8 kwietnia 2010

Internetowa Plaża Muszli - odcinek trzeci

Jeśli nie macie jeszcze planów na najbliższy weekend, rozważcie udział w czytelniczym maratonie Dewey’s 24-Hour Read-a-thon.
Początek: 10 kwietnia. Czas trwania: dwadzieścia cztery godziny, spanie dozwolone. Należy czytać książki, umieszczać posty na swoich książkowych blogach, uczestniczyć w mini-wyzwaniach i odwiedzać blogi innych moli książkowych.
Ku mojemu zdziwieniu akcja cieszy się sporym zainteresowaniem, aktualnie na liście jest 287 zdeklarowanych uczestników.
Osoby zainteresowane odsyłam do FAQ.
Bardzo ciekawi mnie reakcja rodzin czytelniczych maratończyków. Nie liczyłabym na szczególny entuzjazm!
***
Jeśli zastanawiacie się, jaką książkę najbardziej ceni Wasz ulubiony autor, zerknijcie proszę na tę listę.
Wytypowanie jednej jedynej książki nie było zapewne zadaniem łatwym. W każdym razie ja na pewno miałabym z tym poważny problem.
***
Jeśli przeżywacie kłopoty sercowe, warto poprosić o radę eksperta. Klub Julii w Weronie udziela wsparcia zakochanym i odpowiada na listy czytelników. Jego szefem jest emerytowany piekarz, pan Giulio Tamassia.
Ludzie autentycznie wysyłają listy do bohaterki tragedii Szekspira. Wydano nawet ich wersję książkową: "Letters to Juliet: Celebrating Shakespeare's Greatest Heroine, the Magical City of Verona, and the Power of Love!"
***
A teraz coś dla miłośników Jane Austen. W wolnej chwili w formie quizu przekonajcie się, którą bohaterką angielskiej powieściopisarki jesteście naprawdę.
Oto mój rezultat:
***
Nie czytałam książki Elizabeth Gilbert "Jedz, módl się i kochaj". Zauważyłam, że wśród moich znajomych wywołała krańcowo różne reakcje: od znudzenia i uszczypliwiej krytyki po czysty zachwyt.
Fanów tej pozycji na pewno ucieszy wiadomość o adaptacji filmowej z Julią Roberts w roli głównej.

12 komentarzy:

  1. Dzięki za garść ciekawych informacji:) Już lecę zobaczyć ten quiz:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysł z maratonem ciekawy choć nie lubię czytania na czas. Więc sama bym się nie zgłosiła. Niby ograniczeń nie ma ale wiadomo, że każdy chce zabłysnąć.
    Jeśli chodzi o książkę "Jedz, módl się i kochaj"... dla mnie totalna porażka. Wynudziłam się strasznie, porzuciłam przed połową i nie mam najmniejszej ochoty do niej wrócić. Ale film chętnie obejrze z powodu mojej miłości do Javiera Bardema. Ten facet przekona mnie do wszystkiego :-).
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, ciekawe, kim ja jestem... ze swoim roztrzepaniem i skłonnościami do nagłej euforii, po której często następuje równie nagłe zderzenie z zimnym prysznicem rzeczywistości. ;-))
    Nie czytałam "jedzenia, modlenia się i kochania" ;-), ale jakoś intuicyjnie nie ciągnie mnie do tego tytułu. A dziś w moje ręce trafi "Niech wieje dobry wiatr". Już otrzymałam sygnał od kuriera. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pierwsza książka Gilbert mi się podobała, teraz czytam drugą i niestety nie jest już tak ciekawie... :( Ale na film pójdę, choć znając moje podejście do ekranizacji książek może być różnie z wrażeniami.... pozdrawiam ciepło:)

    OdpowiedzUsuń
  5. witaj elinor - ja zostalam marianne dashwood! fajna zabawa, choc nie wszystkie opcje sa dostosowane do wspólczesnosci. NIKT nie móglby mnie posadzic o: "play the pianoforte beautifully. To boot, your singing voice is captivating."

    mam pytanie: czy w nagrode za rozwiazanie quiz'u zostane skontaktowana z przynaleznym mi partnerem romansowym??

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem fanką Internetowej Plaży Muszli - absolutnie!!!
    Złowiłam się na test Austen-owski... Może być: Elinor Dashwood (=Emma Thompson). Taka znów praktyczna nie jestem, ale test - święta sprawa. Tylko pytanie o relacje rodzinne było naprawdę jak z "Rejsu" - ten-den-cyj-ne.
    Oczywiście: nigdy żadnych maratonów!
    Mnie już w osłupienie wprawia intensywność blogowych notek...np Lirael. Choć dobrego nigdy za wiele:) Pozdrawiam.
    ren

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoja Internetowa Plaża Muszli jest świetna! Postanowiłam się po niej przechadzać. Poddałam się więc testowi Jane Austen - mam się zidentyfikować z Anne Elliot z 'Perswazji'.

    Maratończykiem jednodniowym trudno by mi było pobyć, bo to raczej na sprint wygląda, a ja jestem raczej z tych prawdziwych czytelniczych maratończyków... Czytam i czytam... do utraty tchu.

    Co do Elizabeth Gilbert "Jedz, módl się i kochaj" nie czytałam i raczej nic nie jest w stanie mnie do tego nakłonić, bo o mało nie padłam z nudów nad inną jej książką "Imiona kwiatów i dziewcząt", a dokończyłam tylko dzięki ogromnemu samozaparciu i nadziei, że na pewno kolejne opowiadanie w tej książce będzie ciekawsze. Nie było...

    OdpowiedzUsuń
  8. ~naczynie_gliniane
    Jesteśmy więc bliźniaczkami. Witaj w klubie, Elinor! :)
    Cieszę się, że teścik Cię zainteresował.

    ~Miss Jacobs
    Podobnie jak Ty, niezbyt rozumiem ideę czytelniczego maratonu. Na pewno jest to forma zachęty do czytania, ale ja mam wystarczającą motywację bez takich akcji.
    Na podstawie recenzji, które przeczytałam, książka Gilbert wydawała mi się bardzo moralizatorska w swoim przesłaniu. Podkreślam, że opieram się na wrażeniach, nie własnej lekturze.
    Film zapowiada się dość bezpretensjonalnie, a ekscytujący Javier faktycznie stanowi jego ozdobę. :)

    ~Jolanta
    Mam nadzieję, że teścik wywołał pozytywne wrażenia.
    Cieszę się, że już masz "Niech wieje dobry wiatr". Życzę Ci smakowitej poziomkowej uczty. Ja właśnie pochłaniam drugą powieść Olsson, "Sonata for Miriam".

    ~Kaś
    Tak jak wspominałam, zauważyłam, że ta autorka wywołuje skrajne emocje. Z relacji moich znajomych wynika, że jej pierwsze dziełko jest najlepsze, te kolejne podobno są mniej udane. Najwyraźniej zgadza się to z Twoimi wrażeniami.
    Tak jak piszesz, z filmami bywa różnie, ale ta adaptacja jest chyba na luzie, nie pretenduje do roli arcydzieła.

    ~blog sygrydy dumnej
    Marianne Dashwood to wynik godny pozazdroszczenia!
    Rzeczywiście niektóre pytania w quizie są dość absurdalne.
    Co do kontaktu z partnerami to obawiam się, że pan Darcy byłby totalnie oblężony i wszystkie panie fałszowałyby wyniki testu, aby tylko nawiązać z nim kontakt.
    Zwłaszcza jeśli rzeczywiście byłby podobny do Colina Firtha. :)

    ~tamaryszek
    To jesteśmy trojaczkami - trzy Elinor w przeciągu kilku godzin. :)
    Duszy maratończyka w sobie nie czuję, tak więc nie spodziewaj się intensyfikacji moich działań. Wyraźna eskalacja aktywności w ten weekend nastąpi natomiast najprawdopodobniej na blogach anglojęzycznych uczestników akcji.
    Tamaryszku, na Internetowej Plaży Muszli masz swój specjalny leżaczek z parasolką w szafirki!

    ~jjon
    Bardzo Ci dziękuję, również zapraszam do sekcji VIP-ów na plaży. :)
    Ciekawy wynik testu. "Perswazji" jeszcze nie czytałam.
    Dzięki za wywieszenie na naszej plaży ostrzegawczej, czarnej flagi z napisem "Imiona kwiatów i dziewcząt" (nawiasem mówiąc już tytuł brzmi niepokojąco). Będę się trzymać z daleka! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Znam obydwie książki Gilbert. "Jedz, módl się i kochaj" czytało mi się gładko, choć nie ma to nic wspólnego z oceną zawartych tam treści, ale "Imiona Kwiatów i Dziewcząt" były dla mnie niestrawne. Film chętnie zobaczę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja też podobno jestem Elinor Dashwood - to się zupełnie nie zgadza ;).
    Po recenzjach "Jedz, módl się i kochaj" byłam nastawiona tak negatywnie, że nie chciałam jej wziąć do ręki, ale dostałam ją w prezencie, więc przeczytałam i ... zachwyciłam się. To lekka książka, ale bardzo mi bliska - bohaterka zrealizowała mój życiowy plan B, jakby czytała mi w myślach. Z książki też wzięła się nazwa mojego blogu. Jednak po ekranizacji nie obiecuję sobie wiele, podejrzewam niestety banalną historyjkę bez głębszych treści, z odrobiną kolorowej egzotyki. Ale mam nadzieje, że się mylę :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Beatta
    Ja również Cię pozdrawiam :)
    Mnie niepokoi w "Jedz, módl się i kochaj" próba podania gotowej recepty na życie z morałem - przynajmniej tak jawi mi się ta książka na podstawie opinii, z którymi się zapoznałam.

    ~lilybeth
    A więc jesteśmy czworaczkami! Elinorów jak mrówków! :)
    Na podstawie trailera film jawi mi się jako czysto rozrywkowa, sympatyczna ucieczka od rzeczywistości, z miłą dla oka obsadą i pięknymi plenerami.
    "Jedz, módl się i kochaj", pomimo nie najlepszych przeczuć wysnutych na podstawie recenzji, postaram się kiedyś przeczytać.

    OdpowiedzUsuń