16 grudnia 2013

Zakochany w Zakopanem (Rafał Malczewski, „Pępek świata”)

Zakochany w Zakopanem
„Winszuję Panu tej fascynującej piołunem, starką, peyotlem i esencją z róż zaprawionej po­chwały Zakopanego” – tak dowcipnie skomentował Pępek świata Jan Lechoń[1]. Wydana w 1960 roku książka Rafała Malczewskiego rzeczywiście zasługuje na gratulacje! Już dawno nie czytałam tak zabawnych, wciągających po uszy wspomnień. 

Malczewski poświęcił swoją książkę Zakopanemu, jego historii, a przede wszystkim ludziom, którzy przewijali się przez to wyjątkowe miasto. Wystarczy zajrzeć do indeksu: otwiera go Adwentowicz, zamyka Żuławski. W roli bywalców lub mieszkańców podhalańskiego miasteczka występują najwybitniejsi polscy twórcy kultury, ze szczególnym uwzględnieniem okresu międzywojennego, któremu autor poświęca najwięcej czasu i serca.

Zakopane to nie tylko kropka na mapie. Zdaniem Malczewskiego to również sposób patrzenia na świat, wręcz formacja duchowa i artystyczna. Tytuł jego książki mówi właściwie wszystko. Uprzedzam, że jeśli na uporczywy zakopanocentryzm autora nie popatrzymy z lekkim przymrużeniem oka, może trochę drażnić.
Rafał Malczewski, Na Krupówkach w Zakopanem. [Źródło]
Mimo historycznych odniesień Pępek świata nie pretenduje do rangi opracowania naukowego. To garść osobistych wspomnień i wrażeń, zanurzonych w gawędowym sosie. Opowieść Malczewskiego skrzy się uszczypliwym, rubasznym dowcipem. Autor pisze o sławnych ludziach, ale nigdy nie robi tego na klęczkach. Skwapliwie wychwytuje różne słabostki i jego książka aż roi się od sarkastycznych, bezkompromisowych portrecików, nakreślonych za pomocą kilku słów: 
Spływała w Zakopane Zofia Nałkowska, mająca zawsze ja­kiegoś podopiecznego artystę, jak Bruno Schulz i jak tam innym by­ło, niebieskooka i o wielkiej sztucznej prostocie, jak i jej proza.”[2] 
Nie można odmówić Mai Berezowskiej, poza tworzeniem piórkiem i farbą wybrednej pornografii, talentu w fabrykacji jabłecznika o po­tężnej zawartości alkoholu. Jakże długo, po otrzymaniu garnców tego napoju od swojej żony Mai, Grus biegał zalany w dechę, co gorsza tak podbił oko Uniłowskiemu, że ten zamknął się w swojej izbie na Kościeliskiej ulicy i pił samotny przez tydzień.”[3] 
Ka­den [Bandrowski], jako że był w Legionach, pisał śmielej dobre, paszkwilem tracą­ce powieści. Mało jednak pisał o Zakopanem, bo zupełnie nic, więc mieliśmy go w pięcie, choć on tego nie lubił, łasy na sławę jak rekin na białe mięso.”[4]
Można uznać to za złośliwość, można jak Lechoń sięgnąć głębiej i zobaczyć w docinkach autora „rozdzierającą boleść” i „rozpaczliwą furię prawdy pełną skruchy, miłości i nienawiści”.

Poza tym Pępek świata aż kipi od smaczków obyczajowych i anegdot. W Zakopanem mieszkało i bywało wielu ekscentryków, więc jest co wspominać, a Rafał Malczewski niewątpliwie ma dar snucia humorystycznych opowieści. Gdyby tylko można było podróżować w czasie, naocznie przekonalibyśmy się, jaki znak malował na każdym zdobytym szczycie Mieczysław Karłowicz, na czym polegał dług wdzięczności Lenina wobec Jana Kasprowicza i co tak naprawdę wydarzyło się w trakcie seansu spirytystycznego, w którym uczestniczył Reymont. Jeśli dopisałoby nam szczęście, moglibyśmy też zobaczyć Ksawerego Dunikowskiego spacerującego po Krupówkach z psem ufarbowanym na kolor kremu poziomkowego albo Władysława Broniewskiego, który lubił spontanicznie stawać na głowie w sali Morskiego Oka i trwał w tej mało komfortowej pozycji niepokojąco długo. Oczywiście w nietuzinkowe historie obfituje rozdział poświęcony Witkacemu.
Wracając późną nocą z jakiejś udanej „orgii”, Witkacy lubił wyta­rzać jednego z przyjaciół w śniegu, po czym zbudziwszy ludzi w dom­ku, który najbliżej leżał, żądał pomocy. Twierdził, że co tylko znalazł zmarzniętego na śmierć człowieka, że należy udzielić mu pomocy pod postacią jajecznicy, herbaty i „czystej". Nie było wypadku, by pa­ni domu nie przejęła się i nie zastawiła stołu, czym mogła, podczas gdy gospodarz otrzepywał ofiarę ze śniegu i lodu, nacierał ręce itd..” [5]
Rafał Malczewski, Portret St. I. Witkiewicza z gronostajem. [Źródło]
Autor nie ogranicza się jedynie do dykteryjek. Pojawiają się też urokliwe opisy tatrzańskiej przyrody, świadczące o tym, że Malczewski ją uwielbiał bezgranicznie i tęsknił za nią boleśnie na emigracji. Są też akcenty dramatyczne, na przykład krótkie fragmenty poświęcone wojnie i kolaborantom. Temat zainteresował mnie tak bardzo, że zaopatrzyłam się w książkę Wojciecha Szatkowskiego Goralenvolk. Historia zdrady.

Na temat czasów późniejszych znajdziemy tylko krótkie wzmianki. Autor ze smutkiem odnotowuje zmiany: komercjalizację Zakopanego, nieciekawych nowych mieszkańców i przeobrażenia wyglądu miasta, które ilustrują architektoniczne potworki. Trochę irytowały mnie powtórki na ten temat, choć dowodzą, że problem naprawdę drażnił Malczewskiego. Warto wspomnieć, że książka została pokiereszowana przez PRL-owską cenzurę, co w sumie wcale nie dziwi, gdy czytamy na przykład taką charakterystykę Marksa: „Nie wysycha również strumień burzycieli porządku społecznego, wykarmionych na lekturze tej upiornej z Tańskich Hoffmanowej z bro­dą, czyli Marksie” lub Lenina: „bawił za krótko na Podtatrzu, co prawda pojawiał się co sezon, ale było to za mało na ten zakuty łeb”[6]. Na szczęście ostatnie wydania zostały uzupełnione o wycięte fragmenty. W tekst wpleciono bogatą kolekcję zdjęć. Wprawdzie czarno-białych, ale opowieść i tak dzięki nim nabrała rumieńców.

Kiedy czytałam korespondencję Zofii i Rafała Malczewskich z Janem Lechoniem, ze zdumieniem odkryłam drugie dno komicznych zakopiańskich opowiastek. Pracując nad Pępkiem świata autor zmagał się z problemami zdrowotnymi: tracił wzrok i mocno to przeżywał: „To bardzo okrutne dla malarza oglądać świat przez czarne okulary (światło razi mnie bardzo), świat coraz bardziej zamglony, pełen wyrw i plam mętnych, nijakich. Bardzo trudno godzić się na to i nie buntować, i nie narzekać. Staram się, jak mogę, by nie dać poznać po sobie, uprawiam tak zwany humor, coraz bardziej samotny w świecie ciemnie­jącym, uciekającym w nicość.”[7] Nie ukrywał też przed Lechoniem poważnych kłopotów finansowych. Mieszkał wtedy w Kanadzie i wiodło mu się nie najlepiej. Okazuje się, że zabawna książka powstała w ponurych okolicznościach. Wspomnienia o zakopiańskich szaleństwach i niezwykłych przyjaciołach na pewno dodawały Malczewskiemu otuchy.
Rafał Malczewski, Karuzela w Zakopanem. [Źródło]
P.S.
Tutaj coś dla miłośników Zakopanego. 
 ___________
[1] Jan Lechoń, Zofia i Rafał Malczewscy, Coraz trudniej żyć, a umrzeć strach. Listy 1952-1955, Biblioteka Więzi, 2008, s. 117.
[2] Rafał Malczewski, Pępek świata. Wspomnienia z Zakopanego, Wydawnictwo LTW, 2011, s. 84.
[3] Tamże, s. 87. 
[4] Tamże, s. 86.
[5] Tamże, s. 105.
[6] Tamże, s. 9.
[7] Jan Lechoń, Zofia i Rafał Malczewscy, op. cit., s. 130.

Moja ocena: 4,5
Jacek Malczewski, Portret Rafała. [Źródło]

46 komentarzy:

  1. Dobrze, że powstały w ogóle takie wspomnienia. Wydaje się, że Rafał Malczewski jako syn wielkiego ojca Jacka Malczewskiego, jest w sferze malarstwa w ogóle niedoceniany i mało zauważany, a szkoda. Tak jest jednak, jak ma się "wielkich" rodziców. A książki poszukam oczywiście, bo to moje klimaty jak najbardziej.
    dobrego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie niezwykłe i godne szacunku jest to, że mając tak wybitnego ojca-malarza, on zdecydował się powędrować tą samą ścieżką, a jednocześnie nie naśladował Jacka Malczewskiego, znalazł własny artystyczny język. Masz rację, że historia nie obeszła się z nim łaskawie - na dźwięk nazwiska "Malczewski" natychmiast widzimy ojca.
      Książka jest kapitalna i mam nadzieję, że dostarczy Ci sporo rozrywki. :)

      Usuń
    2. Oby tylko nie zraziło Cię dosadne poczucie humoru autora, ale liczę na to, że będzie dobrze. :)

      Usuń
  2. Zakopane wyzwalało najdziwniejsze instynkty, już zakopiańskie wspomnienia Samozwaniec miały mnóstwo smaczków, a przecież to był ledwie rozdział w większej książce. Szkoda, że dziś już nic z tego nie zostało, nawet książki mało kto zna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się dziwię, że "Pępek świata" nie wypłynął na fali mody na lata dwudzieste i trzydzieste. Przypuszczam, że autorzy produkowanych taśmowo kompilacji na temat tamtych czasów pełnymi garściami czerpią z takich niesłusznie zapomnianych książek. Bulwersuje mnie i boli to, jak na przykład są eksploatowane wspomnienia Ireny Tuwim, bez najmniejszej wzmianki o autorce czy tytule jej książki. Wkrótce napiszę o kolejnym odkryciu.
      W "Pępku..." Maria i Magdalena pojawiają się tylko przez króciutką chwilę, ale za to Woniuś częściej, w dość skandalicznych okolicznościach. :)

      Usuń
    2. Wznowienie w niszowym wydawnictwie zrobiło swoje, niestety. A kompilacja faktycznie leci za kompilacją, nie czytam tego, więc nawet nie wiem, czy autorzy podają źródła. W wielu przypadkach śmiem wątpić.

      Usuń
    3. Malczewski też raczej zapomniany, więc szans na listę bestsellerów nie widzę.
      Kiedyś przy okazji w księgarni przejrzę którąś z tych książek i mam nadzieję, że się przyjemnie rozczaruję. :)

      Usuń
    4. Oby, chociaż ja nie mam specjalnych złudzeń.

      Usuń
    5. Liczę przynajmniej na jakąś skąpą bibliografijkę. :)

      Usuń
  3. Pod względem malarskim Malczewski syn to zupełnie nie mój styl (w odróżnieniu od ojca!), ale po przeczytaniu Twojego wpisu strasznie żałuję, że tak mało eksploatował się literacko! Widać duży zmysł humoru i talent obserwacji, chociaż faktem jest, że zakopiańska śmietanka sama dostarczała mu smakowitych tematów :-)
    P.S. Patent Witkacego koniecznie do wypróbowania ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rafał szukał odmienności, stąd jego prymitywne formy. Malczewskim Jackiem można się zachwycać, ale ten kto nie zna metafor użytych w jego obrazach nie zrozumie jego malarstwa do końca.

      Usuń
    2. ~ Jeżanna
      U mnie podobnie, też zdecydowanie wolę twórczość Jacka Malczewskiego, ale muszę Ci powiedzieć, że oglądając reprodukcje obrazów Rafała (kilka stron np. tutaj), stwierdziłam, że naprawdę są niezłe. I zaznaczam, że nie zaważyły o tym jamniczki, które pojawiają się w jego zakopiańskich scenkach. :) Przede wszystkim podobają mi się wibrujące kolory.
      "Pępek świata" to nie jest jedyna książka Rafała, który wygląda mi na osobę wszechstronnie utalentowaną. Być może zainteresuje Cię to, że zajmował się również wspinaczką, ale w dramatycznych okolicznościach zrezygnował z tego hobby - skłoniła go do tego śmierć przyjaciela, z którym zdobywał Zamarłą Turnię.
      Jeśli kiedyś zorganizujemy zimowe spotkanie blogerów, patent Witkacego poddamy praktycznym testom. :)

      ~Montgomerry
      Na pewno wiele obrazów Malczewskiego w pełni zrozumie i doceni ktoś, kto zna tajniki polskiej duszy i historii naszego kraju, ale z drugiej strony według mnie sporo jego dzieł ma charakter uniwersalny i przewiduję spore szanse u zagranicznych odbiorców. Bez metafor rzeczywiście mogłoby być krucho, dla jego malarstwa są naprawdę ważne, ale piękne jest to, że można je interpretować na wiele sposobów.

      Usuń
    3. Lirael, pod wpływem Twojego (arcyciekawego:)) wpisu już wcześniej odrobiłam lekcje z twórczości i życiorysu Rafała Malczewskiego i przyznaję Ci rację w kwestii bajecznej kolorystyki. Najbardziej przemawiają do mnie pejzaże, wzruszył mnie również jakoś portret dzieci. Doceniam obiektywnie jakość i walory jego prac, chociaż ta estetyka leży jednak poza moimi ścisłymi preferencjami artystycznymi.
      No a moją opinię o Jacku Malczewskim doskonale znasz:-)
      P.S.Wątek wysokogórski oczywiście wywołał dodatkowy przypływ sympatii do Rafała M. a ta sytuacja z Zamarłej Turni rzeczywiście straszna...
      P.S.2. Lirael, na spotkanie blogerów już się piszę, myślę, że można by pokusić się również o wersję letnią wzmiankowanego pomysłu i zamiast rozgrzewającej czystej domagać się zimnych, orzeźwiających trunków ;-)

      Usuń
    4. Mnie też najbardziej odpowiadają jego pejzaże. Uśmiecham się na myśl o tym, że mielibyśmy na ścianie na przykład ten, bo wtedy niestraszne byłyby wszelkie załamania pogody i egzystencjalne smuteczki. :)
      Wzruszyły mnie te ostatnie obrazy z amerykańskimi górami - wyraźnie mówią o tym, jak Malczewski tęsknił za naszymi Tatrami.
      Ode mnie też polubienie jego obrazów wymagało odrobinę wysiłku, podczas gdy dzieła Jacka Malczewskiego zapierają mi dech tak po prostu i natychmiast. Twoją opinię nie tylko znam, ale i stuprocentowo podzielam. :)
      P.S. Mam w planach dwie kolejne książki Rafała Malczewskiego, więc tematy wysokogórskie będą kontynuowane. :) W kolejce czekają "Od cepra do wariata - Felietony zakopiańskie" i "Narkotyk gór. Nowele tatrzańskie".
      P.S.2. Świetnie! Musimy tylko opracować szczegóły logistyczne wersji letniej: zmarznięcie można będzie zastąpić omdleniem z powodu uporczywych upałów - zimne trunki będą jak w sam raz. :) Domostwa trzeba będzie wstępnie wyselekcjonować pod kątem domniemanej zawartości lodówki. :)

      Usuń
    5. Tak, rzeczywiście jest z tą polskością. Chociażby cykl "Zatrute studnie" JM, niesamowite.Ale to na dłuższe wywody :)

      Usuń
    6. Mnie też zachwyca ten studzienny cykl. Z góry piszę się na Twoje wywody - obrazy J. Malczewskiego to moja wielka miłość i mogę o nich czytać i słuchać godzinami. :)

      Usuń
  4. Z niekłamaną przyjemnością sięgnę po te smaczki i anegdotki. W tym roku będąc w Zakopanem zwiedziłam muzeum stylu zakopiańskiego mieszczącego się w willi wybudowanej wg projektu Witkiewicza - "Koliba". Zwiedzając pokoje - próbowałam sobie wyobrazić ten dom tętniący życiem. Myślę, że sporo znajdę informacji w książce, którą polecasz:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu, ja też kilka lat temu zwiedziłam "Kolibę". :) W ogóle mam duży sentyment do Zakopanego, właściwie już od dzieciństwa, i boleję nad tym, że jest tak daleko od Lublina. Moją rezerwę budzą natomiast watahy turystów i obawiam się, że nazwa miasta wkrótce zostanie zmieniona na Rozdeptane. :(
      Smaczki i anegdotki godne polecenia, mam nadzieję, że Tobie też poprawią humor. :)

      Usuń
  5. Kilka lat temu widziałam wystawę poświęconą Rafałowi Malczewskiemu, a zorganizowaną przez krakowskie Muzeum Narodowe - rewelacja. Odkryciem była dla mnie sama postać RM i jego barwny życiorys oraz fakt, że przy pomocy akwareli można stworzyć wyraziste pejzaże.;) To, że także pisał, było kolejną niespodzianką. Naturalnie od lat obiecuję sobie, że wreszcie przeczytam jego wspomnienia, po Twoim wpisie przypomniałam sobie, że może najpierw lepiej poczytać o ojcu.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo żałuję, że nie oglądałam tej wystawy. Szkoda, że postać prawie zupełnie zapomniana, na pewno na to nie zasługuje. Duże wrażenie robią na mnie jego listy do Lechonia, choć są straszliwie smutne. A propos Lechoń wprawdzie miał zastrzeżenia do stylu Malczewskiego, ale jego prozę oceniał wyżej niż Gombrowicza:
      "Gombrowicz nie jest żadnym moralistą, jest świntuchem zażenowanym, który chce, sypiąc nam piaskiem w oczy, zasypać też to, co napaskudził. W Rafale za to jest jakaś rozdzierająca boleść, z której raz po raz wychyla się głowa grzesznika, targanego przez własne i cudze winy".

      Usuń
    2. Myślałam, że pisanie to dla RM działalność uboczna, a przez to niezbyt wysokich lotów, ale najwyraźniej było inaczej. Trzeba będzie sprawdzić ten trop.

      Usuń
    3. Refleksje Lechonia dotyczyły prawdopodobnie tych fragmentów, w których Malczewski gorzko rozprawia się ze swoimi wspomnieniami o Zakopanem i bez pardonu ocenia rodaków, a nie ma ich w książce zbyt wiele, dominują anegdoty.

      Usuń
  6. Też pamiętam tę wystawę, o której pisze Czytanki Anki. Mało tego, jestem święcie przekonana, że "Pępek świata" też czytałam, choć cytatów przez Ciebie zapodanych - wybornych - coś sobie nie przypominam. Znak, że trzeba będzie do "Pępka" wrócić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś zdarzy się powtórka albo wystawa o podobnej tematyce, bo bardzo chciałabym ją obejrzeć!
      Cieszę się, że przypadły Ci do gustu cytaty i zapewniam, że to tylko drobny ułameczek czekających na czytelnika atrakcji. Powrót do "Pępka..." bardzo wskazany, a już zwłaszcza w charakterze leniwej świątecznej lub poświątecznej rozrywki. :)

      Usuń
  7. A ja przyznaję nie znałam zupełnie RM i jego malarstwa. Przejrzałam kilka obrazów w internecie, niektóre mi się podobają (zwłaszcza pejzaże), inne mniej (postacie ludzi). Natomiast książka zapowiada się ciekawie i smakowicie. A Zakopane wciąż przede mną :) dalej mi doń niż ...wiadomo gdzie, ale może kiedyś puszczą Pendolino nie tylko do Krakowa, ale i do Zakopca, wtedy będzie się działo, a następca Malczewskiego i Samozwaniec niech szykują pióra, albo dyski pamięci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje wrażenia są bardzo podobne: najbardziej przemawiają do mnie pejzaże Rafała Malczewskiego. Wśród pozostałych dzieł też jest kilka niezwykłych. Duże wrażenie zrobił na mnie na przykład "Autoportret ślepnącego malarza". Zwłaszcza po przeczytaniu listów.
      Do Zakopanego wybierz się koniecznie, choć odradzam szczyt sezonu turystycznego. Przypuszczam, że poza różnymi atrakcjami krajoznawczymi zapewne zainteresuje Cię to miejsce.

      Usuń
  8. Autoportret robi wrażenie i bez znajomości biografii, a wyobrażam sobie, iż po jej poznaniu jeszcze większe. A TO miejsce będzie punktem obowiązkowym odwiedzin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakaś koszmarna ironia kryje się w tym, że ktoś, kto tak uwielbiał soczyste kolory, stopniowo tracił wzrok.
      Teatru Witkacego nie miałam okazji nawiedzić osobiście, ale ponoć atmosfera niesamowita.

      Usuń
  9. Wstyd się przyznać, ale o istnieniu Rafała Malczewskiego dowiedziałam się całkiem niedawno, przy okazji pogłębiania wiedzy o Michale Choromańskim (opisał m.in. zdarzenie na Zapadłej Turni).
    I tylko żal, że takie Zakopane, jak to które opisywał Malczewski już raczej nigdy nie wróci, gdyż zostało zadeptane przez tłumy i kicze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tak zaciekawiła Twoja recenzja książki Choromańskiego, że postanowiłam mu się przyjrzeć z bliska i nawet poczyniłam pewne kroki w tym kierunku. Bliska znajomość z Rafałem Malczewskim to kolejny plus na jego koncie. :)
      Autorowi też bardzo żal, cierpka nostalgia unosi się nad wieloma fragmentami książki. Co ciekawe, wtedy Zakopane nie było jedynym malowniczym miejscem, przyciągającym artystów i intelektualistów. Podobną rolę odgrywał wtedy np. Kazimierz, a w każdym razie takie odniosłam wrażenie, czytając wspomnienia z tamtych czasów Ireny Lorentowicz.

      Usuń
  10. ooo, jakby moje strony. wiesz co, natknelam sie na offspring rodziny i byalam przekonana, ze to pewnie po refale - a tu nie! gdyby nie twój wpis, to bym do smierci nie sprostowala pomylki

    mnie malarstwo RM zupelnie podchodzi - choc jestem wychowana na jacku, jego zatrutych studniach oraz thantosach. jako dziecko b mnie fascynowaly

    i zgadzam sie zupelnie z przedmówcami, ze nowi "piewcy" ery miedzytwojennej grzesza nieautentycznoscia - podczas gdy ksiazka RM, byc moze osobista, ma charakter autentyczny. jak znajde to przeczytam!

    pozdr \ m

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Twoich stron faktycznie niedaleko. :)
      Pomyłka była całkiem sympatyczna - osobiście nie miałabym nic przeciwko powinowactwom z panami M., obydwaj byli fascynującymi postaciami. Jeszcze warto wspomnieć o przedstawicielu starszego pokolenia, Antonim Malczewskim, za jego "Marią" przepadam. Też ta sama utalentowana rodzina. :)
      Wzmiankowanych piewców mnóstwo, zaczyna już powoli brakować tematów i przerzucają się na inne epoki. Ich dziel nie czytuję, więc trudno mi ocenić jakość, ale tempo powstawania kolejnych opracowań imponujące.
      Można dyskutować z Malczewskim na temat jego oceny niektórych postaci, ale nie da się ukryć, że gawędziarz z niego nie lada. :)
      Gdybyś miała problem ze zdobyciem "Pępka świata", chętnie Ci pożyczę.

      Usuń
  11. b chetnie pozycze! ale jak?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam pewien pomysł, wkrótce napiszę na ten temat maila. :)

      Usuń
  12. Moja lista książek do przeczytania znowu się wydłużyła :-). Do tego nabrałam ochoty, by poczytać o Witkacym. Ale żeby rozkosznie frywolne rysunki Mai Berezowskiej, nakreślona tą cudownie lekką kreską, nazwać "wybredną pornografią"?... O tempora! Ciekawa jestem, co by Malczewski powiedział choćby o współczesnych fotosach rozmaitych gwiazdek, które w założeniu mają być "sexy", a w praktyce ociekają wulgarnością ;-(.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie bardzo ucieszyła wiadomość, że w tym roku ukazał się pierwszy tom korespondencji Witakacego. Jego "Listy do żony" zdecydowanie zaostrzyły mój apetyt.
      Twórczość Berezowskiej w tym fragmencie rzeczywiście została potraktowana bezpardonowo. :) Znając cięte pióro Rafała Malczewskiego, dowcipnie ale bezwzględnie przerobiłby takie fotosy gwiazdek na mielonkę. :)

      Usuń
  13. Uwielbiam książki, które znajdujesz. Dzięki Tobie trafiam na zapomniane perełki. A bez związku z zapomnianymi, w związku zaś z perełkami znalazłam ostatnio "Autonautów" i "Opowieści o kronopiach", nie wiedziałam na co się zdecydować, więc dylemat rozwiązałam zgarniając z półki "Córkę rzeźbiarza";) Nastęnym razem już na pewno Cortazar:) Miłego wieczoru!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, Małgosiu! "Pępek..." jest naprawdę urokliwy i jeśli kiedyś będziesz miała okazję go przeczytać, polecam. Cortazar spokojnie poczeka sobie na swoją kolej. :) "Córka rzeźbiarza" była dla mnie małym objawieniem i mam nadzieję, że Ciebie też zachwyci. Dobrze, że bez problemu ją znalazłaś. Pamiętam, że polowałam na nią dość długo. Warto było, Tove jest niezawodna. :)
      Przedświąteczne uściski!

      Usuń
    2. Na "Córkę rzeźbiarza" polowałam już od dawna, ale tu też było trudno ją dorwać. Za pierwszym razem na otarcie łez miałam "Podróż z małym bagażem" i udało mi się jakoś o "Córce" zapomnieć. Jednak po przeczytaniu "Mamy Muminków" nie poszłoby tak łatwo, "Córka rzeźbiarza" uzupełni mi lekturę biografii:)
      I tylko czasu na pisanie o przeczytanym mi mało;) Postanowienie noworoczne- pisać recenzję natychmiast po przeczytaniu książki, precz z zaległościami;)

      Usuń
    3. Doskonale Cię rozumiem, ja "Córkę rzeźbiarza" dorwałam na wiadomym serwisie aukcyjnym i nie wierzyłam, że mi się udało po takim długim czyhaniu. :)
      Swoją drogą to dziwne, że nikt tej książki nie wznawia, na pewno byłoby zainteresowanie, a jest to właściwie broszurka. Ja z kolei mam nadzieję, że w końcu przeczytam biografię Tove.
      U mnie z czasem identycznie, zaległości niestety są i sięgają sierpnia. Twoje postanowienie popieram. :) Zastanawiam się, czy kiedykolwiek dojdę do stanu "notka natychmiast po przeczytaniu książki i zero zapasów", ale mam poważne wątpliwości. :)

      Usuń
    4. Mam w domu żandarma, który stara się pilnować tego mojego pisania, ale ostatnio trochę mu weszłam na głowę;) Pięć zaległych recenzji:( A świąteczne obowiązki nie sprzyjają pisaniu.

      Usuń
    5. Może po Nowym Roku Twój żandarm zintensyfikuje metody przymusu bezpośredniego. :) W czasie Świąt i przed też nie liczę na pisanie, ale na czytanie to i owszem. :) Uściski!

      Usuń
  14. Jestem wielbicielką talentu Rafała Malczewskiego, nie tylko literackiego, ale również jego dzieł malarskich oraz krótkich form dziennikarskich. Klimat tej książki jest wyjątkowy, aż chce się do niej wracać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam przeczucie, że znasz i lubisz tę książkę o Zakopanem. :) Cieszę się, że przede mną lektura dwóch kolejnych książek Rafała Malczewskiego. Też wyglądają mi na takie, do których chętnie będę wracać.

      Usuń
  15. Piękne wpisy tu są... Bardzo za nie dziękuję....

    OdpowiedzUsuń