30 stycznia 2013

Penderwickowie w domowych pieleszach (Jeanne Birdsall, „Rodzina Penderwicków na Gardam Street”)

Penderwickowie w domowych pieleszach
Czytając pierwszy tom cyklu o Penderwickach, polubiłam tę niesforną rodzinkę z przyległościami. Moim zdaniem druga część serii jest bardziej udana, choć uprzedzam, że początek zapowiada łzawy, patetyczny melodramat. Okazuje się, że mama dziewczynek tuż przed śmiercią napisała list, który ma zostać przekazany tacie trzy - cztery lata później. Pani Penderwick prosi w nim męża o założenie nowej rodziny, bo nie chce, żeby przez całe życie był sam. Wykonawczynią ostatniej woli staje się fertyczna ciocia Claire, która wręcza tacie list w błękitnej kopercie i z subtelnością nosorożca zachęca go do intensywnego poszukiwania odpowiedniej kandydatki na żonę. Opór stawia nie tylko sam zainteresowany, ale i córki. Zgodnie buntują się przeciwko rodzinnym rewolucjom. Powstaje misterny Plan Ratowania Taty. W dużym skrócie chodzi o to, żeby znaleźć taką osobę, która ojcu na pewno się nie spodoba.

Makiaweliczny plan dziewczynek nastręcza sporo trudności, ku uciesze tych czytelników, którzy łakną zabawnych nieporozumień, emocjonujących przygód i spiętrzeń niespodzianek. Silniczkami napędzającymi akcję powieści Jane Birdsall są dwa kłamstwa, w tym jedno autorstwa taty. Żeby wzmóc suspens, mimochodem dorzucę, że istotną rolę odegra tu Rozważna i romantyczna Jane Austen.

Mataczący tato?! Otóż tak. W pierwszej chwili wydało mi się to trochę dziwne, ale na koniec chyba zrozumiałam intencje autorki. Chciała pokazać małym czytelnikom, że dorośli też mają prawo do błędów. Pan Penderwick otwarcie przyznaje się do nieuczciwości i próbuje wybrnąć z tarapatów. Myślę, że takie leciutkie odbrązowienie postaci rodzica to całkiem rozsądny pomysł, bo uporczywe wmawianie dzieciom, że dorośli są wszechwiedzącym ideałami może kiedyś wywołać spore frustracje.

Podobnie jak w poprzednim tomie moje zastrzeżenia budzi realizm opisów rodziny Penderwicków. Odnoszę wrażenie, że autorka patrzy na bohaterów przez pryzmat własnego dzieciństwa. Najbardziej zaskakuje brak telefonów komórkowych i internetu, które dla osób w wieku Rosalindy, Skye i Jane są czymś naturalnym. Wprawdzie w wątku sensacyjnym istotną rolę odgrywa komputer, ale dzieci zupełnie go nie używają. Bardzo możliwe, że ta cyberwstrzemięźliwość to owoc wychowawczych trudów pana Penderwicka, ale dotyczy również znajomych ze szkoły.

Wydaje mi się, że podobnie jak w części pierwszej autorka trochę „odmłodziła” małych bohaterów, tak o 2-3 lata. Najbardziej uderza to u Rosalindy, dwunastolatki, która właściwie pełni rolę pani domu i nieustannie piecze ciasteczka. Pozostałe siostry też według mnie zachowują się dojrzalej niż sugeruje ich wiek. Trochę mnie to dziwi, bo dzieci najczęściej lubią czytać o rówieśnikach lub osobach nieco starszych od siebie, natomiast przygody młodszych bohaterów nie są już aż tak atrakcyjne. W każdym razie takie prawidła obowiązują w podręcznikach do nauki języka obcego. Niewykluczone, że powieściowy cykl zaplanowany jest na wiele tomów i chodzi o to, żeby dziewczynki za szybko nie dorosły.

Może optymizm płynący z książek o Penderwickach wydaje się ciut za łatwy i przypomina krzepiące przesłanie amerykańskich filmów familijnych. Czasem jest trochę za słodko i zbyt idyllicznie: „Bezchmur­ne niebo było błękitne jak lazur, powietrze suche i spo­kojne, klonowe liście promieniały czerwienią, oranżem i żółcią, a wokół całej Gardam Street grasowały wie­wiórki, kryjąc swe zapasy w najbardziej nieprawdopo­dobnych miejscach”[1]. Trudno nie zauważyć też kolejnych „pożyczek” z literackiej klasyki. Tym razem natarczywie nawiedzała mnie myśl o „Zabić drozda” Harper Lee. To wszystko prawda. Ale i tak uśmiecham się jak kot z Cheshire na myśl o tym, że wiosną ubiegłego roku Jeanne Birdsall wydała trzecią część przygód Penderwicków, The Penderwicks at Point Mouette, i że to jeszcze nie koniec.
_____
[1] Jeanne Birdsall, Rodzina Penderwicków na Gardam Street, tłum. Hanna Baltyn, Nasza Księgarnia, 2008, s. 125.
 
Moja ocena: 4+

Jeanne Birdsall.
[Źródło zdjęcia.]

19 komentarzy:

  1. Dzięki Tobie dowiedziałem się, że wyszedł drugi tom :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno tom trzeci też wkrótce się u nas ukaże. Byłam zdziwiona, że drugi wydano w tym samym roku w Stanach i u nas. Z przekładem uwinięto się błyskawicznie, a jest naprawdę niezły.

      Usuń
  2. Jeśli optymizm tej książki nie jest naprawdę zbyt tani, a całość nie przekracza za bardzo granic prawdopodobieństwa, to ja bym się zbytnio nie czepiał. W końcu i Ania, i (zwłaszcza) Polyanna też przypominają Disneyowskie filmy familijne. Grunt to tradycja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać wyraźnie, że autorka dopiero się rozkręca, więc mam nadzieję, że tom trzeci rzuci mnie na kolana. :) Optymizm i ciepełko może nie są najwyższej próby, ale mnie te książki urzekły, a już zwłaszcza postać małej Batty.

      Usuń
    2. Skoro urzekają, to można im wiele wybaczyć:)

      Usuń
    3. Właśnie! Zastanawiam się, czy Ciebie też urzekną, ale nie wyprzedzajmy wypadków. :)

      Usuń
    4. Chciałem hardo napisać, że mnie niełatwo urzec, ale właśnie bezwstydnie uległem czarowi Lata leśnych ludzi:)

      Usuń
    5. W obliczu obezwładniającego czaru "Lata leśnych ludzi" Penderwickowie są zapewne tylko maleńkim gusełkiem, ale mimo to polecam. :)

      Usuń
    6. mam nadzieję, że uda mi się przekonać:)

      Usuń
  3. sposób, w jaki pisałaś o tej książce, ale te i okładka, zasugerowały mi, że to powieść z czasów Ani czy Poyanny właśnie. Dziwiłam się, że zupełnie nie znam i nie słyszałam nawet. Aż tu przechodzisz do komórek i komputerów i straciłam grunt pod nogami. Jednak współczesna. Treść i opis wskazuje na coś zupełnie innego, ale może to tylko moje odczucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ten dysonans, o którym piszesz, chwilami irytuje. W powieściach nie ma żadnych konkretnych dat (wiemy tylko, że akcja części drugiej toczy się we wrześniu), ale realia zdecydowanie wskazują na współczesność (wzmiankowany komputer sąsiadki Penderwicków, który w tomie drugim odgrywa ważną rolę). Z drugiej strony nad tym wszystkim unosi się aura powieści retro typu "Tajemniczy ogród" czy "Zabić drozda".

      Usuń
  4. "Niesforna rodzinka z przyległościami" staje mi się bliska, a to za sprawą Twoich blogowych "donosów" :-), dodajmy, pełnych wdzięku "donosów". ;-) "Fertyczna ciotka" – czyżby literacka siostra Maryli z "Ani z Zielonego Wzgórz"? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że za kilka lat razem z Tatianką poznacie Penderwicków osobiście dzięki książkom Jane Birdsall. :) Zaprzyjaźnić się z nimi jest bardzo łatwo, a na pewno trudno nie polubić.
      Ciocia Claire kojarzyła mi się raczej z panią Linde, choć jest znacznie sympatyczniejsza. Z zapałem próbowała ożenić pana Penderwicka, umawiając go na różne randki w ciemno, ale zadanie okazało się trudne i niewdzięczne. :)

      Usuń
    2. Ano właśnie. Pani Małgorzata Linde. Zaiste, fertyczna. :)

      Usuń
    3. :) Wydaje mi się, że pani Linde jest wręcz uosobieniem tego słowa. :)
      Ciotka Claire chyba w pełni rozwija skrzydła dopiero w tomie trzecim - wyjeżdża z dziewczynkami na wakacje. Biorąc pod uwagę temperamenciki sióstr, fertyczność na pewno okazała się cechą z wszech miar pożądaną. :)

      Usuń
  5. Okładka bardzo ożywcza, aż chce się sięgnąć. Nie znam, nie słyszałam. Nie wiem czemu, ale mam słabość do takich historii (nieco melodramatycznych, z optymistyczną puentą). Lubię też familijne nieco przesłodzone klimaty (z naciskiem na nieco). Dawka optymizmu w dzień, który tęskni za słońcem - rzecz nie do pogardzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, okładka przyciąga wiosennymi kolorami. Opowieść o Penderwickach to przyjemny, bezpretensjonalny przerywnik dni, które tak ładnie nazwałaś tęskniącymi za słońcem. U nas ostatnio tylko właśnie takie.

      Usuń
  6. Zupełnie nie znam ani autorki, ani serii, a chyba warto po nią sięgnąć, żeby trochę odetchnąć od codzienności. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W roli bezpretensjonalnej, poprawiającej nastrój i ciepłej lektury Penderwickowie sprawdzą się na pewno. :)

      Usuń