tag:blogger.com,1999:blog-43754085999949554382024-03-29T04:29:51.067+01:00Lektury LiraelLiraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.comBlogger317125tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-34486592468459152962014-01-25T20:35:00.000+01:002014-01-25T21:24:26.754+01:00„Obok siebie, ale osobno” (Georges Simenon, „Kot”)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6rjlGXOKlQ4g8hzOJ-FJafTfMQObimcxKqmQNVPw4-206yko4jP161x-2feeDKuzcr5BuqSz4vzLGMHBaIcAXbRDgDzaeqir6Bxv2TMARFFTrxULlZazi6FHj2FCTEv4jFXpH3ByOuQ/s1600/kot.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6rjlGXOKlQ4g8hzOJ-FJafTfMQObimcxKqmQNVPw4-206yko4jP161x-2feeDKuzcr5BuqSz4vzLGMHBaIcAXbRDgDzaeqir6Bxv2TMARFFTrxULlZazi6FHj2FCTEv4jFXpH3ByOuQ/s1600/kot.jpg" height="320" width="195" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>„Obok siebie, ale
osobno”</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Małgorzata i Emil Bouin pobrali się, kiedy byli po sześćdziesiątce. Ich małżeństwo trwa od ośmiu lat, ale teraz już w ogóle ze sobą
nie rozmawiają. Wciąż milczą, ewentualnie piszą osobliwe karteczki, na
których najczęściej pojawia się tylko jeden wyraz. Znają się doskonale i
bez słów chciwie czytają w swoich pozach, minach, spojrzeniach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Już na samym początku domyślamy się, że jesteśmy świadkami dziwnego pojedynku: „Obserwowali się nawzajem. Nie
musieli<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wcale<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>na<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>siebie patrzeć. Od lat obserwowali się tak właśnie,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wprowadzając do gry coraz to nowe pomysły.”[1] Między Małgorzatą a Emilem toczy się
nieustanna walka, którą autor porównuje do partii warcabów i nazywa „codzienną
komedią”. Dzieje ich zagmatwanych relacji przeczytałam z dużymi emocjami, a chwilami doprowadzali mnie wręcz do pasji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Historia
ekscentrycznej pary siedemdziesięciolatków w formie psychodramy, w
której każde drgnienie powieki coś znaczy? Obawiam się, że w tym
momencie wiele osób zręcznym ruchem wrzuca <i>Kota</i> Georgesa Simenona
do wirtualnej przegródki z napisem „za żadne skarby świata”. Wielka
szkoda, bo to wyśmienita ksiązka. Zaskoczyła mnie informacja, że
powstała w dwa tygodnie, na przełomie września i października 1966 r., a
dorobek autora liczył już wtedy około dwieście (!) pozycji, głównie
kryminałów. Tymczasem <i>Kot </i>sprawia wrażenie powieści
świeżej, wnikliwie przemyślanej i zaplanowanej w drobnych szczegółach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Chociaż bohaterowie Simenona żyją „obok siebie, ale
osobno, drażniąc się nawzajem każdym gestem, każdą intonacją.”[2], <i>Kot </i>jest
przejmującą opowieścią o miłości, która z biegiem czasu staje się
nawykiem, ale namiętności wcale nie gasną, o nie! Nawet we wrogiej
ciszy. Zresztą zastanawiam się, czy miłość to odpowiednie określenie dla
skomplikowanego, przedziwnego układu między Małgorzatą a Emilem. Mimo
pretensji i zapiekłej złości obydwoje są od siebie chorobliwie
uzależnieni. Tak bardzo, że nie straszne im upokorzenia i absurdalnie
śmieszne sytuacje. Miałam wrażenie, że autor był wyraźnie zafascynowany
egzystencjalizmem: mimo dobrych intencji bliscy sobie ludzie boleśnie
się nawzajem kaleczą. I nie tylko siebie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W krótkiej powieści
Simenona uderza przede wszystkim finezyjna, koronkowa wręcz psychologia
postaci. Nie sposób ich zapomnieć. Pisarz odważnie nurkuje w
meandrach osobowości swoich bohaterów, nawet w tych mrocznych i
skrzętnie ukrywanych. Tragikomedia rozgrywa się w
obrębie domowego czworokąta: mąż, żona, kot, papuga. Proszę, nie
nabierzcie się tylko na infantylną okładkę i wyciszony ton narracji, bo
czeka Was sporo okrucieństwa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilMWpieQ2HZUAR80PHl0ztfi7-tEbNQ-EqZIcE_L7gbV8tpMWOp0BwkH7ayvq1ql7uxSZUlYwGI7cyQwW6nxx3A0EI1dOWByxZytC5zmfYba2ha_HHLsCRFnVxpR9aVPKRg6z8lxQoOQ/s1600/3-le-chat.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEilMWpieQ2HZUAR80PHl0ztfi7-tEbNQ-EqZIcE_L7gbV8tpMWOp0BwkH7ayvq1ql7uxSZUlYwGI7cyQwW6nxx3A0EI1dOWByxZytC5zmfYba2ha_HHLsCRFnVxpR9aVPKRg6z8lxQoOQ/s1600/3-le-chat.jpg" height="240" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Scena z adaptacji filmowej <i>Kota</i>. <a href="http://phillipkay.wordpress.com/2012/09/27/the-eighth-ninth-and-tenth-simenon-omnibuses/">[Źródło]</a><i><br /></i></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czytając powieść Simenona,
wielokrotnie myślałam, że to świetny materiał na film. Tymczasem okazało się, że w 1971 roku powstała
adaptacja, w dodatku w gwiazdorskiej obsadzie: Emila zagrał Jean Gabin,
natomiast Małgorzatę Simone Signoret, która według mnie nie do końca pasuje do delikatnej, eterycznej
pani Bouin.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Gdyby nie ciekawe recenzje Rr-odkowej (<a href="http://ksiazkowodolne.blogspot.com/2012/11/kot-georges-simenon.html"><i>Książkowo Dolne</i></a>) i
Karoliny (<a href="http://ksiazkizmojejpolki.blogspot.com/2012/10/kot-georges-simenon.html"><i>Książki z mojej półki</i></a>), wątpię, czy ta niepozorna książka przykułaby moją uwagę, więc bardzo dziękuję!</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
___________ </div>
[1] Georges Simenon, <i>Kot,</i> tłum. Irena Szymańska, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1976, s. 5.<br />
[2] Tamże, s. 90.<br />
<br />
Moja ocena: 5 <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx6ulDeI59aYZXzALWrL7pmXnWWfAES980sJNgvRAVgZiXJGy6HkcPZPpfXb_OoR7X9kLUxUHvDOweIZSyh5jcxfxf9IiIv1L3jy90i-C8SoUQnCgrsLskMeb_hvVn_cuGD_Xmh6ChRA/s1600/gs.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx6ulDeI59aYZXzALWrL7pmXnWWfAES980sJNgvRAVgZiXJGy6HkcPZPpfXb_OoR7X9kLUxUHvDOweIZSyh5jcxfxf9IiIv1L3jy90i-C8SoUQnCgrsLskMeb_hvVn_cuGD_Xmh6ChRA/s1600/gs.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Georges Simenon. <a href="http://www.merriam-webster.com/concise-images/9376.htm">[Źródło]</a><i><br /></i></td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com71tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-89072856328374530262014-01-21T10:31:00.003+01:002014-01-22T00:05:03.839+01:00Dom bardzo zły (Andrea Camilleri, "Sierpniowy żar")<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvPqZJNfRUCRmIgAIXiopGK2c7kKNjsCLn7SGlRIOe_SEcC-5whPbnUSVQJTDxSZ3D43pz-_sUWRZOWlUZo2EEECgl73y_Du0859XWZ_9JuMVswWZGGYWVW2C5qKZGCfuRcaD95bfojA/s1600/c.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvPqZJNfRUCRmIgAIXiopGK2c7kKNjsCLn7SGlRIOe_SEcC-5whPbnUSVQJTDxSZ3D43pz-_sUWRZOWlUZo2EEECgl73y_Du0859XWZ_9JuMVswWZGGYWVW2C5qKZGCfuRcaD95bfojA/s1600/c.jpg" height="320" width="224" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>Dom bardzo zły</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pisanie
o książce pod tytułem „Sierpniowy
żar”, kiedy za oknem śnieg, mróz i zawierucha, zakrawa na przewrotny
żart, ale tak mi się jakoś dziś zebrało na opowieści o ubiegłorocznych
wakacyjnych lekturach. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Sierpniowy żar” to moje drugie
spotkanie z komisarzem Montalbanem. Już wielokrotnie podkreślałam jego wyższość nad
komisarzem Brunettim z kryminalnego cyklu Donny Leon, bo „Złodzieja kanapek” Andrei Camilleriego
wspominam z sentymentem. Autor miał u mnie kredyt zaufania, który tym
razem z każdą stroną pomaleńku topniał niczym asfalt w promieniach
sycylijskiego słońca i niestety skończył się drobnym przekroczeniem
debetu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak zwykle komisarz
Montalbano pracowicie rozsupłuje intrygę kryminalną w Vigacie
(miasteczko zupełnie fikcyjne) i okolicach. Wszystkie drogi prowadzą nie do Rzymu, a do pozornie zwyczajnej wilii
nad morzem. Oczywiście rzeczony dom kryje mroczne tajemnice, a poza tym
spadają na niego plagi typu
karaluchy, myszy, pająki i inne atrakcje:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„<i>— To jest chyba dom przeklęty! —
upierała się Laura z błyszczącymi oczami, jakby miała gorączkę.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>
</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>— Lauro, zastanów się, nie
wmawiaj sobie takich głupstw. Rozumiem, że jesteś zdenerwowana, ale...</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>
</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>— Przyznam ci się, że nawet
zaczęłam sobie przypominać te rozmaite filmy o przeklętych domach albo o domach,
gdzie zagnieździły się piekielne zjawy.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>
</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>— To przecież tylko wymyślne
fantazje!</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>
</i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>— Przekonasz się, że miałam
rację.</i>”[1] </div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dodam jeszcze, że ważną rolę w tej historii odegrają też rezolutny trzylatek Bruno oraz kot. To jeszcze nie wszystko! Tym razem Salvo Montalbano walczy nie tylko z przestępcami i ogólną degrengoladą, ale
również ze sobą, a konkretnie z klasycznymi objawami kryzysu wieku średniego, które
zaowocowały między innymi płomiennym romansem. I zaznaczam, że nie chodzi o ożywienie znajomości z chimeryczną Liwią.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W
„Sierpniowym
żarze” Camilleri z wirtuozerią odmalował leniwą atmosferę włoskiego
lata, obezwładniający skwar w sycylijskim miasteczku, senną spiekotę.
Opisy upału są tak naturalistyczne, że chwilami naprawdę robiło mi się
duszno. Przykuwający uwagę koloryt lokalny to specjalność autora książek
o Montalbanie. Sympatyczne są chociażby wątki kulinarne. Szkoda, że
niezbyt liczne. Na marginesie dodam, że
jestem fanką opryskliwej gosposi komisarza:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„<i>Adelina przyrządziła mu
pappanozzę. Cebula i ziemniaki długo gotowane, wyłożone na duży talerz i rozgniecione
widelcem na jednolitą masę. Do przyprawienia: oliwa, nieco octu winnego, sól i
czarny pieprz świeżo zmielony.</i>”[2]</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„<i>Nakrył na werandzie. Zaniósł na
stół oliwki, świeże figi, kapary, owczy ser i sześć miseczek, jedną z anchois,
jedną z kalmarami, jedną z ośmiorniczkami, jedną z mątwą, jedną z tuńczykiem i
jedną z morskimi ślimakami. Każde z dań było przyprawione inaczej. A w lodówce
prócz tego stało jeszcze wiele innych przysmaków.</i>”[3]</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dopracowany
w detalach obraz Włoch w powieściach Camilleriego nie trąci
sztucznością, a taki właśnie problem mam z
książkami Amerykanki, Donny Leon. Autorka cyklu o komisarzu
Brunettim od wielu lat konsekwentnie nie wyraża zgody na tłumaczenie
swoich powieści na język włoski, choć znane są na całym świecie, również
w Polsce. Dziwne, prawda? Oficjalny powód, który pisarka podaje na
przykład <a href="http://italian-mysteries.com/leon-interview.html">tu</a> i
<a href="http://www.groveatlantic.com/leon/lunch.htm">tu</a>, to chęć uniknięcia sławy, ale może kryje się też za tym również obawa,
że rodowici mieszkańcy Italii w jej książkach wyczują obcość i fałszywe nuty.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Melancholijne rozterki Salva Montalbana w „Sierpniowym
żarze” nie pozwoliły Camilleriemu na liczniejsze przebłyski ironicznego humoru,
który tak mi się podobał w „Złodzieju kanapek”. Oprócz miłosnych niepokojów okrutnie targających komisarzem pojawiają się
też gorzkie obserwacje socjologiczne na temat Włoch: </div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„<i>Montalbana ogarnęło
przygnębienie. Czy to się nigdy nie zmieni? Szlag by to trafił, że też ciągle
trzeba mieć do czynienia z podejrzanymi koneksjami, powiązania mafii z
polityką, mafii z biznesem, polityki z bankami, praniem brudnych pieniędzy i
lichwą...</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Co za obsceniczny balet! Co za dżungla
korupcji, oszustw, intryg, niegodziwości, karierowiczostwa! Wyobraził sobie
taki dialog:</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>—<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Uważaj na każdym kroku, ponieważ X to człowiek posła Y, a zięć K jest
człowiekiem szefa mafii Z i pozostaje w zażyłych stosunkach z posłem H.</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>— Przecież poseł H jest w
opozycji!</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>— Owszem, jest, ale co to
zmienia?</i>”[4] </div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Stereotypowo
i mało odkrywczo? No, niestety. Poza tym takie oskarżenia w powieści
lżejszego kalibru trochę przypominają strzelanie do słonia z procy.<br />
<br />
Wbrew tytułowi i mimo sycylijskiego, upalnego
entourage’u „Sierpniowy żar” to chłodna, pesymistyczna opowieść w stylu demaskatorskich kryminałów skandynawskich, o których
Camilleri zresztą wspomina w powieści z nutką zazdrości. Nietrudno rozszyfrować, że wzmiankowane szwedzkie małżeństwo to Maj Sjöwall i Per Wahlöö.<b> </b>I
tu się właśnie zaczynają schody bo wydaje mi się, że demaskatorska,
interwencyjna formuła nie jest do końca bliska autorowi cyklu o
Montalbanie..</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie
przypadła mi też do gustu
teatralna tonacja sceny finałowej powieści, natomiast podoba mi się to,
co cenię w kryminałach, a mianowicie autor „Sierpniowego żaru” zmyślnie z
nas zakpił, bo pod koniec na czytelnika czeka spora niespodzianka. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czytelników, którzy podobnie jak ja
uczą się języka włoskiego i są na poziomie hmmm… niezbyt zaawansowanym,
uprzedzam, że <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Inspector_Montalbano_%28TV_series%29">włoski serial</a> o komisarzu Montalbanie w wersji oryginalnej nie jest łatwy w odbiorze. Miałam okazję obejrzeć dwa odcinki w
czasie wakacyjnego wyjazdu. Nie wiem, czy to kwestia sycylijskiego
akcentu, czy problem leżał w moim letnim rozleniwieniu i rozkojarzeniu.
Serial mnie nie zachwycił. Wyraźnie postawiono na wartką akcję, nie na
obyczajowe smaczki, a filmowy Montalbano pozbawiony jest
leniwego wdzięku literackiego pierwowzoru.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
_______</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[1] Andrea Camilleri, <i>Sierpniowy żar</i>,
tłum. Stanisław Kasprzysiak, Noir sur Blanc, 2012, s. 21.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[2] Tamże, s. 120.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[3] Tamże, s. 254.</div>
[4] Tamże, s. 117.<br />
<br />
Moja ocena: 3,5<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm8yUARQiQQSYKoyZWm73WRBAxXq79zU7K7yf3imf63U8ao3AVMPpx4zLACn4Yd1sbzMYxcaCTPT-if1ZcOfqhvvt8JrgTtnbe7i4Wj4oqGHRZ8taYoH50exl9DVRBj5L7pc17gKSBjA/s1600/ac.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgm8yUARQiQQSYKoyZWm73WRBAxXq79zU7K7yf3imf63U8ao3AVMPpx4zLACn4Yd1sbzMYxcaCTPT-if1ZcOfqhvvt8JrgTtnbe7i4Wj4oqGHRZ8taYoH50exl9DVRBj5L7pc17gKSBjA/s1600/ac.jpg" height="192" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Andrea Camilleri.<a href="http://www.theguardian.com/culture/2012/jul/06/andrea-camilleri-montalbano-life-in-writing"> [Źródło]</a><b><br /></b></td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com68tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-38895914600482526532014-01-11T19:35:00.000+01:002014-01-11T20:22:56.940+01:00Klara. Proszę to czytać! (Marcin Wicha, "Klara. Proszę tego nie czytać!", "Klara. Słowo na Szy")<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgS5054CtKGX6K8mfeo58XW2h9XCeNTiUsI1zYcFeTcBaonc7mNHHtyN0rjz7n2BBCIU_5pRzfyC5SuM6NkuFqGGSLW0NeLyV7WhZOpqgdOwkyEIE2WkOIsm5tOXRRf5q-sUgx_5_Uhag/s1600/klara.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgS5054CtKGX6K8mfeo58XW2h9XCeNTiUsI1zYcFeTcBaonc7mNHHtyN0rjz7n2BBCIU_5pRzfyC5SuM6NkuFqGGSLW0NeLyV7WhZOpqgdOwkyEIE2WkOIsm5tOXRRf5q-sUgx_5_Uhag/s1600/klara.jpg" height="212" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>Klara. Proszę to czytać!</b></div>
„<i>Na pytanie: „Jak zachęcić oporne
dziecko do czytania?” odpowiadam: „Wichą!”. Jeśli śmieszne książki nie pomogą,
to nic nie pomoże.</i>”[1] - tak Joanna Olech rekomenduje autora powieści <i>Klara. Proszę tego nie czytać!</i> i <i>Klara. Słowo na
</i><i><i>„</i>Szy</i><i>”</i>. To zalecenie rozszerzyłabym jeszcze o dorosłych, bo im również dwutomowy
dziennik pewnej wyjątkowej osóbki dostarczy niezapomnianych wrażeń. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Najpierw odpowiedź na najważniejsze pytanie: kim jest autorka zapisków? Pozwólcie, że Klara
Chawiczewska przedstawi Wam się sama: </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<blockquote class="tr_bq">
<i>„Jestem, ma się rozumieć,
dziewczynką. Mam prawie dziewięć lat, rodziców i jedno młodsze rodzeństwo.
Mianowicie brata. A to jest mój pamiętnik. […] Powiem jeszcze tylko, że moi rodzice wyglądają
jak rodzice. Brat wygląda jak brat (raczej nieciekawie). Mieszkamy na osiedlu,
które wygląda jak osiedle. Szkoła jest normalna. Dodam, że noszę okulary. No i
co z tego?</i><i>”</i>[2] </blockquote>
</blockquote>
<div style="text-align: center;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPyXkPrAvkBJE5MR9lVyOaNp4gGBenhgO23kkmydmMlvxSawz2Qx-fTDcg3F5_AoBulQQB8Lr1E8OgJeyn2APzRbgOCmjG5Bp-JUBPjuAnHbd31Hm_E4z8-bSP0g6E08ZbeoEucwFXIA/s1600/klara2.jpg" height="320" width="220" /></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wszystkie ilustracje pochodzą z książek Marcina Wichy.</td></tr>
</tbody></table>
<i> </i></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do lektury książek o Klarze zachęcają już same tytuły, bo kategoryczny zakaz czytania i tajemnicze słowo na <i>Szy</i>
zaintrygują chyba nawet osoby, które zwykle na widok książki salwują
się paniczną ucieczką. Gdyby ktoś pozostał oporny na uroki tytułów,
osobowość Klary będzie kropką nad <i>i</i>. Dziewczynka jest zabawna, na
świat patrzy z dystansem, ma swoje zdanie i dużo czupurnego wdzięku.
Podzielone na krótkie rozdziały opowieści o przygodach Klary i jej
bliskich rozgrywają się w domu, w szkole i na wakacjach.<br />
<br />
Książki
Wichy odradzam tym, którzy lubią, gdy w literaturze dla dzieci dorośli
przedstawieni są jako nieskazitelne ideały i mają zawsze rację.
Uprzedzam, że państwo Chawiczewscy absolutnie nie spełniają tego
warunku. Przemądrzałemu, narcystycznemu tacie czasem wyrwie się tak
zwane Najbrzydsze Słowo, mama bywa buńczucznie nastawiona do świata, a
zwłaszcza do mężczyzn, z kolei babcia to typ nieprzewidywalnej
aktywistki, a Młodszy czasem sprawia kłopoty wychowawcze i żąda, żeby
mówiono na niego Dżunior.<br />
<br />
Wspomniałam o starszych czytelnikach, zresztą na okładkach widnieje zachęcający napis <i><i>„</i>Grupa wiekowa: 9+ ...ale dorośli też mogą przeczyta</i>ć”.
Mogą, a wręcz powinni! Dla nas atutem będą na pewno kapitalne scenki
rodzajowe, których podwójne dno raczej umknie dzieciom. Autor jest
wnikliwym obserwatorem i obyczajowe smaczki podaje w sarkastycznej
formie. Tak na przykład Klara opisuje swoje doznania kulinarne:<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>„Lubię
jeść na mieście. Nieraz z rodzicami chodzimy do różnych knajp.
Hiszpańskiej, włoskiej albo francuskiej. W hiszpańskiej jadłam pierś z
kurczaka w sosie pomidorowym, we włoskiej - pierś z kurczaka w sosie
pomidorowym, a we francuskiej - spaghetti z klopsikami i sosem
pomidorowym. Smakują mi kuchnie różnych narodów. </i><br />
<i>Zwykle
chodzimy do pizzerii Opona, która jest koło naszego domu. Nazywa się
tak, ponieważ w tym miejscu był przedtem wulkanizator i nie zmienili
szyldu. Tata mówi, że mieli rację, zostając przy starej nazwie</i>.”[3] </blockquote>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcdc5gheSCf7c5vh2Tls78YAU6CusoxAWATU0O76Rf5WrCZgdxuA19GBuvHsiVF2ET4z42Wbk_8CUQML5iUnUpOvZgrt45fJ_jaUD4CrT5nCw-x6K3ysTfxYU_UNzYb6Zj_NvAHdY8IQ/s1600/klara1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcdc5gheSCf7c5vh2Tls78YAU6CusoxAWATU0O76Rf5WrCZgdxuA19GBuvHsiVF2ET4z42Wbk_8CUQML5iUnUpOvZgrt45fJ_jaUD4CrT5nCw-x6K3ysTfxYU_UNzYb6Zj_NvAHdY8IQ/s1600/klara1.jpg" height="320" width="231" /></a></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I
jeszcze jeden fragment, który rodzice chyba docenią bardziej niż
dzieci. Akcja rozgrywa się w nadmorskim ośrodku wczasowym Wesoła Flądra
Holiday Club: </div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>„Wchodzimy
do stołówki, która wygląda jak domek góralski. Przy drzwiach stoi pani w
koszulce z flądrą. Flądra na koszulce jest cała uśmiechnięta, bo to
logo naszego ośrodka. Pani też się uśmiecha.<br />- Numerek? - pyta pani tatę.<br />- Proszę?!<br />- Jaki numerek?<br />- Siedemnaście. - Mama pokazuje klucz.<br />- Bunga? - pyta pani z flądrą.<br />- Proszę?! - Tata ma oczy jak spodki.<br />- Bunga czy domek?<br />- Jakie znów bunga?<br />- Bungalow - wyjaśnia mama - jest droższy i ma taras. My mieszkamy w domku. W domku numer 17, za kontenerem ze śmieciami.<br />Pani z flądrą nadal się uśmiecha, ale trochę mniej serdecznie, i pokazuje nam stolik w kącie.</i> ”[4] </div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Powieściowy
świat nie ogranicza się do państwa Chawiczewskich. Rzeczywistość
szkolna też została odmalowana ze znawstwem tematu i z przymrużeniem
oka. Poznajemy kolegów z klasy Klary i nauczycielkę, towarzyszymy im i w
zwykłe dni, i te wyjątkowe. Na przykład kibicujemy w czasie zawodów
pływackich, uczestniczymy w próbach do jasełek, w których po
interwencjach rodziców wystąpi czternaście Matek Boskich, i w konkursie
„Rekinki biznesu”. Jest śmiesznie, czasem nawet bardzo, jednak szkolne
absurdy czasem zmuszają do gorzkich refleksji.<br />
<br />
Autorowi
można pogratulować poczucia humoru, ale moje wątpliwości budzą żarty
słowne: Klara czasem przekręca wyrazy i obawiam się, że nie każdy
dziewięciolatek to zauważy, a mogą się zdarzyć tacy, którzy
zapamiętają wersję unowocześnioną (na przykład <i>Watykanistan</i>, tata mówi w sposób
<i>aroniczny</i> - słowo pochodzi od soku z aronii, który jest kwaśny, <i>legenda o Lechu,
Czechu i Prusie</i>, <i>legenda o Warsie i Sławie</i>, <i>punkt przysługi klienta</i>).
Wzmianka o Chopinie, który według naszej młodocianej pamiętnikarki
urodził się w Żelaznej Woli, została opatrzona sympatycznym przypisem
autora ze sprostowaniem błędu Klary i zastanawiam się, czy podobne
wzmianki luźnym tonem nie przydałyby się i przy pozostałych żartach tego
typu. Z drugiej strony bystrzy czytelnicy lat 9+ będą mogli
samodzielnie wyszukać i skorygować pomyłki roztrzepanej narratorki. Może
jestem na tym punkcie przeczulona, bo na przykład nie przepadam za
ćwiczeniami z języka angielskiego, w których uczeń ma poprawić błędnie
napisane zdania - obawiam się, że niewłaściwa forma zostanie w
pamięci.<br />
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Notatki zapisywane w tajnym dzienniku są lapidarne <span id="goog_1551059572"></span><span id="goog_1551059573"></span>i
klarowne, co biorąc pod uwagę imię narratorki, nie powinno dziwić. Nie
zmęczą nawet mniej wytrawnych czytelników. Dziennik Klary wydano bardzo
starannie, część pierwszą wręcz luksusowo. Clou obydwóch tomów to pełne
łobuzerskiego wdzięku ilustracje wykonane przez samego autora. <a href="http://marcinwicha.blogspot.com/">Tutaj</a> znalazłam więcej rysunków Marcina Wichy, które mogą posłużyć jako przystawka przed lekturą jego zabawnych książek. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Powieści
o Klarze kupiłam z myślą o moich bratankach, ale już widzę że będę
musiała się zaopatrzyć w kolejne egzemplarze dla siebie, co jest chyba
dobitnym podsumowaniem wrażeń z lektury.</div>
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgea2g4O2zNaJaMXHUguD60fei0LrMEsSRCTIS76uZdv_418v8aC1dAUVPazhcfEVRo0gE7WJzlCY2qeJmE6y0LnrvHzDIUFM4SwPOvszLLWhJ06cb2wWyZLKOgpYTul_9YjWsn8nk3TQ/s1600/klara3.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgea2g4O2zNaJaMXHUguD60fei0LrMEsSRCTIS76uZdv_418v8aC1dAUVPazhcfEVRo0gE7WJzlCY2qeJmE6y0LnrvHzDIUFM4SwPOvszLLWhJ06cb2wWyZLKOgpYTul_9YjWsn8nk3TQ/s1600/klara3.jpg" height="320" width="223" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
________</div>
<div style="text-align: justify;">
[1] Joanna Olech, <i>Gra z czytelnikiem</i>, <i>Magazyn Literacki Tygodnika Powszechnego Książki w Tygodniku</i>, nr 9/10 2013, s. 28.</div>
<div style="text-align: justify;">
[2] Marcin Wicha, <i>Klara. Proszę tego nie czytać!</i>, Czarna Owieczka, 2011, s. 7.</div>
<div style="text-align: justify;">
[3] Tamże, s. 35.</div>
<div style="text-align: justify;">
[4] Marcin Wicha, <i>Klara. Słowo na
Szy,</i> Czarna Owieczka, 2012, s. 33-34.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Moja ocena: </div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Klara. Proszę tego nie czytać!</i> 5</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Klara. Słowo na Szy</i> 5 </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTsVF2ldky-exZ2-my9dlp4sWPhrG4auhOQwbszZyVD-E3tMbOtoo1APX9dD57rSarzwSKHnkJjCVU9BOJF-vxcf8QMu4XrRwELK5baUGugsfkTMte4XOP0xyab59nLEAEG7uUq0T42Q/s1600/mw.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTsVF2ldky-exZ2-my9dlp4sWPhrG4auhOQwbszZyVD-E3tMbOtoo1APX9dD57rSarzwSKHnkJjCVU9BOJF-vxcf8QMu4XrRwELK5baUGugsfkTMte4XOP0xyab59nLEAEG7uUq0T42Q/s1600/mw.jpg" height="200" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Marcin Wicha. <a href="http://tygodnik.onet.pl/autorzy">[Źródło zdjęcia]</a></td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com71tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-87124163872348419482014-01-02T20:38:00.001+01:002014-01-04T20:05:28.171+01:00Piąty raz dojrzały Oscary i Maliny <div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Z
przyjemnością zaczytuję się w Waszych podsumowaniach czytelniczych roku
2013. Zawsze czekam na nie niecierpliwie i z lubością w nich buszuję.</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Tymczasem zgodnie z zapowiedzią serdecznie zapraszam Was - już po raz piąty - na tradycyjną uroczystość, a mianowicie…</span></span></span>
</div>
<span style="font-size: small;">
<span style="font-family: inherit;">
</span>
</span><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b>MOJE LITERACKIE OSCARY 2013</b></span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMQbFPxL2W2p_YnJFWzf3ItL-YmA1fb0vuerNAxAIStykl1QVJEl8sGfXA5K-Bz2wKsgKQTypRI-wgQ6WfU2_Bt2JQfddMBBz8VclBf1GdrDt38BBA9WgjcwUXZeQyN4ETGj8QjiYAJw/s1600/oscars.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="185" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMQbFPxL2W2p_YnJFWzf3ItL-YmA1fb0vuerNAxAIStykl1QVJEl8sGfXA5K-Bz2wKsgKQTypRI-wgQ6WfU2_Bt2JQfddMBBz8VclBf1GdrDt38BBA9WgjcwUXZeQyN4ETGj8QjiYAJw/s200/oscars.jpeg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://elenasc.wordpress.com/2011/02/27/the-oscars-that-really-count-and-that-you-want-to-read-about/">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b>Oscar za najlepszą książkę roku </b></span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Być może zdziwi Was liczba tegorocznych laureatów, ale to </span></span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">są </span></span></span></span>Oscary
z definicji bardzo, bardzo subiektywne, więc wszystko może się zdarzyć:
w ubiegłym roku nie było ani jednego zwycięzcy w tej kategorii,
natomiast w tym roku nagrodę otrzymują </span></span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span class="st">ex aequo </span>aż cztery książki. </span></span></span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Oto laureaci w kolejności alfabetycznej:</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"> <b><br /></b></span></span></div>
</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Margaret Atwood, <i>Opowieść podręcznej </i></span></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">To była niezapomniana<a href="http://czytankianki.blogspot.com/2013/01/klub-czytelniczy-odc-25-opowiesc.html"> </a><a href="http://czytankianki.blogspot.com/2013/01/klub-czytelniczy-odc-25-opowiesc.html">lektura klubowa u Ani.</a> Bardzo dziękuję za kolejne literackie odkrycie.</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b><br /></b></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<b><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">Julio Cortazar, <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/03/wszystko-przez-jednorozca-julio.html"><i>Opowieści o kronopiach i famach i inne historie</i></a></span></span></span></span></b></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">Wyrazy wdzięczności dla <a href="http://w-zaciszu-biblioteki.blogspot.com/">Zbyszka</a>, który skutecznie zaraził mnie fascynacją Cortazarem.</span></span></span></span></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;"><i><br /></i></span></span></span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span class="st">Giuseppe Tomasi di Lampedusa, <i>Lampart</i> </span></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span class="st">Szczególne podziękowania dla <a href="http://galeriakongo.blogspot.com/2012/12/lampart-giuseppe-tomasi-di-lampedusa.html">Marlowa</a>, bo jego recenzja skłoniła mnie do lektury książki, na którą czaiłam się przez wiele lat.</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span class="st"><i><br /></i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span class="st"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span class="st">Edmund de Waal, </span></span></span></span><a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/11/przedmiot-to-zawsze-jakas-opowiesc.html"><i>Zając o bursztynowych oczach</i></a></b><br />
<br />
Czas na kolejne kategorie:<b><i> </i></b></div>
<ul type="disc">
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b>Najlepsza
postać kobieca</b></span></span></li>
</ul>
<div style="text-align: center;">
Tytułowa bohaterka powieści Dezső Kosztolányi<i> Ptaszyna</i><span class="st"> </span></div>
<ul type="disc">
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b>Najlepsza
postać męska</b></span></span></li>
</ul>
<div style="text-align: center;">
Luis Alejandro Velasco, główny bohater <i>Opowieści rozbitka</i>, Gabriela Garcii Márqueza. Do przeczytania tej niezwykłej książki zachęciła mnie <a href="http://koczowniczkablog.blogspot.com/">Koczowniczka</a>, której bardzo dziękuję.</div>
<ul type="disc">
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b>Najlepszy
duet </b></span></span></li>
</ul>
<div style="text-align: center;">
W tym roku <span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">zwyciężył duet bardzo nietypowy: </span></span>lord Huber, emerytowany detektyw oraz jego wyjątkowy asystent... jamnik pan Jaromir z cyklu powieściowego Heinza Janischa.</div>
<div style="text-align: center;">
<ul>
<li><b>Najlepsza postać w kwiecie wieku</b></li>
</ul>
Ciabcia z <i><a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/08/wakacje-z-ciabcia-marcin-szczygielski.html">Czarownicy piętro niżej</a> </i><b> </b>Marcina Szczygielskiego, którego twórczość odkryłam za sprawą niezawodnego <a href="http://www.zacofany-w-lekturze.pl/search/label/Szczygielski%20Marcin">Zacofanego w lekturze</a>. Bardzo dziękuję.<b><br /></b></div>
<span style="font-size: small;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></span><span style="font-size: small;">
</span><br />
<ul type="disc">
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b>Najlepsza
postać dziecięca</b></span></span></li>
</ul>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Dwie laureatki:</span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Mabel z <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/11/mad-about-bridget-helen-fielding.html"><i>Mad About the Boy</i></a> Helen Fielding </span></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Janeczka z <i>I w sto koni nie dogoni </i></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Janiny Porazińskiej.<i> </i></span></span>Wielkie podziękowania dla Jeżanny - to dzięki <a href="http://legere-necesse-est.blogspot.com/2013/12/lektury-sprzed-lat-janina-porazinska-i.html">jej recenzji</a> przeczytałam tę książkę .</div>
<div style="text-align: center;">
<ul>
<li><b>Najlepsza postać nastolatki/nastolatka</b></li>
</ul>
Tu znowu zwyciężczynie ex aequo:</div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span class="st"> </span></span></span></span></span>Mori z <i>Wśród obcych </i>Jo Walton </div>
<div style="text-align: center;">
Joasia z <i>Zawsze jakieś jutro</i> Janiny Wieczerskiej, którą poznałam dzięki rekomendacji <a href="http://ksiazkomania-eireann.blogspot.com/2013/06/zawsze-jakies-jutro-janina-wieczerska_30.html">Eireann</a>. Ogromne podziękowania.</div>
<span style="font-size: small;">
</span>
<br />
<ul type="disc">
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b>Najlepsza
postać... ptasia i zwierzęca :)</b></span></span></li>
</ul>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></span><span style="font-size: small;">Osiołek </span><span style="font-size: small;">Srebrzynek, bohater książki <span style="font-family: inherit;">Juana Ramóna Jiméneza, <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/04/przyjaciel-kwiatu-i-ksiezyca-juan-ramon.html"><i>Srebrzynek i ja.</i></a></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Papuga Zuzanka Ewy Złotowskiej, opisana w książce <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/08/pszczoka-i-spoka-ewa-zotowska.html"><i>Największe miłości świata</i></a>, którą przeczytałam dzięki uprzejmości <a href="http://wwygodnymfotelu.blogspot.com/">Paren. </a> <i><br /></i></span></span></div>
<ul type="disc">
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b>Najlepsza
scenografia: kolory, smaki i zapachy, czyli najbardziej sugestywny świat
przedstawiony</b></span></span></li>
</ul>
<div style="text-align: center;">
Ponownie...</div>
<div style="text-align: center;">
<span class="st">Giuseppe Tomasi di Lampedusa, <i>Lampart</i> oraz </span><span class="st">Dezső Kosztolányi<i> Ptaszyna </i>- w tej kategorii okazali się po prostu bezkonkurencyjni.</span><br />
<ul>
<li><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b>Niezwykły
nastrój</b></span></span></li>
</ul>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Ernst Wiechert, <i>Pani majorowa. </i><b><br /></b></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Ben Aaronowitch,<b> </b></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><i>Rivers of London</i></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b>. </b>Nabyte spontanicznie natychmiast po przeczytaniu recenzji <a href="http://miastoksiazek.blox.pl/2013/11/Nowa-milosc.html#.UsWmabQstdV">Padmy,</a> dostarczyły mi niezapomnianych wrażeń. Również bardzo dziękuję.</span></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b> </b></span></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></span>Przykro mi, że wrażeniami z lektury książek bez
linków nie podzieliłam się jeszcze z Wami na blogu, ale mam nadzieję, że
to tylko kwestia czasu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdybym miała
zdolności akrobatyczne jak Gertrude Fisher, która na poniższym zdjęciu
reklamuje powieść męża, M.S. Merritta, do przeczytania wszystkich
powyższych książek namawiałabym Was równie sugestywnie! </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBH6Hm8TrMQHUwPVxfV6eS_obJCKKWvaSJpAy3VI7cnBDCRzqo0nFrh3NqoVD251HyeQcRRouzK-BvEaCeWZ6G9t9vnSFP6mbVo6PIzqLN7ji3EPwHp7bsVjyTFI4l3EhGk8VwBXlLig/s1600/v.bmp" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="244" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBH6Hm8TrMQHUwPVxfV6eS_obJCKKWvaSJpAy3VI7cnBDCRzqo0nFrh3NqoVD251HyeQcRRouzK-BvEaCeWZ6G9t9vnSFP6mbVo6PIzqLN7ji3EPwHp7bsVjyTFI4l3EhGk8VwBXlLig/s320/v.bmp" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.bookpatrol.net/2013/12/stacks-leslie-jones-boston-public-library.html">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<i></i><span style="font-size: small;"> <span style="font-family: inherit;">Po
krótkim pokazie gimnastycznym przed nami jeszcze jedna ceremonia. Tak,
wiem, że wszyscy czekają już na bankiet. Nie przedłużajmy więc. Oto...</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
<span style="font-family: inherit;">
</span></span><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;">
<span style="font-family: inherit;">
</span><b>MOJE LITERACKIE ZŁOTE MALINY 2013</b></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKVz4roNM6qWHZVpfbiHl-EoG1mBjIXZ1bJsmSJMpBxP8FVrbBPrO_oW31RJGsyh1roSkMWW6N4S_En5MQFhyphenhyphenY0ihbjyS3kGATAbrdqdBpJHOJpH81ckqlxZ-A918mAhaERs_0vAR3IA/s1600/razzie.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKVz4roNM6qWHZVpfbiHl-EoG1mBjIXZ1bJsmSJMpBxP8FVrbBPrO_oW31RJGsyh1roSkMWW6N4S_En5MQFhyphenhyphenY0ihbjyS3kGATAbrdqdBpJHOJpH81ckqlxZ-A918mAhaERs_0vAR3IA/s320/razzie.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.forafewmoviesmore.com/news/33rd-annual-golden-raspberry-award-winners-announced/"><span style="font-size: x-small;">[Źródło]</span></a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">W tym roku otrzymują je:</span></span></div>
<span style="font-size: small;">
</span>
<br />
<ul>
<li style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">za czas stracony bezpowrotnie: Markus Flohr<i>, <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/05/przepraszam-za-dziadka-markus-flohr.html">Gdzie sobota jest niedzielą</a></i></span></span></li>
<li style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">za nadmiar Małgorzaty i niedobór Obywatela: Małgorzata Potocka, Krystyna Pytlakowska, <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/10/za-duzo-magorzaty-magorzata-pytlakowska.html"><i><i>Obywatel i Małgorzata</i></i></a></span></span></li>
<li style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">za złudzenia, które prysły: <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/10/ciegi-dla-ciagow-dalszych-krystyna.html">dwuczęściowa kontynuacja <i>Zapałki na zakręcie </i></a>Krystyny Siesickiej</span></span></li>
<li style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Wydawnictwo Literackie za językowe i stylistyczne koszmarki w <i>Czwartkach w parku </i>Hilary
Boyd. Próbka: "Nie brzmisz na zachwyconą. - Uśmiechnął się
współczująco." (s. 62). Szczegóły wkrótce. Bez współczujących uśmiechów.</span></span></li>
</ul>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOcYhf5aJsXVNBwhDYWQvWel17E2CcKfOwyNrbPHPyCe4iuME584SBUena624FhQ7_qYe208tXCyzx15M6FDb5FNyKR3ClJ_hokzElR-g_gxqpufoVVbxW0cYmXfMRj1IeRsuiwD2BXg/s1600/tumblr_lb35humlzH1qam9d1o1_500.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="150" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOcYhf5aJsXVNBwhDYWQvWel17E2CcKfOwyNrbPHPyCe4iuME584SBUena624FhQ7_qYe208tXCyzx15M6FDb5FNyKR3ClJ_hokzElR-g_gxqpufoVVbxW0cYmXfMRj1IeRsuiwD2BXg/s200/tumblr_lb35humlzH1qam9d1o1_500.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.humorodd.com/tomorrow-we-feast-on-turkey-today-we-feast-on-funny-images-05-25-12-260.html">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: small;">
</span>
<span style="font-size: small;">
</span>
<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Zanim rozpoczniemy ucztę, przypominam, że listę wcześniejszych laureatów znajdziecie <span style="color: #741b47;"><a href="http://lekturylirael.blogspot.com/search/label/Podsumowania">tutaj</a>.</span> I oczywiście już dziś zapraszm Was na przyszłoroczną uroczystość!</span></span><br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7YQ6okJmOks_BFmcJX5wBJ3DR-NWB3GLvIPzMKkzWdS_M8eteBhejPUKEthX5CKWXOWd8kFDRzGCWaMWBSS-qwRmFuNNS5uGdC2v6P0poTdkrrQQ1aWmojv9QtJ3piz-fknCvdTrJkQ/s1600/A-funny-illustration-by-Peter-de-Seve-of-a-fairy-tale-feast-643x367.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="226" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7YQ6okJmOks_BFmcJX5wBJ3DR-NWB3GLvIPzMKkzWdS_M8eteBhejPUKEthX5CKWXOWd8kFDRzGCWaMWBSS-qwRmFuNNS5uGdC2v6P0poTdkrrQQ1aWmojv9QtJ3piz-fknCvdTrJkQ/s400/A-funny-illustration-by-Peter-de-Seve-of-a-fairy-tale-feast-643x367.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: inherit;">Mal. Peter de Sève.<a href="http://mayhemandmuse.com/the-famous-animation-characters-of-peter-de-seve/"> [Źródło]</a></span></span></td></tr>
</tbody></table>
</div>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com91tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-63473817229553394592013-12-31T17:31:00.001+01:002013-12-31T18:17:48.036+01:00Dobry rok<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQg_UbvojQ_t8f3ps7i5JQGfF31MXzkR_tQplKbLhpNMGhSigTeDJtl6NVUcEefwv3AyWlq7ptlgFN2YEEDl2LHuQLd9_Axln4jtQDydoqn2hRysWOYzNdxiDJUaqqof-1o1iapB7q8Q/s1600/1.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQg_UbvojQ_t8f3ps7i5JQGfF31MXzkR_tQplKbLhpNMGhSigTeDJtl6NVUcEefwv3AyWlq7ptlgFN2YEEDl2LHuQLd9_Axln4jtQDydoqn2hRysWOYzNdxiDJUaqqof-1o1iapB7q8Q/s320/1.jpg" width="235" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.pinterest.com/pin/86975836527712008/">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Tradycyjnie
zrobiłam sobie retrospekcyjny przegląd kończącego się roku i to, co
zobaczyłam, napełniło mnie radością. Pod względem czytelniczym 2013 r.
okazał się dla mnie dobry. Wręcz rewelacyjny.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przede
wszystkim cieszę się z tego, że udało mi się przeczytać całkiem sporo
książek. W porównaniu z ostatnimi latami było nieźle. Nigdy nie miałam
zamiaru bić liczbowych rekordów, bo nie o to w tym wszystkim chodzi, ale
biorąc pod uwagę ilość wolnego czasu, 101 tytułów na tegorocznej liście
naprawdę mnie uradowało. Tym bardziej, że wiele książek, które
przeczytałam w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, wprawiło mnie w
euforię. O moich literackich odkryciach, ale i rozczarowaniach, napiszę w
kolejnej notce, oczywiście połączonej z wręczaniem Oscarów i Malin
2013. Już dziś serdecznie zapraszam Was na ceremonię.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przeczytane
w tym roku książki pozwoliły mi zwiedzić kawał świata. Dzięki nim
przeniosłam się do Wielkiej Brytanii, Rosji, Gruzji, Norwegii, Włoch,
Kanady, Irlandii, Kolumbii, Niemiec, Izraela, Argentyny, Hiszpanii,
Stanów Zjednoczonych, Grecji, Węgier, Australii, Francji, Austrii,
Gwatemali, Indii oraz Meksyku. Cieszę się, że rozszerzyłam swoje
literackie szlaki na Amerykę Południową i w większości przypadków to
były bardzo ciekawe wyprawy. W kraju też bywałam dość często: na 101
przeczytanych w tym roku książek 36 napisali Polacy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Tradycyjnie
życzyłabym sobie, żeby w moim przyszłorocznym podsumowaniu było więcej
literatury faktu i książek przeczytanych w oryginale, a już zwłaszcza po
włosku, bo możliwości już chyba kiełkują, ale żeby uniknąć ewentualnych
frustracji, typowych zobowiązań noworocznych nie będzie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na
temat wielu tegorocznych lektur nie zdążyłam jeszcze wspomnieć ani
słowa na blogu, bo moje zaległości sięgają sierpnia. Pisanie o książkach
z perspektywy kilku miesięcy nie zawsze jest proste, ale taki dystans
czasem pozwala zobaczyć rzeczy, które umknęły w czasie czytania. Będę
stopniowo uzupełniać braki i przekazywać wrażenia z lektur na bieżąco. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Z całego serca dziękuję Wam za kolejny rok czytelniczych inspiracji, dyskusji, komentarzy i obecności, również takiej bez słów.</b> Bardzo je cenię. Coraz bardziej upewniam się w przekonaniu, że już przez prawie cztery lata nadajecie temu wszystkiemu sens. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pozwólcie, że korzystając z okazji złożę Wam <b>najserdeczniejsze życzenia noworoczne</b>. I tym, którzy spędzą dzisiejszą noc na balach, i tym, którzy wybiorą wariant bardziej kameralny. Na przykład taki...</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYHQBgYAN-AXTvkmgu09oC5cOgsrb7w9baNY50w08krM8a3JJupXm5BKHzVnA3Ph0Bro8I7abEz6z2gVETmZwq8u4WWrTJ1fxvr08vaxG6hs89xxBSbZKDyJwfrftyFe6vzqs-G1MiQg/s1600/tumblr_mtfx5nzPXH1qkaoroo1_1280.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYHQBgYAN-AXTvkmgu09oC5cOgsrb7w9baNY50w08krM8a3JJupXm5BKHzVnA3Ph0Bro8I7abEz6z2gVETmZwq8u4WWrTJ1fxvr08vaxG6hs89xxBSbZKDyJwfrftyFe6vzqs-G1MiQg/s320/tumblr_mtfx5nzPXH1qkaoroo1_1280.jpg" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://joyfulchild.tumblr.com/post/67105592936">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<b>Niech rok 2014 będzie dla Was po prostu szczęśliwy. </b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Niech obfituje w książki, które dostarczą Wam niezapomnianych wzruszeń. Takich, które warto dzielić z Najbliższymi... </b></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizputrmk4UD0MD8JHjVpbgnaehrGeA649WYiztGaEkBf_gDbWk4oLX0JFVBfZ_xJoovlEHm8fthxq64YZL0iREEeogAQUUlu9dEOJ2JNQPn_Y0_F-0vIwfaUcr8xFp_1_eh77nGtXBVA/s1600/lektura.gif" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="295" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizputrmk4UD0MD8JHjVpbgnaehrGeA649WYiztGaEkBf_gDbWk4oLX0JFVBfZ_xJoovlEHm8fthxq64YZL0iREEeogAQUUlu9dEOJ2JNQPn_Y0_F-0vIwfaUcr8xFp_1_eh77nGtXBVA/s400/lektura.gif" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://bookphile.tumblr.com/post/71688180678">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<b>...którzy, mam nadzieję, w pełni akceptują i dzielą Wasze czytelnicze pasje.</b></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbn5jYiNEWtYeKD_giEJJsdvIMYj_W8yTaUkwCveMheOolupzzz7pZWpVlMs252qDi1DqXRfWdQJTsUyWiH3U6FGA1rBxi1r8aSS95Pmo9Idaz9ckjTPspe4npzTCzm1sE3WF8rk68PQ/s1600/2tumblr_mvsalj5fwC1r68fnuo3_500.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="232" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbn5jYiNEWtYeKD_giEJJsdvIMYj_W8yTaUkwCveMheOolupzzz7pZWpVlMs252qDi1DqXRfWdQJTsUyWiH3U6FGA1rBxi1r8aSS95Pmo9Idaz9ckjTPspe4npzTCzm1sE3WF8rk68PQ/s320/2tumblr_mvsalj5fwC1r68fnuo3_500.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://desvandelecturas.tumblr.com/post/66487730681">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<b>Niech zajmująca lektura towarzyszy Wam nawet w warunkach ekstremalnych...</b></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmXzI4nAwA1pyxI9o32hAExP-pG03qHUVJMFJePfG3q-FXQmx4Ws36lzQzpqCzYPmgmaCTNVOkqcgEGNtYhY4Wxt69RnqjeDB_QnH4Rl5VTcG1pGQQYG3D66WPwTcjn5bfJHgEQB4_tQ/s1600/IMG_0945.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmXzI4nAwA1pyxI9o32hAExP-pG03qHUVJMFJePfG3q-FXQmx4Ws36lzQzpqCzYPmgmaCTNVOkqcgEGNtYhY4Wxt69RnqjeDB_QnH4Rl5VTcG1pGQQYG3D66WPwTcjn5bfJHgEQB4_tQ/s320/IMG_0945.jpg" width="213" /></a></td></tr>
<tr align="center"><td class="tr-caption"><a href="http://blogs.publishersweekly.com/blogs/shelftalker/?p=4081">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<b>...a
Wasze domowe biblioteczki niech wciąż prowokują do odkryć i poszukiwań.
Niech dostarczają Wam zdumiewających niespodzianek...</b></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiihl-VyQILuE2UwWuftm7r3LKVfByM7nW4eWhVcxYqGUVTCdmtIE8wuwOp7RjuRd7PWpwQpAV_eS_fc9oTijaOcXV_-Uiz-Ifw2Y2diWpcEfkmOuJ4pa2u-wSKHkv2tvfeOy8sa2EErw/s1600/3tumblr_lxo9wf2ul71qa53f4o1_r2_500.gif" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="221" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiihl-VyQILuE2UwWuftm7r3LKVfByM7nW4eWhVcxYqGUVTCdmtIE8wuwOp7RjuRd7PWpwQpAV_eS_fc9oTijaOcXV_-Uiz-Ifw2Y2diWpcEfkmOuJ4pa2u-wSKHkv2tvfeOy8sa2EErw/s400/3tumblr_lxo9wf2ul71qa53f4o1_r2_500.gif" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://forums.penny-arcade.com/discussion/155626/choosy-forumers-choose-animated-gif-nsf3g/p23">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<b>Wspaniałego pod każdym względem roku 2014!</b></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2O1ZpCGTwtEuxGZ9toRvoDkq6BNPVouZvn5er5__lmx6SmXV-Ke8CzcF-fAQDTdpB0Gq6yN2YvecA8dssDfodP5tdJ5-zyR_d_e6IdHupJmbQ6hTHLEI4ZRWps1AFX8mTmG4kIHtXdw/s1600/large.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2O1ZpCGTwtEuxGZ9toRvoDkq6BNPVouZvn5er5__lmx6SmXV-Ke8CzcF-fAQDTdpB0Gq6yN2YvecA8dssDfodP5tdJ5-zyR_d_e6IdHupJmbQ6hTHLEI4ZRWps1AFX8mTmG4kIHtXdw/s320/large.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://weheartit.com/entry/93695250/explore?context_user=Thea2301&page=2">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com49tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-59758514496493314812013-12-22T16:32:00.003+01:002013-12-22T20:28:29.765+01:00Świątecznie, z najlepszymi życzeniami<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBd95rZG38vOl2zHWeQr9TzPJodGCH8WaaJy2vyhpfjJC94T1MT5L1qwKJkPwemN2t66IMV57-HQerDA2FILtHZbxdemP4-ADtPDt0HK0WhRVz26LfUlrR9Zmaq9mmQ9dXmev4UTVImA/s1600/Ulla+Vehvil%C3%A4inen+Syli+t%C3%A4ynn%C3%A4+syd%C3%A4mi%C3%A4.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBd95rZG38vOl2zHWeQr9TzPJodGCH8WaaJy2vyhpfjJC94T1MT5L1qwKJkPwemN2t66IMV57-HQerDA2FILtHZbxdemP4-ADtPDt0HK0WhRVz26LfUlrR9Zmaq9mmQ9dXmev4UTVImA/s320/Ulla+Vehvil%C3%A4inen+Syli+t%C3%A4ynn%C3%A4+syd%C3%A4mi%C3%A4.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mal. Ulla Vehviläinen.<a href="http://nordic-aputsiaq.blogspot.com/2013/12/bullfinches-finnish-christmas.html"> [Źródło] </a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Z
całego serca życzę Wam radosnego, pięknego, prawdziwego Bożego
Narodzenia. W tym roku białe raczej nie będzie, ale to nic. Kolorowych,
rozśpiewanych i pachnących Świąt, dużo uśmiechu, serdeczności, mnóstwa
czasu dla siebie i najbliższych, pysznych dań i udanych wypieków oraz
książkowych prezentów pod choinką.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niech będzie tak ładnie, ciepło i bezpiecznie jak w powieściach Astrid Lindgren.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4ErKKf3VDJnlr-pdqWh1vrl996CLs6zVgRyge0IkHVuh9gO7grQf1p6uHJOO1j48PjpVPaIV3F55x0E7GxZYHZDPw_tbZJOdLkJtr_6ufV1mJdylPaYS4BHDEWkgq0sXbI-dOm3tu4g/s1600/1278picture4Upload.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="224" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi4ErKKf3VDJnlr-pdqWh1vrl996CLs6zVgRyge0IkHVuh9gO7grQf1p6uHJOO1j48PjpVPaIV3F55x0E7GxZYHZDPw_tbZJOdLkJtr_6ufV1mJdylPaYS4BHDEWkgq0sXbI-dOm3tu4g/s320/1278picture4Upload.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;">Mal.Salli Parikka Wahlberg. <a href="http://kauppa.mll.fi/filemanager/productpics/1278picture4Upload.jpg">[Źródło]</a></span></td></tr>
</tbody></table>
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: justify;">
<i><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><span style="color: #2d2d2d; font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.5pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-bidi-language: AR-SA; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"> „</span></i>Miałam
wspaniałe święta, nie mogę temu zaprzeczyć, nawet w momencie
przejedzenia. Czy chcesz wiedzieć, jak je spędziłam? Ponieważ nie możesz
zaprotestować, skorzystam z Twojej bezbronności i zaraz Ci wszystko
opiszę.</i><br />
<i>Gdy obudziliśmy się rano w wigilijny dzień, nie
mieliśmy cienia wątpliwości, że to już święta. Podczas gdy spaliśmy,
mama i Majken wydobyły wszystkie te rzeczy, które związane są ze
świętami i pojawiają się co roku, jak: czerwone lichtarze, koziołki ze
słomy, śmiesznego krasnoludka z papier-mache, który pochodzi z czasów,
gdy tatuś był mały, aniołki, gołąbka, którego wieszamy na żyrandolu,
żłobek z Dzieciątkiem, krótko mówiąc, wszystko to, co pamiętam od
najwcześniejszego dzieciństwa. Monika szalała z radości na widok tego,
szczególnie zaś żłobka.</i><br />
<i>— Mały, śliczny, śliczny Jezusek! — wołała rozradowana i klaskała w dłonie.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Tak
szybko, jak tylko się dało, wskoczyliśmy w ubrania. Alida rozpaliła w
kominku w dużym pokoju, gdzie jak zawsze w wigilijny ranek wypiliśmy
kawę, nalewaną z miedzianego imbryka, który używamy tylko w święta
Bożego Narodzenia. Na okrągłym stole stały różnego rodzaju ciastka —
pierniczki, rogaliki, muszelki migdałowe, ciasteczka lukrowane i
szafranowe, których kształt jest także co roku taki sam. Jednego roku
Alida lansowała nowy fason, ale ciasteczka te potraktowane zostały przez
wszystkich z dużą nieufnością, więc nigdy już tego nie powtórzyła.</i><br />
<i>Słońce zdążyło już wzejść i gdy wyjrzeliśmy przez okno do ogrodu, Svante zawołał:</i><br />
<i>— To nieprawda! </i><i>Rzeczywiście
trudno było uwierzyć, że to prawda, że tak pięknie może być w Wigilię!
Najczęściej przecież nie ma śniegu albo pada deszcz ze śniegiem. Ale tym
razem cały ogród był śnieżną bielą skąpaną w słońcu.</i>”</div>
</blockquote>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghFgdEIaSor4HBa4in9FESpRlcXHQLY1Nc4z-lz1Hl7HLVBDsTGYhwt-yGD1MdIWoo7VpNe6aEHbL-MGjMP1ugR8tBzTYX5HkScVnMqzUNNyIFgGqv2W7_GMlyn2kAw9dytX_yWpUDoA/s1600/swieta3.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghFgdEIaSor4HBa4in9FESpRlcXHQLY1Nc4z-lz1Hl7HLVBDsTGYhwt-yGD1MdIWoo7VpNe6aEHbL-MGjMP1ugR8tBzTYX5HkScVnMqzUNNyIFgGqv2W7_GMlyn2kAw9dytX_yWpUDoA/s320/swieta3.jpg" width="241" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mal. Helge Artelius. <a href="http://iamachild.wordpress.com/2012/12/23/helge-artelius-1895-1989-swedish/">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Astrid Lindgren, <i>Zwierzenia
Britt-Mari</i>, tłum. Irena Szuch-Wyszomirska, Nasza Księgarnia, 2006, s.75-76.</div>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com76tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-16467548001621955222013-12-16T07:16:00.001+01:002013-12-16T18:52:00.327+01:00Zakochany w Zakopanem (Rafał Malczewski, „Pępek świata”)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwHWyTvqp09IcFhUCAF6rWzDY10mTKPH6XpQxu_Oc3Pe-VDEBHNVzfeFCHtbOfNJEX9PG6v213Z9zTNPsfLdq2AqRNWqk3rAJNCr_KWsUBo9Jz8tkkSewiba2jM9uWftz-nUoLKT-nlQ/s1600/pepek.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgwHWyTvqp09IcFhUCAF6rWzDY10mTKPH6XpQxu_Oc3Pe-VDEBHNVzfeFCHtbOfNJEX9PG6v213Z9zTNPsfLdq2AqRNWqk3rAJNCr_KWsUBo9Jz8tkkSewiba2jM9uWftz-nUoLKT-nlQ/s320/pepek.jpg" width="229" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>Zakochany w Zakopanem </b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Winszuję Panu tej fascynującej
piołunem, starką, peyotlem i esencją z róż zaprawionej pochwały Zakopanego” –
tak dowcipnie skomentował <i>Pępek świata</i> Jan Lechoń[1]. Wydana w 1960 roku książka
Rafała Malczewskiego rzeczywiście zasługuje na gratulacje! Już dawno nie czytałam tak
zabawnych, wciągających po uszy wspomnień. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Malczewski poświęcił swoją książkę Zakopanemu,
jego historii, a przede wszystkim ludziom, którzy przewijali się przez to
wyjątkowe miasto. Wystarczy zajrzeć do indeksu: otwiera go Adwentowicz, zamyka Żuławski. W roli
bywalców lub mieszkańców podhalańskiego miasteczka występują najwybitniejsi polscy twórcy kultury, ze
szczególnym uwzględnieniem okresu międzywojennego, któremu autor poświęca
najwięcej czasu i serca.<br />
<br />
Zakopane to nie tylko kropka na
mapie. Zdaniem Malczewskiego to również sposób patrzenia na świat, wręcz
formacja duchowa i artystyczna. Tytuł jego książki mówi właściwie
wszystko. Uprzedzam, że jeśli na uporczywy zakopanocentryzm autora nie
popatrzymy z lekkim przymrużeniem oka, może trochę drażnić.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc0_hX-tlUXyQAN4iNqNPyo7_mZljr4_stCjtgUMtzNruvFkkZgn3Jh0RgMNqMqo6pYDgrgDFUZhDxRExgrTZO5ELyo1yJWo2s-bhz1h8ZgS0KwvA60GxB1tx1U0fffcakShl_VdycTg/s1600/62.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="250" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjc0_hX-tlUXyQAN4iNqNPyo7_mZljr4_stCjtgUMtzNruvFkkZgn3Jh0RgMNqMqo6pYDgrgDFUZhDxRExgrTZO5ELyo1yJWo2s-bhz1h8ZgS0KwvA60GxB1tx1U0fffcakShl_VdycTg/s320/62.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rafał Malczewski, <i>Na Krupówkach w Zakopanem.</i> <a href="http://www.kul.pl/ze-skarbca-uniwersytetu-www-kul-pl-skarbiec,art_49035.html">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo historycznych odniesień <i>Pępek świata </i>nie
pretenduje do rangi opracowania naukowego. To garść osobistych
wspomnień
i wrażeń, zanurzonych w gawędowym sosie. Opowieść Malczewskiego skrzy
się uszczypliwym, rubasznym
dowcipem. Autor pisze o sławnych ludziach, ale nigdy nie robi tego na
klęczkach. Skwapliwie wychwytuje różne słabostki i jego książka aż roi
się od sarkastycznych, bezkompromisowych portrecików, nakreślonych za
pomocą kilku słów: </div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
„<i>Spływała
w Zakopane Zofia Nałkowska, mająca zawsze jakiegoś podopiecznego
artystę, jak Bruno Schulz i jak tam innym było, niebieskooka i o
wielkiej sztucznej prostocie, jak i jej proza</i>.”[2] </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
„<i>Nie
można odmówić Mai Berezowskiej, poza tworzeniem piórkiem i farbą
wybrednej pornografii, talentu w fabrykacji jabłecznika o potężnej
zawartości alkoholu. Jakże długo, po otrzymaniu garnców tego napoju od
swojej żony Mai, Grus biegał zalany w dechę, co gorsza tak podbił oko
Uniłowskiemu, że ten zamknął się w swojej izbie na Kościeliskiej ulicy i
pił samotny przez tydzień</i>.”[3] </blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
„<i>Kaden
[Bandrowski], jako że był w Legionach, pisał śmielej dobre, paszkwilem
tracące powieści. Mało jednak pisał o Zakopanem, bo zupełnie nic, więc
mieliśmy go w pięcie, choć on tego nie lubił, łasy na sławę jak rekin na
białe mięso.</i>”[4] </blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Można
uznać to za złośliwość, można jak Lechoń sięgnąć głębiej i zobaczyć w
docinkach autora „rozdzierającą boleść” i „rozpaczliwą furię prawdy
pełną skruchy, miłości i nienawiści”.<br />
<br />
Poza tym <i>Pępek świata</i> aż kipi od smaczków obyczajowych i anegdot. W
Zakopanem mieszkało i bywało wielu ekscentryków, więc jest co wspominać,
a Rafał Malczewski niewątpliwie ma dar snucia humorystycznych opowieści.
Gdyby tylko można było podróżować w czasie, naocznie
przekonalibyśmy się, jaki znak malował na każdym zdobytym szczycie
Mieczysław Karłowicz, na czym polegał dług wdzięczności Lenina wobec
Jana Kasprowicza i co tak naprawdę wydarzyło się w trakcie seansu spirytystycznego,
w którym uczestniczył Reymont. Jeśli dopisałoby nam szczęście, moglibyśmy też zobaczyć Ksawerego
Dunikowskiego spacerującego po Krupówkach z psem ufarbowanym na kolor
kremu poziomkowego albo Władysława Broniewskiego, który lubił
spontanicznie stawać na głowie w sali Morskiego Oka i trwał w tej mało
komfortowej pozycji niepokojąco długo. Oczywiście w nietuzinkowe historie
obfituje rozdział poświęcony Witkacemu. </div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
„<i>Wracając późną nocą z jakiejś udanej „orgii</i><i>”,
Witkacy lubił wytarzać jednego z przyjaciół w śniegu, po czym
zbudziwszy ludzi w domku, który najbliżej leżał, żądał pomocy.
Twierdził, że co tylko znalazł zmarzniętego na śmierć człowieka, że
należy udzielić mu pomocy pod postacią jajecznicy, herbaty i „czystej".
Nie było wypadku, by pani domu nie przejęła się i nie zastawiła stołu,
czym mogła, podczas gdy gospodarz otrzepywał ofiarę ze śniegu i lodu,
nacierał ręce itd.</i>.” [5]</blockquote>
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0A1VgFOa85MRXWpi60wHJmv_htBZaMms0Zp_qcMG0F5Lijkk9Q95Ev2EqS7QTMs-HwCJnlDKou1jfAuhAUEecdbIqSjKTjjkpaRpAdNiyuU0UU3yJHEtE-ESZp2y-vSBoiGHttYEqNQ/s1600/Witkacy_z_gronostajem.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0A1VgFOa85MRXWpi60wHJmv_htBZaMms0Zp_qcMG0F5Lijkk9Q95Ev2EqS7QTMs-HwCJnlDKou1jfAuhAUEecdbIqSjKTjjkpaRpAdNiyuU0UU3yJHEtE-ESZp2y-vSBoiGHttYEqNQ/s320/Witkacy_z_gronostajem.jpg" width="228" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rafał Malczewski, <i>Portret St. I. Witkiewicza z gronostajem</i>.<a href="http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Malczewski_R/Malczewski_R_2.htm"> [Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Autor
nie ogranicza się jedynie
do dykteryjek. Pojawiają się też urokliwe opisy tatrzańskiej przyrody,
świadczące o tym, że
Malczewski ją uwielbiał bezgranicznie i tęsknił za nią boleśnie na
emigracji. Są też akcenty dramatyczne, na przykład krótkie fragmenty
poświęcone wojnie i kolaborantom. Temat zainteresował mnie tak bardzo,
że
zaopatrzyłam się w książkę Wojciecha Szatkowskiego <i>Goralenvolk. Historia zdrady</i>.<br />
<br />
Na
temat czasów późniejszych znajdziemy tylko krótkie wzmianki. Autor ze smutkiem odnotowuje zmiany: komercjalizację Zakopanego, nieciekawych nowych mieszkańców i przeobrażenia wyglądu miasta, które ilustrują architektoniczne potworki. Trochę irytowały
mnie powtórki na ten temat, choć dowodzą, że problem naprawdę drażnił Malczewskiego.
Warto wspomnieć, że książka została pokiereszowana przez PRL-owską
cenzurę, co w sumie wcale
nie dziwi, gdy czytamy na przykład taką charakterystykę Marksa: „Nie
wysycha również
strumień burzycieli porządku społecznego, wykarmionych na lekturze tej
upiornej
z Tańskich Hoffmanowej z brodą, czyli Marksie” lub Lenina: „bawił za
krótko na Podtatrzu, co prawda pojawiał się co sezon, ale było to za
mało na ten zakuty łeb”[6]. Na szczęście ostatnie wydania zostały
uzupełnione
o wycięte fragmenty. W tekst wpleciono bogatą kolekcję zdjęć. Wprawdzie
czarno-białych, ale opowieść i tak dzięki nim nabrała rumieńców.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kiedy czytałam korespondencję
Zofii i Rafała Malczewskich z Janem Lechoniem, ze zdumieniem odkryłam drugie
dno komicznych zakopiańskich opowiastek. Pracując nad <i>Pępkiem świata</i> autor zmagał
się z problemami zdrowotnymi: tracił wzrok i
mocno to przeżywał: „To bardzo okrutne dla malarza oglądać świat przez
czarne okulary (światło razi mnie bardzo), świat coraz bardziej zamglony, pełen
wyrw i plam mętnych, nijakich. Bardzo trudno godzić się na to i nie buntować, i
nie narzekać. Staram się, jak mogę, by nie dać poznać po sobie, uprawiam tak
zwany humor, coraz bardziej samotny w świecie ciemniejącym, uciekającym w
nicość.”[7] Nie ukrywał też przed Lechoniem poważnych kłopotów
finansowych. Mieszkał wtedy w Kanadzie i wiodło mu się nie najlepiej. Okazuje się, że zabawna książka
powstała w ponurych okolicznościach. Wspomnienia o zakopiańskich
szaleństwach i niezwykłych przyjaciołach na pewno dodawały Malczewskiemu otuchy.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvVWwF3cRR-yV7_w4Y_987UYBUBQ1yOM4x3FXYOLLKijQ6PE01JoEuNtP8p5Wll0gXcHcm7U09h3ESaEqQczPYvFMQdfO7hVqaM2vEUlIj9tmErIWh4zN8MoQdNkX98dZ_aI6KrmZbCA/s1600/Karuzela_w_Zakopanem.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="218" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvVWwF3cRR-yV7_w4Y_987UYBUBQ1yOM4x3FXYOLLKijQ6PE01JoEuNtP8p5Wll0gXcHcm7U09h3ESaEqQczPYvFMQdfO7hVqaM2vEUlIj9tmErIWh4zN8MoQdNkX98dZ_aI6KrmZbCA/s320/Karuzela_w_Zakopanem.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rafał Malczewski, <i>Karuzela w Zakopanem</i>. [<a href="http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Malczewski_R/Index.htm">Źródło</a>]</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
P.S.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;"><a href="http://wiadomosci.onet.pl/krakow/jak-zmienilo-sie-zakopane-zobacz-niezwykle-zdjecia/1c5rx">Tutaj</a> coś dla miłośników Zakopanego.</span>
</div>
___________<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[1] Jan Lechoń, Zofia i Rafał
Malczewscy,<i> </i><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Coraz trudniej żyć, a umrzeć strach. Listy 1952-1955</i>, Biblioteka Więzi,
2008, s. 117. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[2] Rafał Malczewski, <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Pępek świata. Wspomnienia z Zakopanego</i>,
Wydawnictwo LTW, 2011, s. 84.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[3] Tamże, s. 87. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[4] Tamże, s. 86. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[5] Tamże, s. 105.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[6] Tamże, s. 9. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[7] Jan Lechoń, Zofia i Rafał
Malczewscy,<i> </i>op. cit., s. 130.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moja ocena: 4,5 </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBGjAQ3wK-8rEbw4FQjAOiKIASyOsyS_JBzG-0CYOIzW4grECC2tt2TJnrmcZKui4EWXVWhRbLlx3BOBiLTU4fA2xF4xUwk04Fh4hMKn8tbXyacZ0lffh_J-QTnnEBZ3TW4YMFAnVEKg/s1600/Jacek+Malczewski+-+Portret+Rafala.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBGjAQ3wK-8rEbw4FQjAOiKIASyOsyS_JBzG-0CYOIzW4grECC2tt2TJnrmcZKui4EWXVWhRbLlx3BOBiLTU4fA2xF4xUwk04Fh4hMKn8tbXyacZ0lffh_J-QTnnEBZ3TW4YMFAnVEKg/s320/Jacek+Malczewski+-+Portret+Rafala.jpg" width="226" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jacek Malczewski, <i>Portret Rafała</i>.<a href="http://drwilliamhughes.blogspot.com/2012/10/rafa-malczewski-letter-from-mountains.html"> [Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com46tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-54170582502842401622013-12-07T16:32:00.002+01:002013-12-20T19:52:53.744+01:00W domu najlepiej <div style="text-align: center;">
<b>W domu najlepiej </b></div>
<div style="text-align: justify;">
I znowu znalezisko pod hasłem „za żadne skarby nie wytrzymam do kolejnego odcinka <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/search/label/Internetowa%20Pla%C5%BCa%20Muszli">Internetowej Plaży Muszli</a>”. Dziś zapraszam Was na wycieczkę po znanych literackich wnętrzach. To kolejne odkrycie z bloga <a href="http://www.bookpatrol.net/2013/12/homes-classic-literature.html">Book Patrol</a>. Po kliknięciu obrazek się powiększy. Tekst jest po angielsku, ale
poziom trudności nikły. A tak przy okazji: nauczycieli i lektorów
zachęcam do wykorzystania pomysłu na lekcjach.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bardzo
jestem ciekawa, jakie literackie domostwa z przeczytanych książek
zrobiły na Was największe wrażenie i które wyjątkowo zapadły Wam w
pamięć. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Moje
najbardziej wyraziste wspomnienia pochodzą między innymi z dworu w
Soplicowie (który zresztą nasza polonistka kazała nam narysować na
podstawie opisu Mickiewicza), z Tary z <i>Przeminęło z wiatrem</i>, z Zielonego Wzgórza, z Buckshaw z serii o Flawii de Luce, z domu Gatsby'ego, z kamienicy na ulicy <a href="http://byway.pl/plan_wydruk.aspx?tripguid=d74c2cad-44ee-46c6-9df5-6aff9cc2030a">Roosevelta nr 5</a> na poznańskich Jeżycach, z domu pani Havisham z<span class="st"><i> Wielkich nadziei </i></span>Dickensa<span class="st"><i>, </i></span>z wnętrz, które odwiedzamy w pierwszym tomie <i>W poszukiwaniu straconego czasu</i>: pokoi zimowych, „<i>gdzie
leżąc w łóżku wtula się głowę w gniazdko uwite z najrozmaitszych
rzeczy: z rogu poduszki, z kapy, z kawałka szala i z numeru „Débats
roses", przy czym spaja się wszystko razem, techniką ptaków, ugniatając
to sobą bez końca; gdzie w mroźny czas miło jest czuć się bezpiecznym
niby jaskółka morska w swoim ciepłym gniazdku pod ziemią i gdzie opodal
ognia płonącego całą noc w kominku śpi się w płaszczu ciepłego i dymnego
powietrza, przeszywanego blaskami rozpalających się kolejno polan</i>”. Ale też z pokoi letnich, „<i>gdzie
miło jest czuć się zespolonym z ciepłą nocą, gdzie blask księżyca,
wsparty na uchylonych okiennicach, rzuca aż do stóp łóżka swoją
zaczarowaną drabinę; gdzie śpi się prawie na wolnym powietrzu, niby
sikora kołysana wiatrem na czubku promienia”. </i>I z wnętrz bardziej prozaicznych, jak na przykład pokój starego subiekta z <i>Lalki</i>:<i>
„było w nim to samo smutne okno, wychodzące na to samo podwórze, z tą
samą kratą, na której szczeblach zwieszała się być może ćwierćwiekowa
pajęczyna, a z pewnością ćwierćwiekowa firanka, niegdyś zielona, obecnie
wypłowiała z tęsknoty za słońcem</i>.”<br />
<span class="st"><i><br /></i></span>
I jeszcze coś dla literackich domokrążców, podobnie jak ja lubiących odwiedzać w książkach niezapomniane budynki, których atmosferę zapamiętuje się na zawsze - oto propozycje zgłoszone przez Was:<br />
<ul>
</ul>
<ul>
<li>dom Profesora w cyklu o Narni C.S. Lewisa (<a href="http://ekruda.blogspot.com/">Małgośka</a>)</li>
</ul>
<ul>
<li><i>Domek na prerii </i>Laury Ingalls Wilder, plebania w Haworth - dom sióstr Brontë, z cyklu o Harrym Potterze: Hogwart, dom Dursley'ów, Grimmauld Place 12, kamienica w "Uchu od śledzia" H. Ożogowskiej (<a href="http://365dnizksiazka.blogspot.com/">Evik</a>)</li>
</ul>
<ul>
<li>dwór w Korczynie i w Osowcach (<i>Nad Niemnem</i>), opisy miejsc zbrodni u Agathy Christie (<a href="http://www.zacofany-w-lekturze.pl/">Zacofany w lekturze</a>) </li>
</ul>
<ul>
<li>domostwa u Austen i wnętrza u Flauberta, <span id="bc_0_11b+seedVc4xD" kind="d">dom Kareninów</span> <a href="http://czytankianki.blogspot.com/">(Ania) </a></li>
</ul>
<ul>
<li>domek Muminków (<a href="http://legere-necesse-est.blogspot.com/">Jeżanna</a>)</li>
</ul>
<ul>
<li>facjatka na Zielonym Wzgórzu (<a href="http://ksiazkomania-eireann.blogspot.com/">Eireann</a>) </li>
</ul>
<ul>
<li>chatka Hagrida z cyklu J.K.Rowling (<a href="http://mojaksiazkolandia.blogspot.com/">Magda</a>)</li>
</ul>
<ul>
<li>pokój bohatera <i>Roku 1984 </i>Orwella (<a href="http://buksy.wordpress.com/">Peek-a-boo</a>)</li>
</ul>
<ul>
<li><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;">dom Lisy w Bullerbyn czyli Zagroda Środkowa (<i><a href="http://toprzeczytalam.blogspot.com/">To przeczytałam</a></i>)</span></span></li>
</ul>
<ul>
<li><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;">Kamienica z Krupniczej w Krakowie, </span></span><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;">wrzeszcząca Chata, Chatka Puchatka i królicza nora, </span></span><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;">Dom dla Sierot, z VI części <i>Harrego Pottera,</i></span></span> dom Jana Brzechwy<span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><i>, </i></span></span><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><i>Akademia Pana Kleksa, </i>szklane domy, </span></span><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d">Czarnolas u Kochanowskiego, "Wesele" Wyspiańskiego, saga o Wiedźminie Sapkowskiego, salony piękności i dom </span></span></span><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d">Heleny Rubinstein, </span>dom "Noce i Dnie", </span></span></span><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d">kamienica i salon Izabeli</span> z <i>Lalki</i>, </span></span></span><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d">dom Goebbelsów, </span></span>dom </span></span><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;">Adasia Cisowskiego vel Szatana, Bejgoła i domostwo profesora, dom z wiersza Herberta: </span></span><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i></i></span></span></span></li>
</ul>
<blockquote class="tr_bq">
<span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"></span><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d">"<i>Dom nad porami roku </i></span></span></span></i></span><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i> </i></span></span></span></i></span></span></span><br />
<span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i>dom </i></span></span></span>zwierząt i jabłek</i></span></span></span><br />
<span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i>kwadrat pustej przestrzeni</i></span></span></span><br />
<span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i>pod nieobecna gwiazda</i></span></span></span><br />
<span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i>dom był luneta dzieciństwa</i></span></span></span><br />
<span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i>dom był skóra wzruszenia</i></span></span></span><br />
<span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;"><span id="bc_0_58b+seedDyehD" kind="d"><i>policzkiem siostry gałęzia drzewa.</i>"</span></span></span></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<span id="bc_0_67b+seedEdCLD" kind="d">Chmielewska i jej nawiedzony dom,
"Wszystko czerwone" i dom Alicji, słynny katafalk.
Virginia Woolf i "Własny pokój", dom tajemnic - Lorena Martin, "Domek na prerii" dom z "Domu sióstr", dom
sierot z "Osobliwy dom pani Peregrine", dom z wiersza </span><span id="bc_0_67b+seedEdCLD" kind="d"><span id="bc_0_64b+seedL1AWD" kind="d">Ficowskiego:<br /><i>"Jest wśród wielu baśni naszych<br />baśń o domu,w którym straszy,<br />w którym zawsze przed północą<br />strachy pięścią w mur łomocą,<br />aż psy wyją wniebogłosy,<br />aż na głowie stają włosy,<br />aż na strychu puszczyk wrzeszczy,<br />księżyc zaś dostaje dreszczy.<br /><br />Ale ja wam powiem szczerze -<br />w jedną tylko bajkę wierzę<br />spośród całej bajek rzeszy:<br />w baśń o domu, w którym śmieszy!<br />W owym domu przed północą<br />gwiazdki spoza szyb chichocą,<br />na suficie tańczy pająk,<br />cienie aż się pokładają<br />i trzepocą w świetle słodkim<br />ćmy wesołe jak łaskotki..."</i><br />Dom babci Czerwonego Kapturka, domek Baby
Jagi, pałac śpiącej królewny, domy w Stumilowym Lesie.</span> </span><span id="bc_0_67b+seedEdCLD" kind="d"><span style="background-color: #eeeeec; color: #020b15;"><span style="font-family: inherit;">(<a href="http://annybloog.wordpress.com/"><i>Annybloog</i></a>) </span></span> </span></blockquote>
<ul>
<li>stary młyn opisany w <i>Wieściach</i> Whartona (<a href="http://guciamal.blogspot.com/">Guciamal</a>)</li>
<li>domostwo z Buddenbrooków, dom Matii i Tomasza Mannów (M.)</li>
</ul>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Zapraszam Was do wspólnego spaceru po słynnych literackich domach. Nie zgubimy się dzięki mapkom i planom. Szkoda,
że wybór ograniczono wyłącznie do literatury brytyjskiej - przecież
na przykład u Balzaka czy Zoli opisy wnętrz są wyśmienite. </div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.terrysfabrics.co.uk/infographic/homes-of-classic-literature/"><img alt="Homes of Classic Literature by Terrys Fabrics" src="http://www.terrysfabrics.co.uk/files/images/infographics/classic-literature-homes.jpg" width="550" /></a><br />
<a href="http://www.terrysfabrics.co.uk/infographic/homes-of-classic-literature/">Homes
of Classic Literature</a> by <a href="http://www.terrysfabrics.co.uk/">Terrys Fabrics</a>.</div>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com83tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-89783494820458418902013-12-05T06:31:00.003+01:002013-12-05T15:51:30.763+01:00„Tak bardzo lubię życie” (Astrid Lindgren, „Zwierzenia Britt-Mari”)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6zBaqOG_psk8kuNAL1rEnlFd5N_3wFWrVZUSuN0LzQF4wDi4v6qEDSaWr00DA1uTdCH8736Yv_2FKT3bljYETgC34sA5hB8nidUWrrA9mnBBZgb9RNhTBWqjzIZ_qEGQ-pbm82votkA/s1600/Zwierzenia.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6zBaqOG_psk8kuNAL1rEnlFd5N_3wFWrVZUSuN0LzQF4wDi4v6qEDSaWr00DA1uTdCH8736Yv_2FKT3bljYETgC34sA5hB8nidUWrrA9mnBBZgb9RNhTBWqjzIZ_qEGQ-pbm82votkA/s320/Zwierzenia.jpg" width="225" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b>„Tak bardzo lubię życie” </b></div>
<div style="text-align: justify;">
Czytanie książek Astrid Lindgren w lecie staje się już dla mnie tradycją. Świadomie unikam słowa <i>wyzwanie</i>,
bo kojarzy się z wysiłkiem, a to jest czysta, leniwa przyjemność. W tym
roku w lipcu zdecydowałam się na powieściowy debiut szwedzkiej pisarki,<i> Zwierzenia
Britt-Mari</i>. Wprawdzie znowu przekonałam się o tym, że proza Lindgren w wersji dla
nastolatków odpowiada mi mniej niż jej książki przeznaczone dla młodszych
czytelników, ale i tak nie ma co narzekać. Było lepiej niż <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2012/09/sia-robocza-w-poziomkach-astrid.html">ostatnio</a>.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Główna
bohaterka i narratorka, Britt-Mari Hagström ze Storgatan, ma piętnaście
lat i chodzi
do szóstej klasy szkoły dla dziewcząt. Na powieść składają się jej
listy, pisane przez kilka miesięcy do Kajsy Hultin,
korespondencyjnej przyjaciółki ze Sztokholmu. Trochę szkoda, że autorka
wybrała formę epistolarnego monologu. Kontrast między życiem w małym
miasteczku a stolicą byłby na pewno ciekawy. Poza tym dziwne wrażenie
robi skupienie się narratorki wyłącznie na sobie i swoich sprawach, bez odniesień do tego,
co pisze Kajsa.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tu mała dygresja. Czytając <i>Zwierzenia
Britt-Mari </i>często wspominałam własnych korespondencyjnych przyjaciół
z czasów podstawówki i liceum, w tym najulubieńszą Helenę ze Szwecji.
Miałam w klasie koleżankę, która wprowadziła modę na <i>penpali </i>i
wszyscy z zapałem wymieniali z nimi listy, szlifując znajomość
angielskiego. O tym, jak ważnym doświadczeniem może stać się taka
korespondencja, świadczy pamiętnik <i>Foreign Correspondence</i>
Geraldine Brooks, w którym autorka opisuje swoje listowne przyjaźnie z
dzieciństwa i wrażenia z podróży, które odbyła już jako osoba dorosła,
chcąc dowiedzieć się, jak potoczyły się losy dawnych znajomych. Ja też
jestem bardzo ciekawa, ale w przeciwieństwie do australijskiej pisarki
detektywistycznych wypraw nie planuję.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMKP_Uk-xLPZNY7WunnlZP_n_9zoc3C3TYmTJg_5tM1wqQmtRZpkZHbfYMSLuXYfEzaHvtsY7MpPKLy0DzVzMHOKIyJTIzYsFiqSoH6dnlIybW3_v_r7KCFWqwtt_eXivYWZmGGPmSJQ/s1600/ulla%E2%80%93sundin006.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMKP_Uk-xLPZNY7WunnlZP_n_9zoc3C3TYmTJg_5tM1wqQmtRZpkZHbfYMSLuXYfEzaHvtsY7MpPKLy0DzVzMHOKIyJTIzYsFiqSoH6dnlIybW3_v_r7KCFWqwtt_eXivYWZmGGPmSJQ/s320/ulla%E2%80%93sundin006.jpg" width="296" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ilustracja Ulli Sundin-Wickman do szwedzkiego wydania. <a href="http://www.astridlindgren.se/mer-fakta/illustratorer/sv-ulla-sundin-wickman">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ale wróćmy do <i>Zwierzeń
Britt-Mari. </i>Obraz rodziny w powieści Lindgren znowu okazał się przyprawiony na słodko,
ale tym razem bohaterowie są bardziej osadzeni w rzeczywistości niż <i>w Kerstin i ja.</i>
Narratorka potrafi dostrzec u najbliższych nie tylko zalety, ale i
śmiesznostki. Szczególnie zapadają w pamięć nieco humorystyczne portrety
rodziców. Mama jest tłumaczką, a tato dyrektorem gimnazjum. Oto pani
Hagström:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>„Mama też całymi prawie dniami
przesiaduje w swoim pokoju i pisze na maszynie, jakby się paliło. Tłumaczy
książki. Od czasu do czasu przypomina sobie, że wydała na świat pięcioro
dzieci, i wtedy wypada stamtąd z sercem przepełnionym macierzyństwem i zaczyna
nas na gwałt wychowywać. Sroga nie potrafi być, ponieważ śmieje się ze
wszystkiego na tym świecie, z czego w ogóle śmiać się można, plus jeszcze z
innych paru rzeczy. Nie denerwuje się wcale, gdy wchodzimy i przeszkadzamy jej
w pracy. Pewnie nawet nie zauważyłaby, gdyby cały pociąg nagle przejechał przez
jej pokój.”</i>[1]</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niestety, już rodzeństwo i przyjaciele Britt-Mari zostali potraktowani dość sztampowo. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Autorka listów często podkreśla swoją miłość do czytania. Twierdzi wręcz, że gdyby nie otrzymała na urodziny książki,
zwątpiłaby w ład na tym świecie. Trudno się dziwić: w życiu jej rodziny bardzo ważną rolę
odgrywa literatura. Ulubiona lektura państwa Hagström i ich pociech to „Kubuś
Puchatek”, który czasem bywa czytany na głos. Britt-Mari czesto nawiązuje do swoich bibliofilskich pasji:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>„Spodziewam się, że tak samo jak
ja przepadasz za książkami. Nie tylko lubię je czytać, lubię je dotykać, brać
do ręki, czuć, że do mnie należą. Mamusia i tatuś uważają, że są pewne książki,
które wszystkie dzieci powinny mieć. Myślę, że dobrze byłoby, gdyby wszyscy
rodzice byli tego zdania, bo oj, ile dzięki temu mieliśmy radości! Książek
nigdy nikt u nas nie uważał za luksus, dostawaliśmy ich zawsze moc na Gwiazdkę
i na urodziny. Ten zaś, za którego kiedyś wyjdę za mąż, będzie musiał spełniać
dwa warunki: lubić książki i lubić dzieci. Wtedy, właściwie mówiąc, jego
wygląd będzie mi zupełnie obojętny. Chociaż nic chybaby nie szkodziło, żeby
miał i ładne zęby, prawda?”</i>[2]</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie
muszę zapewne dodawać, że kandydat spełniający te warunki pojawi się
niemalże natychmiast. Bez ubytków w uzębieniu czy w charakterze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lindgren
nadzwyczaj trafnie, chwilami zabawnie, odmalowuje to, co tak często gra
w duszy typowej nastolatki: huśtawki nastrojów, egocentryzm,
niezadowolenie ze swego
wyglądu, skłonność do egzaltacji. Pisarka wyznaje: „gdy opisywałam
Britt-Mari, wyposażyłam
ją w te wszystkie przymioty, które pragnęłabym sama mieć w wieku
kilkunastu
lat. Była silną osobowością, a ja często tchórzyłam.”[3]. Jak dobra
wróżka autorka obdarowała swoją bohaterkę tym, czego brak jej samej
kiedyś doskwierał. Britt-Mari to zaradna, rezolutna, pewna siebie osóbka
o bogatym życiu wewnętrznym:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>„Co można powiedzieć o sobie
samej, jak myślisz? Że lubię książki, że nienawidzę matematyki, że lubię
tańczyć, że nie znoszę chwili, gdy wieczorem mam iść spać, że kocham swoją
rodzinę do szaleństwa (chociaż irytuje mnie czasami), że nie cierpię trwałej
ondulacji i nigdy nie chciałabym jej mieć, że lubię przyrodę, gdy mogę sobie
wędrować na własną rękę, ale że nie cierpię pleć w ogródku, że lubię błękitną
wiosnę i ciepłe lato, i pogodną jesień, i śnieżną zimę, kiedy mogę jeździć na
nartach, że — krótko mówiąc — tak bardzo lubię życie.”</i>[4]</div>
</blockquote>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN2q0CzE9KIBw2GapqJHgZT465H6k7gRRVB5H6t9pPDayYkp06iFRR-CTLcabuuAGBx36TCRGeDc2SLf-Oso-_gxuIsjmCrldgvQ79mZ-yFwpKUrWHfXgYjNGklTwU5dAYBZh_cL3I5g/s1600/al.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN2q0CzE9KIBw2GapqJHgZT465H6k7gRRVB5H6t9pPDayYkp06iFRR-CTLcabuuAGBx36TCRGeDc2SLf-Oso-_gxuIsjmCrldgvQ79mZ-yFwpKUrWHfXgYjNGklTwU5dAYBZh_cL3I5g/s320/al.jpg" width="254" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Astrid Lindgren w wieku 16 lat. <a href="http://sv.wikipedia.org/wiki/Astrid_Lindgren">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wbrew pozorom życie Britt-Mari nie jest usłane różami W jej listach
znajdziemy codzienne troski klasycznej nastolatki, ale dotykamy też poważniejszych
problemów, jak chociażby śmierć starego Ollego, kłopoty rodzinne Bertila czy tułaczka żydowskich
uchodźców, którym państwo Hagström na kilka dni udzielają schronienia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nawet
jeśli nie polubicie
Britt-Mari, warto przez chwilę ogrzać się w cieple zaraźliwego optymizmu
Astrid Lindgren. Jej powieść to radosna pochwała
życia i przyrody w ich wszystkich przejawach. Naprawdę wszystkich, nawet
tych, które wydają nam się oczywiste lub
dziecinne. Znalezienie malinówki w
zroszonej trawie wprawia piętnastolatkę w euforię porównywalną do tej,
którą poczuł Kolumb na widok Ameryki. Kolorystyczne bogactwo floksów i
róż sprawia, że skóra Britt-Mari cierpnie z zachwytu. Olśniewa ją zapach
wiosny i widok kwitnącej czeremchy. Takich ekstatycznych fragmentów
znajdziemy w <i>Zwierzeniach
Britt-Mari </i>sporo. Szczerze mówiąc, ich mnogość trochę mnie dziwiła,
ale wszystko zrozumiałam, kiedy uzmysłowiłam sobie, że książka została
wydana w 1944 roku.</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: justify;">
<i>„Pomyśl, gdyby tak
można było nabrać zapachu pierwszych sasanek, karczku Moniki, gdy jest świeżo
wykąpana, świeżego chleba, gdy się jest głodnym, zapachu choinki na Gwiazdkę i
zmieszać to z trzaskiem ognia na kominku w cichy jesienny wieczór, gdy deszcz
bije o szyby, z delikatnym dotknięciem mamy, gdy głaszcze mnie po policzku,
kiedy jestem smutna, z „Menuetem" Beethovena i „Ave Maria" Schuberta,
z szumem morza, z blaskiem gwiazd i cichym szmerem rzeczki, z miłymi żarcikami
tatusia, gdy siedzimy razem wieczorem. Tak, gdyby można było wziąć po odrobinie
z wszystkiego, co piękne i miłe na świecie, to czy nie myślisz, że dałoby się z
tego zrobić mieszankę, która świetnie posłużyłaby za środek znieczulający w
szpitalach? Mówisz, że zwariowałam? Nie, Kajso, nie zwariowałam, tylko tak
okropnie, tak szalenie, tak nieprzytomnie jestem szczęśliwa i tak wspaniale, wspaniale,
WSPANIALE jest żyć!”</i>[5] </div>
</blockquote>
____________
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[1]Astrid Lindgren, <i>Zwierzenia
Britt-Mari</i>, tłum. Irena Szuch-Wyszomirska, Nasza Księgarnia, 2006, s. 11-12</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[2] Tamże, s.40.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[3] Tamże, nota na okładce.</div>
<div style="text-align: justify;">
[4] Tamże, s. 14.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[5] Tamże, s. 133-134.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moja ocena: 4</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj7e0BSx53iBj_7Yk8BmxyG4OHRZuG5b1L7H_CAPyex63x4U4F6dosKvim9y3VEEPEig24aI6ktCtS0n_cEt8dbpGtzqQSpMBtCPu9In4toI74yx4RQsYH1llyUgp7tWMXCGdt_1lgOQ/s1600/al7.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj7e0BSx53iBj_7Yk8BmxyG4OHRZuG5b1L7H_CAPyex63x4U4F6dosKvim9y3VEEPEig24aI6ktCtS0n_cEt8dbpGtzqQSpMBtCPu9In4toI74yx4RQsYH1llyUgp7tWMXCGdt_1lgOQ/s400/al7.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Astrid Lindgren.<a href="http://www.astridlindgren.se/node/491"> [Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com81tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-84574383728422038742013-11-29T07:55:00.002+01:002013-11-29T18:11:21.708+01:00Apel i wielka prośba<div style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_qJrq_3Jzr9yyYiVKyFkGQ1M1K03ZwBvVsUQ_WYWYF7XLaWGK6jTnir9eS5SmwDIVOPdz4fDTffZJKrgXfgpijy73_jh7w_ZF9bhFf2XSg0RQN37N3jMg02DaMb63ciKOKeRH9oquug/s1600/panistefa.jpg" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_qJrq_3Jzr9yyYiVKyFkGQ1M1K03ZwBvVsUQ_WYWYF7XLaWGK6jTnir9eS5SmwDIVOPdz4fDTffZJKrgXfgpijy73_jh7w_ZF9bhFf2XSg0RQN37N3jMg02DaMb63ciKOKeRH9oquug/s320/panistefa.jpg" width="231" /></a></span></span></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: inherit; font-size: x-small;">Pani Stefania Wilczyńska. <a href="http://www.findagrave.com/cgi-bin/fg.cgi?page=pv&GRid=14753952&PIpi=3442289">[Źródło]</a></span></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><b> „Pracuję w domu sierot trochę, a Korczak bardzo.”</b></span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Kiedy przeczytałam <a href="http://legere-necesse-est.blogspot.com/2013/11/apel-uczcijmy-pamiec-stefanii.html">tę notkę na blogu Jeżanny</a>,
ogromnie się ucieszyłam. Pomysł nazwania warszawskiej ulicy imieniem
Stefanii Wilczyńskiej, która przez wiele lat z pasją
współpracowała z Januszem Korczakiem, wydał mi się wspaniały i popieram
go z całych sił!<b> </b>Wprawdzie mam wątpliwości, czy pani Stefa
byłaby zadowolona z zamieszania wokół swojej osoby, ale mało kto
zasługuje na taki zaszczyt jak ona. Była wcieleniem skromności,
nie lubiła publicznych wystąpień. Unikała patosu i wielkich słów, choć na co
dzień robiła rzeczy wielkie. W <i>Pismach wybranych</i> Korczaka
znalazłam jej list do Fejgi Lipszyc z 2 kwietnia 1940 roku, który mówi o niej więcej niż wielotomowe dysertacje:</span></span></div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: #eeeeee;">„<i>Moja kochana, jesteśmy zdrowi.
Pracuję w domu sierot trochę, a Korczak bardzo. Nie pojechałam, bo nie chcę
jechać bez dzieci. Twoja Stefa.</i>”[1] </span></span></span></div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">W ubiegłym roku <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2012/03/tu-sa-moje-dzieci-dzien-kobiet-2012.html">napisałam o <b>pani Stefie</b></a>. Cieszę się, że znowu mogłam oddać hołd tej niezwykłej kobiecie, składając podpis pod apelem <a href="http://izrael.org.il/opinie/3493-warszawa-uhonoruje-stefanie-wilczynska-apel.html"><i>Czy Warszawa uhonoruje Stefanię Wilczyńską? </i></a><b>Was
też z całego serca namawiam do poparcia pięknej inicjatywy, bo naprawdę
każdy głos ma znaczenie. Można to zrobić w bardzo prosty sposób.
Wystarczy wysłać<span lang="PL"> maila ze słowem „POPIERAM”
na adres: <a href="mailto:izrael.org.il@gmail.com">izrael.org.il@gmail.com</a> Oprócz tego trzeba podać tylko imię i nazwisko, można też dopisać zawód i miejscowość, w której mieszkacie. Posiadacze kont na Facebooku mogą zrobić to <a href="http://izrael.org.il/opinie/3493-warszawa-uhonoruje-stefanie-wilczynska-apel.html">tutaj</a>. Blogerów bardzo zachęcam do umieszczenia u siebie notki na temat tego szlachetnego przedsięwzięcia. </span></b><span lang="PL">Napisanie kilku słów zajmie Wam parę sekund, a informacja o apelu będzie podziękowaniem za poświęcenie i oddanie wymykające się wszelkim ocenom.</span><span lang="PL"> Jeśli chielibyście dowiedzieć się czegoś więcej o Stefanii Wilczyńskiej, polecam film <i>Kochana pani Stefa </i></span>autorstwa Fundacji im. prof. Mojżesza Schorra. Można go obejrzeć w całości <a href="http://youtu.be/ifiLxsMPNB4">tutaj</a>.<i><br /></i></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Bez
względu na to, czy akcja zakończy się sukcesem - oczywiście liczę na to,
że tak! - cieszę się, że jest okazja, by wrócić myślami do pani Stefy,
do jej pracowitości, dobroci. Dziwię się, że biografia pani Wilczyńskiej
nie zainspirowała jeszcze żadnego pisarza, który zechciałby
dociec, dlaczego dziewczyna z zamożnej żydowskiej rodziny porzuciła
luksusy, wbrew protestom najbliższych przeprowadziła
się do ascetycznej klitki w sierocińcu i postanowiła poświęcić swoje
życie skrzywdzonym
przez los dzieciom i być z nimi aż do końca. Nie wiedziała, że ten
koniec będzie nazywał </span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"> się </span></span>Treblinka.</span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQJ9QnAY5mjCZgI5HmYVwgXD_Evz_8bLAH9rGqXVGzj7ablNMUQLk-1xddY8kTmCEKkg-_da9fzZzskmFfS6sEjFI_biI-8J8JAO0AuSmhUyeVWPAdNxhC6mZ5l446LTjmNDbnwF3Ong/s1600/album30.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQJ9QnAY5mjCZgI5HmYVwgXD_Evz_8bLAH9rGqXVGzj7ablNMUQLk-1xddY8kTmCEKkg-_da9fzZzskmFfS6sEjFI_biI-8J8JAO0AuSmhUyeVWPAdNxhC6mZ5l446LTjmNDbnwF3Ong/s1600/album30.jpg" /></a></span></span></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-family: inherit; font-size: x-small;"><i>Stefania Wilczyńska, matka sierot </i><a href="http://www.peaceresearch.com/include/inc_ext/coppermine/displayimage.php?album=3&pos=23">[Źródło]</a></span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Wpis Jeżanny sprowokował mnie do lektury <i>Wspomnień o Januszu Korczaku</i>.
Szukalam wzmianek o pani Stefie i było ich naprawdę dużo. Zauważyłam,
że w relacjach osób, które znały ją osobiście, powtarza się jak refren
podziw dla jej dobrego serca, sumienności, schludności i zdolności
organizacyjnych. Co ciekawe, tak właśnie odbierali panią Wilczyńską i mali podopieczni, i dorośli, w tym pedagodzy.</span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Jedna z
wychowanek podkreśla, że Dom Sierot funkcjonował tak sprawnie jak
szwajcarski zegarek. Utrzymywanie porządku i dyscypliny w dużej grupie
to spore wyzwanie, a pamiętajmy o tym, że do Wilczyńskiej i Korczaka
często trafiały dzieci, dla których normy społeczne i higiena były czystą
abstrakcją. <span style="color: black;">Tak zapamiętał panią Stefanię jeden z
wychowanków, Samuel Gogol:</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: #eeeeee;"><span style="color: black;">„<i>W moich wspomnieniach <b>Dom Sierot to pani
Stefa, a pani Stefa </b></i></span><i><b><span style="color: black;">—</span></b><span style="color: black;"><b> to Dom Sierot. </b>Wzorowy porz</span><span style="color: black;">ądek i czystość w całym domu — to jej
zasługa, a nie tylko Korczaka. Byliśmy za mali, aby zrozumieć skomplikowane
problemy Domu Sierot. Jeżeli chodzi o sprawy materialne, głównie ona zajmowała
się nimi. Żebym miał spodnie, żebym włożył pantofle — o to dbała pani Stefa.
Nie mówiło się o tym, to było samo przez się zrozumiałe.</span>[…] </i><span style="color: black;"><i> <b>Dom nie mógłby istnieć w takiej dobrej aurze bez
tej niezwykłej Pani o poważnej twarzy</b></i>.”[1]</span></span></span></span></blockquote>
</div>
<div class="MsoNormal" style="background-attachment: scroll; background-clip: border-box; background-image: none; background-origin: padding-box; background-position: 0% 0%; background-repeat: repeat; background-size: auto auto; line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="background-color: #eeeeee;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Podobny portret opiekunki zachowała w pamięci Ida Merżan:</span></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="background: none repeat scroll 0% 0% white; line-height: normal; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">
</span></span></span></div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="background-attachment: scroll; background-clip: border-box; background-image: none; background-origin: padding-box; background-position: 0% 0%; background-repeat: repeat; background-size: auto auto; line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: #eeeeee;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">„</span><i>Doktora
czasem trudno by</i></span><i><span style="color: black;">ło złapać. Zawsze
był zajęty. Stefa natomiast była z wychowankami i bursistami cały
dzień. Wstawała przed wszystkimi i ostatnia kładła się spać. Nawet będąc chorą
nie przerywała pracy, póki temperatura nie przekroczyła 38 stopni. Bała się
wówczas nie o siebie, lecz o
dzieci. Uczyła nas — bursistów — kąpania
dzieci, strzyżenia włosów,
robienia opatrunków. Wysoka, w
czarnym fartuchu, z włosami ostrzyżonymi po męsku, zawsze uważna i
czujna, nawet w
czasie odpoczynku pamiętała o
każdym dziecku i bursiście. Podczas posiłków siedziała w takim miejscu, aby
widzieć wszystkie dzieci. Nieraz wstawała od stołu, aby pouczyć nowe dziecko,
jak należy trzymać chleb w ręku, łyżkę, czym wytrzeć rozlaną zupę. W nocy wstawała, by
przykryć dzieci, wysadzić moczące się, dowiedzieć się, dlaczego któreś jęczy przez sen.</span>
</i></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="background-attachment: scroll; background-clip: border-box; background-image: none; background-origin: padding-box; background-position: 0% 0%; background-repeat: repeat; background-size: auto auto; line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: #eeeeee;"><span style="color: black;"><b><i><span style="color: black;">Dom by</span></i></b><span style="color: black;"><i><b>ł pełen pani Stefy, czuliśmy wszędzie jej
myśl, jej troskę. </b>W szopce noworocznej urządzonej przez bursę w roku 1928
zaproponowaliśmy, aby do fartucha przywiązała sobie dzwoneczki, to ich dźwięk
zawsze nam powie, skąd się zbliża..</i>.”[2] </span></span></span></span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">
</span></span></span></blockquote>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Skończyło
się tylko na zabawnym pomyśle, ale być może z tych dzwoneczkowych
sygnałów ostrzegawczych byłby zadowolony również sam Stary Doktor: <a href="http://jimbaotoday.blogspot.se/2011/10/100.html">tutaj dowód </a>na to, że pani Stefa w nim również budziła respekt.
</span></span></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Świetne
są fragmenty wspomnień dotyczące wzajemnych relacji Korczaka i
Wilczyńskiej, a zwłaszcza uważne obserwacje dzieci, które na przykład
dziwiły się, że Stary Doktor i pani Stefa nie zwracają się do siebie po
imieniu tylko per <i>pan</i> i <i>pani</i>. Starsze dziewczynki podejrzewały, że pani Stefa potajemnie podkochuje się w Korczaku i były
oburzone kompletnym brakiem rycerskich manier obiektu uczuć
wychowawczyni. Ada Poznańska-Hagari wspomina:</span></span></span>
</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: #eeeeee;"><span style="color: black;">„<i>Co si</i></span><i><span style="color: black;">ę tyczy jego nieodłącznej towarzyszki,
Stefy — była ona mu oddana całą duszą. Uwielbiała go i troszczyła się o niego,
nawet o jego garderobę. Nie szczędziła swego życia dla niego. Dlatego też jej
wpływ na Korczaka był ogromny. <b>„Bez Stefy byłbym niczym</b></span></i><i><span style="color: black;"><b><span style="color: black;">”</span> — powiedział
kiedyś swemu przyjacielowi.</b> Stefa stanowiła pomost do codziennych drobiazgów
życia, ona też umiała „przetłumaczyć" jego myśli </span><span style="color: black;">i teorie pedagogiczne na j</span></i><span style="color: black;"><i>ęzyk praktyki i
rzeczywistości</i>.”[3] </span></span></span></span>
</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Ida Merżan ujęła to jeszcze bardziej dobitnie:</span></span></div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: #eeeeee;"><span style="color: black;">„<i>Pani
Stefa mia</i></span><span style="color: black;"><i>ła w Domu pięćdziesiąt
dziewczynek, tyluż chłopców i jedno starsze, najtrudniejsze, bo zbyt samodzielne
dziecko — Korczaka.</i>”[4]</span></span></span></span>
</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="background-attachment: scroll; background-clip: border-box; background-image: none; background-origin: padding-box; background-position: 0% 0%; background-repeat: repeat; background-size: auto auto; line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="background-color: #eeeeee;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">Roman Beritsch, jeden z wychowawców, zwraca uwagę na to, co zapewne bywało przyczyną konfliktów miedzy panią Stefą a Korczakiem:</span></span></span></span></div>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">
</span></span><br />
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="background-attachment: scroll; background-clip: border-box; background-image: none; background-origin: padding-box; background-position: 0% 0%; background-repeat: repeat; background-size: auto auto; line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: #eeeeee;"><span style="color: black;">„<i>wybitn</i></span><span style="color: black;"><i>ą, „naczelną wychowawczynią" z
powołania była Stefania Wilczyńska. Uważam, że marginesowe czasem traktowanie
tej postaci w publikacjach o Korczaku wynika z niedoceniania jej roli w Domu
Sierot. Korczak często postępował jak
„dobry wujaszek", który
zawsze młodzieży tylko dawał,
niczego nie żądając.
Natomiast cała trudna funkcja organizowania codziennego życia Domu
w sposób sprawny spoczywała
na barkach pani Stefy. Funkcję tę wykonywała z
niesłychanym oddaniem. Nie mogąc sobie pozwolić, żeby być „dobrą ciocią",
była oczywiście mniej lubiana.</i>”[5] </span></span></span></span></div>
</blockquote>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Doskonale obrazuje to historia o kaszy, opowiedziana przez Sarę Kremer.</span></span><br />
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: #eeeeee;"><i><span style="color: black;">„</span>Ja
byłam dzieckiem nieco rozpieszczonym i nie znosiłam kaszy. Pani Stefa
gniewała się na mnie. Kiedyś postawiła warunek: „Jeśli nie zjesz kaszy,
nie dostaniesz mięsa". Ale ja nadal nie jadłam. Wtedy podszedł do mnie
Korczak i powiedział: „Pozwól, że ci pomogę". I co zrobił? Sam zjadł
kaszę, a mięso położył na kromce chleba i nie ustąpił, dopóki nie
zjadłam do końca. Pani Stefa była twarda, a on pobłażliwy.</i><span style="color: black;">”</span>[6]</span><i><br /></i></span></span></div>
</blockquote>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPdbDgIQZr0yHPq3Gvjr7RXZQlqEkOeNvGwPTKXgI3tUxwh5BEg0g8kHC0RBs89IMjaK2VNxkk2rnFelFQEkGhInyg_Vzxd2WJRdPQVrlEv_ML9PWw4ILIk46uQznWC48OBhSLpOc6sg/s1600/240767.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="350" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPdbDgIQZr0yHPq3Gvjr7RXZQlqEkOeNvGwPTKXgI3tUxwh5BEg0g8kHC0RBs89IMjaK2VNxkk2rnFelFQEkGhInyg_Vzxd2WJRdPQVrlEv_ML9PWw4ILIk46uQznWC48OBhSLpOc6sg/s400/240767.jpg" width="400" /></a></span></span></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><h2>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">
<span style="font-weight: normal;"><span style="font-size: x-small;"> <a href="http://www.rp.pl/galeria/234657.html">[Źródło]</a></span></span></span></span></h2>
</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Szkoda, że podopieczni
Starego Doktora i pani Stefy nie mogli znać opowieści Tove Jansson.
Myślę, że zapobiegliwa, praktyczna, troskliwa pani Stefa natychmiast
skojarzyłaby się maluchom z Mamą Muminka. Na obrazie przedstawiającym
dzieci w drodze na Umschlagplatz ma nawet podobną torebkę.</span></span></div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="background-attachment: scroll; background-clip: border-box; background-image: none; background-origin: padding-box; background-position: 0% 0%; background-repeat: repeat; background-size: auto auto; line-height: normal; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="background-color: #eeeeee;"><span style="color: black;">„<i>Dzieci Korczaka i pani Stefy sz</i></span><span style="color: black;"><i>ły do wagonów parami w
odświętnych ubraniach. Każde miało swoją torebkę podróżną przewieszoną przez
ramię. Na czele Korczak prowadził dwoje młodszych dzieci. Tak opowiadali ci,
którzy widzieli ten niezwykły pochód. My — uczniowie pani Stefy — wiemy, że to
ona przygotowała świąteczne ubranka i poleciła dzieciom ułożyć je na poręczach
łóżek, a najlepsze buty postawić obok. Aby być każdej chwili gotowym do
wyjścia. Ona była organizatorem tego spokoju i porządku, z jakim dzieci szły w
swoją ostatnią drogę.</i>”[7] </span></span></span></span></div>
</blockquote>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1JNNIoEPShBSzdshPu-o7PbV6G4BepEjsCA3hAHDJehQ3KNjQNvQm4rzjvRRtOclmMgD9zrabxmjoCMudwwDL9EPaeAolIcFUZFh7_KKvId6Ted4gBXIRzCu3sYdoPKda8k3ROOnMpw/s1600/ce156fbeaa16.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="262" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1JNNIoEPShBSzdshPu-o7PbV6G4BepEjsCA3hAHDJehQ3KNjQNvQm4rzjvRRtOclmMgD9zrabxmjoCMudwwDL9EPaeAolIcFUZFh7_KKvId6Ted4gBXIRzCu3sYdoPKda8k3ROOnMpw/s320/ce156fbeaa16.jpg" width="320" /></a></span></span></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: inherit;"><a href="http://1mim.livejournal.com/451263.html">[Źródło]</a></span></span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">_____________________</span></span><br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">[1]Janusz Korczak, <i>Pisma wybrane</i>, t. IV, wybór Aleksander Lewin, Nasza Księgarnia 1986, wklejka z ilustracjami.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">[2]<i>Wspomnienia o Januszu Korczaku</i>, wybór i opracowanie Ludwika Barszczewska, Bolesław Milewicz, Nasza Księgarnia, 1981, s. 105. Podkreślenia moje.</span></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">[3] Tamże, s. 196</span>. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">[4]Tamże, s. 207.</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">[5] Tamże, s. 202.</span></span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">[6] </span></span><span style="color: black;"><span style="color: black;"><span style="color: black;">Tamże, s. 46-47.</span></span> </span> </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">[7] Tamże, s. 212. Relacja Idy Merżan.</span></span></span> </div>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-86233080330455948002013-11-26T07:02:00.002+01:002013-11-26T23:15:43.647+01:00Cukierniczy potworek, orszaki i przebieranki (Blandine Le Callet, "Tort weselny")<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_tTfADuVpisFBI0n7uRTKck0sAOR2rGNryhSmgGOVRxLRazKmglHsvOdyei5aPvrXEaD5m-iHDrRmmLu9-0pT_iBdRWDEPkv03E7ltXFHB8cRCWtzNtijbOMAT4vbU0WP9Ap5PZ5_RA/s1600/tort.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_tTfADuVpisFBI0n7uRTKck0sAOR2rGNryhSmgGOVRxLRazKmglHsvOdyei5aPvrXEaD5m-iHDrRmmLu9-0pT_iBdRWDEPkv03E7ltXFHB8cRCWtzNtijbOMAT4vbU0WP9Ap5PZ5_RA/s320/tort.jpg" width="200" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>Cukierniczy potworek, orszaki i przebieranki</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span style="font-size: x-small;">„Ślub to taki spektakl, rozumiesz?
Przedstawienie. </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span style="font-size: x-small;">My jesteśmy głównymi bohaterami, </span></i></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: right;">
<i><span style="font-size: x-small;">a goście są równocześnie statystami i widzami.</span></i>”<span style="font-size: x-small;">[1]</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;"></span>Uwaga!
Tytuł i okładka powieści
Blandine Le Callet to tylko słodki kamuflaż. Tak naprawdę „Tort weselny”
jest
cierpki, a chwilami wręcz trudny do przełknięcia.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Poza tym nie wyglądał
wcale jak ten na zdjęciu. Na nugatowym cokole piętrzyła się monstrualna
wieża z ptysiów, tradycyjnie zwieńczona figurkami nowożeńców.<b> </b>Pan
młody, Vincent, zastanawiał się nawet, „kto mógł wymyślić tak
idiotyczne ciasto. Groteskową piramidę naznaczoną posrebrzonymi
kryształkami cukru, listkami z pistacjowego opłatka i marcepanowymi
różyczkami, cukierniczego potworka”[2]. Poza tym w pretensjonalnym
cieście dostrzegał wieloznaczny symbol.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pomysł
francuskiej pisarki nie był może
szczególnie oryginalny - nie od dziś wiadomo, że literatura i wesela
bardzo się lubią. Film i wesela zresztą też. Powieść Le Callet to
relacja ze ślubu Bérengère i Vincenta, poprzedzonego długotrwałymi,
drobiazgowymi przygotowaniami.<span class="st"><i> </i></span><br />
<br />
Uroczystości
oglądamy
oczami różnych osób. Bohaterem każdego rozdziału jest ktoś inny, co
czytelnikowi pozwala poznać nie tylko młodą parę, ale też rodziny i
przyjaciół. Chociażby ośmioletnią Pauline, której rodziców
pochłania głównie zarabianie pieniędzy. Księdza, któremu tajemniczy głos
zadaje trudne
pytania. Babcię panny młodej, którą rodzina zepchnęła na margines. </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTVQRMtFMPq9JawZUtev2GQuyUE_44TM0cR4ie96EV-xP4Jis6xRpSYxOfzcICdx_98pA0m_gNAfn3NDfB-C-295m-hoiyiA_DYhP3_fB3wQRQmntWHF08GDwssJJ-HRhWPomWM_9t_w/s1600/film.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="232" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTVQRMtFMPq9JawZUtev2GQuyUE_44TM0cR4ie96EV-xP4Jis6xRpSYxOfzcICdx_98pA0m_gNAfn3NDfB-C-295m-hoiyiA_DYhP3_fB3wQRQmntWHF08GDwssJJ-HRhWPomWM_9t_w/s320/film.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Scena z adaptacji filmowej <i>Weselnego tortu</i>, reż. <span class="c1">Denys Granier-Deferre, 2009 r.<a href="http://www.1001mariages.com/dossiers/une-piece-montee-de-conseils-pour-un-mariage-parfait-5648266-560.html"> [Źródło]</a></span></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Blandine
Le Callet nakreśliła sugestywny
i bardzo krytyczny obraz czterech pokoleń zamożnej francuskiej rodziny.
Portrety uczestników uroczystości nie są aż tak nihilistyczne jak w
„Weselu” Smarzowskiego,
ale naprawdę przygnębiają, choć na zewnątrz wszyscy wyglądają tak
ślicznie, kolorowo i milusio.<br />
<br />
Dominuje tonacja tragikomiczna, a ślub
Bérengère i Vincenta, z góry zaplanowany jako wykwintny i zachwycający show,
okazuje się powierzchowną maskaradą. Nie ma mowy ani o jakichkolwiek
przeżyciach duchowych, ani o uczuciu, bo liczy się tylko forma i co
ludzie powiedzą. Oto opinia jednego z uczestników matrymonialnej farsy à la française: „groteska, normalnie groteska.
Naprawdę już nie może patrzeć na te wycudowane orszaki, na rytualne
przebieranki”[3]. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Uroczystość ma być perfekcyjnym, wytwornym, nieskazitelnym majstersztykiem. Nietrudno zgadnąć, że zdarzą się jednak
niespodzianki. Niekoniecznie przyjemne. Narzeczeni są tak zafiksowani na
detalicznym planowaniu imprezy, że nie dostrzegają istotnych problemów.
Na przykład pogardy Bérengère wobec małej kuzynki Vincenta. Jej
panicznego lęku o to, że obecność niepełnosprawnej umysłowo dziewczynki
na ślubnych fotografiach kompletnie zepsuje efekt.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nawet
pistacjowymi listkami i marcepanowymi różyczkami nie udało się autorce
zatuszować niedociągnięć. Powieść Le Callet czasem razi
sporymi uproszczeniami i przejaskrawieniami. Książka pęka w szwach od nadmiaru postaci i problemów, a również drobiazgowych opisów kłopotów nękających bohaterów.
Do jej konstrukcji niepokojąco pasuje ten opis tytułowego
ciasta: „wygląda na to, że tort wniesiono za wcześnie: ptysie
wilgotnieją i oklapują, karmel się rozpuszcza, wszystko spływa”[4]. Mimo
lekkiego bałaganu oraz kilku irytujących postaci historia ślubu i wesela Bérengère i Vincenta wciąga od
pierwszych stron.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
________________</div>
<div style="text-align: justify;">
[1]Blandine Le Callet, <i>Tort weselny</i>, tłum. Bożena Sęk, Wydawnictwo Sonia Draga, 2011, s. 212.<br />
[2] Tamże, s. 251.<br />
[3] Tamże, s. 98.<br />
[4] Tamże, s. 251.</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Moja ocena: 4</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY84q2tXVhEKQ3PeUuQHmOEYhinH3VmP-QuVb72ORCWEgsyY3LrihHmfjaf6WjGBZdI8unLU4RTizTrGMfuaGWKwGJb0zx7TQ-87v2BtEiD96aLxXeUCj247DDqaznT3-7dCa72wE8xw/s1600/Le-Callet_Blandine.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY84q2tXVhEKQ3PeUuQHmOEYhinH3VmP-QuVb72ORCWEgsyY3LrihHmfjaf6WjGBZdI8unLU4RTizTrGMfuaGWKwGJb0zx7TQ-87v2BtEiD96aLxXeUCj247DDqaznT3-7dCa72wE8xw/s1600/Le-Callet_Blandine.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Blandine Le Callet. <a href="http://surlefilavec2n.over-blog.com/article-la-ballade-de-lila-k-blandine-la-callet-56588311.html">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com36tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-62709292413865301992013-11-23T19:41:00.001+01:002013-11-23T22:52:24.259+01:00Dla Ciebie<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH1Dqbk2PA9XA-x2MXcoOYbZl2dxxMLO9RbJb05cI274-n4y8bLEBAN8eFxxl09qSd47XYl4zg7pEzqQqBqz-pCh7wuKWi2Td2EHnPkqi8vKlBYU5XA4Ldcj2WBPifQen95hLwSR6uhA/s1600/2.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="260" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH1Dqbk2PA9XA-x2MXcoOYbZl2dxxMLO9RbJb05cI274-n4y8bLEBAN8eFxxl09qSd47XYl4zg7pEzqQqBqz-pCh7wuKWi2Td2EHnPkqi8vKlBYU5XA4Ldcj2WBPifQen95hLwSR6uhA/s320/2.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://hoping-for-fairytales.tumblr.com/">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<b>Dla Ciebie</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Jedna
z moich bibliofilskich obsesji to dedykacje. Zawsze czytam je z dużym
zainteresowaniem i lubię, kiedy zawierają coś więcej niż tylko imię
szczęśliwca, któremu pisarz poświęcił swoją pracę. Choć pierwsze zdanie
książki kusi i wabi, warto zatrzymać się na moment przy
pamiątkowym wpisie. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kim
są wybrańcy losu, upamiętnieni na zawsze w dedykacjach? Najczęściej to
ukochana osoba, członkowie rodziny lub przyjaciele autora, którym
dziękuje nie tylko za istnienie i uczucie, ale również za konkretne
wskazówki. Z dedykacji dowiadujemy się na przykład, że gdyby nie Phyllis
Eisenstein w <i>Nawałnicy mieczy</i> Martina prawdopodobnie nie pojawiłyby się smoki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W
takich wpisach literaci czasem dziękują za pomoc i inspirację,
oświadczając wręcz, że gdyby nie X, książka w ogóle by nie powstała. Tak
właśnie rozpoczyna <i>Tym razem serio</i> Małgorzata Musierowicz. Muzą była Joanna Gromek-Illg.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Niektórzy
autorzy wielokrotnie wymieniają tę samą osobę w różnych ksiązkach, jak
na przykład Alan Bradley, który kolejne tomy przygód Flawii de Luce
dedykuje żonie, Shirley, podobnie jak Francis Scott Fitzgerald dedykował
swoje powieści Zeldzie.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://24.media.tumblr.com/cf8f5550834ebb639c5428e8e866defd/tumblr_mlkn60a7Hw1sogk7xo1_500.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="150" src="http://24.media.tumblr.com/cf8f5550834ebb639c5428e8e866defd/tumblr_mlkn60a7Hw1sogk7xo1_500.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dedykacja w <i>Wielkim Gatsbym</i> F.S. Fitzgeralda.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Miły gest to zadedykowanie książki czytelnikowi. Zgrabnie i dowcipnie zrobił to chociażby Balzac w <i>Fizjologii małżeństwa</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal">
<i>DEDYKACJA</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal">
<i>Zwraca się twoją uwagę, czytelniku, na słowa (strona 52):
„Człowiek o wyższym umyśle, dla którego książka ta jest przeznaczona...”.</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal">
<i>Czyż to nie znaczy po prostu: „dla ciebie”?</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal">
<i>AUTOR</i>[1]</div>
</blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Niekiedy autorem dedykacji jest bohater powieści. Przykład? Chociażby <i>Przez ciebie, Drabie!</i> Zofii Chądzyńskiej.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmpd8m1TpfoeFtl8lnxk_Zh-FpHxf62Fyx1wiPvbuDo0c_6FNpmX0EBhktUc-PhiEmKW8fK5ozqdunWSK6FITKt6ie4DTz5NNQUtNB5vQu59dSTLxQ7f9CBjNmtklhd-qYdPNXb9mJ3g/s1600/drab.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmpd8m1TpfoeFtl8lnxk_Zh-FpHxf62Fyx1wiPvbuDo0c_6FNpmX0EBhktUc-PhiEmKW8fK5ozqdunWSK6FITKt6ie4DTz5NNQUtNB5vQu59dSTLxQ7f9CBjNmtklhd-qYdPNXb9mJ3g/s320/drab.jpg" width="191" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czasem
dedykacja jest nie tylko sympatycznym podziękowaniem, ale ma też tajną
misję: zaintrygować czytelnika i sprawić, żeby lektura pochłonęła go tu i
teraz. A robi się to na przykład tak jak Shirin Kader:</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: inherit;"><i><span style="color: black;">Temu, kto stał si</span></i><i><span style="color: black; mso-fareast-font-family: "Times New Roman";">ę częścią pewnej
przepowiedni i każdym słowem tej książki.</span></i>[2]</span></div>
</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Czytając liczne dedykacje, zauważyłam, że często przewijają się w nich dwa motywy. Pierwszy to oczywiście miłość. </div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Dla mojej żony, Laurie, która sprawia, je wszystko, co piszę,
jest tak naprawdę o miłości, i dla moich córek, Zoey i Sabiny.</i>[3]</div>
</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: justify;">
<i>Mojemu ojcu, który na początku, tyle lat temu, doradził mi, żebym zawsze pisał o miłości oraz Faizowi Ahmedowi Faizowi 1911—1984 i Abdurowi Rabmanowi Chunghtai1897—1975, mistrzom, którzy uczyli mnie, każdy na swój sposób, co jeszcze warto kochać.</i>[4]</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
...a drugi motyw to światło. Natalia, która jest <i>latarnią zaczarowanej dorożki</i>, to jeden z wielu przykładów.<span class="st"> </span>Uderzyła
mnie liczba dedykacji odwołujących się do blasku i gwiazd. Co
ciekawe, pisarze pochodzą z rozmaitych zakątków świata:</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal">
<i>Dla Stephanie – mojego słońca,
księżyca, gwiazdy i satelity</i>[5]</div>
</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal">
<i>Dla Pop, która widzi gwiazdy, i Jude, która słyszy muzykę</i>[6]</div>
</blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal">
<i>Mojej matce, która zapaliła
świeczki w sercach nas wszystkich</i>[7]</div>
</blockquote>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: justify;">
<i>Książka jest dedykowana Harisowi i Farah, noor [światłu] moich oczu, i mojemu ojcu, który byłby dumny</i>[8]</div>
</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal">
<i>Dla Deirdre, błyszczącej gwiazdy</i>[9]</div>
</blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal">
<i>Dla mojej matki ukrytej pośród gwiazd</i>[10]</div>
</blockquote>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A czasem wręcz przeciwnie, najważniejszy jest cień...</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Borysowi i wszystkim., którzy jak
on przekroczyli we wczesnej młodości granicę cienia swej generacji — z miłością</i>[11]
</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Odrębna
i chyba jeszcze ciekawsza kategoria to dedykacje osobiste, pisane przez
autorów ręcznie, z myślą o konkretnej osobie. Niektórzy literaci
podchodzą do nich nonszalancko, jak na przykład Adam Mickiewicz, który
zwykle ograniczał się do zdawkowego <i>Na pamiątkę przyjaźni </i>lub <i>W dowód szacunku</i>, podczas gdy inni pracowicie klecili wytworne rymowanki jak choćby Deotyma dla Wiktora Gomulickiego:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><i>Bekwarkowi lutni złotej,</i></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><i>Co po wszystkich strunach duszy,</i></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><i>Od boleści do pustoty,</i></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><i>Od upojeń do katuszy,</i></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><i>Tak przesuwa biegłą rękę,</i></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><i>Że się sypią łzy i blaski,</i></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><i>Śpiewakowi z bożej łaski,</i></span></span><br />
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><i>Na pamiątkę i podziękę</i></span></span><br />
<i><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">ofiaruje Deotym</span></span>a.</i>[12]</blockquote>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaJg8CGd-TCra8AUJ_N3F_pfa9-MhFU8W3M-Kn6wxBfQqjayyDrTr7mSa_bubU-ZMXGmnyotJhxLB0w3EXtUshTHxWo67cQbkONi71cvIHS0hiDrgdUBcqHEnOckywlgax47MfOGZBRQ/s1600/Writing-Clip-Art.gif" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="319" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaJg8CGd-TCra8AUJ_N3F_pfa9-MhFU8W3M-Kn6wxBfQqjayyDrTr7mSa_bubU-ZMXGmnyotJhxLB0w3EXtUshTHxWo67cQbkONi71cvIHS0hiDrgdUBcqHEnOckywlgax47MfOGZBRQ/s320/Writing-Clip-Art.gif" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://authorlaurielarsen.com/wp-content/uploads/2012/10/Writing-Clip-Art.gif">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bez wątpienia zlotoustym autorem dedykacji był twórca powieści<i> Na srebrnym globie</i>, Jerzy Żuławski:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Wszechkunsztów
i nauk mistrzowi, chemikowi zawołanemu, gieografowi i kartografowi,
oświecicielowi Warszawy, skraplaczowi krakowskiego powietrza, wynalazcy
rytownictwa na szkle, taternikowi dzielnemu, zającobójcy etc. etc. etc.,
wielce mnie miłemu TADEUSZOWI ESTREICHEROWI w gorącym afekcie tę
księżycową bakalie ofiaruję. Jerzy Żuławski. Dan w Podechybiu d. 20 miesiąca marca 1903.</i>[13]</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pamiątkowy
wpis to świetna okazja, żeby błysnąć poczuciem humoru, nawet
ekscentrycznym. Oddajmy głos Wincentemu Lutosławskiemu, autorowi książki
<i>Poprzednicy Platona, </i>który takie dusery skierował do swojego przyjaciela:</div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<i>Ukochanemu
a najlepszemu z łajdaków, jego wierny choć przeciwległy przyjaciel. 16
IV 1902. Krzywoprzysiężco! Wiedz, co miłość znaczy, skoro kochance
mojej... zostałem niewierny na pozór, by tobie przykrości nie sprawić.
Wincenty </i>[...]<i> Do recenzji przeczytać minimalnie. Z Przedmowy
str. VI-XL Spis rzeczy. Z tekstu str. 21-25, 34-39, 49-63, 243-245. Z
Dodatku 15-17.</i>[14]</blockquote>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obdarowany
był na pewno szczególnie zadowolony z praktycznych wskazówek,
co polecam uwadze autorom wysyłającym swoje dzieła do recenzji. Jeszcze
bardziej rubaszny żart ma na swoim koncie Juliusz Kaden-Bandrowski,
który takim wpisem ozdobił <i>Czarne skrzydła</i>:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Lechoń! Przeczytaj, kochany Chamie, świat nie tylko o dupie myśli.</i>[15] </div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czasem
dedykacja ujawnia zaskakującą cechę charakteru literata. Szczerze
mówiąc, nigdy nie spodziewałabym się takiego poczucia humoru po Stefanie
Żeromskim:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Szanownym
Państwu Mieczysławostwu Jakimowiczom na pamiątkę okresu pełnego
wszelakich mąk, a wielkiego braku mąki - z życzeniem pomyślnego
zakończenia tego braku (mąki!) i powrotu do normalnych kajzerek ofiaruje
te chore ramotki przedwojenne szczery przyjaciel S. Żeromski. Zakopane,
d. 24 XII 1916.</i>[16]</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Kolejna niespodzianka to cieplutka i rodzinna dedykacja w powieści <i>To </i>Stephena Kinga. Nie zaskoczył mnie natomiast wpis Leśmiana dla Lechonia:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>na znak głębokiej wiary w Jego gęstwiące się nad otchłaniami słowa.</i>[17]</div>
</blockquote>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKD6LJZEYOCcThfsmCZ5EL7Rf2a1MKYGCJ3Xm87_omLsoZ2WA1u82YrSZgceGvbrU_OGbFSGXJaTAsFX6BtABbN8teqx2qR8exZeGhSKZMQL7WIAwXgSqNOqun1jTYK-ifM2kBiJ2IyQ/s1600/3.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKD6LJZEYOCcThfsmCZ5EL7Rf2a1MKYGCJ3Xm87_omLsoZ2WA1u82YrSZgceGvbrU_OGbFSGXJaTAsFX6BtABbN8teqx2qR8exZeGhSKZMQL7WIAwXgSqNOqun1jTYK-ifM2kBiJ2IyQ/s320/3.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.flickr.com/photos/mermaidcafe/8371490158/sizes/m/in/photostream/">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Oddzielny
rozdział to cudowne, dowcipne wpisy Tuwima. Wyobrażam sobie
radość tych, którzy dostąpili zaszczytu posiadania takiej dedykacji. W
zbiorze korespondencji poety (<i>Listy do przyjaciół pisarzy) </i>jest trochę takich wpisów.<i> </i>Jeden z nich pojawił się w <a href="http://plaszcz-zabojcy.blogspot.com/2012/05/odcinek-338-julian-tuwim-1951-rok.html"><i>Płaszczu zabójcy</i></a>. O dziwo, Tuwim utrzymywał, że pisać dedykacji wcale nie umie i jako jedyną udaną uznawał pamiątkowy wpis w <i>Lutni</i> Puszkina, którą ofiarował Lechoniowi: </div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal">
<i>Polskiemu Puszkinowi żydowski Lechoń</i>.[18] </div>
</blockquote>
<div style="text-align: justify;">
Wyśmienite dedykacje pisywał też Antoni Słonimski. Tak wspomina swoje dokonania w tej dziedzinie:</div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<i>Sztuka
pisania dedykacji upada. Przeważnie wypisuje się parę banałów i
zamaszysty autograf. W wyjątkowych wypadkach człowiek się trochę wysili. Ostatnio parę miałem niezłych. France i Stefkowi Themersonom napisałem: „Te staroświeckie stanze
przesyłam Stefkowi i France. Wiem, że wybaczą defekt, Franka i Stefek
T." Krystynie Tarnowskiej wypisałem całe pół strony: </i><i><i>„</i>Krystynie
Tarnowskiej, tłumaczce I klasy w nagrodę za postępy w języku polskim
i angielskim — Nauczyciel polskiego: Antoni Słonimski. Nauczyciel
angielskiego: Anthony Slonimsky. Nauczyciel matematyki: Ajzyk
Slonimskier. Nauczyciel astrofizyki: Anton Stanisławowicz Słanimskij,
Nauczyciel gimnastyki: Antoś Słoma." Irenie Szymańskiej
wypisałem dwie dedykacje. Raz: „Aniołowi stróżowi polskiej poezji. Bardziej stróżowi niż aniołowi." I drugi raz po paru latach:
„Aniołowi stróżowi polskiej poezji. Bardziej aniołowi niż stróżowi."</i>[19] <i> </i></blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Szkoda, że <i>sztuka pisania dedykacji upada. </i>Ale czy na pewno? Sama
nie kolekcjonuję książek z autografami, jednak zawsze z przyjemnością
oglądam wpisy autorów prezentowane na blogach. Jeden z największych
zbiorów ma chyba Beata (<a href="http://beata-szczurwantykwariacie.blogspot.com/"><i>Szczur w antykwariacie</i></a>). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejny
ciekawy temat to dedykacje, które znajdujemy w używanych książkach,
kiedyś wręczonych jako prezent lub nagroda. O tym już innym razem. </div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Tymczasem
zachęcam Was do czytania dedykacji. Kiedyś służyły tylko
jako grzecznościowe laurki dla mecenasów, a teraz ich rola jest znacznie
ciekawsza. Autor <a href="http://thoughtcatalog.com/christine-stockton/2013/09/amazing-book-dedications/">tej listy</a> twierdzi wręcz, że być może są ciekawsze niż same książki.</div>
______________<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[1]Honoriusz Balzac, <i>Fizjologia małżeństwa</i>, tłum. Tadeuisz
Żeleński-Boy, Czytelnik, 1957, s. 11.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[2]Shirin Kader, <i>Zaklinacz słów</i>, Lambook, 2013, s. 7.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[3]Alexi Zentner, <i>Dotyk</i>, tłum. Karol Chojnowski, Wydawnictwo
Wiatr od Morza, 2013, s. 5.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[4]Nadeem Aslam, <i>Mapy dla
zagubionych kochanków</i>, Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz, 2006, tłum.
Jacek Manicki, s. 5. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[5]Adam Johnson, <i>Syn zarządcy
sierocińca,</i> Świat Książki, 2013, tłum. Grażyna Smosna, s. 5.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[6]Eleanor Catton, <i>The Luminaries</i>,
Granta, 2013, tłum. własne.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[7]Alice Taylor, <i>Gasząc kaganek</i>, tłum.
Jolanta Kozłowska, Instytut Wydawniczy PAX, 1997, s. 5.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[8]Khaled Hosseini,
<i>I góry odpowiedziały echem</i>, tłum. Magdalena Słysz, Wydawnictwo Albatros Andrzej
Kuryłowicz, 2013, s. 5.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[9]James Finney Boylan, Planety,
tłum. Katarzyna Karłowska, Rebis, 1994, s. 5.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[10]Niall Williams, <i>Dotknięci miłością</i>, tłum. Małgorzata Grabowska, Świat Książki, s. 5. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[11]Joseph Conrad, <i>Smuga cienia</i>, tłum. Jan Józef Szczepański, Książnica, 1989, s. 12.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[12] Juliusz Wiktor Gomulicki, <i>Podróże po Szpargalii</i>, Biblioteka <i>Więzi</i>, 2009, s. 276.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[13]Roman Kaleta, <i>Sensacje z dawnych lat</i>, Iskry, 2009, s. 283.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[14] Tamże, s. 284.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[15] Tamże, s. 287. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[16] Tamże, s. 285.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[17] Tamże, s. 287. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[18] Tamże, s. 286.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: x-small;">[19] Antoni Słonimski, <i>Załatwione odmownie</i>, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1962, s. 100.</span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com54tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-13051605323572921032013-11-19T06:59:00.001+01:002013-11-19T07:04:47.056+01:00Śniadania nie będzie (Aleksandra Marinina,"Kolacja z zabójcą")<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWXGLdfXGrRAImTQaS66YssV2PrsoI0GopzPrJ7CCMGmAwPi90RHPi5ADlQ-Vxvv9Z6YmtlNpokLeJC8k7BCFtgUw-wISMQaCiJFt4-JJQi-aBUMBbBM9gC9mGdiJa4xpaNfnKMCPr9w/s1600/kol.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWXGLdfXGrRAImTQaS66YssV2PrsoI0GopzPrJ7CCMGmAwPi90RHPi5ADlQ-Vxvv9Z6YmtlNpokLeJC8k7BCFtgUw-wISMQaCiJFt4-JJQi-aBUMBbBM9gC9mGdiJa4xpaNfnKMCPr9w/s320/kol.jpg" width="201" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<b>Śniadania nie będzie </b></div>
Jeśli
kiedykolwiek uczestniczyliście w imprezie, na której wszyscy z
wyjątkiem Was świetnie się bawili, nie będę potrzebowała wielu słów,
żeby opisać swoje wrażenia po przeczytaniu <i>Kolacji z zabójcą</i>. To była
moja pierwsza Marinina. Marinina, po której tak wiele
sobie obiecywałam. Marinina, która od dawna wędruje po książkowych
blogach, zbierając pozytywne recenzje. Niestety, nie przyłączę się do
grona entuzjastów, tylko uszczypliwie pomarudzę. Kwęknięcia będą
właściwie trzy, ale za to przeciągłe i donośne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
Po pierwsze potwornie mnie ta powieść przygnębiła. <i>Kolację z zabójcą</i>
można porównać do listopadowego poranka po źle przespanej nocy.
Nieważne, że przeczytałam ją na początku lipca. Nad światem Marininy
unosi się ponury nastrój beznadziei, choć rzecz jasna major Anastazja
Kamieńska, analityczka z Moskiewskiego Urzędu Śledczego, wciąż błyska bystrością umysłu i z zapałem pracoholiczki dokłada wszelkich starań, żeby
rozwiązać zagadkę. Sprawa jest śliska, bo dotyczy wierchuszki MSW. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rosja
Marininy w latach osiemdziesiątych to odpychający kraj biurokratów i
karierowiczów. Dzięki „pięknej komsomolsko-partyjnej przeszłości”[1]
można na przykład zostać zawodowym kierownikiem. Nie można natomiast
spuścić z oka samochodu, bo rozbiorą go na części. Wiem, że w kryminale
nie należy spodziewać się tęczowego świata w stylu <i>My Little Pony</i>,
ale podmuch pesymizmu u Marininy mnie po prostu zmroził. Nie wiem o
Rosji na tyle dużo, żeby autorytatywnie stwierdzić, że taki druzgocząco
negatywny obraz jest znacznym uproszczeniem, ale mam takie podejrzenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Depresyjną
atmosferę pogłębia to, że ofiara przestępstwa w Moskwie właściwie nie
ma do kogo zwrócić się o pomoc. Wszędzie królują znajomości, układy,
korupcja. Leonid Pietrowicz, ojczym Nastii, tak charakteryzuje
rosyjskich stróży prawa:</div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
„<i>Milicja
to ciasny krąg. Nie wąski, ale właśnie ciasny, nie można zrobić kroku,
żeby się nie natknąć na znajomego, krewnego znajomego, kolegę krewnego,
byłego ucznia, sąsiada szefa i tak dalej. W tak ciasnym kręgu nie sposób
nikogo o nic zapytać, już nie mówiąc o tym, żeby przesłuchać, no bo czy
można poważnie rozmawiać ze swoimi? Rozmawiasz z człowiekiem, którego
podejrzewasz o popełnienie przestępstwa, a on na wszystkie twoje
argumenty odpowiada: coś ty, daj spokój, przecież się znamy, sam dobrze
wiesz. I poklepuje cię po ramieniu. I proponuje kielicha.</i>.”[2] </blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejny
problem to sama Anastazja. Kiepsko mi się czyta kryminały, w których
detektyw lub policjant nie budzi chociaż cienia sympatii. Nie polubiłam
Kamieńskiej, chociaż naprawdę się starałam. Doceniam jej intelekt,
umiejętności lingwistyczne, sumienność, talent aktorski, ale mimo to
wydała mi się rybio chłodna. Wprawdzie autorka kokieteryjnie mówi też o
wadach bohaterki, które oczywiście w efekcie okazują się zaletami.
Rozumiem, że pozorna nijakość Nastii, to celowy zabieg Marininy, ale
mimo wszystko ta letniość działała mi na nerwy. Nie tylko mnie: niedawno
tajniki osobowości Kamieńskiej dogłębnie i efektownie przeanalizowała <a href="http://polaherbaciane.blogspot.com/2013/10/jesien-z-kryminaem.html">Królowa Matka</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Doskwierał mi też brak napięcia. Miałam kilkudniową przerwę w lekturze<i> Kolacji z zabójcą</i>.
Przeżyłam ją podejrzanie bezboleśnie. Przyznajcie, że to dość dziwne w
przypadku kryminału, który teoretycznie powinno się wprost pochłaniać,
niecierpliwie dążąc do finału. Jedną z przyczyn rozlazłego tempa jest
chyba wprowadzenie zbyt dużej liczby postaci drugoplanowych i pobocznych
wątków w dość krótkiej książce. Wprawdzie autorka urozmaica powieść,
czemu służą na przykład przebieranki Nastii, ale te atrakcje wydały mi
się żenująco nieprawdopodobne.</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Kolacja z zabójcą </i>to
pierwsza powieść cyklu o Kamieńskiej i być może popełniłam błąd właśnie
od niej zaczynając swoją przygodę z twórczością Marininy. Bo teraz
wszystko wskazuje na to, że będzie to przygoda bardzo krótka.</div>
<div style="text-align: justify;">
__________</div>
<div style="text-align: justify;">
[1] Aleksandra Marinina, <i>Kolacja z zabójcą</i>, tłum. Margarita Bartosik, Wydawnictwo WAB, 2007, s. 5.</div>
<div style="text-align: justify;">
[2] Tamże, s. 62.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Moja ocena: 3,5 </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtzZ-p2PxiWLeSUiC0-BUsEs4pnxoG3WbXjYeT5_kySSQJvD73D3-p6mIViOyov-mvehCqLek4gFyA3euayzapQx-E0iAXchQXcSKTtyifh1oGfEuR2-QNxfyrDM7ik4N9b0EFSOa0VQ/s1600/marinin3.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtzZ-p2PxiWLeSUiC0-BUsEs4pnxoG3WbXjYeT5_kySSQJvD73D3-p6mIViOyov-mvehCqLek4gFyA3euayzapQx-E0iAXchQXcSKTtyifh1oGfEuR2-QNxfyrDM7ik4N9b0EFSOa0VQ/s320/marinin3.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Aleksandra Marinina. <a href="http://love-detektiv.at.ua/forum/44-41-1">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com66tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-73762140196888632292013-11-15T16:13:00.001+01:002013-11-15T16:16:46.797+01:00Kawka z Kafką i nie tylko<div style="text-align: justify;">
Wybaczcie, ale z tym znaleziskiem nie potrafię cierpliwie czekać do kolejnego odcinka Internetowej Plaży Muszli.<i> </i>Zapraszam na kawkę z Kafką i nie tylko. Autorem grafiki jest <a href="http://www.gianlucabiscalchin.it/">Gianluca Biscalchin</a>, a znalazłam ją na blogu<i> <a href="http://www.bookpatrol.net/2013/11/literary-coffee-gianluca-biscalchin.html">Book Patrol</a></i>.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWVxxn_y2z3p9mfnu9z0iN-LaM_HsxlBlEOQUlOOQs8LSumRx3YX_mPXyYI8r3ERZsz5rdSN9S4dFxDOmeQibSrHZXDA6635fX3BSVi5gYZ4YJp1oUQHY2h36ogWocvZf363sLVSXe-A/s1600/literary-coffee.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWVxxn_y2z3p9mfnu9z0iN-LaM_HsxlBlEOQUlOOQs8LSumRx3YX_mPXyYI8r3ERZsz5rdSN9S4dFxDOmeQibSrHZXDA6635fX3BSVi5gYZ4YJp1oUQHY2h36ogWocvZf363sLVSXe-A/s640/literary-coffee.jpg" width="471" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Szkoda,
że jeszcze nikt nie wpadł na pomysl stworzenia podobnego zestawu z
polskimi pisarzami. Nietrudno mi sobie wyobrazić filiżankę Prusa lub Sienkiewicza, ale już na przykład Reymont, Gombrowicz, Nałkowska czy Iwaszkiewicz mogliby okazać się prawdziwym wyzwaniem. Może ktoś ma pomysł na filiżanki naszych rodzimych literatów z różnych epok?</div>
<div style="text-align: justify;">
Przy okazji zachęcam też do obejrzenia galerii <a href="http://www.gianlucabiscalchin.it/projects/scrittori/"><i>Scrittori </i></a> na stronie Biscalchina. Są to pomysłowe i zabawne portrety znanych pisarzy oraz miast, z którymi są związani.</div>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com111tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-57437893215785782152013-11-11T18:25:00.003+01:002013-11-11T19:53:43.710+01:00"Osobliwe nawroty historii"<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-fVaB1S2sDJwhCe_m0ixB9h1g4caaXm4jaIR_iguLg5aRPSWKbJPm4t-_03s9XbA6sfMhIow0Yr5V4q4lB21dH2IPcMMonfYsk3UwQDCL3zmsn0o_BcSSzqYcJJDFv0Q8Arz-tf6K3g/s1600/skan_21_92.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-fVaB1S2sDJwhCe_m0ixB9h1g4caaXm4jaIR_iguLg5aRPSWKbJPm4t-_03s9XbA6sfMhIow0Yr5V4q4lB21dH2IPcMMonfYsk3UwQDCL3zmsn0o_BcSSzqYcJJDFv0Q8Arz-tf6K3g/s1600/skan_21_92.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.myslenice.zhp.pl/archiwum.html">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
Przeglądam dziś relacje i opracowania na temat tego,
co działo się na przełomie października i listopada 1918 roku w moim
mieście i regionie. Suche daty, nazwiska i fakty kryją tyle emocji i
nadziei. Z ulgą czytam o tym, że w Lublinie obyło się bez rozlewu krwi,
choć zdarzyły się też chwile dramatyczne.<br />
<br />
Szkoda, że historia
uparcie milczy o tym, jak nazywali się chłopcy, których ocalił od
zapomnienia w swoich zapiskach Stanisław Thugutt: <br />
<blockquote class="tr_bq">
„<i>Spotykam na Krakowskim Przedmieściu kompanię żołnierzy, idącą w pełnym
rynsztunku środkiem ulicy. I oto odgrywa się scena, jakiej można być
świadkiem tylko na bardzo osobliwych nawrotach historii. Z chodnika
wyskakuje na środek jezdni dwóch brzdąców z 4 lub 5 klasy [gimnazjum]. </i><br />
<i>Stanęli na wprost maszerującej kompanii i jeden z nich
przeraźliwym dyszkantem wrzasnął: Stać! Stanęli. Złożyć broń! Złożyli.
Rozejść się! Rozeszli się, a wtedy malcy, załadowawszy broń na moroszkę
odjechali ze swą zdobyczą</i>”. <a href="http://teatrnn.pl/leksykon/node/3446/lublin_1905%E2%80%931918">[Źródło]</a></blockquote>
Oddając
dziś hołd bohaterom, pamiętajmy też o bezimiennych, dzielnych, polskich
brzdącach. Również tych warszawskich, opisanych przez Wandę Żółkiewską w
powieści <a href="http://jarmila09.wordpress.com/2012/10/17/ostatni-strzal/"><i>Ostatni strzał</i></a>.<br />
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh67b71DIahO_0gJ5kDM0N096WUIzR8GtmHCU3-e5gxOCL7cbHp9uFb7kwlvqBpI9zAOHvx2c27f56YbI8ZsaLQL_8el48yS-POcZc91UN4Jo6oqvzRIWp_NveGnv3Rx2YBGB-eXXPUlA/s1600/lublin.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="199" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh67b71DIahO_0gJ5kDM0N096WUIzR8GtmHCU3-e5gxOCL7cbHp9uFb7kwlvqBpI9zAOHvx2c27f56YbI8ZsaLQL_8el48yS-POcZc91UN4Jo6oqvzRIWp_NveGnv3Rx2YBGB-eXXPUlA/s320/lublin.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
Zdjęcie
wykonane prawdopodobnie w listopadzie 1918 roku</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
na
Krakowskim Przedmieściu w Lublinie.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
(Fot.
Archiwum Ośrodka Brama Grodzka Teatr NN).</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
<a href="http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20121110/MAGAZYN/121109475">[Źródło]</a></div>
</td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com34tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-71664277648077313012013-11-06T19:14:00.003+01:002013-11-06T19:29:50.728+01:00Mad about Bridget (Helen Fielding, "Bridget Jones: Mad About The Boy")<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn7GYYpSIcq_-NMuaAs-7PrNJXrm1VvJAMHGOr4MZwUlbnw8xkdk5vWQTWT8Km325d6n8yhr4h44WiqW3Qifq-H8nCtbrysfP44O9PqVKrvv2i2VgKqwNnxN8Uo166rghyphenhyphenCTDELmMhEg/s1600/bridget-jones-mad-about-the-boy1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgn7GYYpSIcq_-NMuaAs-7PrNJXrm1VvJAMHGOr4MZwUlbnw8xkdk5vWQTWT8Km325d6n8yhr4h44WiqW3Qifq-H8nCtbrysfP44O9PqVKrvv2i2VgKqwNnxN8Uo166rghyphenhyphenCTDELmMhEg/s320/bridget-jones-mad-about-the-boy1.jpg" width="210" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Mad about Bridget</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Stron: 390. Dni
spędzonych na czytaniu</i><i>: 2. Zużytych chusteczek: 1. Zjedzonych batoników: 2
(niedobrze!).</i><span style="mso-spacerun: yes;"><i> Ziewnięć: 0 (dobrze!).</i></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Och, ta Bridget! Roztrzepana,
niepoprawna, wciąż w tarapatach. Mam do niej sentyment, choć zdaję sobie
sprawę, że powieści Helen Fielding to nie jest literatura przez szczególnie
duże „L”. <br />
<br />
Wiadomość o tym, że po czternastu
latach autorka postanowiła uraczyć nas kontynuacją losów bohaterki,
bardzo mnie ucieszyła. Przez dwa pierwsze dni listopada z doskoku
czytałam „Mad About the Boy”. Przełamując smutny nastrój tych dni,
przyjemnie było na chwilę zanurkować w
świecie zwariowanej, nieprzewidywalnej Bridget, która idąc na randkę,
myli błyszczyk z
tuszem do rzęs. Uprzedzam jednak, że we właśnie wydanej części trzeciej
oprócz typowych błazenad
pojawiają się zupełnie nieśmieszne refleksje. O rodzicielstwie,
przemijaniu, bezlitosnym czasie, śmierci i
dochodzeniu do siebie po stracie bliskiej osoby. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W „Mad
About the Boy” akcja toczy
się bardzo współcześnie. Zapiski obejmują rok 2012 i 2013.
Rozpoczynając lekturę dziennika, urozmaiconego mailami, SMS-ami i
wiadomościami z Twittera, musimy przyzwyczaić się do szokujących zmian w
życiu
bohaterki: Bridget ma pięćdziesiąt jeden lat oraz dwójkę dzieci:
siedmioletniego Billy’ego i pięcioletnią Mabel. Nie ma natomiast męża.
Wyobrażam
sobie ponury jęk pań, które oczami wyobraźni widziały już Colina Firtha w
filmowej adaptacji kolejnego tomu. Nic z tego! Przed pięcioma laty Mark
Darcy w
dramatycznych okolicznościach zginął w Sudanie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIjCApGVoLeE0AHy8qItwIS_BRHY5TgU9vzjCoZm_Y-4KRKAhQ4nJGms9sJ0uLS3kClLhzuugHf_DpEGs28DlgYsvnXv7JXJA7H20cZyoz1IBCl-nHy5VcDVcVsajM8aExqPQw6-foyw/s1600/mark-darcy-bridget-jones.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="210" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIjCApGVoLeE0AHy8qItwIS_BRHY5TgU9vzjCoZm_Y-4KRKAhQ4nJGms9sJ0uLS3kClLhzuugHf_DpEGs28DlgYsvnXv7JXJA7H20cZyoz1IBCl-nHy5VcDVcVsajM8aExqPQw6-foyw/s320/mark-darcy-bridget-jones.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://socialnewsdaily.com/17345/bridget-jones-spoiler-twitter-furious-mark-darcy-news/">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
Bridget,
dla której śmierć męża
była traumą, nagle postanawia ułożyć sobie na nowo życie erotyczne, do
czego namawiają ją usilnie przyjaciele. Oczywiście
bierze się do tego bardzo metodycznie. Na przykład gromadzi obszerny
zestaw
poradników na temat randek. Do tradycyjnych perypetii miłosnych dochodzą
jeszcze
zawodowe: wprawdzie nasza bohaterka nie pracuje, ale pisze scenariusze.
Jej
unowocześnioną adaptacją „Heddy Gabler” Ibsena zainteresowała się
wytwórnia filmowa, która żąda zmiany tła wydarzeń na Hawaje lub
Sztokholm.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Obowiązki
scenarzystki ciężko połączyć z życiem rodzinnym. Osobę, której kiedyś
nikt o zdrowych zmysłach nie powierzyłby na pięć minut chomika, trudno
sobie wyobrazić w charakterze odpowiedzialnej opiekunki potomstwa, ale
wcale nie jest najgorzej. Macierzyństwo à la Bridget zostało
zobrazowane bardzo realistycznie. Przykładowo pani Darcy musi panować
nad sytuacją w
czasie zbiorowej biegunki progenitury, z godnością dać odpór wszawicy i
zachować twarz, kiedy Mabel
upewnia się, czy mama urodziła się w czasach wiktoriańskich, czy też
może w dobie
renesansu. A tak przy okazji: urocza sepleniąca córeczka Bridget to
jeden z najmocniejszych punktów tej powieści. Na przykład bardzo podobała mi się scena z sową.<br />
<br />
Przed lekturą „Mad about The Boy” trochę obawiałam się połączenia wątków tragicznych z komizmem, bo różnie z tym bywa. Trzeba dużo taktu i
zręczności, żeby scalić odległe nastrojowo brzegi tak, by czytelnik nie
miał wrażenia, że spaceruje
na linie rozpiętej nad przepaścią. Fielding udało się to, ale nie do
końca. Sceny wzruszające ocierają się o kicz, a dowcip autorki niekiedy
bywa ciężkawy.</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Czasem
poczucie humoru Fielding niebezpiecznie zbliża się do granicy dobrego
smaku. Według mnie została przekroczona przynajmniej
dwa razy (wzmianka o Józefie i Maryi oraz o afrykańskich
kobietach). Powieść przypadnie do gustu miłośnikom gagów i burleski.
Poza tym spora część żartów dotyczy wymiotów, puszczania
bąków i wszy, a w dodatku są uporczywie powtarzane. Na szczęście
zdarzają się też fragmenty bardziej udane. Świetny jest na przykład opis
początków kariery Bridget na Twitterze. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Można
dyskutować o wątłych
walorach powieści Helen Fielding i o tanich chwytach literackich, ale
socjologiczne obserwacje autorki zasługują na uwagę. Szczególnie ciekawe
były dla mnie obrazki z londyńskiej szkoły:
relacje dzieci i rodziców z nauczycielami, ich wzajemne komunikowanie
się i inne drobiazgi.<br />
<br />
Autorka porusza
też problem wirtualnej rzeczywistości, która coraz bardziej zastępuje
nam tę
prawdziwą. Mówi również o amerykanizacji kultury i języka, o naszym
uzależnieniu od nowoczesnej
technologii – siedmioletni Billy wymienia ją jako piąty żywioł.
Natomiast Bridget jest z nią na bakier: myli iPada z iPodem, a piloty do
telewizora budzą w niej
nabożny lęk. Jednak pomimo początkowych oporów staje się entuzjastyczną
użytkowniczką Twittera oraz serwisów
randkowych.<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoUUdphnZmH0-c_LAm-wvNnNjbV2YqoHSheTJ4qsYYqofCMjzLEcEjpNyqy0i1DTNd8_Qu3yU4xJucIv5XzW4zV2pZEN3SGQEZq6uqSh_5vva8mHuToPO_05PZsMlIaaqdPWlyM25pmQ/s1600/bridget-jones-4040572.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoUUdphnZmH0-c_LAm-wvNnNjbV2YqoHSheTJ4qsYYqofCMjzLEcEjpNyqy0i1DTNd8_Qu3yU4xJucIv5XzW4zV2pZEN3SGQEZq6uqSh_5vva8mHuToPO_05PZsMlIaaqdPWlyM25pmQ/s320/bridget-jones-4040572.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.walesonline.co.uk/lifestyle/lifestyle-opinion/isnt-bridget-jones-last-century-4040549">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
I
jeszcze świetne, trochę zgryźliwe obrazki ze współczesnej Wielkiej
Brytanii. W klasie Billy'ego nie ma chyba ani jednej osoby o typowo
angielskim imieniu i nazwisku - Londyn zalała fala imigrantów. Sądziłam,
że sprzątaczka Grazina to akcent polski, ale chyba inspirowana jest
prawdziwą postacią o tym imieniu, którą autorka wymienia w
podziękowaniach z nazwiskiem świadczącym o innej narodowości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jak
„Mad About the Boy” wypada na
tle poprzednich książek o Bridget? Przede wszystkim w tomie trzecim jest
zdecydowanie więcej seksu. Pojawiają
się nawet humorystyczne nawiązania do „Pięćdziesięciu twarzy
Greya”. Polski tłumacz będzie musiał się nieźle napocić, żeby nie było
wulgarnie albo pseudonaukowo. Szczerze mówiąc wolałam Bridget zakompleksioną niż obsesyjnie rozerotyzowaną.<br />
<br />
Poza tym znalazłam sporo
powtórek z wcześniejszych tomów, jak na przykład wzmianka o zjedzeniu przez owczarki alzackie i
niektóre schematy fabularne. Spotykamy prawie wszystkich bohaterów z
poprzednich tomów. Zdumiało mnie to, że niesforny seksoholik, Daniel (w
filmie Hugh Grant) jest
ojcem chrzestnym Mabel i Billy'ego. Jak bumerang wracają również słynne
majtki Bridget. Tym razem są to stringi, którymi nieświadomie epatuje
pana Wallakera, wspinając się na drzewo.<br />
<br />
Trudno wyczuć,
czy te powtórki to zabieg celowy - oko puszczone do wiernych
czytelników, czy może raczej odcinanie kuponów od popularności dwóch
pierwszych części cyklu. Zupełne nowości to uzależnienie Bridget od
Twittera, jej romans z młodszym o dwadzieścia lat Roxsterem McDuffem,
botoks, tudzież wiele innych przygód.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Po
skutecznej diecie monitorowanej przez klinikę leczenia otyłości,
Bridget osiągnęla wymarzoną wagę i nosi rozmiar 10. Uważam, że kuracja
odchudzająca przydałaby się również książce. Ideałem byłoby
kilkadziesiąt stron mniej. Zauważyłam też, że w powieści pojawia się
wiele nazw firmowych i przypuszczam, że to raczej nie przypadek.<br />
<br />
Czytając
„Mad about The Boy” często zastanawiałam się, nad fenomenem książek
Fielding. Roztargniona Bridget, która strzela
gafę za gafą i czasem zachowuje się okropnie, sprawia, że czujemy się od niej
lepsi,
mądrzejsi, bardziej rozsądni. Poza tym mimo irytujących wad jest w niej
coś ujmującego. Przede wszystkim szczerość i infantylizm, który po
prostu rozbraja.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z
artykułów w prasie brytyjskiej wynika, że na temat ewentualnej
adaptacji filmowej krążą dwie wykluczające się teorie. Jedni twierdzą,
że to całkiem prawdopodobne i <a href="http://www.digitalspy.co.uk/movies/at-the-movies/a527936/bridget-jones-mad-about-the-boy-casting-roxster.html">robią przegląd aktorów, którzy pasują do roli Roxstera</a>, podczas gdy inni wątpią w powodzenie tego projektu, choć pisarka podobno jest nastawiona entuzjastycznie. Zdruzgotane fanki Colina Firtha pocieszę przypuszczeniem, że na pewno nie obejdzie się bez romantycznych retrospekcji.</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
__________________<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Helen Fielding, <i>Bridget Jones:
Mad About The Boy</i>, Alfred A. Knopf, 2013.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moja ocena: 4-</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBDIZi6iUXeoPMPhS1-pWnrMWf_CXJrfNRtYrTn8CWfeNwYlo1R-pbOOrQ0Gi7plr3P7_a-HN-PN-qoMqapWQFFh0_ygX8-S2U3fsJQ2urwuG81vShS_ZFYUj1c1bcM4DfRFu42LD1xg/s1600/hf.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBDIZi6iUXeoPMPhS1-pWnrMWf_CXJrfNRtYrTn8CWfeNwYlo1R-pbOOrQ0Gi7plr3P7_a-HN-PN-qoMqapWQFFh0_ygX8-S2U3fsJQ2urwuG81vShS_ZFYUj1c1bcM4DfRFu42LD1xg/s320/hf.jpg" width="213" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Helen Fielding. <a href="http://seattletimes.com/ABPub/zoom/html/2022109961.html">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com109tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-41236768521066856132013-11-01T09:11:00.000+01:002013-11-03T12:21:51.722+01:00 „Przedmiot to zawsze jakaś opowieść” (Edmund de Waal, „Zając o bursztynowych oczach”)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNhJzC4q4OI6uUAP4CbwoO5dqxesv8SyqcIlA5fdtJEzQrLh1xxNcOQTsWXrasCU_q715X9sZU6-GqY7iazcwCkk_FeZLkglKJMZtx9wQd7bPDAGHeK1PpjKMRgYzVHcYMhGxpmfbPJw/s1600/zajac.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNhJzC4q4OI6uUAP4CbwoO5dqxesv8SyqcIlA5fdtJEzQrLh1xxNcOQTsWXrasCU_q715X9sZU6-GqY7iazcwCkk_FeZLkglKJMZtx9wQd7bPDAGHeK1PpjKMRgYzVHcYMhGxpmfbPJw/s320/zajac.jpg" width="196" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><b><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">„Przedmiot to zawsze jakaś opowieść”</span></span></span></b> </span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dawno
nie zdarzyło mi się rozciągać w czasie lektury tak, żeby trwała jak
najdłużej. Dawno też nie zaczynałam notki z obawą, że wszystko na
próżno, bo i tak nie będę w stanie oddać uroku książki, którą
przeczytałam. Czuję się, jak słoń w składzie porcelany. W dodatku słoń
lekko otumaniony z zachwytu. <br />
<br />
„Zając o bursztynowych oczach” to książka Edmunda de Waala, brytyjskiego ceramika, krytyka <span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">i
historyka sztuki. Autor poświęcił kilka lat na spisanie dziejów swoich przodków. Podróżował, prowadził
rozmowy, godzinami ślęczał nad dokumentami, zdjęciami, gazetami, listami i
mapami. </span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"> </span></span></span></span></span></span></span></span></span>Historię </span></span></span></span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">żydowskiej
rodziny Ephrussi przedstawia w sposób oryginalny: skupia się na
losach kolekcji siedemnastowiecznych japońskich figurek, które towarzyszą jego bliskim od pięciu
pokoleń. Koncentruje się na detalu po to, by tak naprawdę opowiedzieć o czymś znacznie
ważniejszym. </span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Julian Barnes stwierdził, że</span></span></span> u de Waala „zaskakujące połączenie mikroprzedmiotu z
makrohistorią daje</span></span></span> wspaniały efekt”[1]. To prawda! Sam autor tak wyjaśnia swoje zamiary:<br />
<blockquote class="tr_bq">
„<i>Nie interesuje mnie to, co powierzchowne. Chciałbym poznać relacje, jakie zaszły
między tym pochodzącym z Japonii drewnianym przedmiotem, który obracam w
palcach - twardym i wyrafinowanym - a miejscami, w które rzucił go los.
Chciałbym wyciągnąć rękę, dotknąć klamki, nacisnąć ją i trafić do
miejsc, gdzie te przedmioty kiedyś żyły, znaleźć się w tamtej
przestrzeni, zmierzyć ją wzrokiem, przyjrzeć się obrazom, które wisiały
na ścianach, przekonać się, w jaki sposób padało na nie światło.
Dowiedzieć się, czyje ręce dotykały tych maleńkich rzeźb i jakie były
myśli ludzi, do których należały - jeśli w ogóle je mieli. Chcę
wiedzieć, czego były świadkami</i>.”[2]<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"> </span></span></span></blockquote>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Tytułowy zając pochodzi z kolekcji 264 japońskich figurek <i>netsuke</i></span></span></span>, należących do państwa Ephrussi od roku 1870. <span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Miniaturowe rzeźby przedstawiają zwierzęta i ludzi, a służą przede wszystkim do tego, by je podziwiać, dotykać i
obracać między palcami.</span></span></span> E tam, jakieś muzealne nudziarstwa? Wcale nie, historię kolekcji japońskich figurek czyta się chwilami jak powieść sensacyjną! <span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">W
wywiadzie de Waal powiedział, że rzeczy też potrzebują biografii, a
rzadko zdarzają się książki, w których przedmioty są traktowane poważnie</span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">. W „Zającu o bursztynowych oczach” autor odnosi się do maciupkich rzeźbek z prawdziwą atencją</span></span></span>. </span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQb-TKwsC-b6NtlWcYtbxxjk3KoOwEpSiK5i63HHCQ5Ovzk5TtNhX3j0fbA6wJEPp0Kh3SvTVg-04V7PykXOGeEi4BsKNM5UOjC9ZCT3zU5ILJaVm_3GW48NcbvBk_JGGxn0R8UMvMZA/s1600/de-Waal.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="168" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQb-TKwsC-b6NtlWcYtbxxjk3KoOwEpSiK5i63HHCQ5Ovzk5TtNhX3j0fbA6wJEPp0Kh3SvTVg-04V7PykXOGeEi4BsKNM5UOjC9ZCT3zU5ILJaVm_3GW48NcbvBk_JGGxn0R8UMvMZA/s400/de-Waal.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Netsuke</i> rodziny Ephrussi <a href="http://www.willswithoutpain.com/dewaal.html">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">Razem z de Waalem wędrujemy
w czasie i przestrzeni. Przed oczami migają nam Paryż, Wiedeń, Odessa, Tokio, Berdyczów,
Kövecses, Tunbridge Wells, Londyn. Niektóre miejsca pojawiają się w roli
epizodycznej, do kilku wracamy. Wyprawa w przeszłość zaczyna się w Paryżu w roku 1871, a kończy w
Anglii 138 lat później. Podróż obfituje we wzruszenia, bo odkrycia dotyczą przecież bliskiej
rodziny autora. Dokumentalny charakter opowieści podkreślają świetnie dobrane zdjęcia.</span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Książka de Waala od samego początku bardzo mnie zaskoczyła. Spodziewałam
się pastelowej, nostalgicznej, niespiesznej
sagi rodzinnej, a tymczasem okazało się, że „Zając o bursztynowych oczach” wywołuje
bardzo silne emocje. Poznajemy nie tylko dzieje rodziny Ephrussi, ale i kawał historii Europy. Oprócz faktów znanych znalazłam też
takie, które mnie zaskoczyły, na przykład to, że Republika Austriacka w roku
1948 amnestionowała 90% członków partii nazistowskiej, a do roku 1957 również
funkcjonariuszy SS i Gestapo. </span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Autor poświęca też sporo uwagi antysemityzmowi i korzeniom faszyzmu w Europie. To nie wszystko. Przypuszczam, że rodzinna kronika de Waala zainteresuje też osoby pasjonujące się Japonią, kolekcjonerów rzeczy wszelakich, znawców sztuki, ale również tych, którzy po prostu cenią doskonałe opowieści.</span></span></span></span></span></span> </span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Uprzedzam, że lektura „Zająca o bursztynowych oczach” już po kilku stronach wchłania, bezlitośnie odrywając od rzeczywistości. Czytelnik</span></span></span> niepostrzeżenie nasiąka słowami de Waala
jak bibuła atramentem</span></span></span></span></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Autor śledzi nie tylko ślady historyczne, ale
i literackie, co sprawiło mi szczególną radość. Okazuje się, że jego rodzina
obecna jest między innymi w książkach braci Goncourtów, Jakoba Wassermanna, Josepha Rotha, Izaaka
Babla, Szolema Alejchema, natomiast Charles Ephrussi to jeden z dwóch
prototypów postaci Swanna z powieściowego cyklu Prousta. Został też uwieczniony na
obrazie</span></span></span> Renoira „Śniadanie wioślarzy” (mężczyzna w czarnym ubraniu i cylindrze). <br />
<br />
Podpisuję się pod zachwytami tych, którzy podkreślają piękno, precyzję, elegancję i powściągliwość <span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">stylu de Waala. </span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Opowieść o rodzinie Ephrussi i <i>netsuke</i>
ma ciekawą formę, którą właściwie trudno nazwać: to coś pomiędzy
reportażem historycznym, esejem, biografią a powieścią. Wielokrotnie
deklarowałam niechęć do określeń typu </span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"> „pisarz w stylu...”, ale gdybym koniecznie miała wskazać literackie powinowactwo, na pewno wymieniłabym W. G. Sebalda. </span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Ciekawa jestem, jaki wkład w narodziny </span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">„Zająca o bursztynowych oczach”</span></span></span></span></span></span></span></span></span> mieli A.
S. Byatt i Vikram Seth, których autor wymienia w podziękowaniach.</span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIgNfmzepIjSS2lD2WUBUcU45pE6uaXg7vOBNzsPKGW1VsQwlb_0YpjMpX3kk5wmgOllI5p3xDO1nHyOSyUf1oL2MnGd2n1v3E332c5eMUmvwnDhQveyosh3ldQ8gu1GTAPdd-QJbSpA/s1600/v.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIgNfmzepIjSS2lD2WUBUcU45pE6uaXg7vOBNzsPKGW1VsQwlb_0YpjMpX3kk5wmgOllI5p3xDO1nHyOSyUf1oL2MnGd2n1v3E332c5eMUmvwnDhQveyosh3ldQ8gu1GTAPdd-QJbSpA/s320/v.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pałac rodziny Ephrussi w Wiedniu. <a href="http://melbourneblogger.blogspot.com/2011/03/surprising-art-inheritance-odessa-paris.html">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Tradycyjnie poszukiwałam akcentów polskich. Muszę przyznać, że jeden z nich sprawił mi przykrość. </span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">„</span></span></span><i>Charles, świetny tancerz, nazywany był
zarówno przez swych braci, jak i przez przyjaźniącego się z Proustem dandysa
Roberta de Montesquiou Le Polonais - Polakiem. Biograf Prousta Painter
podchwycił to i opisał Charlesa jako człowieka nieokrzesanego i grubiańskiego.</i></span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">”[3]</span></span></span> </span></span></span></blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Jak widać dla Anglika synonimy wyrazu <i>polski</i> to<i> nieokrzesany </i></span></span></span>i <span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><i>grubiański.</i> Pierwszy tom książki Paintera wydano w 1959 roku. Miejmy nadzieję, że od tamtego czasu sporo się zmieniło.</span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Świetnie, że wydawnictwo Czarne zainteresowało się tą obsypaną rozmaitymi nagrodami (<a href="http://en.wikipedia.org/wiki/The_Hare_with_Amber_Eyes">tutaj </a>lista) książką. Mam nadzieję, że polscy czytelnicy też ją docenią. Dla mnie impulsem była <a href="http://www.cornflowerbooks.co.uk/2011/01/running-with-the-hare.html">recenzja Cornflower</a>. </span></span></span></span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">„Zająca o bursztynowych oczach”</span></span></span> wydano u nas w bardzo dobrym przekładzie,
starannie, a wręcz luksusowo. Nie do końca przekonuje mnie tylko
mroczna czerń okładki, bo opowieść de Waala wcale nie jest ponurą
elegią. Mam również wersję angielską w tonacji brązowej, która moim
zdaniem pasuje </span></span></span></span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">lepiej</span></span></span></span></span></span>. </span></span></span>Dobrym pomyslem było natomiast dodanie drzewa genealogicznego rodziny
Ephrussi, które znajdziecie na początku książki, ale radziłabym przestudiować je
dopiero po przeczytaniu</span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"> „Zająca o bursztynowych oczach”. Żałuję, że </span>zapomniano o<span style="line-height: 115%;"> indeksie nazwisk. </span></span></span></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">„Przedmiot to zawsze jakaś opowieść”[4], mówi Edmund de Waal<span style="font-size: small;">.
Wystarczy tylko trochę wrażliwości, skupienia i cierpliwości, żeby ją
usłyszeć. W mojej rodzinie nie ma tradycji przekazywania z pokolenia na
pokolenie bibelotów, chociaż na szczęście mamy sporo pamiątek po babci, głownie książek i zdjęć. Materialnej łączności z dalszymi pokoleniami brak. Teraz trochę żałuję, ponieważ po przeczytaniu </span></span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">„Zająca o bursztynowych oczach” ja też chciałabym mieć na wyciągnięcie ręki przedmioty przechowujące w sobie wspomnienie ciepłego dotyku prapradziadków i innych bliskich osób, których już nie ma.</span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;">_______________</span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">[1] </span></span></span></span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Edmund de Waal, <i>Zając o bursztynowych oczach. Historia wielkiej rodziny zamknięta w malym przedmiocie</i></span></span></span></span></span></span></span></span></span>, tłum. Elżbieta Jasińska, Wydawnictwo Czarne, <span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"> 2013,</span></span></span> s. 389.</span></span></span></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">[2]</span></span></span></span></span></span>Tamże, s. 29.</span></span></span> </span></span></span></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">[3]</span></span></span> Tamże, s.
378.</span></span></span></span></span></span></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">[4] Tamże, s. 381</span></span></span>.</span></span></span></span></span></span></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"> </span></span></span> </span></span></span></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;">Moja ocena: 6 </span></span></span></span></span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbJTe8oSfehnYMJTnHZg5x-sCT-C0olREDFSxADL04DCmwTVN-WypxuHEg07Kof-E1dd-CMHRiwK4PeM3qoggfli8qUYdS6nYFr2WXHVIsZ-M5JKe9dzUXMg9ROm5pv8WuTp0z3lbQuw/s1600/edv.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbJTe8oSfehnYMJTnHZg5x-sCT-C0olREDFSxADL04DCmwTVN-WypxuHEg07Kof-E1dd-CMHRiwK4PeM3qoggfli8qUYdS6nYFr2WXHVIsZ-M5JKe9dzUXMg9ROm5pv8WuTp0z3lbQuw/s320/edv.jpg" width="240" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Edmund de Waal.<a href="http://www.thinktank04.eu/page.php?2,41,103"> [Źródło]</a><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="color: black;"><a href="http://www.thinktank04.eu/page.php?2,41,103"><span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;"><span style="line-height: 115%;"><span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: inherit;"> </span></span></span></span></span></a> </span></span></span></td></tr>
</tbody></table>
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: inherit;">
</span></span>Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com53tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-13822306641911241182013-10-26T21:44:00.000+02:002013-10-27T11:50:41.626+01:00„Podróże muszą być wierszami” (Carol Dunlop, Julio Cortázar, „Autonauci z kosmostrady”)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzwM0pT-jUxWLNKpreNM232xSnv5CT4aURZdYO15p1EhmOgLDmxB632lGyQs6DwlzGCZLvxW3VPSeP0DfAZN2m4HRpUMjYWPu0Fbx0Sn7I5XxO-OGEYtnvrdtUMjinC0X14uAoGLY8Xw/s1600/autonauci.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzwM0pT-jUxWLNKpreNM232xSnv5CT4aURZdYO15p1EhmOgLDmxB632lGyQs6DwlzGCZLvxW3VPSeP0DfAZN2m4HRpUMjYWPu0Fbx0Sn7I5XxO-OGEYtnvrdtUMjinC0X14uAoGLY8Xw/s320/autonauci.jpg" width="211" /></a></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">„Podróże muszą być wierszami”</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
To chyba będzie wyjątkowy rok w mojej historii
czytania. Jeden z powodów nazywa się
Julio Cortázar. W <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/03/wszystko-przez-jednorozca-julio.html">„Opowieściach o kronopiach i famach” </a>przyzwyczaił
mnie do tego, że niespodzianki to jego specjalność, ale i tak
„Astronauci z kosmostrady” wielokrotnie wprawiali mnie w
osłupienie, wywoływali niekontrolowane ataki chichotu i wyprowadzali w
pole. Tak naprawdę to wcale nie w pole, tylko
na Autostradę Południową we Francji.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br />
Książka jest pisaną na cztery ręce relacją z wyprawy, którą pisarz odbył z żoną, Carol Dunlop. Obydwoje uznali ją za „nieco
szaloną i dość surrealistyczną”[1]. Dwuosobowa ekspedycja<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>rozpoczęła
się 23 maja 1982 roku i trwała 33 dni. Carol i Julio podróżowali
mikrobusem, zwanym Fefnerem lub Smokiem. Trasa wiodła autostradą
Paryż-Marsylia. Zatrzymywali się na wszystkich parkingach, a było ich aż
sześćdziesiąt pięć, i prowadzili skrupulatne obserwacje, przypominające
wręcz badania naukowe. W książce zamieszczono mnóstwo
zdjęć z podróży, a również ilustracje autorstwa czternastoletniego syna
Carol, Stephane’a Heberta.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnpGJCHIQ02bkGSRYnHIlm8MHKaJej_vJVCQgc923T6pI_WyRH5DSGbmMEnYi7szoIlRkv5Ytom1kSK1_tUzcCnc2P8MzhqxHs5u0RJ0R-myGzVj6GjvTJ1znr5Jbhqm-mDOeQ1yKnaA/s1600/smok.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="182" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnpGJCHIQ02bkGSRYnHIlm8MHKaJej_vJVCQgc923T6pI_WyRH5DSGbmMEnYi7szoIlRkv5Ytom1kSK1_tUzcCnc2P8MzhqxHs5u0RJ0R-myGzVj6GjvTJ1znr5Jbhqm-mDOeQ1yKnaA/s320/smok.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fefner alias Smok. <a href="http://thelongwayhomediaries.com/2009/12/03/the-road-to-carol-dunlop/">[Źródło zdjęcia]</a></td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Czy
warto poznać obszerne sprawozdanie z tej dziwacznej eskapady? Przed
podjęciem ostatecznej decyzji proponuję próbę ogniową: najpierw
przeczytajcie dedykację „Astronautów z kosmostrady”:
</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div style="text-align: justify;">
„<i>Naszą wyprawę i jej kronikę<br />dedykujemy wszystkim pomyleńcom świata,<br />a w szczególności pewnemu<br />osiemnastowiecznemu angielskiemu kawalerowi,</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>którego imienia nie możemy sobie przypomnieć<br />i który dystans dzielący Londyn od Edynburga</i></div>
<i>przebył wędrując tyłem i wyśpiewując<br />hymny anabaptystów</i>.” [2] </blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zaliczenie
do kategorii
pomyleńców napawa Was oburzeniem,
a porównanie z ekscentrycznym kawalerem odrazą? Cóż, lektura
książki wyłącznie na własną odpowiedzialność. Jeśli natomiast pojawił
się chociaż
leciutki cień uśmiechu, relację Carol i Julia naprawdę warto czytać
dalej.<br />
<br />
Wbrew deklaracjom na początku kroniki jej główną
bohaterką wcale nie
jest autostrada. Wśród komicznych żartów i refleksji na serio, autorzy
zahaczają o
rozmaite tematy, z wojną o Malwiny i potworem z Loch Ness włącznie.
Beztroskie wygłupy przenikają się się z fenomenologią, a Carol i Julio
często opowiadają o swojej miłości: „Znaleźliśmy siebie nawzajem i
to był nasz Graal na tej ziemi”[3]. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvUX-CbGcKPmMhb9-uoK4AcE6d61e8N-FZFN2PCuN1oLRrC1vLI-cEaj7M6CdCG8i4vhvgqDAhu3_Tiffhv2JgSz8pMIhz3R7iPbPr_j7pli1X29uYstK3N8byRraNonVSzZkaDJl1Pg/s1600/niedzwiedzica.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvUX-CbGcKPmMhb9-uoK4AcE6d61e8N-FZFN2PCuN1oLRrC1vLI-cEaj7M6CdCG8i4vhvgqDAhu3_Tiffhv2JgSz8pMIhz3R7iPbPr_j7pli1X29uYstK3N8byRraNonVSzZkaDJl1Pg/s320/niedzwiedzica.jpg" width="196" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Carol<i>. </i><i> </i>[Zdjęcie z książki.]</td></tr>
</tbody></table>
Dziwaczność
formy „Astronautów z kosmostrady” świetnie współgra z osobliwą treścią.
To właściwie nie książka, a zbiór dokumentów. Dominują zapiski Carol i
Julia - ich drobiazgowy dziennik podróży, inspirowany pamiętnikami
dawnych odkrywców i badaczy, ale to nie wszystko. Są też opatrzone
zabawnymi tytułami cytaty, między innymi mój ulubiony, o koncercie z
fonografu dla pingwinów, a poza tym fragmenty powieści, notatki, mapki,
korespondencja, przemyślenia filozoficzne, fotokopie dokumentów, wycinek
z gazety, fragmenty poradnika. Prawda miesza się ze zmyśleniem,
autentyczne pamiątki sąsiadują z wytworami wyobraźni autorów. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Astronauci
z kosmostrady” to również brawurowa żonglerka rozmaitymi stylami,
nastrojami, gatunkami literackimi i konwencjami. Autorzy z przymrużeniem
oka nawiązują do reportażu z podróży, literatury fantastycznej, pracy
naukowej, diariusza odkrywcy, powieści awanturniczej i epistolarnej,
eposu rycerskiego, legendy i baśni: Julio często występuje jako <i>Wilk,</i> a Carol to <i>Niedźwiedzica</i> lub
<i>Misiunia</i>. Od mnogości pastiszy chwilami kręci się w głowie!
Zapiski Dunlop i Cortazara to feeria humoru, stylistycznego bogactwa i
zdumiewających
metafor. Od poetyckich: „Autostrada to różowa rzeka, nad którą unosi się
ledwo dostrzegalna liliowa mgiełka”[4], aż po absurdalne: „Obserwujemy
dużego zająca wielkości małego psa, w kolorze kury, który
skacze, jakby chciał naśladować lot motyla.”[5]. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Skoro
mowa o stylistycznych fajerwerkach, oklaski należą się również polskiej
tłumaczce. Na pewno praca nad rozwichrzonym tekstem nie była łatwa. Poza
tym chyba mało kto odważyłby się stanąć
w translatorskie szranki z Zofią Chądzyńską, która wyśmienicie
tłumaczyła książki Cortázara. Marta Jordan zadedykowała swoją pracę
poprzedniczce, nazywając ją „niedoścignioną
Mistrzynią”. Okazało się, że jest osobą nie tylko skromną, ale i
utalentowaną, bo
trudne zadanie wykonała świetnie!</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigUHT9SNv32BUgovR8ZSmAtrM74x_yHiq266CiOfXU801qVF7UgGsQY-_Gs4KvOa9NluGsHOIMPxYDLRPhlvbR9IEj-X95u7ybhw7AX9wPdTwYCtY02Is9GrIlCurzDabkbC88wlI6kA/s1600/wilk.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigUHT9SNv32BUgovR8ZSmAtrM74x_yHiq266CiOfXU801qVF7UgGsQY-_Gs4KvOa9NluGsHOIMPxYDLRPhlvbR9IEj-X95u7ybhw7AX9wPdTwYCtY02Is9GrIlCurzDabkbC88wlI6kA/s320/wilk.jpg" width="200" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Julio.<i> </i>[Zdjęcie z książki.]</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Autorzy książki twierdzą, że „podróże muszą być wierszami”[6]. Taka jest właśnie wyprawa Niedźwiedzicy i Wilka. Jednak pointa, która na rozbawionego czytelnika czai się w <i>Postscriptum</i>, przypomina lodowaty prysznic. Ja zupełnie nie byłam przygotowana na zakończenie, które do tej historii dopisał los. Cała opowieść nabrała innego sensu, bo dopiero wtedy dowiedziałam się, czym naprawdę była ta zwariowana eskapada. Czytając „Astronautów z kosmostrady”, czasami miałam wrażenie, że relacja jest zbyt szczegółowa, ale teraz pietyzm wcale mnie nie dziwi. Jak dobrze, że polski wydawca nie zdradził finału na okładce. Ja też tego nie zrobię. Tym bardziej, że słowa więzną w gardle.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">_________ </span><br />
[1] Carol Dunlop, Julio Cortázar, <i>Autonauci z kosmostrady albo ponadczasowa podróż Paryż-Marsylia</i>, tłum. Marta Jordan, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, 1999, s. 13. <br />
[2] Tamże, s. 9.<br />
[3] Tamże, s. 325. </div>
[4] Tamże, s. 232.<br />
[5] Tamże, s. 43. <br />
[6] Tamże, s. 312.<br />
<br />
Moja ocena: 5 <br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigJQtYwHI5fPo4W1m-wWelARAK6xrSaSkMkuzN13k0m-OI23SPnzwh8CIoUGGJKNqEFjLd2xdX0etaXx7U88ttMkn-5WKoiHInsULr0pV-IyKyO12zeQg_OB6Jt4EBLqZvGGsI2jWKCw/s1600/cortazar+c+trompeta.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigJQtYwHI5fPo4W1m-wWelARAK6xrSaSkMkuzN13k0m-OI23SPnzwh8CIoUGGJKNqEFjLd2xdX0etaXx7U88ttMkn-5WKoiHInsULr0pV-IyKyO12zeQg_OB6Jt4EBLqZvGGsI2jWKCw/s1600/cortazar+c+trompeta.jpg" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
Julio Cortázar.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
<a href="http://elpasarero.blogspot.com/2008/11/la-msica-de-cortzar.html">[Źródło]</a></div>
</td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com67tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-46452912253208106172013-10-22T20:38:00.003+02:002013-10-25T23:05:50.072+02:00 „Trzeba znać duszę bibliofila!” (Halina Maria Pfeiffer, „Jak zostałam księgarzem”)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrjQ4RwQUrbMxKyZkWh3XzL236eTBiteZ5IBUTRcNXlpRwevz12IkHp3DdOJ-nJHFMJV0UhcgpjewQhZ_EeoKHUL5xNhEUOQKy01f-SGuiGqeQ6kufbnBeJInU02KDXWeY_xfd7T3H8A/s1600/Jak.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrjQ4RwQUrbMxKyZkWh3XzL236eTBiteZ5IBUTRcNXlpRwevz12IkHp3DdOJ-nJHFMJV0UhcgpjewQhZ_EeoKHUL5xNhEUOQKy01f-SGuiGqeQ6kufbnBeJInU02KDXWeY_xfd7T3H8A/s320/Jak.jpg" width="227" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>„Trzeba znać duszę bibliofila!”</b> </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niedawno Kasjeusz napisała <a href="http://kasjeusz.blogspot.com/2013/09/jak-zostac-wascicielem-znanej-ksiegarni.html">bardzo ciekawą notkę</a> o księgarniach. W
komentarzu napomknęłam o powieściach <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2011/01/penelope-fitzgerald-bookshop.html">Penelope Fitzgerald</a> i <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2012/02/romans-z-antykwariatem-i-konserwy-z.html">Helen Hanff</a>, ale na śmierć zapomniałam
o wspomnieniach Haliny Marii Pfeiffer „Jak zostałam
księgarzem”, które przeczytałam w czerwcu. Wprawdzie to literatura faktu, ale pasuje idealnie.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pfeiffer opowiada o
swojej
pracy w firmie wydawniczo-księgarskiej „Gebethner i Wolff”, a konkretnie
w w warszawskim antykwariacie na ulicy Zgoda
12, w którym była zatrudniona od października
1940 r. do lipca 1944 r. Autorka boleje nad tym, że w historycznych
opracowaniach niewiele miejsca poświęca się personelowi, a to głównie
dzięki niemu księgarnie cieszyły się uznaniem.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak naprawdę panna
Halina nie zaliczała się do grona
zwykłych pracowniczek, ponieważ była siostrzenicą Jana Gebethnera,
ówczesnego dyrektora. Nie starała się wykorzystać tej sytuacji i dużo od
siebie wymagała. Kiedy 1 października 1940 r.
stremowana stażystka pojawiła się w księgarni, usłyszała od wuja: „Będę
Cię traktował
surowiej niż innych pracowników, bo jesteś moją siostrzenicą”[1]. Z
opowieści wynika, że mimo koneksji Pfeifferówna rzeczywiście nie
występowała w roli rozkapryszonej pupilki.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi83Lvaxx7HXSN4ykNyOFKM5fGxUb9OtoLSH9iB4BmGybfPuGTFIHA2-QbmZu3Yj9CarG-T28X5Pl_9Xy0Gty5ioDIxaqu0iaxLqACjeqAfoiUci3SGPQ-TYpTnzI0u1DhWs4OyqK0_bA/s1600/HP.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi83Lvaxx7HXSN4ykNyOFKM5fGxUb9OtoLSH9iB4BmGybfPuGTFIHA2-QbmZu3Yj9CarG-T28X5Pl_9Xy0Gty5ioDIxaqu0iaxLqACjeqAfoiUci3SGPQ-TYpTnzI0u1DhWs4OyqK0_bA/s320/HP.jpg" width="236" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Halina
Maria Pfeiffer. [Zdjęcie z książki.]</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Początki
pracy w antykwariacie okazały się stresujące, ale z czasem było coraz
lepiej i nawet klient kategorycznie domagający się
publikacji z dziedziny pedologii lub gemeliologii nie wywoływał u panny Haliny ataku paniki. Zdarzały się też sytuacje komiczne: </div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
„<i>Raz zadyszany człowiek zapytał:<br />- Czy jest „Niemcewicz od przodu i od tyłu”? <br />-
Nie, nie ma, bo jest wyczerpany! - odpowiedziałam równie głupio, jak
było zadane pytanie. Dopiero, gdy klient wyszedł, wybuchnęłam śmiechem,
uświadamiając sobie, że moja odpowiedź była co najmniej dwuznaczna.”</i>[2] </blockquote>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ogromnie żałuję, że dziś antykwariat na ulicy Zgoda
12 możemy
odwiedzić tylko wirtualnie. Doszczętnie spłonął w czasie Powstania Warszawskiego. Wielki, świetnie
zorganizowany, z kompetentnym i życzliwym personelem, przyciągał klientów, choć czasy bynajmniej nie sprzyjały
spokojnej lekturze. Miał nawet jednoosobowy dział włoski, a również dział nut z pianinem
na zapleczu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na szczęście panna Pfeifferówna od czasu do
czasu zerkała spoza stosów książek i bacznie obserwowała współpracowników. Był
to zespół tak barwnych osobowości, że nawet spisując wspomnienia w wieku osiemdziesięciu
kilku lat, autorka pamiętała kolegów doskonale. Na przykład pana Jana Wyderkę o
nieskazitelnym charakterze, niestrudzonego wychowawcę młodzieży. Jednak
we wspomnieniach nie ma mowy o hagiografii. Również z imienia i
nazwiska wymieniony jest jeden ze sprzedawców, który oficjalnie sączył herbatkę
z termosu, a potem ku oburzeniu adeptki dziwnym trafem roztaczał wokół siebie
zapach spirytualiów. Ponoć księgarze muszą pić, aby przepłukać gardło z kurzu, który łykają w pracy.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Równie ciekawe są gawędy
autorki o warszawskich bibliofilach, na przykład „Starym Bibularzu”,
Władysławie
Idzikowskim, i również te o cennych książkach, które
pojawiły się w antykwariacie, o kradzieżach, o ówczesnych bestsellerach.
Mimo anegdot to jest opowieść o wojnie, więc przeplatają się też wątki
tragiczne. Dopiero po wyzwoleniu Halina Pfeiffer
dowiedziała się, że jej koledzy z pracy uczestniczyli w ruchu oporu. W
antykwariacie ukrywano mapy sztabowe i wydawnictwa szkoleniowe dla
przyszłych
podchorążych, ponadto w gmachu księgarni mieli tajne spotkania
członkowie
Warszawskiej Organizacji Wojskowej. Pracownicy z narażeniem życia
ratowali też
cenne zbiory, na przykład przewożąc je ukryte w sianie w wozie
drabiniastym.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W czasie okupacji hitlerowcy stworzyli spis zakazanych polskich książek, który otwierali „Krzyżacy”
Sienkiewicza. Czasem wściekłość Niemców wywoływały zaskakujące tytuły.</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„<i>Dietrich,
chcąc uchodzić za
klienta, szedł wolnym krokiem, lustrując lady i młodych adeptów
księgarstwa,
którzy dzielnie udawali, że się nie boją. Zbliżał się do antykwariatu.
Obie z Helą zmartwiałyśmy, kiedy stanął naprzeciwko nas. Zaczął oglądać
książki
rozłożone na kontuarze. Gdy zobaczył małą książeczkę „Kodeks honorowy”
Boziewicza, porwał ją, rzucił na ziemię, w furii deptał ją i kopał.
Jednocześnie
wściekły krzyczał po polsku:</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Nie ma honoru Polaków! Nie ma
Polski! Już nigdy jej nie będzie!</i>”[3]</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na szczęście książki z czarnej listy mogły być przechowywane w zamkniętej piwnicy. Jak
nietrudno zgadnąć, często w tajemniczych okolicznościach z niej znikały. </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSgsOJyCa3mJ15Gn0koOj_IQrgLXFTl__bkA2y0Qtkchevy856jqXfxBXFm43mzfpyyJa9XllzEzqkplcrDiVGKjZW93uwYHLm1BXEWOwWoeO0BTyuMZrJ66iaYHYtAYW689ZSnh4KwA/s1600/a.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSgsOJyCa3mJ15Gn0koOj_IQrgLXFTl__bkA2y0Qtkchevy856jqXfxBXFm43mzfpyyJa9XllzEzqkplcrDiVGKjZW93uwYHLm1BXEWOwWoeO0BTyuMZrJ66iaYHYtAYW689ZSnh4KwA/s320/a.jpg" width="201" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
Antykwariat,
w którym pracowała H. M. Pfeiffer.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
[Zdjęcie
z książki]</div>
</td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
O wojennych realiach dużo mówi też ta
historia:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„<i>Co tydzień lub co dziesięć dni
przychodził pewien bibliofil (nazwiska nie pamiętam), który zdaje się częściej
sprzedawał jakąś książkę, niż kupował. Zawsze bardzo uprzejmie się ze mną
witał, całując mnie w rękę. Miał wielką, długą do pasa brodę, więc ten
„kares" bardziej mnie irytował niż rozczulał. Zawsze udawał się w głąb
antykwariatu, aby porozmawiać z panem Tarkowskim, naszym szefem. Wychodził z
pośpiechem, jakby się czegoś wstydził. Dopiero wtedy szłam do szefa z prośbą,
aby zadziałał, żeby ten starszy pan nie całował mnie w rękę, bo bardzo tego nie
lubię.</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>- Najgorsza jest ta jego wielka
okropna broda - skarżyłam się.</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>-<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>Ależ pani Halino, niech pani mu daruje. On dlatego nosi tę brodę, bo
nie ma koszuli! Stale przynosi coś do sprzedania, gdyż brak mu pieniędzy na
życie! Z bólem uszczupla swoje zbiory, dlatego zawsze wymyka się chyłkiem,
jakby czuł się winny. Trzeba znać duszę bibliofila!</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Zrobiło mi się ogromnie przykro i
odtąd starałam się być bardzo uprzejma dla tego starszego pana</i>.”[4]</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szczególnie
zaciekawiły mnie
rozdziały poświęcone edukacji w Trzyletniej Szkole Księgarskiej, do
której uczęszczała panna Pfeifferówna. Lista przedmiotów jest
imponująca, a ze
wspomnień wynika, że zajęcia były na wysokim poziomie. Uczniowie
kształcili się
między innymi w następujących dziedzinach: historia literatury polskiej i
powszechnej, historia księgarstwa polskiego, inwentarz, samokształcenie
pracownika księgarskiego, hurtownia księgarska, nuty, praca
praktykanta, bibliografia i bibliofilstwo, sprzedaż, księgowość,
kwarantanna (system zawiadamiania księgarzy przez wydawców i hurtowników
o nowościach). Były też obowiązkowe zajęcia praktyczne: </div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„<i>przyniesiono z księgarni do naszej klasy regał, w którym znajdowało się po
kilkanaście książek z różnych dziedzin. W charakterze lady ustawiono podłużny
stół. Przygotowano papier i sznurek do pakowania zakupionych książek. Na tę
pokazową niby „klasówkę” została zaproszona Komisja Szkoleniowa w komplecie.</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Od godziny ósmej do dziewiątej
pan „profesor” był klientem, a słuchacze II (czy III ?) kursu - ekspedientami.
Kol. Tarkowski wcielał się w przeróżne typy kupujących: był księdzem, potem
chłopem ze wsi, raz osobnikiem wymagającym, po chwili niezdecydowanym lub
nerwowym. Kursanci, przeważnie już dobrze znający sprzedaż frontową z własnej
praktyki - ekspediowali go inteligentnie, uprzejmie, starając się wykazać
maksimum wiedzy i dobrych chęci.</i></div>
<i>
</i><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i>Wykładowca był niezmordowany.
Zmusił nawet swe audytorium, aby go sobie wyobraziło jako nudną klientkę, która
szuka odpowiedniej książki dla młodzieży w takim a takim wieku. Wśród wesołego
nastroju na sali „młodym sprzedawcom</i><i><i>”</i> trudno było zachować powagę i
zwracać się do starszego kolegi per „Szanowna pani”.. Tym niemniej uporali się
z domniemaną kupującą ku zadowoleniu „klientki” i nauczyciela w jednej osobie,
choć do dyspozycji mieli tylko uszczuplony sortyment.</i>”[5]</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
A w
czasie egzaminu autorka musiała dowieść, dlaczego warto polecać
klientkom „Trędowatą” Mniszkówny. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Książka Pfeiffer skłania do porównań
personelu warszawskiego antykwariatu z lat czterdziestych ze współczesnymi sprzedawcami książek. W tym zestawieniu najsmutniej wypadają nasze wielkie księgarnie. Wkrótce problem i tak chyba sam się rozwiąże, bo wszyscy
rozszerzają ofertę o inne produkty i dla literatury zaczyna brakować
miejsca. Nie jestem gołosłowna –
regularnie buszując po lubelskich filiach pewnej znanej sieci, zawsze
natykam się na tytuły, które powinny znaleźć się na zupełnie innym
regale. Poza tym niech tylko autor polski ma nazwisko
brzmiące lekko z cudzoziemska, to gwarantowane, że jego książka zostanie
umieszczona w
dziale literatury zagranicznej. Z wiedzą na temat książek bywa
krucho. Właściwie każde zapytanie klienta wymaga
natychmiastowego zajrzenia do komputera. O dłuższych rozmowach na temat
literatury i wgryzaniu się w duszę bibliofila można zapomnieć, bo
pracownicy to zwykle osoby bardzo zabiegane. Plus coś, co nazywam błędem
psychologicznym - założenie, że działy książkowe w polskich sieciowych
sklepach powinni obsługiwać ludzie bardzo młodzi. A ja do tej pory z
przyjemnością wspominam rozmowę z sympatycznym starszym panem z działu
obcojęzycznego w księgarni w Helsinkach, który świetnie mówił po
angielsku i doskonale orientował się w nowościach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z
pewnością jest mnóstwo wyjątków, ale to, co opisałam, obserwuję
naprawdę regularnie. O wiele lepiej jest w mniejszych księgarniach,
również w tematycznych i połączonych z kawiarniami. Na szczęście dzięki
wspomnieniom Haliny Pfeiffer możemy poznać księgarnię i antykwariat z
prawdziwego zdarzenia. Warto poświęcić kilka chwil tej niepozornej
broszurce. Nie pretenduje do rangi
wszechstronnego opracowania zagadnień kultury w czasie okupacji. To
tylko garść
wspomnień z okresu, który autorka skromnie zamyka w kilku słowach:
„Zdobywałam
wiedzę księgarską i pokochałam książki”[6].</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
______ </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[1] Halina Maria Pfeiffer, <i>Jak zostałam księgarzem. Wspomnienia o ludziach i książkach</i>, Dom Wydawniczy Elipsa, 2008, s. 9.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[2] Tamże, s. 29.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[3] Tamże, s. 33.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[4] Tamże, s. 28-29.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[5] Tamże, s. 44.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[6] Tamże, s. 94.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moja ocena: 4</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjoClSjOr7LS8g5qlndYJzwvf2o9DITD2KhHZJhI3YFbyg5-BEFGkKxdZcotbKq_lStDOMw7NzLKqCe27Kx3ImCuATHqkZvxjZa8V5qdn9vERoOX23OOSS60KX6cPLpPg1IpXQgy0ZBA/s1600/HP2.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjoClSjOr7LS8g5qlndYJzwvf2o9DITD2KhHZJhI3YFbyg5-BEFGkKxdZcotbKq_lStDOMw7NzLKqCe27Kx3ImCuATHqkZvxjZa8V5qdn9vERoOX23OOSS60KX6cPLpPg1IpXQgy0ZBA/s200/HP2.jpg" width="169" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
Halina
Maria Pfeiffer.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
<a href="http://www.ksiegarze.org.pl/index.php?kat=4&podkat=23&typ=0&id=28&name=O%20NAS">[Źródło]</a></div>
</td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com65tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-17729072923030622402013-10-19T17:09:00.001+02:002013-10-19T17:47:38.733+02:00Cięgi dla ciągów (dalszych) (Krystyna Siesicka, "Pejzaż sentymentalny", "Zatrzymaj echo")<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicFGHY3oZ9Q_la7uxSa2RpRW3BknH0YbNjyYYawssPn8mlWjvddzrBj9U9iJYQA-RcBR1l9YI175Nofd9IZOIiUV7UIS3A9BrCBfpyECGYHCI6lhtndLmlnB31OKHHFrrH9FwbC3QI1w/s1600/zatrzymaj_echo.jpg" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicFGHY3oZ9Q_la7uxSa2RpRW3BknH0YbNjyYYawssPn8mlWjvddzrBj9U9iJYQA-RcBR1l9YI175Nofd9IZOIiUV7UIS3A9BrCBfpyECGYHCI6lhtndLmlnB31OKHHFrrH9FwbC3QI1w/s320/zatrzymaj_echo.jpg" style="cursor: move;" width="225" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSNeILdBNb9Uga9LgKS8qtnHaEoEbQNXPmXxdrxc9hUdX5f8HsmdXEi8DktLzU5FKlPMs5Zfou1zCuIGQ2714L9sBERutRTO-Sy9N-5w0PXom8EvKWvLB2rO7rGydSVFu9AsREgC2_zA/s1600/ps.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSNeILdBNb9Uga9LgKS8qtnHaEoEbQNXPmXxdrxc9hUdX5f8HsmdXEi8DktLzU5FKlPMs5Zfou1zCuIGQ2714L9sBERutRTO-Sy9N-5w0PXom8EvKWvLB2rO7rGydSVFu9AsREgC2_zA/s320/ps.jpg" width="222" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>Cięgi dla ciągów (dalszych)</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wyobraźcie sobie, że po wielu latach spotykacie przyjaciół z podstawówki. Najpierw wzruszenie odbiera Wam głos i jesteście
zachwyceni tym, że w końcu udało się Wam zobaczyć. Jednak podczas rozmowy powoli dociera do
Was smutna prawda: tak lubiane kiedyś osoby teraz wydają się pretensjonalne,
nieszczere i powierzchowne. Szybko kończą się wspólne tematy i rozstajecie się z
uczuciem gorzkiego zawodu. Ostatnio przeżyłam właśnie takie spotkanie. Na
szczęście tylko literackie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pod koniec szkoły podstawowej uwielbiałam książki
Krystyny Siesickiej. „Zapałka na zakręcie” to już w ogóle był szał zachwytu. Wtedy przeczytałam tę powieść
kilka razy, zawsze z wielkim wzruszeniem. Dopiero niedawno odkryłam, że powstały<b> </b>dwa kolejne tomy. Pierwszy z nich to „Pejzaż sentymentalny”, wydany trzydzieści trzy lata po części pierwszej. Dowiedziałam się też, że ostatnio pisarka publikowała co roku nową książkę, a czasem nawet dwie. To powinno było mnie lekko zaniepokoić, ale radość z rychłego spotkania z Madą i Marcinem była silniejsza.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tych,
którzy podobnie jak ja mieli bzika na punkcie „Zapałki
na zakręcie”, ostrzegam: nie warto sięgać po „Pejzaż sentymentalny”, bo będzie bolało. Przede wszystkim jest
to
książka o niczym. Razem z bohaterami jałowo drepczemy w kółko,
najczęściej w pamiętnej
Osadzie. Szare komórki czytelnika ulegają stopniowej hibernacji w rytm
dźwięku saksofonu, na którym grywał Kacper. Nie pomogło ani motto z
„Portretu damy” Jamesa, ani refleksja o
książkach Iris Murdoch, ani powiew egzotyki w osobie pana Achmeda, ani
nawet aromat wykwintnej herbaty. Powieść
jest mdła, jej styl manieryczny, a postacie sprawiają wrażenie bladych
kalkomanii.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Od momentu, w którym
rozstaliśmy się z bohaterami części pierwszej, upłynęło wiele lat. Mada i Marcin są już dorosłymi
ludźmi, mają kilkunastoletnie dzieci. Choć zakończenie „Zapałki na
zakręcie” sugeruje happy end, ich drogi rozeszły się dramatycznie. Mada, tłumaczka
literatury francuskiej, wyszła za Dawida, himalaistę, który zginał w Tybecie.
Marcin jest dobrze sytuowanym chirurgiem plastycznym. Ożenił się z demoniczną
Mariolą, która w <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>pierwszym tomie skutecznie sprowadzała go na złą drogę. Ich małżeństwo zakończyło się
fiaskiem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mada i Marcin rozstali się dawno temu, teraz obydwoje są samotnymi rodzicami. Nawet bez umiejętności
dedukcyjnych Sherlocka Holmesa odgadniemy, że córka Marcina, Tina, i syn
Mady, Kacper, spotkają się przypadkiem, który pod koniec
powieści znienacka okaże się chytrze zaplanowaną intrygą. A resztę doprawdy nietrudno odgadnąć.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Pejzaż
sentymentalny” kończy się tuż przed pierwszym spotkaniem Mady i Marcina
po latach. Licząc na promyk nadziei, desperacko przeczytałam też tom
trzeci, „Zatrzymaj echo”, napisany dziesięć lat później. Tym razem
wkracza do akcji sama autorka. Książka niewiele różni się od części
drugiej poza tym, że jest jeszcze słabsza i bardziej nijaka.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Tak
więc boleśnie przekonałam się o tym, że czasem lepiej nie wiedzieć, co
stało się dalej. A nawiązując do osobliwych okładek powieści Siesickiej, nie wchodzi się dwa
razy
do tej samej rzeki. To, co bylo kiedyś wartkim potokiem, może okazać się
mętnym bajorkiem. </div>
<div class="MsoNormal">
_________</div>
<div class="MsoNormal">
Krystyna Siesicka, <i>Pejzaż sentymentalny</i>, Akapit-Press, [2010].</div>
<div class="MsoNormal">
Moja ocena: 2</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Krystyna Siesicka, <i>Zatrzymaj echo</i>, Akapit-Press, [2009]. </div>
<div class="MsoNormal">
Moja ocena: 1<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="http://dd1.photoblog.pl/np1/201302/8A/145384910/z-ksiazek-siesickiej.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="240" src="http://dd1.photoblog.pl/np1/201302/8A/145384910/z-ksiazek-siesickiej.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krystyna Siesicka. <a href="http://www.photoblog.pl/kazdapiekna/145384910/z-ksiazek-siesickiej.html">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
</div>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com58tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-66635989216392933602013-10-16T06:39:00.001+02:002013-10-16T06:58:18.873+02:00Kudłacze na włoskich dróżkach (Anna Wyrzykowska, Michał Wyrzykowski, "Kudłacze w podróży")<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizrZuTLePDZk_NLsk0gVgsb7xZTCfUKA_Ua8BQDxV3aHLKPDR2WLAK6I-qY2nb7yqn2_6z5_xfud12nCaFFeW_z3URtuc3ZQQghenBqp0PNKnuse-f9uzmg4vlc6VADwhZofjOed-Jdg/s1600/kwp.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizrZuTLePDZk_NLsk0gVgsb7xZTCfUKA_Ua8BQDxV3aHLKPDR2WLAK6I-qY2nb7yqn2_6z5_xfud12nCaFFeW_z3URtuc3ZQQghenBqp0PNKnuse-f9uzmg4vlc6VADwhZofjOed-Jdg/s320/kwp.jpg" width="235" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<b>Kudłacze na włoskich dróżkach </b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wprawdzie pogoda za oknem
bynajmniej nie sprzyja rozmowom o wakacjach, ale książka, o której chcę Wam
dzisiaj opowiedzieć, naprawdę pachnie latem. Dowiedziałam się o niej dzięki <a href="http://aleksandraseghi.com/2013/05/25/patronat-dla-kudlaczy/">notce na blogu <i>Moja Toskania</i></a>.<span style="mso-spacerun: yes;"> Opinia Aleksandry i s</span>ympatyczna okładka zachęcały do wyruszenia w drogę z rodziną państwa Wyrzykowskich, więc natychmiast kupiłam „Kudłaczy w podróży”. Włochy plus psy - takiej kombinacji po prostu nie mogłam zignorować.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Książka
jest relacją z wakacyjnej wyprawy camperem, którą autorzy
odbyli w 2012 roku. Była to również podróż sentymentalna – siedemnaście
lat wcześniej
pani Anna i pan Wojciech poznali się na wycieczce do Italii. Wrażenia ze
zwiedzania przeplatane są bardzo praktycznymi radami dla turystów.
Autorzy pamiętali o adresach stron internetowych, a nawet współrzędnych
GPS, tudzież lokalizacji darmowych toalet. Myślę, że książka szczególnie
przyda się właścicielom camperów, między innymi z powodu ciekawych
informacji na temat Fattore Amico - stowarzyszenia rolników włoskich,
którzy promując lokalne wyroby, zezwalają podróżnikom na jeden bezpłatny
nocleg na terenie swojej posiadłości.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Trochę
żałowałam, że opisana w książce wycieczka często przebiegała utartym
szlakiem - Werona, Wenecja, Rzym, etc. Najciekawsze były dla mnie
fragmenty dotyczące mniej popularnych miejscowości i włoskiej prowincji. Czasem
przeszkadzało mi to, że niektóre informacje miały charakter
encyklopedyczny, podobały mi się natomiast bardziej osobiste fragmenty. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rzecz
jasna dodatkową atrakcją było dla mnie to, że ekipa podróżników składała
się również
z psów, a konkretnie trzech szkockich owczarków collie. Jeśli ktoś z Was
ma jeszcze wątpliwości, czy warto podróżować z czworonożną częścią
rodziny,
przykład Kudłaczy przekona Was, że bez wątpienia tak. Choćby dlatego, że
„psy mają cudowną
zdolność wywoływania nawet niecodziennych spotkań, przyciągania
sympatycznych
nieznajomych”.[1] Trzyosobowa rodzina z rudo-białą, puchatą miniwatahą,
wędrująca obok najsłynniejszych zabytków Italii, wywoływała prawdziwą
sensację wśród turystów i tubylców:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„<i>wyciągają
aparat i robią nam zdjęcia albo, co odważniejsi, sami pozują do zdjęć
wśród nas i latających gołębi. Później matki z córkami, młode
małżeństwa, miłe starsze panie na rowerach opowiadają nam o swoich
psach, które niestety zostawili w domu, a nawet pokazują nam ich zdjęcia
w telefonach. Radość, śmiech, rozmowa (nawet bez znajomości języka),
nowe znajomości... wszystko dzięki psom. Co my byśmy bez nich zrobili?</i>”[2]</div>
</blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wakacyjne
wspomnienia z Włoch przelali na papier mama i syn, piętnastoletni
Mikołaj. Rozdziały ich autorstwa przeplatają się, a niektóre opracowali
wspólnie. Muszę przyznać, że bardziej podobały mi się bezpretensjonalne,
ciepłe teksty napisane przez panią Annę. Z
całym szacunkiem dla ambicji pisarskich gimnazjalisty Mikołaja, który
notabene wydał
już jedną powieść, jego impresje eseistyczno-filozoficzno-literackie nie
przemówiły do mnie. Odnoszę wrażenie, że problem jest prosty do
rozwiązania i leży w fascynacji prozą Coelho, nawiasem mówiąc cytowanego
w książce (s. 263). Fascynacji tak dużej, że młodemu pisarzowi chwilami
trudno było przemówić własnym głosem, a szkoda, bo rozdziały, w których nie był piętnastoletnim mędrcem-filozofem, a ciekawym świata chłopcem z poczuciem humoru, bystrym i wrażliwym
obserwatorem, czytało mi się bardzo dobrze.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niestety,
przyziemna strona
techniczna „Kudłaczy w podróży” też pozostawia sporo do życzenia, choć
wizualnie książka robi miłe wrażenie, między innymi dzięki wielu
zdjęciom. Wydawnictwo jest chyba rodzinnym przedsięwzięciem państwa
Wyrzykowskich i zapewne uznano profesjonalną korektę i redakcję za
całkowicie zbędne fanaberie. To był błąd. W czasie lektury irytowały
mnie
literówki, tudzież zawirowania interpunkcyjne, a zwłaszcza nadaktywna
spacja. Pojawiły
się też błędy w słowach włoskich (na przykład „finalimente”). </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo
potknięć całkiem przyjemnie wspominam „Kudłaczy w podróży” i mam
nadzieję, że tegoroczna wakacyjna wyprawa do Prowansji, ktorą śledziłam
na <a href="http://kudlaczewpodrozy.pl/">blogu</a>, również zostanie
opisana w wersji książkowej. Państwo Wyrzykowscy
sprawiają wrażenie pozytywnie nastawionych do świata, pogodnych osób, z
którymi czytelnik chętnie by się zaprzyjaźnił i wyruszył w podróż nie tylko wirtualnie. Przede wszystkim z
żelazną konsekwencją realizują marzenia: „Nasza
rodzina działa według zasady: jeśli coś
już robić, to robić to całym sobą”[3]. Mnie zarazili swoim entuzjazmem
tak bardzo, że natychmiast po przeczytaniu „Kudłaczy w podróży” zaczęłam
planować podróż do Włoch. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
_____</div>
[1] Anna Wyrzykowska, Mikołaj
Wyrzykowski, <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Kudłacze w podróży: Włochy
na trzy collie</i>,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Rudy Smok, 2013, s. 64.
<br />
[2] Tamże, s. 68.<br />
[3] Tamże, s. 22.<br />
<br />
Moja ocena: 4-<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoPHOrXvq1PXUQ2_H2qb-fnj-kdgqy3NCRXmZUNKQrV9LScrGbLe9Vxwh44lbpnbj90jfx-ghMfL-YEIN_z-hdOFf6V8GLuf-WvpxTJcFJsJOY3fDidspZNfdvlmzVeHxZWALIOD5Qug/s1600/kudlaczewpodrozy.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="234" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoPHOrXvq1PXUQ2_H2qb-fnj-kdgqy3NCRXmZUNKQrV9LScrGbLe9Vxwh44lbpnbj90jfx-ghMfL-YEIN_z-hdOFf6V8GLuf-WvpxTJcFJsJOY3fDidspZNfdvlmzVeHxZWALIOD5Qug/s320/kudlaczewpodrozy.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kudłacze zwiedzają Włochy. [Zdjęcie z książki]</td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com41tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-53245208733741242032013-10-12T19:49:00.000+02:002013-10-13T20:11:06.305+02:00Internetowa plaża muszli - odcinek dwudziesty siódmy<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfFACSrIJRuMythNywD-X4NIf0HVsx3s9rYd21ye1jYXl2q0WzhS44659J0G4l9EZpFqS6k6PBdsX8gIfTgRR0lkgeP_Ce4Swu-DNaTMjAZL161J9kg7yBuiNepTJxb2M0LlzRrrZsdQ/s1600/pch.jpg" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfFACSrIJRuMythNywD-X4NIf0HVsx3s9rYd21ye1jYXl2q0WzhS44659J0G4l9EZpFqS6k6PBdsX8gIfTgRR0lkgeP_Ce4Swu-DNaTMjAZL161J9kg7yBuiNepTJxb2M0LlzRrrZsdQ/s320/pch.jpg" width="258" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Paul Cesar Helleu, <i>Czytelniczka</i>. <a href="http://colourthysoul.tumblr.com/post/18810708692/paul-cesar-helleu-reader">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Zamiast wpadać w lepkie macki jesiennej depresji, wybierzmy się lepiej na kolejną przechadzkę po Internetowej Plaży Muszli. Zapraszam i przypominam o ciepłych skarpetkach i szalikach.</div>
<div style="text-align: center;">
<b>* </b></div>
<div style="text-align: justify;">
Na początek garstka ciekawostek o pisarzach i ich pupilach. Nie tylko czworonożnych, czasem kończyn bywało więcej!</div>
<div style="text-align: justify;">
Z góry przepraszam za ewentualne powtórki - podobne informacje znalazłam kilka miesięcy temu w magazynie <i>Książki</i>. Ja posiłkowałam się tekstem znalezionym <a href="http://literatureismyutopia.tumblr.com/">tutaj</a>.</div>
<div style="text-align: justify;">
•
Dziewiętnastowieczny francuski poeta Gerard De Nerval hodował homara i
co noc udawał się z nim na przechadzkę, używając wstążki jako smyczy. <br />
• Na biurku, przy którym pracował Charles Baudelaire, znajdowała się klatka, a w niej nietoperz.</div>
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0XfAZYaAuQJoY2qWOoAKwaQCXDPk2SXGhdws5nxykpet6hhsU481eWSAT0c9a2kkX_1ZESbfUKPmCUTDHLCsqp6mI-14dThSSrwGSqsAEgnGS2eTPi-8yWCM6JghPNqSlVign0cv9IQ/s1600/wharton+%281%29.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0XfAZYaAuQJoY2qWOoAKwaQCXDPk2SXGhdws5nxykpet6hhsU481eWSAT0c9a2kkX_1ZESbfUKPmCUTDHLCsqp6mI-14dThSSrwGSqsAEgnGS2eTPi-8yWCM6JghPNqSlVign0cv9IQ/s320/wharton+%281%29.jpg" width="228" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Edith Wharton. <a href="http://www.theatlantic.com/health/archive/2012/11/portraits-of-writers-with-pets-the-humanizing-animal-connection/265681/">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
• Skoro mowa o ekstrawaganckich mieszkańcach biurek literatów, Henryk Ibsen hodował na nim skorpiona. <br />
• Alfred Tennyson miał kucyka, który zwykle ciągnął unieruchomioną na wózku inwalidzkim żonę pisarza</div>
<div style="text-align: justify;">
• Robert Burns pisywał wiersze o ulubionej owieczce.<br />
•
Wszelkie rekordy bije chyba lord Byron - był posiadaczem niedźwiedzia,
dziesięciu koni, sześciu psów, trzech małp, pięciu kotów, orła, papugi,
wrony, sokoła i pięciu pawi.<br />
• Josephowi Conradowi czasami dotrzymywała towarzystwa jego małpka.<br />
• Antoni Czechow miał oswojonego żurawia, który nie odstępował go na krok.<br />
• Ulubionym zwierzakiem Roberta Louisa Stevensona był osioł.<br />
•
Ciekawą menażerią mógł pochwalić się Dante Gabriel Rossetti. Wśród jego
domowych ulubieńców były koty, psy, małpy, zebry, kruki, wombaty,
pawie, opos, szopy i pancernik. </div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://50watts.com/Literary-Pets">Tutaj </a>więcej przykładów z ilustracjami. </div>
<div style="text-align: justify;">
A<a href="http://www.theatlantic.com/health/archive/2012/11/portraits-of-writers-with-pets-the-humanizing-animal-connection/265681/"> tutaj</a> zdjęcia i cytaty.</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://www.pinterest.com/booklikes/famous-writers-with-their-pets/">Tu</a> jeszcze więcej zdjęć.</div>
<div style="text-align: center;">
<b>* </b></div>
<div style="text-align: justify;">
Okazuje się, że w potocznym języku angielskim są wyrazy, które wymyślili pisarze. <a href="http://hellogiggles.com/8-everyday-words-invented-by-famous-authors">Tutaj</a> ciekawe zestawienie. Miła niespodzianka: jedno z moich ulubionych angielskich słówek, a mianowicie <i>serendipity</i>, również zalicza się do tej kategorii<b>. </b></div>
<div style="text-align: justify;">
Gdyby
powstała podobna lista wyrazów w języku polskim, a mam wielką nadzieję,
że ktoś ją stworzy, na pewno kilka razy pojawiłoby się nazwisko
Melchiora Wańkowicza.<b><br /></b></div>
<div style="text-align: center;">
<b>* </b></div>
<div style="text-align: justify;">
Wprawdzie do karnawału jeszcze kilka miesięcy, ale czytelniczki, które zdecydują się na taką kreację... </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKWsAD8t-v7HjWnU6bV4i8RA4PEUb2U6MaJSSdLeRqQtruhebacDu8NH2dWKaMgUbAu1ehpn0PO1v3eCKOo0wKsJMki05zK1mInSJcB4rsKgBQAm2AgTM1G8e1uQmTz1_dOWMdl3luFA/s1600/1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKWsAD8t-v7HjWnU6bV4i8RA4PEUb2U6MaJSSdLeRqQtruhebacDu8NH2dWKaMgUbAu1ehpn0PO1v3eCKOo0wKsJMki05zK1mInSJcB4rsKgBQAm2AgTM1G8e1uQmTz1_dOWMdl3luFA/s320/1.jpg" width="239" /></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGcqJckttdkAx_y2B3dIpbK8BXi-Xrddakdmq0cDclPhz8Nt_gAPrP8C2sfft897x62wXAZ8wgi8CSaDQF0iLr0dudoNoyI39OQGfv_3WfQ4DW3zN6hKwKiQn-3ymMEsJ6ypwLOOwbHw/s1600/2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGcqJckttdkAx_y2B3dIpbK8BXi-Xrddakdmq0cDclPhz8Nt_gAPrP8C2sfft897x62wXAZ8wgi8CSaDQF0iLr0dudoNoyI39OQGfv_3WfQ4DW3zN6hKwKiQn-3ymMEsJ6ypwLOOwbHw/s320/2.jpg" width="239" /></a></div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUT_B-1UFZT8zIziFQXxG7LuuHqEuoHwcIdCZJEGeNpkioYi_sl1QM2iZ4zw_OEH3HmtyIYVsn2h57fKk3VvaTqPJopmAhyphenhyphenHYzdcz91ZznjZBIC3PYSx5WfzSGuJAFF9rUg-tYbJ-2NA/s1600/3.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUT_B-1UFZT8zIziFQXxG7LuuHqEuoHwcIdCZJEGeNpkioYi_sl1QM2iZ4zw_OEH3HmtyIYVsn2h57fKk3VvaTqPJopmAhyphenhyphenHYzdcz91ZznjZBIC3PYSx5WfzSGuJAFF9rUg-tYbJ-2NA/s320/3.jpg" width="239" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://carrieannschumacher.tumblr.com/post/60555590031/flashback-today-because-i-am-missing-grad-school">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
...czeka naprawdę wiele pracy, więc można już wybierać książki, które trzeba będzie poświęcić.</div>
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div style="text-align: justify;">
<a href="http://booklips.pl/newsy/francuzi-walcza-z-analfabetyzmem-pomyslowa-kampania/">Tutaj </a>znalazłam informacje na temat oryginalnej kampanii przeciwko analfabetyzmowi we Francji. </div>
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div style="text-align: justify;">
A propos pomysłowych kampanii, teraz przenosimy się do Izraela. Powstała tam <a href="http://designtaxi.com/news/359589/Famous-Literary-Characters-Keep-You-Company-In-Bookstore-Ads/">seria zabawnych reklam</a> promujących sieć księgarni, zaprojektowana przez agencję ACW Grey pod hasłem <i>Ksiązka zawsze dotrzyma Ci towarzystwa</i>.</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH5_tGHs7SVSdAMUOlTwjXg_YBfnGRAx8E8lYXJ6Ig1Y_rw4hSbt9BmNJX-VAzyIIKauNAwXbDGAiQP99bbhd0A9jbwXxNEXRJ0KmezR_V7v8-aI5AGYyBa4zeskz_X9Zs41UvdmbF5Q/s1600/II.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH5_tGHs7SVSdAMUOlTwjXg_YBfnGRAx8E8lYXJ6Ig1Y_rw4hSbt9BmNJX-VAzyIIKauNAwXbDGAiQP99bbhd0A9jbwXxNEXRJ0KmezR_V7v8-aI5AGYyBa4zeskz_X9Zs41UvdmbF5Q/s320/II.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgArh_o6Lzcg4i0llj_ePPjgGGR3TbXU3GW49ZMk3A-6CN_MHLgoZwwV85mOybckwxYAsDDdZX8gt7I2KHLdGcRNnvcOM4Pr7MPzdgxETvLm2-m-7gsL5C8gIvDBAV7Hzmosj9AJbxG4w/s1600/I.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgArh_o6Lzcg4i0llj_ePPjgGGR3TbXU3GW49ZMk3A-6CN_MHLgoZwwV85mOybckwxYAsDDdZX8gt7I2KHLdGcRNnvcOM4Pr7MPzdgxETvLm2-m-7gsL5C8gIvDBAV7Hzmosj9AJbxG4w/s320/I.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://designtaxi.com/news/359589/Famous-Literary-Characters-Keep-You-Company-In-Bookstore-Ads/">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div style="text-align: justify;">
Miłośników fotografii vintage może zainteresować <a href="http://www.formerdays.com/2013/05/a-good-book.html">ciekawa galeria zdjęć</a>, przedstawiających osoby czytające w przeróżnych sytuacjach i okolicznościach.</div>
<div style="text-align: center;">
*</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz o szczególną uwagę proszę miłośników książek Beatrix Potter, do których zresztą sama się zaliczam, czemu wyraz kiedyś dałam <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2011/06/anne-stevenson-hobbs-beatrix-potters.html">tu</a>. </div>
<div style="text-align: justify;">
Mam
dla Was dwie wiadomości. Dobrą: właśnie powstaje serial na podstawie
opowiastek o Piotrusiu Króliku i jego przyjaciołach. I wiadomość zła:
zobaczcie, jak wygląda wersja unowocześniona subtelnych rysunków Potter -
uwaga, wskazane jest założenie okularów przeciwsłonecznych:<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgspeNul4Xu7rCOxzcwhnK4mx-HuAr1KSWgq9U73AG28t_SloSExX1UGh1lUEa6AYwQQXAVQWOgU38_5DHil8BK9uaYwG2sX9oYRY9ml3x1IZw6e7XgeXK99ghmVCHeAJEL-qhWr9idoA/s1600/Rabbit-2-4017530.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="212" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgspeNul4Xu7rCOxzcwhnK4mx-HuAr1KSWgq9U73AG28t_SloSExX1UGh1lUEa6AYwQQXAVQWOgU38_5DHil8BK9uaYwG2sX9oYRY9ml3x1IZw6e7XgeXK99ghmVCHeAJEL-qhWr9idoA/s320/Rabbit-2-4017530.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.chroniclelive.co.uk/news/north-east-news/peter-rabbit-gets-modern-twist-4017004">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
Mimo <a href="http://www.chroniclelive.co.uk/news/north-east-news/peter-rabbit-gets-modern-twist-4017004">zapewnień producentów,</a> że do oryginału podeszli z ogromną dbałością, według mnie to już nie jest Beatrix Potter. To są landrynki. </div>
<div style="text-align: justify;">
Od razu przypomniała mi się przepaść między <i>Kubusiem Puchatkiem</i> w wersji Shepparda a Disneyowską adaptacją. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b>*</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Sądząc
po wyszukiwanych słowach kluczowych, na blogi książkowe bardzo często
trafiają namiętni poszukiwacze streszczeń. Interesuje ich wszystko,
począwszy od lektur pierwszej klasy szkoły podstawowej po klasyków.
Wychodząc naprzeciw ich potrzebom, podaję link do graficznej
rekapitulacji cyklu powieściowego J. K. Rowling, <i><a href="http://ic.pics.livejournal.com/lucylou/118769/218288/original.jpg">The Summharry</a>.</i> Wystarczy tylko kliknąć obrazek, żeby go powiększyć.</div>
<div style="text-align: justify;">
I jeszcze <a href="http://pagesandwords.tumblr.com/post/63066618802">bonus</a> w postaci mapy Hogwartu. </div>
<div style="text-align: center;">
<b>*</b></div>
Do obszernej listy zalet Colina Firtha niniejszym dopisujemy zainteresowanie literaturą. Oto dowód:<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOEPjrJyV0-i4y1vJYC6w8K1T1A36k7GoFOQTOcyVjvcS1qz84DKtXSDmvTdBCDd9K3wSHZdOjcIiLVBvgwfwsRAY7pg3VsvCI8g0eSFXptjSD6CQ80q-0rqoMA0aBy9-yPF5H0_vRKA/s1600/CF.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOEPjrJyV0-i4y1vJYC6w8K1T1A36k7GoFOQTOcyVjvcS1qz84DKtXSDmvTdBCDd9K3wSHZdOjcIiLVBvgwfwsRAY7pg3VsvCI8g0eSFXptjSD6CQ80q-0rqoMA0aBy9-yPF5H0_vRKA/s320/CF.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://iwastesomuchtime.com/on/?i=74218">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: center;">
<b>* </b></div>
<div style="text-align: justify;">
Pora na krótki kurs układania książek po japońsku. Poglądowe zdjęcia znajdziecie <a href="http://joemonster.org/art/24406/Ukladanie_ksiazek_w_ksiegarni_po_japonsku">tutaj</a>. Bardzo dziękuję Ani (<a href="http://czytankianki.blogspot.com/"><i>Czytanki Anki</i></a>)<b> </b>za link.<br />
<div style="text-align: center;">
<b>*</b></div>
<div style="text-align: justify;">
Na zakończenie spaceru - niespodzianka. Zapraszam na degustację unikalnej serii piw,
zaprojektowanej specjalnie z myślą o bibliofilach. Zresztą zobaczcie
sami. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyia8YDuUCPApOYZg5sKkEvrO-ZEITSC3aEXgolat79cQjZeFymZWzmPZnWygQA0NIW3-1gh0bZ5tXUxxaz_YIFixiZpJldlPfSyTqkRJyCi4gjjY1Febzf3ZoB9_yZqVdb_WiEUCDPQ/s1600/A.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyia8YDuUCPApOYZg5sKkEvrO-ZEITSC3aEXgolat79cQjZeFymZWzmPZnWygQA0NIW3-1gh0bZ5tXUxxaz_YIFixiZpJldlPfSyTqkRJyCi4gjjY1Febzf3ZoB9_yZqVdb_WiEUCDPQ/s320/A.jpg" width="320" /></a></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgJr69HLA6aKW62V69Nc4RFecFOgOTMCiU0BAqKsCdjF_-p2Q6WX8nYs-Uv3YSvUwKCEJLMp9tGry_kOdxjV8nBsVR6rivw062m_UDRawmPi0cM3GLROpjowS47JtxpeAYljT0PZKtVA/s1600/B.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgJr69HLA6aKW62V69Nc4RFecFOgOTMCiU0BAqKsCdjF_-p2Q6WX8nYs-Uv3YSvUwKCEJLMp9tGry_kOdxjV8nBsVR6rivw062m_UDRawmPi0cM3GLROpjowS47JtxpeAYljT0PZKtVA/s320/B.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.behance.net/gallery/Aleing-Authors-Craft-Beer/6986109">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
Wprawdzie
te piwa naprawdę nie istnieją, to tylko artystyczny projekt, ale dla
miłośników fikcji literackiej to na pewno nie będzie żaden problem.</div>
<br />
Dziękuję Wam za kolejny spacer i serdecznie zapraszam na następne!</div>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com46tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-58447266906058888992013-10-07T19:47:00.000+02:002013-10-07T21:41:26.642+02:00Disce puella latine (Lidia Winniczuk, "Nad Zbruczem, Stryjem, Wisłą")<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_lh44ia9o-gWTEQ-as0Cgvpe9f0tgbnHI9T7AU68gLbjq3PMlpDiNpZOALHW3AMWclenw6vObmjRie6DL9pC9NEYoqu5NpUX7UvO1idWD1x84Qm5-e5kRVjCem8GCKC52UUp6M-MTlA/s1600/LW.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_lh44ia9o-gWTEQ-as0Cgvpe9f0tgbnHI9T7AU68gLbjq3PMlpDiNpZOALHW3AMWclenw6vObmjRie6DL9pC9NEYoqu5NpUX7UvO1idWD1x84Qm5-e5kRVjCem8GCKC52UUp6M-MTlA/s320/LW.jpg" width="206" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Disce puella latine </b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Do tej pory nazwisko Lidii Winniczuk wywoływało we mnie mroczne skojarzenia, bo zapamiętałam ją jako współautorkę
podręcznika do łaciny, a wspomnień z tego lektoratu nie pielęgnuję
z pietyzmem. Teraz żałuję, że nie poświęcałam mu więcej uwagi, ale nie zawrócę Wisły kijem, że nie wspomnę o Stryju czy Zbruczu. W ramach pokuty od dwóch lat uczę się języka włoskiego i go uwielbiam.<br />
<br />
Winniczuk
zajmowała się nie tylko łaciną, ale i historią starożytną. Ma w tych
dziedzinach spore zasługi i zdziwił mnie króciutki, suchy <a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Lidia_Winniczuk">biogram w Wikipedii</a>. Niedawno odkryłam, że napisała też zupełnie inną książkę: <i>Nad Zbruczem,
Stryjem, Wisłą</i>. Jako że moja fascynacja zakurzonymi pamiętnikami
wciąż goreje silniej niż olimpijski znicz, postanowiłam przeczytać jej
wspomnienia. Tym razem intuicja nie spłatała mi figla.</div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Opisane
ze swadą i talentem
literackim dzieje Lidii Winniczuk i jej rodziny to kolejny przykład
zagmatwanych
polskich losów. Razem z autorką i jej najbliższymi wędrujemy na trasie:
galicyjskie Podwołoczyska – Stryj – Warszawa. Wpadamy też na moment do
Brna. Czytelniczą marszrutę
wyznaczają trzy tytułowe rzeki. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7RKJ8QMybDsV9g-Rq8489SIMZcZjsWrb9qywiZ0HzhixqpKpB_pOsrm-lWFsCxtN0BirOcWB9KE0cUuyAp0ML2HyzhyYxcgjPFUhb9egO6HF2bYn3BmTzIzaDNS0pONSOKurCUH3Hrw/s1600/l.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7RKJ8QMybDsV9g-Rq8489SIMZcZjsWrb9qywiZ0HzhixqpKpB_pOsrm-lWFsCxtN0BirOcWB9KE0cUuyAp0ML2HyzhyYxcgjPFUhb9egO6HF2bYn3BmTzIzaDNS0pONSOKurCUH3Hrw/s320/l.jpg" width="136" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lidka z rodzicami.</td></tr>
</tbody></table>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W
czasach, kiedy tyle osób
obwinia swoich rodziców o różne życiowe porażki i pisze o tym posępne
książki, tak miło czyta się wspomnienia kogoś, kto matkę i ojca wręcz
uwielbiał i na całe życie zapamiętał jako nieskazitelne autorytety.
Winniczuk im właśnie dedykowała swoje wspomnienia, a tytuł jednego z
rozdziałów mówi właściwie wszystko: „Szczęśliwe,
cudowne dzieciństwo”. To ważne wyznanie, bo dziejowe zawieruchy nie
oszczędziły Lidki i jej rodziny.<br />
<br />
Dziewczynkę wychowano w
szacunku dla wiedzy i różnych kultur. Miała dwie przyjaciółki o imieniu
Rózia: Żydówkę i katoliczkę. Rodzice kładli nacisk na rozwijanie
ciekawości świata i samodzielności córki. Naukowy sukces Lidki w
dziedzinie wówczas zdominowanej przez panów świadczy o tym, że wspaniale
im się to udało, choć sami nie byli osobami wykształconymi według
naszych kryteriów.<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wspomnienia Winniczuk to
kopalnia wiedzy na temat przedwojennej szkoły. Dziewczynka nie chodziła do podstawówki, uczyła ją w domu mama. <i>Home schooling</i>,
którym od niedawna
zachłystują się Amerykanie i Kanadyjczycy, był wtedy w Polsce popularny.
Lidka jako tak zwana „prywatystka”
zdawała tylko egzaminy. Potem zaczyna uczęszczać do gimnazjum, a
następnie przenosi się na pensję dla panienek do Warszawy. Uwieńczenie naukowych peregrynacji to studia w
stolicy, a potem doktorat.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szkolnych
smaczków obyczajowych jest mnóstwo! Na przykład witając się z
wychowawczynią, należało ją z szacunkiem pocałować w rękę. Na pensji
obowiązywały mundurki w kolorze lila, którego Lidka wprost nie
znosiła, a na co dzień nosiło się czarne fartuchy z długimi rękawami. W
klasie siódmej było pięćdziesiąt dziewcząt! Autorka dokładnie opisuje
dzienniczek ucznia
i regulamin szkoły. Przedstawia też dość obszernie nauczycieli.
Niektórych możemy nawet obejrzeć na zdjęciach. Warto podkreślić, że w
przedwojennym prowincjonalnym gimnazjum większość
grona pedagogicznego miała stopień doktora. </div>
<div style="text-align: justify;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhv4ZZyOL4mkgJQSDMa-Cyw-Ccih78dFcdhQc6lmLAC6Iqz0iR0Ezf2Ue19znv5fICrh4mcpRNSJhQAs36vEeTM3tFIEKoLT_rd8rpr7oNlA2cV_XgjKtHl639EqjsUSZM6I9e_7bwtA/s1600/LWm.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhv4ZZyOL4mkgJQSDMa-Cyw-Ccih78dFcdhQc6lmLAC6Iqz0iR0Ezf2Ue19znv5fICrh4mcpRNSJhQAs36vEeTM3tFIEKoLT_rd8rpr7oNlA2cV_XgjKtHl639EqjsUSZM6I9e_7bwtA/s320/LWm.jpg" width="122" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lidia Winniczuk.</td></tr>
</tbody></table>
Relacjonując swoje studia, Winniczuk kreśli barwne
portrety naukowców. Szczególnie zapadł mi w pamięć Tadeusz Zieliński,
który został
przedstawiony jako wielki pasjonat starożytności, a jednocześnie osoba
roztargniona i oderwana od prozy życia, o czym świadczy chociażby
historia tajemniczego zaginięcia pracy doktorskiej Lidki, którą profesor
miał zrecenzować. Po rozpaczliwych poszukiwaniach rękopis znaleziono w szafce z konfiturami. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
W
opowieściach autorki pojawiają się znane postacie. Lidka chodziła do
klasy z Jankiem Sztaudyngerem, który - o dziwo! - wtedy wyróżniał się
powagą i pisywał wiersze liryczne. Koleżanką z pensji panny
Winniczukówny była Wanda Jasińska, matka Szymona Kobylińskiego. Wśród
profesorów Uniwersytetu Warszawskiego, z którymi autorka miała zajęcia,
pojawia się wielu znanych naukowców, między innymi Władysław
Tatarkiewicz.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wspomnienia
kończą się raptownie w
momencie, gdy Lidka uzyskuje stopień doktora i wyjeżdża na wakacje.
Bardzo żałuję, że nie powstał ciąg dalszy, choć w czasie lektury <i>Nad Zbruczem,
Stryjem, Wisłą </i>trochę przeszkadzało mi to, że autorka
dość natrętnie podkreśla wyższość metod wychowawczych swoich rodziców nad
współczesnymi trendami. Irytowały mnie też powtarzające się narzekania na dzisiejszą młodzież.<br />
<br />
Mimo to mam dług wdzięczności wobec roztropnej
Lidki. Uświadomiła mi to, że moja wiedza o starożytności to właściwie wielka, bezkresna, biała
plama z kilkoma punkcikami zaczepienia. Poczułam się z tym źle i postanowiłam choć
odrobinę zapełnić próżnię.<br />
_________</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lidia Winniczuk, <i>Nad Zbruczem,
Stryjem, Wisłą. Wspomnienia (1905-1927)</i>, Wydawnictwo Literackie, 1988.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moja ocena: 4,5</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSEXGy2VsFOAu6ot1T0oOD7cZzfYWdI7AuqZM3duoaBwfKPJTX5unTPjmiS4NZV_mFfaw2FyPgPFwD3EL2sQ9SudLvEP49LpFA4ImYPwLHtTOiRQhpkuyVagrOF67Eu7BbmfHtLg3hDw/s1600/-Lidia_Winniczuk.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSEXGy2VsFOAu6ot1T0oOD7cZzfYWdI7AuqZM3duoaBwfKPJTX5unTPjmiS4NZV_mFfaw2FyPgPFwD3EL2sQ9SudLvEP49LpFA4ImYPwLHtTOiRQhpkuyVagrOF67Eu7BbmfHtLg3hDw/s320/-Lidia_Winniczuk.JPG" width="196" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
Lidia Winniczuk.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<a href="http://pl.wikipedia.org/wiki/Lidia_Winniczuk">[Źródło]</a></div>
</td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com61tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-60041448374424144882013-10-02T06:51:00.002+02:002013-10-02T21:01:02.628+02:00Za dużo Małgorzaty (Małgorzata Potocka, Krystyna Pytlakowska, "Obywatel i Małgorzata")<div class="separator tr_bq" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKItDroMgcYiJQ7CYgTGkFWyaBqmX_HPUknjs_iHwOIUC8pJoBHLTq0X_KVHxaOhR-WbB8H55Ue_v4AbZkYuOdiRKehuUuGhM7-nbLEVTukFWSmgWeODxPm6k2ygPWROq3sqDa1zivLg/s1600/om.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjKItDroMgcYiJQ7CYgTGkFWyaBqmX_HPUknjs_iHwOIUC8pJoBHLTq0X_KVHxaOhR-WbB8H55Ue_v4AbZkYuOdiRKehuUuGhM7-nbLEVTukFWSmgWeODxPm6k2ygPWROq3sqDa1zivLg/s320/om.jpg" width="202" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
<b>Za dużo Małgorzaty</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pisząc dziś o tej książce zakłócam chronologię, bo przeczytałam ją w ostatni weekend, a moje zaległości
sięgają hen, daleko, kilka miesięcy wstecz, ale postanowiłam opowiedzieć
Wam o niej natychmiast. Przede wszystkim dlatego, że wywołała we mnie dużo negatywnych
emocji i nie chcę ich w sobie miętosić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lubię
utwory Republiki i Obywatela GC, choć słucham ich już rzadko i bez
emocjonalnych dygotów. Jednak prawo pierwszych połączeń jest silne i
dotyczy również muzyki, więc kiedy w zapowiedziach wydawniczych
zobaczyłam „Obywatela i Małgorzatę”, od razu wiedziałam, że bez tego
zakupu się nie obejdzie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Liczyłam przede wszystkim na to, że dowiem się
czegoś więcej o Ciechowskim. To był błąd. Książka Potockiej okazała się formą psychologicznej autoterapii, próbą pogodzenia
się z losem i publicznego obwieszczenia, że zdrada została wybaczona, podczas gdy
wiele fragmentów świadczy o tym, że wcale tak nie jest. Moim
zdaniem stanowczo za wcześnie na drenowanie blizn, a właśnie tego jesteśmy świadkami. </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9wv7xj3x_OmMtSSYoSjJpLmfMRFTWfjYqdNvSfCad9Wrp0QbGkobwwArZivqdS9CejDJ9ES-UibT2t6QV9DxBwPe9Ms9lt6xZbbvskp_6GAdOJMmkwHKapBiqQqrdvJbGjGQY1EXy4g/s1600/2.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="314" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9wv7xj3x_OmMtSSYoSjJpLmfMRFTWfjYqdNvSfCad9Wrp0QbGkobwwArZivqdS9CejDJ9ES-UibT2t6QV9DxBwPe9Ms9lt6xZbbvskp_6GAdOJMmkwHKapBiqQqrdvJbGjGQY1EXy4g/s320/2.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107880,14596767,_Swiat_sie_zatrzymal__a_mnie_zgarnela_wielka_sila_.html?as=2">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Książka
„Obywatel i Małgorzata” składa
się z dwu części. Pierwsza to obszerny wywiad z Potocką, przeprowadzony
przez
Krystynę Pytlakowską. Rozmowa bez taryfy
ulgowej, z trudnymi pytaniami. Drugą część stanowi dziennik pani
Małgorzaty, a właściwie surowe notatki z kalendarzy,
urwane zdania, strzępki myśli, chaotyczne rozważania. Znaczna część tych
wpisów mówi dokładnie o tym samym, co zostało już powiedziane w
wywiadzie. Oto przykładowy fragment memuaru: </div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
„<i>19 MARCA <br />Mamy
zostać, ale nagle Józek chce wrócić do Łodzi. Wracamy. Jakieś napięcie.
Co się z nim dzieje? Głupio myślę, przecież ze mną się też dzieje. Nie
da się tak normalnie, jakby nigdy nic. <br />Imieniny Józka.</i>”[1]</blockquote>
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niewątpliwie te zapiski to
dla autorki cenna pamiątka. Mogły mieć też moc terapeutyczną i chwała im za to,
ale w moim odczuciu nie zasługiwały na wydanie książkowe. Zaznaczam, że nie
wymagam od Potockiej talentu pamiętnikarskiego na miarę Nałkowskiej, ale dla
osoby, która wielokrotnie podkreśla, że jedno z jej zawodowych wcieleń to scenarzystka, parująca niewygasłymi emocjami, ciągnąca się przez 110 stron sieczka, to najzwyczajniej w świecie antyreklama. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Powstrzymam
się od drobiazgowej
analizy psychologicznej autorki, obszernej oceny jej osoby i
postępowania, choć ekshibicjonizm niektórych fragmentów wręcz do tego
zachęca. Skupię się tylko na tym, co najbardziej mnie uderzyło.
Wprawdzie Potocka dyskretnie podkreśla, że Ciechowski w porównaniu z nią
był mało obyty i to
dzięki niej na przykład po raz pierwszy jadł ostrygi, jednak moim zdaniem sama
nie zawsze zachowuje się z klasą. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Niesmaczne
wydały mi się na przykład niektóre uwagi na temat drugiej żony
Obywatela GC, a zwłaszcza porównywanie się do niej pod względem
osobowości i intelektu. O wynikach tych zestawień nie muszę chyba mówić.
Do tego wzmianki o tym, że w kolejnym związku Ciechowski był
nieszczęśliwy. I jeszcze dziwny relatywizm w ocenie zdrady. Kiedy
Potocka mówi o swoim odejściu od męża, jest to rozważane w
kategoriach wielkiego dramatu i cierpień. Kiedy ona stała się tą
porzuconą,
postępowanie Grzegorza i Anny bez wahania nazywa nikczemnością.
Najwyraźniej mimo deklaracji: „Najważniejsze, że nie mam
negatywnych uczuć”[2] autorka tłumi w sobie nadal sporo żalu i złości. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie najlepsze wrażenie robiło na
mnie również to, że Potocka uważa siebie za osobę tak samo lubianą i
popularną jak Ciechowski:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i style="mso-bidi-font-style: normal;"><i>„</i>byliśmy rozpoznawalni, ludzie na nas patrzyli - wydawaliśmy się im
niezwykle barwni, energiczni, dynamiczni, awangardowi. Nadawaliśmy ton, na
nas się ubierano, na nas się czesano. Teraz jak przeglądam zdjęcia i trafiam
na swoją pierwszą fotografię z Grzegorzem, którą zrobił nam Józek Robakowski
przed naszym domem w Łodzi przy mojej wielkiej ciężarówce, widzę, że oboje
wyglądamy rewelacyjnie. Niewiarygodnie wystylizowani, byliśmy wtedy guru stylu
i zachowania dla naszych rówieśników.</i>”[3] </div>
</blockquote>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj70Mz5pGomZZv9l2AAf-E5xjOld_YUGeu3fqlBrS1m7Q8RQfW7zrQeGVZMu7e0zsyGViDEyX0nII3L4BpzLFOwZOmNZojyZTCRjRcpGL_VXYkSevvg6Nqn-jRJy34uQZR6dm3tzpCRVA/s1600/1.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="260" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj70Mz5pGomZZv9l2AAf-E5xjOld_YUGeu3fqlBrS1m7Q8RQfW7zrQeGVZMu7e0zsyGViDEyX0nII3L4BpzLFOwZOmNZojyZTCRjRcpGL_VXYkSevvg6Nqn-jRJy34uQZR6dm3tzpCRVA/s400/1.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rzeczone zdjęcie. <a href="http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107880,14596767,_Swiat_sie_zatrzymal__a_mnie_zgarnela_wielka_sila_.html?as=2">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z
książki wynika, że kontakty Potockiej były imponujące, znane nazwiska
przelatują przed naszymi oczami z prędkością światła, a Ciechowski
nazywał ją
swoim „oknem na świat”. To wszystko na pewno bardzo pomogło w karierze, ale bez
przesady. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozterki
uczuciowe plus
- nazywając rzecz po imieniu - pranie brudów, zajmują sporo miejsca. Na
ciekawe
informacje o Ciechowskim już go nie wystarczyło, a szkoda, bo inne sfery
jego
życia też na pewno zasługiwały na uwagę. Owszem, autorka pisze o jego muzycznych
pasjach, o relacjach z rodziną, o tym, że był wspaniałym ojcem, o jego
zamiłowaniach kulinarnych, o psach, ale akcent pada na erotykę.<br />
<br />
Najczęściej były partner Potockiej występuje w
charakterze szarpanego rozterkami amanta w miłosnym dramacie. Liczyłam na
przykład na więcej wzmianek o literaturze – w wywiadach Obywatel GC często dawał do zrozumienia, że
książki odgrywają ważną rolę w jego życiu, czasem wymieniał tytuły. Przyznam, że to dzięki
niemu w liceum przeczytałam „1984” Orwella i „Rzeźnię numer 5” Vonneguta. W książce Potockiej
temat pojawia się rzadko. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Mimo wielu irytujących fragmentów wspomnienia
Potockiej mają na pewno jedną zaletę. To ciekawy
materiał do przemyśleń na temat anatomii
miłości i związków, w którym ścierają się silne osobowości, o wzajemnym "pożeraniu się" partnerów. Potocka
twierdzi, że dla miłości zrezygnowała z kariery i wyszła na tym kiepsko.
To również dramatyczna opowieść o zdradzie, rozstaniu i siedmioletniej
depresji. Niestety, z oczywistych przyczyn poznajemy racje tylko jednej strony.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Na
koniec ciekawostka o fankach, które teraz często ograniczają się do
śledzenia tabloidów. W tamtych czasach było inaczej. Okazuje się, że
grupa dziewczyn zafascynowanych Ciechowskim aktywnie uczestniczyła w
życiu jego rodziny: wielbicielki prały, prasowały, robiły zakupy,
sprzątały,
pomagały przy przeprowadzkach. Dodam, że jedną z nich
była późniejsza żona idola. Potocka tak komentuje ich relacje z fankami: „Dla nich to było największe
szczęście, że mogą dostąpić wejścia w naszą prywatność. Te dwie
dziewczyny
były łącznikiem pomiędzy Grzegorzem, mną i resztą świata..”[4] </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
______ </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
[1] Małgorzata Potocka, Krystyna Pytlakowska, <i>Obywatel i Małgorzata</i>, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, 2013, s. 165.<br />
[2] Tamże, s. 149. <br />
[3] Tamże, s. 43.<br />
[4] Tamże, s. 64 .</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<i> </i> </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Moja ocena: 2 </div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMYeHva56mNMfpZ6U5iTiUy_c1q7ynaTnl9zMxI-RGeJ68kLR2AztgFYMYF-Q0VwaeF9oNHpTG4D6oVWb-K6JPMmktsjk49seWrZ9I6ePlEgLhDEjw-9JDzTsCTGMtWLNBRJv2A_0Wbw/s1600/3.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMYeHva56mNMfpZ6U5iTiUy_c1q7ynaTnl9zMxI-RGeJ68kLR2AztgFYMYF-Q0VwaeF9oNHpTG4D6oVWb-K6JPMmktsjk49seWrZ9I6ePlEgLhDEjw-9JDzTsCTGMtWLNBRJv2A_0Wbw/s320/3.jpg" width="212" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Małgorzata Potocka. <a href="http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20100816/IMPREZY13/373060637">[Źródło]</a></td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com90tag:blogger.com,1999:blog-4375408599994955438.post-17678546977375455532013-09-28T07:56:00.002+02:002013-09-28T12:19:32.731+02:00Lecz koniec żałosny (Barbara Kosmowska, "Ukrainka")<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7BwRftz5c_Ya-1qMLKdAOh7caVHWgy2013tn9vSdbfp4YnpmprvQpLRr7EsfBkvfoGQsfmKVSrYAjKZ5Yg6AJ-kHVroo9M6K8H_CZoDiN-ZX1Snm_JGWqayj6V1_yy46OXZ2FXfDq_w/s1600/u.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi7BwRftz5c_Ya-1qMLKdAOh7caVHWgy2013tn9vSdbfp4YnpmprvQpLRr7EsfBkvfoGQsfmKVSrYAjKZ5Yg6AJ-kHVroo9M6K8H_CZoDiN-ZX1Snm_JGWqayj6V1_yy46OXZ2FXfDq_w/s320/u.jpg" width="204" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><b>Lecz koniec żałosny</b> </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;">Kilka lat temu widziałam pomysłową książeczkę dla dzieci. Niestety, nie zapamiętałam tytułu i autora. To były </span></span><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;">przecięte na trzy części </span></span>obrazki
przedstawiające zwierzęta, osadzone na
kołonotatnikowym grzbieciku. Mały czytelnik mógł samodzielnie tworzyć zaskakujące stwory,
mieszając głowy, tułowie i ogonki. Wczoraj na stronie wydawnictwa Dwie Siostry
przeczytałam, że <a href="http://www.wydawnictwodwiesiostry.pl/katalog/prod-pora_na_potwora.html">nowa książka </a>Aleksandry i Daniela Mizielińskich będzie oparta na bardzo podobnym pomyśle. </span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;">Dlaczego opowiadam o układance, skoro ma być mowa
o „Ukraince”? Książka Barbary Kosmowskiej kojarzy mi się z taką właśnie obrazkową
wariacją: wyobraźcie sobie potoczystą powieść obyczajową, do której znienacka
doklejono zakończenie </span><span style="font-size: small;">à la <span style="line-height: 115%;">skandynawski
kryminał. To był zgrzyt, który
mnie po prostu ogłuszył, a zaznaczam, że lubię fabularne niespodzianki.
Cenię też dobre kryminały. Wyznam szczerze, że byłam na autorkę
wściekła. Moim zdaniem </span>nic<span style="line-height: 115%;"><b> </b>tego finału nie uzasadnia. Jest jak przeszczep. Jak ogon norweskiego łososia doczepiony do wiewiórki.</span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;">Zrobiło mi się przykro, bo pisarka zdobyła mój
szacunek za to, że nie boi się tematów wstydliwie pomijanych. Jej książka to między
innymi próba odpowiedzi na pytanie, jak wygląda życie Ukraińców w Polsce. Nie jest łatwo: </span><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">„</span>Ta
ich Polska - Iwanka ogarnia spojrzeniem umęczonych podróżników - to
tylko wielki wspólny grobowiec. Leżą w nim od dawna, wyzuci z godności i
zdrowych paznokci. Przekonani, że wciąż żyją, od lat nerwowo śnią o
celniku. Budzą się, strachem podszyci. I dalej śnią.</span><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">”[1]</span> </span><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">Czytelnikom, którzy nie ufają beletrystyce, polecam <a href="http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/sprzataja-ucza-gotuja-nie-narzekaja-ukrainki-polsce">ten artykuł</a>. Też mógłby posłużyć jako kanwa powieści.</span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;">W
opowiedzianej przez Barbarę Kosmowską historii Iwanki Matwijenko,
wiolonczelistki ze Lwowa, która przyjeżdża do Warszawy, dominują
bardzo ciemne kolory. Autorka nie owija w bawełnę: my, Polacy, mamy
poważne
problemy z ksenofobią. Jesteśmy agresywni wobec obcych. Z niejasnych
powodów uważamy się za o niebo lepszych, o czym świadczy chociażby <a href="http://youtu.be/yq5SdiBux7Q">sławna wymiana zdań</a></span><span style="font-size: small;"><a href="http://youtu.be/yq5SdiBux7Q"> </a><span style="line-height: 115%;">na radiowej antenie, która wywołała burzę. Oczywiście ta rozmowa nie została przywołana w książce, ale trudno o niej zapomnieć. </span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;"> Kolejny problem, z którym Kosmowska zmierzyła się w </span><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">„Ukraince”</span>,
to awans społeczny niektórych ludzi pochodzących ze wsi, który tak
naprawdę jest moralną degradacją. Owszem, zrobili karierę, mieszkają w
stolicy i opływają w luksusy - stać ich nawet na służące, ale do swoich
rodzinnych korzeni odnoszą się z
lekceważeniem i pogardą, a ich system wartości jest mocno rozklekotany.
Przykładem jest zblazowany Bruno,
który kiedyś był Bronisławem.</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;">Wprawdzie
głębia psychologiczna głównych postaci pozostawia sporo do życzenia, a
wrażenie, że wszystkie polskie rodziny są dysfunkcyjne, po pewnym czasie drażni, ale
książka Kosmowskiej jest ciekawa pod względem językowym – </span><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">w wypowiedziach bohaterów z Ukrainy </span>pisarka
umiejętnie podkreśla, również pisownią, urokliwy zaśpiew: </span><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">„</span></span>-
Już i granica - szept handlarki przechodzi w lament. - Bagaż panienki
żaden, to może te moją torbę kraciastą na chwilę? Jedną sekundę
potrzymać przy sobie, póki nie pójdą... Nużda ciężka z bachorami, na
utrzymaniu ich mam, po córce łajdaczce, co poszła z chałupy
gdzieniewiadomododziś, bajstruki zostawiła... I męża mam,
mójbożechorego, choreńkiego... A żyć jakoś musowo... Choć odechciało
się, ale co robić, pańska wola, nasza dola, raz matka rodziła, raz
umierać mamy... </span><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">”[2] </span></span></span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;"><br /></span></span>
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;">Opowieść
o
Iwance czasem brzmi jak ballada, a wrażenie lekkiego odrealnienia
potęgują opisy snów i bajeczna dobroć młodziutkiej Ukrainki. Szkoda, że
to taka pesymistyczna, przytłaczająco ponura historia bez najmniejszego
cienia uśmiechu, co było
dla mnie szokiem po <a href="http://lekturylirael.blogspot.com/2013/08/z-rumiana-radoscia-barbara-kosmowska.html">„Bubie”</a>!
Na ile zdążyłam poznać literackie predyspozycje Barbary Kosmowskiej,
mroczny melodramat nie był trafnym wyborem, podobnie jak patetyczne zdjęcie na okładce książki</span><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;"></span></span>. Te same uczucia można było
wyrazić w bardziej naturalny sposób. A o zakończeniu to w ogóle mówić
hadko...</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;"> </span><span style="font-size: small;">
</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small;">________</span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">[1] </span></span>Barbara Kosmowska, </span><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><i>Ukrainka</i>, WAB, 2013, s.13.</span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;">[2] Tamże, s. 12.</span></span></span></span><br />
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;"><span style="line-height: 115%;"><br /></span></span></span></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><span style="font-size: small; line-height: 115%;">Moja ocena: 3</span></span></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEireWqYNR2-znmscm-PgkxPxnv0JfUn6-BH0Nx4FOcQyaEi0X09el7CXPs4xT0OQnzCGntWO05_1pNDD9ss7zzyywh21wOsGBVZ0m8rngyelB30FTBDKjQGHwTP4CeAFT7pz-mdcp3YpA/s1600/bk.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEireWqYNR2-znmscm-PgkxPxnv0JfUn6-BH0Nx4FOcQyaEi0X09el7CXPs4xT0OQnzCGntWO05_1pNDD9ss7zzyywh21wOsGBVZ0m8rngyelB30FTBDKjQGHwTP4CeAFT7pz-mdcp3YpA/s320/bk.jpg" width="219" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br />
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
Barbara
Kosmowska.</div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="line-height: normal; text-align: center;">
<a href="http://czasdzieci.pl/ksiazki/autor,224c6-barbara_kosmowska.html">[Źródło]</a></div>
</td></tr>
</tbody></table>
Liraelhttp://www.blogger.com/profile/16019335287632040555noreply@blogger.com52