Gorycz i
słodycz rymują się nie tylko w języku polskim. Po angielsku również brzmią jak echo:
bitterness i
sweetness. W życiu bohaterów powieści
Roopy Farooki, brytyjskiej
powieściopisarki pochodzącej z Pakistanu, radosne chwile też rytmicznie przeplatają się ze smutkiem. Czasami to, co pozornie miłe, niesie ze sobą przykre
konsekwencje i odwrotnie: niekiedy troski owocują uśmiechem. Tytułowy oksymoron odgrywa w tej opowieści duże znaczenie.
"
Bitter Sweets" to saga rodzinna obejmująca trzy pokolenia rodu Karim. Z
Azji przenosimy się do
Londynu, ponadto wędrujemy też w czasie i poznajemy różne środowiska (na przykład studenci Oxfordu, młodzi muzycy, grono pedagogiczne szkoły średniej). Niewiele wiem o Bangladeszu i Pakistanie, miałam więc nadzieję, że ta powieść poszerzy moją skąpą znajomość tematu. Nie stało się tak jednak, gdyż koloryt lokalny w książce
Farooki jest bledziutki. Powieść raczej rozczaruje czytelników pasjonujących się kulturą egzotycznych państw. Wśród bohaterów dominują bowiem Azjaci zapatrzeni na klęczkach w kulturę anglosaską (najdobitniejszym przykładem jest sentymentalny snob Ricky-Rashid), co autorka dokumentuje z ironią.
Farooki skupia się na kwestiach etycznych i psychologii postaci. Książka dobitnie obrazuje, do czego prowadzi oszustwo i manipulacja w
międzyludzkich relacjach. Bohaterowie pracowicie przędą "atłasowe sieci"[1] kłamstw, po czym sami się w nie zaplątują, co wywołuje smutne
konsekwencje. Krzywdzą najbliższych, ale także samych siebie. Chociażby całkiem przeciętny leniwy podlotek o imieniu Henna w celu realizacji planów matrymonialnych inspirowanych przez przebiegłego ojca zataja swój prawdziwy wiek i udaje wyrafinowaną intelektualistkę, koneserkę poezji, podczas gdy jest nieletnią analfabetką. Takich zafałszowań w historii rodziny pojawia się wiele.
Córka Henny, Shona, postanawia przerwać zmowę milczenia. Rodzinne sekrety zostają ujawnione, co
wywołuje burzę emocji, ale jednocześnie oczyszcza atmosferę. Roopa Farooki wyznaje, że
jej ojciec miał skłonność do konfabulacji, co mogło ją uwrażliwić na problem uczciwości wobec tych, których kochamy.
Portrety psychologiczne w "Bitter Sweets" wydały mi się ciekawe, zwłaszcza role męskie zostały obsadzone z dużym wyczuciem. Najbardziej zapadł mi w pamięć wzmiankowany Ricky-Rashid. U kobiet zaskoczyła mnie pewność siebie, śmiała walka o swoje szczęście, dążenie do celu po emocjonalnych trupach. To nie są zaszczute istoty gorszej kategorii, jakie znamy z książek i filmów o Indiach. Dotyczy to nie tylko pokolenia emigrantek, ale w ten wzór wpisuje się także mieszkająca w Bangladeszu Henna, którą poznajemy w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku - romansuje z własnym szwagrem, jest samodzielną kobietą, prowadzi działalność artystyczną. Z kolei Shona ucieka z kraju z Pakistańczykiem, którego nie akceptowali rodzice, bierze z nim potajemny ślub, zamieszkują w Londynie. Po pewnym czasie zostaje to jej wybaczone. Zupełnie inny obraz Azjatki funkcjonuje w naszej świadomości.
Pomimo cukierkowej okładki i sympatycznych opinii o powieści, które
zostały na niej umieszczone przez wydawcę, lektura "
Bitter Sweets" zmęczyła mnie setnie. Począwszy od spraw technicznych (mała czcionka, niewielkie odstępy między linijkami), a skończywszy na fakcie, że pisarka
pełnymi garściami czerpie ze schematów fabularnych królujących w telenowelach: niewierny mąż i jego podwójne życie, ukochana okazuje się blisko spokrewniona ze swym wybrankiem, postać negatywna podlega cudownej zmianie na ostatnich stronach, "zaskakujące" spotkania i zbiegi okoliczności, które czytelnik przewiduje na
długo zanim się wydarzą. Pomimo nawiązań do klasyki literackiej (m. in. Racine, Wolter, "Iliada"), które miały zapewne powieść uwznioślić, dominują nastroje wodewilowe. Często nie jest ani słodko, ani gorzko, tylko mdło. Plusem jest poczucie humoru autorki (chociażby świetna scena nocy poślubnej Henny i Rashida). Szkoda, że dochodzi do głosu niezbyt często. Dużym zaskoczeniem była dla mnie informacja, że powieść otrzymała nominację do nagrody
"Orange Award for New Writers 2007" i
znalazła się na liście trzech ostatecznych finalistów. Moim zdaniem było to wyróżnienie na wyrost.
Po kilkudniowej konsumpcji orientalnych gorzkich słodyczy nie pozostaje mi nic innego jak przejść na dietę.
[1] Roopa Farooki, "Bitter Sweets", Pan Books, 2007, s. 354.