4 grudnia 2011

Spadek po ciotce Klarze, czyli dawcy i biorcy. L. P. Hartley, "Biedna Klara"


Spadek po ciotce Klarze, czyli dawcy i biorcy.

L. P. Hartley to kolejny pisarz z pokrytej pajęczyną galerii twórców niesłusznie zapomnianych. Najbardziej znana książka jego autorstwa to „Posłaniec” (tu znakomita recenzja Ani z Czytanek Anki, a tu ciekawy tekst Ali Smith, która zdaje relację z ponownej lektury). The Go-Between miał szczęście do wybitnej adaptacji filmowej, podobnie jak The Hireling (główna nagroda w Cannes w 1973 roku). Mało kto jednak sięga po pozostałe książki Hartleya, a jest ich całkiem sporo. Sam autor to również postać niezbyt popularna. Już inicjały L. P. zamiast imion (Leslie Poles), a tak właśnie podpisywał swoje utwory, nadają mu rys tajemniczej anonimowości.

Szkoda, że niewiele osób pamięta o tym brytyjskim pisarzu. Kupiona za grosze, pożółkła, niepozorna „Biedna Klara” dostarczyła mi wielu wzruszeń. Poczułam się tak, jakbym prawie za darmo dostała jubilerskie cacko. Proza Hartleya jest elegancka i pełna klasycznego piękna. Autor niejednokrotnie odwołuje się do starożytności (na przykład motto z „Eneidy”) i symboliki średniowiecznej, przede wszystkim związanej ze świętą Klarą. Tematyka książki okazała się w zaskakujący sposób aktualna w kontekście zbliżających się Świąt: jeden z najważniejszych problemów w powieści to podarunki, a w sensie ogólniejszym dawanie i branie. Są ludzie, którzy pełnią rolę - jak określa Hartley – „emocjonalnej witaminy”, a inni tylko odbierają hołdy.

Bohaterowie „Biednej Klary” to czwórka przyjaciół wywodzących się z londyńskiej bohemy. Narrator, Edward jest malarzem, a Gilbert kompozytorem. Poznajemy też dwie panie: Myrę i Barbarę. Wszyscy mają ponad czterdzieści lat i żyją samotnie. Łączy ich skomplikowany układ zależności, przywodzący na myśl postacie z powieści „W sieci” Iris Murdoch. Barbara i Myra kochają Gilberta, natomiast Edward żywi gorące uczucia wobec Myry. W opowieści o losach ich „czworokątnej przyjaźni” ważną rolę odgrywa ciotka Gilberta, tytułowa Klara, osoba nieco ekscentryczna, która niedawno zmarła. Pozostawiła siostrzeńcowi imponujący spadek. Gilbert postanawia ofiarować niektóre przedmioty kilku przyjaciołom i w ten sposób rozpętuje prawdziwą burzę.

Ważnym bohaterem jest również Asyż, w którym toczy się akcja znacznej części powieści. Asyż, który według cytowanego w książce Hawthorne'a, wygląda wieczorem jak różaniec przerzucony przez zbocze wzgórza[1]. Żaden z czytanych wcześniej opisów tego miasta nie przemówił do mnie tak silnie jak obrazy nakreślone słowami Hartleya. Pisarz przez kilka lat mieszkał w Wenecji i jego fascynacja Italią i językiem włoskim jest wyczuwalna natychmiast. Niezapomnianym przeżyciem był dla mnie kiedyś spacer po Florencji z „Pokojem z widokiem” E. M. Forstera w ręku. Mam nadzieję, że uda mi się odbyć przechadzkę po Asyżu z egzemplarzem „Biednej Klary”. Ja też chciałabym „wchłonąć w siebie ożywczy wiew tego miasta, światło, powietrze, krzepiący gwar rozmów, wszystko, co jest dowodem wiary w życie”[2].

Bardzo podobało mi się w książce Hartleya to, że czytelnik nie jest prowadzony za rączkę. Autor zostawia nas z kilkoma pytaniami, na które musimy poszukać odpowiedzi sami. Kim był mężczyzna w kaplicy? Czy depesza od Barbary rzeczywiście zginęła? Co tak naprawdę zapowiada ostatnie zdanie powieści? Czy Edward to nielojalny egoista, czy człowiek, który miał prawo walczyć o swoje szczęście, zgodnie z przysłowiem: „w miłości i na wojnie wszystko wolno”? To zaledwie kilka pytań z długiej listy tematów do rozważań. Uwielbiam, kiedy książka nie kończy się we mnie wraz z zamknięciem okładki.

Na klejnocie jest jednak kilka rys. Uprzedzam, że początek „Biednej Klary” raczej zniechęca do dalszej lektury. Przyznaję, miałam ochotę ją przerwać, bo książka dosłownie mnie usypiała. W mętnych refleksjach nie potrafiłam dostrzec głębi. Jednak w pewnym momencie nastąpił przełom. Kiedy Edward wyjeżdża do Włoch, akcja nabiera rumieńców i gwałtownie przyspiesza. Od powieści nie można się wręcz oderwać i tak już jest do samego końca. 

Chwilami drażniła mnie też nieskazitelna wytworność bohaterów.  Na przykład wkrótce po otrzymaniu wiadomości o śmierci bliskiej osoby Edward  popisuje się erudycją: „Myro, może lepiej się poczujesz, gdy „pociecha moralna  znajdzie fizyczne wsparcie'', jak powiedział Burke”[3].

Mimo to zachęcam Was do wygrzebania „Biednej Klary” spod stosów książek, o których prawie nikt nie pamięta. Naprawdę warto. Cenię Hartleya przede wszystkim za rzadki talent: umiejętność pisania o zwykłych ludziach i miejscach w taki sposób, że wydają się niezwykłe. A niepokojący nastrój „Biednej Klary” kojarzył mi się trochę z „The Bookshop” Penelpope Fitzgerald.
__________
[1] L. P. Hartley, „Biedna Klara”, tłum. Maria Skroczyńska, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1971, s. 63.
[2] Tamże, s. 105-106.
[3] Tamże, s. 146.

Moja ocena: 4+
L.P. Hartley

20 komentarzy:

  1. Naprawdę masz talent do odkurzania zapomnianych półek. Książeczka wydaje się być ciekawa.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~ Książkowiec
    Dziękuję Ci, ale to raczej szczęśliwe zbiegi okoliczności. Muszę zacząć czytać więcej nowości, bo wkrótce zacznę kichać od tego kurzu. :)
    A „Biedną Klarę” polecam Twojej uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po "Posłańcu" szukałam informacji właśnie o "Biednej Klarze" i byłam zdziwiona, że nawet Brytyjczycy mało, czy też raczej: prawie nic nie piszą. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy Hartley to nie autor jednej dobrej książki i kilku(nastu) przeciętnych. No, ale skoro najwyraźniej tak nie jest i na dodatek dostrzegasz podobieństwa z 'The Bookshop', to rozpoczynam poszukiwania;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~ Ania
    Dla mnie zdumiewający jest brak informacji o Hartleyu w internecie. Natknęłam się wyłącznie na kilkuzdaniowe notki biograficzne. :(
    Przed chwilą sprawdziłam w katalogu BN i okazuje się, że w Polsce opublikowano tylko dwie jego powieści, "Posłańca" (dwa wydania) i "Biedną Klarę".
    Poszukiwania uznaj za zakończone, chętnie pożyczę Ci "Biedną Klarę". :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też czekam na kolejne odkrycia, bo właśnie wszedłem w fazę ciężkiego zakochania w Katherine Mansfield, którą mi podsunęłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~ Zacofany w lekturze
    Na pewno będę składać kolejne doniesienia, o ile wcześniej czekające na przeczytanie hałdy na mnie nie runą. :) Ostatnio koleżanka stwierdziła, że powinniśmy z mężem nieustannie mieć przy sobie telefony komórkowe na wypadek zasypania. :D
    Tak bardzo się cieszę, że Kasia szturmem podbiła Twoje serce.

    OdpowiedzUsuń
  7. Komórki, jak komórki, ale oba psy powinny przejść kurs ratownictwa górskiego i dostać po gustownej baryłeczce z rumem:))

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ Zacofany w lekturze
    Świetny pomysł, będę musiała skonsultować sprawę z GOPRem. :) Tyle że w przypadku jamniczki baryłka miałaby rozmiar naparstka. :)
    Obawiam się też, że mąż symulowałby zasypania w celu konsumpcji zawartości beczułek. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm, no to może zamiast rumu solidna dawka nerwosolu na skołatane zasypaniem nerwy, albo tranu na wzmocnienie?:D

    OdpowiedzUsuń
  10. Lirael,

    Piszę się na pożyczkę przy najbliższej okazji. Jak to się ma do naszej akcji odwykowej?

    OdpowiedzUsuń
  11. ~ Zacofany w lekturze
    Wtedy na pewno liczba zasypań drastycznie by zmalała. :)

    ~ Ania
    Zaczyna we mnie narastać poczucie winy, ale była mowa tylko o bibliotekach. :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Liczyłam właśnie na jakąś dyspensę;) Czuję się rozgrzeszona;) Niestety inna silna pokusa to obecność książki Urbanka o Broniewskim w bibliotece - nie wiem, czy się oprę;)

    OdpowiedzUsuń
  13. ~ Ania
    Ja dostanę Urbanka pod choinkę, więc ślubów żadnych nie złamię. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię książki, które pozostawiają jakieś niedopowiedzenia, nad którymi można się później trochę pozastanawiać... ;)

    Pozdrawiam
    Sol
    http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/

    PS. Wybacz, że tak rzadko do ciebie zaglądam, ostatnio mam coraz mniej czasu na czytanie czegokolwiek... :(

    OdpowiedzUsuń
  15. ~ Sol
    Dziękuję Ci za odwiedziny i współczuję zapracowania. :( U mnie zresztą ostatnio podobnie.
    "Biedna Klara" to zdecydowanie taka książka z niedopowiedzeniami. Do tej pory nurtuje mnie kilka wątpliwości.
    Ja również serdecznie Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ach, te wybiegi;) Właściwie nawet jeśli sama go sobie kupię, to też nie postąpię wbrew obietnicom;)

    OdpowiedzUsuń
  17. ~ Ania
    Zdecydowanie musimy uściślić zasady terapii odwykowej. :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Proponuję odwyk od książek bibliotecznych, ale tylko tych potencjalnie nieciekawych:).

    Opis "Klary" przypomina rzeczywiście Iris Murdoch:).

    OdpowiedzUsuń
  19. Iza, nie kuś. To oznacza, że połowa pozostaje do przeczytania;)

    OdpowiedzUsuń
  20. ~ Iza
    Niestety, w moim przypadku odwyk wybiórczy może się źle skończyć. :)

    ~ Ania
    Część drugą z przyjemnością streszczę. :)

    OdpowiedzUsuń