Stefania Wilczyńska. |
Tu są moje dzieci.
Fundacja im. profesora Mojżesza Schorra wystąpiła z pomysłem, żeby tegoroczny Dzień Kobiet był poświęcony pani Stefanii Wilczyńskiej, wieloletniej współpracownicy Janusza Korczaka. Uzasadnienie tej decyzji nie wymagało wielkich słów:
Pragniemy uhonorować osobę Pani Stefy, przywrócić pamięć o niej, o jej poświęceniu dla idei Janusza Korczaka, o jej wielkiej lojalności wobec niego, miłości do dzieci. [...] W maju 1939 roku powróciła z Palestyny by razem z Nim i z dziećmi przetrwać nadchodzące straszne czasy - „Moje dzieci są w Warszawie. Tu są moje dzieci”. [...] Jesteśmy przekonani, że w tym roku Dzień Kobiet powinien być poświęcony tej wspaniałej, skromnej kobiecie.
Podzielam to przekonanie, choć jestem pewna, że pani Stefa czułaby się skrępowana wszelkimi obchodami, przemowami czy bukietami.
Może to dziwne, że Dniu Kobiet ma patronować niepozorna pani ze zdjęcia obok. Ani śladu wysublimowanej elegancji lub kokieterii. Jednak po przeczytaniu książki Joanny Olczak-Ronikier Korczak - próba biografii i kalendarium wydarzeń z życia pani Wilczyńskiej nie mam wątpliwości, że wybór jest słuszny.
Kiedy czytałam o pani Stefie, uderzyła mnie data jej urodzenia: 26 maja 1886 roku. Czysty przypadek, że to był Dzień Matki, ale znamienny. Wilczyńska nie miała własnych dzieci, jednak tak naprawdę była matką setek wychowanków. Stella Eliasbergowa wspomina, że sieroty znalazły w niej kochającą matkę… Poturbowane przez los i złych ludzi maluchy stanowiły treść jej życia. Przy całej czci dla zasług Janusza Korczaka, warto pamiętać, że przez wiele lat to właśnie trzymająca się w cieniu Wilczyńska inicjowała wiele nowatorskich działań, zajmowała się buchalterią, codziennymi problemami podopiecznych i personelu. Była autorytetem, osobą sumienną, niezwykle pracowitą, oddaną dzieciom całym sercem. Łatwo byłoby ją zamknąć w spiżowym wizerunku posągowej świętej, ale ona taka wcale nie była. Miała poczucie humoru, które ujawnia się chociażby w listach z Palestyny. I Janusz Korczak, i Stefania Wilczyńska mieli silne charaktery, więc ich współpraca nie zawsze układała się idealnie. Dochodziło do spięć, pani Stefa kilkakrotnie rozważała emigrację do Palestyny. Mimo różnic jej lojalność i przywiązanie wobec Starego Doktora wzruszają do dziś. Trudno określić, gdzie zaczyna się Korczak, a gdzie kończy się Wilczyńska - wspomina Emanuel Ringelblum w „Kronikach getta warszawskiego”.
Joanna Olczak-Ronikier z dużym taktem i subtelnością porusza temat uczucia pani Stefy do Korczaka. Możemy dywagować nad tym, jak silne to było uczucie, czy poświęcenie dla sierot było w pewnej części wyrazem miłości dla Starego Doktora.
Liczą się fakty. Niezaprzeczalnym faktem jest, że pani Stefa nie próbowała się uratować z transportu śmierci, wsiadła z dziećmi do pociągu do Treblinki i podobnie jak Korczak pozostała z nimi aż do końca.
Liczą się fakty. Niezaprzeczalnym faktem jest, że pani Stefa nie próbowała się uratować z transportu śmierci, wsiadła z dziećmi do pociągu do Treblinki i podobnie jak Korczak pozostała z nimi aż do końca.
Ocalało bardzo mało zdjęć Stefanii Wilczyńskiej. Na prawie wszystkich jest częścią grupy, towarzyszy Korczakowi lub dzieciom. Warto spojrzeć na nią w oderwaniu od innych.
Zachęcam Was do lektury garstki publikacji poświęconych tej niezwykłej kobiecie. Nie tylko dziś.
Pani Stefa ma również stronę na Facebooku.
Stefania Wilczyńska
z małym Jarosławem Abramowem.
|
To nie tylko była kobieta, to był Człowiek.)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że wciąż niewiele o niej wiemy, choć dzięki książce Joanny Olczak-Ronikier dowiedziało się o jej istnieniu więcej osób.
UsuńPani Stefa pamiętała, żeby w drogę na Umschlagplatz zabrać wodę i kanapki...
OdpowiedzUsuńMoże chodziło jej też o to, żeby dzieci sądziły, że jadą na zwykłą wycieczkę.
UsuńNie mogę zapomnieć relacji chłopca, który przyszedł, kiedy było już po wszystkim, bo dzieci z doktorem i panią Stefą poszły na Umschlagplatz. Biegał po pustych pokojach, patrzył na porzucone w pośpiechu przedmioty.
I tam. Po prostu nie chciała, żeby w tym wszystkim jeszcze cierpiały z pragnienia, upały wtedy panowały. Niby drobiazg, ale nie stracić głowy w takiej sytuacji...
UsuńPodziwiam ją za tysiąc rzeczy, a między innymi za to.
UsuńPrzepraszam, jeśli to skojarzenie nie na miejscu, ale jej zimna krew w trudnych sytuacjach, ciepło, zapobiegliwość i poczucie humoru trochę przywodzą mi na myśl Mamę Muminka.
Mnie to skojarzenie nie przeszkadza:)Chociaż ja bym raczej wskazał Mamę Borejko - apodyktyczną, ciepłą, niezastąpioną, trzymającą dom w garści.
UsuńTo bardzo ciekawe skojarzenie, rzeczywiście jest wiele podobieństw! W przypadku pani Mili też można mówić o wielkiej skromności i skłonności do trzymania się w cieniu. I świętej cierpliwości. :) Obydwie panie są żywym dowodem na to, że można być damą bez futer i kosztowności.
UsuńBo dama to stan umysłu, a nie portfela:)
UsuńI nie musi być zawsze żelazna. :)
UsuńLektura książki Olczak-Ronikier dopiero przede mną, ale podoba mi się pomysł, by corocznie obchody Dnia Kobiet poświęcać jednej nieprzeciętnej pani. Bo do tej pory nie spotkałam się z takim podejściem. A mogłoby to tylko korzystnie wpłynąć na lekko skrzywiony wizerunek samego święta :)
OdpowiedzUsuńMaioofko, bardzo się ucieszyłam, kiedy przeczytałam u Ciebie, że masz "Korczaka". Według mnie to niezwykła książka. Lista znamienitych, a często niesłusznie zapomnianych pań do wspominania 8 marca jest pokaźna. Będą problemy z wyborem. :)
UsuńSamo święto rzeczywiście niektórym źle się kojarzy, ale z moich obserwacji wynika, że są też panie, które uwielbiają tego dnia przyjmować hołdy. Zauważyłam, że kultowe pojedyncze goździki zostały wyparte przez tulipany solo. :)
Lirael,
UsuńKorczak to zdwojona siła przekonywania Twoja i ZWL - podsumowania roczne nie zostawiły już wyboru :)
Pań sporo, ale wybór mógłby się łączyć z jakąś rocznicą, filmem, wydaniem książki - myślę, że przyniosłoby to więcej pożytku niż obrona transparentów raz w roku ;P W taki dzień telewizja puszczałaby dokument "na temat" (chciałabym raz zobaczyć misję w akcji ;P), teatry szykowałyby premierę czegoś ekstra, w radiach audycje, przypominałoby się o istnieniu postaci. Księgarnie dawałyby rabat na biografie czy twórczość. Zmasowana akcja faktycznie celebrująca różne role kobiet i cały rok na przygotowania. Ale by było :)
Maioofko, bardzo, bardzo się cieszę, że ta siła poraziła Cię do tego stopnia, że złamałaś śluby zakupowej wstrzemięźliwości książkowej, czego owocem jest właśnie "Korczak". :) Będę niecierpliwie wyglądać Twoich wrażeń z lektury.
UsuńNiestety, akcje według opisanego przez Ciebie scenariusza mają miejsce wówczas, kiedy jakaś znana i szanowana pani umiera. :( Rocznicowych działań tego typu właściwie sobie nie przypominam. Może w przypadku jakiejś szczególnie okrągłej rocznicy.
Nie jesteśmy dobrzy w takim celebrowaniu. Dla mnie nadal przykre jest obserwowanie różnic między obchodami dwusetnych urodzin Dickensa w Wielkiej Brytanii, a tym, co się u nas dzieje w związku z dwusetną rocznicą Kraszewskiego i jego oficjalnym rokiem. Praktycznie nic się nie dzieje.
Bardzo podoba mi się pomysł z rabatem w księgarni. :)
wspaniala kobieta....a ta data urodzenia -cos niesamowitego,piekny post:)
OdpowiedzUsuńDzięki, ale to wyłączna zasługa bohaterki notki. Postać naprawdę wyjątkowa.
Usuńpowiem Ci że wzruszył mnie Twój post ...
OdpowiedzUsuńPodziwiam ludzi, którzy oddają serce dzieciom. Nie dlatego, że to niby trudne, tylko trudno jest te dzieci kochać mądrze, bez użalania się nad nimi, litości, współczucia.
I powiem, że próby biografii nie miałam w planach, ale myślę, że ja przeczytam ...
Tę biografię jak zwykle bardzo polecam. Tym bardziej, że czytałam ją jak powieść, z rozdygotanym sercem od początku do końca.
UsuńCieszę się, że pani Stefania wywołała u Ciebie ciepłe myśli i wzruszenie. Ona na to zasługuje bezapelacyjnie. Joanna Olczak-Ronikier poświęca jej dużo miejsca, przedstawia losy jej przyjaźni z Korczakiem, przyjaźni podszytej miłością.
Jeśli masz ochotę na zagadkę literacką zapraszam na do mnie.Zgadnij co to za książka?
OdpowiedzUsuńwww.matkainastolatka.blog.onet.pl
Dziękuję za informację. Zagadka jak dotychczas jest niewidoczna z powodu usterek technicznych, ale będę zaglądać. :)
UsuńNiestety mam jakieś problemy z blogiem i nie wyświetla nowych postów.Dlaczego bardzo przepraszam.Zagadka naprawdę istnieje tylko nie można jej teraz przeczytać.:(
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie ma za co przepraszać. Są przecież rzeczy, które od nas zupełnie nie zależą.
UsuńOprócz Stefanii Wilczyńskiej i Janusza Korczaka życie dla dzieci poświęciło - dosłownie - jeszcze kilkunastu wychowawców: Róża Azrylewicz-Sztokman, Henryk Azrylewicz, Henryk Asterblum, Balbina Grzybowa, Róża Lipiec-Jakubowska, Sabina Lejzerowicz, Natalia Poz, Dora Sokolnicka, Tola Mincowa, Jadwiga Pozner a także Broniatowska i Szternfeld nieznani z imienia.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za uzupełnienie. Niektórych wymienionych przez Ciebie współpracowników pani Stefy i Starego Doktora pamiętam z biografii Joanny Olczak-Ronikier. Byłoby wspaniale, gdyby ktoś dokładnie prześledził ich losy i je opisał.
UsuńBiografię Korczaka znam ale lista pochodzi z B.Engelking, J.Leociak "Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście". Jak się okazuje postawa Korczaka nie była odosobnionym przykładem bohaterstwa - tyle, że on ze względu na towarzyszący mu już wcześniej rozgłos stał się symbolem.
UsuńDobrze, że w tym roku zaczęto też więcej mówić o pani Stefie. Oby przyszedł też czas na rozmowy o tych wszystkich, których wymieniłeś.
UsuńDziękuję za polecenie książki Barbary Engelking i Jacka Leociaka, to musi być znakomita pozycja. Niestety, to biały kruk. Ceny na Allegro to 300-590 zł. :(
@Lirael: a wiesz, że pierwszy raz przeczytałam/usłyszałam o Stefanii Wilczyńskiej dopiero w tym tygodniu w Przekroju? Mnie najbardziej uderzyła informacja, że ona dostał zgodę na pobyt stały w Palestynie wiosną 1939r. ale chyba jeszcze przed wybuchem wojny wróciła do kraju i konsekwentnie odmawiała przyjaciółce, która przez Czerwony Krzyż próbowała ją ściągnąć z powrotem do Palestyny. Tytuł artykułu brzmiał "Korczak była kobietą"...
OdpowiedzUsuńSempeanko, jutro nawiedzę wszystkie okoliczne kioski w poszukiwaniu Przekroju! Bardzo Ci jestem wdzięczna, że napisałaś o tym artykule. Wydobędę go spod ziemi.
UsuńW biografii Korczaka i Wilczyńskiej jest wiele takich momentów, które zastanawiają i budzą podziw. Kilka razy otwierały się przed nimi drzwi, dzięki którym mogliby się uratować, a oni ich nie dostrzegali, a raczej rezygnowali z nich celowo. Korczak też mógł próbować uciec, wydostać się z piekła, ale zostawienie dzieci w ogóle nie wchodziło w rachubę.
Dziękuję za informację.
OdpowiedzUsuńLirael: jutro ostatnia szansa na ten numer, bo w poniedziałek będzie już tylko nowy. Jak ci się nie uda znaleźć, to zrobię ci skan w poniedziałek.
OdpowiedzUsuńJutro zrobię rundkę po osiedlowych kioskach. :) Dawno nie czytałam Przekroju, więc korzyść będzie podwójna.
UsuńJeśli okaże się, że są kłopoty ze zdobyciem tego numeru, będę suplikować o skan. :) Z góry dziękuję za pomoc, jeśli będzie potrzebna.
Sempeanko, nie trudź się ze skanem, Przekrój zdobyty. :)
UsuńNo to czyli jest jak zwykle, za każdym sukcesem mężczyzny, kryje się kobieta! ;P
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że często anonimowa, jak w tym przypadku. Przykro mi, ale pierwszy raz o niej słysze...
Ja też nie miałam pojęcia o istnieniu pani Stefy. W ubiegłym roku po raz pierwszy zetknęłam się z jej osobą w biografii Korczaka Joanny Olczak-Ronikier. Z listy przytoczonej w komentarzu przez Marlowe wynika, że osób związanych z Korczakiem, a niesłusznie zapomnianych, jest więcej.
Usuń