17 marca 2010

Max Kirnberger, "Fotografie getta: Lublin 1940"


Lubelska Atlantyda

O Maksie Kirnbergerze wiemy niewiele. Pracował jako nauczyciel przedmiotów artystycznych w szkole dla niesłyszących. Prawdopodobnie pasjonował się fotografią. Przypuszczalnie posiadał talent plastyczny. Zapewne cechowała go wrażliwość, dar obserwacji i poczucie humoru. Na pewno był oficerem Wehrmachtu i w czasie wojny stacjonował w Lublinie.

Na album „Fotografie getta: Lublin 1940” składają się kolorowe zdjęcia dzielnicy żydowskiej. Wszystkie wykonał Max Kirnberger. Na dźwięk tytułu tej książki z niepokojem oczekujemy dramatycznych fotografii, odmalowujących śmierć i cierpienie. Tymczasem album zawiera obrazy powszedniego życia, portrety mijanych osób, scenki uliczne. Oglądani przez nas ludzie zdają się wierzyć, że kataklizm dziejowy można przezwyciężyć codzienną krzątaniną, skupieniem się na pozornie prozaicznych czynnościach. Rozmawiają, spacerują, sprzedają placki kartoflane, stoją w kolejce do studni, kupują deski do krojenia w kształcie świnek. Być może wbrew intencjom autora zdjęć, są one apoteozą codziennego heroizmu.

Gdybyśmy nie wiedzieli, że przedstawiają getto, najprawdopodobniej uznalibyśmy te zdjęcia za reporterskie wprawki. Jedynym elementem niepasującym do układanki są dziwne opaski na rękawach modelek i modeli, czasem lekko spłoszony wzrok, czasem spuszczona głowa. Jednak w oczach utkwionych w obiektyw nie czai się strach. Niektóre twarze wręcz rozpromienia uśmiech, odnosimy wrażenie, że fotografowi udało się nawiązać przyjazny kontakt z ludźmi, zanim zostali uwiecznieni na kliszy. Zdjęcia milczą na temat tego, co było potem. Czy spotkanie zakończyło się miłym pożegnaniem, czy wybuchem złości nadczłowieka?

Oprócz wzruszenia album wywołuje też ogólniejsze refleksje na temat etycznych aspektów sztuki. Kirnberger wiedział, co to jest getto. Miał świadomość, po co zostało stworzone. Takie miejsce musiało generować silne emocje, dramaty, nietypowe sytuacje – to istny raj dla fotografa! Może stąd pomysł podszytego okrucieństwem foto-safari w lubelskim getcie? A może było zupełnie inaczej? Może pogodnymi zdjęciami autor chciał uspokoić kogoś, kto na niego czekał w Niemczech, odchodząc od zmysłów ze zmartwienia? Może próbował ocalić ginący na jego oczach świat? Może nadając formę artystyczną okrutnej rzeczywistości, pragnął uratować samego siebie? Zmarł w 1983 roku i już nigdy nie poznamy odpowiedzi na te pytania. Przed śmiercią przeczuwając, że jego kolekcja zdjęć jest wartościowym dokumentem, przekazał je Deutches Historisches Museum w Berlinie. Stąd trafiły do Lublina.

Autora zdjęć najbardziej interesują ludzie. Budowle występują tylko jako tło, ale "Fotografie getta: Lublin 1940" to również ciekawa kronika architektury miasta. Pokazuje miejsca które już nie istnieją, natomiast tym, które ocalały nadaje nowy wymiar. Stanowi też kopalnię wiedzy na temat strojów i przedmiotów codziennego użytku. Nie ma już żydowskiej dzielnicy w Lublinie, ale dzięki fotografiom niemieckiego żołnierza wciąż istnieje ona w naszej pamięci.

Strona wizualna albumu jest bardzo ciekawa. Przede wszystkim daje się zauważyć staranna , widoczna nawet w doborze kroju czcionki, stylizacja na starą książkę, na ocalały z pożogi rodzinny album. Wstęp i komentarze przeczytać możemy po polsku, po hebrajsku i po angielsku, co nadaje publikacji charakter uniwersalny. Album wydany został przez Ośrodek „Brama Grodzka-Teatr NN”, który skupia grupę troskliwych strażników pamięci.

Podobno jeden obraz wart jest tysiąc wyrazów, ale mimo wszystko odnoszę wrażenie, że te zdjęcia czekają na poetę, który dodając do nich słowny komentarz sprawi, że staną się jeszcze bardziej żywe i przejmujące.

Album "Fotografie getta: Lublin 1940" dostępny jest w całości w wersji elektronicznej na stronie Biblioteki Multimedialnej Teatru NN.

Moja ocena: 5
+



Kilka zdjęć z albumu:



19 komentarzy:

  1. Niesamowite te zdjęcia i moim skromny zdaniem opatrzenie ich innym komentarzem niż data i miejsce byłoby sporym nadużyciem.

    Uważam za lekko nieuczciwą grę, która polega na "żerowaniu" jednych dyscyplin sztuki na drugich.
    Dal mnie prawie zawsze takie działanie konczy się zubożeniem któregoś z mediów.

    Ale to tylko moje zdanie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście robią wrażenie!Dla mnie zaskakujące jest to, ze temat getta, II wojny holokaustu wciąż omawiany jest z innej perspektywy, pokazuje nam tamten czas w zupełnie inny sposób - jak tu: zwyczajne życie, nawet uśmiech....

    OdpowiedzUsuń
  3. I ten uśmiech mnie najbardziej przeraża...

    OdpowiedzUsuń
  4. zycie ma swoje prawa - mozna zyc bez usmiechu dzien, tydzien - ale juz nie caly miesiac czy caly rok. ludzie chca zyc i chca wierzyc, ze ich zycie ma sens. zawsze zdarzaja sie drobne powody do radosci i w trudnych warunkach tym bardziej trzeba "naladowac baterie"

    te zdjecia SA niesamowite - i jak historia ich powstania! nareszcie w kolorze, bo w koncu na czas wojny nikt nie zgasil swiatla i te lata nie byly tylko czarno-biale. do mnie przemawiaja bardziej takie zdjecia, ktore uchwycily drobne okruchy zycia niz ksiazka sema-sandberga o lodzkim getcie, gdzie gwalt i pewrersja szerza sie niemal przez siedemset stron

    piekny album - zaraz udam sie na net podziwiac. rewelacja, ze istnieje taka mozliwosc!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mozna by pomyslec piekne zdjecia usmiechnietych ludzi,ale swiadomosc,ze to mieszkancy getta...
    Ten kontrast jest oszalamiajacy,chcialoby sie usmiechnac do tych ludzi...oczami pelnymi lez...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkie zdjęcia przykuwają uwagę, nie sposób ich oglądać bez emocji. Są przy tym zupełnie inne od tradycyjnych, epatujących tragizmem ujęć ukazujących życie w getcie, które znam z filmów czy książek. Najbardziej zaintrygowała mnie fotografia ze starszym mężczyzną i małym chłopcem. To nie jest dla mnie zwykłe zdjęcie, zwykła stop klatka. Niesamowite ujęcie. Perełka... Poezja.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, to z chłopcem... albo ostatnie - młoda mama... Ciekawa rzecz.
    Tak jak naczynie-gliniane myślę sobie, że temat jest nie do wyczerpania. I to aż dziwne, bo przecież ci, którzy potrzebowali to z siebie wykrzyczeć, wykrzyczeli. Przychodzą następni i znajdują jakąś nową perspektywę... bez końca chyba.
    Moje skojarzenie: film Joli Dylewskiej "Po-Lin". Dokument. Powstał na podstawie odnalezionych amatorskich filmików, home-video, nakręconych przez Żydów, którzy przyjechali na Kresy z Ameryki. Bogaci krewni uwieczniają skromne życie w sztetlach. Są uśmiechy, błyszczące oczy, ciekawe twarze. Nie ma cierpienia, bo ono nadejdzie za dwa, trzy lata. I tu podobieństwo - życie, które nam się kojarzy z natężoną traumą, miało też swój uśmiech i szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Tomek
    "Fotoplastikon" Jacka Dehnela uświadomił mi, że czasem warto spojrzeć na stare fotografie oczami poety. Jeśli o takich zdjęciach pisze człowiek mądry i wrażliwy, nie występuje wspomniane przez Ciebie "żerowanie".
    Uśmiech na tych zdjęciach mnie nie przeraża,
    we mnie budzi wzruszenie, przekonuje mnie o tym, że mimo tragicznych okoliczności trzeba pozostać sobą.

    ~ naczynie_gliniane
    Miałam dokładnie takie same odczucia, też jestem przyzwyczajona do takiego ujęcia tematu.

    ~M.
    Do tej pory nie mogę otrząsnąć się po obejrzeniu tych zdjęć. Zgadzam się z Tobą, że album jest niesamowity!

    ~Emocja
    Masz rację - "uśmiech przez łzy" to doskonałe podsumowanie także moich wrażeń.

    ~ Jolanta
    Tak jak piszesz, poezja czai się prawie we wszystkich fotografiach Kirnbergera.
    Na mnie duże wrażenie zrobiło zdjęcie przedstawiające tłum na ulicy, w tym pozującą parę, podczas gdy załamany mężczyzna siedzi na schodach z pochyloną głową. Tak jakby tylko on zdawał sobie sprawę, co się dzieje naprawdę. Mimo wielu detali mam to zdjęcie przed oczami w najdrobniejszych szczegółach, kojarzy mi się z "Upadkiem Ikara" Brueghla. Dodałam je do fotografii.

    ~Tamaryszek
    Bardzo cenne informacje o filmie Dylewskiej! Jestem Ci ogromnie wdzięczna, nigdy wcześniej się z nim nie zetknęłam, a zapowiada się niezwykle ciekawie! Pięknie napisałaś o uśmiechu i szczęściu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uśmiechnięte twarze w getcie to faktycznie niesamowita sprawa. Niewiarygodne. Ja jednak myślę o podobnych miejscach ze ściśniętym gardłem, inaczej nie potrafię.

    A co do filmu Po-Lin - jak najbardziej godny uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  10. ~czytanki.anki
    Wczoraj wieczorem obejrzeliśmy z mężem fragmenty "Po-Lin" na YouTube i decyzja była obopólna i natychmiastowa: zakup do pilnej realizacji, przy najbliższym zamówieniu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Lirael, dziękuję za to ostatnie zdjęcie. Bardzo trafne skojarzenie. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. ~Jolanta
    Siedzącą postać chyba pozwoliła mi dostrzec czujność wyniesiona z lektury i oględzin "Fotoplastikonu" Dehnela.

    OdpowiedzUsuń
  13. Te zdjęcia są niezwykłe. Wydaje się, że pokazują normalne życie, a przecież nie da się o nich myśleć bez przerażenia i smutku. Zaciekawiłaś mnie, chętnie obejrzę cały album.

    OdpowiedzUsuń
  14. ~Tygrysek
    Witaj Tygrysku. Zachęcam do obejrzenia całego albumu, te kilka zdjęć to mój subiektywny wybór. Całość robi zdecydowanie większe wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepiękne, aż serce się kroi, kiedy pomyślę, że tych ludzi dawno już nie ma... :,(

    shalom

    OdpowiedzUsuń
  16. ~Anhelli
    Pogodzenie się z tym też przekracza moje możliwości. :(
    Od obejrzenia zdjęć Kirnbergera będę inaczej patrzeć na zakątki Lublina, które dotychczas mijałam obojętnie.
    Shalom.

    OdpowiedzUsuń
  17. Z dzisiejszej GW:

    http://wyborcza.pl/1,75248,7685957,Niezwykle_zdjecie_z_lat_okupacji__Ludzie_bez_strachu.html

    OdpowiedzUsuń
  18. przerażjące zwłaszcza dzieci , kobiety z małymi dziećmi kiedy wiemy że oni wszyscy trafili do bełżca -o godzine drogi od lublina. pomimo największego koszmaru życie musi toczyć się normalnie na ile można , nadzieja istnieje do końca, wtedy nikt z nich w najgorszych snach nie przypuszczał jaki czeka ich los.

    OdpowiedzUsuń
  19. Amazing people and photographs

    OdpowiedzUsuń