15 września 2012

W deszczu i mgle (Julian Rios, "Korowód cieni")


W deszczu i mgle
Długa rozmowa z Conchi i Luz, nauczycielkami z gimnazjum w Vigo, z którym moja szkoła realizowała projekt Comenius, uzmysłowiła mi, jak trudne i ponure były czasy generała Franco w Hiszpanii. Pisarz Julian Rios, pochodzi właśnie z Vigo. Jego Galicja to „świat cudów dzieciństwa i młodych lat - pełen mrocznych nieraz cieni przeszłości[1]. To jedyny region Hiszpanii, jaki miałam okazję zobaczyć, podobno najmniej „hiszpański” ze wszystkich. Z tym większym zainteresowaniem sięgnęłam po „Korowód cieni”.

Chyba po raz pierwszy zetknęłam się z książką, która została wydana ponad czterdzieści lat po napisaniu. Dlaczego maszynopis spoczywał na dnie kufra aż tak długo? Przede wszystkim z powodu cenzury, która nie dopuściłaby do druku powieści bezkompromisowo odzwierciedlającej czas kaleki. Potem pisarza pochłonęły inne utwory i tematy. „Korowód cieni” trafił do księgarni dopiero w 2007 roku. W formie prawie nienaruszonej - autor poprawił tylko rozdział pod tytułem Palonazo. 

Na powieść Riosa składa się dziewięć opowiadań. Rozdziały mogą być czytane jako odrębne historie, ale razem tworzą „jedną wielogłosową opowieść”[2], co zresztą sugeruje również podtytuł: La novela de Tamoga. Polifoniczność nie jest niespodzianką. Autor słynie z pastiszów literackich i postmodernistycznych eksperymentów, ale tym razem zdecydował się na formę dość tradycyjną. Krytycy zarzucali mu wręcz ciężką rękę, z czym zgodzić się nie mogę. 

Zauroczyła mnie wrażliwość językowa hiszpańskiego pisarza, który słynie ze stylistycznych fajerwerków: jego powieść „Larwa” została uznana za „osiągnięcie narracyjne i językowe, które odkrywa nowe terytoria dla języka hiszpańskiego”[3]. Jednak zgrabnie ułożone wyrazy to nie wszystko. W „Korowodzie cieni” często istotniejsze jest to, co nie zostało powiedziane i zdarzyło się poza narracyjnym kadrem. Bo tak naprawdę „historia tylko wtedy warta jest opowiedzenia, kiedy słowa nie wyczerpują jej sensu”.[4]

„Korowód cieni” to smutna, chwilami mroczna książka. Kończący ją cytat z Księgi Hioba świetnie oddaje wymowę i nastrój powieści. Spoiwem dziewięciu rozdziałów jest miejsce akcji – Tamoga, „zawieszone we mgle i deszczu miasteczko”[5] w hiszpańskiej Galicji, a również kilka postaci, które pojawiają się w różnych rozdziałach. Miłość i śmierć to doświadczenia, które najbardziej przyciągają uwagę hiszpańskiego autora. Bohaterowie - mieszkańcy Tamogi i przyjezdni - targani są namiętnościami, a potem w losy małomiasteczkowej społeczności brutalnie wkracza historia, depcząc marzenia i wyzwalając w ludziach to, co najgorsze. Powieść jest chwilami brutalna. Kilka scen wciąż tkwi pod moimi powiekami jak szkło bolesne.

Zapamiętałam Galicję jako miejsce zalane łagodnym błękitem. Tymczasem zaskoczyły mnie szaro-mgliste obrazy u Riosa. Mój kilkudniowy pobyt w Vigo, rodzinnym mieście autora, był wspaniały z jednym wyjątkiem. W nocy nie dawały mi spać wrzaski mew. Szkoda, że nie znałam wtedy „Korowodu cieni”. Może usłyszałabym w ich krzykach strzępy opowieści z Tamogi.
Moje wspomnienie z Vigo.
_____
[1] Julian Rios, Korowód cieni, tłum. Marta Szafrańska-Brandt, Muza, 2010, s. 5.
[2] Tamże, s. 5.
[3] Wywiad z Julianem Riosem tutaj
[4] Julian Rios, op. cit., s. 15.
[5] Tamże, s. 138.
    
Moja ocena: 4+

Julian Rios

6 komentarzy:

  1. Hiszpania Franco to chyba w ogóle jest biała plama; w PRLu reżim był źle widziany, a potem zrobił się zapomniany i jakoś niewiele literatury się przebiło, nawet biografii, o beletrystyce nie wspominając. Co mi przypomina, że mam niedokończoną historię hiszpańskiej wojny domowej:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, w każdym razie ja miałam bardzo skąpe wyobrażenia na ten temat. Z relacji obydwu pań wynika, że było naprawdę strasznie, co zresztą potwierdza książka Riosa, która mimo atmosfery lekkiego, mglistego odrealnienia zawiera też trochę ponurych realiów.
      Twojej recenzji historii wojny domowej wyglądam z dużą ciekawością, a szczególnie interesuje mnie wątek dzieci wysłanych do Rosji.

      Usuń
    2. Nie rób sobie wielkich nadziei w kwestii szczegółowości dzieła, ale zwrócę uwagę na ten wątek, kiedy wrócę do lektury:)

      Usuń
    3. Może przynajmniej jakieś wzmianki są. Z góry dzięki!

      Usuń
  2. Nie czytałem niczego tego autora, a sama recenzja jest przekonująca. Ja niestety nie mam głowy do autorów. Często zapominam, czy wcześniej czytałem coś danego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce wydano tylko "Korowód cieni". Szkoda, bo jego pozostałe książki wydają się intrygujące. Chyba problemem może być przekład, bo to są dość awangardowe powieści. W wywiadzie, do którego link podaję w przypisach, jest mowa o tym, że "Larwa" ma kompozycję czterolistnej koniczynki. :)

      Usuń