30 marca 2010

"Książki i ludzie: rozmowy Barbary N. Łopieńskiej"

Dyszała woda spod zielonych pleśni, czyli wyznania czytelników

Dzięki szczodrości Paren spełniło się moje wielkie marzenie. Na zbiór wywiadów Barbary N. Łopieńskiej bezskutecznie polowałam przez kilka lat. Paczuszka, która błyskawicznie przebyła kilkaset kilometrów, sprawiła mi ogromną radość. Tym większą, że książka okazała się jeszcze lepsza, niż przypuszczałam!

"Książki i ludzie" to zapis rozmów przeprowadzonych z wybitnymi intelektualistami na temat ich księgozbiorów. Autorka rozmawia z nimi z szacunkiem, a jednocześnie bez onieśmielenia i z poczuciem humoru. Niestety, zdecydowana większość rozmówców Łopieńskiej już nie żyje. W roku 2004 zmarła również autorka książki. Kilka dni przed śmiercią zgodziła się przeprowadzić dla Gazety Wyborczej cykl wywiadów o tym, co zmieniło się w życiu polskich kobiet po roku 1989. Szkoda, że projekt nie został zrealizowany.

Domowe biblioteki, które odwiedzamy w "Książkach i ludziach", są wizualnie bardzo zróżnicowane. Począwszy od gigantycznych stert piętrzących się złowieszczo nawet w łazience (pierwsza reakcja Łopieńskiej na widok mieszkania Marii Janion: "O Matko Boska!"[1]), aż po pedantycznie usystematyzowaną kolekcję Janusza Tazbira.

Podziwiając ogrom niektórych kolekcji pamiętajmy o tym, że większość interlokutorów ma za sobą doświadczenie utraty rodzinnego księgozbioru w czasie drugiej wojny światowej. Wzruszające są fragmenty o książkowym exodusie, o dramatycznych próbach ocalenia gromadzonych przez wiele lat tomów z pożogi. Oglądane przez nas biblioteki odradzały się niczym Feniks z popiołów, na przekór historii.

Z wywiadów wynika, że czytanie pomaga odnaleźć się w trudnych chwilach, pozwala ocalić zagrożone człowieczeństwo, o czym opowiada na przykład Jacek Kuroń, odwołując się do swoich więziennych doświadczeń. Literatura pozwala też przetrwać osobiste trzęsienia ziemi i podnieść się po największej tragedii. Dowodem na to są bardzo osobiste wyznania Zofii Chądzyńskiej. Miłość do książek cementuje związki, co obrazują trzy urocze pary zaprezentowane przez Łopieńską.

Jestem bardzo wdzięczna Barbarze Łopieńskiej za możliwość bliskiego spotkania z ludźmi, których ogromnie podziwiam. Szkoda, że typ intelektualisty, jaki reprezentują, jest obecnie gatunkiem zagrożonym wyginięciem. Ludzie mądrzy, prawi, wszechstronni (na przykład Gustaw Holoubek wypowiada się o literaturze ze swadą profesora polonistyki), światli, o licznych pasjach i zainteresowaniach, znający wiele języków obcych. Przykładowo Zygmunt Kubiak czytał po angielsku, francusku, włosku, grecku, nowogrecku, łacinie, a ze słownikiem po niemiecku.

Drażliwym tematem okazało się pożyczanie książek. Wielu rozmówców Łopieńskiej wzdragało się na myśl o udostępnieniu swojego księgozbioru komukolwiek w obawie przed utratą ukochanych pozycji. Ciekawym wyjątkiem okazał się profesor mikrobiologii W. J. Kunicki-Goldfinger, który podkreślał brak przywiązania do księgozbioru: „Mam zupełnie obojętny stosunek do książek. Traktuję je tak samo jak skarpetki”[2].

Niektórzy hojnie obdarzają swoimi zbiorami biblioteki, inni z kolei otwarcie mówią, że nie planują tego czynić. Rozmówcy Łopieńskiej poruszają też kwestię książek nielubianych. Niekiedy wywołują one iście zbrodnicze instynkty. Profesor Jerzy Jedlicki skazuje je na zsyłkę do piwnicy, natomiast Andrzej Osęka pali w piecu "wyuzdaną grafomanię"[3].

W wywiadach znajdujemy też szczyptę sensacji. Jacek Kuroń przyznaje się do tego, że napisał 5-6 kryminałów pod nazwiskiem znanego twórcy tego gatunku. Uczynił to dla pieniędzy, ale w pewnym momencie zauważył, iż zaczęło go to bawić. Przyznał się też otwarcie do kopiowania maniery pisarskiej Hemingway'a. Niestety, zobowiązał się przysięgą, że nawet po śmierci tego twórcy nie zdradzi jego nazwiska. Oczywiście zachodzę w głowę, kto to mógł być. Kolejna ciekawostka: Czesław Apiecionek stwierdził, iż w książce opublikowanej w roku 1939 przez Gebethnera znajduje się informacja, iż wydawnictwo szykuje na gwiazdkę niespodziankę: drugi tom „Szatana z siódmej klasy” pod tytułem ”Drugie wakacje Szatana”. Sprawa jest tajemnicza, bo książka musiała być wówczas już gotowa. Ślad po niej zaginął i do tej pory losy manuskryptu są nieznane. Życzę Czesławowi Apiecionkowi, aby udało mu się rozwikłać tę zagadkę, co jest jego marzeniem.

Kolejne ciekawe zagadnienie to tempo wzrostu książkowych kolekcji. Wydaje się, iż przodują tu państwo Turowiczowie: "Nasz przyrost naturalny to co najmniej jedna książka dziennie"[4]. Paweł Hertz znajduje się na przeciwległym biegunie: "Nie kupuję w ogóle żadnych książek, bo już je mam"[5]. Jego zdaniem podstawę stanowi klasyka i nie czuje potrzeby posiadania czegokolwiek więcej. Skoro mowa o klasyce. Trzy nazwiska powtarzające się najczęściej i wywołujące krańcowo różne reakcje to Mann, Proust i Dostojewski. W dziedzinie literatury polskiej – Mickiewicz i Sienkiewicz.

Miło jest obserwować u wybitnych ludzi niepokojące objawy, które miłośnicy książek tak dobrze znają z autopsji. „Starodruki najlepiej pachną” oświadcza z zachwytem Jerzy Tazbir [6]. Jerzy Turowicz wyznaje: "Wchodzę do księgarni po jakąś książkę i nawet jeśli jej nie znajduję, wychodzę z trzema innymi”[7]. Maria Janion w pociągu do Gdańska przeżywa katusze , powstrzymując się od odczytania współpasażerom fragmentu "Grażyny", który poraził ją swoją urodą: "Dyszała woda spod zielonych pleśni"[8]. Chyba większość miłośników literatury ma na swoim koncie takie epizody.

Dzisiaj książka jest już w drodze powrotnej do Paren. Nie ukrywam, czuję się prawie tak, jakbym pożegnała na dworcu przyjaciela. Szczęśliwcom, którym kiedyś uda się zdobyć ten zbiór wywiadów, życzę owocnego myszkowania po bibliotekach rozmówców Barbary N. Łopieńskiej.

---
[1]"Książki i ludzie: rozmowy Barbary N. Łopieńskiej", wyd. Twój Styl, 1998, s.7.
[2] Tamże, s.89.
[3] Tamże, s. 79.
[4] Tamże, s. 236.
[5] Tamże, s. 17.
[6] Tamże, s.27.
[7] Tamże, s.236.
[8] Tamże, s.8.

Moja ocena: 6

P.S.
Ciekawe literackie tropy znalezione w wywiadach, którymi planuję ochoczo podążyć:
Italo Calvino, Niewidzialne miasta
George D. Painter, Marcel Proust
Maria Rzepińska, Historia koloru
Joanna Pollakówna, Myśląc o obrazach
Johannes Urzidil, Miedzioryt ze słoniem
Stanisław Lam, Książka wytworna
Magdalena Jonca, Sierota w literaturze polskiej dla dzieci w XIX wieku

Barbara N. Łopieńska

18 komentarzy:

  1. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
    Cuuuuuuuudownie :)
    Jest ta książka w mojej bibliotece!!!
    Zachęciłaś mnie ogromnie...
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie też jest! :) No to już wiadomo jaka będzie kolejna wypożyczona przeze mnie książka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mnie zachęciłaś tą notką. Chętnie przeczytam tę książkę, ale obawiam się, że zażenuje mnie inteligencja tak wielkich ludzi, ich oczytanie i znajomość literatury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lirael, Lirael, czytałam z dreszczem podniecenia i ekstazy pełzającym mi wytrwale po plecach tudzież po duszy,a może raczej w odwrotnej kolejności. To musi być niezwykła książka, a napisałaś o niej tak wspaniałą refleksję, że już zapałałam żądzą przeczytania tej perełki. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna rzecz! Czytając Twój tekst, buzia mi się uśmiechała:)

    Jeśli będziesz miała okazję, przeczytaj książkę "Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" Mary Ann Shaffer i Annie Barrows - tu także bohaterowie kochają książki. Akcja dzieje się po II w. św., a powieść napisano w listach.

    Jeszcze co do rozstawania się z księgozbiorem i pożyczania, jeszcze na studiach wydawało mi się, że mogę oddać wszystko tylko nie swoje książki. Po studiach stwierdziłam jednak, że nie chcę, żeby rzeczy (nawet najukochańsze) mnie ograniczały. I sprzedałam swoje piękne kolekcje, żeby sobie udowodnić, że nic mnie związać nie może. I powiem Ci, że poczułam się wolna:) Teraz znów zbieram:P

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam tę książkę wielokrotnie, na łóżku, w wannie, przy stole, wybierając wywiady zależnie od nastroju a czasem na chybił trafił, jest cudna! Budujące, jakie znaczenie może mieć dla człowieka trochę papieru i farby drukarskiej, ile może zmienić w jego życiu.

    OdpowiedzUsuń
  7. z koniecznoscia posiadania mann'a zgadzam sie - musze przeczytac "buddenbrooków" raz na rok

    co do stosunku do papierowego wydania ksiazek zmienilam diametralnie zachowanie. jako dziecko tresowana bylam, zeby myc rece pzred kazdym zetknieciem z ksiazka i chyba najgorszym pzrestepstwem bylo nienaumyslne zrobienie oslego rogu. juz nie mówie o zasmarowaniu ksiazki jedzeniem(a czytalam caly czas, takze jedzac). kiedys przeczytalam wspaniala ksiazke amerykanskiej milosnicy ksiazkowej - i okazalo sie, ze ona smaruje na marginesach i nie tylko, zamieszczajac swoje komentarze do czytanego tekstu. zaznacza interesujace fragmenty pzrez zaginanie rogów. zostawia dyzurne ksiazki w lazience. no i dotarlo do mnie, iz moja ksiazka j dla mnie i moge zniej korzystac w sposob dla mnnie najlepszy! od tej pory robie podkreslenia w tekscie. poza tym mam szynszyle, kt b lubia ksiazki - wiec nie ma sily, zeby wszytski ochronic. kochaja zwlaszcza goethego drukowanego gotykiem...

    a w ogóle to swietna recenzja! :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. no zalamie sie - napisalam komentarz, kt mi buba wessala i zjadla...

    noch einmal:

    1. swietna recenzja!

    2. mann'a trzeba miec w domu koniecznie. czytam "buddenbrooków" raz na rok

    3. mój stosunek do ksiazek ewoluowal z czasem. jako dziecko terroryzowana bylam wiecznym myciem rak, zanim dotknelam ksiazki. nie bylo wiekszego grzechu niz osle ucho czy nie daj boze, slady konsumpcji8a czytalam tazke przy jedzeniu). jakis czas temu przeczytalam o amerykanskiej rodzinie, kt kochala ksiazki i robila notatki na mrginesie, to byl dla mnie wstrzas. ale od tego zcasu smaruje w swoich ksiazkach, a jak nie mam zakladki, to zaznaczam przez zagiecie rogu. poza tym od lat mam szynszyle, kt sa wielkimi milosnikami ksiazek - zwlaszcza smakuje im goethe drukowany gotykiem...

    OdpowiedzUsuń
  9. przepraszam za podwójny wpis - wlasnie widze, ze sie ten pierwszy odnalazl. przysiegam, ze pzred chwila go tu nie bylo!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Poluję na tę książkę od lat. Pamiętam, że gdy się ukazała, przeczytałam zachęcająca recenzję w Polityce i ... nie kupiłam. W bibliotece nie ma i poluję na Allegro. Nie ma , nie ma. Niestety:(((

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpisuję na listę "do przeczytania" ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytałam tę książkę w liceum. Świetna, naprawdę świetna rzecz. Ja należę do czytelników zaborczych i trudno mi rozstawać się z książkami, dlatego pamiętam jakie wrażenie wywarł na mnie fakt, że nie którzy rozstają się z książkami bez żalu. Uff...też bym tak chciała :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaraz po Świętach wyślę wici i tropić będę aż nie znajdę. Lubię takie smaczki, rozmowy na tematy, które znam z autopsji - dostrzega się wówczas każde podobieństwo czy rozbieżność z własnym doświadczeniem.
    Otóż Profesor Mikrobiolog brzmi przekonująco - ale wszystko zależy od tego, jak traktuje swoje skarpetki. Jeśli o nie dba, nie gubi, uśmiecha się do nich i zagadnie czasami, lubi dotknąć... i ponarzekać na przekleństwo urodzaju... to jest mi jak brat. Książki nie są dla mnie fetyszami. Właściwie (już przeczytane) mogłyby zniknąć (krążą nieustannie po znajomych). Ale sama ich z domu nie wypędzę. Miejsca czasem brak na półkach. Lubię kupować, posiadać nie muszę. A te korytarze z książkowych murów w mieszkaniu prof. Janion i u państwa Turowiczów... za trudne do wytrzymania.
    Ciekawy temat poruszyłaś. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam nadzieje, ze na nia trafie;) Czasem sie zastanawiam czym jest dla mnie ksiazka i dochodze do wniosku, ze narkotykiem. Jak nie czytam to jestem na glodzie;D

    OdpowiedzUsuń
  15. ~Tucha
    Ogromnie się cieszę, że książka Cię zainteresowała i życzę jak najszybszego zdobycia jej w bibliotece!

    ~izusr
    Jeśli masz możliwość, wypożycz koniecznie.Będę trzymać kciuki, żeby Ci się spodobała :)

    ~Aspartate
    Ja też wobec tych gigantów intelektu czułam się maleńka, ale mimo wszystko warto, tym bardziej, że autorka pokazuje ich nie na klęczkach. Zamiast "od kuchni" bardziej pasuje tu określenie "od biblioteki" :)

    ~Jolanta
    Żądza jak najbardziej uzasadniona :) Życzę rychłego jej zaspokojenia. A za dreszcze przepraszam :)
    Dziękuję Ci Jolu za ciepłe słowa!

    ~naczynie_gliniane
    Miło mi, że wywołałam Twój uśmiech i zgadzam się, że książka jest świetna. Podziwiam Twoją śmiałą decyzję ograniczenia biblioteczki domowej. Ja jestem książkowym chomikiem. Cóż, teraz masz miejsce na gromadzenie kolejnych tomów. :) "Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" czytałam i zrecenzowałam. Muszę przyznać, że w czasie lektury "Książek i ludzi" kilkakrotnie myślałam właśnie o tej powieści, zwłaszcza watki okupacyjne i powojenne budziły skojarzenia.

    ~Anonimowy
    Bardzo zazdroszczę Ci możliwości delektowania się tą lekturą w tak urozmaiconej scenerii. :) A sądziłam, że czytanie w wannie to wyłącznie moja specjalność! Moim zdaniem tę książkę powinno się czytać dokładnie tak jak przedstawiłaś/przedstawiłeś.

    ~blog sygrydy dumnej
    Nie ma najmniejszego problemu, Twoje komentarze są zawsze mile widziane, w każdych ilościach:) Ja jeszcze nie czytałam "Buddenbrooków", pamiętam natomiast serial. Czytałam "Czarodziejską górę", czuję, że powinnam kiedyś do tej powieści powrócić. Nie robię w książkach notatek, używam w tym celu malutkich samoprzylepnych karteczek, które w moim przypadku sprawdzają się idealnie. Szynszylowa pasja dla Goethego drukowanego gotykiem zafascynowała mnie! Nasza jamniczka ma na swoim koncie częściową konsumpcję słownika włosko-polskiego. Zauważ, że też wykazała zainteresowania lingwistyczne! Na szczęście był to epizod szczenięcy, teraz miedzy nią a stertami książek występuje pokojowa koegzystencja.

    ~be.el
    Życzę Ci udanych łowów. Obawiam się, że na Allegro książka może osiągać astronomiczną sumę. Zastanawiam się nad kontaktem z wydawnictwem Twój Styl w kwestii ewentualnego wznowienia. Kupiłabym na pewno.

    ~czytanki.anki
    Decyzję popieram w całej rozciągłości :)

    ~the_book
    Ja mam taki sam problem. Rozstania na zawsze z książkami nie są dla mnie łatwe.

    ~tamaryszek
    Skarpetki też mnie lekko zbulwersowały:) Miłym akcentem było natomiast wyznanie mikrobiologa, że przywiązany jest nie do książek, lecz do swojej żony:) Te korytarze rzeczywiście prezentują się niepokojąco.Podobnie jak Ty chętnie pożyczam. Książkowy fetyszyzm również mnie irytuje. Co ciekawe często występuje u osób, które posiadanych zbiorów w ogóle nie czytają, tylko nimi epatują.

    ~bookfa
    Witaj w klubie silnie uzależnionych! :) U mnie dokładnie tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  16. Lirael :) Dzięki Tobie już pochłonęłam tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie do zdo- by- cia! Wklepuję codziennie od kilku miesięcy i nic. Ale przynajmniej mam na co czekać. A z recenzji widać, że warto. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. ~ Tucha
    Cieszę się, że zachęciłam Cię do lektury. :)

    ~ ksiazkowiec
    Wiem, co czujesz, bo polowałam na tę książkę kilka lat. Dzięki uprzejmości wspaniałej osoby, która zaryzykowała i przesłała mi z drugiego końca Polski egzemplarz biblioteczny miałam okazję ją przeczytać. Trzymam kciuki, żeby Twoje marzenie też się spełniło!

    OdpowiedzUsuń