23 lutego 2010

Ludwik Aśkenazy, "Psie życie"


Zawiniły jamniki...

Kucyk. Koń. Owczarek niemiecki. Jamniczka. Kurczątko. Wbrew pozorom rzecz będzie nie o muzykantach z Bremy, lecz o bohaterach opowiadań czeskiego pisarza, Ludwika Aśkenazego, ze zbioru „Psie życie”. Aczkolwiek skoczna muzyka odgrywa nader istotną rolę w opowiadaniu "Niezguła".

Myśląc o wojnie rozpatrujemy ją zwykle w kategoriach hekatomby, która dotknęła tysiące ludzi. A co ze zwierzętami? Nie tylko gospodarskimi, przyzwyczajonymi do trudnych warunków i braku sentymentów. Czasami spoglądam na naszą jamniczkę, w niedbałej pozie zwiniętą w kłębek na kanapie, i zastanawiam się nad domowymi ulubieńcami, wychuchanymi pupilkami, które w tamtych czasach musiały odnaleźć się w nowej, strasznej rzeczywistości. W opowiadaniach Aśkenazego znalazłam między innymi odpowiedź na moje pytanie. Nie ukrywam, moje łzy lały się gęsto, choć raczej nie zaliczam się do książkowych płaczek.

Pisarz opowiada o zderzeniu świata ludzi i świata zwierząt w obliczu wojny. Zwierzęta, zdaniem autora, kierują się sercem, są prostolinijne, wierne, pozbawione fałszu i obłudy. Człowiek w opowiadaniach Aśkenazego jawi się natomiast jako istota samolubna i niezdolna do głębszych uczuć. Dziwnie w tym kontekście brzmi stwierdzenie, że ktoś kogoś potraktował nieludzko. Każde opowiadanie z tego tomu mówi o spotkaniu człowieka i zwierzęcia i o tym, co z tego spotkania wynikło. Dla zwierząt nie wynikło nic dobrego. Największe wrażenie zrobił na mnie "Brutus" - historia owczarka, który na naszych oczach z przytulanki zmienia się w psa pracującego w obozie koncentracyjnym.

Z reguły unikam książek mówiących o złym losie zwierząt, bo kiepsko znoszę emocje, które wywołują. Zwiodły mnie pulchne jamniki na okładce, które zapowiadały zgoła inne nastroje. Nie ukrywam, spodziewałam się zabawnych dykteryjek, w czym utwierdziła mnie adnotacja na obwolucie, informująca o tym, że autor pisze "z właściwym mu wdziękiem i humorem"(Państwowe Wydawnictwo "Iskry", 1962). Zgadzam się, jest wdzięk, jest humor, ale są też tragiczne wydarzenia, śmierć, bolesny smutek i zaduma. Autor mówi o tym w ciepły, przesycony poezją i delikatnością sposób. Bardzo oszczędnie dozuje emocje. Spogląda na świat oczami dziecka lub zwierzęcia i ten optyczny filtr pozwala mu lepiej uporać się ze straszną rzeczywistością, w pewien sposób ją oswoić. Opowiadanie "Kurczątko", w którym patrzymy na świat oczami kilkuletniej Kasi, która cudem uniknęła egzekucji, przywodzi mi na myśl niezapomniany film Roberta Benigniego "Życie jest piękne" i powieść "Chłopiec w pasiastej piżamie" Johna Boyne.

Ku mojemu zdziwieniu katalogi kwalifikują książkę Aśkenazego jako pozycję dla dzieci i młodzieży. Jeśli ktoś posiada ten pożółkły tomik, na jego miejscu byłabym bardzo ostrożna w kwestii podsuwania go do lektury kilkuletnim osóbkom, szczególnie tym bardzo wrażliwym. Wydaje mi się, że na tego rodzaju emocje mogą jeszcze poczekać.

"Psie życie" to kolejny szeleszczący pożółkłymi kartkami klejnot, na który natknęłam się przez przypadek, kupiłam za cenę dwóch biletów MPK i nie oddam za żadne skarby.

Moja ocena: 5,5


P.S.

Tylko dla wytrwałych, którzy przeczytali recenzję do końca - nasza śpiąca jamniczka :)

6 komentarzy:

  1. Och, ja też mam jamniczkę ;) Tyle, że moja to taka troszku grubsza, może kiedyś i ja się pochwalę.
    O opowiadaniach nigdy wcześniej nie słyszałam, ale zaintrygowana recenzją będę zmuszona poszukać jej w bibliotece.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała opowieść – bo Twoja recenzja brzmi jak opowieść. Ale wnioskuję z entuzjazmu, jakim tchnie recenzja, że książka musi być niezwykła. :-) Dziękuję. Na pewno będę jej szukać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana. :-) Pogłaszcz ją ode mnie za uszkiem. O ile lubi. :-))

    OdpowiedzUsuń
  4. ~ izusr
    Jak widać łączy nas nie tylko umiłowanie literatury, ale też tych kieszonkowych rottweilerów! :) Książkę bardzo polecam, zwłaszcza opowiadanie poświęcone jamniczce, "Sisi, czyli psie życie".

    ~ Jolanta
    Dziękuję i zachęcam do lektury opowiadań. Nasza jamniczka macha do Ciebie łapką w podzięce za komplement i twierdzi, że głaskanie za uszkiem to jest dokładnie to, co jamniczki lubią najbardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No moja sunia to na kieszonkową nie wygląda, szczerze to i do torebki by się nie zmieściła ;). Cóż, jak to mówią, kochanego ciałka nigdy nie za dużo ;).
    Dobrze wiedzieć, że łączy nas coś więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lirael, gratuluję. Doczytałam się, że Twoja recenzja wygrała w konkursie w Biblionetce. Wspaniale. Pozdrawiam. :-)

    OdpowiedzUsuń