Telefoniczne fatalne zauroczenie,
czyli czemu cię nie ma na odległość ręki?
Czasami brak ciekawych nowości w bibliotece okazuje się brzemienny w skutki. Zmusza czytelnika do uważnego buszowania po półkach i pozwala odkryć książki, które w innych okolicznościach przypuszczalnie pozostałyby niezauważone. Tak stało się w moim przypadku z "Syreną", powieścią Dietera Wellershoffa. Jej śpiew był cichutki, między innymi za sprawą mdłej okładki, ale na szczęście go usłyszałam.
Z noty wydawcy wynika, że autor tej książki jest wybitnym niemieckim eseistą, literaturoznawcą i prozaikiem, laureatem licznych nagród literackich. Szkoda, że polscy czytelnicy musieli tak długo czekać na przekład jego utworu. Jeśli w miarę czytania "Syreny" apetyt będzie Wam rósł, muszę ostudzić naiwne zapały - to jedyna książka tego autora przetłumaczona na nasz język.
Zasiadając do lektury "Syreny" raczej nie planujcie dalszych działań, bo może Wam pokrzyżować zamiary. Podobnie jak niecne syreny mąciły w szlakach statków, wiodąc na pokuszenie Bogu ducha winnych podróżników. Nie mogłam się oderwać od lektury. Weszłam w świat myśli i uczuć bohatera, zanurzyłam się w nim po uszy, aż czasami brakowało powietrza.
Na pierwszy rzut oka życie Elsheimera, bohatera "Syreny" wydaje się niezbyt ekscytującym materiałem powieściowym. Szacowny obywatel, profesor pedagogiki zatrudniony na uniwersytecie. Wiceprezes towarzystwa naukowego. Autorytet w swojej dziedzinie, autor wielu książek. Żona - ideał pod każdym względem. Mądra, wyrozumiała. Wiele wspólnych zainteresowań. Udane dzieci, prawie już dorosłe. Z przyjemnością chcielibyśmy mieć kogoś takiego za sąsiada, ale żeby od razu pisać o nim książkę?
Wydaje się, że egzystencja Elsheimera jest solidną budowlą o niewzruszonych fundamentach. Okazuje się jednak, że wystarczy szmer słów i oddech w telefonie, aby ta konstrukcja runęła. Jak po huraganie.
Pewnego dnia do Elsheimera dzwoni obca kobieta z Hamburga, która oznajmia, że poczuła do niego sympatię i zaufanie oglądając program telewizyjny, w którym występował. Czuje się samotna, porzucił ją człowiek, którego kochała, nie wie, jak dalej żyć. Nieznajoma nie ma wcale pięknego głosu. "Słuchanie jej było dość męczące. Mówiła cicho, zacinając się, z długimi przerwami, które rozrywały sens wypowiadanych zdań, zupełnie jakby chwilami blokował jakiś wewnętrzny opór, który przerywał dopływ słów, pozwalając jej wydobyć z gardła tylko cichy odgłos przypominający tłumione szlochanie."[1]
Tak zaczyna się znajomość, która początkowo opiera się na niezobowiązujących rozmowach, potem stopniowo przeradza się w perwersyjną namiętność i uzależnienie. "Bliskość jej głosu, jego łagodna intonacja z lekką domieszką bólu i abstrakcyjnego, niezaspokojonego pragnienia oszołomiły go."[2] Akcja powieści toczy się w epoce "przedkomórkowej", więc ukrywanie romansu przed rodziną wymaga kłamstw i wypraw do budek telefonicznych w mieście. W Elsheimerze rośnie determinacja, by wziąć w ramiona mroczny obiekt pożądania. Kontakt telefoniczny to za mało. Nieistotny jest wiek, wygląd, zawód tej kobiety. Pragnie jej tak mocno, że traci zdolność racjonalnego myślenia. Czy dojdzie do spotkania?
Powieść tonie w znakach zapytania. Kim jest tajemnicza kobieta? Zaburzoną emocjonalnie, skrzywdzoną istotą o wielkiej wrażliwości? Wyuzdaną, okrutną manipulantką? Czy jej pierwszy telefon to autentyczne wołanie o pomoc? A może zaproszenie do destrukcyjnej gry? Czy to ona wyzwoliła w Elsheimerze demony, czy tylko uchyliła drzwi, za którymi kłębiły się od lat, a on udawał, że ich tam nie ma?
Dziwny romans na odległość wypełnił pustkę, jaka panowała w pozornie uporządkowanym życiu Elsheimera. Już na początku opowieści czytamy, że czuł się "fizycznie rozmyty i rozleniwiony"[3]. Wypowiadane przez kobietę słowa nadają wszystkiemu magicznego sensu: "Jej głos sprawił, że wszystko, co mówiła, wydawało się tylko marzeniem, unoszącą się w powietrzu, ulotną, przemijającą myślą, dla której nie było miejsca w rzeczywistości i która tylko dlatego możliwa była do wypowiedzenia."[4]
Na pierwszy rzut oka życie Elsheimera, bohatera "Syreny" wydaje się niezbyt ekscytującym materiałem powieściowym. Szacowny obywatel, profesor pedagogiki zatrudniony na uniwersytecie. Wiceprezes towarzystwa naukowego. Autorytet w swojej dziedzinie, autor wielu książek. Żona - ideał pod każdym względem. Mądra, wyrozumiała. Wiele wspólnych zainteresowań. Udane dzieci, prawie już dorosłe. Z przyjemnością chcielibyśmy mieć kogoś takiego za sąsiada, ale żeby od razu pisać o nim książkę?
Wydaje się, że egzystencja Elsheimera jest solidną budowlą o niewzruszonych fundamentach. Okazuje się jednak, że wystarczy szmer słów i oddech w telefonie, aby ta konstrukcja runęła. Jak po huraganie.
Pewnego dnia do Elsheimera dzwoni obca kobieta z Hamburga, która oznajmia, że poczuła do niego sympatię i zaufanie oglądając program telewizyjny, w którym występował. Czuje się samotna, porzucił ją człowiek, którego kochała, nie wie, jak dalej żyć. Nieznajoma nie ma wcale pięknego głosu. "Słuchanie jej było dość męczące. Mówiła cicho, zacinając się, z długimi przerwami, które rozrywały sens wypowiadanych zdań, zupełnie jakby chwilami blokował jakiś wewnętrzny opór, który przerywał dopływ słów, pozwalając jej wydobyć z gardła tylko cichy odgłos przypominający tłumione szlochanie."[1]
Tak zaczyna się znajomość, która początkowo opiera się na niezobowiązujących rozmowach, potem stopniowo przeradza się w perwersyjną namiętność i uzależnienie. "Bliskość jej głosu, jego łagodna intonacja z lekką domieszką bólu i abstrakcyjnego, niezaspokojonego pragnienia oszołomiły go."[2] Akcja powieści toczy się w epoce "przedkomórkowej", więc ukrywanie romansu przed rodziną wymaga kłamstw i wypraw do budek telefonicznych w mieście. W Elsheimerze rośnie determinacja, by wziąć w ramiona mroczny obiekt pożądania. Kontakt telefoniczny to za mało. Nieistotny jest wiek, wygląd, zawód tej kobiety. Pragnie jej tak mocno, że traci zdolność racjonalnego myślenia. Czy dojdzie do spotkania?
Powieść tonie w znakach zapytania. Kim jest tajemnicza kobieta? Zaburzoną emocjonalnie, skrzywdzoną istotą o wielkiej wrażliwości? Wyuzdaną, okrutną manipulantką? Czy jej pierwszy telefon to autentyczne wołanie o pomoc? A może zaproszenie do destrukcyjnej gry? Czy to ona wyzwoliła w Elsheimerze demony, czy tylko uchyliła drzwi, za którymi kłębiły się od lat, a on udawał, że ich tam nie ma?
Dziwny romans na odległość wypełnił pustkę, jaka panowała w pozornie uporządkowanym życiu Elsheimera. Już na początku opowieści czytamy, że czuł się "fizycznie rozmyty i rozleniwiony"[3]. Wypowiadane przez kobietę słowa nadają wszystkiemu magicznego sensu: "Jej głos sprawił, że wszystko, co mówiła, wydawało się tylko marzeniem, unoszącą się w powietrzu, ulotną, przemijającą myślą, dla której nie było miejsca w rzeczywistości i która tylko dlatego możliwa była do wypowiedzenia."[4]
Autor bardzo konsekwentnie nawiązuje do mitu o syrenach, nie tylko w tytule ale także w mottach do książki. Losy dwójki bohaterów przypominają legendę o destrukcyjnej miłości śmiertelnika do zwodniczej morskiej panny. W powieści pojawiają się też nieprzypadkowo syreny statków we mgle, które odpowiadają sobie "wydłużonymi, głębokimi i przygłuszonymi sygnałami".[5]
Mimo dużego ładunku erotyzmu styl powieści jest chłodny i elegancki. Polski przekład pięknie oddaje uroki prozy Wellershoffa. Ryszard Turczyn zalicza się do tłumaczy, których cenię najbardziej.
"Syrenę" ładnie streszcza fragment "Nieznośnej lekkości bytu" Milana Kundery: "tak wyglądają chwile, w których rodzi się miłość: kobieta nie może się oprzeć głosowi, który wywołuje na zewnątrz jej zalęknioną duszę, mężczyzna nie może się oprzeć kobiecie, której dusza jest wrażliwa na jego głos."[6]
Kiedy znowu zadzwoni telefon, proszę, bądźcie czujni. To może być właśnie ten głos.
Ferdinand Leeke, The Mermaid and the Satyr
_____________
[1] Dieter Wellershoff, "Syrena", tłum. Ryszard Turczyn, Dom Wydawniczy Bellona, 2006, s. 9.
[2] Tamże, s. 17.
[3] Tamże, s. 7.
[4] Tamże, s. 79.
[5] Tamże, s. 72.
[6] Milan Kundera, "Nieznośna lekkość bytu", tłum Agnieszka Holland, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1992, s. 120.
[1] Dieter Wellershoff, "Syrena", tłum. Ryszard Turczyn, Dom Wydawniczy Bellona, 2006, s. 9.
[2] Tamże, s. 17.
[3] Tamże, s. 7.
[4] Tamże, s. 79.
[5] Tamże, s. 72.
[6] Milan Kundera, "Nieznośna lekkość bytu", tłum Agnieszka Holland, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1992, s. 120.
Moja ocena: 5
Dieter Wellershoff
Twoje recenzje są tak intrygujące, że prawie zawsze muszę wpisać książkę na listę. "Syrena" nie będzie tu wyjątkiem i mam nadzieję, że uda mi się ją gdzieś dorwać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
~ kasandra_85
OdpowiedzUsuńNa księgarnie to ona może być już trochę... przeterminowana :), ale w bibliotekach jest na pewno.
Cieszę się, że się nią zainteresowałaś.
Dziękuję za podpowiedź tytułu - poszukam "Syreny", bo ostatnio zachciało mi się przeczytać coś ze współczesnej prozy niemieckiej. Kupiłam sobie nawet w tzw. ciemno "Małże na kolację" Vanderbeke. Autorka była za to nagradzana, więc przyjęłam, że książka powinna być dobra. Przeczytałam 2 strony tej niewielkiej książki i mnie zmogła. Na stronę wchodzą po 2 zdania. Może to i artystyczne, ale strasznie ciężko się czyta. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń~ viv
OdpowiedzUsuńSzkoda, że te "Małże na kolację" okazały się kompletnie niestrawne. :(
Czasem pokrętne zdania maja maskować brak ciekawej historii do opowiedzenia, tudzież niedostatki talentu. Nie znam twórczości Vanderbeke, więc trudno zgadnąć, jak było w jej przypadku.
Tytuł mnie zaintrygował i jeśli natknę się w bibliotece, to przynajmniej przejrzę.
Nie jestem ekspertem w dziedzinie prozy niemieckiej, ale bardzo ją cenię.
Serdeczności.
No proszę, jak ciekawie brzmi! Czy każda z nas nie ma w sobie czegoś z syreny? Potrafiłam nieraz przeciągać rozmowę telefoniczną, bo głos był magnetyczny...Będę zerkać na biblioteczne półki, choć wolę, żeby książki do mnie same przychodziły. Ot, co. Dalszych takich owocnych poszukiwań życzę dla Twojego i naszego dobra. Kto ma oczy, niechaj szuka. :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie :) rzeczywiście intrygująca recenzja, poszukam tej pozycji :)
OdpowiedzUsuńIntrygująco napisałaś. Książka brzmi jak prawdziwa perełka. Nie znam literatury niemieckiej, poszukam tej książki. Tylko po Flawii, po Flawii... ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że pierwszy raz o niej słyszę, ale z wielką przyjemnością poszukam;) kto wie, może i któraś z moich bibliotecznych półek przyciągnie mnie syrenim śpiewem...:)
OdpowiedzUsuń~ ksiazkowiec
OdpowiedzUsuńMagnetyczne głosy są bardzo przyjemne. Ja jednak jestem wzrokowcem i większy czar ma dla mnie jednak słowo pisane. Ale gdyby kiedyś zadzwonił do mnie Eric Clapton, przypuszczalnie też przedłużałabym rozmowę. :)
Mnie też się zdarza takie "samodzielne" przychodzenie książek. Jest w tym jakaś magia. Czasem wciąż natykam się na informacje o jakimś autorze, tak jakby była to wyraźna wskazówka, że tego pisarza poznać powinnam.
Lubię ciekawe odkrycia literackie, więc mam nadzieję, że pojawiać się ich będzie więcej.
~ Bibliofilka
Życzę owocnego połowu i rychłego schwytania "Syreny" w biblioteczne sieci. :) Mam nadzieję, że Ciebie też zaintryguje ta krótka powieść.
~ grendella
Flawia nie jest wielkanocnym zajączkiem i na pewno nie ucieknie. :)
Wydaje mi się, że w literaturze niemieckiej kryje się dużo skarbów wartych poznania, a doskonałe tłumaczenia bardzo te eksploracje uprzyjemniają.
~ Scathach
Ja też nigdy wcześniej nie zetknęłam się ani z pisarzem, ani z tą powieścią. Gdyby nie przypadek raczej nie przeczytałabym jej.
Przez tę okładkę bez wyrazu "Syrena" raczej kwili niż śpiewa, ale mam nadzieję, że mimo to jej nie przeoczysz. :)
Nie powiem nic więcej bo recenzja mnie zauroczyła :)
OdpowiedzUsuń~ biedronka
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
Mam nadzieję, że książka też Ci się spodoba.
b piekna recenzja i fajna historia! zazwyczaj to kobiety reaguja na glos mezczyzny (nawet to podobno dowiedzione, ze wlasnie w meskim glosie siedzi atrakcyjnosc - albo przynajmniej jej czesc). jestem przekonana, ze wiekszosc z nas ma miejsce w swoim zyciu na wiecej osób i zdarzen niz rodzina nuklearna, chodzenie do pracy i gotowanie obiadu - tylko, ze nie wszystkim dana j okazja oraz odwaga, zeby z tej okazji skorzystac
OdpowiedzUsuń~ blog sygrydy dumnej
OdpowiedzUsuńMiło mi, że recenzja spodobała Ci się, mam nadzieję, że to samo stanie się z książką, jeśli kiedyś zechcesz ją przeczytać. Nastrój i atmosfera napięcia naprawdę niezwykłe. Pisarz na pewno wart zapamiętania. Po raz kolejny żałuję, że nie znam niemieckiego.
Podoba mi się brak wyroków, ostatecznych odpowiedzi w tej opowieści. Nawet zakończenie jest zagadkowe.
Elsheimer próbuje odważnie pójść za głosem przeznaczenia usłyszanym w słuchawce, aby zagłuszyć pustkę, która wkradła się w jego życie. Czy mu się uda? Nie zdradzę nic więcej. :)
I neеd to to thank you for this еxсellent
OdpowiedzUsuńгеad!! I defіnitely enjoyed evеrу
little bit of іt. ӏ have got yоu book-mаrked tо look at nеw thingѕ you ρost…
Here іѕ my web ρage instant cash loans