Wszystko powstaje z miłości
Niecierpliwie i tęsknie
czekałam na najnowszy tom Jeżycjady. Jak
tylko pojawił się w zapowiedziach wydawniczych, natychmiast go zamówiłam. Wprawdzie
sceptycznie podchodziłam do informacji, że powieść ukaże się 3 października,
ale wszystko wskazywało na to, że tym razem obietnica zostanie dotrzymana. I
tak też się stało. Niestety, dostałam maila z księgarni, w którym
uprzejmie poinformowano mnie o opóźnieniu przesyłki. Czarna
rozpacz! Jednak wczoraj litościwy mąż wracając z pracy w strugach deszczu kupił
mi „McDusię”. Lekceważąc gniewne pomruki książek karnie czekających na
przeczytanie, powieść Musierowicz połknęłam wieczorem i dziś rano.
Nawet nie próbuję
obiektywnie ocenić Jeżycjady. To tak
jakbym starała się chłodno i bez emocji opowiedzieć Wam o przyjaciółce z
dzieciństwa, która dojrzewała i zmieniała się razem ze mną. Była tuż obok,
kiedy świat okazywał się chłodny i nieczuły, a w wieku lat kilkunastu to stan
prawie permanentny. Zaczytywałam się w kolejnych tomach cyklu o Borejkach z przyległościami. Muszę jednak przyznać, że ostatnie części podobały mi
się zdecydowanie mniej. Między innymi dlatego z taką nadzieją wyglądałam
„McDusi”. Widzę, że nie tylko ja – już pojawiło się kilka
blogowych recenzji.
Warto było czekać cztery długie lata - książka podobała
mi się. Nawet bardzo.
Mimo rozrzewnienia mam świadomość, że „McDusia” zapewne dostarczy hektolitry
argumentów na młyn przeciwników „Jeżycjady”. Nadmierna słodycz, naiwność, opary smrodku
dydaktycznego (tym razem główny motyw to zdrowe odżywianie i związki rodzinne), mało nowoczesne kobiety –
owszem, to wszystko jest obecne w powieści Małgorzaty Musierowicz. Mimo to przeczytałam
ją z radością i wzruszeniem, a chwilami wręcz ze łzą w oku. Po dotarciu do ostatniej strony „McDusi” natychmiast poczułam ochotę, żeby wrócić do początku opowieści i na nowo zacząć
lekturę. Ba, zamarzyło mi się kolejne przeczytanie całej serii.
Akcja powieści obejmuje
dziesięć dni: od 21 grudnia do 31 grudnia 2009 roku. Wbrew temu, co sugeruje
tytuł, nie tylko córka Kreski jest w centrum zainteresowania autorki. Tradycyjnie
bohaterów jest znacznie więcej. W większości to starzy znajomi z poprzednich części cyklu. Tym razem wydarzenia ogniskują się wokół
przygotowań do Bożego Narodzenia i ślubu Laury i Adama oraz perypetii miłosnych innych postaci. Bohaterowie
nie są idealni. Tytułowa McDusia nie pozwala się łatwo zaszufladkować, podobnie jak niektóre zachowania Idy, z musztardowym zamachem na syna włącznie.
Podobało mi się jeszcze wiele innych rzeczy. To, że
pod względem językowym powieść jest wręcz wychuchana. Odpowiada mi też ciepłe poczucie
humoru Musierowicz. Poza tym lubię jeżyckie obyczajowe smaczki. Tu ciekawostka: w kuchni Borejków teraz
króluje laptop babci, a dziadek pasjonuje się obsługą zmywarki do naczyń. Natomiast telewizor wyrzucono na śmietnik. W „McDusi” pojawiają się nowe tony,
których nie pamiętam z poprzednich części cyklu: refleksyjna melancholia i zaduma
nad przemijaniem. Z rozkoszą czytałam fragmenty poświęcone literaturze i
książkom. Borejkowie jak zwykle są pasjonatami słowa drukowanego. Na przykład Gabrysia i
jej mąż mają zwyczaj kupować po dwa egzemplarze nowości, żeby nie dochodziło do
awantur. Zachwyciło mnie to, że w sposób dyskretny ale stanowczy Musierowicz zachęca młodych ludzi do czytania poezji. W powieści szczególną rolę odgrywa wiersz Kazimierza Wierzyńskiego. Według Gabrysi czytanie wiersza jest czasem jak rozwiązywanie skomplikowanej łamigłówki, z niespodzianką w środku. Ja to bardzo lubię.[1] Ja też i ogromnie mnie cieszy ta liryczna agitacja w „McDusi”. Jak zwykle odpowiada mi idealistyczna filozofia życiowa, oparta na miłości, przebaczeniu i szacunku, do której namawia Musierowicz, choć w dzisiejszych czasach brzmi wręcz egzotycznie.
Wrażenia spisywałam na
gorąco i nie zdążyły się jeszcze ucukrować. Myślę jednak, że za jakiś czas podobnie ocenię tę powieść. Ucieszyły mnie dobre wiadomości. W książce znalazłam informację o planowanych
nowościach. W najbliższych planach jest dwudziesty tom pod tytułem „Wnuczka do
orzechów”, a w planach nieco dalszych „Na Wielkanoc” (gawędy kulinarne) oraz
„Silva Rerum” (ciekawostki o Jeżycjadzie).
Spotkania z dawnymi
przyjaciółmi z dzieciństwa bywają różne. Czasem jest cudownie i trudno
się rozstać. Niekiedy po aktualizacji ploteczek o wspólnych znajomych nastaje
krępująca cisza. Tym razem tak nie było. Ta wizyta u Borejków była miła, krzepiąca i poruszyła tkliwe struny. Żałowalam, że trwała tylko kilka godzin.
_________
[1] Małgorzata Musierowicz, McDusia, Akapit Press, 2012, s. 81.
Moja ocena: 5
Małgorzata
Musierowicz.
|
No niestety, ta książka to tragiczny krwawy kotlecik mocno nieświeży. A jak podoba Ci się Józinek-kibol? Ida - agresorka? I te dialogi, a właściwie napuszone złote myśli wygłaszane bez ładu i składu przez kogo się da? Żałuję tych 30 zl wydanych na książkę, czuję się nabita w butelkę.
OdpowiedzUsuńJózinek to sportowiec, nie kibol. :) Różnica jest dość istotna. To nie jego wina, że młodsza siostra wydziergała mu szalik w kolorach ulubionej drużyny. :)
UsuńSmaku kotlecika nie wyczułam, natomiast bardzo zaintrygował mnie bezmięsny bigos wigilijny na słodko, będę musiała poszukać przepisu.
O złotych myślach napisałam pod hasłem "smrodek dydaktyczny", ale tak naprawdę drażniły mnie ze 3-4 razy. W poprzednich częściach było gorzej. Według mnie był w tym i ład, i skład. :)
Mnie się podobało, ale oczywiście rozumiem, że Ty mogłaś się poczuć rozczarowana.
Wychuchana pod względem językowym? A w mojej opinii raczej nieporadna. Vide powtórzenia - a to w jednym zdaniu dwa razy "namawianie", a to w jednym akapicie ulubione słówko "miły", którego Autorka wręcz nadużywa. Ja 34 pln traktuję jak odsetki od ogromnego bogactwa, którym MM w przeszłości mnie uraczyła. Kupię następne książki - wyłącznie przez pamięć o moich ulubionych: BBB, OwR, SzK, IS. Czy przeczytam? Nie mogę obiecać, nie po McDusi...
OdpowiedzUsuńNasza "McDusia" kosztowała 27,88 zł - widzę, że różnice są duże w zależności od księgarni, co polecam uwadze tych, którzy dopiero planują kupić książkę.
UsuńNa początku ostrzegałam, że jeśli chodzi o "Jeżycjadę" próżno oczekiwać ode mnie chłodnego obiektywizmu. Jestem świadoma usterek, ale i tak lubię. Wydaje mi się, że na kolejną część trzeba będzie trochę poczekać, może Ci trochę przejdzie irytacja na "McDusię" i jednak przeczytasz. Do tych najlepszych powieści, które wymieniłaś, dodałabym na pewno jeszcze "Kwiat kalafiora" i "Kłamczuchę".
Niestety, nie moge zgodzic sie z Twoja recenzja. Jezycjade czytam od dawna, zawsze z niecierpliwoscia czekalam na kolejny tom. Nie da sie nie zauwazyc, ze od 'Kalamburki' kolejne ksiazki przypominaja coraz bardziej telenowele. McDusia to juz upadek totalny. Ksiazka bez akcji, jakies nieudolnie posklejane sceny, w zasadzie bez ladu i skladu. Poziom jezykowy na poziomie gimnazjum - czy to na pewno pisala MM, czy moze zatrudnila jakies dziecko? Warstwa plastyczna - nie, ne bede sie pastwic. Ja tych ilustracjinie chce widziec. Chyba je pozaklejam i sama narysuje:) Gorsze na pewno nie beda... Co do przekazywanych tzw 'wartosci' - tez ich nie ma. Na pewno nie widze tutaj niczego, co chcialabym przekazac mojemu synowi. Nie bede go uczyc, ze innym czlowiekiem mozna potrzasac 'jak szczurem' ( hoduje dwa szczury i nawet moj pieciolatek wie, ze trzeba je glaskac delikatnie ), nie bede zachowywac sie jak Ida, ktora przy stole obraza goscia... Wielu rzeczy nie bede. Jedyny plus to taki, ze Dmuchawiec wreszcie zeszedl z tego swiata - ale niestety jego duch unosi sie ponad stronami. Stracone pieniadze, nerwy i czas... 'Wnuczki' juz nie kupie - sa duzo lepsze ksiazki na tym swiecie.
OdpowiedzUsuńNie mam zamiaru przekonywać Cię do "McDusi", szanuję Twoje poglądy, ale w Twoim komentarzu zastanowiło mnie jedno zdanie: "Jedyny plus to taki, ze Dmuchawiec wreszcie zeszedl z tego swiata - ale niestety jego duch unosi sie ponad stronami". Mam wrażenie, że Twoje poczucie humoru i typ wrażliwości niewiele mają wspólnego z "Jeżycjadą", więc zastanawiam się, dlaczego katujesz się kolejnymi tomami.
UsuńA ja nie czytała i zamierzam to zmienić. Książkę zamówiłam i z niecierpliwością czekam na przesyłkę. Mam ogromny sentyment do książek Małgorzaty Musierowicz - do dziś pamiętam jak w szkole podstawowej pochłaniałam jedną za drugą, a i później też po nie sięgałam. Podoba mi się jej styl pisania i bohaterowie, jedyni w swoim rodzaju:)
OdpowiedzUsuńŻebyś się nie zdziwiła...
UsuńMuszę się sama przekonać:)
UsuńKsięgarko, będę niecierpliwie wyglądać Twojej opinii o "McDusi". Mam nadzieję, że zdziwienia będą wyłącznie pozytywne. :)
UsuńU mnie również wszystko zaczęło się w podstawówce, wtedy czytałam też niesłusznie zapomnianego "Małomównego i rodzinę". :)
Jak tylko przeczytam na pewno napiszę jak odbieram "McDusię". A "Małomównego i rodzinę" pamiętam. Ja szczególnie lubiłam Rzodkiewkę:)
OdpowiedzUsuńSuper!
UsuńMunio i Tunio też byli sympatyczni. :)
A ja Poznanianka i nie przeczytałam - nic, nic. A twoja recenzja taka zachęcająca, aż serce pęka nad moją ignorancją :)
OdpowiedzUsuńNa boga naprawię to!
Ufff...udało mi się z komentarzem w czasie drzemki Fistaszka :)
moc pozdrowień :)
Przede wszystkim uściski dla kochanego Fistaszka!
UsuńSerce nie ma powodów do pękania, a ja niesamowicie Ci zazdroszczę, że kiedyś po raz pierwszy zajrzysz do "Jeżycjady". Ba, będziesz mogła nawet wędrować po Poznaniu szlakiem bohaterów Musierowicz. :)
Mam nadzieję, że jej książki Ci się spodobają.
Serdeczności.
Ja zatrzymałam się na tej starej Jeżycjadzie, czytanej wieki temu, po nowsze tomy jakoś nie sięgnęłam, ale ciągle mnie kuszą w księgarniach, więc pewnie w końcu się złamię :) Myślę, że Musierowicz i tak mi się będzie podobała mimo "nierealności" (w końcu za to ją kochałam) i mimo zacięcia dydaktycznego (w końcu to książki dla młodzieży). Nawet wizję kobiecości wybaczę ;)
OdpowiedzUsuńOj, czemu zrezygnowałaś z większej ilości opcji dodawania komentarzy :(
Grendella
Grendello, przepraszam za kłopot, już jest tak z komentarzami, jak było wcześniej. Zaniepokoił mnie wysyp bardzo jednomyślnych anonimów, ale już chyba wszystko jest OK i zmieniłam ustawienia na poprzednie.
UsuńStara Jeżycjada ma urok nieporównywalny z niczym. To chyba w ogóle jest ewenement na skalę światową. Niestety, późniejsze tomy według mnie są zdecydowanie słabsze. "McDusia" też ideałem nie jest, ale ma dużo poetyckiego wręcz wdzięku. Mam nadzieję, że kolejna część też będzie udana.
No coś ty :) Tak tylko zmartwiłam się, że trudniej mi będzie. Na pewno w końcu zapoznam się z nowszymi częściami, okazało się, że koleżanka nałogowo je kupuje :)
UsuńNa marginesie, ten anonim rzeczywiście był bardzo jednomyślny, ale wiesz, zawsze można zignorować, jak się nie da inaczej ;)
To pożycz koniecznie i proponuję od razu 2-3, bo potem i tak zapewne poprosisz koleżankę o ilości hurtowe. :) Bardzo jestem ciekawa, jak Ci się spodobają nowsze tomy Jeżycjady.
UsuńPodziwiam wierność lekturom lat dzieciństwa i młodości. Też tak mam, że czytając po latach widzę często pewne wady i niedociągnięcia, ale wcale nie przeszkadza mi to w odbiorze lektury, nawet pewien dydaktyzm. Musierowicz niestety nie czytałam wcale, za to czytam na blogach wiele pozytywnych recenzji.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Jeżycjadę, to wszystko wskazuje na to, że w moim przypadku będzie to wierność po grób. :) Książki z dzieciństwa pozwalają nam przez chwilę spojrzeć na świat oczami kilku-/kilkunastolatka i chyba między innymi dlatego tak łatwo wybaczamy im niedociągnięcia. Ich wartość sentymentalna jest bezcenna.
UsuńMoże kiedyś skusisz się na książki Musierowicz. Według mnie mają też sporo do zaoferowania dorosłym.
Cieszę się, że Twoja recenzja jest tak optymistyczna :) Będę mogła ze spokojem zasiąść do czytania, jeśli "McDusia" trafi w moje ręce. :)))
OdpowiedzUsuńOj, niech trafi koniecznie! :) Mam nadzieję, że "McDusia" dostarczy Ci miłych wrażeń.
UsuńJa rosłam zdrowo na książkach pań Ziółkowskiej, Siesickiej i Platówny. Kiedy zaczęła pisać pani Musierowicz, to czułam się już za stara na takie lektury ;P
OdpowiedzUsuńCzas zweryfikować błędną decyzję. :) Biorąc pod uwagę Twoje ciepłe poczucie humoru, wróżę Jeżycjadzie u Ciebie spory sukces. A książki Ziółkowskiej, Siesickiej i Platówny bardzo lubię. Za Siesicką kiedyś wręcz przepadałam, ale obawiam się, że ona trochę gorzej zniosła próbę czasu. Może kiedyś sprawdzę.
UsuńRecenzja lirael jest bardzo nietrafna. Moim zdaniem, bo chyba moge miec swoje zdanie, nie musze Ci slodzić??? Lubie Twego blooga, jednak czasami zdarza Ci sie puszczac slabe recenzje. Tak jak wychwalasz pod niebo Wańkowicza, nie biorąc po uwage, ze przyjaźnil sie on z Czerwonymi, pil z nimi wodke w pociagu chocby. Szkoda, ze zaczelaś dyskusje o Wankowiczu i zrezygnowalas, gdy padły rzeczowe argumenty. No i co z tego, ze córka Wańkowicza zginęła w powstaniu? Na podstawie zachowania córki oceniasz ojca? To smutne, że córka zginęła w powstaniu, a ojciec pil w Czerwonymi. I w więzieniu siedział HEHEH trzy dni. Podczas gdy inny w kacerze zmarli i zostali skazani na śmierć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A Musierowicz rzeczywiście jest z tomu na tom gorsza.
Nietrafna to jest uwaga, że "Recenzja lirael jest bardzo nietrafna". To są subiektywne odczucia Czytelniczki, co zresztą zostało podkreślone, cytuję:
Usuń"Nawet nie próbuję obiektywnie ocenić Jeżycjady. To tak jakbym starała się chłodno i bez emocji opowiedzieć Wam o przyjaciółce z dzieciństwa, która dojrzewała i zmieniała się razem ze mną."
Skoro MM jest z tomu na tom gorsza, to po prostu proponuję nie dręczyć się kolejnymi tomami i wybrać sobie dogodniejsze lektury.
Nie żebym komukolwiek odbierała prawo do krytykowania Jeżycjady, ale w głosach krytycznych zastanowiło mnie właśnie to, o czym napisałaś: skoro to jest takie dno, jaki sens ma kupowanie i czytanie kolejnych tomów?
UsuńLirael, bardzo dziekuję Ci za recenzję "McDusi". Z tego co piszesz, widzę, że jesteś osobą znającą Józefa (vide "Ania z Zielonego Wzgórza" :-), mam podobny stosunek do Jeżycjady jak Ty. Chyba wyobrażasz sobie, co czuję - jeszcze całe 10 dni muszę czekać na kolejny tom Musierowicz ;-( - mieszkam za granicą. I to czekanie po Twoim poście stało się coraz bardziej niecierpliwe. Ale już wiem, że warto będzie czekać.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam. D.
Witaj D. i bardzo dziękuję Ci za miłe słowa. Współczuję Ci tych dziesięciu dni, mam nadzieję, że zlecą w miarę szybko.
UsuńMożesz sobie wyobrazić rozmiar mojej tęsknoty, skoro mając zamówioną przesyłkę z innymi książkami, która z jakichś powodów przesunęła się w czasie, zdecydowałam się na zakup "McDusi" w trybie natychmiastowym, angażując w akcję zakupową męża w czasie ulewy - zżymał się na dziwny tytuł. :)
Trzymam kciuki, żeby "McDusia" jak najszybciej do Ciebie dotarła. :)
To dość przykre, kiedy ktoś (a konkretnie Anonimowy z 22:47) - o tak radykalnych i "odważnych", a wręcz "niepokornych" poglądach nie ma odwagi podpisać się pod swoim komentarzem.
OdpowiedzUsuńZ kolei fascynująca jest umiejętność oceniania pisarzy nie podług ich twórczości, a biografii. Nie zazdroszczę i nie podziwiam.
Ten wstęp to po to, aby napisać, że zaskoczyłaś mnie swoją recenzją. McDusi nie przeczytałam i raczej nie przeczytam, bo jakiś czas temu "rozjechałam się" z Jeżycjadą i nawet sentyment do ukochanej autorki z cielęcych lat nie jest w stanie tego zmienić. Dlatego nie wiem, jaka jest ta książka i czy Twoja recenzja jest trafna czy nie, ale bardzo podoba mi się tytuł Twojego posta:) "Wszystko powstaje z miłości", drodzy Anonimowi Komentujący!
Momarto, komentarz, który Cię zaskoczył to pokłosie pewnej dyskusji, w której niebacznie uczestniczyłam. Wzięłam sobie do serca słowa autorki bloga "proszę mi nie mówić", kontynuacji nie przewiduję i Tobie też zdecydowanie nie polecam.
UsuńJa też miałam okres znużenia Jeżycjadą, a wręcz zwątpienia, ale sentymenty wzięły górę. :) Tytuł to cytat z Wierzyńskiego, jego poezja odgrywa w "McDusi" istotną rolę.
Uściski.
Dla mnie lektura "McDusi" to jak spotkanie po latach ze starymi, dawno niewidzianymi, znajomymi. I cieszę się już dzisiaj na kolejny tom... "Wnuczka do orzechów", czyżby bohaterką miała być wspomniana w "McDusi" malutka Mila? :-)
OdpowiedzUsuńDla mnie identycznie i miałam wrażenie, że odbierzesz tę książkę podobnie. Ja też z radością wyglądam kolejnej części. Z zapowiedzi wynika, że to nie jest jakaś bardzo mglista i odległa przyszłość. Ogromnie mnie to cieszy!
UsuńMila? Ja stawiałabym raczej na Łusię. :) Imię kojarzy się z łuskaniem, a poza tym jej elokwencja i silna osobowość poniekąd zdecydowanie zasługują na takie wyróżnienie. :)
Tak, na ten kolejny tom będziemy czekać chyba nieco krócej niż na "McDusię".
UsuńNa Milę stawiam dlatego, że w moim odczuciu Łusia była bohaterką "Sprężyny". :-) Tak to odbierałam, czytając. Odszukałam fragment, który może sugerować taki zamysł autorki ...
"Spiritus movens to duch sprawczy, motor działania, sprężyna wydarzeń - wytłumaczył wnuczce Ignacy Borejko i natychmiast dorzucił: - A dlaczego pytasz, Łusiu? [...]
- Chciałabym być czymś takim.
- Czym takim? - nie nadążył za młodym umysłem Ignacy Borejko.
- Sprężyną - odrzekła Łusia Pałys [...]"
[M.Musierowicz, "Sprężyna", Łódź 2008, s. 9]
Ale, niezależnie od tego, czy Łusia, czy Mila, czy jakaś inna wnuczka, miło będzie ponownie spotkać się na Jeżycach. :-)
Prawdę mówiąc też myślałam o "Sprężynie" w kontekście Łusi, to znaczy, że teoretycznie miała już swoje pięć minut. Mimo to odnoszę wrażenie, że jest osóbką tak rezolutną i ekspansywną, że może nieźle namieszać w planach samej autorki. :) Jednak w centrum zainteresowania Musierowicz są głównie perypetie miłosne i bóle dojrzewania, a Łusia właśnie wchodzi w ten wiek, więc... Musimy się uzbroić w cierpliwość. :)
UsuńTak sobie myślę, a może bohaterką będzie córka Pulpecji? Jak by to wypadało wiekowo, bo się pogubiłam..?
UsuńOna urodziła się w 1998 roku, więc to może być właściwy trop!
UsuńJa też się ciągle gubię w tych parentelach. :) Tutaj znalazłam drzewo genealogiczne Borejków z datami urodzin.
Po raz kolejny żałuję, że nie brałaś udziału w naszej dyskusji o Kalamburce.;)
OdpowiedzUsuńNiestety mnie lektura MM po latach wydała się zbyt słodka, momentami zbyt anachroniczna. Teraz czytam, że Jeżycjada jeszcze potrwa, bo "McDusia" to nie ostatni tom. Hm...
Ja żałuję wszystkich przegapionych dyskusji klubowych. :( Nigdy więcej!
UsuńJestem dość nietypową fanką Musierowicz, bo akurat "Kalamburka" nie podobała mi się aż tak bardzo.
"McDusia" jest z założenia odpowiedzią na zarzuty o nadmiar słodyczy i eskapizm, ale nie do końca udaną. Mimo to kolejnego tomu będę wyglądać niczym kania dżdżu. :) To się chyba nazywa prawo pierwszych połączeń. :)
Odpowiedź na zarzuty o nadmiar słodyczy i eskapizm? Brzmi interesująco.;)
UsuńSkatalogowałam w myślach sceny z przemocą w "McDusi" i wyszło mi aż pięć, nie licząc słownych zaczepek Idy. :) Nawet dochodzi do rozlewu krwi.
UsuńOjoj i znów zamówienie w KUMIKO ;) Zapomniałam o premierze... Jako, że obiektywizmu w stosunku do Jeżycjady, brakuje mi zupełnie, przeczytam na pewno bez względu na niepochlebne komentarze :) Powinnam jednak, zdaje się, odświeżyć również ze dwa poprzednie tomy... albo ze trzy...?
OdpowiedzUsuńJa nie odświeżałam i było w porządku, przede wszystkim dlatego, że poprzednie wątki są króciutko streszczane, więc zupełnie nie czułam się zagubiona. Koniecznie przeczytaj, mam nadzieję, że Ci się spodoba mimo głosów krytyki. A Twój brak obiektywizmu w pełni rozumiem. :)
UsuńA tak przy okazji w nowościach widziałam nowego Mikołajka, "Najnowsze przygody Mikołajka", ale to podobno jakaś podróba. :(
No pięknie, czemu ta notka nie wyświetliła mi się w blogrollu? :(( Wciąż mi nie po drodze żadna księgarnia, to sobie jeszcze poczekam na przeczytanie McDusi, nie szkodzi, dość się naczekałem na wydanie.
OdpowiedzUsuńSmutne jest natomiast to, że trwają dzikie nagonki literackie oparte na tak merytorycznych argumentach jak "pił z czerwonymi" i "nie lubił szlachty":(
Mój blogroll też szwankuje. :( Napisałam do działu pomocy technicznej Bloggera i liczę na interwencję.
UsuńNa moje wyczucie "McDusia" ma u Ciebie spore szanse. :)
Nagonki proponuję ignorować.
Tak też robię:) Z tymi szansami to nie wiem, ostatnio jestem w zjadliwym nastroju i może MM oberwać rykoszetami:D. Ale i tak ją lubię i niewiele, jeśli w ogóle coś, mogłoby to zmienić:) Blogroll zaczął się odświeżać przyzwoicie dopiero dziś, może coś padło globalnie:P
UsuńJestem dobrej myśli. :) Zresztą "McDusia" nie z takich, co pokornie obrywają, o nie! :) To niezły charakterek. :) Zupełnie niepodobna do Kreski.
UsuńNie byłam jedyną osobą interweniującą w sprawie blogrolla, więc faktycznie to mógł być poważniejszy problem.
Tia, w finałowej scenie poprzedniego tomu wyglądała na dość energiczną osóbkę:D Zdecydowanie przesadziłem z emocjonalnie wyczerpującymi lekturami, więc czas na jesienne książki lżejszokalibrowe:)
UsuńW kategorii lżejszokalibrowych "McDusia" sprawdzi się idealnie. :) Nie powinna wywołać gwałtowniejszych wstrząsów, choć może zaskoczyć cię Ida, ale już natychmiast kończę spoilerowanie. :)
UsuńMyślałem, że w kwestii Idy nic mnie nie zaskoczy - aż tak źle?:PP No ale nie wypytuję o detale.
UsuńDomyślam się, czym groziłoby zdradzenie szczegółów fabuły, więc będę grobowo milczeć. :)
UsuńNie czytałam jeszcze "McDusi", również podchodzę do kolejnych tomów z sentymentem i nieobiektywnie, jak do dawnych znajomych.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że z upływem lat mój sentyment do Jeżycjady wręcz wzrasta. A czytając "McDusię" uświadomiłam sobie, że bardzo mnie korci powtórka całości. :)
UsuńBardzo lubiłam cykl o Borejkach jako nastolatka, teraz niestety nie umiem już go czytać :( Najwyraźniej z nas dwojga (Jeżycjada i ja) to ja jestem tą "znajomą z dzieciństwa", która zmieniła się bardziej.
OdpowiedzUsuńMoże zrezygnowałaś z Jeżycjady przy tych mniej udanych tomach? Też miałam taki zamiar, ale cieszę się, że jednak nie.
Usuń"McDusia" mogłaby przełamać złą passę, głównie za sprawą całkiem dorosłych nutek melancholii. Może kiedyś zrobisz czytelniczy eksperyment. :) Ja od dłuższego czasu mam zamiar ponownie przeczytać "Zapałkę na zakręcie" Siesickiej, która pod koniec podstawówki była moją tzw. książką kultową, ale boję się, że przeżyję gorzkie rozczarowanie.
Doskonale rozumiem Twoją sympatię do "Zapałki..."
OdpowiedzUsuńJak i obawę przed ponowną lekturą ;)
Na pewno dam znać, jak przełamię lęki i znów przeczytam. :)
UsuńLirael,
OdpowiedzUsuńpo przetrawieniu (notkę pisałam na gorąco), Mcdusię stawiam znacznei wyżej niż kilka poprzednich tomów (podchodzących mi chałturą).
Stety czy niestety: nie znalazłam tych mrożących krew w żyłach flame'ów wokół Twojej osoby o których pisałaś u mnie.
Ale może to i lepiej, jeszcze bym niepotrzebnie dolała oliwy do ognia:).
Właśnie Cię ściągnęłam myślami. :) Nie mogę sobie przypomnieć Twojego nicka na Biblionetce, a sprawdzamy sobie z Zacofanym w lekturze różne korelacje tutaj:
Usuńhttp://ras.man.poznan.pl/biblionetka/
dochodząc do szokujących wniosków. :)
Dla mnie McDusia to był szok w sensie pozytywnym po tych ostatnich tomach, o których piszesz. Mnie nawet wysoko oceniana "Sprężyna" nie rzuciła na kolana, choć faktycznie czuć było w niej powiew nowego.
Docinki są na forum GW dla miłośników Musierowicz. Czy mrożą cokolwiek, nie wiem, ale mnie było bardzo przykro. Dolewać nic absolutnie nie ma sensu, panie najlepiej czują się chyba we własnym sosie.
Lirael, izabellag, zaraz zobaczę o co chodzi.
UsuńNiestety korelacje wyglądaja tak, że zazwyczaj mam z ludźmi ocenione wspólnie lektury, ks. dziecięce i Agatę Christie.
Nie myślałam o tym, zeby rozpalać twojego flame'a (bo nei wiem, czy na tym forum potrafiłaby zr ęcznie przyjśc z odsieczą), raczej o kolejnym, ale w sumie mi się nie chce.
Masz rację co do własnego sosu, widziałam tam jakies dzielenie włosa na czworo w kwestii, że prowadzenie panny młodej do oltarza nei jest staropolską tradycją (na 200 postów). Wysiadam w takiej konkurencji.
Dzięki. :) Nie jest źle:
Usuń"Korelacja: 31.51%
Wspólnych książek: 280"
Nie wiem, czym różnią się korelacje alternatywne od oficjalnych biblionetkowych.
Forum jest specyficzne, mnie atmosfera nie odpowiada, choć bardzo szanuję wiedzę, jaką panie mają na temat książek Musierowicz. Po zwalcowaniu zupełnie tam nie zaglądam.
Zastanawiam się, dlaczego panie ślą monity do autorki zamiast założyć sobie stronę a la fan fiction i tam realizować samodzielnie swoje fantazje o losach bohaterów.
Lirael, ja wiem dlaczego, jeszcze by je kolezanki wzięły pod walec. Boją się.
UsuńKorelacje nie powinny się szczegónie różnic- to książki wspólnie przeczytane i ocenione.
Co innego polecanki, tu można różne algorytmy stosować.
Biblionetkowe mi zresztą tak sobie leża- co z tego, że mi polecą kolejna książkę autora, którego znam?
Ale przynajmniej nie nękałyby pani Musierowicz swoją korespondencją, w której wytykają jej liczne błędy i uchybienia, tylko robiłyby wszystko na własną modłę.
UsuńPolecanki rzeczywiście idą po najmniejszej linii oporu. Też denerwuje mnie to, że błyskotliwie podsuwają mi inne książki autora, którego wysoko oceniłam poprzednio. :)
Ach, jakaż to cudowna recenzja, bo tak mi bliska. Też obiektywna wobec Jeżycjady nie jestem za grosz i chyba nieszczególnie na jakikolwiek obiektywizm mam ochotę.
OdpowiedzUsuńAle chciałabym się podzielić swoim pomysłem na "Wnuczkę do orzechów", a może coś o dziecięciu Tomcia i Elki? Co prawda nie pamiętam, czy takowego się doczekali, ale bardzo chciałabym, by i tej parze poświęcono więcej miejsca w książce. Z orzechem kojarzy mi się początek "Noelki", tj. "Elka była zdrowa i mocna jak orzech." itd., być może nieco to naciągane, ale dzięki takiemu zamysłowi powrócilibyśmy również do Metodego i Cyryjka, w końcu to ich wnuczką byłaby córka Elki i Tomcia. No ale to tylko takie marzenia.
Pozdrawiam :)
Basiu, cieszę się, że nie tylko ja zmagam się z brakiem obiektywizmu wobec Jeżycjady. :)
UsuńTwój tok rozumowania wydaje mi się bardzo logiczny, a już orzechowy fragment o Elce jest wysoce podejrzany. Może faktycznie to latorośl Tomcia i Elki? Jest jednak mały problem: jeśli w ogóle mają córeczkę, czego sobie zupełnie nie przypominam, jest malutka. Zobaczymy (mam nadzieję, że wkrótce!), jaką niespodziankę szykuje Musierowicz. :)
Noworoczne serdeczności.
Smaczna, mimo wszystkich minusów (według mnie nie ma żadnych" - doprawy idealnie dobrane). Zjadłam ją ze smakiem w jeden wieczór i teraz żałuję, że jestem tak łakoma. Nie wiem czy przed wydaniem "Wnuczki do orzechów" nie umrę z głodu
OdpowiedzUsuńNa zdrowie! :)Podobnie jak Ty chętnie poprosiłabym o dokładkę. :)
UsuńJa też nie mogę się doczekać "Wnuczki do orzechów".
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńŚwietnie się czytało, szczególnie przed świętami:). A przemycanie poezji w McDusi...świetny pomysł i wykonanie.
OdpowiedzUsuńMnie też ta poetycka kontrabanda bardzo przypadła do gustu. :) "McDusia" sprawia dużo radości, a jako przedświąteczna lektura moim zdaniem pasuje doskonale.
UsuńJa również podpisuję się pod listą nieobiektywnych wobec Jeżycjady : )) Mimo to zgadzam się, że, od Kalamburki począwszy, poziom oderwania się autorki od realiów świata jest coraz większy. McDusię przeczytałam z dość ostrożnym nastawieniem, po lekturze zbyt wielu negatywnych opinii, ale ogólnie podobała mi się : ) Jedyne, co mnie strasznie drażni, to zrobnienia imion bohaterów: nie wyobrażam sobie 16 - latka, choćby najbardziej poetycznego, nazywającego kuzyna - rówieśnika "Józinek"... No chyba, że chciałby z miejsca zarobić fangę w nos... Ale i tak kocham klimat tych książek i nie moge się doczekać "Wnuczki". Intryguje mnie to,że bohaterka z okładki jest blondynką... Ania B.
OdpowiedzUsuń