13 kwietnia 2011

Tove Jansson, "Lato"

 
Lato na wyspie
Kiedy byłam małą dziewczynką na irytujące pytanie "Kogo bardziej kochasz, mamusię czy tatusia?" odpowiadałam stanowczo: "Babcię". Im dłużej żyję, tym bardziej uświadamiam sobie, jak wiele jej zawdzięczam. Szkoda, że już nie mogę z nią o tym porozmawiać. Mam nadzieję, że niebo, do którego trafiają nasze babcie jest ciepłe i przytulne. I że jest w nim dużo książek, bo moja lubiła je pasjami. "Lato" Tove Jansson uświadomiło mi, jak bardzo za nią tęsknię.

Książkę wydano w takiej samej szacie graficznej jak cykl o Muminkach, co wydaje mi się błędem. To coś zupełnie innego. Próżno szukać tu trolli. Wątpię, czy "Lato" zachwyci małych czytelników. Mogą uskarżać się na powolną akcję i melancholijny nastrój tej książki. Opowiada o wakacjach spędzanych na wyspie przez pewną rodzinę. Kilkuletnia Sophia przebywa tam z babcią i tatą. Jej mama nie żyje. Pierwowzorem postaci babci jest matka Tove Jansson, Signe Hammarsten-Jansson. Zgadza się nawet data urodzin - rok 1882[1].  Postać dziewczynki wzorowana jest na bratanicy pisarki, Sophii Jansson.

Sophia jest rezolutna i dociekliwa. Zadaje dziesiątki trudnych pytań, na przykład: "Czy w niebie są mrówki?"[2] Babcia nie przypomina uroczej staruszki częstującej konfiturami. Bywa krnąbrna, opryskliwa i kapryśna. Zdarza jej się palić papierosy, mijać z prawdą i przeklinać. Zapomina o leku na chore serce. Tak naprawdę czasami nie wiadomo, kto się kim opiekuje, czy babcia Sophią, czy może odwrotnie. Jest też tato - milczący, zapracowany. Zagłusza ból po śmierci żony pasją ogrodniczą.

Książka Tove Jansson przypomina zbiór powiastek filozoficznych, w których z poczuciem humoru, subtelnie i poetycko mówi się o rzeczach najważniejszych. O starości, śmierci, Bogu, miłości. Autorka opisuje świat bardzo malarsko: "Szary brzask był piękny, z długimi równoległymi chmurami deszczowymi, które sunęły po niebie, morze było ciemnozielone, a na nim białe gęsi."[3] Nie tylko widzimy i słyszymy wyspę, ale czujemy ją: "Zapach to ważna rzecz, przypomina o wszystkim, co człowiek przeżył, jest osłoną pamięci i bezpieczeństwa."[4]

Bardzo raziło mnie słowo "babka", na które zdecydował się tłumacz konsekwentnie nazywając tak starszą panią. Może w języku szwedzkim ma wydźwięk cieplejszy, po polsku budzi natychmiastowe skojarzenie z seniorką rodu Kiepskich. Uważam, że "babcia" brzmiałaby zdecydowanie lepiej i naturalniej, biorąc pod uwagę, że poruszamy się w świecie widzianym oczami kilkuletniej dziewczynki.

"Lato" to książka, która mogłaby nigdy się nie skończyć. Czytałam ją z przyjemnością, uśmiechem, zachwytem. Przypomina "Córkę rzeźbiarza", ale jest bardziej esencjonalna. W żywicy zastygłych słów uwiecznione zostały chwile, nastroje, wydarzenia z życia wyspy i jej mieszkańców. I wesołe, i smutne.

Jeśli w nadchodzące wakacje wyruszycie w rejs po Zatoce Fińskiej, proszę, rozglądajcie się uważnie. Może na którejś wysepce zobaczycie postać staruszki w kapeluszu z małą dziewczynką. Jeśli postanowicie się tam zatrzymać, poszukajcie dużej czeremchy na skraju lasu: "We właściwy dzień i przy odpowiednim wietrze można leżeć pod czeremchą i wtedy spadają na człowieka wszystkie płatki naraz, ale trzeba bardzo uważać na mszyce."[5]
____
[1] Tove Jansson, "Lato", tłum. Zygmunt Łanowski, Nasza Księgarnia, 2007, s. 158.
[2] Tamże, s. 43.
[3] Tamże, s. 54.
[4] Tamże, s. 123.
[5] Tamże, s. 76-77.

Moja ocena: 5+
Tove Jansson

33 komentarze:

  1. Mszyce! Cudnie wybrnęła z tej powodzi kwiatów czeremchy:)
    Zawładnęłaś moim rozkojarzeniem, pisząc tak,że zahaczasz o to, co mi dziś przeszkadza, a zarazem wciągasz w świat Tove.
    Pokrótce: piszesz o zapachu, a mojej przyjaciółce właśnie się przydarzyła utrata smaku i węchu. Tymczasowa, myślę, ale drażniąca. A babcia u Ciebie jest kapryśna,opryskliwa i krnąbrna (czasami). I na to mam właśnie ochotę. A bo też człowiek zabawia różne znudzone istoty i w celofan pakuje to, co trzeba brać jak pajdę chleba. Czasami to wyższa sztuka pogrymasić sobie na całego.
    Na pewno warto wybrać "Lato"!
    Pozdrawiam.
    ren

    OdpowiedzUsuń
  2. ~ tamaryszek
    To bardzo charakterystyczne dla Tove: z jednej strony coś wzruszającego i pięknego, z drugiej: bach! Prozaiczne mszyce. :) Bardzo to u niej lubię.
    Utrata smaku i węchu musi być bardzo niemiła i mam nadzieję, że znajoma wkrótce odzyska obydwa zmysły. Szczególnie przeżyłabym chyba brak dostępu do świata zapachów, kłopoty ze smakiem odczułabym mniej dotkliwie.
    Babcia w "Lecie" jest kapitalna. Jestem nią zauroczona.
    Należy do osób, które wprost mówią o swoich odczuciach. zaraz, zaraz. Jest wyjątek. Pewien przyjaciel, Verner, przywoził jej zawsze w prezencie sherry, a ona udawała, że ją lubi, żeby nie sprawić mu przykrości.
    A "Lato" polecam. Nie tylko w lecie. :)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wpaniala recenzja!
    Usmiecham sie tylko... do (Tove i do Twojego) "Lata"
    Pozdr. 'Guliwer'

    OdpowiedzUsuń
  4. W moim przypadku to lektura wręcz konieczna. Cieszę się, że mi ją podsuwasz... :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam "Lato" w planach już od pewnego czasu. Jak zresztą wiele innych książek:) Może po Twoim przypomnieniu zorganizuję ją sobie (mam od kogo pożyczyć) i przeczytam, póki pamiętam, że to planuję. Akuratna lektura w przerwach między planowaną fantastyką - żeby się urealnić przed kolejnym odrealnieniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. aaaa widzisz, a ja się niedawno wycofałam z tej książki po paru stronach. Chyba nie miałam na nią melodii... Myślę, że jednak do niej wrócę... może latem...? :) Miałam stare wydanie z biblioteki (chyba z lat 80) - takie podłużne, cieniutki i bardzo zwykłe. Zdziwiłam się kiedy niedawno w księgarni zobaczyłam tę książkę w muminkowym wydaniu. Pamiętałam, ze to na pewno nie dla dzieciaczków :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie czytałam, a okładka rzeczywiście może mylić i nastawiać na muminkowa serię. nota bene moja córka lubi oglądać Muminki i czytać o ich przygodach w tej wersji dla najmłodszych dzieci.
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. ~ 'Guliwer'
    Bardzo Ci dziękuję! I też się uśmiecham. :)
    A książka jest wspaniała.

    ~ Oleńka
    Jeśli masz w planach "Córkę rzeźbiarza", to "Lato" dołącz koniecznie. Sądzę, że też Cię nie rozczaruje. Podobny styl, podobne poczucie humoru, podobne widzenie świata.

    ~ viv
    Jako odskocznia od fantastyki "Lato" powinno podziałać świetnie. :) Choć nie jest wcale przyziemne. Jansson odkrywa magię w bardzo zwykłych, codziennych czynnościach. Jeśli mamy odrobinę wyobraźni, nawet konary i korzenie w lesie mogą wyglądać jak tajemnicze zwierzęta.
    Książka jest krótka, 210 stron w tym sporo -ślicznych! - ilustracji autorki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ech, no, kupiłem sobie to wydanie w twardej oprawie, żeby wymienić stare i chciałem poczytać na nowo i sprawdzić wrażenia po latach. Ale teraz muszę odczekać... Tego o mszycach zupełnie nie kojarzyłem:P Cudne:)

    OdpowiedzUsuń
  10. ~ Sempeanka
    Jeśli "Lato" Cię znużyło, nie ma sensu się zmuszać na siłę, bo jest tyle książek, które czeka na przeczytanie. Z drugiej strony może faktycznie letnia aura będzie sprzyjać tej lekturze. Warto zrobić drugie podejście w słonecznych i rozleniwiających okolicznościach przyrody i poddać się urokowi prozy Jansson.
    Ciekawa sprawa z edycją, na mojej książce z 2007 roku jest napisane "wydanie poprawione". Może to jakieś edytorskie niedoróbki zniechęciły Cię do tamtej wersji "Lata"? W tej jest wszystko w porządku z wyjątkiem nieszczęsnej "babki" :(

    ~ montgomerry
    Moc serdeczności dla Ciebie i Twojej córeczki, która zapowiada się na kolejną muminkową fankę! :) Bardzo mnie to cieszy. "Lato" niech jednak trochę poczeka. Jak wspominałam, uważam, że jest lekturą dla trochę starszych odbiorców.

    OdpowiedzUsuń
  11. ~ zacofany.w.lekturze
    Ogromnie jestem ciekawa, czym się różni ta nowa wersja od starszej, skoro jest to "wydanie poprawione".
    Sama edycja twardookładkowa jest ładna i staranna plus genialne ilustracje. Jeśli się wie, że to nie jest kolejna część muminkowej sagi, wszystko jest OK.
    Niezmiernie się cieszę, że fragment o czeremsze i mszycach spodobał Ci się, pozaznaczałam sobie takich cudeniek mnóstwo. To książka, do której będę wracać wielokrotnie. Nie wiem, jak to się stało, że nigdy wcześniej jej nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam w planach "Córkę rzeźbiarza" i to Twoja wina ;)
    Nie mogę się doczekać tych lektur. Jutro pędzę na miasto szukać. Sprawdzałam, że w katalogu mojej biblioteki jest "Córka..." :-)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. @Lirael: mało kto w ogóle słyszał, że Jansson pisała też dla dorosłych. Sam się dowiedziałem, gdy nabyłem na taniej książce "Podróż z małym bagażem". Wydań porównywał pewnie nie będę, ze zwykłego lenistwa, ale mam nadzieję, że NK nie szalała, bo przecież tłumacz nie żyje, a o samowolne grzebanie w "Mikołajkach" afera już była:P
    A w pierwszym czytaniu "Lato" lekko mnie znudziło, ponieważ jednak mam na świeżo większość Muminków, to teraz podejdę do lektury nieco inaczej. Ale za czas jakiś dopiero:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeczytam na pewno. Na liście mam od dawna (chyba dzięki recenzji Zosik), ale teraz przypomniałaś mi, że to może być lektura idealnie dla mnie. Podobają mi się wybierane przez Ciebie cytaty :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. To ja jeszcze tylko wrzucę link do informacji o tłumaczu, bo nie wiedziałem, że to taka ciekawa postać: http://www.szwedzka.pl/lanowski.html. A przecież poza Strindbergiem i Jansson tłumaczył też Waltariego

    OdpowiedzUsuń
  16. Tove Jansson - tej Pani będę wdzięczna do końca życia za przecudowne, nie do porównania z niczym chwile, spędzone w towarzystwie rodziny Muminków :) A Tobie, Lirael jestem wdzięczna za to, że każdy nowy wpis, każdą recenzję czytam z prawdziwą przyjemnością, a lista lektur, zapisana dzięki Tobie, rośnie w zastraszającym tempie...
    I dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  17. "Lato" jest niezwykłe, to prawda. I mówię to jako bardzo słabo zaawansowany znawca Muminków. Zatem to idealna lektura dla dorosłych, którzy z niejasnych przyczyn nie zdołali w dzieciństwie zaprzyjaźnić się z trollami Jansson. Tak na dobry początek :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Lato mam na liscie do kupienia. Robilam kiedys podejscie, ale wciaz jeszcze zyla w mojej pamieci trauma dobranocki Muminkowej, wiec nie za bardzo wyszlo.

    Przecudne to zdjecie a najbardziej mnie rozsmieszyl fakt, ze Astrid Lindgren ma dokladnie takie samo, mozna sobie w jej biografii obejrzec.

    Nie wiem czy ta "babka" by mnie razila tak bardzo o tyle, ze moze to wlasnie podkreslac wzajemne relacje ich obu. Sama piszesz, ze nie jest to typowa babcia z konfiturami. Wyglada raczej na taka w typie czarownicy. Moze ona swiadomie wprowadza troche dystansu, zeby Sophia mogla rosnac na wlasna reke, strasznie trudno mi pisac o tym nie znajac ksiazki, ale czuje ze to moze byc cos takiego.
    Znani mi Skandynawowie, zwlaszcza Szwedzi notorycznie zwracaja sie do siebie czasasmi po nazwisku w normalnych rozmowach i nabiera to jakiejs takiej szorstkiej przyjaznosci w ich wykonaniu i czlowiek sie zaraza. "Gdzie jest Falk?" "A widziales Huldena? Przyszedl dzis do pracy w garniturze i pod brylantyna, nie poznalem go"

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak ja lubię do Ciebie zaglądać i Ciebie czytać! Zawsze jak jest nowa notka, to wiem, że będzie ciekawie. Nawet zestawienie kolorystyczne, które u innych by mnie irytowało u Ciebie mnie nie męczy...

    Ale tym razem mnie nie przekonałaś... bo byłam przekonana już dawno. Zarówno "córkę rzeźbiarza" jak i "Lato" mam na celowniku już huhuhu... albo i dłużej. :)

    Cytat z mszycami przecudny i bardzo muminkowy w duchu.

    OdpowiedzUsuń
  20. ~ Oleńka
    Tak dobrze zaopatrzona biblioteka to los na loterii. :) Ja na swój egzemplarz "Córki rzeźbiarza" polowałam przez kilka lat. Lektura wynagrodziła mi jednak cierpliwość z nawiązką. :)
    Mam nadzieję, że Tobie też będzie się ją miło czytało. Będę wyglądać recenzji.

    ~ zacofany.w.lekturze
    "Podróż z małym bagażem"? Tania książka? Jeśli to prawda, że z zazdrości się puchnie, to mentalnie właśnie przypominam gigantyczną kulę! :)
    Mnie jeszcze nie udało się trafić na ten zbiór opowiadań, ale mam nadzieję, że nadrobię zaległości.
    W celu mściwego wywołania u Ciebie paroksyzmów zawiści niniejszym informuję, że jestem od niedawna posiadaczką "The True Deceiver" oraz "Travelling Light". Ta ostatnia wydaje mi się wariantem "Podróży z małym bagażem", na co wskazuje tytuł, ale sprawdzałam w Biblionetce, że zestaw opowiadań nie jest dokładnie taki sam, inna jest też ich kolejność.
    Ciekawa jestem, jak będzie mi się czytało Tove Jansson po angielsku. "Travelling Light" tłumaczył pan o typowo skandynawskim nazwisku... Silvester Mazzarella. :D
    Pocieszające jest to, że wstęp do obydwu książek napisała Ali Smith, spodziewam się po tych tekstach dużo dobrego.
    Mam nadzieję, że przy drugim podejściu "Lato" objawi Ci swoje liczne uroki w pełnej krasie. Ja też sobie zrobię krótką przerwę zanim sięgnę po kolejną książkę Jansson.
    Dziękuję za informację o Łanowskim, przeczytałam je z wielkim zainteresowaniem. Najwyraźniej Jansson miała szczęście do polskich tłumaczy, którzy nie tylko świetnie władali piórem, ale dawali też swoim życiem i systemem wartości przykład inny - vide niedawno zmarła Chłapowska i Łanowski. W tym biogramie nie ma informacji o tym, że tłumacz "Lata" zrzekł się praw autorskich na rzecz Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach, taką informację o copyright znalazłam w moim egzemplarzu, a na końcu książki jest informacja o Towarzystwie.
    Postać Łanowskiego fascynująca! O jego życiu można by napisać powieść.
    Jeszcze raz dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  21. ~ mandzuria
    Przypuszczam, że "Lato" powinno Ci przypaść do gustu. Jest subtelne i piękne. Wybór cytatów nie był łatwy, wystąpił nadmiar ślicznych fragmentów i poważne kłopoty z podjęciem decyzji. :) Recenzji Zosik jeszcze nie czytałam. Postaram się ją znaleźć.

    ~ Nemeni
    Z całego serca dziękuję za tyle ciepłych słów! Sprawia mi wielką radość, że lubisz tu zaglądać. Zapraszam jak najczęściej i przesyłam uściski.
    Ja też czuję wobec Tove Jansson ogromną wdzięczność i cenię jej twórczość jak skarb. Cieszę się, że Ty też podzielasz mój entuzjazm.
    Wkrótce mam zamiar sobie przypomnieć cały muminkowy cykl. Powinno się to chyba robić co kilka lat, żeby odświeżyć miłe wspomnienia. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. @Lirael: polecam się na przyszłość, sam z zainteresowaniem poczytałem o Łanowskim, szczególnie jako miłośnik "Egipcjanina Sinuhe":) A co do taniej książki: to "Podróże" przewalały się na niej jakieś 15 lat temu, oszałamiające 1,50 zł kosztując. Dziś tania książka to już nie to...:(

    OdpowiedzUsuń
  23. ~ maiooffka
    Wydaje mi się, że jest dobra na początek, ale i na deser też smakowita. :)
    Jest zdecydowanie bardziej realistyczna niż opowieści o Muminkach, ale poczucie humoru, wrażliwość i uczuciowość ukryte pod skorupką surowości i oschłości, piękny język - dokładnie takie same.

    ~ Hannah
    "Lato" powinno podbić Twoje serce. Pamiętam, że miałaś miłe wspomnienia związane z "Córką rzeźbiarza".
    Jak wspominałam, występuje tu totalny brak trolli, więc dobranockowe koszmarki nie powinny mieć do Ciebie dostępu. :)
    Sympatyczny zbieg okoliczności z tymi zdjęciami! :) Sądzę, że wianek łączy się z jakąś uroczystością. Może Noc Świętojańska? Bo jak na dzień świętej Łucji to na tej fotografii jest stanowczo zbyt słoneczna pogoda. :)
    Starsza pani w powieści na pewno nie jest "konfiturową babunią", ale czarownica to wobec niej trochę za mocne słowo. Sama jest artystką, więc chimeryczność i opryskliwość mogą być częściowo usprawiedliwione. :) Tam nie ma żadnych demonstracji uczuć, ale widać, że staruszka i dziewczynka kochają się na zabój i lubią ze sobą przebywać.
    Mnie "babka" raziła, jest taka oschła i bezosobowa. Bardzo jestem ciekawa, jakie wrażenie zrobi na Tobie. Zastanawiam się też, na jaki wariant zdecydował się tłumacz angielski. Właśnie sprawdziłam, na Amazonie jest fragment, jednak "grandmother". Czyli najwyraźniej "niezdrabnianie" było intencją samej autorki.
    Zgadzam się z Tobą, że Skandynawowie raczej nie rzucają się sobie na szyję, lubią zachowywać dystans, a używanie nazwiska takie oddalenie gwarantuje, nawet jeśli jest stosowane w celach humorystycznych.

    OdpowiedzUsuń
  24. ~ Ysabell
    Kolorystyczne zmiany szablonu są planowane w nieokreślonej przyszłości, więc z góry dziękuję za wyrozumiałość dla mojej zaawansowanej lawendofilii. :)
    I dziękuję za uroczy komplement!
    Obydwie pozycje, które wymieniasz, warte są przeczytania. Jeśli kiedyś po nie sięgniesz, proszę, podziel się wrażeniami. Mam nadzieję, że będą przyjemne - duchowa obecność trolli takowe gwarantuje. :)

    ~ zacofany.w.lekturze
    A mnie nigdy nawet okładka tej książki nie mignęła w bibliotece czy księgarni.
    Swoją drogą projektant szczególnie się nie wysilił. :) dopiero teraz ją sobie wyszperałam w internecie. Pusta niebieska przestrzeń z malutkim Muminkiem na okrasę. :)

    OdpowiedzUsuń
  25. @Lirael: akurat okładkę uważam za całkiem udaną, aczkolwiek ten Muminek odgrywać miał wyłącznie rolę wabika (co mu się średnio udało, zważywszy na wyprzedażowe losy tomu). Gorzej, że całość rozpadła się od samego patrzenia:P

    OdpowiedzUsuń
  26. ~ zacofany.w.lekturze
    Na okładce mojej edycji "Travelling Light" muminkowych wabików brak, natomiast występują w nadmiarze mewy, które nasuwają skojarzenia raczej z Hitchcockiem. :)
    http://www.sortof.co.uk/Travelling_Light/index.html

    OdpowiedzUsuń
  27. Lato mam na pólce od niedawna, i już nawet ważyłam ją w ręku:). Także jej lektura jz bliżej niż dalej.
    Tania książka to juz nie to, takze ze względu na inflację;).

    OdpowiedzUsuń
  28. ~ Iza
    Mam nadzieję, że pomiar wagi "Lata" zakończył się pozytywną decyzją. :) Cieszę się, że już całkiem blisko do lektury.
    Zgadzam się, że kiedyś w "Taniej książce" było znacznie ciekawiej, ale teraz też warto składać kontrolne wizyty. :) Zdarzają się ciekawe odkrycia. Czasem w osłupieniu znajduję tam pozycje, na które rozpaczliwie poluję w "normalnych" księgarniach i na Allegro. Nie są to chwile częste, ale zdarzają się.

    OdpowiedzUsuń
  29. lirael - znowu za toba nie nadazam!

    zaczne od kwestii jezykowej. w jezyku szwedzkim wyróznia sie dwie babcie: farmor i mormor czyli mama taty i mama mamy. natomiast nie znam ogólnie przyjetego zdrobnienia (polski chyba przoduje pod wzgledem uzywanych zdrobnien - szwedzki daje mniejsze mozliwosci slowotwórcze). jak sie kogos nie zna albo malo szanuje to mozna powiedziec tant (typu: widzialem taka smieszna babcie w parku). wiec nie ma co zwalac na jezyk - wybór wylacznie tlumacza

    sama wychowanan jestem wsród babc, cioc i wujków - no i wszysy ladnie do siebie mówili (ciocia zosia, ciocia zosienka, wujciu zbysiu). niedawno b mnie dotknelo jak maz mojej kuzynki powiedzial o jednej z cioc "ciotka". zabrzmialo to tak twardo. wiec zgadzam sie z toba w zupelnosci, ze w ksiazce powinna wystepowac babcia,nie babka (ania, nie andzia ;-))

    OdpowiedzUsuń
  30. ~ blog sygrydy dumnej
    Wydaje mi się, że to zjawisko może mieć podłoże socjologiczne. Sądzę, że szwedzkie babcie odgrywają mniejszą rolę w życiu swoich wnuków niż polskie i stąd niewielka liczba dostępnych form.
    Może uogólniam, ale tak mi się wydaje. Czytam w tej chwili powieść szwedzkiego autora, w której mówi się o tym, że kilkunastolatek-student uniwersytetu odwiedził dom swoich dziadków tylko kilka razy w życiu. Trudno więc o liczne zdrobnienia.
    Mnie też rażą te babki i ciotki. :( Co ciekawe dziadek i wuj nie wywołują u mnie negatywnej reakcji, odbieram je właśnie jako neutralne.
    Jak już pisałam, tłumacz na angielski zdecydował się na formę "grandmother".

    OdpowiedzUsuń
  31. rodziny sa rózne, jak wszedzie. rzadkie spotkania wynikaja z duzych odleglosci oraz mobilnosci ludzi, kt sie dosc czesto przeprowadzaja

    tlumacz na angielski nie wykazal sie wyobraznia? angielski proponuje grandma i nanna - i pewnie jeszcze jakies indywidualne zdrobnienia. cale wyzwanie jezyka polega na tym, zeby sie w ten jezyk wsluchac i zanotowac JAK uzytkownicy wyrazaja swoje uczucia, wsluchac sie w odcienie. tego sie nie nauczy na kursach - trzeba troche w kraju pomieszkac. szwedzkie dzieci kochaja swoich dziadków tak samo jak polskie!

    jeszcze sie ustosunkuje do wypowiedzi hannah - ja tez mówie osobom z podstawówki niemal wylacznie po nazwisku. to j objaw poufalosci. w SE uzywa sie (samego)imienia w duzo wiekszym stopniu niz w PL. istnieje tez wiele uzywanych zdrobnien - szwedzi kochaja skróty. czasami wola sie na kogos tylko inicjalami imion - typu: sluchaj JC. z szorstkoscia sie zgodze, ale ma ona wiele odcieni. no i humor j bardziej zlosliwy - stad ta wstawka o brylantynie. zreszta w garniturze nikt tu nie chodzi...

    OdpowiedzUsuń
  32. Też kiedyś napisałam o tej książce:
    http://blog.pikinini.pl/2009/tak-konczy-sie-lato/
    Dla mnie, Sophia i jej babcia są w tej książce chyba jedną osobą. Bardzo podoba mi się również specyficzny humor opowieści, no i cały jej klimat. Świetne!

    OdpowiedzUsuń
  33. ~ blog sygrydy dumnej
    Ta powieściowa rodzina, o której wspomniałam, okazała się totalnie zaburzona, więc przykład nie był szczególnie udany. :)
    Zresztą w Polsce też na pewno są takie domy w których perspektywa odwiedzin u babci to tylko przykry obowiązek. To nie zależy od narodowości.
    Trudno mi powiedzieć, czy tłumacz na język angielski poszedł na łatwiznę. Pamiętam, że na jakimś anglojęzycznym blogu przeczytałam narzekania na przekład, więc może to faktycznie potknięcie.
    Nazwiska u nas w pracy też funkcjonują na zasadzie ciepłej i żartobliwej formy komunikacji, ale tylko w przypadku osób zaprzyjaźnionych.
    Maniera inicjałowa zaskoczyła mnie we wspomnieniach syna Conrada. Osobiście nie przepadam.
    Totalny brak garniturów? Warunki atmosferyczne raczej sprzyjają. :)

    ~ Agnieszka (Pikinini)
    Bardzo Ci dziękuję za odwiedziny, a również linka do recenzji, bo zapowiada się ciekawie. Nastrój tej książki na długo zostaje w pamięci. Szkoda tylko, że niewiele osób po nią sięga, obawiając się, że to jest pozycja dla maluchów. Ogromnie się cieszę, że Ciebie też urzekła!

    OdpowiedzUsuń