17 sierpnia 2010

Irena Dousková, "Dumny Bądźżeś"


I śmieszno, i straszno

Na okładce książki B. Gregorová stwierdza buńczucznie: "Założę się o cokolwiek, że kiedy zaczniecie czytać "Dumny Bądźżeś" będziecie się na głos - naprawdę od serca - śmiać." Cóż w moim przypadku pani Gregorová zakład by przegrała. Głośnych chichotów nie odnotowałam. Owszem, książka wywołuje uśmiech, ale raczej refleksyjny i zaprawiony goryczą. Nie zmienia to faktu, że ją Wam polecam. Szczególnie zaś tym, którzy uwielbiają klimat starych czechosłowackich komedii.

"Dumny Bądźżeś" to rodzaj pamiętnika pisanego przez uczennicę drugiej klasy, Helenkę Souczkową z miasteczka Niczin w Czechosłowacji. Jej dzieciństwo przypadło na ponury przełom lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Narratorka jest dziewczynką wrażliwą i uczuciową. Trapią ją kompleksy z powiodu tuszy. Ma talent plastyczny. Książka jest zapisem codziennych perypetii Helenki i jej rodziny. Matka i ojczym są aktorami., podobnie jak rodzice autorki powieści. Pozostali krewni i znajomi to kapitalna galeria malowniczych, niekiedy komicznych postaci.

Helenka stanowi centrum wielu wydarzeń. Oglądamy świat z perspektywy ośmiolatki, która na swój sposób go interpretuje i stara się zrozumieć. Wielkie gratulacje dla autorki za umiejętne wczucie się w emocje malej bohaterki. Książka jest zabawna, ciepła, osnuwa ją mgiełka nostalgii (Dousková jest rówieśniczką Helenki). W potoczystej opowieści dominuje czarny humor (na przykład świetny rozdział "Jak wykopaliśmy partyzanta").

W śmieszny obraz dzieciństwa rezolutnej Helenki wkrada się rzeczywistość, posępnie skrzecząca w rytm komunistycznych wierszy recytowanych na akademiach Ze względu na poglądy i bezkompromisowość matka Helenki traci pracę. Samobójstwa znajomych rodziców dziewczynki wydają się być na porządku dziennym. Dorośli sporo piją. Praca plastyczna Helenki zostaje usunięta z wystawy z powodu "niepoprawności politycznej" mamy. Mimo to wiele osób wychodzi zwycięsko z walki o ocalenie człowieczeństwa, a receptą na okaleczony świat wydaje się przede wszystkim poczucie humoru.

Okładka polskiego wydania "Dumny Bądźżeś" (Zysk i S-ka, 2007) jest dość koszmarnym przykładem, jak można beztrosko zaszkodzić publikowanej pozycji. Na stronie redakcyjnej litościwie nie podano autora koncepcji. Gdyby nie informacje zamieszczone na okładce, infantylna i słodka ilustracja, mająca się nijak do nastroju książki, nie przemówiłaby do mnie zupełnie.

Moje zastrzeżenia budzi też tytuł, który wprawdzie przetłumaczono chyba wiernie, ale po polsku brzmi i wygląda fatalnie. Trudno sobie wyobrazić taki koszmarek jako fragment wiersza. A Helenka usłyszała wzmiankowane słowa w jakimś socrealistycznym poemacie i sądziła, że stanowią imię i nazwisko superbohatera.

W czasie lektury nieustannie towarzyszyło mi wspomnienie zbliżonych tematycznie "Cudownych lat pod psem" Michala Viewegha, który groteskowo deformuje opisywana rzeczywistość, podczas gdy Dousková daje sie poznać jako urodzona gawędziarka. Wprawdzie "Dumny Bądźżeś" nie wywołuje ekstatycznych dreszczy, ale miło wspominam spotkanie z uroczą Helenką Souczkową i jej ekscentryczną rodzinką.

Moja ocena: 4

Irena Dousková

Strona autorki

16 sierpnia 2010

Gianrico Carofiglio, "Z zamkniętymi oczami"

Z lekko przymrużonymi oczami
Po okresie czytelniczego postu lubię sięgać po literaturę marki BMW (Bardzo Mało Wymagającą), która pozwala mi na nowo rozsmakować się w czytaniu. Mając w pamięci "Świadka mimo woli", pierwszy tom trylogii, liczyłam na zajmującą powieść w lekko cyniczno-dekadenckiej tonacji. Niestety, moje drugie spotkanie z twórczością Gianrico Carofiglio zakończyło się poczuciem niedosytu.

Ze względu na pojawienie się w naszym domu szczeniaczka zrezygnowaliśmy z planowanej wyprawy do Włoch i nie potrafię stwierdzić, na ile "Z zamkniętymi oczami" i poprzednia cześć cyklu oddają uroki Bari. Obraz miasta jest sugestywny i zachęca do wyprawy śladami mecenasa Guido Guerrieriego.

Problematyka społeczna, którą porusza autor, jest bardzo aktualna (stalking, przemoc wobec kobiet, kazirodztwo), aczkolwiek ostatnio odnoszę wrażenie, że inwencja autorów kryminałów coraz częściej pasożytuje na stereotypach i sprawdzonych wzorach.

Główny bohater nadal jest przedstawiony jako koneser win, literatury, muzyki i kobiet, a kolejność i stopień natężenia tych pasji zmienia się w zależności od sytuacji. Gdy czytałam "Z zamkniętymi oczami", cały czas wydawało mi się, że autor jest nieco znużony narcystycznym Guido i trudno mu powiedzieć na jego temat coś odkrywczego, świeżego.

Guerrieri
uosabia podręcznikowe objawy tzw. męskiego kryzysu wieku średniego, począwszy od lekkiego znudzenia stałą partnerką (nawiązuje dwuznaczną przyjaźń z zakonnicą, która... uprawia chiński boks - tu muszę brutalnie zamilknąć, bo zdradzę zbyt wiele szczegółów fabuły), a skończywszy na sportach ekstremalnych (skok spadochronowy). Pod względem profesjonalnym działa oczywiście tylko bezbłędnie i skutecznie, jego bezkompromisowość i odwaga cywilna rzucają na kolana, a wszyscy adwersarze w sądzie przedstawieni są jako jednostki z gruntu odpychające.

Fascynacja literaturą nadal jest u naszego bohatera obecna. Ku utrapieniu personelu lokalnej księgarni. Wyznaje: "Krążyłem wśród półek aż do godziny zamknięcia i wyszedłem ostatni, kiedy żaluzja była już do polowy opuszczona, a sprzedawcy ustawili się rzędem koło kasy i spoglądali na mnie wzrokiem, w którym trudno było dopatrzyć się sympatii."[1] Z przykrością stwierdzam, że moja sympatia do twórczości Gianrico Carofiglio też topnieje niczym lody włoskie w samo południe.

Przede mną jeszcze trzecia część przygód niesfornego, aczkolwiek przewidywalnego Guido. Mam nadzieję, że okaże się lepsza... "Ponad wszelką wątpliwość";)

_______________
[1] Gianrico Carofiglio, "Z zamkniętymi oczami", tłum. J. Ugniewska, Wydawnictwo W.A.B., 2009, s. 10.

Moja ocena: 3

Tam i z powrotem, czyli foto-wspomnienia z Roztocza



Roztoczańskie wakacje nieuchronnie dobiegły końca. Było wspaniale. Budził nas dzięcioł, a do snu kołysały świerszcze.
Słodkie lenistwo pozwoliło mi na małe nadrobienie zaległości czytelniczych. Recenzje wkrótce.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za to, że jesteście.