Błękit królewski
Garść wrażeń na gorąco.
Jest mi zawsze przykro, kiedy film, po którym obiecuję sobie dużo, rozczarowuje. Na szczęście dzisiejsza wyprawa do kina dowiodła, że Jak zostać królem nie zawodzi pokładanych nadziei.
Jest mi zawsze przykro, kiedy film, po którym obiecuję sobie dużo, rozczarowuje. Na szczęście dzisiejsza wyprawa do kina dowiodła, że Jak zostać królem nie zawodzi pokładanych nadziei.
To prosta opowieść, przedstawiona w dość tradycyjny sposób, z rewelacyjnymi dialogami. Film ma pozytywne przesłanie, jest ciepły w odbiorze. Raczej nie pchnął kinematografii na nowe tory, ale na pewno dostarcza wielu wzruszeń.
Film Toma Hoopera jest bardzo malarski, Dominuje kolor niebieski: przydymiony szafir, odcienie kobaltu, jest też sporo grafitu i szarości. Barwy melancholijne świetnie kontrastują z amarantem i purpurą Niektóre sceny - zwłaszcza grupki zwykłych Brytyjczyków słuchających orędzia króla - wyglądają jak uwiecznione w kadrze obrazy. Z tonacją opowieści idealnie współgra muzyka. Nie dziwi mnie jedna z dwunastu nominacji do Oscara dla jej twórcy, Alexandre Desplata.
Film powstał z wyraźną dbałością o najdrobniejsze szczegóły (są nawet ulubione przez brytyjską rodzinę królewską owczarki Welsh corgi), a międzywojenną Anglię odmalowano wręcz z pietyzmem. Świetne są też wnętrza. Największe wrażenie zrobiło na mnie gabinet Lionela.
Król Jerzy VI i odtwórca jego roli
Jestem pełna podziwu dla talentu Colina Firtha, który przez ostatnie lata bardzo się rozwinął. Między uczestnikiem bójki w Dzienniku Bridget Jones (w moim rankingu najbardziej irytujących scen filmowych, ta znajduje się w czołówce) a królem Jerzym są tysiące lat świetlnych.
Tu ważne ostrzeżenie! Fankom Colina Firtha stanowczo odradzam samotną wyprawę na ten film. Po projekcji mogą z obłędem w oku udać się na najbliższe lotnisko i wtargnąć na pokład samolotu do Londynu.
Bardzo podobała mi się też gra Geoffrey’a Rusha - ekscentrycznego logopedy. Nie zachwyciła mnie natomiast Helena Bonham Carter. Jej rola wydała mi się trochę przesłodzona i przerysowana.
Film bardzo polecam miłośnikom brytyjskiego akcentu. Słuchając niektórych aktorów można zatracić się w zachwycie. Dla osób pasjonujących się kulturą brytyjską Jak zostać królem będzie prawdziwą ucztą duchową.
Co ciekawe prawie cała sala kinowa była zajęta. Już dawno nie zdarzyło nam się uczestniczyć w takim seansie.
Mam nadzieję, że Bertie i Lionel zaczęli już przygotowywać mowę dziękczynną na 27 lutego. Będę trzymać kciuki, żeby mogli ją wygłosić na uroczystości wręczenia Oscarów.
Moja ocena: 5+
Moja ocena: 5+
W sumie nie miałam tego w planach, ale jeśli tam gra Helena to muszę to obejrzeć!!! :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam zamiar wybrać się w najbliższym czasie na ten film, czekałam tylko na jakiś głosik, który podpowie mi, że warto :) dzięki!
OdpowiedzUsuńMuszę obejrzeć ten film! Najchętniej zrobiłabym to po angielsku (ten akcent!), ale niestety moje możliwości językowe nie są wystarczające, nad czym zresztą boleję.
OdpowiedzUsuńI ja chętnie obejrzę.
OdpowiedzUsuńA u mnie dopiero 14.2 buuuu
OdpowiedzUsuńKto się wybiera, temu podpowiem, że Lirael ma absolutną rację ulegając czarowi przedwojennej Anglii, wyróżniając gabinet Lionela (do którego notabene każdy powinien choć raz się udać, tak profilaktycznie) i przestrzegając przed zrywem w stronę lotniska (mnie ciągnęło do Geoffreya!). Zwłaszcza, gdy ma się w sobie tę kobiecą potrzebę wsparcia mężczyzny w tarapatach. Oczywiście - nie jakiegoś ciamarajdy, tylko ...no takiego z litej skały. Małżonka mówi do niego: dlatego dwukrotnie odrzucałam Twoje oświadczyny, bo nie chciałam żyć wg ceremoniału. Ale pomyślałam, że na pewno nie będzie królem ktoś, kto się tak strasznie jąka...
OdpowiedzUsuńProszę sobie wyobrazić, że te słowa brzmią jak wyznanie miłości.
A Colin Firth jest ostatnio dobrze obsadzany. Pięćdziesiątka przynosi mu szanse na rozkwit. Można by sobie życzyć, by kiedyś tam... kiedyś, kiedyś...gdy zbliżymy się do tej liczby (ale najlepiej wcześniej, bo kobiety są niecierpliwe!) życie obsadzi nas w równie ponętnych rolach.
:)
Film również mnie zachwycił. Tak minimalistycznego i estetycznego obrazu dawno nie oglądałam. Trzymam kciuki za Oskara :) pozdrawiam rankiem
OdpowiedzUsuńlirael - twój portal mnie najwyrazniej sekuje. wczoraj wpisalam sie tutaj, a mojego wpisu ani sladu! no to jeszcze raz: pierwsze zdanie twojej recenzji zmrozilo mnie, bo wiele sobie po tym filmie obiecuje. ucieszylam sie wiec, ze to tylko byl taki dramatyczny chwyt, zeby zlapac na haczyk czytelnika. aktorów ról glównych b lubie wszytskich. rzezywiscie helena b-c ma pewna maniere, ale ciesze sie, ze nareszcie gra role jakiejs weselszej damy. zwykle obsadzana j w roli neurotyczek czy, jak to mawiaja szwedzi, b specjalnych osób. akurat do takiej roli ma dobry background. a "late" królowa-matka to maja zdecydowana faworytka - ze wzgledu na kreacje i codzienna mala dawke alkoholu ;-)
OdpowiedzUsuń~ Viconia
OdpowiedzUsuńJeśli ją lubisz, obejrzyj ten film koniecznie.
~ Paideia
Głosik zdecydowanie potwierdza, że warto. :)
~ Elina
Wersja z napisami pozwoli Ci delektować się akcentem, równocześnie śledząc wydarzenia.
~ beatrix73
Proszę, podziel się wrażeniami po obejrzeniu.
~ Pemberley
To szykują się kinowe Walentynki. :) Jestem zdumiona, że tym razem u nas wcześniej niż u Was.
~ tamaryszek
Bardzo Ci dziękuję za aprobatę luźnych spostrzeżeń rozgorączkowanej - by nie rzec rozhisteryzowanej! - recenzentki. :)
Skoro mowa o Lionelu, genialna była scena zgadywanek szekspirowskich z udziałem synów! :) Bardzo mnie rozbawiła.
Geoffrey był świetny, ale wydaje mi się, że wysiłek, jaki włożył w przygotowanie swojej roli Colin, jest nieporównywalny.
A Geoffrey w kontekście lotniska łączy się ze zdecydowanie dłuższą podróżą - on jest autentycznym Australijczykiem. :D
~ the_book
Ja też liczę na Oscary w różnych kategoriach dla tego filmu. Miłych ferii!:)
~ blog sygrydy dumnej
Przykro mi, że miałaś kłopoty techniczne. Z komentarzami, niestety, bywa różnie. Nie tylko u mnie zresztą. Znam uczucie frustracji, kiedy po napisaniu dłuższego tekstu on beztrosko rozpływa się w cyberprzestrzeni. Nieciekawe uczucie. Zawsze staram się skopiować komentarz zanim opublikuję, ale często zapominam.
W kwestii pierwszego zdania - moją chłodną manipulację wyczułaś bezbłędnie. ;)
Ja też bardzo lubiłam Królową Matkę, miała w sobie mnóstwo uroku. No i te kapelusze.
Stopień kompatybilności estetyki filmu "The King's Speech" z Twoimi gustami, na ile zdążyłam je poznać przez prawie rok, moim zdaniem wynosi circa 99,99% i fakt, że czytasz te słowa miast pogryzać popcorn w kinie, wpatrzona z uwielbieniem w Colina F., uważam za stratę czasu.
Niecierpliwie czekam na Twoją recenzję.
na razie pogryzam palce (nie mylic z paluszkami) z czystej zazdrosci! b chce sie wybrac - zobaczymy kiedy dojdzie do mojego kina. w miedzyczasie zapisalam sie (na powrót) do klubu typu DKF; odrobilam polanskiego i bede ogladac we czwartek film o mlodym lennonie. ale cóz, wyczulas mnie bezblednie - wole na ekranie pzredwojenne palace niz robotniczy liverpool ;-)
OdpowiedzUsuńTen DKF ciekawie się zapowiada. Czy to jest podporządkowane jakiemuś wspólnemu tematowi?
OdpowiedzUsuńLirael, chętnie obejrzę, a jakie będą konsekwencje...? W każdym razie mam blisko do Londynu ;)
OdpowiedzUsuń~Beatta
OdpowiedzUsuń:D
Jakby co, to kieruj się w kierunku Chiswick, podobno właśnie tam rezyduje CF.
DKF pokazuje filmy glównie zeszlroczne, kt do laholmu nie doszly. czlonkowie moga skladac propozycje. decyduje wlasciciel kina i filmowiec. ten sezon zapowiada sie wyjatkowo dobrze: po lennonie bedzie an education, film ferzana öspetka, biala wstazka, somewhere coppoli i zemsta susanne bier. o ile sie nie myle, to cos z tego filmu coppoli zostalo nominowane do oskara. podobnie jak szwedzki mikael persbrandt
OdpowiedzUsuń~ blog sygrydy dumnej
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście zapowiada się ciekawie.
"Białą wstążkę" kupiłam na DVD, ale jeszcze nie miałam okazji obejrzeć. Podobno świetna.
no to wymienimy wrazeniami! ja ide na biala wstazke 17 marca :-)
OdpowiedzUsuńDwa filmy musze koniecznie i jak najszybciej zobaczyc. Pierwszy to ten o ktorym piszesz a drugi to najnowszy Allena. Zaostrzylas jeszcze moj apetyt ta recenzja.
OdpowiedzUsuń~ blog sygrydy dumnej
OdpowiedzUsuńDo 17 marca na pewno obejrzę! Będzie ciekawie porównać wrażenia.
~ bookfa
Zwykle mam podejrzliwy stosunek do filmów natrętnie reklamowanych w mediach, ale ten naprawdę na uwagę zasługuje. Ciekawe, czy Tobie też się spodoba.
Cieszy mnie to, bo mam ochotę obejrzeć ten film. Po przeczytaniu kilku recenzji nie spodziewam się wielkiego kina, ale dobrego filmu poprawiającego nastrój i mam nadzieję, że takie oczekiwania nie zostaną zawiedzione :)
OdpowiedzUsuń~ mandżuria
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie taki film. Przyjazny widzowi, bez ambicji naprawy świata, ale z zamiarem wywołania uśmiechu i poprawienia nastroju.
Miłego oglądania! :)
Zachwycające i skłaniające do przemyśleń dzieło. Wizyta w kinie zainspirowała mnie do napisania recenzji :-)
OdpowiedzUsuń