Magnetyzm wieszcza
Często nasza wiedza o polskich pisarzach sprowadza się do tego, że "X wielkim poetą był/nie był" (niepotrzebne skreślić). Warto od czasu do czasu przypomnieć sobie, że pod suchymi notkami biograficznymi kryją się żywi ludzie.
Lubimy uproszczenia. Adam Mickiewicz? Na Ajudahu skałę! Julian Ursyn Niemcewicz? Do zaziewania jeden krok! Juliusz Słowacki? Kołnierzyk i toksyczny związek z matką! Przykłady można mnożyć. Wydaje mi się, że stereotypami wyrządzamy krzywdę nie literatom, bo mieszkańcy Parnasu są i tak już nietykalni, ale przede wszystkim sobie.
Opublikowana w roku 1964 książka "Parnas polski we wspomnieniu i anegdocie: Od Niemcewicza do Wyspiańskiego" w opracowaniu Haliny Przewoskiej, odkryta przeze mnie przypadkiem w maju, kupiona za grosze i przeczytana z wielką przyjemnością, pomaga nawiązać z wieszczami nić sympatii.
Autorka antologii postawiła przed sobą następujący cel: Ukazać, choćby tylko w lapidarnym skrócie, żywy obraz naszych wielkich antenatów, którzy swą twórczością pisarską wpłynęli na kształtowanie się uczuciowości, wrażliwości, upodobań, nawet poglądów wielu pokoleń.[1] "Parnas polski" to wybór fragmentów pamiętników, dzienników, wspomnień, listów, książek poświęconych znanym pisarzom. Obok zabawnych anegdot znajdziemy fragmenty wzruszające. Książka została podzielona na rozdziały, a każdy z nich poświęcono innemu twórcy. Lista nazwisk jest imponująca:
- Julian Ursyn Niemcewicz
- Antoni Malczewski
- Aleksander Fredro
- Adam Mickiewicz
- Juliusz Słowacki
- Zygmunt Krasiński
- Józef Ignacy Kraszewski ♥
- Eliza Orzeszkowa
- Bolesław Prus
- Henryk Sienkiewicz
- Gabriela Zapolska
- Jan Kasprowicz
- Stefan Żeromski
- Kazimierz Przerwa-Tetmajer
- Władysław St. Reymont
- Stanisław Wyspiański
To onieśmielający, monumentalny wręcz zestaw, ale zapewniam, że książkę czyta się z radością. Zamiast streszczać anegdoty, co byłoby niehumanitarne wobec osób, które być może sięgną po tę książkę, a szczerze do tego zachęcam, podzielę się spostrzeżeniami natury ogólnej.
Celebryci
W wielu zacytowanych relacjach daje się zauważyć, że kiedyś pisarze oprócz szacunku i podziwu budzili nieco histeryczne zainteresowanie, porównywalne z sensacją, jaką wywołują współcześni bohaterowie tabloidów. Rzecz jasna Eliza Orzeszkowa nie była odpowiednikiem Paris Hilton, ale wówczas życie prywatne literatów, ich wygląd i ubiór były szeroko komentowane.
Pisarze stanowili obiekt westchnień i kobiety masowo się w nich podkochiwały, popełniając liczne szaleństwa. Niedawno Iza pisała o fankach molestujących Sienkiewicza. Nie tylko on miał rzeszę wielbicielek. Jedna z anegdot opowiada o pannie z Humańszczyzny, która po przeczytaniu książek pewnego autora zapałała do niego miłością tak silną, że wzięła przed siebie postanowienie za mąż nie wychodzić i wychowaniu sierot ubogich się poświęcić, bo tak się w X rozczytała, że się w nim rozkochała[2]. Proszę, zgadnijcie, o którego pisarza chodzi? :)
Czasami sympatia czytelników wyrażana była w sposób bardziej pragmatyczny. Na przykład Henryk Sienkiewicz otrzymał przesyłkę pieniężną na piętnaście tysięcy rubli wraz z kartką ze słowami "Michał Wołodyjowski - Henrykowi Sienkiewiczowi".[3]
Spotkanie
W kilku relacjach pojawiają się wrażenia z pierwszego spotkania zwykłego śmiertelnika z ukochanym pisarzem. Czasem kończyło się to gorzkim rozczarowaniem, jak w przypadku Sabiny z Gostkowskich Grzegorzewskiej: ideał sięgnął bruku z wielkim hukiem! Nie wiem dlaczego, wystawiałam go sobie w imaginacji mojej nierównie młodszym, smętnym, ze łzą w oku i głosie, w ubraniu zaniedbanym, o długich, bladych rysach, a tu widzę przed sobą starca za ósmym goniącego krzyżykiem, lubiącego wygódki życia, światowca przepadającego za wszystkimi życia przyjemnostkami.[4]
Prawda
Bywa z nią różnie. Na pewno twórcy anegdot i relacji pamiętnikarskich mają skłonność do przejaskrawiania i wyolbrzymiania. Nigdy nie dowiemy się, czy naprawdę akuszerka przecięła Mickiewiczowi pępowinę na książce, by "Adama przeznaczyć na rozumnego"[5]. Jednak już sama próba wyobrażenia sobie wieszcza w roli łkającego bobasa jest sporym, lecz sympatycznym wyzwaniem dla wyobraźni.
Kronika wypadków miłosnych
Zastanawiam się, czy wtedy doba naprawdę liczyła dwadzieścia cztery godziny? Kiedy literaci tworzyli swoje dzieła, skoro tak wiele czasu poświęcali rozlicznym romansom? Dotyczy to prawie wszystkich bohaterów tej książki. Również takich, których bym raczej o to nie podejrzewała, na przykład Niemcewicza - podobno został popsuty owacjami świata, a szczególnie kobiet[6].
Chyba najbardziej ekscytujący przykład to Antoni Malczewski. Nie pamiętałam, jak barwne było jego życie. Może gdyby kolory były nieco bledsze, zostawiłby po sobie bogatszy dorobek literacki. Kochał się wiecznie, a wszystkie kobiety szalały za nim[7]. Trudno się dziwić! Piękny jak anioł, blondyn szafirowych oczu, śmiało w górę podniesionego czoła, zawsze uprzejmy, słodki, swawolny.[8]
Szczególnie polecam Waszej uwadze fragmenty poświęcone pani R. (Zofii Marii Rucińskiej), która prześladowała Antoniego swą miłością niczym Glenn Close Michaela Douglasa w "Fatalnym zauroczeniu". Do tego stopnia, że musiał przed nią rejterować i chować się w lesie. Już mu sił, zdrowia i ochoty zabrakło, ciągle ją magnetyzując, gdyż poświecił jakiś czas, aby ulżyć zdrowiu pani R., która będąc długo cierpiącą a magnetyzm ją orzeźwiał. I dziwnego pociągu przez ten wpływ magnetyczny nabrała do pana Malczewskiego, tak że stał się prawie niewolnikiem jej wymagań. [9] Finału burzliwego romansu nie zdradzę, ale zapewniam, że warto tę magnetyczną historię przeczytać do końca. Dziwię się, że żaden polski powieściopisarz ani scenarzysta chyba jeszcze się nią nie zainteresował.
Duże wrażenie zrobił na mnie również piękny list Zygmunta Krasińskiego napisany do Adama Sołtana po rozstaniu z Joanną z Morzkowskich Bóbr-Piotrowiecką. [10]
Liczba tekstów źródłowych wykorzystanych w antologii jest imponująca. Najlepiej czytało mi się fragmenty krótsze i pochodzące z autentycznych dzienników, pamiętników i listów. Wkład pracy pań przygotowujących tom do druku (opracowanie: Halina Przewoska, redakcja: Zofia Lewinówna) był ogromny. Książka zaopatrzona jest w przypisy i Komentarz liczący 79 stron drobniutkim drukiem! Oprócz biogramów znajdziemy tam między innymi wiele informacji o postaciach, które się we wspomnieniach pojawiają epizodycznie, a również na temat opisywanych wydarzeń i miejsc.
Okładka i strona tytułowa stylizowane są na wydawnictwo dziewiętnastowieczne, co okazało się trafnym pomysłem. Ozdobą "Parnasu polskiego" są też wdzięczne ilustracje K. M. Sopoćko. Każdy rozdział rozpoczyna się portretem pisarza.
Jestem zdumiona, że "Parnasu polskiego" do dziś nie było w Biblionetce. Zastanawiam się, dlaczego tak wartościowa, a jednocześnie przyjemna w odbiorze antologia została kompletnie zapomniana przez czytelników?
Sięgając po tę książkę, przygotujcie się na niespodzianki. Pisarz, którego darzyliście czcią, może Was rozśmieszyć lub zirytować. Z kolei chronicznie niecierpiany literat może wkraść się w Wasze łaski. Lecz jakakolwiek czeka nas niespodzianka, każda z nich przydaje powoli portretowi barw, uplastycznia go, uwalnia z brązowych czy złotych ram - ożywia.[11]
Czy wiedza o tym, że Bolesław Prus po zakupieniu pierwszej maszyny do pisania z radości wystukiwał na niej listy do żony z prośbą o czysty kołnierzyk lub chusteczkę[12], w rewolucyjny sposób zmieni naszą interpretację "Lalki" lub "Faraona"? Wątpię. Być może jednak sprawi, że po kolejną powieść tego autora sięgniemy z tkliwością i serdecznym uśmiechem.
P.S.
O portrecie Kraszewskiego z przyczyn wiadomych planuję napisać oddzielnie. :)
_____________[1] "Parnas polski we wspomnieniu i anegdocie: Od Niemcewicza do Wyspiańskiego", opracowała Halina Przewoska, Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich, 1964, s. 5.
[2] Tamże, s. 118.
[3] Tamże, s. 182.
[4] Tamże, s. 12.
[5] Tamże, s. 57.
[6] Tamże, s. 14.
[7] Tamże, s. 28.
[8] Tamże, s. 27.
[9] Tamże, s. 35.
[10] Tamże, s. 111-112.
[11] Tamże, s. 5.
[12] Tamże, s. 167.
Moja ocena: 5
Przytaczanie anegdot na lekcjach polskiego mogłoby pomóc w przyswajaniu wiedzy;) Odbrązowienie postaci czyni czasem cuda.
OdpowiedzUsuńWyciągasz takie smaczki, że wakacji braknie. Oj, pięknie to wszystko brzmi:)
OdpowiedzUsuń~ czytanki.anki
OdpowiedzUsuńCiekawy zbieg okoliczności, bo w czasie lektury bardzo często o tym właśnie myślałam. :) Wystarczyłoby żeby nauczyciel wykorzystał jedną opowieść o każdym pisarzu i już mamy kilka ciekawszych lekcji. :)
Nie wszystkie opowiastki są śmieszne, niektóre dość poważne.
~ ksiazkowiec
Wydaje mi się, że Tobie "Parnas" powinien się bardzo spodobać. Wakacje przed nami na szczęście długie. :) A tę książkę można podczytywać po małym kawałeczku.
Po cichutku - właśnie kupiłam. Ja jestem już pewna, że to książka dla mnie. Dziewczyno, przekopuj te archiwa i wyszukuj dalej perełki.:)
OdpowiedzUsuń~ ksiazkowiec
OdpowiedzUsuńTo cieszę się ogromnie, że Cię zachęciłam. Bardzo jestem ciekawa, czy Ty też podlegniesz magnetyzmowi (niejednego) wieszcza. :) Jest to wysoce prawdopodobne, bo książka smakowita. Trzymam kciuki, żeby Ci się spodobała.
Jest mi wstyd, że nie znam tej książki:( Nic. Trzeba się rozejrzeć i nadrobić:)
OdpowiedzUsuń~ ..dr Kohoutek
OdpowiedzUsuńAbsolutnie nie ma się czego wstydzić. Książka jest kompletnie zapomniana. Mam nadzieję, że uda Ci się ją przeczytać, bo zasługuje na to bez dwóch zdań. Powodzenia w poszukiwaniach. :)
zdecydowanie ksiazka w moim smaku - kocham imponderabilia! jezeli wierzyc agnecie pleijel (zonie pana z) to sienkiewicz nie tyle byl adorowany, co tez byl pies na kobiety
OdpowiedzUsuńpozwole sobie zacytowac inne wspomnienie o naszym wieszczu: "slowacki? - odparl staruszek, z pewnym wysilkiem grzebiac w pamieci - a wiem. znalem. julian czy jakos. poeta. cherlak. wiersze pisal. taki jakis niewydarzony. z róza w rece chodzil. mizerak i duren".
Uprzejmie chciałem zaprotestować przeciwko propagowaniu tak smacznych lektur. Niedawno wykosztowałem się na "Kufer Kasyldy" i teraz znowu JWP na ekspensa mię naraża:)
OdpowiedzUsuń~ blog sygrydy dumnej
OdpowiedzUsuńDziwię się, że książka popadła w czytelniczą niełaskę. naprawdę ciekawa.
Sienkiewicz był chyba bardziej napastowany przez wielbicielki, niż sam jakieś łowy prowadził. :)
Biedny Słowacki w grobie się przekręca czytając takie bluźnierstwa staruszka na swój temat! :)
~ zacofany.w.lekturze
Sam Waćpan ciągle na pokuszenie wodzi różnemi recenzyjami, więc niech protestów po próżnicy nie zgłasza, jeno "Parnas polski" czem prędzej nabywa! :)
@Lirael: JWP mię tu nie szkaluje, że ją wodzę:) Zęby zacisnę, a "Parnasa" nabędę:P
OdpowiedzUsuńZawsze mi się podobało to, że Prus się tak szybko zmechanizował. On chyba był pionierem na gruncie maszyn do pisania:)
"Parnas" się Waćpanu spodoba jak amen w pacierzu. :)
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, że Prus był maszynowym pionierem. Ciekawe, który polski pisarz jako pierwszy się skomputeryzował.
Chętnie przeczytam tę książkę, mam nadzieję, że uda mi się ją zdobyć :)
OdpowiedzUsuń~ Dosiak
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak z dostępnością w bibliotekach. Na Allegro jest, w antykwariatach przypuszczalnie też. Była wznawiana, bo widziałam wariant z inną okładką (ciemne tło). Udanych poszukiwań! :)
@Lirael: pojęcia nie mam, kto się skomputeryzował, a faktycznie to ciekawa kwestia:)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńCiekawe też, którzy pisarze w tej chwili programowo nie używają komputera. Na pewno Myśliwski, pisała o tym kiedyś Monika ("God save the book").
Uwielbiam książki o tzw. procesie twórczym. "Alchemię słowa" i "Karafkę Lafontaine'a" czytałam wiele razy, od początku do końca i na wyrywki. :) Szkoda, że nic współcześniejszego nie ma. :(
ojej, jaka wspaniała pozycja!Mam nadzieję, że ją dopadnę:)pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń@Lirael: Chmielewska w autobiografii zawarła fragment pt. "Jak piszę":P
OdpowiedzUsuńI zapomniałem dopisać wcześniej, że serduszko przy JIKu jest czaderskie:D
~ montgomerry
OdpowiedzUsuńJest naprawdę ciekawa. Życzę Ci owocnych łowów. Moc serdeczności.
~ zacofany.w.lekturze
A to z przyjemnością sobie przeczytam. Bardzo lubię takie wyznania.
Serduszko było między innymi małą podpowiedzią do zagadki o pannie z Humańszczyzny. :)
No ciekawe, czy to się jakoś rozwinęło:)
OdpowiedzUsuńLirael zapraszam do zabawy :) Należy skrobnąć kilka słów o sobie. Wybacz... :)
OdpowiedzUsuńNo to jak wpadać, to w dobrym towarzystwie:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńNie wyprzedzajmy wypadków - niedługo opiszę tę historię. To była właśnie wspominana Żańcia. :)
~ the_book
A to miła niespodzianka! :) Bardzo dziękuję za wyróżnienie i postaram się w najbliższych dniach opublikować wyznania, tym bardziej, że to już drugie zaproszenie. Poprzednie otrzymałam od Książkowca. :)
~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuń:D :D :D Już się nie mogę doczekać sekretnych informacji o Tobie! Tylko proszę bez naturalistycznych fotorelacji z przejeżdżania czołgiem moich ulubionych bohaterów z książeczek Beatrix Potter!
@Lirael: dusza mi się wzdraga na samą myśl o dzieleniu się sekretami:P Czy w ogóle jest gdzieś regulamin tego łańcuszka? Bo pomijałem te wyznania jak dotąd:P Czemu mnie nikt nie nominował, jak się wszyscy chwalili regałami i sam musiałem sobie zorganizować pokaz?:D Poczekam chwilę, to może sprawa przyschnie:DD
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że pierwszy szok minął i że dusza JWP już śpiewa, a nie się wzdraga. :)
Nie widziałam regulaminu, ale założenie jest chyba takie, że piszesz o rzeczach, których czytelnicy raczej nie wiedzą o Tobie.
Nic nie przyschnie. Niech Waćpan po próżnicy nie złorzeczy, jeno za gęsie pióro chwyta i spisuje konfesyje. :)
Lirael zatem z niecierpliwością oczekujmy postu Zacofanego.w.lekturze. Będzie się działo :)Nie jedna twierdza padnie...:D
OdpowiedzUsuń@Lirael & the_book: paskudne intrygantki:P Zaraz sprawdzę, kiedy wychodzi następny odcinek Płaszcza, bo mam już szatański plan:D
OdpowiedzUsuńOświadczam uroczyście, że nominacja jest wyłaczną zasługą kol. the_book i że nic nie mam z nią wspólnego!!! Intrygi żadne nie wystąpiły. Za co słowem honoru ręczę, a Monika może potwierdzić. Moja też była dla mnie wielką niespodzianką.
OdpowiedzUsuńCo do szatańskiego planu, to tylko mogę się domyślać co JWP planuje i pomysł wydaje mi się jenialny!!!!!
Zapisz domysł na karteczce i włóż do koperty, lakując zamknięcie:) Potem komisyjnie sprawdzimy, czy słusznie wydedukowałaś:D
OdpowiedzUsuńA intrygantki odnosiły się nie do podejrzenia, że maczałaś palce w nominacji, ale że usilnie agitowałaś za chwytaniem za pióro i wywnętrzaniem się:P
Potwierdzam słowa Lirael. Niech JWP zatem radośnie się rozpisze:) Oczekujemy z niecierpliwością posta :-)
OdpowiedzUsuńNo muszę te swoje sekreciki pozbierać do wiadereczka, cierpliwości:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że padło na mnie podejrzenie, bo próbę ognia i wody gotowa byłam przejść, żeby pokazać, że kalumniami Acan w zacną niewiastę godzi. :D
Do wywnętrzania się nadal agituję Waćpana z całą mocą! :)
A zalakowanych kopert to chyba będzie cały stosik. :)
~the book
Dziękuję za świadectwo prawdy. Pozostaje nam tylko pokornie czekać na sekretne zwierzenia. :)
Matko kochana, chyba za wiele sobie obiecujecie po tych wywnętrznianiach:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńRzeczywistość i tak przeszła najśmielsze wyobrażenia. Wyznania są cudne, a w dodatku bogato ilustrowane zdjęciami.
Liczyłem, że zajęta obrazkami publiczność na treść nie zwróci uwagi:D
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńObrazki u Dobrodzieja pełnią jeno funkcję ozdobników, treść się rachuje bardziej!
Tak, treść jest obszerna i dogłębna:) Mam nadzieję, że kolejne tego rodzaju zabawy ominą mnie szerokim łukiem:)
OdpowiedzUsuńChyba nic nowego nie widnieje na horyzoncie blogowych łańcuszków, więc możesz spać spokojnie. :) Następnym razem uruchomię system wczesnego ostrzegania. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję uprzejmie:) Jak następnym razem przez blogi przebiegnie fala narzekań, że nikomu się nie chce czytać, to będzie znak, że wkrótce ktoś wymyśli jakąś kreatywną zabawę:P Trzeba będzie zamknąć sklepik i przeczekać:D
OdpowiedzUsuńJak dotąd cisza. Będę trzymać rękę na pulsie i w razie czego słać do JWP ostrzegawcze wici. :)
OdpowiedzUsuńPowrócę do zagadki, która pozostała nierozwiązana: w kim kochała się ta, która postanowiła własnych dzieci nie posiadać, cudze pielęgnować i w ogóle "się poświęcić". Otóż, głowę daję, że zawrócił jej głowę (kto wie, może właśnie głowy uprofilowaniem) Stefan. Stefan (Bond) Żeromski.
OdpowiedzUsuńCo do napomknięć, że warto by w szkole tą książką wieszczów odkurzać: z pewnością. Ale mnie wydaje się interesujące właśnie to, że mowa o książce starej, z lat 60. Inaczej się wtedy odbrązawiało. Dziś każdy podręcznik do literatury więcej ma obrazków niż tekstu i karykatur przeróżnych nie brakuje. Za to nazwisk takich jak niektóre z powyższej listy nie napotkasz. Dajmy na to: Malczewski, a i Kraszewski, Niemcewicz czy Zapolska pojawiają się bez tekstów, więc szansę, by zapaść w pamięć mają niewielką. W ogóle, istnieje taka teoria, że młody człowiek Anno Domini 2011 (i okolice), gdy czyta książkę i mu przez pięć minut nie wyskakuje żadne okienko z reklamą, to nerwicy dostaje. Myślę, że to niesłuszne podejrzenie. Ale jak w każdej plotce, jest w nim ziarenko prawdy.
I ja bym sięgnęła. Zwłaszcza by sobie coś o Prusie jeszcze doczytać. Bo najsilniej pamiętam epizod, w którym student bezczelny pana Bolesława (Aleksandra) na ulicy w biały dzień spoliczkował. I tak mi żal Prusa, tak mnie pali ten raz, ta Prusowa gorycz..., że chętnie ją czymś radosnym zrównoważę. :)
Zapal beczkę ze smołą na najbliższym wzniesieniu:)
OdpowiedzUsuńTo wyżej, to było do JWP Lirael w kwestii wici:)
OdpowiedzUsuńA co do anegdot, to pamiętam własne młodzieńcze zszokowanie na wieść, iż Prus nieślubne dziecię miał:)
~ tamaryszek
OdpowiedzUsuńTwoje myśli poszły bardzo dobrym tropem, bo pan Stefan pasowałby do tej roli idealnie.
Otóż nie!
Dziewczę zakochało się do nieprzytomności w... J. I. Kraszewskim, co ciekawe znając go wyłącznie z jego powieści!
Również w podręcznikach do angielskiego obrazków i zdjęć multum, czasem zajmują prawie całą stronę.
"Parnas..." jest pisany w dużej mierze z myślą o uczniach, świadczą o tym między innymi biogramy. Są bardzo szczegółowe.
Sam tekst książki to nie są takie krótkie historyjki w formie kawałów. Je trzeba wyłuskiwać z fragmentów, wpisów dziennikowych, itp. Co sprawia ogromną frajdę!
To że nie ma Niemcewicza w formie tekstu jestem w stanie zrozumieć, bo o ile pamiętam "Powrót posła" nie wprawił mnie w czytelniczą ekstazę.
Jestem wielką wielbicielką "Marii" i boleję, że tak niewiele osób ją czyta. Ja dopiero na studiach.
Brak "Moralności pani Dulskiej" w liceum to duża strata. Niestety, ta sztuka robi się coraz bardziej aktualna. Wydaje mi się, że dzieciaki byłyby zachwycone, a w każdym razie czytałyby bezboleśnie. :)
Prus w "Kronikach" nazwał swoich studenckich adwersarzy "stadkiem cieląt", więc ich reakcja była histeryczna. Podobno nawet go na pojedynek wyzywali.
A propos w "Parnasie..." w rozdziale o Niemcewiczu jest anegdota o pewnej pani, w której istotną rolę odgrywa cielęca skórka (s. 13). :)
~ zacofany.w.lekturze
Umowa stoi! Beczkę zapalę. :)
W celu odświeżenia wiedzy o sygnalizacji dymnej muszę przypomnieć sobie odpowiednie fragmenty "Tomka na wojennej ścieżce" oraz "Winnetou". :)
Informacja o nieślubnym potomku Prusa dla mnie też jest zaskakująca. Absolutnie nie podejrzewałabym, że był pozytywistą-womanizerem. :)
@Lirael: tam jeszcze jakaś kochanka stała była, musiałbym sobie odświeżyć biografię:) W każdym razie niby taki poczciwy na oko, a jednak:P
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńPoczułam potrzebę przeczytania jakiejś dobrej biografii Prusa. Zawsze go sobie wyobrażałam jako wcielenie dobrotliwości a tu proszę: studentów od stadek cieląt wyzywa, do tego jeszcze miłosna działalność kwitła.
Biorąc pod uwagę niesamowitą determinację, natarczywość i egzaltowaną histerię ówczesnych fanek pisarzy, występujących tłumnie, o których jest w "Parnasie..." sporo, przypuszczalnie większość literatów prowadziła podwójne, a może nawet i potrójne życie.
Nie pamiętam, gdzie o tym czytałem, ale dalsze zgłębianie kwestii polecam:)
OdpowiedzUsuńBędę przekazywać odkrycia w tej dziedzinie. :) Mam jednak nadzieję, że nie będę musiała sobie przemeblowywać światopoglądu (Prus - uroczy staruszek, który rozdawał dzieciom cukierki) po tym, jak autor "Lalki" okaże się psychopatycznym mężczyzną, który nienawidził kobiet. :)
OdpowiedzUsuńJak to pozory mylą:P Poza tym, jak romansował, to nie był staruszkiem, psychopatą też raczej nie był:)
OdpowiedzUsuńNic nie wiadomo, zaraz może powstanie jakaś obrazoburcza biografia Prusa. :)
OdpowiedzUsuńRomansujący staruszek to nie jest wcale twór mojej wyobraźni. Rodzice niedawno wrócili z Ciechocinka i podzielili się ekscytującymi obserwacjami na temat intensywnego życia towarzyskiego kuracjuszy znacznie starszych od nich. A Prus często bywał w u wód w Nałęczowie, wiec te klimaty nie były mu obce. :)
Być może klimat nałęczowski dobrze mu robił na libido:)
OdpowiedzUsuńKlimat Nałęczowa jest ponoć świetny dla sercowców, więc raczej sprzyja wyciszeniu niż miłosnym porywom, ale szczegóły zdradzi nam z pewnością biografia Prusa. :)
OdpowiedzUsuńMoże tym właśnie przejawiało się wyciszenie, wyobraźmy sobie, co robił poza Nałęczowem:D
OdpowiedzUsuńDobrze, że tworzył takie obszerne powieści, to przynajmniej na trochę się odrywał od miłosnych podbojów! :)
OdpowiedzUsuńAkurat:P On pisał powieści w odcinkach, machnął kawałek w pół godziny i potem miał wolne:D
OdpowiedzUsuńMasz rację!:D O tym zapomniałam. To już teraz wiemy, dlaczego powieści w odcinkach były wtedy tak popularnym gatunkiem. :D
OdpowiedzUsuńW przerwach między odcinkami obiad można było ugotować, okna pomyć, nieślubne dziecię począć:) W ostateczności napisać kolejny odcinek na zapas:)
OdpowiedzUsuńJak widać Prus pełnymi garściami czerpał z tych licznych możliwości. :D
OdpowiedzUsuńUsiłuję namierzyć tego syna, ale jakoś opornie idzie, czyżbym pomylił literatów? :P
OdpowiedzUsuńJa też szukam bezskutecznie. :( W Wikipedii jest informacja o tajemniczym przybranym synu Emilu, który w wieku 18 lat popełnił samobójstwo z powodu nieszczęśliwej miłości, ale to chyba nie on?
OdpowiedzUsuńTeraz będę myślał bezskutecznie, gdzie to wyczytałem:(
OdpowiedzUsuńMiałeś rację!!! Dowód tutaj, ostatni akapit. :)
OdpowiedzUsuń~ zacofany.w.lekturze
OdpowiedzUsuńCzy ta wersja wydarzeń wydaje Ci się prawdopodobna?
Pauszer-Klonowska! Tak bym obstawiał, że to u niej wyczytałem:D
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że mnie zaciekawiłaś tą książką.
OdpowiedzUsuń~ owarinaiyume
OdpowiedzUsuńGorąco namawiam do lektury, jest wyjątkowa.
Witaj:)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy znajdziesz ten wpis w gąszczu komentarzy, ale melduję, że książka doszła. Zamówiłam to samo wydanie, bo zauroczyła mnie szata graficzna (oj, chyba strasznie stara jestem). Czasu na czytanie już nie mam, bo pakuję się, ale książka dostąpi zaszytu i bez wiz i dewiz odbędzie ze mną podróż do Grecji. Dziewczyny będą złe, bo miałyśmy wziąć coś w typie chick-lit, ale nie mogłam się oprzeć! Ponadto wczoraj obejrzałam przez lupkę moje lawendowe poletko. Jednak wycięte wiosną w pień - rosną gorzej. Odmeldowuję się na dwa tygodnie. Z żalem, bo pytałam rezydenta o dostęp do sieci w hotelu, ale pani radziła mi odpocząć. Straszna kobieta! Ale może dorwę jakąś kawiarenkę! Z nadzieją i życzeniami pięknych wakacji - B.:))))))))))
~ ksiazkowiec
OdpowiedzUsuńBogusiu, ja panuję nad tym gąszczem i znalazłam Twój wpis bez najmniejszego problemu.
Ogromnie się cieszę, że już otrzymałaś "Parnas". ta okładka jest naprawdę sympatyczna. Uważam, że idealnie sprawdzi się w podróży, bo można sobie podczytywać niewielkie fragmenty, bez obawy, że zostanie się rozproszonym, czy zgubi się watek. To idealna pozycja na wakacyjną wyprawę. Bardzo polecam Twojej uwadze również przypisy! Są niesamowite! Zobacz na przykład, jak wyglada nota do tego listu Krasińskiehgo, o którym wspominam w recenzji (sam list cudo!!!). List jest na s. 111, komentarz s. 319-320. Czasem te komentarze i przypisy są chyba ciekawsze niż same teksty źródłowe! :)
Lawendowego poletka zazdroszczę nawet w wersji bonsai. :) Takie mini-lawendki też mają masę uroku. Mam nadzieję, że zrobią Ci miłą niespodziankę i pięknie zakwitną specjalnie na Twój powrót! :)
Mam nadzieję, że spędzisz wspaniałe dwa tygodnie w Grecji. Z góry dziękuję za zapiski z podróży na Twoim blogu po powrocie. I liczne zdjęcia. Nigdy jeszcze nie byłam w Grecji. Szczęśliwej podroży!
To jeszcze raz ja - zerkam na wskazane strony i nie wiem, czy robić kanapki, żegnać się z mężem, a może po kryjomu w kąpieli doczytać... Moje ostatnie spotkanie z poetą to "Dysonans" Stachniak. Ukazany bezwolnie, denerwował mnie. Chętnie porównam z tekstami listów czy dzienników. Laptop zostaje, ale raptularz i ołówek jadą ze mną. To też moje pierwsze spotkanie z Grecją. Tak prawdę mówiąc decyzję podjęłam, omawiając "Mitologię", czyli wszystko przez moich uczniów. Będę im winna relację. Biegnę, dziękuję za życzenia i też łap wakacje:)))
OdpowiedzUsuń~ ksiazkowiec
OdpowiedzUsuńO książce Stachniak mgliście słyszałam, ale nie kojarzyłam, że to o Krasińskim. Miał skłonność do wplątywania się w różne skomplikowane sytuacje. I chyba ciągle "dramat układał". Ten akurat list wydaje mi się jednak bardzo szczery.
Raptularz i ołówek koniecznie! Mam nadzieję, że wielokrotnie będą potrzebne do uwieczniania wrażeń.
Moim zdaniem Grecja to wspaniały wybór i będziesz po powrocie wdzięczna uczniom za inspirację i motywację. :)
Udanych przygotowań i pakowania bez konieczności ugniatania! :)