1 maja 2013

Lwi pazur Wilka (PM Nowak, "Ani żadnej rzeczy...")


Lwi pazur Wilka
Klnę się na Gżdacza, Brombę i Zwierzątko Mojej Mamy, że gdyby nie recenzja Macieja Wojtyszki, nie przeczytałabym książki PM Nowaka. To była entuzjastyczna zachęta. Zresztą zobaczcie sami:
„Ani żadnej rzeczy...” czyta się z ogromną przyjemnością, a co najważniejsze - można tę książkę polecić zarówno miłośnikom kryminałów, jak i tym, którzy po prostu cenią dobrą prozę. O filmowcach nie mówię, bo sam jestem filmowcem i wcale nie mam pewności, że chcę, aby inni koledzy o tej książce zbyt szybko się dowiedzieli”.[1]

Pomyślałam, że autor jednej z najukochańszych lektur mojego dzieciństwa po prostu nie może się mylić. Najpierw miałam mieszane uczucia, bo polskie kryminały wydane w ostatnich latach u mnie nie wywołały przyspieszonego bicia serca. Wiem, że Krajewski, Miłoszewski, Konatkowski i Wroński cieszą się sympatią i podziwem. Czytałam książki wszystkich wzmiankowanych panów i nie neguję ich wartości – po prostu najbardziej cenię w powieściach detektywistycznych to, czego akurat w nich nie znalazłam.

Widziałam „Ani żadnej rzeczy...” wśród nowości, ale nie odnotowałam colpo di fulmine. Dopiero wzmiankowana recenzja w Nowych Książkach sprawiła, że postanowiłam przeczytać powieść PM Nowaka. Apetyt rósł w miarę lektury. Okazało się, że zgodność gustów w kwestii Fikandra i Malwinki ma proste przełożenie również na ocenę powieści detektywistycznych.

Uprzedzam, że to dość specyficzny kryminał. Zaryzykuję twierdzenie, że dotkliwie rozczaruje czytelników, którzy w literaturze sensacyjnej szukają rytualnych mordów, mrożących krew w żyłach pościgów lub szerokiego wachlarza perwersji. Ja cenię przede wszystkim logiczną fabułę, poczucie humoru, sprawnie napisane dialogi i wielowymiarowych bohaterów. To wszystko znalazłam w „Ani żadnej rzeczy...”. Zapewniam, że epizodyczne, aczkolwiek barwne kocio-psie wątki występujące w powieści PM Nowaka nie wpłynęły na mój odbiór tej książki. No, może troszeczkę...

Jedna z najważniejszych zalet powieści Nowaka to nieustanne napięcie między dwoma głównymi bohaterami, którzy próbują rozwikłać zagadkę kryminalną. Pomiędzy chorobliwie nieśmiałym ekscentrykiem, prokuratorem Kacprem Wilkiem, a komisarzem Jackiem Zakrzeńskim z Komendy Stołecznej Policji, błyskotliwym i pewnym siebie macho, iskry sypią się od samego początku. Zakrzeński nie cierpi pałającego pensjonarskim rumieńcem z byle powodu prokuratora i jest wściekły, że los postawił na jego drodze tak żałosnego współpracownika. Jak na pewno domyślają się nie tylko ci, którzy oglądali serial o pozornie fajtłapowatym poruczniku Colombo, Kacper Wilk, który na pierwszy rzut oka „sprawia wrażenie, że boi się własnego cienia i nie umie podejmować decyzji”[2] w najmniej spodziewanym momencie pokaże lwi pazur! O dziwo, „gliniarz i prokurator, mały i duży, flejtuch i strojniś”[3] stworzą uzupełniający się wzajemnie duet.

Na tle tych dwóch postaci dziennikarz, Wojciech Walny, redaktor działu kryminalnego, który notabene dziewięć razy w całości a dziewięć razy na wyrywki przeczytał „W poszukiwaniu straconego czasu” Prousta, wypada dość blado. Jest natomiast sporo udanych bohaterów epizodycznych, na przykład neurotyczny instruktor z ośrodka szkolenia kierowców. Atrakcji czeka nas jeszcze więcej. Mieszkańców Warszawy na pewno ucieszy intensywna obecność ich miasta na kartach powieści. Pod względem nasączenia realiami książka nie powinna ich zawieść. Podobały mi się też autoironiczne wzmianki o kryminałach, a poza tym nazwisko prokuratora przewrotnie nawiązuje do kapitana Żbika, o którym jest zresztą mowa w powieści. I jeszcze niespodzianka: czytelnik „Ani żadnej rzeczy...” nie tylko będzie musiał rozwikłać zagadkę kryminalną, ale również znaleźć odpowiedź na pytanie, jaką rolę w życiu Jacka Zakrzeńskiego odgrywa tajemnicza Laura. I tu wskazana jest cierpliwość, wszystko wyjaśni się dopiero pod koniec książki.

Wzorem Skandynawów PM Nowak dzieli się z czytelnikami obserwacjami socjologicznymi, ale robi to mniej natrętnie. Obiektem jego krytyki jest przede wszystkim policja i prokuratura. Autor piętnuje nepotyzm, biurokratyczny bałagan, niedofinansowanie, brak kompetencji niektórych funkcjonariuszy. Podobało mi się to, co żądnych sensacji czytelników może znużyć i rozczarować: dochodzenie do prawdy na temat zbrodni zostało przedstawione jako mozolny proces, często błądzenie po omacku. Mrówcza praca policji w „Ani żadnej rzeczy...” niewiele ma wspólnego z geniuszem i efektowną dezynwolturą detektywów znanych nam z seriali i niektórych książek. Autor chłodnym okiem satyryka omiata też tak zwane brukowce i stosowane przez nie sposoby manipulacji czytelnikami. Karykaturalna „Super Prawda” budzi jednoznaczne skojarzenia.

Z noty wydawcy dowiedziałam się, że PM Nowak spędził wiele lat za granicą i dlatego imponuje mi jego wyczucie językowe, widoczne przede wszystkim w naturalnych dialogach, choć zdarzają się wpadki. Na przykład słowo „pojmać” wydaje mi się trochę zbyt wytworne jak na potoczną polszczyznę. Irytowało mnie też powtarzające się „na myjni” zamiast  „w myjni”. A już przeczytane na stronie 326 „Choć, zrobimy to jeszcze raz” wywołało we mnie krwiożercze instynkty. Dodam, że nad powieścią autorstwa językoznawcy pracowały dwie panie korektorki.

Chętnie dowiedziałabym się czegoś więcej o PM Nowaku. Według lapidarnej wzmianki w nocie wydawcy to „językoznawca, repatriant, tłumacz”. Nie wiadomo nawet, jakie imiona kryją się pod tajemniczymi inicjałami „PM” (bez kropek). PM Nowak od początku kojarzy mi się z P. D. James (z kropkami). Okazało się, że słusznie: autor wyznał, że w ten sposób chciał oddać hołd pisarce, którą zresztą w wywiadzie dla portalu Zbrodnia w Bibliotece wymienia jako jedną z ulubionych twórców powieści detektywistycznych. W przeciwieństwie do pani redaktor z Czwórki  nie jestem zachwycona pomysłem z inicjałami, bo wydaje mi się trochę manieryczny. Cieszę się natomiast, że prawdopodobnie powstaną kolejne części przygód duetu Wilk i Zakrzeński. W tej chwili Nowak pracuje nad drugim tomem cyklu. Seria planowana jest na  pięć części. Ciekawe, czy zgodnie z proroczą przepowiednią Macieja Wojtyszki rzeczywiście zainteresują się nią filmowcy.
_________
[1] Maciej Wojtyszko, Bardzo przyzwoity kryminał, Nowe Książki, nr 1/2013,  s. 53.
[2] PM Nowak, Ani żadnej rzeczy..., Wydawnictwo czarna Owca, 2012, s. 78.
[3] Tamże, s. 282.
Moja ocena: 4+
PM Nowak [Źródło zdjęcia]

32 komentarze:

  1. To ja ją przeczytam koniecznie. Jakoś się obywam bez rytualnych mordów, a Twoja recenzja mnie przekonała do końca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się obywam. :) Mam chyba dość niski próg wytrzymałości na makabrę w literaturze. Liczę na to, że będziesz równie zachwycona tą książką jak pan Wojtyszko. :)

      Usuń
  2. Twoje recenzje zawsze pojawiają się w odpowiednim momencie. Ostatnio szukałam na stronie wydawnictwa Czarnej Owcy jakiegoś dobrego kryminału, lecz po opisach ciężko było mi stwierdzić czy książka faktycznie spełni moje oczekiwania. Ostatecznie nie wybrałam żadnego tytułu. Teraz raczej zdecyduję się na powieść pana Nowaka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chmurko, cieszę się, że się wstrzeliłam w dobry moment. :)
      "Ani żadnej rzeczy..." polecam, poza tym Czarna Owca wydaje jeszcze Nessera, za którym przepadam. Jeśli musiałabym dokonać wyboru, to jednak Nesser. :)
      Udanych zakupów. :)

      Usuń
  3. Tylu uznanych autorów chwali ostatnio entuzjastycznie rozmaite chłamy, że nastawiłem się podświadomie na ostre walcowanie, a tu proszę. Może się mylę, ale ostatnio bohaterowie kryminałów to raczej indywidualiści, więc powrót pary śledczych działa na korzyść książki. Czy jest to jednak para na miarę Holmesa i Watsona albo przynajmniej sierżanta Fidybusa i porucznika Karbolka?:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo zastrzeżeń tym razem podzielam entuzjazm zachwalającego. :) Rzeczona para współpracowników naprawdę ciekawa, a i każdy pan sam w sobie intrygujący. Z zobowiązującym porównaniem do klasyków wstrzymałabym się do pojawienia się kolejnych tomów, ale nie ukrywam, czekam na nie niecierpliwie. :)

      Usuń
    2. Grunt, że doszło do przełamania schematu, te nudne odludki z problemami działały na mnie lekko depresyjnie:)

      Usuń
    3. Zakrzeński i Wilk też mają problemy, ale jakby inne. :) Schemat faktycznie przełamany, powiało świeżością, choć sam tandem detektywistyczny nie jest rzeczywiście pomysłem oryginalnym.

      Usuń
    4. Od tak dawna nie było żadnego tandemu, że to prawie oryginalny pomysł:PP

      Usuń
    5. Lasse i Maja. :) No i pamiętny duet w Millenium.

      Usuń
    6. Lasse i Maja do mnie nie przemawiają.

      Usuń
    7. Ja ich znam tylko ze słyszenia. :) Zastanawiałam się, czy nie obdarować nimi urodzinowo bratanicy, a tu proszę. :(

      Usuń
    8. Bratanicy jak najbardziej, Starsza wsiąkła z kretesem. Dla dorosłych natomiast się toto nie nadaje.

      Usuń
    9. Najważniejsze, że target zadowolony. :)

      Usuń
    10. U mnie target właśnie tworzy fanklub tego duetu, więc na Twoim miejscu uznałabym, że kwestię prezentu urodzinowego dla bratanicy masz załatwioną:) Starszy ponadto obdarował urodzinowo "Tajemnicą miłości" dwie albo trzy koleżanki i reklamacji nie było:)

      Usuń
    11. Dziękuję, Momarto. Impreza już w niedzielę, więc czasu pozostało bardzo mało. Jutro wyruszam na zakupy.
      Pamiętam Twoją notkę o wrażeniu, jakie Twoi Synkowie robią na płci niewieściej - wyobraziłam sobie teraz miny tych koleżanek, gdy Starszy wręczał im upominki z takim tytułem na okładce! :)

      Usuń
    12. Lirael: obejrzyj w księgarni serię o Zuźce Zołzik, bohaterka w paru tomikach jest zerówkowiczką. Aha, tylko Zuźka jest niepedagogiczna:))

      Usuń
    13. Bardzo Ci dziękuję, jutro zamierzam intensywnie pobuszować w księgarni, bo na jednej książeczce na pewno się nie skończy. :) Będę pamiętać o niepedagogicznej Zuźce, Karolku, a nawet Radku Szkaradku. :)

      Usuń
  4. Zajmujący się tematyką kryminalną dziennikarz, który czytał Prousta? Toż ta pozycja niebezpiecznie zbliża się do kategorii science-fiction! Niewykluczone, że ostatnimi czasy coś się zmieniło (akcja książki toczy się zupełnie współcześnie?), jednak wtedy gdy ja znałam dziennikarzy od takiej tematyki, nie tylko że niewiele czytali, ale jeszcze nie odróżniali "oskarżonego" od "obwinionego", że o "nieletnich" i "małoletnich" nie wspomnę.
    Poważnie jednak, jako że w najbliższym czasie planuję niecny atak na Starszego przy użyciu "Trzynastego piórka Eufemii", myślę że i w moim przypadku pan PM ma spore szanse powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fragment o literackich pasjach pana z "Super Prawdy" wydał mi się na tyle sensacyjny, że postanowiłam przytoczyć. :) To jest w ogóle niebanalna postać. Chociaż znają się z Kacprem Wilkiem od czasów liceum, mówią sobie per pan. :)
      Dla mnie też przywołane przez Ciebie pojęcia są trochę nieostre, muszę czym prędzej uzupełnić braki. :(
      Będę kibicować atakowi z piórkiem Eufemii, ale zastanawiam się, czy Bromba nie miałaby większych szans.
      Jeśli książkę pana PM potraktujesz czysto rozrywkowo, wszystko powinno być OK. Jestem ciekawa, jak ocenisz trafność jego niewesołych diagnoz na temat policji z przyległościami.

      Usuń
  5. Jeden z ciekawszych kryminałów jakie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że jest nas więcej. :) Liczę na to, że kolejne tomy będą trzymać poziom.

      Usuń
  6. O. No i moje postanowie wstrzemięźliwości diabli wzięli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że książka w pełni zrekompensuje ewentualne wyrzuty sumienia. :)

      Usuń
  7. Nie wiem, co gorsze - pseudo-tajemnicze inicjały czy posługiwanie się zdrobnieniem imienia w oficjalnych materiałach. I jedno, i drugie wywołuje u mnie zgrzytanie zębami.;(
    Zaczynam się zastanawiać, ile debiutów pojawia się na naszym rynku np. w skali rocznej. Mam wrażenie, że nie ma tygodnia bez książki nowego autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, a ja myślałam, że tylko mnie irytują zdrobnienia na okładkach. :) Według mnie to transplantacja amerykańskiego zwyczaju, trochę wbrew naturze Polaków, bo u nas wcale nie tak łatwo przechodzi się na "ty".
      Swoją drogą gdyby ktoś powiedział "Jakub Wojewódzki", w pierwszej chwili nie wiedziałabym, o kogo chodzi. :)
      Debiutów faktycznie sporo, ostatnio wręcz wysyp.

      Usuń
    2. Nie mówiąc o tym, że ang. 'you' jest bardzo pojemne - zmieści ciebie, was i Pana/Panią.;)

      Usuń
    3. To prawda. A brak kropek po inicjałach staje się chyba trendy, vide EL James. :)

      Usuń
  8. Taki kryminał by i mnie się spodobał.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zechcesz go przetestować. :) Mimo zastrzeżeń polecam.

      Usuń
  9. Podejrzewam, że nie taki był cel tej recenzji, ale przede wszystkim zapragnęłam towarzystwa Gżdacy, Pciuchów i innych stworów. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był cel podprogowy. :) Sama przyznam, że mam coraz większą ochotę na powtórkę tej cudnej książki o Brombie, Pciuchu i nie tylko, a w dodatku okazuje się, że pojawiły się kolejne części, o których wcześniej nie miałam pojęcia, w tym jedna wierszowana. Muszę jak najszybciej nadrobić braki. :)

      Usuń