Tam, gdzie rosną poziomki
Boję się pisać o tej książce. Boję się, bo jest podobna do utworu pisanego przez jej bohaterkę: „Miała wrażenie, jakby jej opowieść stanowiła delikatną pajęczynę wymagającą najwyższej ostrożności” *. Boję się, że niezdarnie uszkodzę pastelową sieć, próbując nazywać słowami to, co jest po prostu zbyt ładne, by ubierać w wyrazy.
Punktem wyjścia „Niech wieje dobry wiatr” jest spotkanie dwóch kobiet. Veronika postanawia zamieszkać w szwedzkiej wiosce na odludziu, aby dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach. Chce także w ciszy i spokoju pracować nad kolejną powieścią. Przypadkowo nawiązuje kontakt z mieszkającą obok Astrid, samotną, ekscentryczną staruszką, nazywaną przez lokalną społeczność „wiedźmą”.
Wydawałoby się, że z tej znajomości nie wyniknie nic ciekawego. Na pierwszy rzut oka między kobietami zieje przepaść. Różny wiek, wykształcenie, zainteresowania. Jednakże są też podobieństwa, które sprawią, że powstanie między nimi silna więź. Astrid i Veronikę cechuje wielka wrażliwość, obydwie doświadczyły goryczy utraty, obydwie kryją w sobie psychiczne blizny. Rozmawiając ze sobą, wspólnie spędzając czas, oczyszczają się z tłumionych przez całe lata lęków i złych wspomnień. To bardzo znacząca, bezinteresowna przyjaźń, która zmieni je na zawsze. „Najkrótsze muśnięcie miłości może nas wzmocnić na całe życie.” **
Linda Olsson jest uważnym kronikarzem ludzkich uczuć, o których mówi z taktem i delikatnością. Nawet temat tak trudny jak przemoc seksualna wobec dziecka zostaje podjęty z ogromnym wyczuciem, za pomocą oszczędnych, przejmujących środków wyrazu. Jednocześnie na przykładzie losów Astrid autorka pokazuje, że konsekwencje determinują losy ofiary w sposób tragiczny.
Pisarka ukazuje bohaterów bez osądzania, nie potępiając ich uczynków. Wytwarza dziwną więź między Astrid i Veroniką a czytelnikiem, opartą na zrozumieniu i empatii. Nie jestem w stanie uznać Astrid za zbrodniarkę, choć rozumując racjonalnie tak właśnie można odebrać jej postać.
Już dawno nie czytałam książki, w której przyroda odgrywałaby tak znaczącą rolę. Odmalowana niezwykle subtelnie, w konwencji poetycko-baśniowej, solidarnie współgra z przeżyciami bohaterów: „Brzozy, zaledwie w kilka dni, od czystego bladego fioletu poprzez nieśmiałą zieleń przeszły w letnią bujność, a delikatne dzwoneczki zasnuły łąki drżącą powłoką fioletu. Zakwitły drzewa czeremchy, przez kilka intensywnych dni napełniały zapachem powietrze, a potem ich płatki opadły jak śnieg.” *** Linda Olsson jest mistrzynią w kreśleniu słowami lirycznych pejzaży. Odnosiłam wrażenie, że w tych opisach jest nie tylko zachwyt, ale też i nuta nostalgii za szwedzkim krajobrazem, gdyż pisarka obecnie mieszka w Nowej Zelandii.
Bardzo szczególną rolę w powieści odgrywają poziomki. Być może autorka nawiązuje do filmu Bergmana. Profesor Borg w „Tam, gdzie rosną poziomki" też dokonał rozrachunku z własnym życiem, też cierpiał z powodu samotności. Poziomki pojawiają się w książce Olsson wielokrotnie, towarzyszą Astrid w najważniejszych momentach jej życia.
Duże znaczenie autorka przypisuje także muzyce. Podobnie jak w „Cudzoziemce” Marii Kuncewiczowej motywem przewodnim jest utwór Brahmsa, tym razem część druga trzeciej sonaty d-moll na skrzypce i fortepian. Piękno muzyki zostaje oddane w sposób bardzo sugestywny, a chwytająca za serce melodia współgra idealnie z nastrojem opowieści.
Autorka jest Szwedką, ale swoją debiutancką powieść napisała po angielsku. Strona językowa powieści, przesycony poezją i melancholią styl, jest jej sporym atutem. Tytuł książki sprawił tłumaczom kłopot. Nie znam języka szwedzkiego, ale już wizualnie „ Nu vill jag sjunga dig milda sånger" [wielkie podziękowania dla M., autorki Szwedzkich reminiscencji za podanie poprawnego tłumaczenia] prezentuje się melodyjnie. W wersji angielskiej („Let Me Sing You Gentle Songs”) nie wywołuje już mojego entuzjazmu. W Stanach Zjednoczonych powieść wydano pod nijakim tytułem „Astrid and Veronika”. Polska wersja „Niech wieje dobry wiatr” niemile mnie zaskoczyła. To też fragment wiersza, który wystąpił w powieści, ale wers o piosenkach pojawiał się znacznie częściej i wydaje się, że był dla autorki ważniejszy. Łatwy optymizm polskiego tytułu do mnie nie przemawia.
Poetycki nastrój książki podkreślają liczne fragmenty wierszy, które zawsze najpierw podane są po szwedzku, a dopiero potem w tłumaczeniu. Tajemniczo i poetycko brzmią szwedzkie słowa, wywołują zaciekawienie i zachwyt, nawet jeśli ich nie rozumiemy. Zaskoczyło mnie to, że język szwedzki jest taki muzyczny.
W roku 2008 Linda Olsson wydała kolejną powieść, „Sonata for Miriam”, jej akcja toczy się miedzy innymi w Polsce. Kiedy ochłonę po emocjonalnym elektrowstrząsie, jakim była dla mnie lektura „Niech wieje dobry wiatr”, na pewno po nią sięgnę.
---
* Linda Olsson, "Niech wieje dobry wiatr", tłum. Urszula Szczepańska, G+J Gruner+Jahr Polska, Warszawa 2008, s. 21.
** Tamże, s. 204.
*** Tamże, s. 75.
Moja ocena: 5
P.S.
Punktem wyjścia „Niech wieje dobry wiatr” jest spotkanie dwóch kobiet. Veronika postanawia zamieszkać w szwedzkiej wiosce na odludziu, aby dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach. Chce także w ciszy i spokoju pracować nad kolejną powieścią. Przypadkowo nawiązuje kontakt z mieszkającą obok Astrid, samotną, ekscentryczną staruszką, nazywaną przez lokalną społeczność „wiedźmą”.
Wydawałoby się, że z tej znajomości nie wyniknie nic ciekawego. Na pierwszy rzut oka między kobietami zieje przepaść. Różny wiek, wykształcenie, zainteresowania. Jednakże są też podobieństwa, które sprawią, że powstanie między nimi silna więź. Astrid i Veronikę cechuje wielka wrażliwość, obydwie doświadczyły goryczy utraty, obydwie kryją w sobie psychiczne blizny. Rozmawiając ze sobą, wspólnie spędzając czas, oczyszczają się z tłumionych przez całe lata lęków i złych wspomnień. To bardzo znacząca, bezinteresowna przyjaźń, która zmieni je na zawsze. „Najkrótsze muśnięcie miłości może nas wzmocnić na całe życie.” **
Linda Olsson jest uważnym kronikarzem ludzkich uczuć, o których mówi z taktem i delikatnością. Nawet temat tak trudny jak przemoc seksualna wobec dziecka zostaje podjęty z ogromnym wyczuciem, za pomocą oszczędnych, przejmujących środków wyrazu. Jednocześnie na przykładzie losów Astrid autorka pokazuje, że konsekwencje determinują losy ofiary w sposób tragiczny.
Pisarka ukazuje bohaterów bez osądzania, nie potępiając ich uczynków. Wytwarza dziwną więź między Astrid i Veroniką a czytelnikiem, opartą na zrozumieniu i empatii. Nie jestem w stanie uznać Astrid za zbrodniarkę, choć rozumując racjonalnie tak właśnie można odebrać jej postać.
Już dawno nie czytałam książki, w której przyroda odgrywałaby tak znaczącą rolę. Odmalowana niezwykle subtelnie, w konwencji poetycko-baśniowej, solidarnie współgra z przeżyciami bohaterów: „Brzozy, zaledwie w kilka dni, od czystego bladego fioletu poprzez nieśmiałą zieleń przeszły w letnią bujność, a delikatne dzwoneczki zasnuły łąki drżącą powłoką fioletu. Zakwitły drzewa czeremchy, przez kilka intensywnych dni napełniały zapachem powietrze, a potem ich płatki opadły jak śnieg.” *** Linda Olsson jest mistrzynią w kreśleniu słowami lirycznych pejzaży. Odnosiłam wrażenie, że w tych opisach jest nie tylko zachwyt, ale też i nuta nostalgii za szwedzkim krajobrazem, gdyż pisarka obecnie mieszka w Nowej Zelandii.
Bardzo szczególną rolę w powieści odgrywają poziomki. Być może autorka nawiązuje do filmu Bergmana. Profesor Borg w „Tam, gdzie rosną poziomki" też dokonał rozrachunku z własnym życiem, też cierpiał z powodu samotności. Poziomki pojawiają się w książce Olsson wielokrotnie, towarzyszą Astrid w najważniejszych momentach jej życia.
Duże znaczenie autorka przypisuje także muzyce. Podobnie jak w „Cudzoziemce” Marii Kuncewiczowej motywem przewodnim jest utwór Brahmsa, tym razem część druga trzeciej sonaty d-moll na skrzypce i fortepian. Piękno muzyki zostaje oddane w sposób bardzo sugestywny, a chwytająca za serce melodia współgra idealnie z nastrojem opowieści.
Autorka jest Szwedką, ale swoją debiutancką powieść napisała po angielsku. Strona językowa powieści, przesycony poezją i melancholią styl, jest jej sporym atutem. Tytuł książki sprawił tłumaczom kłopot. Nie znam języka szwedzkiego, ale już wizualnie „ Nu vill jag sjunga dig milda sånger" [wielkie podziękowania dla M., autorki Szwedzkich reminiscencji za podanie poprawnego tłumaczenia] prezentuje się melodyjnie. W wersji angielskiej („Let Me Sing You Gentle Songs”) nie wywołuje już mojego entuzjazmu. W Stanach Zjednoczonych powieść wydano pod nijakim tytułem „Astrid and Veronika”. Polska wersja „Niech wieje dobry wiatr” niemile mnie zaskoczyła. To też fragment wiersza, który wystąpił w powieści, ale wers o piosenkach pojawiał się znacznie częściej i wydaje się, że był dla autorki ważniejszy. Łatwy optymizm polskiego tytułu do mnie nie przemawia.
Poetycki nastrój książki podkreślają liczne fragmenty wierszy, które zawsze najpierw podane są po szwedzku, a dopiero potem w tłumaczeniu. Tajemniczo i poetycko brzmią szwedzkie słowa, wywołują zaciekawienie i zachwyt, nawet jeśli ich nie rozumiemy. Zaskoczyło mnie to, że język szwedzki jest taki muzyczny.
W roku 2008 Linda Olsson wydała kolejną powieść, „Sonata for Miriam”, jej akcja toczy się miedzy innymi w Polsce. Kiedy ochłonę po emocjonalnym elektrowstrząsie, jakim była dla mnie lektura „Niech wieje dobry wiatr”, na pewno po nią sięgnę.
---
* Linda Olsson, "Niech wieje dobry wiatr", tłum. Urszula Szczepańska, G+J Gruner+Jahr Polska, Warszawa 2008, s. 21.
** Tamże, s. 204.
*** Tamże, s. 75.
Moja ocena: 5
P.S.
Filmik, w którym Linda Olsson mówi o swojej powieści (pomimo fińskich napisów po angielsku).
Zaczarowałaś mnie, Lirael... i na mnie przelałaś niteczki swojego elektrowstrząsu, jakiego doznałaś, czytając powieść Lindy Olsson. Dziękuję za przecudną recenzję - już kolejną, bo poprzednie wprawiały mnie w podobny stan lekkiego oszołomienia, wywołując pragnienie, by pędzić po omawianą książkę. Gratuluję. :)
OdpowiedzUsuńCudownie napisana recenzja :) Gdyby książka stała na mojej półce, już chciałabym zacząć ją czytać.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest doskonała, Twoja rekomendacja również :)
OdpowiedzUsuńhej,
OdpowiedzUsuńb ladnie napisalas o jednej z moich ulubionych ksiazek - sadzac z cytatów tlumaczenie bylo dobre(sama czytalam tlumaczenie czyli po szwedzku i brzmialo jakby mniej poetycznie). jezeli sie nie pogniewasz, to skoryguje tylko szwedzki tytul: "Nu vill jag sjunga dig milda sånger", kt bliski angielskiemu. zacytowany przez ciebie tytul j po norwesku i to j kalka angielskiego.
to j rzeczywiscie b piekna ksiazka o przyjazni i o splatanych ludzkich losach - b ladnie ja zrecenzowalas. natomiast "sonata dla miriam" byla duzo slabsza. czekalam na "sonate" niecierpliwie i najpierw sie ucieszylam, poniewaz pojawialy sie w niej mój macierzysty krakow oraz mój ulubiony watek zydowski(kt tez j delikatnie zarysowany w "niech"(nota bene fatalne tlumaczenie tytulu!). no i niestety rozczarowalam sie bardzo. wymienilam nawet z pisarka pare maili, poniewaz znalazlam bledy rzeczowe w opisie krakowa oraz zycia w PL. moze sie niepotrzebnie czepiam, ale uwazam, ze jak ktos juz sie decyduje operowac detalem, to niech najpierw sprawdzi. zreszta pewne rzeczy sa chyba nie do oddania - bo jak olsson opisuje zycie przedwojennej inteligencji w krakowie, to ja wyczuwam falsz, choc rzecz jasna wtedy nie zylam. ale wiem jakie kwiaty rosna w podkrakowskich ogrodkach,a jakie w SE i zauwazam, ze linda wsadza do polskiego wazonu te szwedzkie. ale pomijajac te jej podkniecia, to w ogole historia opisana w drugiej ksiazce nie calkiem kupy sie trzyma. tak jak pierwsze ksiazka j bezpretensjonalna, to w drugiej pani olsson "przefajnowala" - w mojje opinii. czekam z niecierpliwoscia, ze ktos inny zrecenzuje "sonate dla miriam" i wtedy bede skonfrontowac moja opinie.
a teraz ide cos zjesc, zeby zdazyc do biblioteki pzred zamknieciem. wyobraz sobie, ze czekka tam na mnie polecony pzrez ciebie "placuszek ziemniaczany", na zcytanie ktorego nie moge sie juz doczekac. polecilam go tez spotkanej w sztokholmie kobietce...
pozdr \ m
Wydaje mi się, że pajęcza sieć pozostała delikatna, nienaderwana, a nawet krucho-zniewalająca. Dzięki - bardzo mnie zaintrygowało. Sporo cennych informacji. I tylko jedno zmartwienie: kolejna rzecz, którą bardzo bym chciała znać (żeby tylko znaleźć czas). "Najkrótsze muśnięcie miłości może nas wzmocnić na całe życie." Co za zdanie. A kuszą mnie również te treści nieprzesłodzone, co to -Twoim zdaniem- nie współbrzmią z tytułem. Pa:)
OdpowiedzUsuńDodam tu swoje trzy grosze na temat poziomek. W Szwecji poziomki sa nie tylko owocem podobnym do truskawki i dosc rzadko wystepujacym w naturze ale sa tez czyms magicznym i symbolicznym. Smultronstället (miejsce gdzie rosna poziomki) to takze okreslenie miejsc magicznych i wyjatkowych, z ktorymi zwiazane sa jakies przezycia i wyjatkowe wspomnienia.
OdpowiedzUsuńbookfa
~Jolanta
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę z tego Twojego "zaczarowania", a także z tego, że jesteś! Mam nadzieję, że powieść wkrótce przeczytasz. Dziękuję Ci za uznanie!
~Tucha
Twoje ciepłe słowa bardzo mnie ucieszyły. Ale to zasługa tej niesamowitej powieści, nie moja.
~Nutta
Miło mi,że u Ciebie reakcje były podobne.
~ M.
Ogromnie uradowała mnie informacja, że Ty też jesteś fanką Lindy Olsson! Polska tłumaczka spisała się moim zdaniem dość dobrze. "Sonatę dla Miriam" przeczytam na pewno, ogromnie ciekawa jestem, czy nasze wrażenia będą podobne. Niecierpliwie czekam na Twoją "plackową" recenzję! :)
~ren-tamaryszek
Dziękuję Ci! Ja też uskarżam się na brak czasu, co przy nieustannie wydłużającej się liście książek do przeczytania jest frustrujące. Nie mam pewności, czy pajęczyna nie została uszkodzona, ale cieszę się, że kilka osób zachęciłam do sięgnięcia po tę powieść.
~bookfa
Ależ mnie zachwyciła Twoja wzmianka o poziomkach! Nie ukrywam, że miałam takie przeczucie. Zmartwiło mnie to, że w żadnym spośród słowników symboli, jakie posiadam (mam na tym punkcie bzika) nie znalazłam ani słowa o poziomkach :( Muszę się wgryźć w mitologię skandynawską.
Jak sie mieszka dostatecznie dlugo to sie wie ;D Nie czytalam tej powiesci ale jestem ciekawa czy po tym co Ci napisalam widzisz motyw poziomkowy w innym swietle?
OdpowiedzUsuńbookfa
Lirael, nie masz pojęcia, jak się cieszę, że jesteś! :-D Życzę miłego tygodnia.
OdpowiedzUsuń~bookfa
OdpowiedzUsuńPoziomkowa polana jest bardzo ważnym miejscem w "Niech wieje dobry wiatr", kojarzy się z miłością i śmiercią. To odwołanie do skandynawskiej mitologii pogłębia baśniowy wymiar powieści.
Wiesz, teraz obsesyjnie się zastanawiam, czy poziomki nie pojawiły się też w "Krystynie córce Lavransa" Undset. Przepadam za tą książką!
W każdym razie czytając książki skandynawskich autorów będę poszukiwać poziomkowych odwołań :)
~Jolanta
:D
Ja też życzę Ci udanego nowego tygodnia!
I ja się dołączam do zachwytów na Twą recenzją... Delikatna... poziomkowa chciałoby się rzec...
OdpowiedzUsuńWięc poziomkowo mówię "Dobranoc", bo zaraz idę się szykować do snu i tylko jeszcze musnę po drodze okładkę "Niech wieje dobry wiatr", którą kupiłam pod wpływem dziwnego impulsu i która czeka na swoją kolej...
Pozdrawiam gorąco...
~marpil
OdpowiedzUsuńPrzesyłam podziękowania i moc poziomkowych pozdrowień! :)
Co do książki Olsson to mam nadzieję, że w Twoim przypadku przeczucie okaże się słuszne.
W końcu sobie zamówiłam! Ciężko się szuka na Twoim blogu - pomyśl o tym:)
OdpowiedzUsuń~ naczynie_gliniane
OdpowiedzUsuńMyślę, że indeksowanie wszystkich książek i autorów zajęłoby bardzo dużo miejsca, a nie ma go i tak za dużo:) Jest od początku "Mój blogowy indeks", gdzie można dotrzeć do książki np. odwołując się do kraju, z którego pochodzi autor.
Ciekawa jestem, czy książka Ci się spodoba.
Hey! Would you mind if I share your blog with my
OdpowiedzUsuńtwitter group? There's a lot of people that I think would really appreciate your content.
Please let me know. Thank you
Check out my homepage : your Domain name
Attractive portion of content. I simply stumbled
OdpowiedzUsuńupon your web site and in accession capital to claim that I get actually loved account your weblog
posts. Anyway I will be subscribing on
your feeds and even I success you get entry to persistently
rapidly.
My homepage :: bluemoonfiberarts.com
Hey there, You've done an excellent job. I’ll
OdpowiedzUsuńcertainly digg it and personally recommend to my friends. I am sure they will be benefited from this site.
Feel free to surf my website : framedreality.com
I appreciate, cause I found just what I was looking for.
OdpowiedzUsuńYou have ended my 4 day long hunt! God
Bless you man. Have a nice day. Bye
Here is my web page :: http://www.gloriouslinks.com
whoah this blog is great i love reading your articles.
OdpowiedzUsuńKeep up the
good work! You know, lots of people are looking around for this info, you can
aid them greatly.
My site Sipo.Co.preview.gearhost.com