Nasza klownessa
Magdalena Samozwaniec przywiązywała wielką wagę do stroju i
wyglądu. Zacznę więc od zewnętrznych walorów antologii Rafała Podrazy „Córka
Kossaka. Wspomnienia o Magdalenie Samozwaniec”. Już pobieżne jej przejrzenie w
księgarni wystarczyło, żeby decyzja o zakupie podjęła się właściwie sama.
Mnóstwo zdjęć i ilustracji, ciekawa typografia, pomysłowa okładka
zaprojektowana przez Marcina Szczygielskiego – to wszystko przyciąga uwagę i
kusi. Od dawna autorkę „Na ustach
grzechu” darzę wielką sympatią, więc po prostu nie
miałam wyboru.
Na zbiór składają się wspomnienia tych, którzy mieli przyjemność
poznać Madzię na różnych etapach jej życia. Autor skorzystał z relacji znalezionych w książkach i czasopismach, ale również z listów, rękopisów, niepublikowanych materiałów i
własnych notatek z przeprowadzonych rozmów. W 2007 roku Rafał Podraza wydał antologię o prawie identycznym tytule, „Magdalena, córka Kossaka. Wspomnienia o
Magdalenie Samozwaniec”. We wstępie do nowej edycji wyznaje enigmatycznie o poprzedniej: „była to bardziej książka sprawdzająca mnie na polu
literackim niż wyrażająca moje ambicje zostania literatem”[1]. To jest drugie, uzupełnione wydanie.
Ucieszyło mnie, że
wiele źródeł po raz pierwszy ukazało się drukiem. Poziom wypowiedzi na temat Madzi jest zróżnicowany. Obok ciekawych relacji i głębokich przemyśleń zdarzają się mniej pasjonujące opowieści. Chwilami dyskusyjny wydawał mi się dobór wspominających. To, że ktoś jako chłopiec wysluchał rozmowy telefonicznej swojej mamy z Magdaleną Samozwaniec, to według mnie trochę za mało, by coś ciekawego o niej powiedzieć.
W czasie
lektury czasem drażniły mnie powtórzenia. Oczywiście autor antologii nie ma
wpływu na to, co powiedziano o Madzi, ale według mnie
powinien był dokonać skrótów. Informacja o tym, że Samozwaniec bardzo
troszczyła się o swoją urodę pojawia się w tekście chyba kilkanaście razy. Zdarzają się również zdublowane anegdoty, na
przykład ta o peniuarze, czy o farbach po Kossakach.
Podobało mi się to, że obraz autorki „Marii i Magdaleny”, który wyłania się ze
wspomnień, jest kontrowersyjny. Według wielu osób była uroczą, radosną sybarytką, „najdowcipniejszą
kobietą w Polsce”[2]. Do takiego wizerunku jesteśmy przyzwyczajeni. W relacjach zdecydowanie dominują ciepłe tony, ale zdarzają się też
glosy krytyczne. Padają złowieszcze epitety: „wampirzyca, która opaskudziła gniazdo Kossaków”[3] i „rodzinna
czarownica”[4]. Zarzucano jej cynizm, egoizm, materializm. Zaskoczyła mnie wyraźna sugestia, że „Na ustach
grzechu” nie do końca było dziełem Madzi – w tworzeniu parodii „Trędowatej” aż nadto wspomagać ją mieli siostra i szwagier. Odnoszę wrażenie, że najcelniej Magdalenę scharakteryzowała Alicja Sternowa, która mawiała o niej „nasza
klownessa”[5]. Marian Brandys postrzegał ją podobnie: twierdzi, że Samozwaniec była skrzyżowaniem klowna z kontessą i miała w sobie tragizm klownowski i bohaterski dantyzm[6]. Jeśli ktoś wątpi w liryczną i poważną stronę Madzi, gorąco zachęcam do lektury listu, który napisała do Natalii Gałczyńskiej po śmierci Konstantego.
Mimo głosów krytyki i fumów rodziny, która obraziła się za kąśliwe sportretowanie w „Marii i Magdalenie”, Samozwaniec wręcz uwielbiano. Nie chodziło wyłącznie o jej zabawne książki. Widziano w niej nie tylko błyskotliwą humorystkę, czarującą kobietę i życzliwego człowieka. Uosabiała też świat, który po
wojnie został zmieciony z powierzchni ziemi. Hołubiono ją i adorowano. Ponoć kiedyś w notce w „Przekroju”, napomknęła, że nigdzie nie może
kupić chrupkiego pieczywa, które lubi pogryzać w czasie pisania. Reakcja czytelników była natychmiastowa. Magdalena otrzymała liczne paczki z rzeczonym przysmakiem: od producenta z Wrocławia, od
miłośników jej książek z całej Polski i z zagranicy. Madzia była wzruszona i
oświadczyła dowcipnie, że czuje się po-chlebiona[7].
![]() |
Magdalena Samozwaniec [Źródło zdjęcia] |
Oczywiście w książce Rafała Podrazy obecne są trzy wątki biograficzne, które najbardziej nurtują
miłośników Magdaleny Samozwaniec: jej relacje z siostrą, Marią
Pawlikowską-Jasnorzewską (tu ciekawostka - zaskoczyła mnie opowieść Hanny Mortkowicz-Olczakowej, która wspomina, że w czasie rejsu
dookoła Morza Śródziemnego „Madzię witano we wszystkich portach jako świetną
przedstawicielkę literatury polskiej, podczas gdy Lilka zapomniana,
niezauważana kryła się smętnie gdzieś po kątach”[8]), historia wydziedziczonej córki, Teresy i temat małżeństwa z Zygmuntem Niewidowskim (polecam świetną recenzję Izy poświęconą książce „30 lat życia z Madzią”). Obawiałam się, że skoro autor „Córki Kossaka” jest z nim
spokrewniony, będzie podejmował próby wybielenia wizerunku Zygmusia, ale
wykazał się
obiektywizmem - pojawiają się również opinie bardzo krytyczne. Dominuje
jednak
wizerunek Zygmunta anielsko opiekuńczego i zaradnego życiowo, natomiast
Magdalena rzekomo
akceptowała jego zdrady w myśl zasady: „Chłop musi zdradzać! Ważne
jednak, żeby wracał”[9]. Rysują się też różnice w wizerunku rodzin:
Kossakowie są
neurotyczni i skłóceni z Madzią, podczas gdy rodzina Zygmunta traktuje
ją
ciepło i serdecznie.
Niesamowitą radość sprawiły mi liczne zdjęcia zamieszczone w antologii. Wiele z nich widziałam pierwszy raz w życiu, a pasjonuję się Madzią od dawna. Żałuję
tylko, że nie zostały podpisane. Wprawdzie na końcu książki jest szczegółowy
spis ilustracji, ale konieczność wyszukiwania była chwilami irytująca dla
rozleniwionego czerwcowym słońcem czytelnika. Podoba mi się natomiast pomysł
dołączenia drzewa genealogicznego rodzin Niewidowskich i Kossaków, rozdziału z anegdotami, skróconego
kalendarium życia pisarki, indeksu osób i szczegółowej bibliografii. Po jej
dokładnym przestudiowaniu zdziwiło mnie, że autor nie uwzględnił tomu
wspomnień o Magdalenie Samozwaniec, który kiedyś zresztą czytałam, O Magdalenie
Samozwaniec (red. Gracjana Miller-Zielińska, Wydawnictwo Literackie, 1979) - zachęcam do lektury pięknej recenzji Zacofanego w lekturze. Niestety, nie mam własnego egzemplarza i nie jestem w stanie stwierdzić, na
ile Rafał Podraza posiłkował się tą antologią. Na pewno z niej pochodzi opowieść
Haliny Auderskiej o Madzi wyskakującej przez okno do ogrodu w Oborach. Tymczasem na stronie 303 w bibliografii Podrazy czytamy, że wspomnienie Auderskiej
zostało opracowane na podstawie niepublikowanych zapisków za zgodą rodziny. Jak
to możliwe, że popularna antologia Gracjany Miller-Zielińskiej została
pominięta?
Mimo zastrzeżeń z uśmiechem i wzruszeniem spędziłam kilka godzin w towarzystwie Madzi i jej bliskich. Trudno było się rozstać z córką Kossaka, siostrą Lilki, żoną Zygmusia, bo według Kornela Makuszyńskiego ten potwornie złośliwy łobuz w spódnicy jest niewiastą obłąkanie miłą, ostrzącą sobie każdego ranka język na rzemieniu, roześmianą niewiastą, która sypie dowcipy jak kiedyś Zosia zboże kurkom[10].
_____________
[1] „Córka Kossaka. Wspomnienia o Magdalenie Samozwaniec”, zebrał i opracował Rafał Podraza, Instytut Wydawniczy Latarnik, 2012, s. 9.
[2] Tamże, s. 25.
[3] Tamże, s. 14.
[4] Tamże, s. 69.
[5] Tamże, s. 156.
[6] Tamże, s 156.
[7] Tamże, s 195.
[8] Tamże, s. 18.
[9] Tamże, s. 39.
[10] Tamże, s. 27.
Moja ocena: 4
![]() |
Magdalena Samozwaniec. Zdjęcie z książki (s. 193). |