14 marca 2013

Wszystko przez jednorożca (Julio Cortazar, „Opowieści o kronopiach i famach i inne historie”)


Wszystko przez jednorożca

…a konkretnie przez tego jednorożca. Na mojej czytelniczej drodze wyczarował go Zbyszek alias Zjadacz Liter. Wybrany przez niego fragment zachwycił mnie tak bardzo, że postanowiłam natychmiast zdobyć zbiór opowiadań, z którego pochodził. To była słuszna decyzja, a wydanie z zabawnymi ilustracjami Jana Młodożeńca okazało się prawdziwym rarytasem.

Moje poprzednie doświadczenia z prozą Cortazara były kiepskie. Kiedyś haniebnie poległam przy „Grze w klasy”. Teraz widzę, że zrejterowałam stanowczo za wcześnie. Nie wiem, jak to się stało, że nie dostrzegłam poetyckiego stylu, zaskakujących skojarzeń, abstrakcyjnego poczucia humoru. Tym razem przeżam zauroczenie.

Nie zdziwi Was więc wyznanie, że logiczne rozważania na temat „Opowieści o kronopiach i famach” mnie przerastają, choć od lektury upłynął już miesiąc. Czułabym się tak, jakbym przyszpilała słowami motyle. W świecie stworzonym przez argentyńskiego pisarza trzeba po prostu zanurkować i pozwolić się unieść jego wyobraźni. Nad tym, żebyśmy nie utonęli, bacznie czuwa wyśmienita tłumaczka. Zofia Chądzyńska przełożyła ten zbiór opowieści z ujmującym wdziękiem i lekkością. W książce Nie wszystko o moim życiu tak wspomina swoje translatorskie doznania:
Przyznaję - tłumaczenie Cortazara dawało mi coś w rodzaju alkoholowego upojenia. Robiłam to jak w transie. Gdy czasem dostawałam do przetłumaczenia kogoś innego (starałam się tego unikać), rzadko mnie to bawiło i robiłam to o wiele gorzej. U niego wyczuwałam każdy, najmniejszy niuans, słowa same pchały mi się nie tyle pod pióro, co pod klawisze.[1]
Podziwiam autora „Opowieści o kronopiach i famach” za umiejętność dostrzegania absurdów i poezji w codzienności. Pod mdłą skorupką kryją się tajemnice, o jakich nawet nam się nie śniło, a rzeczywistość bynajmniej nie jest tą jedyną. Na przykład jeśli następnym razem usłyszycie chrobotanie w kanalizacji, będziecie już teraz wiedzieć, że właśnie tamtędy przemknął niedźwiedź rurowy. Uważnie przyjrzyjcie się też zwykłej ulicy. Cortazar pisze, że to „zdyszana dżungla, gdzie każda chwila może runąć na mnie magnolią, gdzie twarze będą stawały się, gdy na nie spojrzę”[2]. Autor pochyla się nad drobiazgami: mrówką, kroplą. W opowiadaniach zachęca do zatrzymania się na chwilę i dostrzegania liryzmu w drobiazgach.

„Opowieści o kronopiach i famach” są jednak przede wszystkim rozbrajająco śmieszne. Nie jest to na pewno humor, który zachwyci każdego - wymaga szczypty melancholii i odrobiny czystego jak łza nonsensu, jak na obrazach surrealistów. Oto próbka - fragment „Zakazu wprowadzania rowerów”:
W bankach i domach towarowych tego świata guzik kogokolwiek obchodzi, że człowiek tranżoli się z główką kapusty pod pachą albo z tukanem, albo wypuszczając z gęby, niby sznureczek, piosenki, które mi śpiewała mamusia, albo prowadząc za rękę szympansa w pasiastym trykocie. Ale niech ktokolwiek zjawi się z rowerem, natychmiast zaczyna się istne piekło i wehikuł zostaje gwałtownie wyrzucony na ulicę, na właściciela zaś spada istny grad gwałtownych napomnień. [3]
Teksty w zbiorze można podzielić na kilka grup, choć są też historie wymykające się wszelkim klasyfikacjom. Bardzo podobały mi się błyskotliwe impresje na temat znanych obrazów w formie przekornego poradnika, jak należy odczytywać dzieła sztuki. Żałuję, że jest ich tylko kilka. Znajdziemy tu również zabawne instrukcje na temat tak pożytecznych czynności, jak chociażby wchodzenie po schodach czy płacz. I oczywiście opowieści o tytułowych kronopiach i famach.
 
Aby ułatwić Wam decyzję, czy w głębi duszy jesteście kronopiami, czy raczej przypominacie famy, przygotowałam mały test. Oto pytania:
1. Czy zdarza Ci się zwilżać grzaneczkę łzami w najlepszym gatunku?
2. Czy balsamujesz wspomnienia i owijasz je w czarne prześcieradło?
3. Czy czasem śledzisz nitki babiego lata?
4. Czy Twój dom jest uporządkowany i cichy?
5. Czy popadasz w ekstazę, gdy śpiewasz?
6. Czy chciałbyś mieć zegar w kształcie karczocha? 
 
Drogi czytelniku, jeśli udzieliłeś odpowiedzi tak na pytania nieparzyste, jesteś kronopiem. Jeżeli na parzyste - wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z typową famą. Natomiast odpowiedź na pytanie, co to znaczy i czym różnią się famy od kronopiów, znajdziecie w zbiorze opowiadań Cortazara. Mnie olśniły. Runęły na mnie magnolią.
 __________
[1] Zofia Chądzyńska, Nie wszystko o moim życiu, Akapit Press, 2003, s. 136.
[2] Julio Cortazar, Opowieści o kronopiach i famach i inne historie, tłum. Zofia Chądzyńska, Czytelnik, 1973, s. 9
[3] Tamże, s. 65-66.
 
Moja ocena: 6

Julio Cortazar

36 komentarzy:

  1. Ja jestem zauroczona Twoją recenzją. Muszę zdobyć te opowiadania! pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję, a opowiadania z całego serca polecam. Jeśli nie uda Ci się zdobyć tej edycji z ilustracjami, na pewno znajdziesz je w zbiorowych wydaniach małych form prozatorskich Cortazara. Miłej lektury. :)

      Usuń
  2. Miałem bardzo podobnie z "Grą w klasy", myślałem, że może ze mną jest coś nie tak, wszyscy się zachwycają, a ja jestem za głupi aby zrozumieć tę książkę. Teraz wiem o niej dużo więcej, ale i tak nie bardzo ją lubię. Za to opowiadania Cortazara to po prostu mistrzostwo, tyle, że pewnie znowu nie dla wszystkich. Dla tych, którzy podobnie jak Cortazar widzą absurd i poezję w codzienności, dostrzegają inną rzeczywistość i mają choć odrobinę poczucia humoru. Cortazar posiadał niesamowite poczucie fantastyczności, które dla niego było czymś naturalnym, przychodziło samo, niczego nie wymyślał na siłę, jak co niektórzy piszący fantastykę.

    Lirael, dziękuję Ci za tę recenzję, bowiem recenzje książek cortazara można chyba policzyć na palcach jednej ręki, i to kogoś kto był nieostrożny przy obróbce drewna. W Twoim teście wypadam na kogoś kto jest połączeniem lub czymś pośrednim między famą i kronopiem. Wtedy, gdy czytałem po raz pierwszy "Grę w klasy", byłem z pewnością famą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mimo nie najlepszych wspomnień zrobię kolejne podejście do "Gry w klasy". Zastanawiam się tylko, czy czytać ją w wersji "po kolei", czy w porządku zaproponowanym przez autora. Najlepiej byłoby i tak, i tak. :) Frustracje przy tej powieści przeżywałam podobne jak Ty, ale teraz famy i kronopie mnie uskrzydliły, więc motywacja znacznie większa. :)
      Zgadzam się z Tobą, to niesamowite poczucie fantastyczności jest widoczne natychmiast i - jak słusznie zauważyłeś - to jest coś niezwykle naturalnego i leciutkiego, nie ma w tym żadnego wysiłku czy chęci epatowania czytelnika na siłę.
      To ja dziękuję Tobie - gdyby nie jednorożec, nie sięgnęłabym po Cortazara!
      Rzeczywiście, recenzji jego książek jest bardzo mało. To dziwne, bo ceni go wielu czytelników. Kiedyś był wręcz literackim bożyszczem. Chądzyńska wspomina, że była zasypywana listami, a w pralni pytano ją: "czy to pani jest ta od tego, jak mu tam...?" :)

      Usuń
  3. Posiadam poczucie humoru, śmieszy mnie także absurd i nonsens (ze szczególnym uwzględnieniem purnonsensu - wiwat Monty Python!), ale najwyraźniej za mało we mnie poezji i melancholii. Gdybym czytała tylko Twoją recenzję, czym prędzej rzuciłabym wszystko i chwyciła Cortazara w garść. Niestety, z famami i kronopiami zaznajomiłam się już samodzielnie wcześniej i wpisałam je na listę tych gości, którym mówię, że nikogo nie ma w domu:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno z milszych, aczkolwiek dość luźnych skojarzeń, jakie miałam, czytając o famach i kronopiach, to była "Bromba i inni" Wojtyszki (uwielbiam!), więc w moim przypadku Cortazarowi goście są jak najbardziej mile widziani. :)
      Też mam takich pisarzy, którzy teoretycznie powinni zachwycać, a nie zachwycają ni w ząb, więc świetnie Cię rozumiem i wcale się nie dziwię, że nikogo nie ma w domu. :)

      Usuń
  4. Cortazar to mój Bóg, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam, marzę, żeby zostać kronopiem. :) I cieszę się, że jeszcze ktoś go czyta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie kronopia obfituje w niemiłe rozczarowania, ale mimo wszystko warto. :) Zaopatrzyłam się już w kolejne książki Cortazara i wiążę z nimi spore nadzieje.

      Usuń
  5. Po zrobieniu sobie testu wyznaję, że jestem kronopią:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że zechciałaś się przetestować, a kronopiowy wynik powinien być powodem do dumy. :)

      Usuń
  6. Z perspektywy kilkunastu lat od ostatniej lektury Cortazara wydaje mi się, że do tego autora trzeba dorosnąć tj. sporo innych rzeczy wcześniej przeczytać (może "Wielkie wygrane" są tu wyjątkiem). Takie przynajmniej miałam wrażenie czytając jego opowiadania, w których roi się od elementów tamtejszej mitologii.
    A Twoja notka - wraz z rekomendacją Chądzyńskiej i kotem na zdjęciu - jest tak zachęcająca, że z pewnością przeczytam dzisiaj kilka z ww. opowiadań.;)
    Aha, w czasach nastoletnich natykając się na tę książkę w bibliotece zawsze się zastanawiałam, co można napisać o konopiach.;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zawsze widziałam w tytule "konopie" i szczerze mówiąc skutecznie gasiły mój entuzjazm. :)
      Wydaje mi się, że wiedza i znajomość np. mitologii bardzo ułatwiłaby lekturę literatury latynoamerykańskiej, która jest dla nas nadal dość egzotyczna. Czerpię radość z tych książek, ale czasem mam wrażenie, że dotykam tylko powierzchni.
      Bardzo jestem ciekawa, jak spodobają Ci się opowiadania Cortazara po kilkunastu latach.
      Tutaj jeszcze jedno zdjęcie z kotem. :)

      Usuń
    2. Kot prawie jak mój Dyziek.;)
      Chyba zbyt mocno Cię nie zaskoczę, jeśli powiem, że lekturę zaczęłam od "Obiadu"?;)
      Dobrze ujęłaś problem obcowania z tą literaturą, to rzeczywiście przypomina dotykanie powierzchni. Kiedyś wgłębiałam się w tamtejszą mitologię, ale niewiele mi to pomogło. Niemniej może nastał czas, aby odświeżyć znajomość z Cortazarem.;)
      Jak dobrze, że nie tylko ja widziałam konopie.;)

      Usuń
    3. Widać wyraźnie, że Cortazar był miłośnikiem kotów, a zamiłowanie do Dyziopodobnych świadczy o jego dobrym guście również w tej dziedzinie. :)
      Mam nadzieję, że "Obiad" okazał się strawny. :)
      Oprócz mitologii dobrym pomysłem byłoby też spędzenie kilku miesięcy na przykład w Ekwadorze czy Meksyku, ale to raczej w sferze mrzonek.
      W tytule oryginalnym są "cronopios", umieram z ciekawości, jakie skojarzenia budzi to słowo u osób hiszpańskojęzycznych.

      Usuń
    4. W tym sęk, że obiadu w "Obiedzie" było mało.;)
      Mitologia, historia, język, pobyt w kraju - to na pewno pomoże w docenieniu Cortazara.;)
      Może trzeba sprawdzić w słowniku brzmiące podobnie wszystkie hasła?

      Usuń
    5. Tam jest dużo takich niespodzianek, a wyprowadzanie czytelnika w pole to jest to, w czym Cortazar osiągnął mistrzostwo. :)
      Okazuje się, że cronopio to prehistoryczne zwierzątko, a tutaj dowody na to, że niezbyt sympatyczne z wyglądu. I na pewno nie zielone jak u Cortazara. :)

      Usuń
    6. Może u Cortazara było zielone, bo niedojrzałe?;)

      Usuń
    7. :D Może i tak, ale jak patrzę na ząbki tych kronopiów, to nie wydaje mi się, żeby dojrzewając, nabierały szczególnej słodyczy. :)

      Usuń
  7. Grzaneczki tylko z dżemikiem truskawkowym. Za to zdarza mi się śledzić babie lato, bo okolica sprzyja:) W teście ogólnie wynik nijaki mi wyszedł, cóż to może oznaczać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dżemik oczywiście własnej roboty. :) Szkoda, że na truskawki trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.
      Mój wynik też taki pomiędzy. Najwyraźniej można być famowatym kronopiem lub kronopiowatą famą. :)

      Usuń
    2. Oczywiście, własnej:) Niestety, w Opowiadaniach zebranych Cortazara chyba nie ma nic z tego zbiorku, bo nawet bym kontrolnie przeczytał.

      Usuń
    3. Hm, to dziwne, wydawało mi się, że w opowiadaniach powinny być na pewno.
      Dla zaostrzenia apetytu:

      Podróże
      Kiedy famy podróżują, w następujący sposób spędzają noc w nieznanym mieście: jeden fama idzie do hotelu i starannie sprawdza ceny, gatunek prześcieradeł i kolor dywanów. Drugi udaje się do komisariatu i sporządza inwentarz ruchomości i nieruchomości wszystkich trzech podróżnych, jak również inwentarz zawartości wszystkich walizek. Trzeci fama idzie do szpitala i przepisuje listy lekarzy dyżurnych i ich specjalności.
      Załatwiwszy te sprawy podróżni spotykają się na największym placu miasta, dzielą się spostrzeżeniami i idą do kawiarni na aperitif. Ale przedtem jeszcze hiorą się za ręce i tańczą w kółko, który to taniec nosi nazwę „wesołość" fam".
      Kiedy kronopie, te przedmioty zielone, zjeżone, wilgotne, wybierają się w podróż, hotele są pełne, pociągi już odeszły, leje jak z cebra, a taksówki albo nie chcą ich zabierać, albo żądają oczu z głowy. Kronopie nie zniechęcają się, bo są przekonani, że takie rzeczy zdarzają się wszystkim, a idąc spać mówią jeden do drugiego: „Piękne miasto, najcudowniejsze miasto". I całą noc śnią, że w mieście są najwspanialsze zabawy, na które są zaproszeni. Nazajutrz wstają uszczęśliwieni i tak to właśnie podróżują kronopie.

      Usuń
    4. ZWL - w pierwszej części dwupaku wydanego przez Muzę jest całość "Opowieści o kronopiach i famach", nie ma jej w innym wydaniu, jednoczęściowym, z serii Biblioteki Bestsellerów.

      Usuń
    5. Mam Opowiadania zebrane z WL, 1977 rok, ani śladu kronopi.

      Usuń
    6. Tak cichutko powiem, że na mom blogu jest prawie cała książka, no może 70-80%.

      Usuń
    7. Jeśli ktoś ma ochotę na własnej skórze poczuć uroki prozy Cortazara, zachęcam do lektury fragmentów u Zbyszka i mam nadzieję, że spodobają się Wam tak bardzo jak mnie.

      Usuń
  8. Pokrzepiona się czuję, dowiedziawszy się, iż nie tylko ja "poległam haniebnie" na "Grze w klasy".
    Natomiast kronopie i famy znam i uwielbiam, choć dawno do nich nie wracałam, te wszystkie instrukcje Cortazara... pyszności... ;-)
    Mam jeszcze nieczytaną "Ostatnią rundę" J. C. Na pewno się doczeka lektury, tylko nieprędko, bo ciągle coś kupując, wygrywając, biorąc do recenzji staję coraz bardziej zacofana (za pozwoleniem) w czytaniu ;-D
    Pozdrawiam magnoliowo!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za magnoliowe pozdrowienia bardzo dziękuję i rzecz jasna odwzajemniam.
      Planuję ponowne natarcie na "Grę w klasy" i mam nadzieję, że tym razem się obejdzie się bez kapitulacji. :)
      Cortazar zdecydowanie zasługuje na lepsze poznanie i takie mam właśnie plany. Mam nadzieję, że wkrótce przeczytam coś jego autorstwa. Będę się starała nadrobić stracony czas. :)
      A te różne zakręcone instrukcje to faktycznie pyszności!

      Usuń
  9. "Grę w klasy" wprawdzie przeczytałam, ale z głębokim poczuciem, że nie wszystko łapię i rozumiem, że owszem piękne to, ale stanowczo przekraczające moje możliwości intelektualno-interpretacyjne. Czytałam wprawdzie wiele lat temu, ale pamiętam doskonale to frustrujące wrażenie, że ciągle coś mi umyka, i że przydałoby się, żeby ktoś mądrzejszy mi tę "Grę w klasy" objaśniał. Uwielbiam za to opowiadania zebrane w jednym tomie, ale nie ma w nich chyba nic z tego zbiorku. Zainteresowałaś mnie niezmiernie. Wynik mi wychodzi pomiędzy, ale z naciskiem na kronopia i muszę się dowiedzieć, cóż to może oznaczać!

    Grendella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ciągle coś mi umyka" - właśnie dokładnie tak czuję się czytając prozę iberoamerykańską, co nie zmienia faktu, że ją bardzo lubię. Myślę, że trzeba zaakceptować fakt, że nie dotrzemy do głębi, które są czymś naturalnym dla Argentyńczyków czy Kolumbijczyków, a rozkoszować się tym, co jest dla nas dostępne.
      Trochę podsyciłaś mój nabożny lęk przed "Grą w klasy", ale mam nadzieję, że jednak się odważę i przeczytam. :) W opowiadania na pewno się zaopatrzę.
      Ja też jestem tak pomiędzy, choć chyba jednak wyczuwam w sobie przewagę kronopia. :)

      Usuń
    2. Co ty, nie bój się :) Ja wtedy naprawdę młoda byłam. Nie to, że sugeruję, żeś nie młoda, boś przecie młoda... No i się zamotałam ;)

      Usuń
    3. :D Powiedzmy, że młoda duchem. :) Organoleptycznie obadam "Grę w klasy" i jeśli mnie nie przerazi, przeczytam na pewno.

      Usuń
  10. A jeśli tylko na część pytań odpowie się twietdząco, to kim się jest? Jeszcze nie czytałam nic Cotazara. Parę razy brałam do ręki Grę w klasy, ale odkładałam bo nie mogłam się zdecydować czy czytać po kolei czy według algorytmu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam identyczne dylematy z "Grą w klasy" i to było uczucie stresujące. Przypuszczam, że niewielu jest stuprocentowych kronopiów i bezdyskusyjnych fam, więc być może podobnie jak ja plasujesz się gdzieś pomiędzy. :)

      Usuń
  11. A jeśli odpowiem tak:
    1. Czy zdarza Ci się zwilżać grzaneczkę łzami w najlepszym gatunku? Jeśli jem ją w trakcie oglądania, czytania, słuchania to i owszem.
    2. Czy balsamujesz wspomnienia i owijasz je w czarne prześcieradło? Wspomnienia przechowuję w butelkach, czasami mają one kolorowe, pastelowe kolory, a czasami etykietkę z czarną obwódką.
    3. Czy czasem śledzisz nitki babiego lata? Śledzę krople deszczu spływające po szybach.
    4. Czy Twój dom jest uporządkowany i cichy? Mój dom jest cichy (jak już wyłączę grające i gadające), ale na pewno nieuporządkowany, totalny chaos.
    5. Czy popadasz w ekstazę, gdy śpiewasz? Popadam w ekstazę, gdy słucham śpiewu (zwłaszcza... no wiesz). Gdybym sama zaśpiewała otoczenie mogłoby popaść w depresję.
    6. Czy chciałbyś mieć zegar w kształcie karczocha? mam zegar z truskawką (co prawda tylko namalowaną na szkle, ale gdybym dostała w kształcie któregoś z owoców - to chciałabym, oj chciała.. chciałabym, oj drżała ... z radości. No i co czym jestem? A może nie odpowiadaj, bo się wyda i wylezie szydło z worka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciamal, z całego serca dziękuję Ci za tak obszerne odpowiedzi! Na moje oko świadczą o tym, że jesteś osobą pełną uroku, wrażliwą, o lirycznej duszy, co zresztą wcale mnie nie dziwi, bo zdążyłam Cię trochę poznać.
      Żeby podkręcić suspens oczywiście nie zdradzę, gdzie usytuowałby Cię w swojej klasyfikacji Cortazar, bo może kiedyś zechcesz sięgnąć po "Opowieści o kronopiach i famach", ale mam nadzieję, że będziesz zadowolona. :)
      Bardzo zazdroszczę truskawkowego zegara, na pewno wprowadza wiosenny nastrój.

      Usuń