15 listopada 2013

Kawka z Kafką i nie tylko

Wybaczcie, ale z tym znaleziskiem nie potrafię cierpliwie czekać do kolejnego odcinka Internetowej Plaży Muszli. Zapraszam na kawkę z Kafką i nie tylko. Autorem grafiki jest Gianluca Biscalchin, a znalazłam ją na blogu Book Patrol.
Szkoda, że jeszcze nikt nie wpadł na pomysl stworzenia podobnego zestawu z polskimi pisarzami. Nietrudno mi sobie wyobrazić filiżankę Prusa lub Sienkiewicza, ale już na przykład Reymont, Gombrowicz, Nałkowska czy Iwaszkiewicz mogliby okazać się prawdziwym wyzwaniem. Może ktoś ma pomysł na filiżanki naszych rodzimych literatów z różnych epok?
Przy okazji zachęcam też do obejrzenia galerii Scrittori  na stronie Biscalchina. Są to pomysłowe i zabawne portrety znanych pisarzy oraz miast, z którymi są związani.

111 komentarzy:

  1. Z filiżanki Reymontowskiej pewnie wystawałyby widły albo brona :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Myślałam też o jakimś malowniczym fragmencie garderoby Jagny, np. pasiastej zapasce, ale to mogłoby być trudne do odgadnięcia. :)

      Usuń
    2. Niekoniecznie, mi też chodziło to po głowie ale uznałem, że nie należy propagować takich feministycznych akcentów :-)

      Usuń
    3. No tak, zapomniałam, że heteromatriks czai się na każdym kroku. :D Dlatego filiżanka z pamiętnym brogiem, za który wychodziła lubieżna Jagna, też odpada. Może jakaś wycinanka? Ale chyba najbezpieczniejsza będzie Reymontowska filiżanka z widoczkiem industrialnej Łodzi. :)

      Usuń
    4. No nie wiem, kominy fabryczne mogą być różnie odebrane :-)

      Usuń
    5. Rzeczywiście, o tym nie pomyślałam, a tu mogłyby się posypać poważne oskarżenia! :) Pozostają nam już tylko "Komediantka" z "Wampirem", bo "Fermenty" mogą się okazać mało apetyczne. :)

      Usuń
    6. Marlow,
      skądże, raczej wirujący stolik albo maska teatralna:).

      Usuń
    7. Ewentualnie filiżanka mogłaby być w gustowne łowickie paseczki:)

      Usuń
    8. ~ Anek
      Też myślałam o paseczkach, ewentualnie korale lub barwne hafty. :)

      Usuń
    9. Dobry pomysł! :) Tylko nie dwuznaczny bróg, a skromna wiązeczka. :)

      Usuń
    10. Od razu mi przyszły do głowy łódzkie kominy:)

      Usuń
    11. To widzę, że nie byłam osamotniona w fabrycznych skojarzeniach. :)

      Usuń
  2. Ciekawy pomysł z tą kawką, tyle, że Kafki w ogóle nie znam i trudno mi odgadnąć związek zawartości filiżanki z treścią książek. Co do związków pisarzy z miastami, chyba nie muszę pisać, które mnie chwyta za serce. A co do polskich pisarzy widzę słońce i księżyc w filiżance Marii Dąbrowskiej, a to, co widziałabyś w filiżance Prusa ja dojrzałabym też w filiżance Dehnela (choć do klasyków mu jeszcze nieco brakuje).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kawki Kafki przypuszczalnie wynurza się robal, w którego zamienił się Gregor Samsa, bohater "Metamorfozy".
      W temacie miasta nie miałam najmniejszych wątpliwości, które spodoba Ci się najbardziej, zresztą od razu pomyślałam o Tobie, trochę żałując, że to nie Hugo. :)
      Muszę Ci powiedzieć, że miałam identyczne skojarzenia a propos Dąbrowskiej, w ogóle wydaje mi się, że kiedyś taką albo podobną filiżankę widziałam. I podobnie jak Ty pomyślałam, że byłby problem z odróżnieniem Lali od Lalki. :)

      Usuń
  3. Kim, u licha, jest Italo Svevo? A filiżanka Nałkowskiej byłaby pęknięta, bo nie mieściłoby się w niej ego pisarki :D Gombrowiczowi natomiast powinna wystawać z naczynia łydka, względnie pupa lub gęba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie czytałam żadnej książki Italo Svevo w przeciwieństwie do Italo Calvino. :) Gianluca Biscalchin jest Włochem, więc promuje swoich, na 20 filiżanek 4 są made in Italy. :)
      U Gombrowicza bezwzględnie pupa i gęba, w dodatku ze straszną miną. Filiżanka Nałkowskiej pęknięta, ale przy tym nienagannie elegancka. Może jeszcze jakiś rzucik w węże i róże na granicy. :)

      Usuń
    2. Svevo już sobie wyguglałem, rekomendacje literackie ma mało zachęcające (Joyce i Freud, matko kochana:P).
      U Nałkowskiej mogłyby być jeszcze odmalowane Węzły życia :)

      Usuń
    3. I obowiązkowo Choucas, to byłaby wtedy kawka z kawkami. :)

      Usuń
    4. A może nawet i z Kafkami:)
      Schulzowi z filiżanki powinna wystawać Adela, bo karaluchy już zajęte.

      Usuń
    5. I może jeszcze krokodyl na cześć ulicy. :) Plus klepsydra na cześć sanatorium. :)

      Usuń
    6. Powinniśmy znaleźć jakiegoś ceramika i produkować literackie gadżety :)

      Usuń
    7. Na pewno nie tylko ja miałabym problem z wyborem jednego jedynego najulubieńszego pisarza, więc sypałyby się hurtowe zamówienia.:)

      Usuń
    8. I moźe weszlibyśmy z towarem do Biedronek :)

      Usuń
    9. Ale u Gombrowicza to też albo wielka, albo pęknięta, bo ego nie mniejsze od Nałkowskiej ;) Mrożka zaś powinna chyba być przezroczysta, żeby było widać tylko jego, tylko jego i tylko jego :)

      Usuń
    10. ~ Zacofany w lekturze
      To pewne! :) Swoją drogą przy najbliższej okazji muszę tam spenetrować tekturowy miniregalik z książkami, ostatnio mignęła mi coś zaskakującego.

      ~ Kasia
      U Gombrowicza nie zdziwiłby mnie napis "JA" wielkimi literami, a filiżanka Mrożka mogłaby mieć wbudowaną pozytywkę z tangiem. :)

      Usuń
    11. Jak spenetrujesz, donieś, co znalazłaś :)

      Usuń
    12. Svevo byl chyba jakims guru Herlinga, bo kolegą to chyba nie.

      Usuń
    13. Właśnie sprawdziłam, Svevo przewija się w indeksie "Dziennika pisanego nocą", więc rola guru całkiem prawdopodobna. Nazwisko Herlinga pada na liście tych, którzy twórczość Svevo uwielbiali.

      Usuń
  4. Świetny pomysł! Ja też czekam na jego polską wersję! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tymczasem możemy tylko pofantazjować, a w przypadku osób utalentowanych plastycznie jest jeszcze wariant "zrób to sam". :)

      Usuń
  5. To ja bym chciała Kafkę z Schulzem ;) Znaczy kawkę z Schulzem a potem Kafką :) W ogóle, jejku, jak się cieszę widząc takie drobiazgi czytelnicze związane z kawą dodatkowo. Dwa nałogi moje największe :D I cieszę się, że "Sanatorium.." czeka na odbiór z księgarni, to nowe, z ilustracjami i będę mogła udawać, że czytam to pierwszy raz.. Ach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kawkę z Schulzem też jak najbardziej reflektuję, kawka z Kafką jednak trochę zbyt mroczna jak na moje potrzeby. :) A najchętniej wybrałabym zieloną herbatę.
      Mam w tej serii "Sklepy...", a "Sanatorium..." wkrótce do nich dołączy. :)

      Usuń
  6. Dzisiaj zdecydowanie wybieram towarzystwo Hemingwaya. A potem to już będzie mi wszystko jedno, czy wyląduję przy stoliku z Agathą Christie, czy ze Stevensonem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to będzie różany Oscar Wilde lub urokliwa Jane Austen. Zdecydowanie odradzam natomiast krwiożerczego Stokera. :)

      Usuń
  7. Ja oczywiście Jane Austen :D Filiżaneczka klimatyczna i pani Austen myślę, że osóbka bardzo ciekawa (przynajmniej takową była). W końcu dowiedziałabym się być może ile prawdy w legendach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyraźnie widać, że Gianluca Biscalchin też darzy Jane szczególną atencją, wytworna filiżaneczka wyraźnie różni się od pozostałych. :) Zastanawiam się, czy bohaterki Austen pijały kawę, ale niestety nie pamiętam.

      Usuń
  8. Nie będę oryginalna - Remontowi pasowałoby coś z kolekcji Bolesławca.;)
    A na poważnie - marzą mi się takie gadżety, wystarczyłyby mi cytaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewentualnie symboliczne gliniane dwojaczki? :)
      Ostatnio coś drgnęło, ale i tak anglosascy czytelnicy są wręcz rozpieszczani gadżetami w porównaniu z nami.

      Usuń
    2. Dwojaczki - jak najbardziej! A co dla takiego Witkiewicza? Zwykła szklanica?

      Usuń
    3. Obawiam się, że jego by bardziej interesowały substancje psychoaktywne, choć szklanicą by zapewne też nie wzgardził.

      Usuń
  9. Piękne :-)
    Ale trochę mnie zdziwiło, że z filiżanki Prousta nie wystaje umoczona w herbacie magdalenka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, poddałam Prousta wnikliwej obdukcji, bo w głowie mi się nie mieściło, że to nie jest magdalenka, ale jednak nie. :(

      Usuń
  10. Świetne :) A przy okazji znowu znalazłam braki do nadrobienia, dobrze się składa, bo za chwile biegnę do biblioteki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błagam, uchyl rąbka tajemnicy! Mam nadzieję, że książka była dostępna w bibliotece.

      Usuń
  11. Wypisałam sobie trzech autorów z kawowych filiżanek: Brama Stoker, Collodi i italo Svevo. Niestety żadnego z nich nie znalazłam na bibliotecznej półce, wiec tajemnica nadal pozostanie tajemnicą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wspominałam, dla mnie tabula rasa to Italo Svevo, ponoć odkryty dla świata przez Joyce'a, co mnie trochę niepokoi, bo obawiam się, że nasze gusta w paru punktach dość mocno się rozjeżdżają. :)
      Sprawdziłam w katalogu BN i okazuje się, że w Polsce wydano jego 3 książki: "Starość", "Jedno życie", "Zeno Cosini"

      Usuń
    2. Svevo kupiłam sobie w ub. roku za marne grosze w antykwariatach, bo wcześniej gdzieś mignęło mi jego nazwisko - kiedyś raczej cieszył się estymą.;) Sądząc po pobieżnym przejrzeniu książek to może być b. interesujący autor.

      Usuń
    3. Aniu, jesteś szczęściarą, bo w tej chwili Svevo trudny do zdobycia. Poczytałam o nim trochę więcej i wśród pisarzy deklarujących zachwyty widziałam kilka znaczących nazwisk, w tym wspomnianego przez Izę Herlinga, Joyce nie był jedyny. :)

      Usuń
    4. Taki mi się wydawało, że trafiłam na małe skarby, więc przygarnęłam. Teraz widzę, że na liście NYBR też jest - to nie może być zły pisarz.;)

      Usuń
    5. Lista NYBR zdecydowanie dobrze wróży! :) Już sobie zaczynam wyobrażać okładkę...

      Usuń
  12. A,właśnie sprawdziłam ze Bram Stoker to autor Draculi, hmm, pewnie był, tylko nie na tym regale, na który patrzyłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biorąc pod uwagę, jak wygląda polska okładka, powinnaś podziękować instynktowi samozachowawczemu, który z całej siły powstrzymał Cię od spoglądania w stronę regału, na którym czaił się "Dracula". :)

      Usuń
  13. a Pinokia to mam w domu ale za nic się za niego nie wezmę, nie cierpiałam tej książki jak żadnej innej. Został do sprawdzenia Svevo, z ulgą stwierdziłam że nie widnieje przy tym nazwisku żaden słynny tytuł, którego nie skojarzyłam z autorem. Idę rumieńce wstydu z poprzednich poszukiwań złagodzić kremem do twarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie masz powodu do rumieńców, ja kiedyś wmawiałam Zacofanemu w lekturze, że "Wyspę skarbów" napisał Verne. :) Dzięki filiżance Stevensona chyba zapamiętam, kto był autorem, aczkolwiek nijakiego skarbu tam nie widać, tylko samotna palemka.

      Usuń
  14. peek-a-boo, doskonale Cię rozumiem! Ja wprawdzie szczęśliwie "Pinokia" w dzieciństwie nie czytałam, ale zrobiłam to teraz, czytając dzieciom i zdumiałam się wielce. Szczęśliwie najpierw zaprowadziłam dziatwę do teatru, co dość dobrze złagodziło uczucie grozy, jakiego wszyscy doznawaliśmy w trakcie lektury. Nie wiem więc, co Collodiemu wystaje z filiżanki, ale dobrze mu tak!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Momarto, wydawało mi się, że to wystaje wydłużony przez kłamstwa nos Pinokia, ale ta końcówka rzeczywiście jakaś niepokojąca, tak jakby czułki. :)

      Usuń
    2. Bingo! :) Jestem przyzwyczajona do "Świerszcza za kominem", nie na nosie. :)

      Usuń
    3. Świerszczyk grał Pinokiowi na nosie. Albo odwrotnie :)

      Usuń
  15. I chyba był jeszcze takim wewnętrznym głosem sumienia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I za to dostał młotkiem w głowę:) Uwielbiam to okrucieństwo w Pinokiu :P

      Usuń
  16. Pamiętam, że mnie najbardziej przeraził fragment, kiedy koledzy oszukali Pinokia, w ogóle byli dla niego wredni. Denerwowało mnie to, że jestem bezsilna i w żaden sposób nie mogę mu pomóc. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam tylko Dżepetta było żal, że się musi denerwować, biedak.

      Usuń
    2. Ogólnie książka wprowadzała mnie w rozdygotanie, przemocy jest dużo, również psychicznej i ta chyba najbardziej mnie przeraziła. W porównaniu z nią epizod z wielorybem był już fraszką. :)

      Usuń
    3. Poczciwa "czarna pedagogika". Ciekawe, czy to tylko cecha włoskiej literatury dla dzieci, bo w tej dziedzinie Amicisowi też niewiele brakuje.

      Usuń
    4. Ale wydaje mi się, że Amicis był bardziej uczuciowy i tkliwy, jego opowieści czytałam zalewając się łzami, ale nie bałam się jak przy Collodim. Tam były różne zmasowane nieszczęścia losowe, ale bez takich perfidnych akcentów, ewentualnie skrzętnie je wyparłam. :)

      Usuń
    5. Nie widzę szczególnej różnicy między epatowaniem nieletnich chłopczykiem zadźganym nożem w obronie babci i Pinokiem powieszonym za nogi na drzewie. No może tyle, że Pinokio sam się prosił o kłopoty:P

      Usuń
    6. Otóż to, u Amicisa, skrzywdzone dzieci były listkami targanymi przez okrutny, często bezosobowy los, a w Pinokiu to zło jest na wyciągnięcie ręki i jest w nas samych. I faktycznie u Collodiego to była wyraźna kara za wredne uczynki, z wyraźnym morałem.

      Usuń
    7. Chyba przesadzasz z tymi targanymi listkami, to były nader świadome dzieci i targały nimi co najwyżej szlachetne uczucia. I morałów też nie brakowało. Do takiego florenckiego pisarczyka zawsze miałem wiele sympatii, a dla Pinokia jakoś nigdy - to był po prostu pajac :)

      Usuń
    8. Owszem, dzieci były świadome, ale spadały na nie tragiczne wydarzenia, które w żaden sposób nie były związane z ich zachowaniem, działy się i już. W Pinokiu było inaczej, to on dokonywał wyborów.
      Podejrzewam, że Collodi wcale nie chciał, żeby dzieci pokochały Pinokia, raczej zależało mu na tym, żeby z jego historii wyciągnęły wnioski.

      Usuń
    9. W obu przypadkach bohaterowie byli tylko narzędziami służącymi umoralnieniu dziatwy, Amicis tylko umiał więcej ze swoich bohaterów wykrzesać.

      Usuń
    10. Różnica jest moim zdaniem taka, że Amicis wykrzesał sam, a Collodi wykrzesywanie pozostawia czytelnikowi, co bywa nieprzyjemne. Pod względem czysto literackim według mnie Pinokio jest znacznie wyżej niż Serce.

      Usuń
    11. Do walorów literackich się nie odniosę, bo o ile Amicisa czytałem wielokrotnie, to Pinokia chyba tylko raz, dawno temu. Amicis jest mistrzem melodramatu, to pewne; jeśli chodzi o wyciskanie łez, to Mniszkówna mogła mu buty czyścić. Zastanawiam się natomiast, na ile rozmaite cechy stylu Pinokia są zasługą (winą?) tłumaczki, a na ile autora. Ciekaw jestem, co z tym zrobił nowy tłumacz.

      Usuń
    12. Melodramaty do kwadratu, beczałam jak bóbr i masochistycznie czytałam po kilka razy każdą opowieść. Niestety, nie znam nowego tłumaczenia Collodiego. W starym nic mi nie zgrzytało, ale czytałam je jako siedmio-ośmiolatka, też tylko raz, więc zachowałabym ostrożność. :)
      Trzeba będzie poprosić o opinię Marlowa, który właśnie jest z synkiem w trakcie lektury nowego przekładu Pinokia.

      Usuń
    13. Ja czytałam "Pinokia" w nowym przekładzie Mikołajewskiego i uważam, że jest bardzo dobry. Ilustracje Innocentiego robią jednak drugie tyle.
      Może się wreszcie zbiorę i napiszę, choć teraz nie wiem, czy nie powinnam najpierw - dla lepszego oglądu - zacząć od powtórki Amicisa:)

      Usuń
    14. Pisząc o zasługach tłumaczki Pinokia, miałem na myśli to, że mogła go na użytek polski dockliwiać i domoralniać, co było częstą praktyką.

      Usuń
    15. ~ Momarta
      Do Amicisa przygotuj tony chusteczek. Przypuszczam, że te opowieści nadal bardzo wzruszają. Właśnie przejrzałam i okazuje się, że mnóstwo opowieści zapomniałam. Choć uprzedzam, że morały naprawdę bardzo natrętne. A o "Pinokiu" napisz koniecznie!

      ~ Zacofany w lekturze
      W dawniejszym "Pinokiu" nie pamiętam ckliwości, raczej chłód i niepokój. :(
      Właśnie odkryłam, że "Serce" jest datowanym dziennikiem i powinniśmy coś z tym zrobić. :)

      Usuń
    16. No pardą, ale te wszystkie dydaktyczne mowy świerszcza czy wróżki to nie ckliwe?
      Debiutu Serca w Płaszczu to chyba się boję :D

      Usuń
    17. Szczególnie ckliwa to ta wróżka nie była, skoro np. straszyła Pinokia, że jeżeli dłużej będzie grymasił i nie zje leku, to umrze. :( Według mnie dydaktyzm u Collodiego nie jest w stylu słiiiit, tylko taki bardziej mroczny.
      Miejmy nadzieję, że znajdzie się jakiś odpowiedni fragment. :)

      Usuń
    18. Napisałbym, że sobie powtórzę, ale jakoś nie mam ochoty :)
      Fragmentów jest mnóstwo, tylko przydługie wszystkie

      Usuń
    19. Jeśli spełnią się moje marzenia, to wkrótce przeczytamy recenzje "Pinokia" w nowej edycji, autorstwa Momarty i Marlowa, więc być może powtórka samej powieści nie będzie potrzebna. :) Podobnie jak Ty raczej nie mam ochoty.

      Usuń
    20. W razie oporu spacyfikujesz krnąbrnych recenzentów, mam nadzieję? :)

      Usuń
    21. Ależ skąd! Ja sobie tak tylko marzę, nie ma mowy o aktach terroru, szczuciu wielorybem, nasyłaniu natrętnego świerszcza-stalkera, itp. :)

      Usuń
    22. Uf, to mi ulżyło:) Prześladowani mogliby utłuc świerszczyka kapciem :(

      Usuń
    23. Nie będziemy eskalować przemocy, tym bardziej, że świerszczyk to jeden z najsympatyczniejszych bohaterów "Pinokia". :)

      Usuń
    24. To może chociaż koński łeb warto mieć w odwodzie :P

      Usuń
    25. Do Pinokia lepiej pasowałby osiołek, ale błagam, w całości. :) Miejmy jednak nadzieję, że takie drastyczne metody nie będą potrzebne. :)

      Usuń
    26. Miejmy nadzieję, że nie będą. Ale niech recenzenci mają świadomość, że jesteś gotowa na wszystko :)

      Usuń
    27. Jasne, nie będę pokazywać palcem, kto mi podszeptuje te różne perwersyjne formy nacisku. :)

      Usuń
    28. Nie pokazuj, pragnę zostać szarą eminencją :D

      Usuń
    29. Eminencją z pięćdziesięcioma odcieniami szarości. :D

      Usuń
    30. Ponieważ Marlow robi wrażenie dużo bardziej recenzyjnie porządnego (przypuszczam, że nie ma ani kawałka recenzyjnych zaległości, podczas gdy u mnie kolejka wije się niemal kilometrami), przezornie puszczę go przodem. Jeśli napisze recenzję i przetrwa, wtedy ja też się odważę:)

      Usuń
    31. Asekurantka :P Ale mnie Marlow też wygląda na bezzaległościowego :D

      Usuń
    32. Gdyby jednak pojawiły się kłopoty z ustaleniem kolejności, proponuję losowanie, ewentualnie dowolną wyliczankę. :)

      Usuń
  17. Ja właśnie kończę czytać "Mamę Muminków", więc w głowie mi tylko filiżanki Tove:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie usiłuję sobie wyobrazić, jak wyglądałaby filiżanka Tove w ujęciu Biscalchina i nie mogę się zdecydować pomiędzy kapeluszem Włóczykija, cylindrem Taty a torebką Mamy Muminka. :)

      Usuń
  18. Torebka! W torebce jest moc:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To do kompletu dorzućmy do torebki kilka słynnych naleśników Mamy Muminka. :)

      Usuń
  19. Świetna grafika! Rzeczywiście przydałaby się polska wersja.
    Kafka ma bardzo inspirujące nazwisko. W budynku opolskiej biblioteki powstała np. kawiarnia ,,Kafka". :)
    / Sorry za błędny komentarz powyżej, ale zapomniałam zaktualizować swojego profilu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazwa dla kawiarni wręcz idealna. :) Kafka może też wywoływać skojarzenia ptasie i również coś w nich jest, bo kawki też mają w sobie coś smutnego, mrocznego i przejmującego.
      Zupełnie się nie przejmuj, dziś Blogger nieustannie psoci z komentarzami, w każdym razie kilka razy miałam kłopoty z dodaniem.

      Usuń
  20. Wszystkie filizanki sa swietne, ale ta Prousta najbardziej przypadla mi do serca :-).

    Najbardziej sie usmialam z tej markiza de Sade ;-))))))))))))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podobnie jak Jeżanna boleję nad brakiem magdalenki u Prousta. :)
      Markiz to jeszcze nic, zastanawiam się, jak wyglądałaby filiżanka E L James! :D

      Usuń
  21. Gombrowicza wyobraziłam sobie jako gębę do góry nogami. A Sienkiewicz to filiżanka z wąsami, oczywiście. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja wizja filiżanki Gombrowicza jest bardzo sugestywna, natomiast u Sienkiewicza rozważałabym jeszcze miniaturowy ogień i miecz. :)

      Usuń
  22. Świetne kawki. Najbardziej podobają mi się Austen, Kafka, Christie i Stoker :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobały. Oprócz tych wymienionych przez Ciebie, uważam,że na uwagę zasługuje też Dante. :)

      Usuń