8 marca 2013

Rodzinka szczęśliwa na swój sposób (Samuil Szatrow, „Coś niecoś o pewnej rodzince”)


Rodzinka szczęśliwa na swój sposób

Proszę państwa, oto Piotruś. Niestety, wcale nie jest grzeczny i nic państwu chętnie nie poda. Ewentualnie chusteczkę, jeśli jego przygody rozśmieszą Was do łez.

„Coś niecoś o pewnej rodzince” Samuila Szatrowa to zbiór błyskotliwych humoresek, które w krzywym zwierciadle przedstawiają niejakich Wasiukowowych z Moskwy. Oprócz wspomnianego Piotrusia, czarującego ośmioletniego urwisa, poznajemy rodziców i dwudziestoletnią siostrę, Lalkę. Każdy rozdział stanowi oddzielną opowieść o ich perypetiach, ale wszystkie historie łączą się w harmonijną całość, podobnie jak w książkach o Mikołajku.
Państwo Wasiukowowie, ilustracja z książki. Rys. Karol Ferster.
Przypuszczam, że tak jak ja polubicie Piotrusia od pierwszego wejrzenia. To pełen wdzięku, obrotny bystrzak, który wie o dorosłych znacznie więcej, niż przypuszczają. Tylko nie spodziewajcie się budyniu z soczkiem: „Chociaż młody Wasiukow ma mnóstwo wad (nie sposób zrobić zeń bohatera czytanki, dziecinnego kalendarza ani też nie byłby dobrym przykładem w niedzielnym słuchowisku radiowym), jest to mimo wszystko uroczy kawaler”[1].

Wystarczy tylko zerknąć na tytuły rozdziałów - na przykład „Dlaczego mama nie została Marsjanką”, „Nie masz kawalarza nad wujka Tiszę…” czy „Ach, ta cicha woda Ryżkin!” - i od razu wiadomo, że czeka nas zabawna lektura. I tak jest w istocie. Uśmiech budzą śmieszne sytuacje w domu i w szkole, a także to, że ośmiolatek często rozumie dosłownie używane przez dorosłych idiomy, co prowadzi do komicznych nieporozumień. Łobuzerskiego uroku dodają książce ilustracje Karola Ferstera, który świetnie wczuł się w klimat opowieści Szatrowa. 

Narratorem jest Piotruś, ale niech to przypadkiem nie uśpi Waszej czujności. Dziecko z lekkim zdziwieniem relacjonuje sytuacje, które tak naprawdę w pełni przemówią do bardziej dojrzałych czytelników. Chłopiec z rozbrajającą szczerością wyznaje: „Niczego nie zrozumiałem. Dorosłych nieraz trudno zrozumieć. Lepiej ich pytać jak najmniej.”[2] 

Mimo słodkawej okładki i wydawnictwa kojarzącego się z maluchami, nie nazwałabym „Coś niecoś o pewnej rodzince” książką dla dzieci. Próżno szukać u Szatrowa beztroskiej radości. Niby zabójczo śmieszne te opowiastki, a tak naprawdę pozostawiają gorzkawy osad. Chociaż jesteśmy świadomi, że autor przedstawia ironiczną karykaturę tamtych czasów, wielokrotnie puszczając do czytelnika oko, i tak Moskwa końca lat pięćdziesiątych wydaje się żałośnie smutna. 
Okładka wydania rosyjskiego z 1961 roku.
Książka Szatrowa obfituje w obyczajowe smaczki. Oj, nie żyło się wtedy łatwo, lekko i przyjemnie. Poznajemy na przykład od podszewki wątpliwe uroki mieszkania w komunałce. Wasiukowowie i tak są szczęściarzami - dzielą kuchnię i łazienkę tylko z jednym sąsiadem, wścibskim emerytem Biedrosowem. Kontakt z zachodnią kulturą okupiony jest wielkim wysiłkiem: mama Piotrusia stała tydzień w kolejce po bilety na wiedeński balet na lodzie. Jeszcze gorzej było przed koncertem Yvesa Montanda. Mieszkańcy Moskwy potajemnie handlują zagranicznymi ubraniami. Na komplet mebli trzeba się zapisać z dużym wyprzedzeniem. Studenci obowiązkowo uczestniczą w akcji żniwnej w sowchozie. W telewizji dominują programy o trzodzie chlewnej. Jednak najbardziej przygnębiają zmiany w ludzkiej mentalności. Bezinteresowna życzliwość to coś niepojętego, natychmiast wzbudza podejrzenia i staje się obiektem kpin.

Obraz ówczesnego świata okraszony jest ironicznym uśmiechem, ale robi zaskakująco ponure wrażenie, zważywszy na to, że książka powstała w czasach propagandy sukcesu. Niekiedy Szatrow trochę na siłę wplata politycznie poprawne wtręty: na przykład Wasiukow-senior zalicza „prywaciarzy” do tej samej kategorii co fałszerze pieniędzy i banda defraudantów. Deklaruje się jako „zabity ateista”[3], natomiast religijna gosposia zostaje uznana za „zacofaną staruchę”[4]. Jednak dominuje dyskretnie krytyczny ogląd komunistycznych realiów końca lat pięćdziesiatych.

W przeciwieństwie do rezolutnego Piotrusia jego rodzice nie budzą sympatii. Wprawdzie autor jawnie ich nie krytykuje, ale wyraźnie widać, że sympatyzuje z Lalką, która dostrzega ich wady. Państwo Wasiukowowie ciągle się awanturują –  w teatralnej szatni, w pociągu, w sklepie z zabawkami. Robią wrażenie gruboskórnych cwaniaków, którzy prą do celu po trupach. Motto życiowe taty brzmi „W życiu trzeba wszystko zdobywać przebojem”[5]. Poza tym kłamią, podlizują się, kombinują. A już zupełna niespodzianka to rozdział o tym, jak pani Wasiukowowa prawie zdradziła męża z wujkiem Tiszą, co potajemnie obserwował Piotruś, i jeszcze historia miłosnego trójkąta: ciocia Nastia, wujek Kostia i wujek Wołodia. Aż takiej obyczajowej drapieżności próżno szukać nawet we współczesnych nam skandynawskich książeczkach dla dzieci. Zanim przeczytałam „Coś niecoś o pewnej rodzince” byłam zdumiona pieczątką, która widniała w kupionym na Allegro egzemplarzu:
Teraz nie wydaje mi się już tak kosmicznie absurdalna.

Wprawdzie Wasiukowowie wydają się antypatyczni, ale natychmiast spodobała mi się ciocia Mina. Z przyczyn oczywistych: „Ciocia zawsze czyta przy jedzeniu. Przy piciu również. Nie przestaje też chyba czytać, kiedy śpi, bo zdaje mi się, że zasypia tylko jednym okiem. Pokój ma tak zawalony książkami, że wygląda, jakby w nim wyładowali całą bibliotekę.” [6] 

Główna atrakcja i gwiazda humoresek Szatrowa to bez dwóch zdań Piotruś. Czasami kojarzył mi się z niezapomnianym Markiem Karwowskim z „Czterdziestolatka” – też często wpadał w tarapaty i w szkole z hukiem rozbijał się o rafy absurdów systemu. Wielokrotnie myślałam też o tematycznym pokrewieństwie „Coś niecoś o pewnej rodzince” z „Drobnymi ustrojami” Marii Zientarowej.
____
[1] S. Szatrow, Coś niecoś o pewnej rodzince, tłum. Barbara Rybałtowska, Nasza Księgarnia, 1965, s. 5.
[2] Tamże, s. 32.
[3] Tamże, s. 108.
[4] Tamże, s. 108
[5] Tamże, s. 139.
[6] Tamże, s. 148.

Moja ocena: 4+
Samuil Szatrow

60 komentarzy:

  1. Pewnie każdy kraj i każda epoka ma podobną literaturę:) Ale pomyśleć tylko, że mama Mikołajka nie musiała się martwić o to, gdzie kupić synkowi nowe rajstopki, w przeciwieństwie do matki Janka:P Swoją drogą, skąd wzięłaś tę perłę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mikołajek dostarczał mamie wystarczającą dawkę emocji, gdyby jeszcze musiała martwić się o rajstopki, byłoby ciężko. :) A mama Piotrusia zahartowana jak stal. :)
      Perła to przypadkowe odkrycie z Allegro.

      Usuń
    2. Może i zahartowana, ale w rozpasany kapitalizm pewnie by się przeniosła od razu, i to nie tylko przez wzgląd na rajstopki:)

      Usuń
    3. No nie wiem, czy poszłaby na lep rajstopek, bo tatuś jej wsączał wrogą propagandę, że w kapitalizmie bezrobotni miesiącami stoją w kolejce po zupę. Ale ciągoty kulturalne miała. :)

      Usuń
    4. Gdyby posmakowała tej zupki, pewnie poleciałaby jeszcze prędzej:)

      Usuń
    5. Specjalnością mamy były sznycle, kołduny i kaczka, więc kulinarnie nie było u nich najgorzej. :) Mama posiłkowała się "Książką o zdrowych i smacznych posiłkach" i przepisami od współlokatora, który był emerytowanym kucharzem. :)

      Usuń
    6. Sznycle i kaczka? To mi dopiero wygląda na propagandę sukcesu:)

      Usuń
    7. Ale to była wyjątkowa okazja - wizyta szefa taty. :) Krótki fragment o różnych atrakcjach kulinarnych dla gości:
      "Gości w naszym domu podejmuje się różnie. Kiedy przychodzi ciocia Mina, podają jej na szklanym spodeczku trochę konfitur z pigwy. Znajomym Lalki stawiają na stół pigwy i trochę kiełbasy „amatorskiej". Dla wujka Wołodi kupują szynkę, cukierki „Stratosfera" i tort „Otello". A dla wujka Ogórcowa, który przyjeżdża własną „pobiedą", zastawiają cały stół ciastami, chociaż on ich nie je, tylko skarży się na jakiś gruczoł nadnercza.

      Usuń
    8. Oooo:)) U Mikołajka na wizytę szefa był homar w majonezie. A cały cytat mi przypomniał jeden z ulubionych komiksów:
      "- Monter będzie u nas na kolacji!
      - Jeśli to elektryk, to kup pikle i keczup, on to bardzo lubi...
      - Nie, to hydraulik!
      - A, w takim razie weź pasztetową, lody z Hortexu i wiśnie w czekoladzie! Był u nas w zeszłym tygodniu."

      Usuń
    9. Też pięknie, szef na pewno był zachwycony. :) A fragment komiksu przecudnej urody! :D Zestaw dla hydraulika dość ryzykowny, przy założeniu, że konsumpcja pasztetowej jednocześnie z lodami i wiśniami. :)

      Usuń
    10. Ryzykowny? Sam miód, mógłbym razem z tym hydraulikiem jeść kolację z deserem:))

      Usuń
    11. Ja bym chyba jednak wolała konfiturę z pigwy. :)

      Usuń
    12. Teraz łatwiej o konfiturę z pigwy niż o porządną pasztetową:(

      Usuń
    13. Mąż jest koneserem pasztetowej i też narzeka, ale dziś oznajmił, że kupił pyszną. :)

      Usuń
    14. Chętnie wysłałabym Ci zestaw degustacyjny, ale obawiam się, że kiepsko zniesie pocztową podróż, wodząc na pokuszenie pocztowy personel intensywną wonią pasztetówki. :)

      Usuń
    15. Mowa o jedzeniu i mnie tu nie ma?:)
      Na pasztetową i lody zapisuję się i ja. Wiśnie w czekoladzie też się zmieszczą.;)

      Usuń
    16. Najwyraźniej zamarudziłaś przy kolacji (albo przy śniadaniu):D

      Usuń
    17. Aniu, już w pierwszym rozdziale jest kulinarny benefis na cześć towarzysza Wagańkowa, szefa tatusia. :)
      Z zestawu dla hydraulika wybieram tylko lody, mogą być z czekoladą i z wiśniami. :)

      Usuń
    18. Ależ ja muszę to przeczytać!.;) Absolutnie!:)

      Usuń
    19. Bardzo chętnie Ci pożyczę, bo to chyba biały - a dokładnie to beżowy w lawendowe paseczki - kruk. W przyszłym tygodniu wylatuje w paczuszce do Zacofanego w lekturze, a potem może z radością wylądować u Ciebie. :)

      Usuń
    20. Spokojnie może najpierw polecieć do Ani, ja poczekam:)

      Usuń
    21. Dzięki za szlachetne wyrzeczenie. :)

      Usuń
    22. To żadne wyrzeczenie, mam napoczęte trzy książki, więc wysłanie książki do mnie to jak wrzucenie jej w studnię. Tyle że wilgoć u mnie mniejsza:P

      Usuń
    23. :D Po przygodach z pamiętną "Herminią" Goncourtów jesteś specjalistą od odwilgacania książek i usuwania z nich niepokojących woni. :)
      Nie chcę Cię martwić, ale w najbliższych dniach i tak wrzucę do Twojej studni małą paczuszkę. :)

      Usuń
    24. Czuję się zaintrygowany i zaniepokojony równocześnie:P

      Usuń
    25. Zaznaczam, że paczuszka nie będzie zawierać substancji żrących i cuchnących, nie przewiduję też dostawy pasztetówki. :) Wiem, że zrujnuję cały suspens, ale nie chcę Cię narażać na stres: dwa tomy Penderwicków, Urbanowska i Podraza.

      Usuń
    26. Pasztetówka miałaby szansę przetrzymać w paczce, ochłodzenie mamy:) Ale książki też przyjmę z wdzięcznym sercem:)

      Usuń
    27. No nie wiem, po takiej wspólnej podróży książki pachniałyby pasztetówką i byłyby kłopoty z koncentracją przy lekturze, a poza tym Wasza pani listonosz może okazać się koneserką wybornych wędlin podrobowych. :)

      Usuń
    28. Poczęstowałbym ją kanapeczką, gdyby wyraziła zainteresowanie:)

      Usuń
    29. Przypuszczam, że kuszący aromat pasztetówki nie pozostawiłby jej wyboru. :)

      Usuń
    30. To musi być jakieś wędliniarskie arcydzieło:)

      Usuń
    31. Podziękowania za przepuszczenie w kolejce, przeczytam w pierwszej kolejności poślę dalej. Z odciskiem pasztetowej na kopercie.;)

      Usuń
    32. ~ Zacofany w lekturze
      Mąż twierdzi, że tak. :)

      ~ Ania
      Mam nadzieję, że odcisk nie zostanie uznany za wąglika i nie ściągnie nam na głowy służb specjalnych. :)

      Usuń
    33. Też bym się gdzieś tam w ogonku ustawił bliżej końca. Bo alle zwróciło wynik "ni ma" :)
      PS. A pasztetówka tylko "teściowa". Reszta wędlin takoż :D

      Usuń
    34. Do ogonka dopiszę Cię z wielką przyjemnością, w tej chwili wygląda tak:
      1. Ania
      2. Zacofany w lekturze
      3. Iza
      4. Ty
      Mam nadzieję, że Tobie też Szatrow przypadnie do gustu.
      Domowych wędlin zazdroszczę, to musi być poezja smaku. Mąż z rozrzewnieniem wspomina pasztetówkę autorstwa cioci zapamiętaną z dzieciństwa.

      Usuń
  2. Pomiędzy Piotrusiem a jego siostrą występuje nietypowo duża różnica wieku - aż 12 lat. Ciekawe, z jakiej przyczyny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie ma żadnych informacji na ten temat. Lalka trochę trzyma się z boku i występuje w roli surowego obserwatora i siewcy moralnego niepokoju. :)

      Usuń
  3. Dość specyficzna książka dla dzieci :-) Niemniej chyba przeznaczona (w podtekście oczywiście) dla starszego odbiorcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. :) Wspomniane wątki dla starszego odbiorcy zostały zarysowane bardzo, bardzo dyskretnie, więc młodszy czytelnik przeczyta książkę Szatrowa bez uszczerbku, ale może się chwilami poczuć trochę skonfundowany. :)

      Usuń
  4. Jeśli Piotruś jest podobny do Mareczka Karwowskiego, to już go lubię.;) Książka jak dla mnie, bez wątpienia.
    Szata graficzna książki przywołała b. miłe wspomnienia, aż mi się ciepło zrobiło na sercu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na obrazkach podobieństwo nie jest uderzające, ale ogólnie mi się kojarzył. :) Ilustracje kapitalne, dowcipne w nienarzucający się sposób, trochę w stylu Mikołajka.

      Usuń
    2. Tak, kreska inna niż w Mikołajku, ale i tak świetna. Mnie kojarzy się też troszkę z Lengrenem.
      Gratuluję kolejnego znakomitego wykopaliska.;)

      Usuń
    3. Wykopalisko napatoczyło się samo, więc żadna w tym moja zasługa, ale dziękuję. :) A Twoje skojarzenie z Lengrenem jak najbardziej trafne.

      Usuń
    4. Oj tam, oj tam! Ktoś inny mógłby je pominąć, ale Ty przygarnęłaś. Może wkrótce się okaże, że założymy fanklub książek radzieckich dla dzieci i młodzieży.;)

      Usuń
    5. Jestem za, mam już kolejne lektury z tego nurtu. :)

      Usuń
    6. Super! Rozumiem, że z czasem utworzysz jakiś kanon.;) Będzie może w reszcie okazja do spotkań, przy pasztetowej i lodach naturalnie.;)

      Usuń
    7. To świetny pomysł, za każdym razem będziemy degustować pasztetową z innego regionu. :) Potem zrobimy ranking.

      Usuń
    8. Hm, możemy popróbować innych specjałów kuchni radzieckiej.;) Trzeba było wcześniej poczytać "Sowiety od kuchni".;)

      Usuń
    9. Widziałam tę książkę w zapowiedziach i nawet zastanawiałam się nad zakupem, to może być smakowita lektura. :)

      Usuń
  5. Pozostaje żałować, że do takiej "perełki" wyszperanej nie będzie łatwo o dostęp:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perełka została nadgryziona zębem czasu, co zresztą widać na skanie okładki. :) Jeśli masz ochotę ją przeczytać, proszę daj znać. W przyszłym tygodniu wyrusza na wędrówkę i może trafić również do Ciebie. :)

      Usuń
  6. Jak perełka wyrusza na wędrówkę, to ja też ją chcę! Bo nei wiem, czy uda mi się ją namierzyć, takie perełki czesto okazują się już przemielone:(..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta perełka nie jest przemielona, ale lekko otarta i pożółkła. :) Jeśli Ola się nie zdecyduje, poproszę, żeby wysłał Ci ją Zacofany w lekturze. Który otrzyma ją od Ani. :)

      Usuń
    2. Lirael,
      to poproszę do tej kolejki:). W razie, gdybym znalazla to sie najwyżej wypiszę:).
      Wielkie dzięki.

      Usuń
    3. To z przyjemnością wciągam Cię na listę. :) Mam nadzieję, że przygody niesfornego Piotrusia sprawią Ci dużo radości.

      Usuń
  7. Ciekawa jestem, jak smakowały cukierki "Stratosfera" ;-) Póki co raczę się kawowymi michałkami.
    Książeczka rzeczywiście perełka, wnioskuję z opisu, pierwsze słyszę o niej, choć kreska ilustratora wygląda znajomo, pewnie gdzieś już jego rysunki widziałam.

    A z takich "mikołajkopodobnych" to dopiero co skończyłam się uśmiechać i chichotać nad "Małpeczkami z naszej półeczki"Kristy Bendowej, dla odmiany lit.słowacka.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cukierki "Stratosfera" zapewne smakują niebiańsko. :) Właśnie tutaj znalazłam zdjęcie. Z wyglądu przypominają nasze ptasie mleczko. A pełna nazwa to Конфеты Красный Октябрь Стратосфера. :)
    Poczytałam trochę o "Małpeczkach...", rzeczywiście wydają się przesympatyczne!

    OdpowiedzUsuń
  9. O ranysiu. Już dopisuję do kapownika. Co za rewelacja!
    Mści się na mnie, że przeglądam tylko dział LITERATURA ROSYJSKA a nie zaglądam osobno do dziecięcej, ale to dlatego, że ona już nie podzielona na narodowości...


    Zajrzałam właśnie na allegro... no i już oczywiście mam Coś niecoś... i tak to, moja droga, przez Ciebie nawet w niedzielę się wydatkowałam, nie wychodząc z domu. A co tam, powiedzmy, że złożyłam ofiarę na tacę bibliofilstwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przypadku tej książki kategoria "literatura dziecięca" jest nie do końca trafiona. Jestem pod wrażeniem czujności pracowników biblioteki Domu Wojska Polskiego, którzy nabyli te humoreski dla żołnierzy. :) O ile dobrze pamiętam, trafiłam na "Coś niecoś o pewnej rodzince" przeglądając ofertę sprzedającej książki, kiedy chciałam zamortyzować koszty wysyłki, dobierając jeszcze kilka pozycji.
      Życzę Ci miłej lektury i liczę na to, że Piotruś skradnie również Twoje serce. Szatrow chyba nie zaliczał się do pupilków systemu, bo znalezienie czegokolwiek na jego temat graniczy z cudem.
      Biorę na swoje sumienie Twoje czytelnicze grzeszki i dyskretnie przypominam, że Ty też sprowokowałaś mnie do książkowych zakupów, ostatnio to był "Biały kamień" Gunnel Linde. :)

      Usuń