„Podróże muszą być wierszami”
To chyba będzie wyjątkowy rok w mojej historii
czytania. Jeden z powodów nazywa się
Julio Cortázar. W „Opowieściach o kronopiach i famach” przyzwyczaił
mnie do tego, że niespodzianki to jego specjalność, ale i tak
„Astronauci z kosmostrady” wielokrotnie wprawiali mnie w
osłupienie, wywoływali niekontrolowane ataki chichotu i wyprowadzali w
pole. Tak naprawdę to wcale nie w pole, tylko
na Autostradę Południową we Francji.
Książka jest pisaną na cztery ręce relacją z wyprawy, którą pisarz odbył z żoną, Carol Dunlop. Obydwoje uznali ją za „nieco szaloną i dość surrealistyczną”[1]. Dwuosobowa ekspedycja rozpoczęła się 23 maja 1982 roku i trwała 33 dni. Carol i Julio podróżowali mikrobusem, zwanym Fefnerem lub Smokiem. Trasa wiodła autostradą Paryż-Marsylia. Zatrzymywali się na wszystkich parkingach, a było ich aż sześćdziesiąt pięć, i prowadzili skrupulatne obserwacje, przypominające wręcz badania naukowe. W książce zamieszczono mnóstwo zdjęć z podróży, a również ilustracje autorstwa czternastoletniego syna Carol, Stephane’a Heberta.
![]() |
Fefner alias Smok. [Źródło zdjęcia] |
Czy
warto poznać obszerne sprawozdanie z tej dziwacznej eskapady? Przed
podjęciem ostatecznej decyzji proponuję próbę ogniową: najpierw
przeczytajcie dedykację „Astronautów z kosmostrady”:
„Naszą wyprawę i jej kronikę
dedykujemy wszystkim pomyleńcom świata,
a w szczególności pewnemu
osiemnastowiecznemu angielskiemu kawalerowi,którego imienia nie możemy sobie przypomniećprzebył wędrując tyłem i wyśpiewując
i który dystans dzielący Londyn od Edynburga
hymny anabaptystów.” [2]
Zaliczenie
do kategorii
pomyleńców napawa Was oburzeniem,
a porównanie z ekscentrycznym kawalerem odrazą? Cóż, lektura
książki wyłącznie na własną odpowiedzialność. Jeśli natomiast pojawił
się chociaż
leciutki cień uśmiechu, relację Carol i Julia naprawdę warto czytać
dalej.
Wbrew deklaracjom na początku kroniki jej główną bohaterką wcale nie jest autostrada. Wśród komicznych żartów i refleksji na serio, autorzy zahaczają o rozmaite tematy, z wojną o Malwiny i potworem z Loch Ness włącznie. Beztroskie wygłupy przenikają się się z fenomenologią, a Carol i Julio często opowiadają o swojej miłości: „Znaleźliśmy siebie nawzajem i to był nasz Graal na tej ziemi”[3].
Wbrew deklaracjom na początku kroniki jej główną bohaterką wcale nie jest autostrada. Wśród komicznych żartów i refleksji na serio, autorzy zahaczają o rozmaite tematy, z wojną o Malwiny i potworem z Loch Ness włącznie. Beztroskie wygłupy przenikają się się z fenomenologią, a Carol i Julio często opowiadają o swojej miłości: „Znaleźliśmy siebie nawzajem i to był nasz Graal na tej ziemi”[3].
![]() |
Carol. [Zdjęcie z książki.] |
„Astronauci
z kosmostrady” to również brawurowa żonglerka rozmaitymi stylami,
nastrojami, gatunkami literackimi i konwencjami. Autorzy z przymrużeniem
oka nawiązują do reportażu z podróży, literatury fantastycznej, pracy
naukowej, diariusza odkrywcy, powieści awanturniczej i epistolarnej,
eposu rycerskiego, legendy i baśni: Julio często występuje jako Wilk, a Carol to Niedźwiedzica lub
Misiunia. Od mnogości pastiszy chwilami kręci się w głowie!
Zapiski Dunlop i Cortazara to feeria humoru, stylistycznego bogactwa i
zdumiewających
metafor. Od poetyckich: „Autostrada to różowa rzeka, nad którą unosi się
ledwo dostrzegalna liliowa mgiełka”[4], aż po absurdalne: „Obserwujemy
dużego zająca wielkości małego psa, w kolorze kury, który
skacze, jakby chciał naśladować lot motyla.”[5].
Skoro
mowa o stylistycznych fajerwerkach, oklaski należą się również polskiej
tłumaczce. Na pewno praca nad rozwichrzonym tekstem nie była łatwa. Poza
tym chyba mało kto odważyłby się stanąć
w translatorskie szranki z Zofią Chądzyńską, która wyśmienicie
tłumaczyła książki Cortázara. Marta Jordan zadedykowała swoją pracę
poprzedniczce, nazywając ją „niedoścignioną
Mistrzynią”. Okazało się, że jest osobą nie tylko skromną, ale i
utalentowaną, bo
trudne zadanie wykonała świetnie!
![]() |
Julio. [Zdjęcie z książki.] |
Autorzy książki twierdzą, że „podróże muszą być wierszami”[6]. Taka jest właśnie wyprawa Niedźwiedzicy i Wilka. Jednak pointa, która na rozbawionego czytelnika czai się w Postscriptum, przypomina lodowaty prysznic. Ja zupełnie nie byłam przygotowana na zakończenie, które do tej historii dopisał los. Cała opowieść nabrała innego sensu, bo dopiero wtedy dowiedziałam się, czym naprawdę była ta zwariowana eskapada. Czytając „Astronautów z kosmostrady”, czasami miałam wrażenie, że relacja jest zbyt szczegółowa, ale teraz pietyzm wcale mnie nie dziwi. Jak dobrze, że polski wydawca nie zdradził finału na okładce. Ja też tego nie zrobię. Tym bardziej, że słowa więzną w gardle.
_________
[1] Carol Dunlop, Julio Cortázar, Autonauci z kosmostrady albo ponadczasowa podróż Paryż-Marsylia, tłum. Marta Jordan, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, 1999, s. 13.
[2] Tamże, s. 9.
[3] Tamże, s. 325.
[4] Tamże, s. 232.[1] Carol Dunlop, Julio Cortázar, Autonauci z kosmostrady albo ponadczasowa podróż Paryż-Marsylia, tłum. Marta Jordan, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, 1999, s. 13.
[2] Tamże, s. 9.
[3] Tamże, s. 325.
[5] Tamże, s. 43.
[6] Tamże, s. 312.
Moja ocena: 5
![]() |
Julio Cortázar.
|