5 grudnia 2012

Wstrząsające dzieło odpychającego geniusza (Pamela Hansford Johnson, „Ten okropny Skipton”)

 Wstrząsające dzieło odpychającego geniusza
Tytułowy bohater powieści Pameli Hansford Johnson „Ten okropny Skipton” to Anglik w średnim wieku, który od wielu lat mieszka w Belgii. Ma wielkie marzenie i nie zawaha się go spełnić. Chce zostać sławnym literatem. Na drodze do realizacji szczytnych zamierzeń stoją dwie przeszkody. Pierwsza jest dość prozaiczna. Odkąd Daniel Skipton napisał impertynencki list do kuzynki Anny, skończył się regularny dopływ gotówki. Teraz musi zarabiać na utrzymanie handlując dziełami sztuki, organizując widownię na erotyczne show, rajfurząc i prosząc o wsparcie bogate damy. 

Drugi problem jest poważniejszej natury. Nasz bohater to literackie beztalencie i grafoman, czego zupełnie nie przyjmuje do wiadomości. Uważa się za wybitnego twórcę: „przepełniała go radość, czuł własny geniusz, płonący równo, spokojnie, niczym światło świecy w bezwietrzną noc”[1]. Z zapałem pracuje nad powieścią. Jego zdaniem to najlepsza książka w języku angielskim. Niewątpliwie zapewni mu dobrobyt i sławę.

Dotychczas sądziłam, że przeczytany niedawno „Gruby Anglik” Kingsleya Amisa  stanowi szczytowe osiągnięcie w dziedzinie literackiego portretu osoby antypatycznej do tego stopnia, że w czytelniku budzi żądzę mordu. Otóż nie. Daniel Skipton jest postacią jeszcze bardziej irytującą i wredną. To złośliwy, agresywny bufon. Otoczenie wywołuje w nim wstręt i wrogość. Nawet ci, z których dobroci i uprzejmości korzysta, a jest to spora grupa ludzi. Często pogardliwie porównuje ich do świń lub krów.

We wstępie autorka wyznaje: „Zawsze chciałam napisać studium paranoi artysty”[2]. Udało się! Pisarka wyjaśnia też, że inspiracją dla postaci Daniela Skiptona był angielski ekscentryk Frederick Rolfe. Przypuszczam, że wielu bohaterów powieści miało rzeczywiste prototypy. Oprócz odpychającego Daniela poznajemy towarzystwo, w którym bywa, a są to głównie angielscy literaci w podróży, ich rodziny i przyjaciele.

Towarzyszymy Danielowi w mękach twórczych podczas pisania książki zachodząc w głowę, jak to możliwe, że gruboskórny gbur może mieć cokolwiek wspólnego z literaturą. Prozatorskie próbki, nad którymi się biedzi, to koszmarki, natomiast autorka książki o nim, Pamela Hansford Johnson stanowczo zasługuje na uwagę. Wielokrotnie żałowałam, że zmarnowała tyle czasu i wysiłku na wyjątkowo nieciekawego bohatera. Nie jestem też miłośniczką powieści z tezą, a ta do takich właśnie należy. We wstępie pisarka określiła cel i konsekwentnie do niego dąży, przez co historia jest chwilami przewidywalna, a morał trochę za bardzo wprost.

Autorka stworzyła sugestywne studium artysty, który artystą być nie powinien. Nie zdradzę, dokąd Skiptona doprowadzą frustracje i niezaspokojone ambicje. Hansford Johnson opowiada o tym wykorzystując elementy groteski, czarnej komedii, satyry, a nawet wątek kryminalny, ale szczególnie wesoło nie jest. Mimo scen humorystycznych dominuje gorycz.

Akcja powieści toczy się w Belgii, w kraju, który pisarze nieczęsto czynią tłem książkowych wydarzeń. Literacka wycieczka do Brugii była ciekawa: „to miasto, opuszczone przez morze, żyje wciąż we władzy przeszłości. Przeszłość nie jest tu martwa, lecz żywa, jej oddech jest słodki, na ciele jej kiełkują fiołki.”[3] Szkoda, że nie zauważał ich Daniel Skipton, pochłonięty swoją literacką obsesją i pretensjonalną powieścią.
______
[1] Pamela Hansford Johnson, „Ten okropny Skipton”, tłum. Ariadna Demkowska- Bohdziewicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1970, s. 38.
[2] Tamże, s. 5.
[3] Tamże, s. 51.

Moja ocena: 4
 
Pamela Hansford Johnson. [Źródło zdjęcia]

35 komentarzy:

  1. I teraz muszę się zdecydować, czy bardziej lubię książki o książkach (i literatach), czy też bardziej nie lubię takich bohaterów. Obawiam się, że antypatia weźmie górę. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest książka wyłącznie o książkach... Daniela Skiptona. :) Jak się domyślasz, ignorował wszelkie autorytety.
      Antypatia będzie miała rację, choć autorkę powieści warto mieć na uwadze.

      Usuń
    2. Sprawdziłam, po polsku ukazały się tylko dwie jej powieści, ta druga - "Przetrwają najsilniejsi" - jest w mojej bibliotece i tytuł już mam na liście do wypożyczenia. :-)

      Usuń
    3. Oby Ci się spodobało. Pani Pamela na pewno miała poczucie humoru, a jej specjalność to urokliwe, wręcz poetyckie opisy, ostro kontrastujące z ponurym światem wewnętrznych przeżyć okropnego Skiptona. :) Krótki przykład: "wiosenny dzień wydał z siebie westchnienie i strzepnął nad kanał i na bruk ulicy płatki z kwitnących drzew, pył bazi i delikatny ptasi puch".

      Usuń
    4. Wiosna... Miło poczytać i pomarzyć o niej w ponury grudniowy wieczór. :-)

      Usuń
    5. :) To jeszcze dorzucę "Błyszczące gałązki, wśród których słońce przędło i rozpinało świetlistą koronkę".

      Usuń
    6. :-) Przez chwilę zastanawiałam się, czy jednak nie sięgnąć po tę książkę (mimo wrednego charakteru jej bohatera). :-)

      Usuń
    7. Malutki fragmencik, który pomoże Ci podjąć właściwą decyzję:
      "Na ciemnej wodzie kanału opadłe kwiecie gruszy bielało jak gwiazdy galaktyki. powietrze przesycone było wonią kwitnących drzew, wonią rosy".
      :)

      Usuń
    8. Tak właśnie przegrywają antypatie. :-)

      Usuń
    9. Z tej przegranej akurat się cieszę. :) Miłych wrażeń z lektury.

      Usuń
  2. „przepełniała go radość, czuł własny geniusz, płonący równo, spokojnie, niczym światło świecy w bezwietrzną noc” - jakże to prawdziwe słowa, w iluż znanych nam literatach tak płonie:D Grafomani rzadko bywają bohaterami powieści, jak sobie przypominam jeszcze tylko Adriana Mole'a, mojego faworyta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, płonie, aż czasem iskry lecą. :) Skojarzenia miałam nieustannie.
      Rzeczywiście grafomani nieczęsto trafiają na pisarski warsztat. Może autorzy obawiają się, że koledzy po fachu obrażą się na nich podejrzewając, że to właśnie oni zostali złośliwie sportretowani. :)

      Usuń
    2. To na pewno:)) Kto by się chciał tak narażać:)

      Usuń
    3. Może się kiedyś znajdzie jakiś literacki kamikadze. :)

      Usuń
  3. Mogę napisać tylko tyle, że ze wszystkich pojawiających się w Twojej notce nazwisk, tytułów i nazw, znam tylko Belgię oraz tłumaczkę Ariadnę Demkowską-Bohdziewicz, która tłumaczyła także Fitzgeralda (Amisa z jego powieścią pomijam). Skąd Ty, do licha, czerpiesz natchnienie by sięgnąć akurat po takie, a nie inne lektury?
    (W tym pytaniu brak jest ironii czy szyderstwa; pobrzmiewa w nim jedynie nabożne osłupienie:P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, to samo pytanie chodziło mi po głowie!

      Usuń
    2. Akurat w przypadku tej książki impulsem była nota na skrzydełkach obwoluty. :) Wydała mi się ciekawa. Pasjami lubię błąkać się po literackich bezdrożach i zapuszczać się w takie nieznane rejony, bo często można natknąć się na zapomniane skarby. Obecność znanych nazwisk nie jest niestety gwarancją czytelniczych uciech.

      Usuń
  4. Wstrząsająco genialny tytuł posta ukułaś.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zasługa Dave'a Eggersa, ja tylko zapożyczyłam z minimalnym wkładem własnym. :)

      Usuń
    2. Wiem, wiem.;) Tytuł boski.
      Widzę, że "Przetrwają..." wydano w serii KIK, to dobrze rokuje. Na dodatek opowiada o środowisku młodych intelektualistów angielskich o aspiracjach literackich.;) Autorka zdecydowanie do wpisania na listę oczekujących.

      Usuń
    3. Książka też ponoć niezła.
      "Przetrwają..." mam w planach. Pamela Hansford Johnson bardzo mnie zaintrygowała. Wydaje mi się, że pasjonowała się malarstwem, bo opisy są bardzo plastyczne, a nawet pojawiają się specjalistyczne nazwy kolorów typu błękit Nattier. :)

      Usuń
    4. Błękit Nattier? Jak dotąd najbardziej ciekawym odcieniem niebieskiego, o jakim słyszałam, jest faded duck egg-blue.;)

      Usuń
    5. Tutaj dowód na to, że całkiem ładny ten błękit. :)
      Nazwa faded duck egg-blue jest tak cudna, że kolor już nie ma większego znaczenia. :)

      Usuń
    6. Och, ja bardzo lubię ten odcień błękitu (Nattier)! Ładnie pasuje do limonkowego z domieszką oliwki (wg Twojej typologii:))

      Usuń
    7. Wydaje mi się, że nieźle wyglądałby też z czekoladowym brązem. :)

      Usuń
    8. Na pewno. Albo ze złotem.

      Usuń
    9. Ze srebrem też byłoby całkiem, całkiem. :)

      Usuń
  5. przepraszam, że nie skorzystam z zachęty.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawa recenzja, przeczytałam z przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Olu. Uprzedzam, że spotkanie z gburowatym bohaterem powieści do przyjemnych nie należy, ale książkę polecam.

      Usuń
  7. W Atlasie Chmur Davida Mitchella pojawia się Anglik, który wyjeżdża do Belgii... by zostać słynnym kompozytorem. W przeciwieństwie do Daniela Skiptona jest jednak postacią niezwykle czarującą i zakochałam się w nim od razu. W ekranizacji powieści, której jeszcze niestety nie widziałam, gra go nad wyraz uroczy aktor Ben Whishaw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat muzyki bym z Belgią nie kojarzyła, ale niezbadane są wyroki.:) Mam nadzieję, że w końcu obejrzę/przeczytam "Atlas...", chodzi za mną już od dawna. Skipton zdecydowanie nie zasługiwał na to, żeby się w nim zakochiwać. Proza Pameli Hansford Johnson już prędzej. :)
      Podzielam Twój entuzjazm wobec urody Bena Whishawa. Widziałam go w "Pachnidle" i w roli Keatsa w "Jaśniejszej od gwiazd".

      Usuń