad?
    Bo na trasie Finlandia - Izrael można go odnaleźć chyba tylko w snach...?

    Co do Finlandii: trzymaj się ciepło! Wiosna to jeszcze mrzonki. A gdyby jakiś ren wyskoczył zza zakrętu, mrugnąć kierunkowskazem lub pomachać chusteczką. Tamaryszkową.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ~ Scathach
    Zauważyłam, że lubisz literaturę fińską, więc książka może Cię zainteresować.

    ~ MONIKA SJOHOLM
    Dziękuję i obiecuję, że pozdrowię od Ciebie Finlandię. :)

    ~ blog sygrydy dumnej
    Mam wrażenie, że z tej społeczności wywodziła się Tove Jansson, skoro pisała po szwedzku.
    Jeśli taka sytuacja, jaką opisuje autorka jest możliwa, to ja nie ogarniam rzeczywistości, jak mawiają moi uczniowie. :)

    ~ kasandra_85
    Powieść jest trudna, ale daje do myślenia, trudno o niej zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
  11. ~ czytanki.anki
    Okładka jest niezła i mnie też odpowiada jej dyskretny urok i subtelna kolorystyka. A książka to typowa powieść moralnego niepokoju w skandynawskim sosie. Ja lubię. :)

    ~ the_book
    Dziękuję za serdeczności. Wyprawa rozpoczyna się w sobotę.

    ~ Alannada
    Polecam i mam nadzieje, że będzie to słuszny wybór. :)

    ~ Nemeni
    Ja też kilka razy się na nią natknęłam, ale wcześniej nie miałam okazji przeczytać. Nie jest to lektura przyjemna i optymistyczna, ale nie żałuję, że ją poznałam.

    ~ tamaryszek
    Trynidad występuje w powieści w roli symbolicznej, to taka kraina Nigdy-nigdy. Tak więc Twoje skojarzenie ze snami jest całkowicie słuszne! Jesteś niesamowita.
    Niestety, jedyne reny, z jakimi będę miała do czynienia w Finlandii to dania w restauracyjnym menu. Mięso renifera jest tam przysmakiem. Osobiście nigdy nie próbowałam i nie planuję, z przyczyn czysto emocjonalnych, solidaryzując się z pewnym kochanym polskim Renem! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. acha, a "drobne klopoty" to typowy eufemizm, charakterystyczny dla szwedzkiego (i dunskiego, wiec pewnie i norweskiego). polacy "umieraja" na katar, zas szwedzi "troszke niedomagaja" chorujac na raka

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj podróżniczko do krainy Muminków!
    Ciekawe jakie zmiany nastąpily w tym kraju po 26 latach. Akcja książki toczy się latem 1985, wydana w 1989. Czy milość jest tam nadal przeźroczysta? Czy objawy kanibalizmu jeszcze się zdarzają (wstrząsający fragment w książce odgryzienia palca kochanka mamusi przez słodką, dorastajacą córeczkę). Czy wyjazdy do Ziemi obiecanej maja nadal charakter religijny czy czysto turystyczny?
    Książka, owszem, interesująca choć jej bohaterowie mogliby być równie dobrze Dunczykami lub Szwedami.
    Pozdrawiam anonimowy ptak

    OdpowiedzUsuń
  14. ~ blog sygrydyd dumnej
    Nie chcę streszczać fabuły, ale te drobne kłopoty ktoś inny nazwałby kataklizmem! Faktycznie w tej sytuacji jest to spory eufemizm. Te językowe różnice są niesamowite! Dzięki za ciekawe informacje.

    ~ Anonimowy
    Witaj, Anonimowy Ptaku. Obawiam się, że wielu zmian nie wychwycę, bo byłam tam rok temu, więc moja wiedza jest zbyt skąpa, by dostrzec różnice.
    Uważam, że Ursula odgryzła ten palec nie w celach konsumpcyjnych, a z bezsilnej wściekłości, która w połączeniu z zaburzonymi emocjami dała efekt straszny.
    Będę w Helsinkach tylko kilka dni, więc obawiam się, że nie znajdę odpowiedzi na Twoje pytania, ale będę się starać.
    Na pewno zdam relację z pobytu w Finlandii. :)
    Ja również pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń