20 stycznia 2013

Wakacje z Penderwickami (Jeanne Birdsall, „Rodzina Penderwicków”)

Wakacje z Penderwickami
Jak wpadłam na trop Penderwicków, nie pamiętam i nie wiem, komu dziękować za recenzyjną inspirację. Motywacja musiała być silna, bo niezwłocznie pobrałam dwie książki Jeanne Birdsall na Fincie. Tegoroczne święta spędziłam z niesforną rodzinką z Gardam Street w Cameron w stanie Massachusetts i mimo zastrzeżeń, o których za chwilę, wspominam je miło. Podtytuł powieści, „Wakacyjna opowieść o czterech siostrach, dwóch królikach i pewnym interesującym chłopcu”, trafnie ją streszcza. 

Pozwólcie, że zacznę od krótkiej prezentacji rodziny Penderwicków:
Tato – profesor botaniki, namiętnie używa łaciny na co dzień niczym pan Borejko – „powiadał, że to doskonała gimnastyka dla mózgu” [1].
Rosalinda – lat 12, opiekuńcza, typowa starsza siostra, ale to tylko pozory, bo jej się też zdarza wpaść w tarapaty.
Skye – lat 11, miłośniczka algebry i zadań matematycznych.
Jane – lat 10, przyszła autorka bestsellerów, pisze książki o bohaterskiej Sabinie Starr.
Batty – lat 4, znak szczególny: czarno-pomarańczowe motyle skrzydełka, które nosi nieustannie.
Jest jeszcze dość nieznośne Psisko, które potrafi znienacka skonsumować mapę.
Na próżno szukacie w tym zestawieniu mamy. Zmarła po urodzeniu Batty. Dziewczynki wychowuje ojciec, totalnie zdominowany przez pierwiastek żeński. Sytuacja często wymyka mu się spod kontroli.
 
„Rodzina Penderwicków” opowiada o wakacyjnym wyjeździe, który – jak nietrudno zgadnąć – obfitował w rozmaite przygody. Jeanne Birdsall uwieczniła je z dużą swadą i poczuciem humoru. Oprócz fragmentów śmiesznych są wzruszające. To wspomnienia o mamie i tęsknota za nią, którą każdy przeżywa na swój sposób. Autorce udało się silnie zindywidualizować małe bohaterki i obdarzyła je wyrazistymi osobowościami. To czasem szwankuje w takich rodzinnych powieściach. Dziewczynki mają bardzo różne charaktery, co silnie dynamizuje akcję: u Penderwicków nigdy nie jest nudno!

Najbardziej udana wydaje mi się postać małej Batty, która jest wcieleniem wdzięku i uroku. Natomiast spore wątpliwości budziła we mnie Rosalinda. Na pewno strata mamy i konieczność opieki nad siostrami przyspieszyła jej dojrzewanie, ale jak na dwunastolatkę zachowuje się trochę zbyt dorośle. Na stronie autorki znalazłam informację, że fragmenty poświęcone Rosalindzie sprawiły Jeanne Birdsall największą trudność i to niestety widać. 

Czytając „Rodzinę Penderwicków” wielokrotnie zadawałam sobie pytanie: skąd ja to znam? Pisarka wykorzystuje sporo znanych wątków z literatury dla dzieci. Znajdziemy tu ślady „Małych kobietek”, „Tajemniczego ogrodu”, cyklu o Narnii, „Inspektorze, na pomoc!”. Echa tych książek pobrzmiewają tak silnie, że często zagłuszają głos autorki. A szkoda, bo potrafi opowiadać zajmująco. Jeanne Birdsall nazywa to elegancko „pożyczaniem”, ale mnie drażnił koktajl wtórnych motywów.

Jeśli ktoś skrupulatnie szuka w powieściach dla dzieci walorów wychowawczych, z pewnością uzna „Rodzinę Penderwicków” za książkę o wątpliwej wartości. Bohaterowie często podsłuchują, dziewczynki oszukują tatę, zdarzają się drobne szantażyki emocjonalne, a już szczytem wszystkiego jest ucieczka z domu, która - jak ręką odjął - rozwiązuje problemy zaprzyjaźnionego z siostrami Jeffreya. Jestem zdecydowaną przeciwniczką przedstawiania w powieściach dla małych czytelników anielskich wzorców zamiast normalnych dzieci, ale w tym przypadku autorka się chyba ciut zagalopowała. 

Z lekka pomarudziwszy na tę niezbyt oryginalną, ale ciepłą, zgrabnie opowiedzianą i pogodną historię, donoszę, że po tygodniu sięgnęłam po tom drugi przygód sióstr Penderwick, choć zwykle czytam serie z długimi przerwami.
______
[1] Jeanne Birdsall, „Rodzina Penderwicków”, tłum. Hanna Baltyn, Nasza Księgarnia, 2009, s. 26.

Moja ocena: 4- 
Jeanne Birdsall.

43 komentarze:

  1. Lirael, jeśli książka jest tak ciepła jak uśmiech autorki [na zdjęciu], nie dziwię się, że sięgnęłaś po kontynuację opowieści. Nigdy nie słyszałam o „Rodzinie Penderwicków”. I mimo Twoich zastrzeżeń, czuję, że przypadłaby mi do gustu. Lubię opowieści rodzinne; ostatnio zakochałam się w sadze Joanny Bator. I pokochałam jej pisanie.
    Pozdrowienia od rodziny [mojej]. ;?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu, autorka na mnie też robi bardzo miłe wrażenie. Ten uśmiech zdecydowanie przedostaje się na kartki jej książek. Opowieść o Penderwickach jest bardzo sympatyczna, idealna wręcz na szarobure zimowe dni. Dodam, że drugi tom podobał mi się znacznie bardziej.
      Czytałam tylko "Japński wachlarz" Bator i zrobił na mnie spore wrażenie.
      Ja Was również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ostatnio chyba jest moda na niesfornych bohaterów, u nas trwa fascynacja Hanią Humorek, a teraz chyba zacznie się faza Zuźki Zołzik - nazwiska mówią same za siebie. Pewnie jeszcze dojdzie Upiorny Karolek i będziemy mieli komplet:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że to prawdziwy wysyp. :) Mam nadzieję, że niesforność Hani, Karolka i Zuźki polega na tym, że wpakowują się w jakieś spektakularne tarapaty, a nie stosują psychologiczne manipulacje na rodzeństwie lub rodzicach. :)

      Usuń
    2. Na szczęście chyba obywa się bez manipulacji:P Raczej są to żywiołowe dzieci o wyrazistych osobowościach.

      Usuń
    3. Właśnie się dowiedziałam, że Hania Humorek to w oryginale Judy Moody. :)
      Siostry Penderwick też nie wykazują skłonności makiawelicznych, ale kilka sytuacji mnie zaskoczyło.

      Usuń
    4. Uważam, że to niezłe tłumaczenie. Zuźka Zołzik jest w oryginale Junie B., dodanie nazwiska wygląda mi na próbę podłączenia się do Hani Humorek:P

      Usuń
    5. Tłumaczenie jest fajne, ale mogłoby się też rymować. Tylko byłoby trudno o imię rymujące się z humorzastą. :)
      Ciekawe, co oznacza to D. między Zuźką a Zołzik. :)

      Usuń
    6. Ewentualnie Marysia Kaprysia. :D

      Usuń
    7. Czytelniczka twierdzi, że skrót nie został rozwiązany:P

      Usuń
    8. Bardzo proszę, przekaż czytelniczce-konsultantce pozdrowienia i podziękowania. Może ten tajemniczy skrót zostanie wyjaśniony dopiero w ostatnim tomie. :P

      Usuń
    9. Przekażę:) A tych tomików jest ze czterdzieści, kto wie, co się w nich jeszcze mieści...

      Usuń
    10. Dzięki. Widziałam w zapowiedziach wydawniczych nowe Hanie, to chyba też seria-rzeka. :)

      Usuń
    11. Starsza przerobiła po wielokroć osiem z dziewięciu dotąd wydanych, każda następna będzie mile widziana:)

      Usuń
    12. W zapowiedziach są "Hania Humorek idzie na studia" i "Hania Humorek mały detektyw", ale widzę, że to są wersje audio, więc książeczki dla konsultantki nie są na pewno wcale żadnymi nowościami. :)

      Usuń
    13. Faktycznie, obie przerobione:)) Wersje audio są całkiem niezłe, nie wiem, czy Hanie nie lepsza w słuchaniu niż w czytaniu.

      Usuń
    14. Hania charakterologicznie pasuje mi do Julii Kamińskiej. :)

      Usuń
    15. Byłem zaskoczony, ale Kamińska wpasowała się w rolę znakomicie.

      Usuń
    16. Ona chyba nawet wizualnie jest trochę w typie Hani. :)

      Usuń
    17. Trudno mi stwierdzić, widywałem ją głównie w charakteryzacji Brzyduli :)

      Usuń
    18. Hania wydaje się zdecydowanie bardziej asertywna i przebojowa niż Brzydula. :)

      Usuń
    19. Stąd moje przyjemne zaskoczenie lektorką:)

      Usuń
    20. Zresztą kiedyś oglądałam wywiad z Kamińską, który przekonał mnie o tym, że z potulną Brzydulą raczej niewiele ma wspólnego. :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Wkrótce napiszę o książce z całą watahą psisk, nie tylko w tle. :)

      Usuń
    2. Ale to nie będzie "Puc, Bursztyn i goście"?:))))

      Usuń
    3. :D Zdecydowanie nie, ale muszę przyznać, że w dzieciństwie szalałam za książkami Jana Grabowskiego, "Finka" znałam prawie na pamięć. :)

      Usuń
    4. Mnie też się podobały.;)

      Usuń
    5. "Kochany zwierzyniec" był świetny, no i oczywiście "Reksio i Pucek". :)

      Usuń
  4. Mamy tę książkę od dawna, w wersji niemieckojęzycznej, ale moje smoki uporczywie wzbraniają się przed jej lekturą. Duży może faktycznie już jest za duży... Koronnym argumentem przeciwko było: "bo to o dziewczynach"... Jeśli więc ktoś chciałby podszkolić niemiecki na tej książce, chętnie podeślę:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest zdecydowanie o dziewczynach, w dodatku o dziewczynach w zestawie hurtowym. Na osłodę dodam, że są również dwa króliki i pies, ale to raczej nie zmieni smoczego nastawienia. :) Ja niestety nie znam niemieckiego, ale mam nadzieję, że ktoś skorzysta z Twojej miłej propozycji, za którą w imieniu ktosia z góry serdecznie dziękuję. :)

      Usuń
  5. U mnie z uwagi na silny akcent żeński ta lektura raczej nie przejdzie - jedną Pippi dali radę znieść, ale tyle dziewczyn na raz? Nie ma mowy!.
    A czy akcja dzieje się współcześnie? Twoje wzmianki o licznych nawiązaniach do już wiekowych pozycji, plus czwórka dzieci, plus śmierć mamy, sugerowałyby że to raczej powieść retro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że Pippi ma osobowość i temperament, które sprawiają, że chłopcy wybaczają jej nawet to, że jest dziewczyną. :) Żadna z sióstr Penderwick aż takich walorów nie posiada.
      Tak, to jest powieść współczesna, wydana w 2005 roku, ale obawiam się, że autorka patrzy na bohaterów trochę przez pryzmat własnego dzieciństwa i z realiami bywa krucho. Przede wszystkim zaskakuje kompletny brak komórek i internetu. Poza tym czy znasz jakąś dwunastolatkę, która regularnie wypieka ciasteczka dla młodszego rodzeństwa? Ja nie.

      Usuń
  6. A u mnie nobliwie i poważnie, jak nie klasyka, to biografia, albo przewodnik po sztuce :( Nudziara jestem. Chciałam spróbować zacząć czytać chłopcom (lat 7 i pół) Anię z ZW, ale nie wiem, czy mi na to pozwolą, bo to raczej dziewczyńska powieść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ skąd. Nudziara i Guciamal to pojęcia, które się wykluczają! U mnie od kilku miesięcy jest zapotrzebowanie na książki poprawiające nastrój i stąd mniej poważne lektury.
      Nie jestem pewna, czy to dobry wiek na początek znajomości z Anią Shirley, ale reakcja chłopców odpowie Ci na to pytanie. Lat 7 i pół to jest chyba faza, w której wszystko, co kojarzy się z płcią przeciwną, wywołuje odrazę. :)

      Usuń
    2. Miło mi :) Z chłopcami muszę wypróbować empirycznie. Oczywiście pierwsze czego żądają na wejście to Star Wars :(

      Usuń
    3. Dziewięcioletni siostrzeniec męża wszedł właśnie w fazę "Władcy Pierścieni" i "Hobbita", więc przypuszczam, że wkrótce u Was będzie podobnie. :)
      Gdyby chłopakom przeczytać "Anię z Zielonego Wzgórza" głosem Dartha Vadera ze Star Wars, sukces byłby murowany. :)

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Na pewno sympatyczna. U nas wydano dopiero dwie części.

      Usuń
  8. Ciekawe, czy Jeżycjada również mogła znaleźć się w kręgu inspiracji, czy "zapożyczeń" autorki? Cztery siostry i cytujący łacinę tata faktycznie brzmią podejrzanie znajomo...

    Cała ta historia inspiracji i zapożyczeń przypomina mi zachowanie dużych marek odzieżowych, które namiętnie kopiują modele podpatrzone na wybiegach wielkich domów mody. Choć pewnie w literaturze trudniej jest takie zabiegi wykryć i ukarać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, podobieństwo uderzające. Autorka nie podaje Jeżycjady jako źródła inspiracji, a o tych "pożyczkach" mówi na swojej stronie dość otwarcie. Nie nazwałabym jej "pożyczek" plagiatem, to raczej wariacje na temat.
      To, o czym piszesz, chyba nie dotyczy tylko odzieży, ale i perfum czy samochodów, tylko mało kto przyznaje się do tego wprost tak jak Jeanne Birdsall.

      Usuń
  9. No widzisz. A mnie Penderwicki kompletnie się nie spodobały, czytałam tylko jeden tom i już wiedziałam, że drugiego szukać nie będę. Co tylko świadczy o tym, że pięknie się różnimy i że de gustibus...
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie wiem, czy nie za wcześnie przekreśliłaś z kretesem panny Penderwickówny. :) Mam nadzieję, że kiedyś zajrzysz do drugiego tomu. Według mnie jest znacznie lepszy, widać, że autorka nabiera wiatru w żagle. Wkrótce o nim napiszę. A co do różnic i de gustibus... w pełni się z Tobą zgadzam.:)

      Usuń