6 grudnia 2011

Dla dzieci, czyli przedświąteczny poradnik prezentowy

Mal. Jessie Wilcox Smith.
Wczoraj z dużym zainteresowaniem przeczytałam listę laureatów konkursu Książka Roku 2011 Polskiej Sekcji IBBY, którą polecam Waszej uwadze.
Szczególną radość sprawiła mi obecność w tym zestawieniu Pamiętnika Blumki Iwony Chmielewskiej, który jest nowatorską próbą przybliżenia małym czytelnikom postaci Janusza Korczaka, a również, w ramach patriotyzmu lokalnego, dostrzeżenie książki wydawnictwa Mimochodem z Lublina, Pies w Krainie Wędrującej Nocy Joanny Klary Teske. Niestety, nie widziałam publikacji tego wydawnictwa w żadnej lubelskiej księgarni (!). Na stronie Mimochodem są dwa fragmenty nagrodzonej książki. Dotychczas nie trafiłam na żadną recenzję.
Uprzedzam, że również próżno szukać "Pamiętnika Blumki" w lubelskich księgarniach "naziemnych". Mam wrażenie, że Iwona Chmielewska jest bardziej popularna na świecie niż w Polsce. Zbliża się rok Janusza Korczaka, może dzięki temu Blumka wzbudzi większe zainteresowanie.
Mam nadzieję, że powyższa lista laureatów pomoże Wam w zakupach mikołajkowych i gwiazdkowych, choć oczywiście "książka nagrodzona" absolutnie nie musi być synonimem "książki świetnej". Niezdecydowanych odsyłam również do "Rekomendacji choinkowych"  Joanny Olech w ostatnim literackim dodatku do Tygodnika Powszechnego, Książki w Tygodniku (niestety, tylko część artykułu dostępna jest bezpłatnie), gdzie omówiono wiele ciekawych pozycji dla najmłodszych. Nie muszę chyba dodawać, że mnie szczególnie ucieszyła nowa opowieść o Muminkach! :)
Zacofany w lekturze, którego opinię również na temat literatury dziecięcej bardzo sobie cenię, w wyśmienitej recenzji poleca kolejną część przygód Paddingtona.
Świetnym prezentem dla starszych dzieci będzie pierwszy tom cyklu o Flawii de Luce Alana Bradleya, który tak przekonywająco poleca Bazyl.
Warto buszować po blogach poświęconych wyłącznie literaturze dziecięcej. Bardzo lubię  Czytanki przytulanki.
Zachęcam również do lektury interesującego zestawienia książek o tematyce zimowej i świątecznej u Anny. 
Mal. Jessie Wilcox Smith.

Wirtualne oglądanie pięknych wydawnictw dla dzieci rekomendowanych przez polską sekcję IBBY, poprawiło mi humor, bo bardzo przygnębiły mnie statystyki opublikowane również wczoraj w Guardianie. Wprawdzie dotyczą Wielkiej Brytanii, ale obawiam się, że u nas może być podobnie. 
Otóż okazuje się, że, cztery miliony brytyjskich dzieci (jedno na troje) nie posiada ani jednej książki. To nie są niestety mętne domniemania, tylko wynik skrupulatnych analiz, którymi objęto dzieci w wieku od jedenastu do szesnastu lat. Prawie jedna piąta (dziewiętnaście procent) stwierdziła, że nigdy nie otrzymała książki w prezencie, natomiast dwanaście procent wyznało, że nigdy w życiu nie było w księgarni. Dziewczynki wypadły w tych statystykach odrobinę lepiej niż chłopcy. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że moja gimnazjalna klasa to wyjątki potwierdzające regułę. :)

16 komentarzy:

  1. ,,Pamiętnik Blumki" brzmi bardzo ciekawie, chyba kupię go dla bratanicy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim ostatnim odkryciem jest Otfried Preussler: Mały duszek dla 6- i 7-latków, a Krabat dla 12-latków (i rodziców - może przede wszystkim dla rodziców:P).

    OdpowiedzUsuń
  3. ~ Fashionpart
    Moja bratanica jest jeszcze za mała na Blumkę, trzeba poczekać z dwa-trzy lata. :)
    Chyba jednak kupię książkę teraz, przeczytam, a prawowitej właścicielce wręczę, jak nadejdzie odpowiednia pora. :)

    ~ Zacofany w lekturze
    Już Ci się kiedyś zwierzałam, że "Malutka czarownica" Preusslera to była jedna z najukochańszych książek mojego dzieciństwa, tak więc wymienione przez Ciebie powieści polecam w ciemno. I dzieciom, i rodzicom. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Lirael: pamiętam i po dwóch przeczytanych Preusslerach, Czarownicę kupię Dziecięciu w ciemno, rujnując konto bankowe:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Może cię zainteresuje moje zestawienie http://przeczytalamksiazke.blogspot.com/2011/12/ksiazki-dla-dzieci-na-zime.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Zauważyłam, że w Irlandii nie ma czegoś takiego jak zbieranie książek przeczytanych, jak tylko powieść skonczona, zaraz się ją komuś oddaje, do charity shop czy zostawia wręcz na stoliku w kawiarni lub hotelu. Nie wiem, czy dzieciom się kupuje, ale tutaj wszyscy czytają, takie jest wrażenie, gdzie się nie pójdzie, tam ktoś z książką
    Nie mam dzieci do kupowania dla nich teraz, to znaczy mam, ale duże, więc raczej ksiażki takie, jak dla mnie dostają. Czekam na wnuki :-) Bezustannie polecam Latającego Detektywa, moja ukochana.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodam, że Drobne ustroje zotawiam sobie na czytanie świąteczne przy choince :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Zacofany w lekturze
    Mam nadzieję, że obejdzie się bez ruiny i że Twoje Królewny będą zadowolone z "Malutkiej czarownicy". :)

    ~ Anna
    Bardzo Ci dziękuję za link do ciekawego zestawienia, pozwolę sobie go umieścić w poście.

    ~ Kasia
    U nas nie spotkałam się z takim zostawianiem książek, bardzo sympatyczny zwyczaj. Znacznie lepiej jest z oddawaniem książek, z których dziecko "wyrosło". :) Chociaż ja się bardzo cieszę, że moje najulubieńsze przetrwały do dziś.
    O Latającym Detektywie na pewno będę pamiętać!
    "Drobne ustroje" powinny się dobrze sprawdzić w charakterze odprężającej książki czytanej pod choinką. :) Mam nadzieję, że Cię nie rozczarują.
    To miło, że Irlandczycy tak dużo czytają. Moja sympatia do nich jeszcze bardziej wzrosła. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O jeju, te statystyki przygnębiają.

    OdpowiedzUsuń
  10. ~ Agnes
    Na mnie też te statystyki zrobiły ponure wrażenie. :( Mam nadzieję, że przyczyną jest zjawisko, o którym pisała Kasia, to znaczy zwyczaj pozbywania się już przeczytanych książek, a nie kompletny brak zainteresowania literaturą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Może być jeszcze inaczej - dopytałam kolegę z UK, mówi, że książki dostarcza szkoła, można pożyczać jak z biblioteki, a skoro tak, po co posiadać na własność? Można też przeczytać w internecie... Ot, technika.

    OdpowiedzUsuń
  12. Potwierdzam, ze Irlandczycy czytaja duzo. To uderza zwlaszcza w komunikacji miejskiej, gdzie czesto wiekszosc pasazerow dobywa ksiazki z torebek i plecakow, ksiazki bardzo roznych rodzajow, niekiedy wymagajacych koncentracji poteznej (pomijam tu studentow, ktorzy czesto robia notatki). Ludzie czytaja takze na stojaco, w scisku, kiedy ja sie poddaje ze wstydem. W ksiegarniach tez jest spory ruch - czasami widze kaciki dla dzieci, ze stolem, jakimis klockami i oczywiscie wolnym dostepem do polek z ksiazkami. W bibliotekach bywaja nawet kredki - ryzykowne. I czesto organizowane sa Mum and Toddler days - gdzie przed poludniem male dzieci moga oficjalnie balaganic w ksiazkach i halasowac, planuje sie dla nich rozne zabawy. (Normalnie sie na to raczej nie pozwala, duzo nastolatkow uczy sie w czytelniach).
    Dlatego wlasnie bylo dla mnie totalnym zaskoczeniem, kiedy wynajmowalismy mieszkanie, ogladalam wiele naprawde mieszkan i domow o roznym standardzie i w zadnym nie widzialam regalu na ksiazki. Najwyrazniej posiadanie ksiazek nie jest priorytetem generalnie, choc z pewnoscia bywaja wyjatki.
    Te statystyki dla UK moim zdaniem nie sa az takie zle. Osiemdziesiat procent nastolatkow dostaje ksiazki w prezencie, a prawie dziewiedziesiat procent bywa w ksiegarniach. Nie chce wyjsc na cynika, ale mam wrazenie, ze polskie statystyki wypadlyby duzo gorzej. Z roznych powodow.

    OdpowiedzUsuń
  13. "Jeśli nie chcesz mojej zguby nową książkę kup mi luby" ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. ~ Agnes
    Mimo wszystko miło jest mieć świadomość, że książka, która mnie zachwyciła, zostanie ze mną na zawsze bez konieczności przedłużania terminu zwrotu. :) Ale rzeczywiście, to może być wyjaśnienie zjawiska, że skoro się przeczytało, nie ma sensu chomikować. Tym bardziej, że Brytyjczycy chyba są bardziej od nas mobilni, częściej zmieniają miejsce zamieszkania a przeprowadzki sprzyjają odchudzaniu książkowych zbiorów. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ~ Hannah
    Dla mnie absolutnym ideałem księgarni dla dzieci jest ta z filmu "You've Got Mail" z Tomem Hanksem i Meg Ryan. :) I to jest właśnie taka księgarnia "interaktywna", w stylu tych, o których piszesz. Ogromnie mi się to podoba. Mam nadzieję, że w Polsce też się pojawią, również biblioteczne akcje, zwłaszcza "Mum and Toddler Day" musi być kapitalną imprezą.
    Uwielbiam widok zaczytanych ludzi w środkach komunikacji miejskiej, etc, ale niestety, nie jest to w Lublinie widok powszechny, tak więc Ci zazdroszczę.:)
    Wasze oględziny mieszkań świadczą o tym, że całkowite nieposiadanie książek to zjawisko powszechne również wśród dorosłych. U nas jednak raczej trudno sobie wyobrazić dom bez ani jednej książki. W każdym razie ja chyba nigdy jeszcze w takim nie byłam.
    Polska w statystykach prawdopodobnie wypadłaby gorzej, ale według autora artykułu sytuacja w Wielkiej Brytanii wynika raczej z wyboru dzieci, które wolą komputer i telewizję, natomiast u nas w niektórych przypadkach ważniejszym powodem mogłaby się okazać trudna sytuacja materialna rodziny.:(

    ~ Beatta
    ... a najlepiej całe wielkie pudło książek! :) Bardzo popieram Twoje hasło. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Brytyjczycy narzekają, ale jednak to tutaj wydaje się najwięcej książek na świecie i Wielka Brytania przoduje jeśli chodzi o czytelnictwo na świecie. Wszystko jest względne, zależy do czego się porównuje. Ja zawsze piszę, że czyta się tu bardzo dużo i zainteresowanie książkami jest olbrzymie, co widać po imprezach, na które chodzę (i opisuję na blogu), prężności rynku, powszechnym widoku czytających publicznie i miejscu, jakie media poświęcają literaturze.

    OdpowiedzUsuń